Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Simone Drill
Simone Drill , 40 lat

Niewinny wypadek przerodził się w tragedię! Simone walczy o zdrowie!

Latem zeszłego roku wybrałam się z córeczką na urlop za granicę. Nie sądziłam, że po kilku dniach będę zmuszona pilnie wrócić do Polski, by ratować swoje zdrowie. Leżąc na oddziale ratunkowym bałam się, jak jeszcze nigdy dotąd… Choruję na cukrzycę typu 2. Jednym z najbardziej niebezpiecznych powikłań tego schorzenia jest stopa cukrzycowa… Przekonałam się o tym rok temu. Niedługo przed wyjazdem na wakacje uderzyłam stopą w kanapę. Ból był wyjątkowo silny, więc zaniepokojona, że może to być złamanie palca udałam się do lekarza. RTG nic jednak nie wykryło, więc uspokojona zdecydowałam się pojechać na wymarzony wypoczynek.  Niestety, stopa dalej bardzo bolała, mocno spuchła i zrobiła się sina. Kiedy po całym dniu podróży chciałam ściągnąć buty oniemiałam. Razem ze skarpetką zeszła mi część skóry ze stopy, a palce zrobiły się czarne. Zrozumiałam, że jest bardzo źle! Później wszystko potoczyło się błyskawicznie – konsultacja w zagranicznej przychodni, awaryjny powrót do Polski i przyjęcie na oddział ratunkowy. Niestety, jednego palca nie udało się uratować. Trzeba było przeprowadzić amputację… Nie mogłam uwierzyć, że jeszcze kilka dni wcześniej wszystko było w porządku, a teraz miałam stracić część stopy! Przed 2 miesiące przebywałam w szpitalu, gdzie wykonano mi wiele badań i konsultacji m.in. chirurgicznych, diabetologicznych i endokrynologicznych. Miałam nadzieję, że wszystko będzie szło w dobrą stronę... Niestety, bardzo się myliłam! Po amputacji doszło do zakażenia tkanek miękkich z prawdopodobnym zapaleniem kości i rana po operacji nigdy się nie zagoiła. W kwietniu lekarze podjęli decyzję o intensywnym leczeniu w celu zamknięcia rany. Przeszłam liczne zabiegi terapii hiperbarycznej, podczas których zwiększona ilość tlenu dostarczanego do tkanek organizmu wspomaga procesy gojenia się ran, zmniejsza ryzyko infekcji oraz poprawia ogólny stan zdrowia. Ponadto zdecydowałam się również na operację bariatryczną, ponieważ otyłość może wpływać negatywnie na gojenie się ran. Niestety leczenie nie przyniosło oczekiwanych skutków – moje rokowania stają się z dnia na dzień coraz gorsze. Od roku zmagam się z bólem i ograniczoną mobilnością, co obniża moją jakość życia i sprawia, że każdy dzień wymaga ode mnie ogromnej siły i determinacji. Wiem, że nie mogę się poddać, ponieważ walczę nie tylko o lepsze jutro dla siebie, ale i dla swojej córeczki.  Leczenie za pomocą terapii tlenowej, częste konsultacje lekarskie i opatrunki są niestety bardzo drogie. Koszty przekroczyły moje możliwości finansowe i zdecydowałam się zwrócić z prośbą o wsparcie do Was. Wierzę, że dzięki sile dobrych serc będe mogła kontynuować leczenie i zawalczyć o przyszłość w zdrowiu. Każda wpłata to ogromna pomoc!  Simone

776 zł
Marysia Grabowska
Marysia Grabowska , 2 latka

Trwa walka o samodzielność Marysi! Mała dziewczynka potrzebuje Twojej pomocy!

