Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Gaja Żukowska
Gaja Żukowska , 5 miesięcy

Pomóż nam zawalczyć o lepszą przyszłość Gai❗️

Już podczas drugich badań prenatalnych usłyszeliśmy, że nasza maleńka córeczka urodzi się z obustronnym rozszczepem podniebienia. Początkowo nawet nie rozumieliśmy co to oznacza, byliśmy przerażeni! Z duszą na ramieniu czekaliśmy, aż w końcu powitamy na świecie nasze maleństwo i błagaliśmy, aby nie wyszło więcej komplikacji!  Gaja urodziła się dokładnie 3 czerwca 2024 roku. Gdy lekarze dali nam ją utulić, nic więcej nie miało znaczenia. Dla nas była i jest idealna! Początkowo malutka miała problem z jedzeniem. Została jej nawet założona sonda, która na szczęście ostatecznie okazała się być zbędna. Mała miała odruch ssania, jednak musiała być karmiona specjalistyczną butelką.  Nasze dzieciątko wymaga przynajmniej trzech operacji. Pierwsza z nich będzie dotyczyć wargi i noska, następna  zamknięcia podniebienia miękkiego i twardego, a kolejna to przeszczep kości udowej do zębodołu. Koszty są wysokie, zbyt wysokie, abyśmy byli w stanie je pokryć samodzielnie. Obecnie Gajunia jest przygotowana do pierwszego z zabiegów – korzysta ze specjalnych płytek i musi mieć tejpowaną buzię.  Mieszkamy w Niemczech i niestety nie ma tutaj takich technik operacji rozszczepu podniebienia jak w Polsce. Gaja nie jest objęta polskim ubezpieczeniem, dlatego zdecydowaliśmy się na płatne operacje. Niemiecka opieka zdrowotna niestety nie zwróci nam kosztów zagranicznej operacji.  Chcemy zawalczyć o przyszłość naszego maleństwa. Nie możemy dopuścić do tego, aby w przyszłości miała problemy z mówieniem, jedzeniem, oddychaniem, czy była wytykana przez ludzi na ulicy przez swój odmienny wygląd. Niestety bez Waszego wsparcia nie damy rady zapewnić córce dalszego leczenia, ani rehabilitacji. Błagamy o pomoc! Rodzice Gai 

2 994 zł
Wiktoria Krokos
Pilne!
Wiktoria Krokos , 4 latka

Zamiast beztroskich zabaw z siostrą – walka z okrutnym nowotworem❗️Ratuj życie Wiktorii❗️

