Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Małgorzata Miśkiewicz
Małgorzata Miśkiewicz , 39 lat

Trwa walka ze skutkami UDARU❗️Pomóż Małgosi odzyskać zdrowie!

2 grudnia 2023 roku mój świat się zatrzymał. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Leżałam wtedy w łóżku i chciałam wstać. Nagle poczułam, że nie mam panowania nad prawą stroną ciała. Wpierw noga, potem ręka… Moja twarz po prawej stronie zaczęła niekontrolowanie wykrzywiać się i opadać… Na szczęście nie byłam w domu sama. Ostatkiem sił, niewyraźnie poprosiłam członka mojej rodziny o wezwanie pogotowia i otwarcie okien. Na karetkę czekaliśmy 15 minut – każda z nich zdawała się wtedy trwać wieczność. Ratownicy przetransportowali mnie do szpitala, gdzie stwierdzono u mnie krwotok śródmózgowy z następowym porażeniem połowiczym prawostronnym. Na oddziale neurologicznym spędziłam 2,5 tygodnia. Gdy mój stan był wystarczająco stabilny, mogłam wrócić na święta do domu. Wiedziałam jednak, że walka o moją sprawność wciąż trwa. Już 27 grudnia trafiłam na oddział rehabilitacyjny, gdzie spędziłam kolejne 12 tygodni.  Dzięki intensywnej rehabilitacji udało mi się odzyskać choć częściową sprawność w nodze. Niestety, walka z niedowładem prawej ręki wciąż trwa. Jest to szczególnie trudna sytuacja, ponieważ jestem osobą praworęczną. Tak proste czynności jak ubieranie się czy krojenie żywności stanowią teraz dla mnie ogromne wyzwanie… Dodatkowo mierzę się także z nieprawidłowym napięciem mięśniowym oraz spastycznością. Aby mieć szansę wygrać z niedowładem i odzyskać dawne zdrowie potrzebuję kontynuować rehabilitację. Niestety, koszty z tym związane są bardzo wysokie… Dziś marzę o rzeczach bardzo prostych, ale także bardzo ważnych… O sprawności, o samodzielności i o tym, by móc wykonywać wszystkie podstawowe czynności tak, jak dawniej. Proszę, pomóżcie mi to osiągnąć! Małgosia

1 653,00 zł ( 3,1% )
Brakuje: 51 539,00 zł
Jadzia i Wiesiu Grzesiak
Jadzia i Wiesiu Grzesiak , 69 lat

Byli nieświadomi na parterze, gdy ogień trawił piętro! Pomocy!

Zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie dla małżeństwa emerytów Jadzi i Wiesława, którzy w wyniku tragicznego pożaru stracili swój dach nad głową. Ich dom, pełen wspomnień i przeżytych lat, uległ zniszczeniu, a oni sami stanęli w obliczu ogromnych trudności.  Długo ustalano, co było przyczyną tego strasznego wydarzenia. Sam pożar zaczął się już dwa, trzy dni wcześniej. Prawdopodobnie coś zaczęło się tlić przez rozszczelnienie na kominie. Skutek niszczycielskiego ognia jest druzgocący... Zniszczeniu uległ cały komin od piwnicy po sam koniec. Musi być postawiony od nowa. Od ciepła wywołanego ogniem, zapaliła się nagrzana belka, której iskry przeniosły się na całe poddasze, co dalej zaczęło trawić całe górne piętro. Państwo Grzesiak nie mieli pojęcia o tej tragedii. Spędzali czas na parterze niczego nieświadomi, gdy na piętrze, gdzie toczyło się ich życie, pojawił się pożar... Pan Wiesław zapalony pilot paralotni i nauczyciel tego sportu utracił to, co kochał najbardziej – modele i dobytek.  Jadzia i Wiesiu to wspaniali ludzie, którzy przez całe życie dzielili się swoją miłością i dobrocią z innymi. Teraz, w obliczu tej tragedii, potrzebują naszej pomocy. Każda wpłata, nawet najmniejsza, pomoże im w odbudowie i przywróceniu poczucia bezpieczeństwa. Zbiórka ma na celu zgromadzenie funduszy na podstawowe potrzeby oraz odbudowę ich domu. Razem możemy sprawić, że w tym trudnym czasie poczują się mniej samotni. Dziękujemy za każdą pomoc i wsparcie! Przyjaciele 

