Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tomasz Kaczmarek
Tomasz Kaczmarek , 48 lat

Spokojną noc przerwał ryk płomieni❗️ Prosimy o pomoc❗️

1 października, miejscowość Pobiel w powiecie górowskim. Dzień, w którym straciliśmy wszystko. Pożar odebrał nam dom, dobytek i bezpieczeństwo. W tej tragedii dziękujemy losowi, że nikt z nas nie stracił życia… To stało się w nocy. Ja z córką byłyśmy wtedy na turnusie rehabilitacyjnym, w domu zostali mąż z teściową i synem. Syn usłyszał hałas z pokoju obok siebie. Wkrótce potem dom stanął w płomieniach, a źródłem okazały się płomienie od zapalonego komina. Wszystko spłonęło. Spaliło się całe poddasze oraz częściowo dach, spłonęły ubrania, pamiątki, dokumenty… Tragedia spadła na nas nagle i wciąż jeszcze czekamy na wyceny i opinie inspektoratu budowlanego. Ale gołym okiem widać, że będzie potrzebny gruntowny remont. Niestety, koszty jakiekolwiek odbudowy przerastają nasze możliwości finansowe. Bardzo prosimy i liczymy na wsparcie. Nie poradzimy sobie sami w sytuacji, kiedy i tak przytłaczają nas koszty leczenia. Dlatego każda symboliczna złotówka jest tutaj realną i solidną pomocą, by pewnego dnia zapomnieć o tragedii. Straciliśmy dom, ale nie zamierzamy przestać walczyć o jego odbudowę. Po tak wielu przejściach życie nauczyło nas, że najważniejsze jest życie i zdrowie, ale nie możemy o nie walczyć bez dachu nad głową naszych dzieci. Rodzina Kaczmarek

7 950,00 zł ( 7,47% )
Brakuje: 98 433,00 zł
Arina Surimova
Pilne!
Arina Surimova , 2 latka

Rak z PRZERZUTAMI❗️Moja malutka córeczka UMIERA na moich oczach❗️Błagam Cię o ratunek!

