Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michalina Chudy
Michalina Chudy , 13 lat

Skolioza wynosi aż 95 stopni! Potrzebna niezwykle kosztowna operacja... POMOCY!

Nasza córka jest wesołą nastolatką, która od urodzenia boryka się z licznymi problemami zdrowotnymi. Na ten moment największym zmartwieniem jest skolioza wtórna kręgosłupa piersiowo-lędźwiowego, która rośnie razem z Michaliną. Aktualnie wynosi ok. 95 stopni! Ratunkiem dla Michaliny jest operacja zaplanowana na styczeń 2025 roku, jednak jej koszt, wraz z dalszym leczeniem, wynosi aż 250 000 zł! Wszystko zaczęło się, gdy córka była jeszcze maleńkim dzieckiem. Miała zaledwie roczek, gdy przeszła poważną operację usunięcia torbieli enterogennej okolicy pnia mózgu. Wspaniali lekarze z Krakowa uratowali jej życie. Torbiel spowodowała jednak dużą wadę kręgosłupa szyjnego, wadę rdzenia kręgowego i niedowład lewej ręki. Później pojawiła się także skolioza wtórna kręgosłupa piersiowo-lędźwiowego. Niektórzy lekarze nie dawali Michalinie szans na to, że w ogóle zacznie chodzić. Jednak dzięki regularnej i intensywnej rehabilitacji – w wieku 3 lat postawiła pierwsze kroki.  Obecnie córka jest w trakcie leczenia ortopedycznego w Paryżu. Na początku było bardzo trudno, ponieważ pierwsze gorsety były wykonane z ciężkiego gipsu, które nosiła bez przerwy przez 7 długich miesięcy. Dziś na szczęście może korzystać z gorsetu innego rodzaju – takiego, w którym jest bardziej wyprostowana i mniej bolą ją plecy. W czerwcu i lipcu 2019 roku Michalina przeszła operacje obejmujące stabilizację kręgosłupa szyjnego. Obydwa zabiegi się powiodły, dzięki czemu nie musiała już nosić gorsetów. Niestety, dwa lata później okazało się, że skolioza znowu zaczyna się dynamicznie pogłębiać i gorsety powróciły do życia córki. Na ostatniej wizycie okazało się, że pomimo, iż nosi gorset 24 godziny na dobę skolioza wynosi aż 95 stopni i konieczna jest kolejna operacja. Została zaplanowana na styczeń 2025 roku. Całkowite leczenie i pobyt w Paryżu będą trwały około dwóch miesięcy, a ich koszt to wyniesie około 250 000 złotych. Po operacji córka będzie wymagała dodatkowo kosztownej i intensywnej rehabilitacji. Przez 13 lat pokrywaliśmy większość kosztów leczenia córki samodzielnie. Niestety, tym razem jesteśmy zmuszeni zwrócić się do Was z prośbą o wsparcie… Prosimy, pomóżcie Michalinie wygrać wyścig o życie i sprawność, który toczy od urodzenia! Wiemy, że koszty są zawrotne, jednak wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam wywalczyć dla córki szansę na lepsze jutro! Każda wpłata i każde udostępnienie są dla nas absolutnie bezcenne! Rodzice

44 335,00 zł ( 16,66% )
Brakuje: 221 623,00 zł
Agnieszka Czajka
Agnieszka Czajka , 50 lat

Pomóż mi uwolnić się od bólu!