Pomocy! Przerażająca choroba chce odebrać nam naszą córeczkę Wiktorię! Ona ma niecałe 4 latka, a stanęła do wycieńczającej walki z najgorszym nowotworem – neuroblastomą IV stopnia. Musimy zrobić wszystko, żeby ją uratować! Pomożesz nam? Tak trudno pogodzić się z tym, że życie ukochanego dziecka rozpoczyna się od niewyobrażalnego bólu i cierpienia. Tak bardzo boli widok kolejnych dawek chemii wlewanych w żyły czteroletniej córeczki. Ja znam ten widok na pamięć, bo tak właśnie wygląda życie na onkologii – oddziale, na którym wyjątkowo mocno zaczyna doceniać się każdą wspólną chwilę. Życie naszej kochanej córeczki i całej rodziny zmieniło się na zawsze 6 czerwca 2024. Ten dzień zostanie z nami na zawsze. Początek choroby nie zwiastował niczego złego. Na początku przy prawej skroni Wiktorii pojawiła się niewielka opuchlizna. Podczas badania USG lekarz stwierdził, że może to być niegroźny tłuszczak i poprosił o konsultację z chirurgiem. Nie dawało nam to jednak spokoju, więc następnego dnia udaliśmy się na SOR. Tam tłuszczak został wykluczony – natomiast dostaliśmy pilne skierowanie na rezonans. Lekarze mieli podejrzenia, które chcieli potwierdzić lub wykluczyć. Stawiliśmy się w Szpitalu w Zielonej Górze, gdzie następnego dnia przeprowadzono badanie w znieczuleniu ogólnym… wtedy nasz świat się zatrzymał. Szok, niedowierzanie i ogromna rozpacz. Przedszkole zostało zastąpione przez szpital i chemioterapię. Szereg badań, tomograf w znieczuleniu ogólnym, pobranie szpiku – wszystko to potwierdziło najgorsze – neuroblastoma IV stopnia. Nowotwór, który zabiera połowę chorujących na niego dzieci...  Dlaczego? Dlaczego nasza Wiktoria, nasza Córeczka, nasze Słoneczko, musi tak cierpieć? Przecież dzieci nie powinny chorować! Przecież powinna szaleć ze swoją siostrą Julką. Dziewczynki razem tworzą cudowny duet – bawią się i dokazują, potrafią w sekundę pokłócić się o kredkę, a potem pogodzić równie szybko. Julcia powinna dalej tłumaczyć siostrze zasady różnych gier, uczyć ją, jak pisać kolejne wyrazy. Powinny bawić się w szkołę czy w chowanego. A naszej małej „Kierowniczce” przyszło zmagać się z paskudnym przeciwnikiem – nowotworem, który może nam ją odebrać. Płacz i strach to już nasi codzienni towarzysze. Wiktoria jest w trakcie chemioterapii. Znosi ją dzielnie, mimo że wypadają jej włoski. Badania kontrolne dodały nam skrzydeł, lekarze mówią, że nasza córeczka dobrze przyjęła leczenie, a to otwiera nam drogę do dalszych możliwości w leczeniu. Aby zapomnieć raz na zawsze o tym piekle, szansą jest szczepionka przeciw wznowie, którą wykonuje się tylko w USA. Koszt kuracji jest ogromny i wynosi ponad 1,5 miliona złotych! Nawet gdybyśmy sprzedali wszystko, co mamy, nie uzbieramy tak ogromnej sumy… Dlatego błagamy Was o pomoc w walce o życie naszej córeczki! Liczy się każda wpłata, każde udostępnienie. Tylko wspólnymi siłami możemy uratować Wiktorię, naszą dzielną wojowniczkę! Pomocy! Rodzice Wiktorii – Ewelina i Mariusz Krokos ➡️ Licytacje na Facebooku ➡️ Strona Wikusi na Facebooku Zbiórka w mediach: 📝 Artykuł w Gazecie Lubuskiej 🎥 Materiał w TVP3 🎥 Magazyn Reporterski

482 673,00 zł ( 30,24% )
Brakuje: 1 113 072,00 zł
Oliwier Becker
Oliwier Becker , 14 lat

Wypadek zniszczył nadzieję na szczęśliwe dzieciństwo. Pomóż Oliwierowi!

