Bez specjalnych kasków operacja serduszka Felisia może pozostać tylko marzeniem.... Ratuj!
Wzięcie na ręce małego człowieka jest uczuciem, którego nic nie jest w stanie opisać. Wybuch silnych emocji z tym związanych mogę porównać do doznania euforycznego... Niestety, wszystko potrafi prysnąć, gdy słyszy się, że ten mały człowiek jest chory. Mój 6-miesięczny wnuk Feliś urodził się z wrodzoną wadą serduszka – ubytek przegrody międzykomorowej. Kiedy miał 4 miesiące, wykonano mu zabieg korygujący wadę w szpitalu we Wrocławiu. Mimo wieku Feliks ma za sobą już jedną operację na serduszku. Od tamtej pory jest poprawa w jego stanie zdrowia – wnuczek lepiej sobie radzi z oddychaniem. Obecnie wnuczek jest pod stałym nadzorem kardiochirurgicznym. Dodatkowo Feliks ma asymetrię twarzy, która objawia się jej węższą lewą stroną. Feliś ma spłaszczoną potylicę po prawej stronie oraz zdeformowane kości szczytu głowy. Maluszek, męczy się każdego dnia, przez przedwczesne zarastanie szwów czołowego, wieńcowego lewego i strzałkowego. Feliks z powodu tej wady został zakwalifikowany do leczenia operacyjnego. Niestety, ważnym jego elementem jest konieczność pooperacyjnego zastosowania specjalistycznej ortezy czaszkowej (tzw. kasku) przez okres ok. 6 miesięcy. W tym celu potrzebne są 2 kaski. Stosowanie jednego trwa około 3 miesiące. Kaskoterapia nie jest refundowana przez NFZ, a szacowany jej koszt jest zbyt wysoki, żebyśmy mogli pokryć go w całości. Ze względu na sprawowanie opieki nad wnukiem nie mogę podjąć pracy zarobkowej, a nasza rodzina nie posiada tylu funduszy, aby zapewnić Feliksowi rehabilitację po operacji. Bez kaskoterapii operacja nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Proszę, pomóżcie nam... Sylwia z mężem