Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Katarzyna Witkowska
Katarzyna Witkowska , 36 lat

Możesz zmienić życie Kasi na lepsze! Pomóż!

Mam na imię Kasia. Jestem 36-letnią mamą trójki wspaniałych dzieci. Niestety, od 20 lat moim życiem rządzi choroba. To ona decyduje o wszystkim, co się wydarza… Ale nie musi nie tak być… Potrzebuję jednak Waszej pomocy, by odzyskać kontrolę i coś, co nazwalibyście po prostu normalną codziennością… Gdy skończyłam 16 lat, usłyszałam, że mam agresywną postać cukrzycy typu 1. Co to znaczy? Niezależnie od aktywności fizycznej czy wielkości zjedzonej porcji, wartości cukrów mogą być złe. Większość diabetyków może polepszyć swój stan zdrowia, uważając na dietę i zdrowy tryb życia. Ja nie mam takiej szansy. Co dostałam w zamian? Liczne stany HIPOGLIKEMII, z utratą przytomności i ratujące moje życie zastrzyki z glukagonem – pod warunkiem że jest ktoś, kto może natychmiast je wykonać. Od samego początku przyjmuję zastrzyki z dwoma rodzajami insuliny: krótko i długo działającą. Nim skończyłam 26 lat, udało mi się dostać z refundacji pompę insulinową, która bardzo ułatwiła moje życie! Przez 7 lat pomagała stabilizować poziom cukrów, jednak wreszcie skończył się czas jej żywotności. Na kolejną nie było mnie stać, a na refundację nie mogłam już liczyć. Po 26 roku życia, chory na cukrzycę musi sobie radzić sam. W końcu udało mi się uzbierać środki na pompę z drugiej ręki. Służyła mi przez 2,5 roku. Od lata tego roku znów muszę wkłuwać się w ciało od 6 do 8 razy dziennie. Tworzą się nowe zrosty, mam ich już naprawdę wiele! Ich nadmiar sprawia, że insulina nie zawsze dociera do krwiobiegu, co w moim przypadku jest jeszcze bardziej niebezpieczne! W każdej chwili mogę stracić przytomność, a spadający cukier prowadzi prosto w objęcia śmierci! Po raz kolejny stanęłam przed trudnym dla mnie ze względów finansowych wyzwaniem zakupu pompy. Jako mama trójki dzieci nie mogę pozwolić, by stało mi się coś złego! Muszę dbać o swoje zdrowie, jestem potrzebna! W ostatnim czasie powstały pompy działające jak sztuczna trzustka – wyczuwają zbliżający się spadek cukru i zatrzymują podaż insuliny, natomiast przy wzroście cukru obliczają stężenie i do tej wartości odpowiednio podają dawkę, by cukier wrócił do normy. Dla diabetyków to prawdziwa ulga! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie w zakupie nowej pompy, która jest moją jedyną szansą na bezpieczne życie! Już nigdy nie będę zdrowa, ale dzięki niej mogłabym żyć spokojnie i móc dbać o swoje dzieci. Będę bardzo wdzięczna za przekazanie każdej złotówki. Wierzę, że grosz do grosza utworzy kwotę potrzebną do zakupu sprzętu. Kasia

8 100 zł
Franio Puchalski
Franio Puchalski , 5 miesięcy

Franio przyszedł na świat z zespołem wad wrodzonych... Potrzebna pomoc!

