Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Helena Wałaszczyk-Sobczyk
Helena Wałaszczyk-Sobczyk , 3 latka

Trwa walka o rozwój i przyszłość Helenki – prosimy, POMÓŻ❗️

Moja córka Helenka jest wspaniała, idealna. Często słyszę, że nie widać po niej choroby... Jednak Hela we wrześniu skończy 3 latka, nie mówi, nadal nie potrafi samodzielnie usiąść, a wiele prostych umiejętności pozostaje jedynie w sferze marzeń. Pierwsze objawy choroby wystąpiły u Heli zaraz po urodzeniu, w 5. dobie życia trafiła na OIOM i zaczął się koszmar… Najpierw koszmar walki o jej życie, później o diagnozę, teraz o odrobinę sprawności. Choć przeciwnik jest trudny, mutacja w genie STXBP1, to jednak walczymy, od trzech lat, każdego dnia, wierząc, że okrutny los w końcu się do nas uśmiechnie. Bywa ciężko i bywają momenty, gdy myślę, że już nie dam rady. Czuję się bezradna w obliczu postępującej choroby. Patrzę na inne dzieci w podobnym wieku jak Helenka… Nie jestem zazdrosna, nie jestem zła, jest mi po prostu zwyczajnie, tak po ludzku bardzo przykro… Przykro, że moje dziecko nie może robić tego wszystkiego, co one, że jej życie od urodzenia toczy się między szpitalami, ośrodkami rehabilitacyjnymi, z wyniszczającymi napadami w tle i niepewną przyszłością. Przykro, że każdy najdrobniejszy postęp musiała wypracować nadludzkim wysiłkiem. Patrzę na nią, widzę jej wspaniały uśmiech i te wielkie, cudowne, ufne, pełne pokory oczy i odkrywam pokłady energii, o których nie miałam pojęcia.  Wiem, że dużo osiągnęłyśmy. Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy moja córeczka mogła zostać objęta leczeniem i rehabilitacją... Jestem Wam za to niesamowicie wdzięczna! Hela z dziecka, które miało być w stanie wegetatywnym, jest dzieckiem robiącym postępy. 3 pierwsze lata życia to ponoć czas, żeby wydobyć z dziecka to, co najlepsze. Miałam dać z siebie wszystko, a później nieco zwolnić. Ale jak zwolnić kiedy pojawiają się  nowe umiejętności, kiedy w końcu jest nadzieja. Na chorobę Heli nie ma jeszcze lekarstwa, jedynym narzędziem w walce z nią jest rehabilitacja na wielu płaszczyznach. Trwają badania nad terapią genową, która jest ogromną nadzieją, ale do tego czasu Hela musi być w jak najlepszym stanie. Póki będę miała siłę, będę walczyć o lepsze życie dla Helenki, potrzebuję jednak Waszej pomocy. Koszty tak intensywnej rehabilitacji, jakiej się podjęliśmy i jakiej potrzebuje Helenka – są ogromne. Będę wdzięczna za każdą wpłatę i udostępnienie zbiórki Helenki. Mama ➡️ Licytuj i pomóż Helence! ➡️ Helenka. W lawendowej krainie

16 450,00 zł ( 6,71% )
Brakuje: 228 657,00 zł
Tymoteusz Wolny
Tymoteusz Wolny , 8 lat

Musimy zawalczyć o przyszłość Tymka! POMOCY!

Nasz synek Tymoteusz od początku był pogodnym i zdrowym maluszkiem, który nabywał nowe umiejętności jak każde niemowlę. Byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy usłyszeliśmy pierwsze „mama” i „tata”. Wszystko układało się wręcz idealnie. Niestety, gdy Tymek skończył 18 miesięcy zauważyliśmy niepokojące symptomy… Synek zaczął cofać się w rozwoju!  Tymuś przestał mówić, reagować na swoje imię, nie nawiązywał kontaktu wzrokowego… Zmartwieni udaliśmy się do lekarza, który zasugerował, abyśmy ponownie stawili się za pół roku, jeśli objawy nie ustąpią. Na kolejnej wizycie otrzymaliśmy skierowanie do neurologa, a następnie do psychiatry. Okazało się, że nasze dziecko ma autyzm i nadpobudliwość psychoruchową! U Tymka występuje również nadwrażliwość słuchowa oraz echolalia. Synek nie jest samodzielny, wymaga naszej stałej opieki, a także wsparcia wielu specjalistów. Na co dzień Tymek uczęszcza do specjalistycznej, prywatnej szkoły, gdzie objęty jest terapią. Niestety, to nie wystarcza… Wcześniej nasze dziecko miało zapewnioną terapię SI i wizyty u logopedy, jednak teraz, gdy nie chodzi już do przedszkola, nie kwalifikuje się do żadnego z programów i wszystko musimy opłacać z własnej kieszeni… Nie jesteśmy już w stanie finansowo samodzielnie zadbać o prawidłowy rozwój synka. Dlatego prosimy wszystkich ludzi dobrego serca o pomoc! Wesprzyjcie nas w walce o przyszłość naszego dziecka! Potrzeba tak niewiele, aby uczynić jego życie lepszym!  Rodzice