Walka o zdrowie Marysi trwa od chwili jej narodzin. Córeczka jest naszym oczkiem w głowie. Wszyscy bardzo ją wspieramy i otaczamy jak najlepszą opieką. Musimy zrobić wszystko, by była samodzielna. Wierzymy, że zacięte starania przyniosą oczekiwane efekty. Potrzebna nam jednak Wasza pomoc! W trakcie ciąży wszystko wskazywało na to, że nasze dziecko urodzi się zdrowe. Niestety, Zespół Downa sprawia, że maleństwo nie rozwija się tak szybko, jak rówieśnicy. Od momentu diagnozy wprowadziliśmy intensywne leczenie i rehabilitację. Robimy, co możemy, by pomóc Marysi w walce o jej rozwój.  Nasza córeczka ma liczne zdrowotne problemy, które bezpośrednio wynikają z jej wady genetycznej. Mięśnie naszej kruszynki są bardzo wiotkie. Musimy cały czas kontrolować jej problemy z serduszkiem. Nie mówi, więc wszystkiego musimy się domyślać. Komunikację utrudnia dodatkowo obustronny niedosłuch. To trudne, kiedy nie jest się w stanie pomóc swojemu dziecku. Bywają dni, w których jesteśmy bezsilni. Stan Marysi trzeba kontrolować systematycznie. Nasz kalendarz wypełniają liczne wizyty u lekarzy oraz specjalistów. Codzienne ćwiczenia przynoszą efekty, ale tylko regularność jest w stanie zapewnić maleństwu prawidłowy rozwój. Jesteśmy bardzo zdeterminowani. Ćwiczymy z dzieckiem codziennie. Kilka razy w tygodniu uczęszczamy na liczne zajęcia rehabilitacyjne. Nauczyliśmy się z nich niezbędnych podstaw Metody Vojty, która przyniosła naszej Marysi ulgę i nowe możliwości. Widzimy już pierwsze efekty, ale to nie koniec. Potrzebne nam wsparcie! Specjalistyczne ćwiczenia oraz leczenie generują ogromne koszty. Oddalibyśmy wszystkie pieniądze, by pomóc naszemu dziecku. Niestety, oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Teraz, kiedy Marysia jest malutka, możemy podarować jej szansę na samodzielność. Czy pomożesz nam w tym zadaniu? Będziemy niesamowicie wdzięczni za każde wsparcie! Rodzice

