Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Janusz Czopik
Janusz Czopik , 67 lat

Czas ucieka, a ja wymagam operacji! Pomóż!

Całe swoje życie pracowałem, nie narzekając na nic. Miałem wszystko, czego potrzebowałem – dom, pasje, pracę. Funkcjonowałem w spokoju. Niestety nadszedł czas, gdy jako emeryt, staję przed największym wyzwaniem. Dlaczego teraz po wielu latach ciężkich zmagań, spada na mnie taki ciężar? Jakiś czas temu usłyszałem diagnozę, która wiele zmieniła w moim spokojnym życiu – koksartroza stawu biodrowego. To dokuczliwa choroba objawiająca się ogromnym bólem w biodrze oraz wieloma nieprawidłowościami w jego funkcjonowaniu. Każdy krok przysparza mi wiele cierpienia. Jestem praktycznie przykuty do fotela. Moje schorzenie jest na tyle poważne, że wymaga natychmiastowej operacji! Szukając wielu rozwiązań, trafiłem na nowowczesny zabieg kapoplastyki. Jest ona refundowana, jednak żadna klinika nie ma umowy z NFZ na jej wykonywanie. Dlatego ten zabieg jest możliwy do wykonania jedyne prywatnie. Polega on na zachowaniu własnej kości i przywróceniu mi sprawności bez konieczności wstawiania sztucznej protezy. W moim wieku każda ingerencja w ciało wiąże się z dużym ryzykiem... Jestem zmuszony do wykonania operacji prywatnie, co wiąże się z ogromnymi kosztami - jej termin ustalono na 27 lutego 2025 r. Ten zabieg jest dla mnie szansą na życie bez bólu. Niestety, dla emeryta to kwota, której sam nie jest w stanie uzbierać w tak krótkim czasie, Z całego serca proszę Was o pomoc. Nawet najmniejsza wpłata przybliży mnie do celu, jakim jest życie bez bólu i z pełną sprawnością. Pomóżcie mi spełnić to marzenie! Janusz

505,00 zł ( 1,48% )
Brakuje: 33 495,00 zł
Tymek Kalata
Tymek Kalata , 13 lat

DMD – ta diagnoza to wyrok❗️Walczymy o cud dla Tymka❗️

Nasz każdy dzień to strach. Wyrywamy kartki z kalendarza, błagając, by nasz synek był z nami jak najdłużej. Najbardziej załamuje nas jego świadomość choroby – Tymek nie jest już małym chłopcem. Dlatego z całego serca błagamy Was – pomóżcie nam o niego walczyć! Czytamy zbiórki o kilkuletnich chłopcach, zbierających na najdroższy lek świata i łzy napływają nam do oczu. Początkowo byliśmy załamani, że dla Tymka nie ma szans na ratunek. Jednak proces kwalifikacji wciąż ulega zmianie. Medycyna idzie do przodu i pojawiają się nowe możliwości. Odzyskaliśmy nadzieję…  Nasz synek został zdiagnozowany bardzo szybko, bo już w wieku 6 miesięcy. Trafiliśmy do szpitala z powodu zapalenia pęcherza, skierowano nas na badania genetyczne. Gdy otrzymaliśmy wyniki, nie wiedzieliśmy, co nas czeka… Nie słyszeliśmy o takiej chorobie. Gdy mąż wpisał do wyszukiwarki DYSTROFIA MIĘŚNIOWA DUCHENNE’A nasz świat się zawalił… Od tamtej chwili nasza codzienność to nieustanna walka, aby utrzymać Tymka w dobrej kondycji jak najdłużej. Choroba doprowadza do degradacji wszystkich mięśni, w tym również oddechowych i mięśnia sercowego. To cud, że nasz syn w wieku 13 lat ma nadal zdrowe serce! Regularnie odwiedzamy kardiologa, kilka razy w tygodniu odbywamy prywatną rehabilitację. Robimy wszystko, by opóźnić rozwój tej bezlitosnej choroby. Przed nami trudny moment. Wiedzieliśmy, że on nadejdzie… Tymek do tej pory poruszał się samodzielnie, jednak jest coraz trudniej. Czeka go wózek. Syn nie chce się pogodzić z tą myślą. Wie, że jest chory, jednak nie potrafi zaakceptować wyroku, jaki zapadł na jego życie. Nam też trudno się z tym pogodzić, dlatego poruszymy niebo i ziemię, żeby mu pomóc. Szukamy dostępnych rozwiązań i wierzymy, że uda nam się uratować nasze dziecko. Jednak koszty tego ratunku są ogromne! Musimy zapłacić kilkanaście milionów!  A czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Dlatego każda wpłata to dla nas nieocenione wsparcie na tej trudnej drodze, za które z całego serca dziękujemy. Rodzice ➡️ FB: Tymek Kalata i jego walka o życie ➡️ Licytacje dla Tymka ➡️ Super Express Warszawa