7 263,00 zł ( 34,13% )
Brakuje: 14 014,00 zł
Krzysztof Kusojć
Pilne!
Krzysztof Kusojć , 65 lat

Trwa okrutna walka o życie Krzysztofa❗️Pomóż wygrać z rakiem❗️

Wyniki profilaktycznego badania krwi okazały się nadzwyczaj niepokojące. Kiedy usłyszałem diagnozę, mój świat rozpadł się na drobne kawałki. Dziś staram się go poskładać, jednak nie jest to łatwe. Rak konsekwentnie krzyżuje mi plany. Marzec 2024 roku nie był dla mnie łatwy. Lekarze przekazali mi informację o nowotworze prostaty. Po szeregu kolejnych badań dowiedziałem się, że jest on złośliwy… To coś, na co nigdy nie jest się przygotowanym. Nie miałem pojęcia, jak zareagować. Byłem przerażony, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. Rozpocząłem intensywną chemioterapię. Niestety, bardzo źle ją znoszę. Leczenie powoduje wiele skutków ubocznych, takich jak: postępujący zanik czucia, drętwiejące kończyny i ogólne osłabienie organizmu. Czuję się coraz gorzej, co wpływa również na moje samopoczucie. Mieszkam sam. Towarzystwa dotrzymują mi dwa koty i bliscy. Nie chcę obarczać moim problemem nikogo, ale wiem, że sytuacja, w której się znalazłem, jest bardzo trudna. Niebawem czeka mnie radioterapia, tomografia komputerowa i rezonans magnetyczny. Lekarze są zdania, że najbliższy etap leczenia będą trwać od czterech do siedmiu tygodni. Po nim – liczne kontrole i monitorowanie stanu zdrowia. Jestem przygotowany na długą i zaciętą walkę. Niestety, brakuje mi środków na jej realizację… Koszt leczenia jest przytłaczający. Nie sądziłem, że zostanę zmuszony do tak ciężkiej batalii. Przeraża mnie, że moim przeciwnikiem jest śmierć. Bez Waszej pomocy mogę nie wygrać. Zawsze radziłem sobie ze wszystkim sam. Teraz kiedy sytuacja jest tak dramatyczna, nie ma na to miejsca. Proszę wszystkich ludzi o dobrych sercach o wsparcie w tym trudnym czasie. Tylko z Wami mam szansę na poprawę! Krzysztof

619 zł
Amelka Wierzchoń
Amelka Wierzchoń , 16 lat

Przed Amelką pilna operacja! Prosimy, pomóż w walce o sprawność!

Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko miało szansę na szczęśliwe dzieciństwo i samodzielną przyszłość. Niestety, nasz córka przyszła na świat o wiele za wcześnie, ważąc zaledwie 1315 gramów. Wygrała walkę o życie, lecz ta o sprawność wciąż trwa,  Mimo wcześniactwa lekarze długo nie potrafili powiedzieć, czy nasze dziecko jest i będzie zdrowe. Nas jednak cały czas niepokoił rozwój córeczki. Dopiero w wieku 8-miesięcy okazało się, że konsekwencje wcześniactwa, będą jej towarzyszyć już do końca życia. Bezradność boli najbardziej, bo chociaż ze wszystkich sił staramy się, by pociecha była szczęśliwa, sami nie sprawimy, że zacznie chodzić… Gdy walczy, gdy jest jej ciężko i my przeżywamy trudy. Wtedy chwytamy ją za rączkę i truchtamy razem z nią, by nie czuła, że tak bardzo różni się od innych. Smutek miesza się z radością, mamy ukochaną córkę, której chcielibyśmy przychylić nieba, a nie możemy… Amelka cierpi z powodu przykurczy ścięgien. Przechodziliśmy już zastrzyki, operacje, godziny rehabilitacji, zabiegów, leczenia... Nadal pozostaje wiele do wypracowania. Ta historia się nie kończy. Na co dzień dochodzą trudności z emocjami, pieluchowaniem, mową, nauką... Wszystkiemu musimy stawiać czoła, dzień w dzień! Nie tracimy jednak nadziei! Wierzymy, że intensywna rehabilitacja pozwoli jej samodzielnie chodzić! Amelka ma w sobie mnóstwo siły i determinacji, aby przezwyciężyć kolejne trudności i pokonać bariery. Jesteśmy bardzo wdzięczni za Waszą dotychczasową pomoc! Dzięki Wam mogliśmy opłacić leczenie i rehabilitację Amelki. Niestety, walka o jej sprawność wciąż trwa, a my nadal potrzebujemy Waszego wsparcia...  Amelia obecnie oczekuje na operację rekonstrukcji nóg, która odbędzie się 19 listopada w Poznaniu. Amelia będzie musiała zostać zagipsowana aż do pasa i ze względu na jej bezpieczeństwo konieczny będzie specjalny transport medyczny. Niestety, nie będzie on refundowany, ponieważ mieszkamy w Bydgoszczy i nie jest to placówka najbliżej nas. Takich wizyt córka będzie musiała odbyć aż 3, co sprawia, ze koszty wzrosną kilkukrotnie... Wszystkie wydatki będziemy musieli więc opłacić sami – tak samo jak w przypadku wizyt u specjalistów, jak i opatrunków gipsowych. Jest to dla nas niezwykle duże obciążenie finansowe, zwłaszcza że pracuje tylko jedno z nas – drugie otrzymuje jedynie zasiłek pielęgnacyjny na Amelkę...  Z całego serca prosimy Was o wsparcie. Każda wpłata i każde udostępnienie są dla nas jak zapalenie światła nadziei na lepszą przyszłość naszej córki. Wierzymy, że z Waszym wsparciem Amelka ma szansę na samodzielne jutro! Rodzice 

6 227,00 zł ( 58,52% )
Brakuje: 4 412,00 zł
Aleksander Kubera
Aleksander Kubera , 14 lat

Po przeszczepie trwa walka o zdrowie❗️Wesprzyj leczenie Olka!

24 lipca 2024 nasz syn otrzymał nowe serce, nowe życie…  Gdy Aleksander skończył 7 tygodni, pediatra usłyszał w jego serduszku niepokojące szmery. W pilnym trybie zostaliśmy skierowani do kardiologa, który zdiagnozował wadę serca. Czytaliśmy stosy rosnącej dokumentacji i trudno było nam uwierzyć w słowa lekarzy… Patrzyliśmy na Olka i widzieliśmy zdrowego chłopca. Do czasu… W kolejnych miesiącach i latach, obserwowaliśmy, jak chore serduszko odbiera siły synkowi. Aleksander bardzo szybko się męczył, łapał zadyszkę. Nigdy nie kupiliśmy mu stroju na wychowanie fizyczne, bo nie mógł brać udziału w zajęciach. W przedszkolu i w szkole wszyscy wiedzieli, że trzeba na niego bardzo uważać. Robiliśmy wszystko, by jak najmniej odczuwał skutki swojej choroby… Jednak ona okazała się silniejsza od naszej miłości. Postanowiła sięgnąć po życie Olka! W 2023 roku lekarze zdiagnozowali u syna śmiertelne niebezpieczeństwo – kardiomiopatię przerostową. Gdy usłyszeliśmy, że Aleksander potrzebuje nowego serca, nie mogliśmy spać ze strachu. On sam jest już dużym chłopcem i był przerażony informacją o koniecznej operacji. Pod lewy obojczyk Olka wszczepiono kardiowerter-defibrylator, urządzenie, które miało ustrzec go przed nagłym odejściem… Wkrótce syn był już po tej najważniejszej operacji… Dzisiaj Aleks ma się lepiej. Jest pod opieką lekarzy i przyjmuje leki. Wiemy, że gdy syn wyjdzie ze szpitala, jedno z nas będzie musiało zrezygnować z pracy. Aleksander potrzebuje stałego kontrolowania stanu zdrowia. Czekają nas badania u różnych specjalistów w całej Polsce, dalsze badania, a gdy już będzie dobrze, intensywna rehabilitacja.  Bardzo prosimy o wsparcie, by nowe serce Olka miało siły, by bić… Nic więcej się teraz nie liczy… Rodzice