27 006 zł
Martyna Mytych
Martyna Mytych , 24 lata

Pomóż Martynie❗️To dziewczyna o wielkim sercu, które nagle się zatrzymało…

Martyna od zawsze była pełna pasji i twórczej energii, a jej działania przynosiły radość i inspirację wielu osobom. Często angażowała się w akcje pomocy osobom w kryzysie bezdomności i innym, którzy potrzebowali wsparcia. Dzisiaj nasza córka sama potrzebuje pomocy! W połowie maja nasza rodzina stanęła w obliczu ogromnej tragedii – Martyna doznała nagłego zatrzymania krążenia, co doprowadziło ją do stanu śpiączki. Nasza energiczna, uśmiechnięta córka leży teraz prawie bez ruchu na łóżku… Nie mamy z nią żadnego kontaktu… Nie reaguje nawet mrugnięciem na nasze słowa…  Martyna została przyjęta do Kliniki Budzik, gdzie jest objęta leczeniem i rehabilitacją odpowiednią dla osób w śpiączce. Niestety, pacjenci mogą przebywać tam tylko przez 12 miesięcy… Choć cały czas nie tracimy nadziei na wcześniejsze wybudzenie się córki, to musimy myśleć o przyszłości. Opłaty za pobyt w innych specjalistycznych ośrodkach to ogromny wydatek – nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Do tego dochodzą koszty związane z rehabilitacją oraz zakupem niezbędnego sprzętu. Przekracza to nasze możliwości finansowe! Dla Martyny zrobimy jednak wszystko! Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie i pomoc. Każda, nawet najmniejsza, wpłata będzie krokiem w kierunku poprawy stanu zdrowia Martyny i jej powrotu do normalnego życia. Wierzymy, że dzięki wsparciu ludzi dobrej woli Martyna będzie mogła wrócić do swojej twórczości i znów inspirować innych. Z całego serca dziękujemy za każdą pomoc i wsparcie w tych trudnych chwilach! Ewa i Darek, rodzice

48 042 zł
Mikołaj Górski
Mikołaj Górski , 10 lat

OIOM, śpiączka, a później regres... Pomóż Mikołajowi!