178 139,00 zł ( 1,08% )
Brakuje: 16 275 053,00 zł
Włodzimierz (Marek) Linke
Pilne!
Włodzimierz (Marek) Linke , 58 lat

Rak odbiera Włodzimierzowi życie! Pilna prośba o pomoc!

Nigdy nie myślałem, że przyjdzie mi walczyć z nowotworem. Dzień, w którym poznałem tę straszną informację, zapamiętam do końca życia… Rak dolnego odcinka jelita grubego codziennie czyni mnie coraz słabszym. Jeśli nie powstrzymam choroby, grozi mi śmierć! Od wystąpienia pierwszych objawów do wykrycia nowotworu minęło wiele miesięcy. Długo zmagałem się z różnymi dolegliwościami i bólem. Z początku lekarze podejrzewali u mnie zespół jelita drażliwego. Na moją niekorzyść, wyniki badań wskazały na dużo gorszą chorobę… Gdy usłyszałem diagnozę, nie wiedziałem, jak mam sobie poradzić. Nie byłem przygotowany na tak tragiczne informacje. Specjaliści powiedzieli mi, że musimy działać szybko. Nowotwór jest złośliwy, więc czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Miałem nadzieję, że rak nie ma przerzutów. Niestety, szereg dodatkowych badań rozwiał wszelkie nadzieje.  Lekarze poinformowali mnie o guzach na płucu oraz węzłach chłonnych. Świat kolejny raz zawalił mi się na głowę… W marcu 2024 roku przeszedłem operację, podczas której usunięto mi przerzuty. Po radioterapii przyszedł czas na chemioterapię. Z każdym kolejnym wlewem czuję się coraz gorzej. To nie koniec leczenia. Walka o moje życie wciąż trwa. Oddział onkologii napawa mnie lękiem. Wiem, że nie mogę się poddać, jednak koszty związane z dalszym powrotem do zdrowia są ogromne. Nowotwór pochłonął wszystkie nasze rodzinne oszczędności. Chcę żyć, ale brakuje mi środków na leczenie i rehabilitację. Nie byłem nigdy w trudniejszej sytuacji. Jeśli zechcecie mi pomóc w tym ciężkim czasie, będę Wam za to niezwykle wdzięczny. Proszę Was o wsparcie. Nie zostawiajcie mnie w potrzebie. Docenię każdą formę pomocy… Włodzimierz

7 281 zł
Wiktoria Kuchta
Wiktoria Kuchta , 3 latka

Wesprzyj walkę dzielnej Wojowniczki! Wikusia potrzebuje intensywnej rehabilitacji!