14 456 zł
Grzegorz Ciszek
Grzegorz Ciszek , 37 lat

Mojemu mężowi pękł tętniak❗️ Bez rehabilitacji do nas nie wróci! Pomóż!

Grzegorz zawsze był filarem naszej rodziny. Jako kochający mąż i ojciec dwójki naszych synów, był dla nich całym światem. Nigdy nie uskarżał się na zdrowie, poza drobnymi problemami z ciśnieniem i cukrzycą, które były pod stałą kontrolą lekarską. Nic nie zapowiadało tragedii, która miała wkrótce nadejść… 18 marca nasz świat rozpadł się na kawałki. W jednej chwili wszystko się zmieniło – Grzegorz doznał pęknięcia tętniaka, który wywołał masywny krwotok podpajęczynówkowy i rozległy udar lewostronny. To, co stało się później, było prawdziwym koszmarem! Przez dwa miesiące Grzegorz walczył o życie na oddziale intensywnej terapii, podłączony do aparatury, która podtrzymywała jego oddech. Niestety, do dziś nie odzyskał pełnej świadomości i przebywa w ośrodku specjalistycznym, gdzie każdego dnia toczy się walka o jego przyszłość... Grzegorz musi nauczyć się wszystkiego na nowo – od najprostszych czynności po komunikację z nami, jego rodziną. Czeka go jeszcze poważna operacja wstawienia zastawki komorowo-otrzewniowej, która daje nadzieję na poprawę jego stanu, ale to tylko początek drogi. Mąż pracował od lat jako kierowca. Lubił swoją prace. Był szanowany przez współpracowników i pasażerów, z którymi podróżował przez ostatnie lata. Dziś nie może kontynuować swojego dawnego życia... Aby Grzegorz miał szansę na powrót do sprawności, potrzebuje turnusu rehabilitacyjnego, którego koszt przerasta nasze możliwości finansowe. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc. Każda złotówka przybliża nas do tego, by Grzegorz mógł wrócić do życia, do rodziny, do nas. Nasze mieszkanie również wymaga dostosowania do jego potrzeb. Wasza darowizna to dla nas nie tylko wsparcie finansowe – to też nadzieja, że Grzegorz odzyska choć część swojego dawnego życia. Prosimy, pomóżcie nam w tej trudnej walce. Razem możemy dać Grzegorzowi szansę na przyszłość. Emilia, żona

21 185,00 zł ( 10,65% )
Brakuje: 177 645,00 zł
Kamil Talaska
Kamil Talaska , 35 lat