53 357 zł
Lucjan Sołtys
Pilne!
Lucjan Sołtys , 3 latka

Koszmar onkologii powrócił❗️3-letni Lucuś PONOWNIE zaatakowany przez NOWOTWÓR❗️

DRAMAT! KRYTYCZNIE PILNA ZBIÓRKA! Nasz 3-letni synek Lucjan, który chwilę temu wygrał walkę z NEUROBLASTOMĄ, teraz musi stawić czoła OSTREJ BIAŁACZCE! Jak to możliwe? Myśleliśmy, że wykorzystaliśmy już wszystkie nieszczęścia na tym świecie… Niestety los po raz kolejny z nas zadrwił. Po raz kolejny chce odebrać życie naszemu dziecku! BŁAGAMY O POMOC! Lucjan miał nieco ponad roczek, gdy zdiagnozowano u niego jeden z najcięższych, najczęściej występujących u dzieci nowotworów – NEUROBLASTOMĘ w IV, najgorszym stadium. Świat runął w jednej chwili, przerzuty były praktycznie WSZĘDZIE! Całe drobne ciałko naszego dziecka było zajęte – wątroba, trzustka, nerki, szpik kostny. Wtedy po raz pierwszy usłyszeliśmy słowa, które chcielibyśmy wymazać z pamięci: "Nie wiem, czy Państwa synek przeżyje". My jednak ten paraliżujący strach przekuliśmy w działanie. Szukaliśmy ratunku na całym świecie. Na szczęście w końcu znaleźliśmy…   Skontaktowaliśmy się z kliniką w Barcelonie, gdzie lekarze uratowali życie Lucjana… Dzięki cudownym ludziom, których spotkaliśmy na swojej drodze, w ciągu pół roku udało się zebrać upragnioną, koszmarnie wysoką kwotę. Terapia celowana doprowadziła do remisji choroby! Nie sposób opisać, jak bardzo byliśmy wtedy szczęśliwi. Lekarze jednogłośnie stwierdzili, że genotyp guza nie wskazuje na wysoki poziom złośliwości i prawdopodobieństwo wznowy jest bardzo niskie. Co 3 miesiące lataliśmy do Barcelony na niezbędne kontrole. Podczas każdej z nich słyszeliśmy, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, że najgorsze już za nami! Niestety do czasu… Nie spodziewaliśmy się, że chwilę później znajdziemy się w jeszcze gorszym koszmarze i ponownie staniemy u bram onkologicznego piekła… W lutym 2024 roku Lucjan zaczął gorączkować, był bardzo osłabiony. Staraliśmy się być dobrej myśli, ale w głębi serca czuliśmy, że dzieje się coś strasznego… Zabieraliśmy synka na dziesiątki wizyt, pogłębialiśmy badania, szukaliśmy przyczyny. Początkowo lekarze twierdzili, że to infekcja wirusowa… Oddalibyśmy wszystko, by ta diagnoza była trafna… Wszystko zmieniło się pewnego dnia… Czuliśmy na sobie wzrok lekarzy, wzrok pełen współczucia, smutku. Nie wiedzieli, jak nam przekazać, że podejrzewają wznowę. A my nie mogliśmy w to uwierzyć... Szybko się okazało, że nasz onkologiczny koszmar powrócił. Było jeszcze gorzej, niż przypuszczali lekarze. To nie była wznowa neuroblastomy, tylko OSTRA BIAŁACZKA MONOBLASTYCZNA. Świat runął. Żalu, który czuliśmy do całego świata, nie da się opisać słowami. Lekarze od razu podjęli decyzję o podaniu silnej chemioterapii, ponieważ szpik był zajęty już w 100%. Obecnie jesteśmy w trakcie przygotowań do przeszczepu, który jest ostatnim etapem leczenia. Niestety lekarze już teraz przewidują, że prawdopodobieństwo wznowy jest bardzo wysokie, a białaczka niezwykle złośliwa. Nie potrafimy poradzić sobie z myślą, że możemy stracić naszego synka. Że jego życie znowu jest zagrożone… Że Lucuś znowu tak strasznie cierpi… Nie zamierzamy się poddać! Jesteśmy również w tracie poszukiwania terapii genowej w USA, która mogłaby pomóc, w przypadku ewentualnego nawrotu neuroblastomy. Niestety nawet jeżeli uda nam się znaleźć odpowiednie leczenie, koszty będą niewyobrażalne wysokie – liczone w milionach. Musimy zacząć zbierać pieniądze już teraz i być gotowi na każdy scenariusz.  Błagamy, nie skazujcie naszego dziecka na tak ogromne cierpienie. Nie skazujcie go na śmierć. Pomóżcie nam uratować Lucjana. Błagamy, po raz drugi otwórzcie dla nas swoje serca… Zrozpaczeni rodzice Licytacje dla Lucjanka 🩵

929 691,00 zł ( 87,39% )
Brakuje: 134 139,00 zł
Ignaś Janaszczyk
Ignaś Janaszczyk , 5 lat

Każdy dzień to walka o lepszą przyszłość Ignasia! Pomóż mu rozwinąć skrzydła!