Zdrowie to największe marzenie mojego dziecka. A ja nie mam środków, by o nie walczyć… Wiktoria ma już 3 latka, a nie potrafi chodzić… Przyszła na świat z poważną wadą stópek, która do teraz wymaga specjalistycznej interwencji. Co gorsze, u córeczki potwierdzono diagnozę leukoencefalopatii. Gdyby miłość miała moc uzdrawiania, moja córka nie musiałaby tyle cierpieć. Niestety rzeczywistość jest brutalna – za zdrowie trzeba słono zapłacić. Mimo że córeczka przeszła liczne gipsowania i cięcie Achillesa prawej stopy, w dalszym ciągu musi spać ze specjalną szynę Mitchella. Korzystamy z rehabilitacji na NFZ i prywatnie. Wiem jednak, że Wikusia potrzebuje jeszcze więcej wsparcia, by cały jej wysiłek nie przepadł... Moja sytuacja materialna nie pozwala mi zaspokoić najważniejszych potrzeb córki. Dodatkowa rehabilitacja, sprzęty, specjalistyczne obuwie, konsultacje lekarskie, to tylko niektóre z nich. A druga diagnoza rodzi kolejne potrzeby… Leukoencefalopatia ogranicza przekazywanie sygnałów z mózgu do reszty ciała. To powoduje u Wiktorii napady ataksji, czyli zaburzenia koordynacji ruchowej i równowagi, spastyczność i hipotonię. Córeczka ma zaburzenia połykania, jej słabe mięśnie nie pozwalają jej przełykać jedzenia, co często kończy się wymiotami.  Choroba ma niestety charakter postępujący. Gwałtowne pogorszenie stanu zdrowia i sprawności ruchowej może pojawiać się pod wpływem czynników codziennych, stresowych, takich jak infekcja, gorączka, silny stres emocjonalny czy uraz głowy. A przecież w życiu małego dziecka to nieuniknione! Często po przeziębieniu Wiki jest tak osłabiona, że nie potrafi nawet samodzielnie usiedzieć. Dopiero po przejściu infekcji i dojściu do siebie, a następnie po ciężkiej, codziennej rehabilitacji, wraca do etapu raczkowania i potrafi wstać na kilka sekund. Nie istnieje lekarstwo, które jak za dotknięciem magicznej różdżki, wyleczy moje dziecko. Naszą jedyną bronią jest dalsza wielospecjalistyczna opieka, terapia i rehabilitacja, które pozwolą Wikusi rozwijać się na miarę jej możliwości i hamować progres choroby.  Chciałabym, żeby Wiktoria, jak jej rówieśniczki, mogła odkrywać świat, tańczyć, biegać i po prostu być dzieckiem. Chciałabym każdego dnia widzieć ją coraz silniejszą! Z serca proszę o wsparcie w ratowaniu jej zdrowia. Każda pomoc ma ogromne znaczenie dla naszej walki o lepsze jutro. mama, Ola

3 481 zł
Miłosz Wolski
Miłosz Wolski , 8 lat

Choroba, która nigdy nie zniknie! Miłosz potrzebuje Twojego wsparcia!

Nasza historia rozpoczyna się tak, jak wiele innych na tym portalu – na początku nic nie wskazywało dramatu, który nas czeka. Niestety poważna choroba synka spadła na nas jak grom z jasnego nieba! Dzisiaj wciąż postępuje i nie mamy wyjścia, jak znów prosić o pomoc! Miłoszek urodził się 28 września 2016 roku. Ciąża przebiegała prawidłowo, w badaniach nic nie wskazało na to, że coś jest nie tak. Podczas porodu okazało się, że nie ma postępu, gdyż pępowina okazała się zbyt krótka. Syn urodził się poprzez cięcie cesarskie. Okazało się, że ma krzywą przegrodę nosową, co uniemożliwiło swobodne oddychanie. W pierwszej dobie życia z powodu hipoglikemii w sytuacji zagrażającej jego życiu został przetransportowany karetką do szpitala specjalistycznego w Gdańsku. Dodatkowo synek urodził się z wrodzoną zwężoną zastawką pnia płucnego! Z powodu wzmożonego napięcia mięśniowego Miłosz został od razu skierowany na rehabilitację w ośrodku wczesnej interwencji. Tam też pierwszy raz usłyszałam, że moje dziecko najprawdopodobniej cierpi na chorobę Recklinghausena. To nerwiakowłókniakowatość typu 1 – genetyczna choroba oznaczająca powstawanie plam i guzów wewnątrz i na zewnątrz ciała.   Gdy synek osiągnął 3 miesiąc życia, zaczęły pojawiać się na jego ciele plamy w kolorze kawy z mlekiem, różnej wielkości. Pediatra dała mi skierowania do okulisty, neurologa, onkologa, genetyka. I tak nasza podróż trwa do dziś. Do tego wszystkiego doszło jeszcze dysmorfia twarzoczaszki, małogłowie i gotyckie podniebienie, co też utrudnia spożywanie posiłków. Przez pierwsze 4 lata swojego życia Miłosz był karmiony produktami półpłynnymi. Przez to wszystko Miłosz jest dzieckiem niepełnosprawnym z opóźnionym rozwojem psychoruchowym. Najbardziej obawiam się, że te plamy mogą przerodzić się w guzy. A gdyby tego było mało, na ostatniej konsultacji okulistycznej na tęczówce wykryto pojedyncze zalążki Lischa... Choroba Recklinghausena jest nieobliczalna. Czasami siedzę i się zastanawiam, dlaczego to spotkało mnie i moje dziecko, ale wiem, że muszę być silna dla mojego syna. Miłoszek wymaga wielospecjalistycznego leczenia, co wiąże się z ogromnymi kosztami, powtórnymi badaniami i wyjazdami po różnych szpitalach i klinikach, zwracam się jako mama wspaniałego 5-latka do ludzi o wielkich sercach o pomoc, by móc kontynuować leczenie. Czekają nas kolejne konsultacje okulistyczne, a to i tak kropla w morzy potrzeb. Za każdą pomoc dziękujemy, liczy się każda złotówka... Mama wspaniałego Miłoszka