W 2023 roku doznałam poważnej kontuzji prawego kolana. Diagnostyka na NFZ trwała prawie rok. W końcu otrzymałam wyniki, okazało się, że to uszkodzenie łąkotki przyśrodkowej… Koniecznie muszę być poddana operacji! Zostałam skierowana na zabieg artroskopii i opracowania uszkodzeń łąkotki przyśrodkowej stawu kolanowego prawego. Niestety czas oczekiwania na refundowaną operację wynosi około roku. Nie mogę tak długo czekać! Moje kolano jest w fatalnym stanie… Codzienny ból ogranicza moją sprawność ruchową. Mam 8-letniego synka, który zmaga się z autyzmem – potrzebuje sprawnej mamy! Koszt przeprowadzonej prywatnie operacji ortopedycznej wynosi około 10 000 złotych, do tego dochodzą koszty intensywnej rehabilitacji, wizyt kontrolnych, dodatkowych badań… To przerasta moje możliwości! Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Wierzę, że z Waszą pomocą uda mi się wrócić do upragnionej sprawności i uwolnię się od nieustannego bólu! Za każdą wpłatę bardzo dziękuję! Agnieszka

8 214,00 zł ( 30,88% )
Brakuje: 18 382,00 zł
Wiktor Kościelny
Wiktor Kościelny , 9 lat

Rozwój naszego syna jest najważniejszy! Pomóż mu!

Wiktorek urodził się z przepukliną oponowo – rdzeniową odcinka lędźwiowo – krzyżowego czyli tzw. rozszczepem kręgosłupa. Narodziny chorego dziecka były dla całej naszej rodziny ogromnym szokiem. W okresie prenatalnym nie stwierdzono wad rozwojowych. Ciąża przebiegała wzorcowo. Mimo to pojawienie się na świecie upragnionego dziecka przyjęliśmy z wielką radością. Nie obyło się bez łez i pytań jak to dalej będzie. Pełni obaw, ale i nadziei, rozpoczęliśmy nowy rozdział. Niestety po krótkim czasie diagnozę poszerzono o stwierdzenie wady genetycznej zespołu Cri du Chat (zespół kociego krzyku) oraz niedosłuchu obuusznego. Zespół Cri du Chat jest niezwykle rzadki. W zasobach internetowych ciągle niewiele jest informacji na jego temat. W środowisku lekarzy wiedza jest równie nikła. Dla wielu znajomość tematu kończy się wyłącznie na skojarzeniu nazwy (głównie potocznej). A dla nas to codzienność życia: cewnikowanie co 3 godziny, lewatywy, brak komunikacji werbalnej, poruszanie się wyłącznie w pozycji czworacznej, niepełnosprawność intelektualna, problemy w regulacji emocji w sytuacji niezrozumienia. Wiktuś obecnie ma 9 lat, jest niezwykle pogodnym dzieckiem, ciekawym świata. Staramy się ze starszą córką pokazać mu jak niezwykłe jest życie. Podróżujemy, aktywnie spędzamy czas. Wiktuś zwiedził już wiele pięknych zakątków. Uwielbia te nasze małe i duże wyprawy. Radość sprawia mu jazda na rowerze (oczywiście jako pasażer przyczepki), spacery i wyprawy górskie. Mimo tak wielu ograniczeń żyjemy pełnią życia. Staramy się, by nasz syn miał jak najlepszą opiekę medyczną i sprzęt, który usprawniałby jego zaburzone funkcje. To wszystko wymaga sporych nakładów finansowych. Wózki, pionizatory, ortezy, chodziki, foteliki specjalistyczne, rehabilitacja... Będziemy wdzięczni, za każde darowane wsparcie, a uśmiech Wiktorka będzie dla darczyńców najpiękniejszym podziękowaniem.  Rodzie Wiktorka