PILNE! Moja córeczka umiera na moich oczach... Arinka ma zaledwie 2 latka, a przyszło jej zachorować na jednego z najgroźniejszych, najbardziej agresywnych nowotworów dziecięcych - neuroblastomę IV stopnia! To rak, który atakuje tylko malutkie dzieci, jakby specjalnie wybierał tylko tych najbardziej bezbronnych... Patrzę w jej przerażone oczy, które nie rozumieją, dlaczego musi tak cierpieć. Ja też nie rozumiem... Błagam o pomoc! Nie da się opisać, jak to jest - być rodzicem tu, na onkologii... Staramy się stworzyć naszym dzieciom namiastkę normalności, ale normalnego życia to nie przypomina... Wszystko pachnie strachem, tym najgorszym - o życie własnego dziecka. Najbardziej boimy się widoku pustego łóżeczka... To oznacza, że dla niektórych walka już się skończyła. Czy tak będzie z Arinką? Nie chcę nawet o tym myśleć... Arinka urodziła się zdrowa. Kiedy przyszła na świat - taka malutka, krucha i bezbronna księżniczka - w jednej sekundzie rozkochała w sobie mnie, żonę i wszystkich na sali... Kiedy wróciliśmy do domu, cieszyliśmy się, że mamy dar, jakim jest zdrowe dziecko. Teraz, w szpitalu, widzę, jak byliśmy naiwni... Zachowanie córeczki nagle się zmieniło, gdy miała 4 miesiące... Zrobiła się płaczliwa, rozdrażniona, marudna, nie chciała jeść. Żona cały czas powtarzała, że coś jest nie tak. Poszliśmy do lekarza, dla świętego spokoju zgodził się zrobić USG, chociaż uważał, że przesadzamy. Kiedy jednak robił USG, zamilkł, jego twarz zmieniła się diametralnie. Na badaniu zobaczył guz. Później dowiedzieliśmy się, że nowotwór był już w IV, najgorszym stopniu zaawansowania i zdążył dać już przerzuty... Gdyby Arinka trafiła do szpitala kilka tygodni później, dziś nie byłaby w szpitalnym łóżeczku, ale na cmentarzu. Pół roku swojego życia Arinka obchodziła już jako jedna z pacjentek oddziału onkologii, jeden z najcięższych przypadków nowotworu, jakim jest neuroblastoma... Pierwszą operację Arinka przeszła, kiedy miała 8 miesięcy. Nowotwór zajął całe lewe nadnercze, dlatego usunęli go razem z guzem. Czekaliśmy na dobre wiadomości. Niestety, dowiedzeliśmy się, że choroba postępuje i przerzuty tylko rosną... Pojawiły się też nowe ogniska. Usłyszałam, że mamy próbować wszystkiego, bo z każdym dniem są coraz mniejsze szanse... W trybie pilnym polecieliśmy do szpitala w Izraelu, gdzie ratuje się dzieci z najcięższymi przypadkami chorób nowotworowych. Tu jesteśmy do dziś. Choroba jest bardzo agresywna. Myślę, że Arina jest jednym z najcięższym przypadkiem, jakie mieli lekarze w Izraelu, a leczą najtrudniejsze przypadki raków u dzieci z całego świata. Przez rok córeczka dostawała chemioterapię... Dobre dni mieszały się ze złymi, w których córka była tak słaba, że nie miała siły płakać, kwiliła tylko cicho. Stałem się stałym gościem szpitalnej kaplicy... Kiedyś, przed chorobą Ariny, mało się modliłem. Teraz robię to cały czas. Błagam Boga, by mi jej nie zabierał... Arinka jest całym moim światem, moim sensem istnienia... Jeśli ona umrze, moje życie też się skończy.  W końcu udało nam się dotrzeć do etapu przeszczepu szpiku. Ponieważ nasza choroba była odporna i długo nie chciała ustąpić, nasz onkolog łącznie z innym profesorem podjęli decyzję, że odbędą się dwie procedury przeszczepu. To jest nowy amerykański protokół, który stosuje się w takich przypadkach jak Arina, dlatego doszedł jeszcze jeden rachunek na jeszcze jeden przeszczep.  Jeszcze niedawno cieszyłem się z zakończenia pierwszej zbiórki, tymczasem znów muszę prosić o pomoc. Arinka poruszyła tysiące serc, nie tylko moje... Nieraz w trudnych chwilach, kiedy spadałem w najgorszą ciemność, otwierałem stronę zbiórki i czytałem Wasze komentarze. Były jak światło latarni podczas sztormu, jak świeca w mroku. Nie wiem, co byśmy bez Was zrobili. Pozostaje mi tylko wierzyć, że otworzycie swoje serca raz jeszcze... Musimy doprowadzić leczenie do końca i uratować życie Arinki. Sprawić, by rak był tylko koszmarnym wspomnieniem. Nadzieja umiera ostatnia... BŁAGAM o pomoc w zebraniu środków na leczenie. Arinka musi żyć. Tata

186 344,00 zł ( 30,04% )
Brakuje: 433 848,00 zł
Katarzyna Liszcz
Katarzyna Liszcz , 38 lat

Gdyby nie krzywda zadana przez matkę, Kasia byłaby zdrowa!

