Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magdalena Sęczkowska
Magdalena Sęczkowska , 7 lat

Madzia dzielnie walczy z SMA, ale bez Waszej pomocy jej się nie uda!

Madzia jest naszym drugim dzieckiem, na które bardzo długo czekaliśmy. Jej narodziny były dla nas ogromnym szczęściem. Niestety, gdy córka miała 2,5 roku zdiagnozowano u niej rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA. Kiedy poznaliśmy diagnozę, świat nam się zawalił. Krótkie rodzinne szczęście zastąpił strach... Z każdym dniem mięśnie Madzi zanikają, ale na szczęście nie znika nasza siła do walki z tym okrutnym przeciwnikiem, jakim jest SMA! Madzia to nasza mała wojowniczka, każdego dnia mierzy się z wyzwaniami, których większość z nas nie potrafi sobie wyobrazić. Mimo wszystko jest pogodną siedmiolatką, uczennicą pierwszej klasy. Wszystkich zaraża swoim uśmiechem i radością! Madzia już zawsze będzie potrzebowała specjalistycznej rehabilitacji, sprzętów ortopedycznych, turnusów rehabilitacyjnych i różnych terapii. Staramy się robić co w naszej mocy, aby dać jej szansę na lepsze życie. Chcielibyśmy zapewnić jej wszystko, co niezbędne, niestety koszty są bardzo duże... Choroba ogromnie wpłynęła na naszą rodzinę: każdy dzień trzeba tak zaplanować, aby pogodzić czas na naukę, na rehabilitację, która jest w stanie utrzymać Madzię w jak najlepszej kondycji, ale i  wypoczynek czy zabawę. SMA odebrało i wciąż odbiera Madzi dzieciństwo, które powinno być przecież czasem beztroski! Pragniemy Wam bardzo podziękować za dotychczasowe wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich zbiórkach. Dziś pełni nadziei prosimy Was ponownie o pomoc, która pozwoli nam nie tylko na rehabilitację, ale też umożliwi Madzi udział w turnusach rehabilitacyjnych. Będziemy wdzięczni za każdą pomoc! Katarzyna i Sebastian, rodzice ▶️ Sprawdź, co słychać u Madzi na Facebooku ▶️ Grupa licytacyjna dla Madzi

4 641 zł
Natalia Pruchniewicz
Natalia Pruchniewicz , 7 lat

Nasz cel? Chcemy, aby Natalka chodziła! Pomóż!