8 771 zł
Dorota Muzalewska
Pilne!
Dorota Muzalewska , 2 latka

Uratuj serduszko Dorotki❗️Potrzebna PILNA operacja❗️

Prowadzimy ciężką walkę z niewydolnością serca naszej córeczki Dorotki. Ostatnie wyniki pokazały, że jest naprawdę źle... Lekarze z kliniki w Bostonie powiedzieli nam, że serduszko Dorotki jest już na tyle słabe, że córeczka musi jak najszybciej przejść kolejną operację! Koszty są ogromne, a czasu coraz mniej... Musimy ponownie poprosić Was o wsparcie! Nasza Dorotka urodziła się z bardzo skomplikowaną, rzadką i śmiertelną wadą serca. Diagnozę poznaliśmy jeszcze przed powitaniem córeczki na świecie. Od tego momentu robimy wszystko, żeby uratować jej życie. 25 sierpnia 2023, gdy Dorotka miała kilkanaście miesięcy, przeszła swoją pierwszą operację na otwartym sercu. Była to bardzo złożona, trwająca 10 godzin operacja, wiele tysięcy kilometrów od domu. Po operacji Dorotka długo dochodziła do siebie – lekarze przetrzymywali naszą córeczkę w uśpieniu dłużej niż zwykle, ponieważ bali się, czy jej serduszko podejmie pracę po tak rozległej przebudowie. Ale udało się! Później rozpoczęło się mozolne wracanie do pełni sił, by dwa tygodnie po pierwszej operacji usłyszeć, że potrzebna jest kolejna - reoperacja. Rozległa przebudowa małego serduszka okazała się dla niego wielkim ciężarem. Rana po pierwszym cięciu, jeszcze nie zabliźniona, została rozcięta po raz kolejny. Zaczęła się kolejna, trwająca 9 godzin - znów w nieskończoność - operacja. I tak Dorotka w dwa tygodnie przeszła dwie operacje na otwartym sercu. Ale znów się udało. I udało się to dzięki Wam! Dorotka miała w planach kilka lat błogiego dzieciństwa. Mieliśmy nadzieję, że kolejnym punktem leczenia córeczki będzie operacja wymiany rozrusznika za kolejne 5-6 lat. Niestety pół roku po operacji stan Dorotki bardzo mocno się pogorszył, kurczliwość i frakcja lewej komory dramatycznie spadły... Od tego momentu walczymy z niewydolnością serca. Szukając ratunku, odwiedziliśmy i dalej odwiedzamy wiele szpitali w Polsce, gdzie Dorotka przechodzi kolejne zabiegi. Córeczka przyjmuje całe mnóstwo leków, a ich koszt jest ogromny. To wszystko jednak za mało, musimy ponownie lecieć do Stanów na operację! Dlatego ośmielamy się prosić Was o wsparcie leczenia naszej córeczki. Będziemy walczyć o naszą Dorotkę do końca! Ale bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie jej pomóc. A marzymy, żeby cała nasza rodzina żyła długo i szczęśliwie, żeby czas Dorotki i jej trójki rodzeństwa upływał na wspólnych zabawach. Już raz daliście nam nadzieję, w trakcie pierwszej zbiórki pokazaliście, jak wiele mogą ludzie, działając wspólnie. Wtedy udało nam się w ostatniej chwili uzyskać refundację z NFZ, dlatego środki, które musimy uzbierać teraz, są pomniejszone o kwotę z pierwszej zbiórki. Prosimy, pomóżcie nam w walce o zrealizowanie naszego największego marzenia – uzdrowienia serduszka naszej Dorotki! Tatiana i Adam Muzalewscy ➡️ Licytacje na serduszko Dorotki! ➡️ Strona na Facebooku: Nietypowe serce Dorotki 💚

304 960,00 zł ( 57,33% )
Brakuje: 226 955,00 zł
Bartek Szymczyk
Bartek Szymczyk , 31 lat

Lekarze mówili, że nasz syn umrze❗️Zawalcz z nami o Bartka!