Minęło już 14 lat od tamtego tragicznego dnia, ale ból i wspomnienia wciąż są żywe. Ten dzień na zawsze wyrył się w naszej pamięci, zmieniając całe życie. Z radosnych rodziców, którzy cieszyli się każdą chwilą z naszym maluszkiem, staliśmy się nieustępliwymi wojownikami. Walczymy o każdy jego oddech, o każdy mały krok naprzód, o to, by Oliwier znów do nas wrócił… Był listopad 2010 roku, To miał być codzienny spacer mamy z maluszkiem. Znaleźli się w złym miejscu w złym czasie. Oczekiwanie na autobus zostało przerwane przez samochód, który z ogromną prędkością staranował pieszych i wózek zniszczył. Ten tragiczny wypadek zniszczył marzenia o rodzinnym szczęściu. Niespełna 3-miesięczny wówczas Oliwier wypadł z wózka. Karetka. Szpital. Obserwacja. Początkowo stan zdrowia synka wydawał się być stabilny... Szczelnie opatulony nie doznał żadnych widocznych obrażeń na ciele. W ogromnym niebezpieczeństwie była maleńka główka synka, osłonięta jedynie czapeczką. Rozległe krwiaki, pęknięta czaszka i przeszywający obraz bólu malowany na twarzy naszego 3-miesięcznego maluszka. Przerażający widok podłączonego do niezliczonej ilość urządzeń, podtrzymujących przy życiu naszego synka. Padające co kilka chwil z ust lekarzy medyczne sformułowania, o których znaczeniu nie wiedzieliśmy nic. Tuż przy maleńkim szpitalnym łóżeczku delikatnie, z uśmiechem pełnym wiary szeptaliśmy: „Wszystko będzie dobrze” – walczyliśmy z napływającymi do oczu łzami, starając się zachować spokój, na wypadek gdyby jednak czuł, co się wokół niego dzieje… Po wielu miesiącach walki, gdy po raz pierwszy przekroczyliśmy próg domu, na twarzy Oliwerka zagościł spokój i długo niewidziany uśmiech. Rozpoczęła się walka o powrót naszego syna. Wiedzieliśmy, że on czuje naszą obecność, że nie jest sam. W dniu wypadku czas dla Oliwiera zatrzymał się, nadając jego drodze inny kierunek. Kilka lat temu zbieraliśmy na turnus rehabilitacyjny, udało się – długotrwałe leczenie przyniosło pierwsze efekty. Jesteśmy Wam dozgonnie wdzięczni za całe wsparcie, które nam wtedy okazaliście. Oliwier coraz pewniej trzyma głowę, możemy nawiązać kontakt, syn nas rozpoznaje. Wiemy, że to niewiele, ale dla nas każdy postęp jest jak wielki przełom. Nie liczymy na cud, wiemy, że nasz syn już nigdy nie odzyska sprawności, ale regularna praca zapewni, że nasza rzeczywistość będzie wyglądała znacznie lepiej. Brak działań z naszej strony doprowadziłby do sytuacji, w której syn cierpiałby bardziej. Żaden rodzic nie chciałby tego dla swojego dziecka… Przez pewien czas lekarze nie chcieli dawać nam złudnych nadziei, nie mogli nas zapewnić, że nagle stanie się cud. Zdawaliśmy sobie sprawę, że najważniejsze to nie oczekiwać zbyt wiele. Walka naszego syna o życie była dramatyczna, ale dzięki wspólnej pracy osiągnęliśmy wiele. Kiedy Oliwier miał 5 lat, powiedział pierwsze “mama” i “tata”. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić naszej radości. To było jak najlepszy prezent w życiu. Teraz moje dziecko potrzebuje turnusu rehabilitacyjnego, który zapewni mu stopniowy powrót do zdrowia. Bez niego dotychczasowe postępy, mogą zostać zatrzymane... Choć minęły już lata, nasza walka o Oliwiera wciąż trwa – nieustannie, dzień po dniu. Koszty opieki medycznej i intensywnej rehabilitacji rosną, a my czujemy, że zaczynają nas przerastać. Na początku wierzyliśmy, że sami damy radę, ale teraz wiemy, że to ponad nasze siły. Potrzebujemy Waszej pilnej pomocy! Dla każdego rodzica to oczywiste – zdrowie i życie dziecka to największy priorytet, a my nie mamy wyboru. Prosimy, pomóżcie nam w dalszej walce o synka! Rodzice Oliwiera

3 777,00 zł ( 11,83% )
Brakuje: 28 138,00 zł
Jakub Drzymała
Jakub Drzymała , 17 lat

Operacja kręgosłupa potrzebna natychmiast! Pomóż!