Ignaś urodził się jako zdrowy chłopiec. Cieszyłam się każdym dniem spędzonym z synkiem! Niestety, radosne chwile szybko zamieniły się w walkę o rozwój mojego dziecka. Boli mnie, że nie może w pełni cieszyć się swoim dzieciństwem… Gdy Ignacy nauczył się raczkować, zaczęłam dostrzegać drobne, niepokojące sygnały w jego zachowaniu. Bawił się inaczej niż jego rówieśnicy – układał wszystkie zabawki kolorami w równych liniach. Panie w żłobku także zauważyły, że mój synek wyróżnia się na tle innych dzieci. Nie było czasu do stracenia – od razu zaczęłam szukać pomocy u specjalistów! Po wielu badaniach i licznych wizytach u lekarzy, gdy Ignaś miał dwa lata, w końcu usłyszałam diagnozę – autyzm dziecięcy! Nie mogłam w to uwierzyć! Wiedziałam, że czeka nas dużo pracy, by mógł prawidłowo się rozwijać… A przecież nie tak miało wyglądać jego dzieciństwo! Od tamtego czasu każdy dzień to walka o rozwój synka. Wszystkie nowo zdobyte umiejętności są ogromnymi sukcesami i dają nadzieję na lepsze jutro. Odpowiednio dobrane terapie są jedyną szansą na samodzielną przyszłość mojego dziecka! Ignaś pozostaje pod opieką wielu specjalistów, między innymi psychologa, logopedy, fizjoterapeuty czy okulisty. Musi też często uczestniczyć w zajęciach, dzięki którym rozwija się i podtrzymuje nabyte umiejętności. Cały czas kontroluję jego stan zdrowia, by zapewnić mu wszystko, czego potrzebuje! Regularne wizyty u specjalistów oraz leczenie są niezbędne, by Ignaś mógł prawidłowo się rozwijać. Niestety, generują też ogromne koszty. Myśl, że pieniądze mogą być przeszkodą dla lepszej przyszłości synka, rozdziera moje serce… Proszę, pomóż nam w tej trudnej walce! Anna, mama Ignasia

14 328 zł
Artur Stobiecki
Pilne!
Artur Stobiecki , 66 lat

Będę szukał sposobów, by wygrać z rakiem. Ale do tego potrzebuję pomocy❗️

W sierpniu 2023 roku podczas rutynowego badania kolonoskopii, które przeprowadzam regularnie co 5 lat, stwierdzono naciek ropny w jelicie grubym. Po pobraniu wycinków i przeprowadzeniu badania histopatologicznego wyniki okazały się najgorsze z możliwych – złośliwy nowotwór jelita grubego. Było to przerażające przeżycie dla mnie i mojej rodziny. Po tym jak początkowy szok minął, natychmiast podjąłem walkę z chorobą. W lutym 2024 roku skonsultowałem się z chirurgiem onkologiem. Po przeprowadzeniu tomografii komputerowej chirurg zdecydował o konieczności operacji. W marcu 2024 roku przeszedłem skomplikowaną operację resekcji jelita grubego, obejmującą 2/3 poprzecznicy. Przebieg operacji nie obył się jednak bez komplikacji. Badania histopatologiczne innych tkanek również nie były optymistyczne, w związku z czym zalecono chemioterapię, którą obecnie przyjmuję. Jak wiadomo, chemioterapia zwalcza komórki rakowe, ale również wyniszcza zdrowe, dlatego rozpocząłem leczenie wspomagające, mające na celu wzmocnienie i odbudowę organizmu. Terapia wspomagająca zwiększa szanse na wyleczenie, jednak jest to niestety bardzo kosztowne. Chciałbym ją kontynuować, aby zwiększyć swoje szanse na powrót do zdrowia i cieszenie się życiem. Pozostaję pozytywnie nastawiony do życia i nie zamierzam się poddawać. Będę szukał różnych sposobów, wierząc, że uda mi się pokonać chorobę i wraz z rodziną dalej realizować nasze plany i marzenia. Dziękuję, Artur

1 459,00 zł ( 2,28% )
Brakuje: 62 371,00 zł
Dominik Samulski
Dominik Samulski , 26 lat