Każdy dzień jest dla nas powodem do ogromnego lęku o zdrowie córeczki! Wszystkiemu winne są nieprzewidywalne ataki padaczki, które pozbawiają jej szansy na normalne dzieciństwo! Jednak choroba odebrała jej coś więcej – sprawność. Dlatego prosimy, pomóż nam spełnić jej marzenie o samodzielnym chodzeniu! Pierwszy atak pojawił się, gdy Natalka miała tylko 5 miesięcy. Byliśmy przerażeni! W szpitalu okazało się, za wszystko odpowiada zespół Westa. Nie byliśmy gotowi na taką diagnozę i bardzo martwiliśmy się o zdrowie córeczki. Niestety to był dopiero początek jej problemów… Choroba, z którą zmaga się nasze dziecko, jest nieprzewidywalna. Mimo że Natalia przyjmuje odpowiednie leki i stosuje specjalną dietę, to ataki pojawiają się KAŻDEGO DNIA! Niestety tylko część z nich jest stosunkowo łagodna… Córeczka mierzy się najczęściej z intensywnymi napadami, które trwają nawet do 10 minut! Za każdym razem tak bardzo się o nią boimy i robimy wszystko, aby nie zrobiła sobie krzywdy!  Niestety to wszystko wpłynęło również na rozwój psychoruchowy Natalki. Rozwija się ona wolniej od dzieci w jej wieku. Jest to szczególnie trudne podczas komunikacji z nią… Córeczka nadal porozumiewa się przy pomocy gestów, mimiki, wyrażanych emocji. Dlatego byliśmy tacy szczęśliwi, kiedy w końcu zaczęła wypowiadać pierwsze sylaby, a później także i słowa! Najbardziej nas wzrusza, gdy mówi „mama” i „tata”! To jednak nie koniec trudności, z którymi się mierzymy. Mimo że Natalka ma już 7 lat, to nadal samodzielnie nie chodzi! Obecnie potrafi jedynie raczkować, a pojedyncze kroki stawia tylko z pomocą drugiej osoby lub pionizatora… To jednak za mało! Tak bardzo chcemy to zmienić, dlatego szukamy wszelkich form wsparcia!  Natalka jest pod opieką wielu specjalistów i ciężko pracuje podczas rehabilitacji. Obecnie nasz cel jest jeden – dążymy do tego, by córeczka chodziła! Dlatego cały czas szukamy dodatkowych form pomocy. Jedną z nich są turnusy rehabilitacyjne, podczas których nasze dziecko ma możliwość korzystania z niedostępnych na co dzień zajęć. Liczymy również na to, że tamtejsi lekarze zaproponują nowe sposoby leczenia jej choroby.  Widzieliśmy już, jak ogromne efekty daje Natalii taka forma leczenia! Dlatego marzymy o tym, aby mogła pojechać na taki wyjazd ponownie! Niestety przy codziennych kosztach leczenia i rehabilitacji, ten wydatek jest dla nas niemożliwy do zrealizowania. Nie chcemy jednak, aby ta bariera przeszkodziła w dalszym rozwoju naszego dziecka! Zwracamy się do Was z OGROMNĄ PROŚBĄ o pomoc! Jako rodzice chcemy zapewnić Natalce jak najlepszą przyszłość! Niestety walka o jej zdrowie jest bardzo kosztowna i bez Waszego wsparcia jej postępy mogą się zatrzymać! Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę! Rodzice Natalii

969,00 zł ( 9,1% )
Brakuje: 9 670,00 zł
Nela Seńska
Nela Seńska , 2 latka

Nie pozwól, aby autyzm odebrał Nelusi szansę na prawidłowy rozwój! POMÓŻ!

W okolicach pierwszych urodzin Nelusi zauważyliśmy, że nasza córeczka zaczyna tracić wcześniej osiągnięte umiejętności. Nie komunikowała gestami, przestała nawiązywać z nami kontakt wzrokowy, zamykała się w swoim świecie… Dodatkowo córka późno zaczęła podejmować próby siadu i chodu. Zaniepokojeni udaliśmy się do pediatry, który uspokoił nas mówiąc, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie. Jednak my czuliśmy, ze coś jest nie tak!  Sytuacja się nie polepszała, było wręcz gorzej. Mamy starszego syna, który rozwijał się prawidłowo, dlatego mieliśmy porównanie. Ponownie udaliśmy się do lekarza z prośbą o skierowanie do neurologa. Specjalista zlecił dodatkowe badania, ale nie dał nam jednoznacznej przyczyny, dlatego musieliśmy szukać dalej.  Zaczerpnęliśmy drugiej opinii u innego neurologa. Lekarz od razu skierował nas do poradni psychologiczno-pedagogicznej. Wtedy już bardzo szybko okazało się, że Nelcia zmaga się z autyzmem. Cieszyliśmy się, że w końcu poznaliśmy diagnozę, ale byliśmy też przerażeni… Przecież to zaburzenie, którego nie da się wyleczyć! Obecnie córka ma zapewnioną refundowaną godzinę w tygodniu zajęć z neurologopedą, niestety to stanowczo za mało… Nela ma problemy nie tylko z mową, ale również z komunikacją, reakcją na zagrożenia, utrzymywaniem kontaktu i samodzielnym jedzeniem. Wymaga dodatkowych terapii takich jak: wczesne wspomaganie, rehabilitacja, hipoterapia, dogoterapia.  Wszystko, co uda nam się wypracować u córki teraz, przełoży się na jej sprawne funkcjonowanie w przyszłości. Jest to dla nas niezwykle ważne. Niestety terapie, dalsza diagnostyka, wizyty u specjalistów i rehabilitacja kosztują majątek… Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie! Pomóżcie nam zawalczyć o lepsze jutro Nelusi! Rodzice

951 zł
Szymon Kuś
Szymon Kuś , 14 lat

Nie tak powinno wyglądać życie nastolatka... Pomóż Szymonowi!