Pokochaliśmy Frania od momentu, w którym dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy. Byliśmy tacy szczęśliwi… Szykowaliśmy mieszkanie, wyprawkę i staraliśmy się jak najlepiej przygotować na przyjście na świat synka. W 31. tygodniu ciąży usłyszeliśmy jednak wieści, na które nie jest przygotowany żaden oczekujący rodzic… W trakcie badania lekarz zauważył u Frania szereg nieprawidłowości: wada móżdżku, hipotrofia, rozszczep wargi i podniebienia. Wraz ze słowami lekarza świat wokół nas na moment się zatrzymał. Nosiłam synka przecież jeszcze pod sercem, tam powinien być bezpieczny! Jak to w ogóle możliwe...? Przez większość ciąży badania nie wskazywały na nic niepokojącego…  Mieliśmy nadzieję, że to po prostu ogromna pomyłka. Chyba każdy rodzic chwytałby się takiej myśli. Dzień narodzin synka był chwilą, w której wielka radość i miłość mieszały się z ogromnym lękiem. Niestety, po porodzie potwierdziły się podejrzenia lekarzy: Franio przyszedł na świat z szeregiem wad wrodzonych. Gdy trzymaliśmy go w ramionach, nie mogliśmy w to uwierzyć… Taki maleńki i bezbronny… Dlaczego? Dodatkowo do wcześniejszych rozpoznań z czasem dołączyły kolejne: wada wzroku oraz małżowiny usznej. Pomimo tak trudnych dla nas wieści – za każdym razem, gdy patrzyliśmy w oczy synka, wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, co tylko możliwe, aby dać mu szansę na zdrowe i szczęśliwe życie. Niestety, koszty związane z leczeniem i rehabilitacją są niezwykle wysokie. Prosimy Was o wsparcie dla naszego synka. Wierzymy, że pomimo szeregu diagnoz, na które skazał go los już na starcie – uda się nam wygrać walkę o lepsze jutro Frania! Każda wpłata, każde udostępnienie i każdy gest dobrego serca są dla nas niezwykle cenne.  Rodzice Frania

8 758 zł
Michał Pająkowski
Michał Pająkowski , 56 lat

Wesprzyj Michała w walce o lepszą codzienność!

Od zawsze starałem się żyć pełnią życia i czerpać radość z najprostszych rzeczy. Jestem tatą, mężem, bratem i przyjacielem, który zawsze był blisko, wspierał i pocieszał. Najwięcej radości daje mi czas spędzony z rodziną. Choć los często rzuca wyzwania, ja zawsze starałem się szukać tego, co dobre. Moje życie zmieniło się diametralnie na skutek problemów zdrowotnych, które zaczęły się w 2020 roku. Trzy zawały serca, operacje wszczepienia by-passów… Zachorowałem też na COVID-19, a gdy wyzdrowiałem, pojawiły się u mnie problemy neurologiczne. W 2023 roku niespodziewanie usłyszałem druzgocącą diagnozę: stwardnienie zanikowe boczne. Jak później wykazały badania, choroba jest wywołana mutacją genu C9orf72. Myślałem, że to nie może być prawdą, lecz choroba powoli odbiera mi możliwość samodzielnego funkcjonowania. Straciłem zdolność mówienia, muszę odżywiać się dojelitowo, oddycham przez rurkę tracheostomijną przy wsparciu respiratora w dzień i podczas snu, ale nie straciłem woli walki i nadziei! Każdy dzień to nowa szansa, by czerpać radość z życia, nawet jeśli jest to trudne. Spotkałem już na swej drodze pozytywnych, dodających otuchy ludzi, osoby ze świata medycznego: lekarzy z dziedziny neurologii, neurologopedii, pielęgniarki, rehabilitantów. Obecnie jestem w rękach wyjątkowego zespołu domowej wentylacji mechanicznej i poradni żywieniowej. Fizjoterapia pomaga mi zachować odrobinę samodzielności, ale mam też ogromne wsparcie mojej niesamowitej rodziny. Wspólnie udało nam się zdobyć elektryczny wózek, dzięki czemu znów mogę poczuć wiatr we włosach. Te drobne chwile mają ogromne znaczenie. Moja żona Aga nie przestaje mnie zaskakiwać, ciągle znajdując nowe sposoby, by ułatwić nasze życie. Jestem jej za to niezmiernie wdzięczny. Żona i dwóch cudownych synów, Olek i Tadzio, to moje największe wsparcie i siła. To oni pomagają mi każdego dnia stawiać czoła trudnościom i dodają mi skrzydeł w tej trudnej walce. Gdyby miłość mogła leczyć, już dawno byłbym zdrowy. Rzeczywistość jest niestety inna – koszty leków, rehabilitacji i codziennej opieki są ogromne, a walka z chorobą nie jest łatwa. Każda forma wsparcia daje mi szansę na lepszą codzienność. Wasza pomoc będzie na wagę złota! Michał

29 710 zł
Wiktoria Olejnik
Wiktoria Olejnik , 30 lat

Kontuzja uniemożliwiła mi pracę... Pomóż mi wrócić do pełni sił!