Nasz synek urodził się zdrowy! To przecież najważniejsze dla wszystkich rodziców. Niestety nasza radość nie trwała długo. Boleśnie przekonaliśmy się, że życie Mikołaja będzie naznaczone ogromnymi problemami. Niestety, mimo upływu lat nadal się z nimi mierzymy! Pierwsze niepokojące objawy zaczęliśmy dostrzegać już w trzecim miesiącu życia synka. Rozwijał się wtedy wolniej od dzieci w jego wieku. Byliśmy przerażeni! Jednak dopiero po ponad 2 latach szukania przyczyn, otrzymaliśmy diagnozę – epilepsja, ataksja oraz inne określone wady rozwojowe mózgu. To było dla nas druzgocące! Codziennie zastanawialiśmy się, ile może znieść tak małe dziecko. Nasze przerażenie było jeszcze większe, gdy uświadomiliśmy sobie, że to dopiero początek!  Nie zamierzaliśmy się jednak poddać! Długa i systematyczna rehabilitacja przyniosła efekty. W wieku 6 lat Mikołaj nauczył się chodzić! Nadal potrzebował pomocy i miewał problemy z utrzymywaniem równowagi, ale chodził! To było dla nas jak spełnienie marzeń! Dlatego tym bardziej nie możemy się pogodzić z tym, co wydarzyło się kilka miesięcy temu…  Po wielu latach spokoju padaczka znowu dała o sobie znać! Syn trafił do szpitala z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych! Był leczony na OIOMie i wprowadzony w stan śpiączki… Takie leczenie pozostawiło jednak dotkliwy ślad na zdrowiu Mikołaja... Nastąpił regres w chodzeniu! Syn stawia kroki, ale są one bardzo chwiejne i w każdej chwili może się on przewrócić. Do tego pojawił się u niego też strach przed upadkiem! Szczególnie boi się chodzenia po nierównych powierzchniach takich jak schody czy chodnik.  Mimo że Mikołaj jest coraz starszy, to wymaga naszej stałej opieki. Nie radzi sobie sam z codziennymi czynnościami, ma również problemy komunikacyjne – wypowiada tylko pojedyncze słowa! Dlatego tak ważne jest kontynuowanie leczenia. W tej chwili najbardziej nam zależy, aby Mikołaj samodzielnie chodził! Widzieliśmy, jak dużo potrafi osiągnąć poprzez rehabilitację. Dlatego wierzymy, że będzie możliwe odwrócenie skutków ostatniego ataku!  Do tego jednak potrzebujemy Twojej pomocy! Koszty wizyt u specjalistów, leków i rehabilitacji przekraczają nasze możliwości finansowe. Nie możemy jednak tego przerwać! Prosimy, pomóż naszemu dziecku w tej trudnej walce o zdrowie! Rodzice Mikołaja

152 zł
Marek Mazurczak
Marek Mazurczak , 5 lat

Los chciał mi go odebrać... Proszę, pomóż mi walczyć o Marka❗️

Całą ciążę wierzyłam, że będzie dobrze. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś mogłoby pójść nie tak. Chodziłam na spacery, mając synka pod sercem, mijałam zdrowe, śmiejące się dzieci i wyobrażałam sobie, jak mój chłopiec biega szczęśliwy razem z nimi. W tym samym czasie los słyszał i wyśmiewał moje plany. Marek urodził się w 28. tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak. Ale jeszcze w tych pierwszych chwilach łudziłam się, że to nic, że to nie wpłynie na jego zdrowie w przyszłości… Właśnie. Łudziłam się. W siódmej dobie życia zaczęła się walka. Jelita Marka wymarły, wyłoniono stomię i wtedy jego stan jeszcze się pogorszył… Stanęły nerki, na których są torbiele i guzy. Operacja uratowała mu życie, ale potem doszła jeszcze padaczka, której ataki do dzisiaj niszczą wszystko to, co udaje się wypracować. Przez 6 lat nasze życie było pełne sztormów. Moje marzenia o tym, by ukochany synek rozwijał się zdrowo i bezpiecznie wyparowały, ale kocham go nad życie i zrobię wszystko, by mu pomóc. Niestety, ostatnio jest gorzej… Marek jest po usunięciu nerki, druga ledwo pracuje. Czeka nas dalsze diagnozowanie i w przyszłości pewnie poszukiwania dawcy do przeszczepu. Padaczka również nie ustępuje, a po lekach u synka występują napady agresji i autoagresji. Marek musi być pod stałą opieką, by nie zrobił sobie krzywdy i nie doprowadzić jego zdrowia do gorszego stanu. Koszty stale wzrastają, a mi z każdym dniem coraz bardziej brakuje sił. Tylko intensywna rehabilitacja i dalsze leczenie jest w stanie zapewnić Markowi nadzieję na lepsze jutro, nawet kiedy mnie już nie będzie. Każde wsparcie z Waszej strony znaczy tak wiele… Proszę o szansę, by móc dalej walczyć o sprawność i zdrowie! Monika, mama

911 zł
Filip Janowski
Filip Janowski , 23 lata

Miał 3 latka, gdy doszło do TRAGEDII... Filip jest sparaliżowany – pomóż w walce o godne życie❗️