Kiedy kilkanaście lat temu na świat przyszedł nasz upragniony syn, rodzicielskiemu szczęściu towarzyszył ogromny strach. U Szymona zdiagnozowano liczne wady wrodzone, a lekarze kazali nam się przygotować na najgorsze. Uprzedzali, że nasze dziecko może nie przeżyć… Szymon miał jednak ogromną wolę walki i przetrwał kryzys! Niestety, to był dopiero początek jego walki. Syn mierzy się z niepełnosprawnością ruchową i intelektualną. Jest leżący, nie siada i potrzebuje pomocy w każdym aspekcie swojego życia. Przez wiele lat staraliśmy się ustabilizować jego stan zdrowia. Aby utrzymać Szymonka w jak najlepszej kondycji, potrzebne są regularne zajęcia i rehabilitacje. Dzięki temu nasz syn zaczął reagować na kierowane do niego komunikaty i lepiej rozumie rzeczywistość! Niestety, Szymon nie mówi, nie wykonuje też żadnych gestów. Wyczuwamy, czego mu potrzeba jedynie po mimice twarzy. Nie tak powinno wyglądać życie. Syn powinien teraz spotykać się z przyjaciółmi i beztrosko bawić. Powinien poznawać świat we wszystkich jego aspektach. Niestety los zdecydował inaczej… Mimo tak dużych trudności Szymon ma w sobie mnóstwo pogody ducha. Jest radosny i ciekawy świata, a jego uśmiech dodaje nam sił do działania! Choć zdajemy sobie sprawę, że nasz syn nigdy nie będzie funkcjonował jak jego rówieśnicy, chcielibyśmy zapewnić mu jak najlepsze życie. Pomóc może w tym nowy wózek, który sprawi, że Szymon będzie mógł swobodnie wychodzić z nami na spacery i rowerowe przejażdżki.  Stary wózek niestety nie spełnia już swoich funkcji, bo jest za mały dla synka. Chcielibyśmy jak najszybciej zakupić nowy wózek, aby Szymon nie był skazany na zamknięcie w czterech ścianach mieszkania.  Niestety, nowy sprzęt bardzo dużo kosztuje i nie jesteśmy w stanie zakupić go samodzielnie.  Prosimy, pomóżcie sprawić, aby życie naszego dziecka było choć trochę łatwiejsze. Kochamy Szymona najbardziej na świecie, uchylilibyśmy mu nieba, ale sami nie damy rady! Rodzice

10 690,00 zł ( 39,4% )
Brakuje: 16 438,00 zł
Lilyana Ciesielska
Lilyana Ciesielska , 10 lat

Walczymy o przyszłość Lili! Wesprzyj, by zapewnić jej stałą terapię i rehabilitację!