Kontuzje przychodzą w najmniej oczekiwanej chwili, a moment utraty sprawności zwykle jest kłopotliwy i niespodziewany. Myślałam, że przed tego rodzaju kontuzją potrafię się zabezpieczyć, ale się myliłam.  Jestem dyplomowaną fizjoterapeutką, która pracuje ruchowo z innymi ludźmi. Specyfika tego zawodu polega na stałej aktywności fizycznej. Niestety obecnie ogranicza mnie ból, który nie pozwala normalnie funkcjonować. Obudziłam się w ubiegłą sobotę ze stanem zapalnym tkanek miękkich wokół stawu skokowego, który wywołał u mnie duży dyskomfort. Nie pozwalał mi już spać w nocy. Wybudzał. Byłam zaskoczona, ponieważ wcześniej nic nie wskazywało na to, że coś się może dziać z moim ciałem. Okazało się, że to bolesna kontuzja. Obecnie cały czas diagnozuję jej przyczynę. Aby wrócić do pracy, muszę przejść przez długotrwały proces powrotu do pełnej sprawności. Zgłosiłam się po specjalistyczną pomoc, by zadbać o wszystkie kluczowe elementy, niezbędne do przywrócenia sprawności. Inaczej nie będę w stanie pracować, gdyż kontuzja odebrała mi możliwość poruszania się... Moim celem jest powrót do pełni sił. Działam zgodnie z tym czego uczę i w czym wspieram zawodowo innych. Jednak dziś to ja potrzebuję Was. Marzę o tym, by móc otrzymać wsparcie od innych specjalistów. Niestety koszty związane z regularnymi wizytami przekraczają moje możliwości. Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń!  Wiktoria 

1 160 zł
Marek Nowakowski
Marek Nowakowski , 3 latka

Nie pozwól, by autyzm odizolował naszego synka od świata!

Mareczek to bardzo spokojny i pogodny chłopiec. Od początku swojego życia rozwijał się zupełnie prawidłowo, wręcz wzorowo. Niestety w pewnym momencie zmieniło się wszystko.  Synek po prostu zamknął się w sobie… Okres ciąży był dla nas niezwykle ważnym i magicznym czasem. Nie mogliśmy się doczekać, aż na świat przyjdzie nasz upragniony synek. Kiedy Mareczek w końcu się urodził, byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie! Synek był zdrowy, po jakimś czasie zaczął raczkować i siadać, nauczył się też wypowiadać pierwsze słowa, takie jak „mama”, „tata” czy „baba”. Wszystko szło w dobrym kierunku, a nasza przygoda z rodzicielstwem zapowiadała się bajecznie.  Niestety, ten radosny czas trwał zaledwie 18 miesięcy. Później u Mareczka wystąpił regres! Synek zamknął się w sobie, przestał mówić i reagować na jakiekolwiek komunikaty. Byliśmy przerażeni, mieliśmy wrażenie, że ktoś wyłączył nasze dziecko! Od razu udaliśmy się do specjalisty – lekarz zdiagnozował, że synek jest w spektrum autyzmu w poziomie średnim.  Chociaż synek już od prawie roku uczęszcza do przedszkola, nie buduje żadnych relacji z rówieśnikami, nie bawi się w grupie i nie mówi. W żaden sposób nie komunikuje też swoich potrzeb. Nie sygnalizuje, kiedy jest głodny i kiedy chce mu się pić. Nie reaguje na swoje imię i nie słucha żadnych poleceń. Boimy się, że bez profesjonalnej pomocy będzie tylko gorzej. Mimo to synek jest naszym największym skarbem. Bardzo lubi się przytulać, a jego uśmiech sprawia, że jest nam zdecydowanie łatwiej poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnościami. Chcielibyśmy, żeby życie Mareczka było choć trochę prostsze. Synek uczęszcza na różne terapie, potrzebuje pomocy logopedy, neurologopedy oraz specjalistycznej rehabilitacji. Niestety, koszty są dla nas zbyt wysokie. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego opłacić, dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Kochamy naszego synka nad życie i bardzo chcielibyśmy, żeby w przyszłości Marek był samodzielny. Tylko z Waszą pomocą może się to udać! Rodzice