2 206 zł
Waleria i Roman Prochko
Pilne!
Waleria i Roman Prochko , 17 lat

Ile tragedii jest w stanie unieść jedna rodzina? Potrzebna pomoc❗️

Mam na imię Roman i jestem tatą Walerii. Moja córka urodziła się z Zespołem Downa. Każdy dzień jest dla nas wyzwaniem, ale też źródłem radości. Bo opieka nad Walerią wymaga stałego zaangażowania, a jej potrzeby zdrowotne i rehabilitacyjne są nieustanne… Córka przyszła na świat jako nasz mały cud. Jej życie jest pełne wyzwań, ale także radości. Każdy jej uśmiech i postęp daje nam siłę do dalszej walki. Codziennie staramy się, aby córka mogła rozwijać swoje umiejętności i cieszyć się pełnią życia. Rehabilitacja jest kluczowa dla jej rozwoju. Ale koszty związane z opieką i terapiami są ogromne, a nasze możliwości finansowe mocno ograniczone. Niestety, jakby problemów było mało w kwietniu 2024 roku sam musiałem zmierzyć się z okrutną diagnozą. Wszystko zaczęło się od nieustannego bólu brzucha, który z czasem stał się nie do zniesienia. Nie mogłem jeść, ani pić. W końcu trafiłem do szpitala, gdzie przeszedłem wszystkie konieczne badania. Diagnoza zapadła bardzo szybko. Okazało się, że to nowotwór złośliwy jelita grubego! Następnego dnia przeszedłem konieczną operację...  Obecnie jestem w trakcie leczenia. Nie wiem co będzie dalej. Staram się z wszystkich sił myśleć o mojej rodzinie i walczyć o powrót do zdrowia. Mam nadzieję, że szybko uda mi się wrócić do pracy, bo nie ukrywam, że nasza sytuacja jest ciężka, a Waleria potrzebuje stałego wsparcia wielu specjalistów, rehabilitacji i terapii. Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc. Każda wpłata przybliża nas do celu, którym jest lepsze życie dla Walerii i moje pokonanie nowotworu. Z całego serca dziękuję za każdą formę wsparcia i za to, że jesteście z nami w tej niezwykle trudnej podróży. Roman, tata Walerii

7 200,00 zł ( 13,53% )
Brakuje: 45 992,00 zł
Oliwier Fabijański
Oliwier Fabijański , 7 lat

Pomóż Oliwierowi w walce o zdrowie!

Oliwier urodził się 23 grudnia 2016 roku przez cesarskie cięcie. Podczas porodu synek zachłysnął się wodami płodowymi, co zaburzyło jego rozwój.  Oliwier rozwija się wolniej niż rówieśnicy, ma stwierdzony autyzm dziecięcy, opóźniony rozwój psychoruchowy, zaburzenia równowagi i koordynacji, opóźniony rozwój mowy oraz napięcia mięśniowe kończyn górnych, dolnych i brzucha, co powoduje duże trudności w codziennym życiu. Gdyby tego było mało, w październiku 2023 stwierdzono u Oliwiera zez rozbieżny, a w listopadzie niedosłuch przewodzeniowy obustronny. Przez to wszystko synek wymaga wielospecjalistycznej stymulacji rozwoju, całodobowej opieki, intensywnej, kompleksowej rehabilitacji oraz stosowania aparatów słuchowych. Niestety, koszty związane z leczeniem i rehabilitacją synka są bardzo wysokie. Ciężko jest nam udźwignąć tak duży ciężar finansowy. Dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc dla Oliwiera. Każdy gest ma dla nas ogromne znaczenie i pomoże nam w walce z chorobą synka. Z góry dziękujemy za okazane nam wsparcie. Rodzice Oliwiera

2 078,00 zł ( 4,88% )
Brakuje: 40 476,00 zł
Maciej Błaszak
Maciej Błaszak , 6 lat

Maciuś musiał odbyć walkę o życie! Dziś toczy kolejną – o lepszą przyszłość... POMÓŻ!