Jak wytłumaczyć dziecku, że ze względu na stan zdrowia, nie może już robić tego, co kocha najbardziej? Dzień w dzień łamie mi to serce. Kuba to ambitny, wrażliwy, młody człowiek. Niestety, skolioza rujnuje każde z jego największych marzeń. Wada, z którą zmaga się syn, została wykryta w 2022 roku. W okresie dojrzewania i szybkiego wzrostu skrzywienie zaczęło postępować, stając się największym koszmarem mojego dziecka. Najwięcej kłopotu sprawia na ten moment garb żebrowy. Kuba wkracza w dorosłość, a wszystkie pasje, którym się poświęcił, są na ten moment wstrzymane. Od zawsze kochał sport. Boks i pływanie były czymś, co sprawiało mu największą radość. Skolioza zabrała mu możliwość treningów. Mimo ogromnych starań i intensywnej rehabilitacji stan Kuby jest bardzo zły. Jego kręgosłup jest w ostatniej fazie kostnienia. To piąty stopień w skali Rissera… Ostatnio dowiedzieliśmy się, że jedynym ratunkiem dla syna jest poważna, skomplikowana operacja, którą musimy wykonać w przeciągu miesiąca! Czas i ogromna cena zabiegu nie grają na naszą korzyść. Nie mogę patrzeć, jak zwyczajne wyjście na spacer sprawia Kubie ogromny ból… Czy mój syn będzie cierpiał do końca życia? Bez Waszej pomocy taki scenariusz może się spełnić… Kuba bardzo się boi. Każde wspomnienie o wadzie napawa go ogromnym smutkiem. Nie prosiłabym Was o wsparcie, gdyby sytuacja nie była tak dramatyczna. Czuję, że bez pomocy w opłaceniu operacji, moje dziecko czeka coś strasznego. Proszę, uratujcie jego przyszłość! Jesteście moją ostatnią nadzieją… Mama Kuby ➡️ Link do grupy z licytacjami dla Kuby

35 307,00 zł ( 41,48% )
Brakuje: 49 800,00 zł
Wiktor Cyzowski
Pilne!
Wiktor Cyzowski , 47 lat

Wiktor walczy z GUZEM MÓZGU❗️Pomóż mu wygrać życie❗️

Wtorek, 23 kwietnia 2024 roku – tego dnia nie zapomnimy nigdy, bo właśnie wtedy nasze życie wywróciło się do góry nogami. Mieliśmy wiele planów i marzeń. Byliśmy szczęśliwi. A teraz każdego dnia umieram ze strachu. Wiktor – mój życiowy partner jest śmiertelnie chory. Nie stać nas na leczenie ratujące jego życie. Jeśli teraz nie zbiorę pieniędzy, jeśli się nie uda, jego życie się zakończy… Wynik rezonansu był druzgocący: guz w płacie skroniowym o wymiarach 20x18x17 mm. W drodze od neurologa Wiktor, spokojnym głosem, informował przez telefon swojego pracodawcę: „Mam guza mózgu, nie będzie mnie jutro w pracy”. Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. W sobotę, czyli zaledwie kilka dni później Wiktor przeszedł operację w Warszawie. Dobra wiadomość: guz został całkowicie usunięty. Zła wiadomość: guz odebrał mu to, co kochał najbardziej – umiejętność czytania. Z niepokojem czekaliśmy na wynik badania, a kolejny cios nie kazał na siebie długo czekać: glejak złośliwy, IV stopnia. Byłam załamana, to Wiktor mnie pocieszał, mówiąc: „Będzie dobrze”. Próbowałam mu wierzyć... Wiktor trafił do Radomskiego Centrum Onkologii, gdzie spędził 7 tygodni na radio-chemioterapii. Obecnie przechodzi pięciodniowe cykle chemioterapii. Kiedy ten etap leczenia się skończy, pozostanie nam czekać na wznowę choroby. Tak, nowotwór jest bardzo złośliwy i wznowa przyjdzie na pewno. Nie godzimy się z tym. Chcemy się razem zestarzeć, snuć plany i realizować marzenia. Dlatego szukamy alternatywnych metod leczenia. Niestety, żadna z nich nie jest refundowana w Polsce, co oznacza ogromne koszty. Terapia onkologiczna OPTUNE, badania genetyczne i nierefundowane leki to wydatki, których nie jesteśmy w stanie pokryć sami, nawet z pomocą rodziny i przyjaciół. Dlatego z całego serca prosimy – pomóżcie nam. Wiktor to człowiek pełen energii i optymizmu. Zawsze uśmiechnięty, gotowy do pomocy, uwielbiany przez uczniów, którzy wciąż pytają, kiedy wróci Pan Wiktor. Jego przyjaciele i znajomi wiedzą, że zawsze mogą na niego liczyć. Teraz to on potrzebuje wsparcia – Waszego wsparcia – aby spełnić swoje największe i jedyne marzenie: wyzdrowieć i żyć. Żyć dla siebie, dla mnie, dla rodziny, dla swoich uczniów i przyjaciół. Proszę Was, pomóżcie nam, dajcie nadzieję i nie pozwólcie nam zwątpić w to, że dobro wraca. Wiktor to wyjątkowy człowiek, który zawsze dzieli się swoją dobrocią z innymi. Dziękujemy za każde wsparcie i każdy grosz, który wpłynie na konto. Małgosia, partnerka