931 zł
Julia Majak
Julia Majak , 22 lata

Pomóż Julce wrócić do życia❗️ Wesprzyj walkę o zdrowie i przyszłość bez kalectwa❗️

Mam na imię Julia. Mam 22 lata, a jeszcze niedawno moje życie było pełne pasji i działania. Studiowałam psychologię, pomagałam rodzinom z dziećmi z niepełnosprawnościami, byłam żołnierzem i sportowcem. Nikt by nie pomyślał, że to wszystko może się skończyć z dnia na dzień. A jednak – jeden dzień zmienił wszystko. Obudziłam się, czując paraliżujący ból w karku. Tak silny, że nie mogłam poruszyć głową! Każdy ruch przynosił cierpienie, którego nigdy wcześniej nie znałam. Pojechałam na SOR, nieświadoma, że już następnego dnia znajdę się na stole operacyjnym... Diagnoza była brutalna – ostry stan zapalny, przepuklina z cechami niestabilności na poziomie kręgosłupa szyjnego oraz wybrzuszenia we wszystkich pozostałych dyskach kręgosłupa szyjnego, liczne uciski, uszkodzenia nerwów, korzeni nerwów rdzeniowych i przyparcie rdzenia kręgowego!  Czas naglił, stan był krytyczny, a operacja była jedyną szansą na uniknięcie trwałego kalectwa! Niestety, razem z nią koszmar się nie skończył... Po operacji przyszła ulga, ale nie na długo. Zamiast poprawy, zaczęły się nowe problemy – ból nie zniknął, a wręcz stał się codziennym towarzyszem. Kręgosłup nie regeneruje się, jak powinien. Sytuacja się pogarsza, a lekarze mówią o konieczności kolejnej operacji. Każdy dzień to walka o normalne funkcjonowanie, o każdy krok bez bólu, o przyszłość, która teraz wydaje mi się tak odległa... Wszystko, co kocham, musiałam zostawić... Musiałam przerwać studia psychologiczne, na które tak ciężko pracowałam. Musiałam zrezygnować z pracy, którą kochałam, pomagając dzieciom z autyzmem jako asystentka rodziny. Miałam przed sobą całe życie pełne pasji i celów, a teraz moje dni wypełnia jedynie ból i niepewność. Nie mogę wrócić do pracy, nie mogę ćwiczyć, a nawet najprostsze czynności stają się wyzwaniem... Do tego przerastają mnie koszty leczenia! Wizyty lekarskie, operacja, rehabilitacja i specjalistyczna opieka generują ogromne koszty, a moje oszczędności się wyczerpują. Nie mogę liczyć na wsparcie rodziny – rodzice nie są w stanie mi pomóc... Każdego dnia walczę nie tylko z bólem, ale i z rosnącymi kosztami – na leki, na wizyty u osteopaty i na rehabilitację, bez której moja przyszłość będzie jeszcze bardziej niepewna... Chcę znowu studiować, pracować, pomagać innym i żyć bez bólu. Proszę, pomóżcie mi walczyć o moją przyszłość. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliża mnie do szansy na życie, w którym ból nie kontroluje każdego mojego dnia... Dziękuję za każdą pomoc, wsparcie i nadzieję, które pozwolą mi stanąć na nogi. Julka

4 028,00 zł ( 7,57% )
Brakuje: 49 164,00 zł
Tomasz Kaczmarek
Tomasz Kaczmarek , 48 lat