Filip przyszedł na świat jako silny i zdrowy chłopiec. 3 lata – tylko tyle trwało nasze szczęście. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Byłam wtedy w kolejnej ciąży, ale jeszcze chodziłam do pracy, więc zostawiłam mojego maleńkiego synka w domu, pod opieką jego babci.  Wystarczyły ułamki sekundy, by doszło do niewyobrażalnej tragedii, która zmieniła nasze życie na zawsze. Filipek złapał jedną rączką gniazdko na komputerze, jednocześnie główką dotknął starego, metalowego kaloryfera. Okazało się, że gniazdko na komputerze było źle założone – przez jego drobne dziecięce ciało popłynął prąd.  Nagle synek leżał bez życia na wykładzinie – taki maleńki, bezbronny i siny. Moja mama zaczęła krzyczeć i ratować Filipka. Natychmiast przybiegli sąsiedzi, pomogli mojej mamie i wezwali pogotowie. Gdy karetka była już na miejscu, a reanimacja nie przynosiła efektów, lekarze zaczęli wypisywać akt zgonu. Wtedy jednak zdarzył się cud – serduszko Filipka znowu zaczęło bić! Niestety, obrażenia okazały się być tragiczne w skutkach. Filip od tamtego dnia jest sparaliżowany czterokończynowo. Uszkodzenia mózgu doprowadziły również do niepełnosprawności intelektualnej. Syn wymaga całodobowej i całościowej opieki drugiej osoby. Jest leżący, nie mówi i trzeba wykonywać za niego wszystkie czynności higieniczne. Filip nie wydaje z siebie żadnych dźwięków – nie słychać, nawet gdy płacze… Jako mama bardzo długo wierzyłam, że uda się wywalczyć dla Filipa choć część dawnej sprawności… Dzisiaj wiem, że jest to niemożliwe. Bardzo trudno jest się pogodzić z myślą, że Filip spędzi w ten sposób całą resztę swojego życia. Mimo to nie mogę się załamać, nie mogę się poddać. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by mógł przeżyć ten czas godnie i bez bólu.  Do tego jednak potrzebna jest stała opieka specjalistów oraz rehabilitacja. Niestety, Filip jest już dorosłym mężczyzną, który z roku na rok waży coraz więcej. Nie mieści się już w foteliku do zwykłego auta. Aby móc dotrzeć do lekarza czy na terapię potrzebujemy specjalistycznego samochodu dostosowanego do potrzeb osoby z niepełnosprawnością. Koszty związane z jego zakupem są jednak OGROMNE i nie jestem w stanie udźwignąć ich samodzielnie. Utrzymujemy się w końcu w głównej mierze z mojej emerytury i renty Filipa.  Z całego serca proszę Was – pomóżcie mi zawalczyć o syna. Każda wpłata i każde udostępnienie to dla Filipa szansa na godne życie bez bólu. To szansa na to, by móc pojechać do lekarza czy na rehabilitację. To po prostu szansa na lepsze jutro… Mama Filipa

7 106,00 zł ( 2,64% )
Brakuje: 261 581,00 zł
Rita Kawiorska
Rita Kawiorska , 3 miesiące