Skrzywdziła ją osoba, która powinna ją kochać. Gdyby nie jej matka, nie byłoby jej na świecie. Gdyby nie jej matka, byłaby też zdrowa jak inne dzieci. Kiedy była w łonie matki, tam, gdzie powinna być bezpieczna, doznała niewyobrażalnej krzywdy, której skutki będzie odczuwała do końca życia. Po piętnastu latach okazało się, że za wszystkim stoi FAS, czyli alkoholowy zespół płodowy. Gdyby jej mama, kochała ją bardziej niż nałóg, Kasia mogłaby dzisiaj mieć swoją rodzinę, rozwijać się, podróżować i żyć tak jak każdy szczęśliwy człowiek. Ktoś lekkomyślnie zdecydował za nią, że będzie inaczej, że nigdy nie stanie na nogi, że będzie kalekim, leżącym dzieckiem, które nigdy nie wypowie słowa, które umrze w zapomnieniu w smutnej sali jakiegoś obskurnego domu opieki. Matki Kasia nigdy nie poznała, zmarła, zanim mogła w ogóle zobaczyć, co zrobiła z życiem swojego dziecka... Niestety mój stan zdrowia wymaga pracy z psychodibetologiem. Cukrowo mimo stosowania leczenia, potrzebne są dodatkowe wizyty u specjalistów, które też wiążą się z dalszymi kosztami, a także zatrzymaniem powikłań, które na mnie czyhają. Niestety wymagam specjalistycznej pomocy terapeutycznej, wielu specjalistów. Również preparatów nutridrinków, i leczenia galaktozemii. Mam również problemy z przełykaniem, wchłanianiem substancji leków i składników odżywczych. Jeżeli nie zastosuję się do zaleceń lekarzy – czeka mnie powolne głębokie uszkodzenie wszystkich narządów i śmierć! Specjalistyczne i wielokierunkowe leczenie jest jednak bardzo kosztowe. Proszę, nie pozwólcie, aby pieniądze pokonały siłę i wolę mojego życia bardzo proszę o pomoc. 24 listopada 2018r – Nasz Tata  odchodzi do Pana. To jemu tak wiele zawdzięczamy... Z szalejącą w moim organizmie cukrzycą to w dalszym ciągu dla mnie wielkie wyzwanie, by nie skupiać się na sobie, a na   mojej rodzinie   mamie  Ewie  i   Julii.  Jest   nam   ciężko, ponieważ   bez   Taty   jest   o   wiele   trudniej, uczymy   się   nowego życia    Potrzebuję   Waszej  dalszej     pomocy. Tata na pewno  czuwa  z  nieba   Jest to trudne i bolesne doświadczenie, ale jest to też wspaniała okazja, by dawać świadectwo naszej wiary w relacji z kochającym Chrystusem. Dzięki temu jestem dzielna, uparta i wdzięczna za to, co za sprawą moich rodziców stało się w moim życiu. Dzięki nim jestem w tym miejscu, pokonałam silne porażenie mózgowe, alkoholowy zespół płodowy – jestem intelektualnie i fizycznie samodzielna. Edukacja psychodiabetologiczna jest również kontynuowana. Dzięki całościowemu leczeniu moje życie zmieniło się o 180 stopni i nabrało kolorowych barw. Dzięki systematycznej rehabilitacji zrobiłam ogromne postępy w poruszaniu się. Jestem w stanie za pomocą balonika przejść 500 metrów za jednym razem. Napięcie mięśniowe się zmniejszyło. Specyfika chodu i utrzymania równowagi również uległa poprawie. Obecnie jestem  aktywna,  pomagam także jako wolontariuszka. Dzięki temu, że na  mojej drodze  stanęły   cukrzyca, dziecięce porażenie mózgowe i alkoholowy zespół płodowy, staram się żyć pełnią życia na miarę swoich możliwości. Udało mi się skończyć kurs wprowadzenia do psychologii, organizowany przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne i Uniwersytet Warszawski, oraz kurs pierwszej pomocy przedmedycznej. Ukończyłam internetową szkołę o specjalności promotor zdrowia z dieto-profilaktyką. Oraz kurs edukatora   cukrzycowego. W   maju    ukończyłam    pozytywnie, kurs   społecznego edukatora   diabetologicznego, który   daje  możliwość   działania    w   różnych    środowiskach. Nie chcę być ciężarem dla mamy  i  mojego  rodzeństwa, którym przecież zawdzięczam wszystko, dlatego proszę Was o pomoc w walce z cukrzycą. Nie złamały mnie wszystkie schorzenia, które mam, dlatego będę walczyła też z cukrem w mojej krwi. Choć to nie dla każdego będzie oczywiste, kocham swoje życie, chcę, żeby trwało jak najdłużej – to jedyne co mam. Zwracam się zatem do Państwa z prośbą  o umożliwienie  mi    kontynuowanie specjalistycznego  leczenia. Kasia ––––––––––––––––– O życiu z FAS Ola Ogielska rozmawiała z Katarzyną Liszcz, która od lat boryka się z tą chorobą.