Spokojną noc przerwał ryk płomieni❗️ Prosimy o pomoc❗️

1 października, miejscowość Pobiel w powiecie górowskim. Dzień, w którym straciliśmy wszystko. Pożar odebrał nam dom, dobytek i bezpieczeństwo. W tej tragedii dziękujemy losowi, że nikt z nas nie stracił życia… To stało się w nocy. Ja z córką byłyśmy wtedy na turnusie rehabilitacyjnym, w domu zostali mąż z teściową i synem. Syn usłyszał hałas z pokoju obok siebie. Wkrótce potem dom stanął w płomieniach, a źródłem okazały się płomienie od zapalonego komina. Wszystko spłonęło. Spaliło się całe poddasze oraz częściowo dach, spłonęły ubrania, pamiątki, dokumenty… Tragedia spadła na nas nagle i wciąż jeszcze czekamy na wyceny i opinie inspektoratu budowlanego. Ale gołym okiem widać, że będzie potrzebny gruntowny remont. Niestety, koszty jakiekolwiek odbudowy przerastają nasze możliwości finansowe. Bardzo prosimy i liczymy na wsparcie. Nie poradzimy sobie sami w sytuacji, kiedy i tak przytłaczają nas koszty leczenia. Dlatego każda symboliczna złotówka jest tutaj realną i solidną pomocą, by pewnego dnia zapomnieć o tragedii. Straciliśmy dom, ale nie zamierzamy przestać walczyć o jego odbudowę. Po tak wielu przejściach życie nauczyło nas, że najważniejsze jest życie i zdrowie, ale nie możemy o nie walczyć bez dachu nad głową naszych dzieci. Rodzina Kaczmarek

7 950,00 zł ( 7,47% )
Brakuje: 98 433,00 zł
Arina Surimova
Pilne!
Arina Surimova , 2 latka

Rak z PRZERZUTAMI❗️Moja malutka córeczka UMIERA na moich oczach❗️Błagam Cię o ratunek!