Pomóż Dominikowi odzyskać sprawność po wypadku❗️

Dzień 19 maja 2024 rok, każdy członek naszej rodziny najchętniej wymazałby na zawsze z pamięci… Rano odebrałam telefon od mamy, że mój brat Dominik miał wypadek samochodowy. Ta wiadomość wywołała u mnie ogromny szok, niedowierzanie i przerażenie. A najgorsze było to, że nikt nie był w stanie powiedzieć nam nic więcej o jego stanie zdrowia! Niezwłocznie udaliśmy się do wskazanego szpitala! „Stan bardzo ciężki” – to była pierwsza informacja, jaką otrzymaliśmy. Dominik był reanimowany jeszcze na miejscu wypadku. Nawet nie mogliśmy go zobaczyć z powodu podejrzenia perforacji. Mieliśmy czekać, aż zostanie wykonany zabieg. Godziny oczekiwania na szpitalnym korytarzu z duszą na ramieniu trwały całą wieczność. Wyobrażaliśmy sobie najgorsze scenariusze.  Około godziny 16 mogliśmy zobaczyć go po raz pierwszy. Na szczęście był świadomy. Rozumiał wszystko, co do niego mówiliśmy, ale kontaktował się wyłącznie oczami. Dostałyśmy również informację, iż ze względu na uraz kręgosłupa w odcinku szyjnym zostanie przetransportowany do szpitala w Warszawie.  Niestety kolejny dzień przyniósł kolejne złe wieści… Ogrom strachu, jaki nam towarzyszył tego dnia był nie do opisania. Dominik został zaintubowany, pojawiły się szmery nad płucami, był niewydolny krążeniowo i został podłączony do respiratora! Dalsza diagnoza zwaliła nas z nóg i odebrała resztki tlącej się nadziei. Porażenie czterokończynowe, porażenie kończyn dolnych i głęboki niedowład kończyn górnych, a do tego liczne złamania! Pani doktor oceniła stan brata za bardzo ciężki. Podczas pobytu na OIOMie została przeprowadzona operacja kręgosłupa na odcinku szyjnym oraz operacja prawej ręki. Dominik został wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną i został umieszczony na oddziale intensywnej terapii gdzie walczył o życie! Dziś nadal na nim przebywa, ale jest już przytomny i świadomy. Niestety wciąż nie jest w stanie samodzielnie oddychać. Przeszedł zabieg tracheotomii, co trochę ułatwiło nam komunikację, jednak nie rozwiązało wszystkich problemów. Dominik musi zacząć być bardziej intensywnie rehabilitowany, jednak taką pomoc może uzyskać wyłącznie w specjalistycznym ośrodku, w którym pobyt jest niesamowicie kosztowny.  Lekarze mówią, że rokowania są dobre – Dominik ma szansę na powrót do sprawności. Niestety jeśli dziś o niego nie zawalczymy to szanse będą spadać. Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie. Pomóżcie nam postawić Dominika na nogi! Liczy się każda złotówka! Ewelina, siostra Dominika z rodzicami

24 084,00 zł ( 15,09% )
Brakuje: 135 491,00 zł
Michał Czarnecki
Michał Czarnecki , 13 lat

Wyniszcza go jego własny organizm! Pomóż zakończyć dramat Michała!

