Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Franciszek Grobelny
Franciszek Grobelny , 7 lat

Podaruj Frankowi szansę na prawidłowy rozwój!

Franek urodził się w październiku 2017 roku. W skali Apgar dostał 10 punktów. Jako młodzi rodzice byliśmy wniebowzięci, że nasz synek jest zdrowy i silny. Niestety nasze szczęście nie mogło trwać długo, ponieważ życie napisało dla naszego synka inną historię.  W czwartym miejscu życia Franek złapał infekcję dróg oddechowych. Pediatra przepisał antybiotyk. Po tygodniu synek wyzdrowiał, a Pani Doktor zaprosiła nas na drugą dawkę szczepienia. Zostało wykonane w siódmej dobie po odstawieniu antybiotyku. Niestety organizm naszego, wtedy kilkumiesięcznego dziecka po przebytej chorobie był zbyt osłabiony…  W czwartej dobie po szczepieniu Franek stracił przytomność na naszych rękach! Karetka przewiozła go do szpitala, ale konieczny był transport do innej placówki z oddziałem neurologii dziecięcej. Na miejscu, po wstępnej diagnostyce okazało się, że Franek ma padaczkę! Byliśmy załamani, nie mogliśmy w to uwierzyć! Ale to nie koniec diagnoz, bo gdy synek miał około 2,5 roku okazało się, że zmaga się również z całościowymi zaburzeniami rozwoju… Mimo swojego wieku Franek jest dzieckiem niemówiącym i niesamodzielnym. Do prawidłowego rozwoju potrzebuje częstych wizyt u psychiatry, psychologa, neurologa i neurologopedy. Dodatkowo bardzo ważna jest specjalna dieta i suplementacja, które także przyczyniają się do jego lepszego rozwoju. Niestety zarówno rehabilitacja, dalsza terapia, dieta, suplementy jak i opłaty związane z zapewnieniem specjalistycznego przedszkola dla syna, to koszty, które nas przerastają. Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie! Pomóżcie nam zapewnić dla Franka lepszą przyszłość! Rodzice

1 710 zł
Alan Zawistowski
Alan Zawistowski , 10 lat

Jeden moment zaprzepaścił LATA leczenia! Alan nie ma już sił... Pomóż!

Jeden dzień położył kres pięcioletniemu leczeniu! Szwy puściły, proteza oka wypada, wdają się stany zapalne. Alan nie ma już sił. Brakuje nam środków na leczenie syna. Prosimy o pomoc!  Alan urodził się z zespołem wad wrodzonych. O tym, że będzie chory, dowiedzieliśmy się przypadkiem, podczas badania USG. Dwa tygodnie przed narodzinami okazało się, że nasz syn urodzi się ze stopami końsko-szpotawymi oraz brakiem prawego oczka. Z przykrością muszę stwierdzić, że dzień, w którym Alan przyszedł na świat, nie był najpiękniejszy w moim życiu. Bardzo ciężko mi to przychodzi, ale niestety tak jest. Zaraz po narodzinach synek został zaintubowany... Wada nosa, która później wyszła w badaniach, nie pozwoliła mu złapać pierwszego oddechu i zapłakać na sali porodowej. Pierwsze 5 miesięcy jego życia spędziliśmy na Intensywnej Terapii... Na samym początku rokowania były bardzo złe. Pamiętam ten czas jak przez mgłę. Teraz jestem z siebie dumna, że potrafiłam znaleźć w sobie tyle siły, aby to wszystko udźwignąć. Po badaniach okazało się, że do tych wcześniej zdiagnozowanych wad doszła jeszcze wada serca VSD, zrośnięcie nozdrzy tylnych, niedorozwój połowiczy twarzoczaszki, wiotkość krtani, zwężenie chrząstki pierścieniowatej, wnętrostwo, przepuklina pępkowa. Trochę dużo jak na takie małe dzieciątko. Założenie gipsów, kolejne operacje nosa, aby mógł oddychać samodzielnie... Tych 5 miesięcy na Intensywnej Terapii nauczyło nas, że nic w życiu nie jest pewne, ale warto walczyć, bo nadzieja umiera ostatnia, Alanek dawał nam taką energię, jego uśmiech i chęć walki, jeżeli on walczy to dlaczego my mamy się poddać? Wszystkie wady naszego syna prowadzą do dużej ilości operacji w różnych dziedzinach... Aluś miał już tyle narkoz, że modlimy się, aby to nie odbiło się na jego zdrowiu. Brak oczka okazał się dla naszego synka ogromnym zagrożeniem.... Czaszka rośnie, a pusta przestrzeń, w której powinna być oczko, powiększa się. Okazało się, że konieczne jest wstawienie protezy. Po nieudanych operacjach w Polsce zdecydowaliśmy się leczyć nasze dziecko w Niemczech. Alanek jest już po dwóch operacjach oczodołu w Niemczech, po pięciu ciężkich latach wymiany protez oka i mnóstwie wizyt u przeróżnych specjalistów. Ostatnio otrzymaliśmy trudną do zaakceptowania wiadomość. Nasze pięcioletnie wysiłki legły w gruzach, szwy pękły, a wszystko, co było do tej pory wypracowane, odeszło w niepamięć.  Synek musi przejść kolejną operację. Brak stabilnej protezy grozi nie tylko dalszą deformacją twarzy, ale też uszkodzeniem mózgu! Może dojść do upośledzenia umysłowego… Wszyscy jesteśmy przerażeni. Brakuje nam środków nie tylko na operację, ale również na wizyty kontrolne, wymiany protez i rehabilitację. Po raz kolejny chcielibyśmy prosić o pomoc dla Alana. On już i tak tyle wycierpiał... Rodzice Alanka – Monika i Tomasz Zawistowscy