24 502,00 zł ( 1,15% )
Brakuje: 2 103 158,00 zł
Barbara Tomczyk
Barbara Tomczyk , 41 lat

Ponad połowę swojego życia walczę z nieuleczalną chorobą... Proszę, pomóż mi!

Moja walka o zdrowie trwa już ćwierć wieku. W 1999 roku zachorowałam na cukrzycę typu 1. Niestety, przez lata rozwinęło się u mnie także wiele powikłań towarzyszących tej chorobie… Niedoczynność tarczycy, przewlekła niewydolność żył kończyn dolnych, zaćma, tachykardia – lista moich diagnoz zdaje się ciągnąć w nieskończoność. Jak tak wiele chorób mogło spaść na jedną osobę? Mimo to staram się nie poddawać i każdego dnia stawiam im czoła. Walczę o zdrowie i sprawność, bo mam dla kogo. Jestem mamą dwóch cudownych córek, które muszę być w stanie wychować! Moja jedna noga jest sprawna jedynie w bardzo małym stopniu ze względu na niewydolność żył, z którą się zmagam. Bardzo utrudnia mi to poruszanie się i codzienne funkcjonowanie. Przeszłam już także operację zaćmy na jednym oku, lecz niestety – teraz pojawiła się także na drugim. W walce o zdrowie i zachowanie sprawności potrzebuję specjalistycznej pompy insulinowej. Korzystałam już kiedyś z jednej – dzięki niej miałam idealne wyniki cukru. Niestety, popsuła się, a ja stałam się zależna od ciągłego kontrolowania pomiarów i niekończących się zastrzyków. Mimo bardzo dużej sumienności nie jest to wystarczające, by zapanować nad moją cukrzycą. Potrzebuję zakupić sprawną pompę insulinową, która da mi szansę na walkę z chorobą. Koszt takiego zakupu jest jednak ogromny – wynosi 25 000 zł! Z całego serca proszę Was o wsparcie w walce z chorobą. Sama stawiałam jej czoła już od tak wielu lat. Dzisiaj po raz pierwszy czuję, że znajduję się pod ścianą. Każda wpłata i każde udostępnienie dają mi szansę na zdrowe i lepsze jutro! Barbara

1 151,00 zł ( 4,32% )
Brakuje: 25 445,00 zł
Hubert Rozwora
Hubert Rozwora , 11 lat