Problemy ze zdrowiem naszego syna sprawiły, że długo baliśmy się myśli o posiadaniu drugiego dziecka. Niewyobrażalne cierpienie Michałka, bezsilność, chwiejna nadzieja, że w końcu odkryjemy, co mu dolega, i za każdym razem brutalne zderzenie z twardą ścianą – to fundamenty naszego rodzicielstwa. Dziś jedna, jedyna przeszkoda stoi na drodze do uratowania naszego syna – pieniądze! Z całego serca błagamy Was o pomoc! Michał nadzwyczajnie dużo chorował. Prawie każda infekcja szybko przeradzała się w zapalenie oskrzeli lub płuc. Później przychodziła kolejna choroba. I tak bez końca… Mimo tego synek przez pierwszy rok życia rozwijał się dobrze – padły pierwsze słowa i kroki, z których tak bardzo się cieszyliśmy. B.ył kontaktowy i dużo rozumiał. W listopadzie 2012 roku drugi raz w swoim krótkim życiu musiał być hospitalizowany ze względu na poważną infekcję. Wtedy nasz świat zaczął się rozsypywać. Synek zapominał i tracił umiejętności. Nie potrafił już wskazać paluszkiem, gdzie jest mama albo tata. Przestał naśladować dźwięki, mówić i jeść. Przeszedł ogromny regres! Stał się bardzo pobudzony i agresywny! Życie naszej rodziny zmieniło się w horror! Rozpoczęliśmy poszukiwania chytrego, podstępnego potwora, który przez wiele lat ukrywał się przed nami, przyjmując różne maski i oszukując najlepszych specjalistów! Który porwał naszego synka… Odwiedziliśmy wiele gabinetów lekarskich. Wykonaliśmy szereg różnorakich badań, w tym kompleksowe badania genetyczne i metaboliczne. Usłyszeliśmy kilka diagnoz, a każda z nich rozrywała nasze serca na strzępy. Najpierw u Michała stwierdzono encefalopatię, a następnie autyzm atypowy. Choć za każdym razem wkładaliśmy całe swoje siły, by pomóc synowi, żadna terapia i leczenie nie przynosiły efektów… Martwiliśmy się, tym bardziej że po każdym najmniejszym przeziębieniu funkcjonowanie synka bardzo się pogarszało. Nie poddawaliśmy się jednak, aż wreszcie, po pełnym panelu badań, stanęliśmy twarzą w twarz z niezwykle brutalnym przeciwnikiem.  Dzisiaj wiemy, że Michał ma zespół PANS – autoimmunologiczne zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Naszemu dziecku wypowiedział wojnę jego własny organizm! Leczenie immunoglobulinami to ogromna i jedyna szansa, by wreszcie mógł żyć jak rówieśnicy. Niestety, w jego wypadku nie zostanie ono zrefundowane… Zdrowie naszego syna wyceniono na pół miliona złotych. Błagamy Was o pomoc! Jesteśmy normalną rodziną, nie mamy takich pieniędzy! Przez lata szukaliśmy właściwej diagnozy. Może gdyby udało się to wcześniej, Michał mógłby dziś chodzić do szkoły z innymi zdrowymi dziećmi! Prosimy, pomóżcie nam ułożyć ten ostatni element układanki… Monika i Darek, rodzice 👉🏼 Licytacje dla Michałka

123 300,00 zł ( 22,81% )
Brakuje: 417 179,00 zł
Kaja Niedbał
Pilne!
Kaja Niedbał , 6 lat

Jej największym marzeniem jest pomagać innym❗️Pomóż opłacić kosztowne leczenie Kai 🚨

Nasza Kaja ma dopiero 5 lat, ale przeszła już bardzo wiele… Czasem w chwilach słabości zadaje nam pytanie: “Dlaczego muszę mieć te wszystkie operacje? Dlaczego ja? To bardzo mnie boli”... A my nie wiemy, co jej wtedy odpowiedzieć. Chcielibyśmy obiecać, że zrobimy wszystko, by nie musiała już dłużej cierpieć. Z Waszą pomocą to będzie możliwe. Prosimy o wsparcie! Kaja choruje na bardzo rzadką chorobę genetyczną – achondroplazję. Byliśmy zrozpaczeni, gdy poznaliśmy diagnozę. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać natychmiast… Córeczka w swoim krótkim życiu przeszła już sporo operacji – uszek, migdałków, na szpotawość nóżek i wydłużanie podudzi. Achondroplazja bowiem, to nie tylko krótkie kończyny, to także szpotawość kolan, przewlekłe problemy z uszami, lordoza, ryzyko zwężenia otworu wielkiego czaszki, a także wiele innych wyzwań. Wydaliśmy już mnóstwo pieniędzy – w skarbonce na oszczędności widać dno… Zdrowie Kai jest jednak dla nas najważniejsze.  Obecnie jedynym możliwym leczeniem jest mechaniczne wydłużanie kości i/lub leczenie farmakologiczne jedynym lekiem na świecie. Niestety nierefundowanym.  Ortopedzi rekomendują wykonanie kolejnego wydłużania nóg, a także rąk na początku 2025 roku. Równolegle chcemy rozpocząć roczną terapię nierefundowanym lekiem, który daje Kai nadzieję na sprawność… Koszty są ogromne… Przeraża nas wysokość paska tej zbiórki, ale wierzymy, że z pomocą wielu ludzkich serc, jesteśmy w stanie osiągnąć sukces… Kaja jest bardzo rozważną, spokojną, grzeczną dziewczynką. Niestety przez częste nieobecności, pobyty w szpitalu, zabiegi i operacje, ma problem w zacieśnianiu więzi z rówieśnikami. Uwielbia jednak prace plastyczne, malowanki, wycinanie i wszystkie kreatywne prace. Jesteśmy z niej bardzo dumni! Cieszymy się, że taka aktywność daje jej namiastkę normalności i szczęśliwego dzieciństwa… Mamy jeszcze młodszego synka, który już teraz jest od niej wyższy! Jej małe rączki i nóżki sprawiają, że codzienne czynności są trudniejsze. Dosięgnięcie do umywalki, pedałów od roweru czy podrapanie się po główce to dla Kai wyzwanie. Nawet kontakty w domu, schody i umywalka są dostosowane pod jej niski wzrost. Nasza córeczka ma bardzo ważne marzenie. Gdy będzie dorosła chciałaby pomagać ludziom takim, jak ona... Ale żeby to zrobić, potrzebuje jeszcze kilkudziesięciu centymetrów, żeby dosięgnąć do stołu operacyjnego. Uchylilibyśmy jej nieba. Jesteśmy jednak świadomi, że sami nie damy rady zapewnić Kai odpowiedniego leczenia. Koszty są zbyt wysokie, dlatego musimy poprosić o pomoc. Wierzymy, że wspólnie z Wami możemy dokonać cudu… Rodzice