Dzień narodzin dziecka powinien być tym najpiękniejszym… Niestety, gdy Lilka przyszła na świat, towarzyszył mi głównie obezwładniający strach! Po mojej twarzy nie płynęły łzy radości – zalał mnie ocean żalu i przerażenia. Do dziś próbuję w nim nie utonąć… Nie usłyszałam wyczekanego płaczu córeczki. Lekarze nie słyszeli bicia jej serca! Nie mogłam przytulić mojej Lilyanki, trzeba było niezwłocznie ją reanimować. Moja mała dziewczynka potrzebowała intubacji, była tak bezbronna... A ja nie mogłam nic zrobić… Córeczka wygrała najważniejszą walkę o życie, jednak do dziś nosi ciężar tych wydarzeń. Gdy skończyła roczek, zdiagnozowano u niej mózgowe porażenie dziecięce. Robiłam, co w mojej mocy, by wesprzeć jej rozwój i sprawność. Mimo wszystkich wysiłków Lilyanka robiła małe postępy, a jej zachowanie bardzo mnie niepokoiło! Znów zaczęłam szukać pomocy. Na kolejną diagnozę czekałam niemal 5 lat! Martwiłam się, że Lila powtarza nieustannie zasłyszane zdania i wielokrotnie pyta o to samo. Myliły jej się nazwy osób, zwierząt i przedmiotów. W momentach pobudzenia emocjonalnego gryzła się i szczypała, niezależnie od tego czy była zła, czy szczęśliwa… Pęka mi serce, gdy widzę jej poranione rączki. Zalewa mnie rozpacz, bo wiem, że zdiagnozowany autyzm będzie towarzyszył Lili całe życie! Lilyanka korzysta z opieki psychologa i logopedy, jednak w bardzo ograniczonym zakresie – na bardziej intensywną terapię po prostu mnie nie stać! Kupuję jej specjalistyczne sprzęty sensoryczne, żeby uregulować pracę jej układu nerwowego. Dodatkowo, ze względu na mózgowe porażenie dziecięce i wynikające z tego trudności w codziennym funkcjonowaniu, córeczka potrzebuje systematycznej rehabilitacji, hipoterapii, zajęć na basenie, które wzmacniają jej mięśnie. Chciałabym też zapewnić jej udział w specjalistycznych turnusach dla dzieci z autyzmem. Istnieje ogrom specjalistycznych terapii, które wraz z rehabilitacją otwierają przed Lilyanką bramy do dobrego życia. Niestety ich cena jest nieosiągalna dla zwykłego człowieka… Każdy dzień zwłoki odbiera córeczce szansę na lepsze funkcjonowanie. Ja o tę szansę dla Lili proszę Was z całego serca… Renata, mama Lili

2 415,00 zł ( 12,61% )
Brakuje: 16 734,00 zł
Mikołaj Petrich
Pilne!
Mikołaj Petrich , 11 miesięcy