5 773,00 zł ( 3,84% )
Brakuje: 144 227,00 zł
Rafał Biegaj
Rafał Biegaj , 34 lata

Rafał nie chodzi ani nie mówi... Walka o naszego syna trwa już ponad 30 lat – prosimy, pomóż!

Kiedy dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy, nie posiadaliśmy się ze szczęścia. Nie mogliśmy doczekać się momentu, w którym synek postawi swoje pierwsze kroki, gdy usłyszymy to pierwsze “mamo”, to pierwsze “tato”... Niestety, w przypadku Rafała żadna z tych rzeczy nigdy nie nadeszła… Ponad 30 lat – tyle trwa walka o naszego niepełnosprawnego syna. W trakcie porodu doszło do niedotlenienia, które zaważyło na całej reszcie jego życia. Zaledwie parę miesięcy po narodzinach usłyszeliśmy od lekarzy, że u Rafała stwierdzono mózgowe porażenie dziecięce, niedowład czterokończynowy oraz padaczkę. Nic nie jest w stanie opisać ogromu bólu, którego doświadcza rodzic dowiadując się, że jego dziecko nigdy nie będzie samodzielne. Chcieliśmy wyć z rozpaczy, póki nie obudzimy się z tego koszmaru… Niepełnosprawność naszego synka nie była jednak złym snem – stała się naszą codziennością. Wiedzieliśmy, że musimy zrobić wszystko, co w nasze mocy, by dać mu szansę na jak najlepszą przyszłość. Przez ponad 3 dekady staraliśmy się dźwigać ten trud sami, jednak tym razem potrzebujemy Waszej pomocy… Pomimo swojego wieku Rafał nie mówi, nie chodzi i potrzebuje całkowitej opieki drugiego człowieka. Przemieszcza się tylko na wózku rehabilitacyjnym – dzięki pomocy innych osób, gdyż jest całkowicie niesamodzielny. Codziennie zajmujemy się synem najlepiej, jak umiemy, ale wraz z wiekiem, coraz częściej zaczyna nam brakować sił… Rafał od dawna nie jest przecież małym Rafałkiem, tylko dorosłym mężczyzną, ważącym kilkadziesiąt kilogramów. Każdy nowy dzień zaczynamy od różnego rodzaju zajęć terapii i rehabilitacji, gdyż bez ćwiczeń przykurcze spastyczne syna zwiększają się z każdym dniem. Utrudnia to wszelkie ruchy, a nawet powoduje problemy z oddychaniem. Po tylu latach spędzonych w wózku sylwetka zmienia się coraz bardziej… Kręgosłup lędźwiowy zdeformował się już na tyle, że samo siedzenie w wózku sprawia ból. Rafał musi coraz więcej godzin spędzać w pozycji leżącej, co łamie nam serca. Trudno go tak przetrzymywać na łóżku, bo bardzo garnie się do życia. Tak jak każdy człowiek nie chce tkwić w domu – chce wychodzić na dwór, na spacery, do ludzi… Nie jest w stanie tego powiedzieć werbalnie, jednak codziennie pokazuje nam całym sobą, że nie może znieść takiego zamknięcia w czterech ścianach… Aby mieć szansę na lepsze funkcjonowanie i większy komfort życia Rafał potrzebuje regularnych turnusów rehabilitacyjnych oraz wózka multipozycyjnego ze specjalnymi poduszkami, które prostują sylwetkę, rozkurczają stany spastyczne i zmniejszają niewygodę w pozycji pół-siedzącej. Udało się nam uzyskać częściowe dofinansowanie na zakup takiego sprzętu, jednak możemy wykorzystać je jedynie do 29 listopada – później szansa przepadnie. Dramatyczne wieści są jednak takie, że brakuje nam środków na pokrycie reszty zakupu…  Bardzo prosimy Was o pomoc dla naszego dziecka. Każda wpłacona złotówka pomoże zabrać od Rafała ogrom cierpienia, na które skazały go kolejne diagnozy. Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam zawalczyć o jego komfort i godne lepsze jutro.  Rodzice Rafała