3 873,00 zł ( 8,1% )
Brakuje: 43 904,00 zł
Adriana Cichocka
Pilne!
Adriana Cichocka , 48 lat

Diagnoza była wstrząsająca: nowotwór złośliwy❗️Proszę, pomóż mi stawić mu czoła❗️

W listopadzie 2023 r. usłyszałam diagnozę mrożącą krew w żyłach – dowiedziałam się, że choruję na nowotwór złośliwy piersi. Nigdy nie spodziewałam się, że wszystko potrafi się zmienić w jednej chwili. Pewnego dnia obudziłam się wcześnie rano i wyczułam zgrubienie, które okazało się guzem. Nic nie wskazywało wcześniej na jego obecność. Nie było żadnych objawów. Później pojawił się ból, który ciągle się nasilał. Aby móc dalej walczyć z nowotworem, muszę kontynuować leczenie w innej lokalizacji. To dla mnie ogromne wyzwanie – zarówno emocjonalnie, jak i finansowe. Zmiana miejsca zamieszkania, koszty leczenia, rehabilitacja... Wszystko to przekracza moje możliwości. Choć lekarze nie dają mi wielkich szans, w moim sercu tli się jeszcze jedna nadzieja na to, że uda się wygrać kolejne dni, tygodnie, może lata. Marzę o tym, by spróbować. Nie chcę zostawić ważnych spraw niewyjaśnionych. Niestety, choroba wyniszcza mnie w zastraszającym tempie, a ja mam już coraz mniej siły na działanie. Najbardziej boję się fizycznego bólu – już teraz staje się trudny do wytrzymania, a zdaję sobie sprawę, że to tylko początek tego, co nowotwór ma do zaoferowania… Jedyną nadzieją na to, by stawić czoła temu cierpieniu, są kosztowne leki przeciwbólowe. Nie jestem w stanie jednak samodzielnie udźwignąć takiego obciążenia finansowego… Proszę, pomóż mi. Wierzę, że z Waszym wsparciem mogę zawalczyć o kolejne dni – o dalsze życie bez bólu. Dziękuję za każdą pomoc – to dla mnie więcej, niż słowa są w stanie wyrazić. Adriana

155 zł
Franek Śliwowski
Franek Śliwowski , 9 lat

Przez długie lata walczyłam o diagnozę dla synka... Gdy już wiem, na co choruje – możemy mu pomóc!