Choroba zabrała naszemu dziecku praktycznie wszystko❗️POMOCY❗️

Hubercik urodził się rzekomo zdrowy, nikt nie podejrzewał jego w organizmie skrywa się tak okrutna choroba. Do trzeciego roku życia schorzenie nie dawało żadnych niepokojących symptomów. Nagle synek, który rozwijał się prawidłowo po trzecim roku życia dostał pierwszego ataku padaczki!  Byliśmy przerażeni! Zaczęła się gonitwa od lekarza, do lekarza. Chcieliśmy jak najszybciej poznać przyczynę i pomóc naszemu dziecku. Nikt nie potrafił powiedzieć, co mu dolega! Dopiero po pół roku odwiedzania wielu gabinetów specjalistów, usłyszeliśmy tę okrutną diagnozę. Okazało się, że ciężka to choroba neurologiczna, na którą nie ma lekarstwa! Nasze serca pękły na milion kawałków, szukaliśmy pomocy wszędzie! Niestety na tę chwilę medycyna jest bezradna… Hubercik potrzebuje opieki 24 godziny na dobę. Nasz kochany synek nie chodzi, nie mówi, bardzo słabo widzi i słyszy. Choroba zabrała mu praktycznie wszystko.  Aby go wesprzeć, potrzebujemy dla naszego dziecka dużo różnych sprzętów do rehabilitacji jak i wsparcia wielu specjalistów. Niestety to wszystko wymaga ogromnych nakładów finansowych… Dlatego prosimy wszystkich ludzi o wielkim sercu a pomoc. Bardzo dziękujemy, już teraz, za okazanie wsparcie naszemu ukochanemu synkowi – będziemy walczyć z całych sił o naszego skarba. Rodzice Hubercika

1 060,00 zł ( 0,49% )
Brakuje: 211 706,00 zł
Sebastian Górka
Sebastian Górka , 39 lat

Choroba codziennie wyniszcza Sebastiana coraz bardziej... Ratunku❗️

Nazywam się Sebastian, a moja walka o zdrowie trwa już od bardzo wielu lat. W 2005 roku zdiagnozowano u mnie choroby układu pokarmowego. Nie zdawałem sobie wtedy jeszcze sprawy z tego, jak bardzo wpłynie to na całe moje dalsze życie... Początkowo udało się zaleczyć chorobę i przez lata pozostawała w uśpieniu. Niestety, we wrześniu 2021 roku doszło do zaostrzenia – wtedy też postawiono ostateczne rozpoznanie choroby Leśniowskiego-Crohna. Oprócz podstawowego zaostrzenia choroby głównej, co związane było z mocnymi dolegliwościami bólowymi, zdiagnozowano nasilone stany zapalne zajmujące kilka odcinków przewodu pokarmowego oraz drobnoguzkowe zmiany w obu płucach. Po trzech tygodniach uzyskano poprawę i wróciłem do domu. W domu spędziłem niecały miesiąc, nie udało mi się nawet nadgonić zaległości w pracy. W połowie października trafiłem ponownie na SOR, gdzie stwierdzono u mnie niedrożność przewodu pokarmowego. Zostałem skierowany na pilną operację. Operacja przebiegła pomyślnie, ale niestety w pierwszej dobie pojawiły się komplikacje. Konieczna była kolejna operacja, by usunąć skrzepy z jamy brzusznej. W związku z trudnościami z gojeniem się ran spędziłem w szpitalu ponad miesiąc. Z powodu wprowadzonych obostrzeń związanych z Covidem, nie miałem wówczas kontaktu z nikim bliskim. Choroba jednak nie odpuściła, co spowodowało potrzebę kolejnej hospitalizacji w marcu 2022 roku. Od czasu operacji rozwinął się u mnie trudności z jedzeniem – powodując znaczną utratę masy ciała. Jednocześnie organizm z powodu problemów z przyjmowaniem składników mineralnych doprowadził do pogorszenia stanu uzębienia. Spędziłem w szpitalu prawie półtora miesiąca, w trakcie których dokonano usunięcia wszystkich zębów. Było to związane z pilną potrzebą włączenia leczenia biologicznego, którego nie wolno było rozpocząć bez wyleczenia wszelkich stanów zapalnych. Niestety, nie było czasu na leczenie. Równocześnie zdiagnozowano  u mnie ponowne stany zapalne odcinków przewodu pokarmowego oraz rozwinięcie się zmian na płucach.  Wdrożenie leczenia biologicznego pozwoliło mi wrócić do domu, w którym spędziłem niecałe dwa miesiące. Niedługo później w bardzo ciężkim stanie i po utracie przytomności wróciłem do szpitala. Wtedy pierwszy raz stwierdzono u mnie niedożywienie oraz rozwijającą się szybko osteoporozę.  Choroba Leśniowskiego-Crohna odbija się negatywnie na całym moim organizmie. Moje życie zmieniło się nie do poznania – z samodzielnego i sprawnego mężczyzny stałem się człowiekiem potrzebującym pomocy oraz wsparcia.  Aby mieć szansę na nabranie sił i odzyskanie, choć częściowo, zdrowia potrzebuję kosztownych suplementów oraz specjalistycznego żywienia. Niestety, wydatki z tym związane przekraczają moje możliwości.  Tak bardzo staram się odzyskać zdrowie i znów być samodzielny, jednak bez Waszego wsparcia pozostanę w tej dramatycznej sytuacji bez wyjścia… Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń Za każdą wpłaconą złotówkę, za każdy gest dobroci skierowany w moją stronę – dziękuję z całego serca! Sebastian