Mój synek urodził się dokładnie 26.09.2018 roku. O 3,5 miesiąca za wcześnie. Mieścił się w dłoni i ważył mniej niż torebka cukru! Żaden narząd w jego maleńkim organizmie nie działał tak, jak powinien. Pierwsze miesiące swojego życia zamiast w dziecięcym łóżeczku spędził w inkubatorze, podpięty do maszyn, które pomagały mu przeżyć. Jest wiele koszmarów, ale chyba widok własnego dziecka, walczącego o każdy oddech, jest dla matki najokrutniejszy! W 25 tygodniu ciąży, w nocy, odkleiło mi się łożysko. Po dotarciu do szpitala lekarze podjęli decyzję o natychmiastowym porodzie, inaczej nie przeżylibyśmy oboje. Maciuś urodził się jako skrajny wcześniak, w ciężkiej zamartwicy, był reanimowany, dostał tylko 1 punkt w skali Apgar. Odchodziłam od zmysłów, nie mogłam go nawet dotknąć, przytulić… Jego stan był bardzo ciężki, każde nasze spotkanie mogło być tym ostatnim. Widziałam, jak wiele dzieci z tego oddziału nigdy nie opuściło inkubatora, widok zapłakanych rodziców i księdza był normą. Maciuś miał problem ze wszystkimi narządami, które nie zdążyły się wykształcić: z płucami, serduszkiem, które trzeba było operować, z jelitami. Lekarze nie pozostawiali nadziei – medycyna zrobiła co mogła, niestety przy tak skrajnym wcześniactwie wiele rzeczy jest już nie do naprawienia. Najważniejsze było, by przybierał na wadze. Modliłam się więc o kolejne gramy do kochania. Po 8 miesiącach pobytu w szpitalu wreszcie mogliśmy wyjść do domu. Niestety nie było nam dane długo cieszyć się tą chwilą. Po miesiącu znowu trafiliśmy na OIOM, potem po kilku tygodniach znowu, i znowu… Synek chorował, łapał każdą infekcję, która była dla niego śmiertelnym zagrożeniem, zwykły katar mógł go zabić! A teraz, po kilku latach Maciuś jest pod opieką tylu poradni, o których istnieniu – mając pierwsze zdrowe dziecko – nawet nie miałam pojęcia. Jest też objęty opieką hospicjum domowego. Oddycha przez rurkę tracheostomijną, a każdej nocy oraz w czasie częstych infekcji jest podłączony do respiratora. Syn nie ma odruchu połykania i ssania, dlatego karmiony jest dojelitowo za pomocą PEG-a. Ma wadę wzroku i stwierdzony obustronny niedosłuch. Przeszedł też wylew do mózgu III stopnia a jego rozwój jest bardzo opóźniony w stosunku do swoich rówieśników. Od września Maciuś zostanie objęty obowiązkiem szkolnym. Nasze dwupokojowe mieszkanie zamieni się już nie tylko w szpital, ale też w szkołę, gdyż ze względu na stan zdrowia synek będzie miał nauczanie indywidualne w domu… Lekarze uratowali życie Maciusia, ale to ja jestem odpowiedzialna za jego jakość… Niestety wiele jego potrzeb muszę zapewnić mu sama.  Moje życie to podróże, niestety nie na wycieczki czy wakacje, ale do lekarzy. Każdego tygodnia pokonuję dziesiątki, jak nie setki kilometrów walcząc o lepszą przyszłość mojego dziecka. Terapie, badania, turnusy rehabilitacyjne, opieka fizjoterapeutów, lekarzy, pielęgniarek.… To wszystko kosztuje majątek. Tonę w morzu kosztów i doszłam do momentu, gdzie potrzebuję, aby ktoś wyciągnął do mnie pomocną dłoń!  Odkąd Maciuś się urodził nie ma dnia bez walki. Jestem szczęśliwa, że mój synek się nie poddał i żyje, bo jego życie to prawdziwy cud! Teraz muszę zawalczyć o środki, by dać mu jak najlepsze warunki do rozwoju. Niestety samo leczenie to nie wszystko, dodatkowo pojawiają się dojazdy, koszty zakupu węgla na zimę, remontów strego domu rodziców. Na placu boju jesteśmy tylko my – ja, Maciuś i jego starszy brat Szymon. Dołączysz do nas? Niech ten cud nadal trwa! Dziękujemy z głębi serca. Ania, mama