Już zawsze będziemy kojarzyć Boże Narodzenie z rozpaczliwą WALKĄ O ŻYCIE naszego syna! Dwa lata temu długo wyczekiwane święta, stały się naszym KOSZMAREM! Zamiast szykować się do tradycyjnej kolacji, drżeliśmy z niepokoju w szpitalu!  To był zwykły grudniowy poranek 23 grudnia 2022 roku, czyli dzień przed Wigilią. Myśleliśmy wtedy już tylko o kolejnych dniach i wspólnie spędzonych chwilach. Bartek wyruszył do pracy, do której jednak nie dotarł… Okazało się, że wydarzył się TRAGICZNY WYPADEK! Pod koła jego samochodu wyskoczył ogromny łoś, który nie dał żadnych szans na zahamowanie!  Syn trafił do szpitala z wielokrotnymi złamaniami kości czaszki i twarzoczaszki. Był w stanie śpiączki. Święta spędziliśmy przy jego łóżku, a lekarze nie dawali nam nadziei! Do dziś pamiętamy ich słowa: „syn i tak umrze”. Te słowa złamały nam serca! To przerażające usłyszeć coś takiego o swoim dziecku!  Tak się jednak nie stało! Lekarze mylili się i Bartek dzielnie walczył o KAŻDY ODDECH! Dopiero w maju zabraliśmy go do domu… Jego stan był jednak na tyle niestabilny, że wielokrotnie musiał wracać do szpitala! To była długotrwała batalia o jego życie! Nie mogliśmy się jednak poddać!  Niestety, Bartek nadal jest w śpiączce. Są momenty, w których na moment się przebudza, wiemy też, że słyszy nasze głosy. Wierzymy, że czuje naszą obecność i to jak bardzo go wspieramy w tej trudnej walce!  Gdy tylko stan syna na to pozwolił, rozpoczęliśmy rehabilitację. Widzimy już efekty! Bartek zaczyna reagować na polecenia, podnosi ręce. Może ktoś uważa, że to drobiazg, ale dla niego i dla nas to ogromny sukces! Dlatego zapewniliśmy Bartkowi specjalistyczną pomoc, najpierw w ośrodku rehabilitacyjnym, a obecnie w klinice.  Niedługo syn wróci do domu. Wciąż jednak potrzebuje leczenia i rehabilitacji. Pragniemy dostosować nasz dom do jego potrzeb. Obok naszej opieki i wsparcia specjalistów, potrzebuje dodatkowych sprzętów i urządzeń, w tym nowego wózka, pionizatora oraz windy, bo pokój Bartka znajduje się na piętrze. Do tej pory radziliśmy sobie sami. Niestety koszty cały czas rosną i przekraczają nasze możliwości.  Bartek to wspaniały człowiek i nie uważamy tak, tylko dlatego, że jest naszym synem! Zawsze uczciwy, pomocny, empatyczny…  Nie potrafił przejść obojętnie obok nieszczęścia innych osób. Teraz to on tak bardzo potrzebuje pomocy! W jego imieniu błagamy Was o wsparcie! Będziemy wdzięczni za każdą pomoc!  Rodzice Bartka

26 744 zł
Kacper Chinalski
Kacper Chinalski , 14 lat

Rehabilitacja może zapewnić synkowi lepsze jutro! Pomóż!