Synku, nie oddamy Cię białaczce❗️Prosimy o pomoc dla malutkiego Mikołaja❗️

Tak bardzo czekaliśmy na powiększenie rodziny! Niestety, mogliśmy nacieszyć się wspólnym życiem jedynie przez kilka miesięcy… Teraz funkcjonujemy rozdzieleni – starsze rodzeństwo z tatą w domu, a mama i malutki Mikołaj w szpitalu. Wszystko zniszczyła diagnoza ostrej białaczki!  Gdy Mikołaj miał 4,5 miesiąca zauważyliśmy u niego wybroczyny na nóżce. Żadnych innych objawów nie wykazywał – był uśmiechnięty, chętnie obserwował bawiące się rodzeństwo. Podczas wizyty lekarskiej stan synka wydawał się dobry, jednak pediatra na wszelki wypadek zlecił badania krwi i wystawił skierowanie do szpitala. Następnego dnia otrzymaliśmy telefon z laboratorium – wyniki Mikołaja były bardzo niepokojące... Od szpitala dzieliło nas 300 kilometrów, ale nie wahaliśmy się ani chwili! Musieliśmy natychmiast dowiedzieć się, co dolega naszemu maluszkowi. W szpitalu ponownie pobrano Mikołajowi krew, a w nocy jego stan był tak alarmujący, że lekarze zdecydowali się na transfuzję z powodu bardzo niskiej hemoglobiny. Diagnoza zapadła następnego dnia – naszego synka zaatakowała ostra białaczka limfoblastyczna! Pierwszy tydzień w szpitalu pamiętamy jak przez mgłę… Niekończące się badania, rozmowy z lekarzami i rodzicami innych chorych dzieci. Nadal nie docierało do nas, że jesteśmy jednymi z nich… Jesteśmy rodzicami śmiertelnie chorego dziecka! Nasze starsze dzieci cały czas dopytywały – dlaczego mamusia i Mikołaj są w szpitalu? Kiedy do nas wrócą?  Musieliśmy spędzić w szpitalu dużo więcej czasu, niż pierwotnie zakładano. U Mikołaja pojawiły się groźne komplikacje – sepsa i grzybiczne zapalenie płuc po chemioterapii. Później otrzymaliśmy kolejne trudne informacje: okazało się, że konieczny jest przeszczep szpiku. W krąg choroby zostało wciągnięte nasze kolejne dziecko – odpowiednim dawcą dla Mikusia okazał się jego starszy braciszek! Rozpoczęliśmy przygotowania do przeszczepu! Mikołaj dzielnie znosił leczenie, mimo dużych dawek chemioterapii. Transplantacja przebiegła sprawnie i po kilku dniach pojawiły się pierwsze leukocyty! Byliśmy przeszczęśliwi! Niestety, radość była przedwczesna... Komórki po przeszczepie zaczęły się namnażać zbyt szybko i pojawił się zespół wszczepienny, a niedługo później kolejne powikłanie – choroba przeszczep przeciw gospodarzowi (GvHD). Stan synka pogarszał się, a sterydowe leczenie pierwszego wyboru nie zadziałało… Skóra Mikołaja była w okropnym stanie – czerwona, wrażliwa. Synek kulił się z bólu przy każdym dotyku. Pojawiły się także biegunki i ból brzucha. Mimo ciągłego zagrożenia, staraliśmy się zapewnić Mikołajowi namiastkę domowego ciepła. W szpitalu synek ma swoją ulubioną zabawkę – gryzaczek i z ciekawością obserwuje toczące się na oddziale życie.  Lekarze podjęli decyzję, że najlepszym rozwiązaniem w przypadku Mikusia będzie terapia mezenchymalnymi komórkami macierzystymi. Mamy nadzieję, że to leczenie pozwoli na zawsze zapomnieć o okrutnej chorobie! Niestety, terapia jest bardzo droga i nierefundowana. Pierwsze dawki leku kupiliśmy sami, ale nasze możliwości finansowe już się wyczerpały... Nie możemy pozwolić, żeby pieniądze stanęły na drodze naszego synka do wyzdrowienia! Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Każda wpłata może pomóc Mikołajowi wygrać walkę o zdrowie i życie. Razem możemy dać mu szansę na przyszłość pełną uśmiechu i radości!  Rodzice Mikołaja Licytacje dla Mikołaja – Allegro charytatywni

59 762,00 zł ( 67,55% )
Brakuje: 28 707,00 zł
Bartosz Jeż
Bartosz Jeż , 10 lat

Z Twoim wsparciem codzienność Bartusia może stać się lepsza! Pomóż!

Dzieciństwo Bartusia nie było i nie jest tak beztroskie, jak bym tego chciała. Mój synek właściwie od urodzenia musi zmagać się z różnymi problemami zdrowotnymi. Jednak mimo przeciwności losu, nie poddaję się w walce o jego lepszą codzienność! Pierwsze diagnozy pojawiły się, gdy Bartek miał zaledwie 10 miesięcy. Najpierw stwierdzono u niego padaczkę, jakiś czas później również autyzm. Synek przeszedł też specjalistyczne badania, które dały inny, druzgocący wynik – w główce Bartka lekarze znaleźli niepokojące zmiany! Z początku specjaliści myśleli, że to glejak nerwów wzrokowych i mój syn przez jakiś czas przyjmował chemioterapię. Dopiero w 2022 roku okazało się, że to guz nieznanego pochodzenia, który naciska na część mózgu Bartusia! Nie jest złośliwy i nie będzie rósł, ale to on był źródłem wielu problemów zdrowotnych synka… Nie było czasu do stracenia – niedługo po ostatecznej diagnozie moje dziecko trafiło już na stół operacyjny. Lekarzom udało się częściowo wyciąć guza, dzięki czemu zmniejszył się jego nacisk na mózg, co ograniczyło niektóre problemy. Niestety, operacja nie była końcem walki Bartka. Mój synek wciąż zmaga się z licznymi mikro napadami padaczki, które niszczą wypracowane postępy. Przez to Bartek ciągle wraca do punktu wyjścia… Nadal nie mówi i ma trudności z wieloma codziennymi czynnościami. Staram się wspierać jego rozwój najlepiej, jak mogę, jednak potrzebuję wsparcia… Bartek jest objęty stałą opieką wielu różnych specjalistów, regularnie kontroluję jego stan zdrowia. Na co dzień synek potrzebuje fizjoterapii oraz zajęć wspomagających rozwój, które niestety są sporym kosztem. Nie mogę pozwolić, by pieniądze były przeszkodą dla lepszego jutra Bartusia! Z całego serca proszę, wesprzyjcie mojego synka! Ewa, mama