Franio to moje najmłodsze dziecko. Pierwsze niepokojące objawy zauważyłam u synka tuż po porodzie. Od razu dostrzegłam, że nie miał odruchów takich, jak jego starsze, żwawe rodzeństwo… Był mało ruchliwy, nie jadł, a jego lewe oczko zaczęło mocno ropieć i nie otwierało się do końca… Frania udało mi się nakarmić dopiero parę godzin po narodzinach. Lekarze obejrzeli oczko i pomogli je oczyścić. Powiedzieli, że nic złego się nie dzieje, ale polecili także, żeby w razie powracających problemów zgłosić się do okulisty. W tamtej chwili uspokojona przez specjalistów wierzyłam, że to tylko chwilowe trudności i że już niedługo wszystko będzie w porządku.  Niestety, stan zdrowia Frania nie poprawiał się wraz z upływem kolejnych miesięcy. Gdy skończył roczek, a problemy piętrzyły się coraz bardziej – zaczęłam poszukiwać pomocy dla synka. Przez długie lata szukałam odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę dolega mojemu dziecku? Niestety, kolejni specjaliści nie byli w stanie na nie odpowiedzieć. Dopiero gdy Franio skończył 6 lat, okazało się, że wszystkie dolegliwości Frania wynikają z wrodzonej wady genetycznej, związanej także z niepełnosprawnością intelektualną i niskorosłością. Dodatkowo u synka stwierdzono zaburzenia metaboliczne, autyzm atypowy, całościowe zaburzenia rozwoju oraz aberrację chromosomową.  Niezwykle trudno było pogodzić się z tym, jak wiele diagnoz spadło na moje dziecko. Tak jak każdy rodzic marzyłam przecież, żeby Franio miał szansę na zdrową i samodzielną przyszłość. Z drugiej strony dopiero od momentu, gdy dowiedziałam się, na co choruje synek – można było spróbować mu skutecznie pomóc.  Pomimo swojego wieku Franio wciąż ma trudności z ubieraniem się samodzielnie oraz z chodzeniem. Jedna z jego nóżek jest krótsza i cieńsza od drugiej, co sprawia, że nie jest w stanie pokonywać dłuższych dystansów i w przyszłości czeka go operacja ortopedyczna. Niestety, pomimo licznych zajęć terapeutycznych oraz intensywnej rehabilitacji – lewa strona ciała synka pozostaje mniej sprawna, niewładna… W walce o sprawność i lepsze funkcjonowanie Franio potrzebuje stałej opieki wielu specjalistów oraz kontynuowania rehabilitacji. Wiąże się to jednak z wysokimi kosztami finansowymi, dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie! Walczę o mojego synka już od wielu, wielu lat. Codziennie siły do dalszego działania dodają mi wszystkie jego małe-wielkie postępy. Na przestrzeni czasu widać, jak wiele może zmienić się dzięki intensywnej pracy ze specjalistami – synek otworzył się na inne dzieci i coraz wyraźniej mówi. Niestety… Wiemy, że przed nami jeszcze długa i kręta droga do lepszego funkcjonowania Frania. Każda wpłata i każde udostępnienie bardzo pomoże nam w jej pokonaniu! Mama Frania

255,00 zł ( 0,47% )
Brakuje: 52 937,00 zł
Kacper Giertuga
Kacper Giertuga , 16 lat

Kacper od urodzenia zmaga się z wadą serca! Potrzebne Twoje wsparcie!

Nasz syn od urodzenia walczy o zdrowie, mimo że wyniki badań w trakcie ciąży nie dawały powodów do niepokoju. Niestety, niedługo po porodzie lekarze stwierdzili u Kacpra wadę, z którą musi mierzyć się każdego dnia. Nie takiego dzieciństwa chcieliśmy dla synka... Tuż po narodzinach Kacperek trafił do innego szpitala, gdzie usłyszeliśmy druzgocącą diagnozę – wada HLHS, czyli niedorozwój lewej komory serca. Tak bardzo baliśmy się o nasze dziecko… Nagle całą radość z jego narodzin przyćmił ból i strach! Kacperek spędził bardzo dużo czasu w szpitalu, przeszedł też trzy operacje. Niewykluczone, że czekają go kolejne zabiegi. Na domiar złego synek ma słabą odporność, przez co często choruje. Jest objęty opieką wielu różnych specjalistów, a stan jego zdrowia musi być ciągle kontrolowany. Problemy zdrowotne mają niestety ogromny wpływ na życie naszego dziecka. Jednak mimo trudności, Kacper jest radosnym i energicznym chłopcem. Jak każdy nastolatek ma swoje marzenia i pasje. Lubi gotować, grać w piłkę, poznawać przyrodę i odkrywać nowe miejsca. Staramy się spędzać z Kacprem jak najwięcej czasu i zapewniać mu wszystko, czego potrzebuje. Nasz synek przyjmuje niezbędne leki, ma też zapewnioną rehabilitację. Wiąże się to niestety z dużymi kosztami… Są takie dni, kiedy boimy się, co przyniesie jutro, ale wierzymy, że wszystko będzie dobrze. Kacper będzie mierzył się z chorobą do końca życia, a my nie poddamy się w tej trudnej walce o jego zdrowie! Bardzo prosimy o pomoc dla naszego synka. Będziemy niezmiernie wdzięczni za Wasze wsparcie! Rodzice Kacpra