Mój syn boryka się z umiarkowanym upośledzeniem umysłowym. Kacperek cierpi z powodu zaburzenia ruchowego, które każdego dnia przemienia proste zadanie w potyczkę o samodzielność. Od lat chodzimy na rehabilitację, a teraz jestem w trakcie załatwiania kolejnej. Niestety, musimy szukać pomocy prywatnie. A to kosztuje – nie tylko pieniądze, ale też  sporo czasu i siły – wszystko, co matka może dać swojemu dziecku. Przed nami daleka droga walki o poprawę jego codzienności. Mój Kacper niestety nie radzi sobie z emocjami. Od zawsze staram się być przy nim w każdej chwili, gotowa mu pomóc, uspokajać i wspierać. Niestety z tego powodu musiałam zrezygnować z pracy. Pracowałam na nocne zmiany, ale byłam tak wyczerpana, że nie mogłam funkcjonować w dzień. Kacperek mnie potrzebował – zawsze, o każdej porze. Musiałam wybrać między pracą a moim synem. Wybór był prosty, ale bolesny. Byliśmy na komisji, licząc na wsparcie, które jest nam bardzo potrzebne. Niestety usłyszeliśmy, że skoro mój syn potrafi się sam ubrać i zrobić sobie kanapki, to nie potrzebuje dodatkowej pomocy. Jednak na pierwszy rzut oka nie widać, gdy każdego dnia uczę go prostych rzeczy, lub staram się, by choć odrobinę był samodzielny. Nie widać, że każdego dnia zaczynamy od nowa, bo Kacper szybko zapomina... W szkole integracyjnej, w której jest zaledwie czwórka dzieci, uczą go podstaw – pisania, czytania, liczenia. Ale każdy dzień to nowe wyzwanie, nowe zmagania. W lutym czekają nas badania genetyczne. Może w końcu dowiemy się, co się stało i co zawiodło. Od szóstego roku życia syn miał orzeczenie o specjalnym kształceniu z powodu lekkiego stopnia niepełnosprawności intelektualnej. Teraz komisja stwierdziła umiarkowane upośledzenie umysłowe. Patrzę na mojego synka – pogodnego, uśmiechniętego, choć tak bardzo niesamodzielnego. Nie może funkcjonować beze mnie, zawsze muszę być obok... Czuję, gdy codziennie pęka mi serce, gdy patrzę jaki wysiłek wkłada w swój rozwój Kacperek. Walczę o każdy dzień i o chwilę, w której syn choć trochę zbliży się do samodzielności. Ja, jako jego mama, nie mogę pozwolić sobie na słabość. Muszę być silna, choć momentami jestem na skraju wytrzymałości. Ale cały trud jest dla Kacpra, który zasługuje na wszystko, dlatego będę działała bezustannie! Każda matka zrobiłaby to samo – oddałaby wszystko, by jej dziecko miało lepsze życie. Mama Kacpra ➡️ Licytacje dla Kacpra ❤️