1 252,00 zł ( 10,88% )
Brakuje: 10 248,00 zł
Sebastian Łysiak
Sebastian Łysiak , 44 lata

Przez tragiczny wypadek balansujemy na granicy nadziei i rozpaczy. Ratuj!

Nasze życie zmieniło się na zawsze w tegoroczną Wielką Sobotę. Wyjechaliśmy w góry, aby spędzić Wielkanoc w spokoju, z dala od zgiełku miasta. To miały być chwile pełne radości i odpoczynku. Niestety, los miał dla nas zupełnie inne plany.  Mój mąż i jego przyjaciel udali się do sklepu po kilka drobiazgów. Aby było szybciej i wygodniej, wsiedli na hulajnogę. Przejechali zaledwie kilka metrów, gdy nagle na moich oczach Sebastian stracił przytomność i uderzył głową o twardą powierzchnię. W jednej chwili nasze szczęście zamieniło się w koszmar. Zamiast cieszyć się świętami, musiałam patrzeć, jak mój ukochany walczy o życie. Przyjechało pogotowie, ale każdy moment oczekiwania na nie wydawał się wtedy wiecznością. Po wypadku mój mąż spędził cztery miesiące w szpitalu. Dzielnie walczył o powrót do zdrowia po ciężkim urazie czaszkowo-mózgowym. Każda chwila była przepełniona bólem i strachem o to, co przyniesie kolejny dzień. Po wypisaniu ze szpitala Sebastian trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, że teraz zaczniemy odbudowywać to, co zostało zniszczone. Niestety, życie znów rzuciło nam kłody pod nogi. Z powodu źle dobranej zastawki, mąż musiał wrócić do szpitala, gdzie do dziś czeka na jej wymianę. Każdy kolejny dzień jest dla nas balansowaniem na krawędzi pomiędzy nadzieją a obawą o przyszłość. Rehabilitacja jest jedyną szansą na to, aby mąż mógł wrócić do dawnego życia, ale jej koszty są ogromne. Sama nie jestem w stanie tego udźwignąć. Błagam Was o pomoc, o każdą najmniejszą wpłatę, która wesprze mojego męża. Wierzę, że z Waszą pomocą Sebastian będzie mógł znów cieszyć się życiem i wrócić do nas, do kochającej rodziny. Dziękuję z całego serca za każdy gest i wsparcie w tej trudnej walce. Razem możemy przywrócić to, co tak brutalnie odebrał mężowi los. Żona Agnieszka

5 117,00 zł ( 2,29% )
Brakuje: 218 288,00 zł