PILNE! Moja córeczka umiera na moich oczach... Arinka ma zaledwie 2 latka, a przyszło jej zachorować na jednego z najgroźniejszych, najbardziej agresywnych nowotworów dziecięcych - neuroblastomę IV stopnia! To rak, który atakuje tylko malutkie dzieci, jakby specjalnie wybierał tylko tych najbardziej bezbronnych... Patrzę w jej przerażone oczy, które nie rozumieją, dlaczego musi tak cierpieć. Ja też nie rozumiem... Błagam o pomoc! Nie da się opisać, jak to jest - być rodzicem tu, na onkologii... Staramy się stworzyć naszym dzieciom namiastkę normalności, ale normalnego życia to nie przypomina... Wszystko pachnie strachem, tym najgorszym - o życie własnego dziecka. Najbardziej boimy się widoku pustego łóżeczka... To oznacza, że dla niektórych walka już się skończyła. Czy tak będzie z Arinką? Nie chcę nawet o tym myśleć... Arinka urodziła się zdrowa. Kiedy przyszła na świat - taka malutka, krucha i bezbronna księżniczka - w jednej sekundzie rozkochała w sobie mnie, żonę i wszystkich na sali... Kiedy wróciliśmy do domu, cieszyliśmy się, że mamy dar, jakim jest zdrowe dziecko. Teraz, w szpitalu, widzę, jak byliśmy naiwni... Zachowanie córeczki nagle się zmieniło, gdy miała 4 miesiące... Zrobiła się płaczliwa, rozdrażniona, marudna, nie chciała jeść. Żona cały czas powtarzała, że coś jest nie tak. Poszliśmy do lekarza, dla świętego spokoju zgodził się zrobić USG, chociaż uważał, że przesadzamy. Kiedy jednak robił USG, zamilkł, jego twarz zmieniła się diametralnie. Na badaniu zobaczył guz. Później dowiedzieliśmy się, że nowotwór był już w IV, najgorszym stopniu zaawansowania i zdążył dać już przerzuty... Gdyby Arinka trafiła do szpitala kilka tygodni później, dziś nie byłaby w szpitalnym łóżeczku, ale na cmentarzu. Pół roku swojego życia Arinka obchodziła już jako jedna z pacjentek oddziału onkologii, jeden z najcięższych przypadków nowotworu, jakim jest neuroblastoma... Pierwszą operację Arinka przeszła, kiedy miała 8 miesięcy. Nowotwór zajął całe lewe nadnercze, dlatego usunęli go razem z guzem. Czekaliśmy na dobre wiadomości. Niestety, dowiedzeliśmy się, że choroba postępuje i przerzuty tylko rosną... Pojawiły się też nowe ogniska. Usłyszałam, że mamy próbować wszystkiego, bo z każdym dniem są coraz mniejsze szanse... W trybie pilnym polecieliśmy do szpitala w Izraelu, gdzie ratuje się dzieci z najcięższymi przypadkami chorób nowotworowych. Tu jesteśmy do dziś. Choroba jest bardzo agresywna. Myślę, że Arina jest jednym z najcięższym przypadkiem, jakie mieli lekarze w Izraelu, a leczą najtrudniejsze przypadki raków u dzieci z całego świata. Przez rok córeczka dostawała chemioterapię... Dobre dni mieszały się ze złymi, w których córka była tak słaba, że nie miała siły płakać, kwiliła tylko cicho. Stałem się stałym gościem szpitalnej kaplicy... Kiedyś, przed chorobą Ariny, mało się modliłem. Teraz robię to cały czas. Błagam Boga, by mi jej nie zabierał... Arinka jest całym moim światem, moim sensem istnienia... Jeśli ona umrze, moje życie też się skończy.  W końcu udało nam się dotrzeć do etapu przeszczepu szpiku. Ponieważ nasza choroba była odporna i długo nie chciała ustąpić, nasz onkolog łącznie z innym profesorem podjęli decyzję, że odbędą się dwie procedury przeszczepu. To jest nowy amerykański protokół, który stosuje się w takich przypadkach jak Arina, dlatego doszedł jeszcze jeden rachunek na jeszcze jeden przeszczep.  Jeszcze niedawno cieszyłem się z zakończenia pierwszej zbiórki, tymczasem znów muszę prosić o pomoc. Arinka poruszyła tysiące serc, nie tylko moje... Nieraz w trudnych chwilach, kiedy spadałem w najgorszą ciemność, otwierałem stronę zbiórki i czytałem Wasze komentarze. Były jak światło latarni podczas sztormu, jak świeca w mroku. Nie wiem, co byśmy bez Was zrobili. Pozostaje mi tylko wierzyć, że otworzycie swoje serca raz jeszcze... Musimy doprowadzić leczenie do końca i uratować życie Arinki. Sprawić, by rak był tylko koszmarnym wspomnieniem. Nadzieja umiera ostatnia... BŁAGAM o pomoc w zebraniu środków na leczenie. Arinka musi żyć. Tata

186 194,00 zł ( 30,02% )
Brakuje: 433 998,00 zł
Katarzyna Liszcz
Katarzyna Liszcz , 38 lat

Gdyby nie krzywda zadana przez matkę, Kasia byłaby zdrowa!