2 469 zł
Mateusz Kolesnik
Pilne!
Mateusz Kolesnik , 9 lat

Nieoperacyjny nowotwór mózgu POŻERA Mateusza❗️Chemioterapia nie działa – RATUJ❗️

KRYTYCZNIE PILNE! Złośliwy nowotwór mózgu ZABIJA Mateuszka! Chemioterapia przestała działać, a lekarze patrzeć nam w oczy. Choroba pożera żywcem drobne, dziecięce ciało synka – do tej pory schudł ponad 18 kg… Mateusz nie chodzi, nie potrafi już nawet usiąść.  Leżąc na szpitalnym łóżku, ostatkiem sił próbuje nam coś powiedzieć, jednak z poruszających się ust nie wydobywa się żaden dźwięk… Nie słychać nawet jak płacze... Mateusz nie ma już czasu, a my rozpaczliwie szukamy pomocy na całym świecie… Z całego niewyobrażalnego bólu, który rozdziera nasze serca, błagamy Was o litość – nie pozwólcie naszemu Promyczkowi umrzeć! W lipcu nasz synek obchodził 9. urodziny. Była ogromna radość, tort, goście, prezenty… Następnego dnia pojechaliśmy nad rzekę, by kontynuować świętowanie. Mateusz bawił się, kąpał w ciepłej wodzie i zajadał się kolejnymi kawałkami pizzy. W jego oczach świeciły iskierki szczęścia – nie wiedzieliśmy wtedy jeszcze, że dostrzegamy je po raz ostatni. Gdy wróciliśmy do domu, Mateusz zaczął skarżyć się na ból głowy. Minął dzień, drugi, lecz wciąż nie ustępował. Zaczęliśmy czuć narastającą panikę. Pojechaliśmy do szpitala, gdzie syn natychmiast został przyjęty na oddział intensywnej terapii, na którym spędził kolejne dwa tygodnie. Gdy usłyszeliśmy, że lekarze podejrzewają u naszego dziecka guza mózgu, poczuliśmy się, jakbyśmy spadali w otchłań…  Ze względu na brak niezbędnego sprzętu Mateusz został skierowany do innego szpitala. Podczas transportu trzymaliśmy jego maleńką rączkę i dodawaliśmy otuchy. W środku jednak zrozpaczeni modliliśmy się, żeby to wszystko okazało się tragiczną pomyłką. Żeby to wszystko było tylko koszmarnym snem, z którego za moment się obudzimy… Na oddziale dziecięcej onkologii nasz koszmar stał się rzeczywistością. „To nowotwór mózgu. Znaleźliśmy dwa guzy” – gdy usłyszeliśmy te słowa lekarza, mogliśmy tylko patrzeć na siebie pustym wzrokiem, z oczami pełnymi łez. Każde z nas chciało wyć z rozpaczy, jednak głos zamierał nam w gardle. Mateusz przeszedł natychmiastową operację. Wycięto tylko jednego guza, drugiego nie można było usunąć ze względu na umiejscowienie – pobrano jednak fragment do badań. Nowotwór okazał się ZŁOŚLIWY. Przez żyły Mateusza popłynęły pierwsze litry żrącej chemii. Codziennie widzieliśmy, jak wstrząsany konwulsjami zwija się z bólu i traci kolejne włoski. Trzymaliśmy go za zimną rączkę, mówiliśmy, jak bardzo jest dzielny i obiecywaliśmy, że ten horror już niedługo się skończy. Ostatnie wyniki badań odebrały nam jednak nadzieję – chemioterapia nie działa… Lekarze w kraju mówią, że jeżeli tak wysokie dawki leczenia nie pomagają, to nie są w stanie zaproponować nic więcej. Nie mamy już łez… W momencie, gdy usłyszeliśmy, że leczenie nie działa – coś w nas zgasło. Widzimy, chodzimy, oddychamy – ale jakby nas nie było. Nasze dziecko umiera, a my razem z nim. Stan Mateusza jest krytyczny. Przestał wstawać z łóżka, nie potrafi nawet usiąść. Rozumie, reaguje, śledzi oczami, próbuje coś powiedzieć, ale nie jest w stanie… Nowotwór najprawdopodobniej uszkodził już część mózgu, która odpowiada za mówienie i żucie. Syn musi być odżywiany przez rurkę. Jedyną nadzieją na życie jest poszukiwanie ratunku za granicą – niestety, koszty są ZAWROTNE! Jako rodzice my nie prosimy… My BŁAGAMY Was o pomoc! Ratujcie niewinne życie naszego dziecka. Mateusz naprawdę nie ma już czasu, tu liczy się każda sekunda, ale i każda złotówka. Błagamy, zrób cokolwiek, by dać naszemu Promyczkowi tę ostatnią szansę… Zrozpaczeni rodzice

19 570 zł
Barbara Szajnocha
Barbara Szajnocha , 59 lat

Rodzinny dom Barbary tonął na jej oczach! Pomóż!