181,00 zł ( 0,28% )
Brakuje: 63 649,00 zł
Dariusz Topola
Dariusz Topola , 44 lata

Wyrwałem się z objęć śmierci. Dziś walczę o powrót do sprawności❗️POMOCY❗️

Tragedii w życiu nikt nie jest w stanie zaplanować, czy przewidzieć. Możesz iść ulicą, siedzieć w domu albo prowadzić samochód, kiedy nieoczekiwanie coś się stanie. A możesz  pojechać na wymarzone wakacje z rodziną, spędzać cudowanie czas i nagle ulec strasznemu wypadkowi. Wtedy wszystko się zmienia. Nie tylko dla Ciebie, ale też dla najbliższych. Boleśnie się o tym przekonałem... Dokładnie 21.07.2024 roku, podczas urlopu, ktoś skoczył mi na kark w wodzie. Doszło do złamania kręgosłupa w odcinkach C3 i C4 oraz 11 i 12. Dysk na wysokości odcinka szyjnego wysunął się i przycisnął rdzeń. Odcięło mi całkowicie ruchy i utonąłem. 6 minut reanimacji przywróciło mnie do życia. Cudem wyrwałem się z objęć śmierci. Prawie dwa miesiące spędziliśmy na Malcie w szpitalach, gdzie lekarze uratowali mi życie i przeprowadzili operację kręgosłupa, dzięki której dzisiaj mogę mieć nadzieję na skuteczność rehabilitacji. Do Polski wracałem na leżąco karetką lotniczą. Czekały na mnie stęsknione dzieci, które po wypadku wróciły do domu i były pod opieką rodziny oraz moich wspaniałych przyjaciół. Ze mną przez cały ten czas była żona, która była dla mnie wszystkim. Moją miłością, moją ręką, moją nogą, moim tłumaczem, moim karmicielem, moim przyjacielem. Tetraplegia, z którą przez wypadek muszę się mierzyć, jest wynikiem uszkodzenia rdzenia kręgowego w odcinku szyjnym, co prowadzi do znacznych ograniczeń w ruchu i czuciu lub najczęściej ich całkowitego zaniku. Zawsze byłem osobą pełną energii, pasji i marzeń, teraz stoję w obliczu ogromnych wyzwań, które wymagają nie tylko fizycznej, ale i emocjonalnej siły. Moja rodzina jest dla mnie ogromnym wsparciem. Żona, która przez pierwsze dwa miesiące praktycznie nie opuszczała mnie w szpitalu, dzieci, które potrafią mnie rozśmieszyć oraz moi przyjaciele, którzy zrobili wszystko, żeby nas odciążyć i wzmocnić. Oni każdego dnia widzą, jak ciężko jest mi walczyć z ograniczeniami, a ich miłość i troska są dla mnie motywacją do dalszej walki. Dotychczasowa rehabilitacja przynosi pozytywne efekty – moja determinacja oraz ciężka praca terapeutów zaczynają przynosić pozytywne rezultaty. Mam szansę na odzyskanie sprawności w kończynach, co jest dla mnie i moich bliskich ogromną nadzieją. Jednakże, mimo tych postępów, wciąż czeka mnie długa droga. Nikt nie wie, ile  będzie trwał proces rehabilitacji, ani jakie będą jego ostateczne efekty. Nauczyłem się wykorzystywać swoje obecne możliwości. Chodzę, ludzie mi gratulują, lekarze są w szoku. Ale bywa to frustrujące. Tylko ja wiem ile mnie to wysiłku kosztuje i ile jeszcze pracy przede mną, żeby utrzymać to, co dzisiaj zostało mi dane. Żeby mięśnie nie wiotczały, żebym nie czuł ciągłego ścierpnięcia, żeby w moim ciele nie było wewnętrznych „prądów”, które mnie na powrót paraliżują na krótkie chwile, żebym nie miał spazmów… Obecnie moją największą niepełnosprawnością są ręce. Niektóre mięśnie wciąż nie działają. Rehabilitacja, która jest niezbędna, aby pomóc mi w dalszym powrocie do zdrowia, jest długotrwała i obciążająca finansowo. Wymaga specjalistycznego sprzętu, terapii oraz wizyt u różnych specjalistów. Koszty związane z dalszą walką o sprawność przewyższają nasze możliwości. Dlatego z całego serca zwracam się do Was z prośbą o wsparcie! Wierzę, że wspólna pomoc ma ogromną moc. Każda, nawet najmniejsza wpłata, ma znaczenie i przybliża mnie do tego najważniejszego celu! Dariusz