137 559,00 zł ( 5,77% )
Brakuje: 2 245 420,00 zł
Franuś Kublik
Pilne!
Franuś Kublik , 18 miesięcy

Dzielny Franio udowodnił, że nie podda się w walce o życie❗️Wesprzyjmy go❗️

Kiedy inni słyszą, że nasz Franio zmaga się z Zespołem Edwardsa, patrzą smutno i ze współczuciem. To poważna choroba, która nie pozostawia wiele nadziei na życie. Ale Franio nie poddał się. Pokazał, że nie zamierza łatwo dać za wygraną. Jest jak ostatni Mały Wojownik, stojący mężnie na polu bitwy o własne zdrowie. O chorobie dowiedzieliśmy się jeszcze podczas ciąży. Usłyszeliśmy, że Franio urodzi się martwy, ale na szczęście tak się nie stało. Dziś po desperackiej walce synek jest roześmianym, wesołym dzieckiem. Chociaż bardzo chorym. Przez ten czas krążyliśmy między domem, szpitalem i hospicjum. Ćwiczymy każdego dnia, staramy się o jak najlepsze warunki, chociaż nie jest łatwo. Ciężka i nierokująca choroba Frania sprawia, że czasem musimy postarać się o wiele bardziej. To jak rozwija się Franio i to, że wciąż walczy, zdarza się w Zespole Edwardsa bardzo rzadko. Niestety, w przypadku poważniejszych powikłań możemy nie otrzymać pomocy. Dlatego nie możemy do tego dopuścić! Rehabilitacja to mus. Bez niej będzie postępowało podwyższone napięcie mięśniowe i przykurcze. Tak samo ważne są specjalistyczne sprzęty, by wspomagać Franiulka w jego zmaganiach. Ale tak jak jest szansa, byśmy nie musieli sami kupować sprzętów, tak rehabilitacja na pewno będzie do opłacenia. Mimo własnych trudności staraliśmy się wspierać innych, którzy zmagają się z poważnymi chorobami. Ale teraz sami potrzebujemy pomocy. Od urodzenia walczymy, by Franio był z nami jak najdłużej. Radzi sobie, ma ogromną wolę życia, ale to nie wystarczy bez rehabilitacji. Całą rodziną chcemy mu ją zapewnić, jak najbardziej pomóc i ułatwić codzienność.  Pomóżcie nam stać obok Frania na tym polu bitwy o życie. Rodzice

20 677 zł