8 425,00 zł ( 15,83% )
Brakuje: 44 767,00 zł
Jakub Kaczmarek
Jakub Kaczmarek , 13 lat

Ilość problemów, z jakimi przychodzi nam się mierzyć, nie ma końca! POMOCY!

Kubuś jest dla mnie najważniejszy. Gdy 26 grudnia 2010 roku przyszedł na świat, od razu sprawił, że był on po prostu lepszy. Niestety los nie był dla synka łaskawy… Krótko po porodzie okazało się, że na skutek niedotlenienia okołoporodowego, Kubuś nie będzie połykał, chodził, siedział, mówił. Będzie oddychał tylko przez rurkę tracheostomijną i będzie karmiony PEGiem. Mój świat się zawalił… Niestety wszystko to, co mówili lekarze się sprawdziło. Synek ma stwierdzone choroby neurologiczne. Oddycha przez rurkę, nie może samodzielnie jeść, wymaga całodobowej opieki, każda infekcja jest dla niego ogromnym zagrożeniem. Na co dzień uczęszcza do specjalistycznej szkoły, gdzie objęty jest terapią. Ma zapewnione 10 godzin tygodniowo zajęć, zarówno ruchowych jak i pedagogicznych, jednak to stanowczo za mało. Synek wymaga ich znacznie więcej. Ale to nie jest nasz jedyny problem… Dom, w którym mieszkamy powstał w 1900 roku. Naprawy dotychczas przeprowadzałam w miarę swoich możliwości regularnie, ale podczas tegorocznych nawałnic, deszcz podmył papę położoną wiosną na naszym leciwym dachu, który obecnie przypomina sito. Ze względów bezpieczeństwa konieczne było wyburzenie kominów, które groziły zawaleniem. Otwory, które powstały po ich likwidacji zostały zabezpieczone doraźnie i konieczne jest ich natychmiastowe uszczelnienie. Jednym słowem dach jest w opłakanym stanie i konieczna jest jego całkowita wymiana. Remont pierwotnie został wyceniony na 300 tysięcy złotych. Jest to kwota nieosiągalna dla większości z nas, ale udało mi się znaleźć fachowca, który podjął się ratowania tego, co jeszcze zostało. Koszt wykonania niezbędnych prac wycenił na 15 tysięcy złotych, co i tak jest dla naszej rodziny kwotą zaporową, ponieważ leczenie i rehabilitacja, z której musi korzystać Kubuś również nie mało kosztują.  Bez wsparcia ludzi dobrej woli nie damy rady. Dlatego ponownie zwracam się do Was o pomoc! Już raz udowodniliście mi, że ze wsparciem ludzi dobrych serc niemożliwe staje się możliwe. Czy tym razem również wyciągniecie do nas pomocną dłoń? Liczy się każda złotówka! Magda, mama Kuby

2 940,00 zł ( 5,52% )
Brakuje: 50 252,00 zł
Maksym Volkov
Maksym Volkov , 26 lat

W jednej chwili poczułem OGROMNY BÓL❗️Maszyna zabrała moją rękę!