23 712,00 zł ( 51,59% )
Brakuje: 22 246,00 zł
Mariusz Głowacki
Mariusz Głowacki , 58 lat

Na operacyjnym stole serce Mariusza przestało bić... Proszę, pomóż w walce o mojego męża!

2 stycznia 2024 roku nasze życie legło w gruzach. Tego dnia mój mąż Mariusz miał przejść długo wyczekiwany zabieg endoprotezy kolana, jednak już na stole operacyjnym jego serce przestało bić. Lekarze przez dziesięć długich minut walczyli o jego życie… i wydarzył się cud – mój mąż przeżył. Po przewiezieniu na oddział intensywnej terapii, gdzie spędził trzy miesiące, nasza codzienność zmieniła się na zawsze. Na oddziale Mariusz przeszedł zawał, udar, zator płucny oraz zakrzepicę żył głębokich. Dziś, w warunkach domowych, oddycha za pomocą respiratora, jest karmiony sondą i całkowicie zależny od drugiej osoby. Stracił sprawność w wyniku udaru i potrzebuje całodobowej opieki, specjalistycznej rehabilitacji oraz kosztownego leczenia, by miał choć cień szansy na odzyskanie zdrowia.  Niestety, koszty związane z zakupem leków, środków pielęgnacyjnych, codzienną rehabilitacją oraz opieką specjalistów są niezwykle wysokie. Mariusz wymaga całkowitej i całodobowej opieki, co sprawiło, że musiałam zrezygnować z pracy. Sprawia to, że nasza sytuacja finansowa jest niezwykle trudna.  Przysięgaliśmy sobie, że będziemy ze sobą na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie – dlatego każdego dnia pielęgnuję męża i walczę o jego powrót do sprawności. Proszę, pomóżcie Mariuszowi odzyskać, to co tak brutalnie odebrał mu los. W obliczu tak wielkiej tragedii – każdy gest wsparcia jest dla nas na wagę złota! Z głębi serca dziękuję za wszelkie wsparcie, Żona Mariusza