402 zł
Paweł Skibniewski
Pilne!
7 dni do końca
Paweł Skibniewski , 43 lata

BARDZO PILNE❗️Nowotwór mózgu zabija tatę!

Mam 43 lata i jestem ojcem dwóch wspaniałych synów: 11-letniego Stasia i 8-letniego Adasia. Moim największym marzeniem jest móc patrzeć, jak dorastają, wspierać ich w trudnych chwilach i cieszyć się ich sukcesami. Martwię się o to, że moje dzieci mogą mnie nie zapamiętać. Są w takim wieku, że wspomnienia mogą się zacierać, a ja chciałbym, aby miały mnie w swojej pamięci jako kochającego ojca, który zawsze był przy nich. Lubię słuchać dobrej muzyki, którą dzielę się ze swoimi przyjaciółmi. Trzy lata temu kupiłem gitarę, na której sam uczę się grać prawie codziennie. Muzyka daje mi wiele radości i jest dla mnie formą terapii. Niestety, teraz muszę stawić czoła najtrudniejszemu wyzwaniu w moim życiu. Glejak to choroba wymagającego skomplikowanego leczenia i podjęcia walki o każdy dzień życia. 11 września 2024 roku przeszedłem operację usunięcia guza w klinice neurochirurgii UCK WUM. Diagnoza: złośliwy guz mózgu – glejak IV. stopnia. Kolejnym etapem jest radioterapia oraz chemioterapia. Na tym kończą się dostępne i refundowane w Polsce metody leczenia. Moja kochająca żona Ania wspiera mnie z całych sił, ale kwota, którą musimy zebrać, przekracza nasze możliwości. Koszty dalszego leczenia są ogromne. Chciałbym rozpocząć terapię TTFields (Optune). Jest to nowoczesna metoda leczenia polem elektromagnetycznym, która może znacząco przedłużyć życie pacjentów z nowotworem mózgu. Niestety, terapia ta nie jest refundowana w Polsce, a jej miesięczny koszt wynosi ponad 120 000 złotych. Urządzenie trzeba nosić jak najdłużej, aby dało najlepsze rezultaty. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie finansowe. Każda, nawet najmniejsza kwota, przybliży mnie do celu, jakim jest pokonanie choroby. Wierzę, że dzięki Waszej pomocy będę mógł kontynuować leczenie i spędzić jeszcze wiele szczęśliwych chwil z moją rodziną. Z góry dziękuję za każdą, najmniejszą formę wsparcia i życzliwość. Wasza pomoc daje mi nadzieję i siłę do walki z chorobą. – Paweł Materiał o Pawle – KLIK   (początek od minuty: 7:14) Licytacje na FB – KLIK

7 151,00 zł ( 0,33% )
Brakuje: 2 120 509,00 zł
Magdalena Bakalarska
Magdalena Bakalarska , 50 lat

Mama dwójki dzieci w tragicznym stanie! Pomóż Magdzie wrócić do rodziny!