W jednej chwili wszystkie moje marzenia i plany zostały mi odebrane. Miałem wtedy 25 lat i całe życie przed sobą... Podczas nieszczęśliwego wypadku straciłem moją prawą rękę! Teraz bardzo potrzebuję pomocy, żeby odzyskać dawną sprawność... Nic nie zapowiadało, że piątek 10 listopada 2023 r. stanie się najgorszym dniem mojego życia. Odwiedziłem znajomą osobę, aby pomóc jej w pracach ogrodowych. Jej wiek nie pozwalał już na takie obowiązki, a dla mnie to była drobnostka! Niestety wtedy doszło do tragedii… W jednej chwili poczułem PORAŻAJĄCY BÓL! Okazało się, że rębak, przy którym pracowałem, wciągnął moją rękę…   Trafiłem do szpitala. Mimo tego, że lekarze próbowali mi pomóc, to ręki nie dało się uratować... To był dla mnie ogromny cios! Jestem osobą praworęczną i to właśnie tę rękę zabrała mi maszyna. Wtedy zrozumiałem, jak bardzo moje dotychczasowe życie się zmieni... To było dla mnie niesamowicie trudne! Starałem się jednak nie załamywać i nie poddawać! Ciężko pracowałem podczas rehabilitacji nad zachowaniem czucia w ręce. Kolejnym krokiem jest teraz zakup protezy. To ona pozwoli mi wrócić do dawnej sprawności. Będę mógł na nowo podjąć pracę! Jestem absolwentem szkoły budowlanej i to w tym kierunku chciałem się realizować zawodowo. Dlatego tak ważna jest dla mnie sprawność dominującej ręki! Niestety koszt takiej protezy jest ogromny i sam nie jestem w stanie sprostać takiemu wydatkowi. Nie chciałbym jednak, żeby ta przeszkoda powstrzymała mnie w spełnianiu marzeń... Dlatego błagam o Twoją pomoc! Już teraz jestem wdzięczny za każdą okazaną mi życzliwość!  Maksym

8 760,00 zł ( 8,4% )
Brakuje: 95 496,00 zł
Róża Esman
Róża Esman , 9 miesięcy

Róża od pierwszego oddechu walczy o zdrowie i sprawność! RATUJ❗️

W najgorszych koszmarach nawet nam się nie śniło, że nasze maleństwo będzie musiało walczyć o życie już od pierwszego oddechu! Ciąża przebiegała prawidłowo i nie mogliśmy doczekać się narodzin Róży. Niestety, doszło do przedwczesnego porodu… Nasza córeczka urodziła się w 25. tygodniu ciąży. To zdecydowanie za wcześnie! Konsekwencje tak skrajnego wcześniactwa w przypadku Róży są druzgocące – 6 dni po narodzinach stwierdzono u niej perforację jelita i martwiczy stan zapalny! Lekarze musieli usunąć fragment jelita i wyłonić stomię. Niestety, lista diagnoz córeczki cały czas się wydłużała. U Róży stwierdzono ograniczony zanik mózgu, krwawienie do móżdżku, zaburzenia widzenia czy dysplazję oskrzelowo-płucną… Nie mogliśmy uwierzyć, że to wszystko przytrafiło się naszemu dziecku! Patrzyliśmy z przerażeniem na maleńkie ciało Róży, podłączone do przeróżnych maszyn i aparatur. Tak bardzo baliśmy się o jej życie i przyszłość… W szpitalu spędziliśmy 7 długich miesięcy. W tym czasie lekarze próbowali ustabilizować stan Róży tak, by mogła bezpiecznie wrócić do domu. Musieliśmy nauczyć się karmienia pozajelitowego córeczki, a także odpowiedniego dbania o jej wszystkie potrzeby. Nasze maleństwo wymaga całodobowej opieki. Róża dużo się już nacierpiała, a wiele wciąż przed nią. Czeka ją jeszcze operacja odtworzenia ciągłości układu pokarmowego. Córeczka potrzebuje leczenia oraz intensywnej rehabilitacji. Tylko z pomocą regularnych ćwiczeń możemy dać jej szansę na sprawność i lepszą przyszłość! Niestety leki, terapie oraz niezbędny sprzęt, którego córeczka potrzebuje na co dzień, to ogromny koszt… Sami nie poradzimy sobie z tak dużymi wydatkami. Z całego serca prosimy, wesprzyjcie nas w walce o zdrowie i sprawność Róży! Każda złotówka będzie na wagę złota! Rodzice