Kiedy media zaczęły informować o podnoszącym się stanie wody, nikt nie spodziewał się tak ogromnych zniszczeń. Powódź okazała się znacznie gorsza od tej w 1997 roku. W jej skutek ucierpiał dom naszych przyjaciół. Gdy wał puścił, sytuacja z godziny na godzinę stawała się coraz poważniejsza. Dzięki uprzejmości sąsiadów Basia wraz z jej mężem znaleźli schronienie w domu obok, na wyższym piętrze. Koszmar, którego byli świadkiem przez kolejne dni, był nie do opisania. Na własne oczy widzieli, jak ich ukochany dom zatapia rzeka. Budynek pływał. Woda sięgała na wysokość dwóch metrów. Basia bardzo to przeżyła. Obserwowała przez szybę swój ukochany rodzinny dom, w którym mieszkali kiedyś jej dziadkowie oraz mama. Był jej bezpiecznym miejscem. Schronieniem, w którym odczuwała spokój. Widok zatapiającego go żywiołu łamał jej serce. Woda zdewastowała wszystko. Basia nie zdążyła nacieszyć się zeszłorocznym remontem. Ze ścian trzeba było zdrapać tynk. Usunięto także wszystkie drzwi oraz meble, które w czasie powodzi pływały, zderzając się o siebie. Pod boazerią krył się muł, a posadzki były brudne od błota i roztrzaskanych przedmiotów. Skala zniszczeń okazała się ogromna. Dziś w domu nie da się nocować. Basia wraz z mężem spędzają tam całe dnie, by osuszyć budynek grzejnikami, farelkami i osuszaczami powietrza. Z niepokojem czekają na zimę, by na wiosnę raz jeszcze ocenić straty. Dziś najważniejsze jest szybkie działanie, by zabezpieczyć dom przed nadchodzącym mrozem. Nasi przyjaciele stracili oszczędności ich życia. Chcemy pomóc im w tej trudnej sytuacji. Jeśli zechcecie do nas dołączyć, będziemy wdzięczni za każdy gest. Pomóżmy im w walce o lepszą przyszłość! Bliscy i przyjaciele

5 271 zł
Martyna Juszczyk
Martyna Juszczyk , 13 lat

Musimy ulżyć naszej córce w cierpieniu! POMÓŻ!

W lutym 2023 lekarz zdiagnozował u naszej córki skoliozę, byliśmy przerażeni! Martynka otrzymała skierowanie na dalszą diagnostykę, która miała rozwiać wszelkie wątpliwości.  Konsultowaliśmy się z trzema lekarzami ortopedii, którzy zgodnie stwierdzili, że najlepszą opcją będzie zastosowanie u córki gorsetu ortopedycznego. Wprowadziliśmy zalecenia i dodatkowo prywatnie rehabilitowaliśmy nasze dziecko. Niestety było tylko gorzej… Po upływie pół roku od podjęcia działań okazało się, że skolioza postępuje w dość szybkimi tempie! Wada zlokalizowana jest w odcinku lędźwiowym. Jak twierdzili specjaliści, taka skolioza jest niemożliwa do skorygowania i jedynym wyjściem była operacja, na którą zdecydowaliśmy się w lipcu 2024 roku. Choć zabieg się udał niestety trzy ostatnie kręgi w odcinku lędźwiowym pozostają nadal w skrzywieniu.  Lekarz powiedział, że gdyby mieli usztywnić kręgosłup do samego dołu, uniemożliwiłoby to dziecku ruchomość i ograniczyło możliwość schylania się. W związku z tym córka ma jedno biodro wyżej, co sprawia jej ból. Jedynie rehabilitacja, za którą płacimy prywatnie ogromne pieniądze, jest w stanie na jakiś czas ulżyć Martynie w cierpieniu… Niestety tylko na jakiś czas, ponieważ ze słów lekarza wywnioskowaliśmy, że będzie musiała ćwiczyć do końca życia, żeby w przyszłości zapobiec operacji biodra! Ale to nie wszystko, bo dodatkowo w listopadzie 2023 roku u córki zdiagnozowano całościowe zaburzenia rozwoju. U Martynki występują też stany lękowe i depresyjne. Jest pod stałą opieką lekarza psychiatry, przyjmuje leki, uczestniczy w terapiach TUS i korzysta z pomocy psychologa.  Wszystkie rehabilitacje, terapie, wizyty u specjalistów, a także dojazdy wiążą się dla nas ze sporymi wydatkami. Dlatego zwracamy się z wielką prośbą o wsparcie w dalszym leczeniu i rehabilitacji naszej córki. Marzymy tylko o jednym, aby w przyszłości nasze dziecko mogło w miarę normalnie funkcjonować. Za każdą złotówkę – DZIĘKUJEMY! Rodzice Martyny

2 910 zł