Rita urodziła się z połową serduszka❗️ RATUNKU❗️

O tym, że w malutkiej klatce piersiowej Rity bije tylko pół serduszka, usłyszeliśmy w 16. tygodniu ciąży. Już wtedy wiedzieliśmy, że przed nami długa i trudna walka o życie i zdrowie córeczki. Wiedzieliśmy też coś znacznie ważniejszego – że walczyć będziemy z całych sił i do samego końca! Nasza kochana Rita przyszła na świat z połową serduszka, czyli nieuleczalną i krytyczną wadą serca – HLHS. Tuż po narodzeniu, z powodu niewydolności oddechowej i bezdechów, córeczka trafiła pod tlen oraz przyjęła liczne, silne leki stymulujące pracę serduszka i płuc. Mimo to stan Rity nadal się pogarszał! Już po kilku godzinach od urodzenia, karetką na sygnałach, przewieziono ją na Oddział Intensywnej Terapii w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Jedyną szansą na ratunek Rity okazała się KRYTYCZNIE PILNA operacja serduszka. Jednak zbyt duży napływ krwi do płuc, a zbyt mały do krwioobiegu, zadecydował, że jej klatkę trzeba było otworzyć aż dwa razy! W siódmej dobie życia nasza kruszynka przeszła założenie bandigów na tętnice płucne, w celu ich zwężenia. Tydzień później odbyła się kolejna, wielogodzinna operacja na otwartym sercu metodą Norwooda. Lekarze wprowadzili Ritę w stan głębokiej hipotermii i podłączyli sztuczne płuco-serce. Robili wszystko, by małe serduszko naszej córeczki mogło dalej bić…   Po operacji Rita nie została zszyta, aby w razie komplikacji mieć bezpośredni szybki dostęp do serduszka. Przez dwie kolejne doby leżała uśpiona z otwartą klatką piersiową i widocznym bijącym serduszkiem… W okolice serca wszyto specjalne elektrody na wypadek potrzeby reanimacji. Przez kolejne dwa tygodnie Rita, z powodu niewydolności pracy serca  i płuc, była w stanie śpiączki farmakologicznej. Jedynie silne leki oraz respirator utrzymywały ją przy życiu… Gdyby nie nieskończona miłość i wiara w siłę naszej córeczki, nie wiemy, jak przetrwalibyśmy te chwile… Z czasem Rita podjęła samodzielne oddychanie i została przeniesiona na oddział kardiochirurgii i kardiologii, jednak TO DOPIERO POCZĄTEK WALKI O JEJ ŻYCIE! Już za kilka miesięcy i w kolejnych latach czekają ją kolejne, skomplikowane operacje serduszka, które stopniowo zmienią jej serce w jednokomorowe, a układ krążenia z ósemkowego w okrężny. Z racji, że serce jednokomorowe zużywa się dużo szybciej, w przyszłości Rita może potrzebować również przeszczepu serca! Wiele z najnowocześniejszych i najskuteczniejszych zabiegów i metod leczenia dostępnych jest tylko za granicą, co znacznie podnosi koszty ratowania córeczki. W walce z chorobą serduszka Rita będzie wymagała także skomplikowanych zabiegów, silnych leków, intensywnej rehabilitacji oraz zakupu specjalistycznych urządzeń medycznych wspomagających i monitorujących funkcje życiowe. Jednocześnie, z powodu porażenia nerwów krtani podczas operacji oraz długiej intubacji Rita całkowicie straciła głos i wymaga leczenia neurologopedycznego i laryngologicznego. To wszystko wiąże się z ogromnymi kosztami, z którymi będziemy mierzyć się jeszcze przez wiele lat życia naszej córeczki! Rita jest naszym największym darem – prawdziwą perełką! Jesteśmy dumni, że jesteśmy jej rodzicami! Jesteśmy wdzięczni za każdy dzień  i za każdą wspólną chwilę. Mamy nadzieję, że córeczka będzie miała szansę, by tak jak my cieszyć się życiem. Dlatego prosimy – zróbmy wszystko, aby uratować serduszko Rity! Dziękujemy za Wasze wsparcie! Ola i Tomek, rodzice

207 687 zł
Jarosław Pałac
Pilne!
Jarosław Pałac , 44 lata

Straciłem ojca, gdy byłem młody. Nie chcę, żeby moja córka też musiała żyć bez taty❗️Pomocy❗️