9 483 zł
Daniel Koch-Giżycki
Pilne!
Daniel Koch-Giżycki , 7 lat

Heroiczna walka o rączkę Daniela! Mamy czas do 16 grudnia❗️

Trwa walka o sprawność i przyszłość naszego synka. Mogła rozpocząć się tylko dzięki ludziom o wielkich sercach, których poruszył los Danielka! Dziś ponownie stajemy przed Wami z prośbą o pomoc. Danielka czeka kolejna operacja - usunięcie stabilizatora, który jest w środku rączki. Po roku od pierwszej operacji powinien zostać wyciągnięty, by nie uszkodzić kończyny. Nie mamy jednak już środków, by opłacić ten zabieg... Poznaj naszą historię: Danielek był zdrowy do 16 tygodnia ciąży. Potem seria dramatycznych zdarzeń sprawiła, że nasz szczęśliwy świat legł w gruzach. Lekarze proponowali aborcję, nie mogłam się zgodzić. Synek urodził się z krótką, wykrzywioną rączką, ale dla mnie był najpiękniejszy na świecie. Wiedziałam, że zrobię wszystko, by mu pomóc… Mieszkaliśmy w Londynie, gdy okazało się, że jestem w ciąży. To było nasze pierwsze, długo wyczekiwane dziecko. Do 16 tygodnia wszystko przebiegało książkowo. W 17 tygodniu dostałam szczepionkę przeciw grypie, która miała chronić mnie i dziecko przed zachorowaniem. Kilkanaście godzin później dostałam krwotoku. Trafiłam do szpitala, zrobili niezbędne badania, ale nie znaleźli przyczyny krwawienia. Wysłali mnie do domu. Nie mam dowodu, że to szczepionka spowodowała wszystkie powikłania i to przez nią rączka synka jest niepełnosprawna, żaden lekarz tego nie potwierdzi. Nie cofnę już czasu, jednak dzisiaj podjęłabym inną decyzję, bo to właśnie kilkanaście godzin po szczepieniu przeciw grypie dostałam krwotoku i wszystko zaczęło się walić...  Mój niepokój nie znikał. Znalazłam polskiego lekarza, który przyjmował prywatnie w Anglii. To on stwierdził, że moja ciąża jest zagrożona. W szpitalu nawet o tym nie wspomnieli! By mój synek przeżył, musiałam bardzo się oszczędzać, niemal cały czas leżeć, wstając tylko po to, by pojechać na kolejne badania. USG połówkowe pokazało, że z moim synkiem jest coś nie tak… Zaproponowano aborcję, a dla mnie to był szok. Przecież już czułam Danielka, jego ruchy, życie, które we mnie dojrzewało. Nie mogłam się na to zgodzić! Wysłali mnie do innego szpitala. Tam dokładniejsze badania potwierdziły najgorsze obawy… Lekarze nie mogli znaleźć wszystkich paluszków. Okazało się też, że prawa ręka jest o połowę krótsza od lewej.  Rozpoczął się najczarniejszy okres w moim życiu. Codziennie budziłam się z płaczem, bo uświadamiałam sobie, że to wszystko nie jest tylko złym snem. To działo się naprawdę… Przecież tak o siebie dbałam, o mojego maluszka… Dlaczego to przytrafiło się nam, dlaczego to jego dotknęła taka choroba? Danielek urodził się 29 czerwca 2017 roku przez cesarskie cięcie. Przyszedł na świat z brakiem jednej kości przedramienia, jego rączka jest krótsza o połowę i ma tylko trzy paluszki. W dwóch z nich jest silny przykurcz. Od pierwszej sekundy powiedziałam sobie, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by był szczęśliwy i sprawny, by jego rączka była zdrowa i nigdy nie była powodem do smutku! Wróciliśmy do Polski. W Anglii obiecywali operację, ale nikt nie był w stanie podać konkretów, terminów, jej przebiegu… Tam nie mieliśmy nawet rehabilitacji. Tu, w kraju, jeździliśmy od specjalisty do specjalisty, ale wszędzie słyszeliśmy to samo: nie mieliśmy do czynienia z takim dzieckiem, to bardzo rzadka wada. Nie umieli nam pomóc… Zaczęłam szukać ratunku na własną rękę i tak trafiłam na wybitnego specjalistę, doktora Drora Paley. Akurat miał konsultację w Polsce, pojechaliśmy. Obejrzał synka i powiedział coś, co po raz pierwszy wlało nadzieję do mojego serca: rączkę Danielka da się naprawić! Szansa dla synka czeka w USA, w klinice doktora Paleya. Leczenie Danielka rozpoczęło się dzięki Wam! Niestety, do jego zakończenia wciąż daleka droga i niestety - bardzo kosztowna. Z całego serca błagam o wsparcie dla Danielka - w imieniu swoim, męża i przede wszystkim naszego synka. Bez wsparcia nie damy rady dokończyć leczenia, które jest jedyną nadzieją na uratowanie rączki Danielka! Justyna, mama Danielka

62 580,00 zł ( 47,77% )
Brakuje: 68 414,00 zł