16 098 zł
Dawid Szarnecki
Dawid Szarnecki , 16 lat

Poważna wada genetyczna sprawiła, że ciało to więzienie... Pomóż Dawidowi❗️

Dawid cierpi od samego początku. Nigdy nie zaznał i nie zazna życia, jakie mają chłopcy w jego wieku, bo los nie podarował mu zdrowia. Ale Dawid na pewno ma kochającą  go bezgranicznie rodzinie, która nigdy nie ustanie w walce o rozwój. W badaniu echokardiograficznym po narodzinach ujawniono między innymi ubytek w części błoniastej przegrody międzykomorowej serca, niedomykalność zastawki trójdzielnej, przerost lewej komory, zwężenie gałęzi płucnej… Serduszko Dawida nie pracowało tak, jak trzeba. Dlatego w wieku 6 miesięcy przeszedł pierwszą operację. Niestety, to nie był koniec złych wieści. Okazało się, że Dawid cierpi na rzadki zespół genetyczny Williamsa, co ciągnie za sobą niepełnosprawność psychointelektualną, niski wzrost i wiele, naprawdę wiele innych schorzeń – problemy układu moczowego, gastrologiczne, okulistyczne… Od 9. miesiąca życia Dawid jest rehabilitowany. Uczęszcza na zajęcia z psychologiem, logopedą, pedagogiem, na zajęcia ruchowe, turnusy, poradnie specjalistyczne… Jego codzienność to leczenie, nie nauka czy zabawa.  Ale efekty są ogromne! Dawid zaczął samodzielnie stawiać pierwsze, nieporadne kroki, zaczyna powtarzać dźwięki – ale nadal nie mówi. W trakcie rozwoju okazało się, że jego wada genetyczna ma ciężki charakter, co skutkuje głęboką niepełnosprawnością umysłową połączoną z cechami autystycznymi. Dziś Dawid jest już nastolatkiem, młodym mężczyzną, ale wciąż potrzebuje wieloprofilowej rehabilitacji i leczenia. Diagnostyka jest jego szansą na lepsze życie. Niestety, jest też niezwykle kosztowne. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by go wspomagać. Z Państwa pomocą będzie łatwiej… Ewa, mama

570,00 zł ( 4,46% )
Brakuje: 12 196,00 zł
Olek Żaczek
Olek Żaczek , 6 lat

Olek walczy o sprawność i prosi o wsparcie! Pomożesz mu?

Olek urodził się z trisomią 21 chromosomu. Jako wcześniak spędził pierwsze dni swojego życia w inkubatorze, a gdy miał 3 miesiące przeszedł poważną operację na otwartym sercu! Dziś nasz synek to niezwykle pogodny i empatyczny chłopiec! Zespół Downa wpływa na jego zdrowie i sprawność, jednak bardzo staramy się, żeby mógł się rozwijać jak najlepiej! Olek jest między innymi pod stałą opieką kardiologiczną z powodu wady serca oraz endokrynologiczną, gdyż choruje na niedoczynność tarczycy. Ma także obniżoną odporność, co niestety utrudnia regularną rehabilitację i terapię.  Podczas konsultacji logopedycznej dowiedzieliśmy się, że Olek ma szansę na poprawę swoich umiejętności komunikacji i wymowy. My, jego rodzice, rozumiemy wszystko, co Olek chce nam powiedzieć, jednak by komunikować się z innymi, synek potrzebuje pomocy logopedy. Bardzo skorzystałby także z terapii ręki, by móc nauczyć się pisać. Olek jest niezwykle przez nas kochany i czuje to na każdym kroku! Jednak by zadbać o wszystkie jego potrzeby musimy poprosić Was o pomoc! Każda wpłata będzie dla nas wsparciem!  Rodzice

300 zł