Skrzywdziła ją osoba, która powinna ją kochać. Gdyby nie jej matka, nie byłoby jej na świecie. Gdyby nie jej matka, byłaby też zdrowa jak inne dzieci. Kiedy była w łonie matki, tam, gdzie powinna być bezpieczna, doznała niewyobrażalnej krzywdy, której skutki będzie odczuwała do końca życia. Po piętnastu latach okazało się, że za wszystkim stoi FAS, czyli alkoholowy zespół płodowy. Gdyby jej mama, kochała ją bardziej niż nałóg, Kasia mogłaby dzisiaj mieć swoją rodzinę, rozwijać się, podróżować i żyć tak jak każdy szczęśliwy człowiek. Ktoś lekkomyślnie zdecydował za nią, że będzie inaczej, że nigdy nie stanie na nogi, że będzie kalekim, leżącym dzieckiem, które nigdy nie wypowie słowa, które umrze w zapomnieniu w smutnej sali jakiegoś obskurnego domu opieki. Matki Kasia nigdy nie poznała, zmarła, zanim mogła w ogóle zobaczyć, co zrobiła z życiem swojego dziecka... Niestety mój stan zdrowia wymaga pracy z psychodibetologiem. Cukrowo mimo stosowania leczenia, potrzebne są dodatkowe wizyty u specjalistów, które też wiążą się z dalszymi kosztami, a także zatrzymaniem powikłań, które na mnie czyhają. Niestety wymagam specjalistycznej pomocy terapeutycznej, wielu specjalistów. Również preparatów nutridrinków, i leczenia galaktozemii. Mam również problemy z przełykaniem, wchłanianiem substancji leków i składników odżywczych. Jeżeli nie zastosuję się do zaleceń lekarzy – czeka mnie powolne głębokie uszkodzenie wszystkich narządów i śmierć! Specjalistyczne i wielokierunkowe leczenie jest jednak bardzo kosztowe. Proszę, nie pozwólcie, aby pieniądze pokonały siłę i wolę mojego życia bardzo proszę o pomoc. 24 listopada 2018r – Nasz Tata  odchodzi do Pana. To jemu tak wiele zawdzięczamy... Z szalejącą w moim organizmie cukrzycą to w dalszym ciągu dla mnie wielkie wyzwanie, by nie skupiać się na sobie, a na   mojej rodzinie   mamie  Ewie  i   Julii.  Jest   nam   ciężko, ponieważ   bez   Taty   jest   o   wiele   trudniej, uczymy   się   nowego życia    Potrzebuję   Waszej  dalszej     pomocy. Tata na pewno  czuwa  z  nieba   Jest to trudne i bolesne doświadczenie, ale jest to też wspaniała okazja, by dawać świadectwo naszej wiary w relacji z kochającym Chrystusem. Dzięki temu jestem dzielna, uparta i wdzięczna za to, co za sprawą moich rodziców stało się w moim życiu. Dzięki nim jestem w tym miejscu, pokonałam silne porażenie mózgowe, alkoholowy zespół płodowy – jestem intelektualnie i fizycznie samodzielna. Edukacja psychodiabetologiczna jest również kontynuowana. Dzięki całościowemu leczeniu moje życie zmieniło się o 180 stopni i nabrało kolorowych barw. Dzięki systematycznej rehabilitacji zrobiłam ogromne postępy w poruszaniu się. Jestem w stanie za pomocą balonika przejść 500 metrów za jednym razem. Napięcie mięśniowe się zmniejszyło. Specyfika chodu i utrzymania równowagi również uległa poprawie. Obecnie jestem  aktywna,  pomagam także jako wolontariuszka. Dzięki temu, że na  mojej drodze  stanęły   cukrzyca, dziecięce porażenie mózgowe i alkoholowy zespół płodowy, staram się żyć pełnią życia na miarę swoich możliwości. Udało mi się skończyć kurs wprowadzenia do psychologii, organizowany przez Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne i Uniwersytet Warszawski, oraz kurs pierwszej pomocy przedmedycznej. Ukończyłam internetową szkołę o specjalności promotor zdrowia z dieto-profilaktyką. Oraz kurs edukatora   cukrzycowego. W   maju    ukończyłam    pozytywnie, kurs   społecznego edukatora   diabetologicznego, który   daje  możliwość   działania    w   różnych    środowiskach. Nie chcę być ciężarem dla mamy  i  mojego  rodzeństwa, którym przecież zawdzięczam wszystko, dlatego proszę Was o pomoc w walce z cukrzycą. Nie złamały mnie wszystkie schorzenia, które mam, dlatego będę walczyła też z cukrem w mojej krwi. Choć to nie dla każdego będzie oczywiste, kocham swoje życie, chcę, żeby trwało jak najdłużej – to jedyne co mam. Zwracam się zatem do Państwa z prośbą  o umożliwienie  mi    kontynuowanie specjalistycznego  leczenia. Kasia ––––––––––––––––– O życiu z FAS Ola Ogielska rozmawiała z Katarzyną Liszcz, która od lat boryka się z tą chorobą.

5 773,00 zł ( 3,84% )
Brakuje: 144 227,00 zł