Moja żona cudem uniknęła śmierci. Wielokrotnie podjęta resuscytacja przywróciła pracę jej chorego serca, jednak nadal pozostała w stanie śpiączki. Ja i dwójka naszych dzieci, bardzo za nią tęsknimy. Cały czas myślę, co zrobić, by do nas wróciła, by znowu była Magdą sprzed tego tragicznego dnia… 11 września 2024 roku Madzia przeszła nagłe zatrzymanie krążenia. W szpitalu wykonano jej koronarografię oraz angioplastykę z implementacją stentu – dwa specjalistyczne zabiegi, które uratowały jej życie. Kolejne doby nie przyniosły wyraźnego postępu… Nie odzyskała świadomości. W wyniku obrzęku mózgu, spowodowanego niedotlenieniem podczas resuscytacji, pojawiły się liczne powikłania. Śpiączka to wierzchołek góry lodowej. Po operacji, która była dla nas nadzieją, niestety z dnia na dzień stan Madzi zaczął się pogarszać. Magda przestała samodzielnie oddychać, doświadcza kilku do kilkunastu napadów padaczkowych na dobę. W wyniku intubacji pękła jej dolna warga ust. Rana nie goi się od ponad miesiąca. Obecnie Magda jest po zabiegu tracheotomii. Na całym Jej ciele pojawiają się liczne odleżyny, które również nie chcą się leczyć. Madzia jest kochającą żoną i mamą, osobą pomocną, uśmiechniętą i pełną energii. Można na nią liczyć w każdej sprawie. W codziennym życiu poświęcała się opiece swoją mamą. Zawsze brakowało jej czasu tylko dla siebie. Zawsze w ruchu, zawsze w działaniu, wszędzie było jej pełno. Uwielbiała uprawiać ogródek oraz gotować i obdarowywać bliskich swoimi kuchennymi produkcjami. Tak bardzo chciałabym, żeby nasza historia miała happy end... To nie może się tak skończyć. Gdy odwiedzam Madzię z rodziną, obserwujemy otwieranie oczu, łzy, przyspieszony rytm serca, gdy do niej mówimy, poruszanie palcami ręki i stopy. Wierzymy, że jest dla niej szansa na przynajmniej częściowy powrót świadomości. W tym celu Madzia wymaga odpowiednich badań, diagnozy, leczenia neurologicznego oraz rehabilitacji w specjalistycznej jednostce. Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty, z którymi muszę się zmierzyć. Chcę zrobić wszystko, by dać dzieciom wsparcie i pomóc mojej żonie. Nie mam wyjścia, muszę prosić o pomoc. Będę wdzięczny za każdy gest. Z góry bardzo dziękuję. Robert z dziećmi

56 592,00 zł ( 66,49% )
Brakuje: 28 515,00 zł
Mikołaj Piwek
Mikołaj Piwek , 11 lat

Zawalczmy razem o lepszą codzienność Mikołaja! Pomóż!

Nasza rodzina od dawna musi mierzyć się z wieloma przeciwnościami losu. Każdy dzień jest ciągłą walką o lepsze jutro Mikołaja. Niestety, nasz synek zmaga się z wieloma trudnościami. Kiedy Mikołaj przyszedł na świat, był taki maleńki i kruchy… Chcieliśmy patrzeć, jak rośnie i poznaje świat. Jednak gdy miał około dwóch lat, zaczęliśmy zauważać w jego zachowaniu niepokojące sygnały. Synek stał się nadwrażliwy na dźwięki, co utrudniło nam diagnozowanie – nie chciał nawet zbliżyć się do auta czy autobusu. Wreszcie trafiliśmy do poradni, gdzie u Mikołaja stwierdzono autyzm. Szukaliśmy pomocy u różnych specjalistów, jednak wielu z nich rozkładało ręce… Rozpoczęliśmy ciężką walkę o lepszy rozwój synka! Codzienność Mikołaja jest bardzo trudna. Potrzebuje pomocy przy wykonywaniu większości czynności i całodobowej opieki. Musimy też stale kontrolować otoczenie, by w zasięgu synka nie znajdowały się niebezpieczne przedmioty, którymi mógłby zrobić sobie krzywdę. Terapia daje nadzieję na poprawę rozwoju i samodzielności Mikołaja, jednak trudno jest znaleźć odpowiednie leczenie i rehabilitację. Wiąże się to także z dużymi kosztami… Na domiar złego, nasza rodzina w ostatnim czasie znalazła się w bardzo trudnej sytuacji finansowej. Chcielibyśmy zapewnić synkowi wszystko, czego potrzebuje, jednak nie poradzimy sobie sami w tej ciężkiej walce. Wierzymy, że z Waszym wsparciem codzienność Mikołaja może stać się lepsza! Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc! Anna i Rafał, rodzice Mikołaja

373 zł