Jestem młodym, inteligentnym, wysportowanym mężczyzną, pełnym ciekawości i miłości do życia. Brzmi jak bajka, prawda? Niestety, oprócz tego mam także glejaka, czyli nowotwór złośliwy mózgu... Życie napisało swój brutalny scenariusz. Choroba pojawiła się nagle. Bóle głowy, które miewa każdy z nas, wydawały się czymś normalnym. Z czasem jednak narastały. Podejrzewano zapalenie zatok, ale leczenie nie przyniosło rezultatów. Bóle stawały się coraz silniejsze, aż nie mogłem normalnie pracować ani funkcjonować. Straciłem przytomność, a karetka zabrała mnie do szpitala. Diagnoza była druzgocąca – glejak czwartego stopnia. Ten potwór, który pojawił się znikąd, zwalił mnie z nóg i odebrał mi normalne życie. Mam kochającą 22-letnią córkę, rodzinę, pracę, którą uwielbiam, i mnóstwo marzeń. Dlatego nie zamierzam się poddać. Będę walczył! Walczę każdego dnia, aby wstać z łóżka i zrobić kilka samodzielnych kroków. Walczę także dla mojej córki, Liwki. Straciłem ojca, gdy byłem młody, i wiem, jak to wpłynęło na moje dalsze życie. Nie pozwolę, by historia się powtórzyła. Nie chcę, żeby moja córeczka dorastała bez taty. Radioterapia i chemioterapia, które przeszedłem, to dopiero początek walki o życie. Codzienna rehabilitacja jest niezbędna, abym mógł funkcjonować, ale to za mało, bym mógł ŻYĆ. Potrzebuję nowoczesnego leczenia, które w Polsce nie jest dostępne – terapia TTFields Optune. To urządzenie, generujące pola elektromagnetyczne, zakłóca wzrost nowotworu i powoduje śmierć jego komórek. Niestety, miesięczny koszt terapii wynosi ponad 120 000 zł, a urządzenie trzeba nosić jak najdłużej. Dodatkową szansą jest immunoterapia w Niemczech, której koszt to około 60 000 euro. Codzienne koszty rehabilitacji i leczenia są ogromne, a czasu mam coraz mniej. Jest coraz więcej przypadków, gdzie takie leczenie dało ludziom szansę na dłuższe życie. Chcę być jednym z nich. Chcę widzieć, jak moja córka kończy studia, bierze ślub, zakłada rodzinę... Chcę być przy niej tak długo, jak to możliwe. Proszę, pomóżcie mi w tej walce! Jarosław Pałac

42 505,00 zł ( 1,99% )
Brakuje: 2 085 155,00 zł
Kacper Kanclerz
Kacper Kanclerz , 19 lat

Kacper walczy ze skutkami kontuzji... Pomóż mu odzyskać sprawność!

To miał być zwyczajny trening, jakich odbyłem już wiele. Piłka nożna od zawsze była moją pasją, a ja starałem się dawać z siebie na boisku wszystko. Niestety, tego dnia wystarczył jeden niefortunny wypadek, bym musiał rozpocząć walkę o zdrowie i sprawność… W wyniku kontuzji doszło u mnie do uszkodzenia więzadła krzyżowego przedniego. Nagle ze zdrowego, aktywnego i wysportowanego chłopaka stałem się pacjentem ortopedii. 18 września 2024 roku przeszedłem operację, jednak przede mną jeszcze długa i kręta droga do normalnego funkcjonowania. Obecnie muszę siedzieć w domu i mam trudności z choćby wyprostowaniem kontuzjowanej nogi. Wedle specjalistów mam szansę odzyskać pełną sprawność, jednak pod jednym warunkiem – niezbędna jest długotrwała rehabilitacja. Powinna trwać przynajmniej 8-9 miesięcy. Niestety, koszty z nią związane są wysokie i ciężko mi udźwignąć je samodzielnie. Proszę Was o wsparcie. Wierzę, że wspólnymi siłami uda się nam osiągnąć naprawdę wiele! Każda wpłacona złotówka umożliwia mi powrót do sprawności i tego, co kocham – gry w piłkę. Z góry dziękuję za każdy gest dobrego serca skierowany w moją stronę! Kacper

1 600,00 zł ( 21,48% )
Brakuje: 5 847,00 zł