3 040,00 zł ( 3,57% )
Brakuje: 82 067,00 zł
Zosia Buśko
Pilne!
4 dni do końca
Zosia Buśko , 2 latka

PILNE❗️Błagamy, pomóżcie nam uratować naszą, malutką Zosię❗️

Od momentu, w którym usłyszeliśmy diagnozę, każdego dnia błagamy, by nasze dziecko nie cierpiało, by nie było bólu i łez, by Zosieńka miała normalne dzieciństwo. Modlimy się o zdrowie... Zosia jest bardzo żywym, ciekawym świata dzieckiem. Wszędzie jest jej pełno. W lipcu 2023 roku miała niespełna 16 miesięcy i złapała Campylobacter. W związku z tym lekarz pediatra zleciła różne badania. W USG brzuszka widoczny był guz na prawym nadnerczu. Poczuliśmy strach. W tym samym czasie Zosi ukochany dziadzio zachorował na nowotwór, po niespełna miesiącu walki odszedł. Wówczas był to dla nas najtrudniejszy czas w życiu. Po otrzymaniu wyników USG Zosi, zostaliśmy pilnie skierowani do szpitala klinicznego w Poznaniu. PODEJRZEWAJĄ NOWOTWÓR! Nasze życie się posypało. W szpitalu wykonali Zosi szereg przeróżnych badań. Nadszedł czas operacji i wyczekiwania na wynik histopatologii guza oraz wynik trepanobiopsji. Kiedy córka doszła do siebie, wróciliśmy na oddział, by wykonać kolejny szereg badań – tomograf, rezonans i scyntygrafię. W dzień, w którym przyszły wyniki byliśmy na kontroli w poradni onkologicznej w Poznaniu. Po rozmowie z lekarzami, spełnił się jeden z najgorszych scenariuszy. Diagnoza to NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY- NEUROBLASTOMA IV STOPNIA Z PRZERZUTAMI DO SZPIKU. Niestety ten nowotwór charakteryzuje się wysoką śmiertelnością, atakuje tych najmłodszych, tych najbardziej bezbronnych. Rozpoczęliśmy natychmiast leczenie. Zosia dostała bardzo silną chemioterapię, która trwała 8 cykli, po czym zostały zlecone kolejne badania: tomograf, rezonans i trepanobiopsja. Przed drugimi urodzinami Zosi otrzymaliśmy wymarzony prezent – Mamy to – Zosia jest czysta! Jednak nasza radość nie trwała długo. Po konsultacji z konsultantem krajowym trzeba było zrobić po raz kolejny badanie histopatologiczne i badanie PET. To nie koniec leczenia, czekała nas następna chemioterapia i kolejna nierówna walka! Zosia została zakwalifikowana do autoprzeszczepu. Obecnie jesteśmy po pobraniu komórek macierzystych i lada dzień jedziemy do szpitala na oddział transplantacji szpiku kostnego na MEGA CHEMIĘ, a następnie przeszczep… Ile to malutkie dwuletnie dziecko może wytrzymać? Walczy dzielnie już rok, a przed nami jeszcze radioterapia, immunoterapia i kto wie co jeszcze? Nie wiemy, co nas czeka za tydzień, za miesiąc, za rok. Na ten moment leczymy się w Polsce. Jeśli będzie taka potrzeba, będziemy zmuszeni do korzystania z konsultacji i terapii w innych krajach. Neuroblastoma charakteryzuje się wysokim prawdopodobieństwem nawrotu, wtedy atakuje ze zdwojoną siłą. Bardzo obiecujące wyniki przynosi między innymi terapia przeciwko wznowie nowotworu dostępna w USA. Niestety koszt jednej dawki przekracza milion złotych. Nie wiemy jeszcze, jak dużych środków będzie potrzebować nasza córeczka. Jako rodzice staramy się zrobić wszystko, by nasza Zosieńka wróciła do zdrowia. Z całego serca prosimy o pomoc. Błagamy, pomóżcie nam uratować naszą, malutką Zosię. Gosia i Artur, rodzice Zosi LICYTACJE DLA ZOSIEŃKI –> KLIK  

162 180,00 zł ( 15,24% )
Brakuje: 901 649,00 zł