Jego serce nagle po prostu się zatrzymało❗️Rozpaczliwe błaganie o pomoc❗️

29 czerwca tego roku, czyli 18 dni przed tragedią wzięliśmy ślub. To miesiąc miodowy, który spędzam przy jego łóżku w szpitalu... 17 lipca 2024. Noc przed godziną 2:00. Obudził mnie dziwny oddech mojego męża Kamila. Do dziś słyszę w głowie to, co na początku powiedział ratownik: „Pani mąż nie żyje.” Ale na szczęście serce podjęło pracę. Kamil wrócił do nas dopiero po 65 minutach trwającej reanimacji. Najdłuższych minutach mojego życia. Dałabym wiele, by po prostu wymazać ten dzień z pamięci. Po wykonaniu wszystkich badań w szpitalu w Sosnowcu okazało się, że serce Kamila jest uszkodzone i to dlatego nagle przestało bić. Na domiar złego, podczas pobytu nerki przestawały pracować, mąż miał bardzo poważne zapalenie płuc i o mały włos otarłby się o sepsę. Był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej, oddychał za niego respirator. Widok był okropny… Silny mężczyzna, mój ukochany, leżał bez ruchu w otoczeniu pikającej aparatury. Walczył, a ja mogłam tylko trzymać go za rękę i prosić, by się nie poddawał. Po 2 dniach podjęto decyzję o przewiezieniu Kamila na oddział OIOM do Siemianowic Śląskich, gdzie ma najlepszą opiekę lekarską i pielęgniarską. Tomograf komputerowy pokazał obrzęk śródczaszkowy, dlatego mąż był utrzymywany dalej w śpiączce.  5 sierpnia po kolejnym TK obraz się troszkę poprawił. Kamil walczył – nerki podjęły pracę, zwalczył zapalenie płuc, a serce pompuje krew i przeszczep nie będzie konieczny! Jednak Kamil wciąż się nie wybudził. Jest w śpiączce mózgowej, nie reaguje na otoczenie ani nie ma z nim kontaktu. Ja też codziennie walczę, stymuluję, trzymam się nadziei, że uda mi się do niego dotrzeć. Czytam, śpiewam, opowiadam, puszczam nagrania z dziećmi, puszczam jego ulubioną muzykę. Wierzę, że będziemy razem. Musimy walczyć, modlić się i czekać na ten upragniony dzień. Jesteśmy rodziną patchworkową, bardzo się kochamy i wierzę, że przeżyjemy wspólnie bardzo długie i szczęśliwe lata. Kamil jest tatą cudownych córek: Mii i Zuzi, wujkiem dla moich dzieci: Piotrusia i Oliwii. Dzieciaki bardzo tęsknią za tatą i wujkiem a ja za moim mężem. Mia to nasza wspólna córeczka, ma dopiero 3.5 roku i codziennie prosi, aby tata przyjechał, bo bardzo go kocha i chciałaby się przywitać z tatusiem ich codziennym rytuałem witania. Wiara napędza do działania. Do walki o wybudzenie, doprowadzenie do normalności i odzyskanie człowieka bardzo lubianego, chętnego do pomocy, bardzo sumiennego i dokładnego. Jest kochającym mężem, tatą, wujkiem, synem, zięciem, bratem i przyjacielem… MUSI do nas wrócić! Jednak bez wsparcia finansowego nie jestem w stanie zapewnić mu należytej opieki i rehabilitacji. Koszty leczenia przekraczają moje możliwości, zwłaszcza że pod opieką mam trójkę małych dzieci. Dlatego zwracam się do Państwa i błagam o choćby najmniejszą pomoc. Wszyscy razem możemy zawalczyć o niego. O mojego, o naszego Kamila. Wiem, że Kamil podziękuje Wam wszystkim osobiście, jak tylko się wybudzi i wróci do nas. Ja już na tym etapie jestem wdzięczna za każdą złotówkę przekazaną na jego leczenie. Żona Ania

896,00 zł ( 0,52% )
Brakuje: 169 317,00 zł
Helenka Szutowicz
Helenka Szutowicz , 2 latka

Co dolega Helence❓Pomóż nam zawalczyć o odpowiedź❗️

Od samego początku pod górkę… Absolutnie nic nie zapowiadało, że start Helenki będzie bardzo trudny. Jednak coś poszło nie tak...niezdiagnozowane wielowodzie i skrajne wahania KTG przyspieszyły decyzję o porodzie. Już od pierwszych dni życia alarmy w łóżeczku monitora oddechu były przerażającym elementem naszej codzienności. Potem przyszły dziesiątki hospitalizacji i nietrafione diagnozy. Usłyszeliśmy wiele razy: „Proszę się pogodzić z tym jak jest. Medycyna nie zawsze umie pomóc..." Malutka urodziła się poprzez cesarskie cięcie ratujące życie, w zamartwicy, otrzymując 5 punktów w skali Apgar. Po porodzie była reanimowana, przebywała pod CPAPEM oraz tlenoterapią bierną. Na domiar złego okazało się, że z córką miałyśmy niewykryty konflikt serologiczny. Ale jako rodzice nie zgadzamy się z tym „wyrokiem”, wiedząc, jak wygląda leczenie szpitalne od podszewki, serce pęka, kiedy mamy do czynienia z małym dzieckiem, które ma jeszcze szanse na normalne funkcjonowanie… Po wyjściu, ze szpitala myśleliśmy, że to koniec problemów i wchodzimy w spokojny okres macierzyństwa. Niestety już w 4 miesiącu życia spokojne noce wielokrotnie przerywał głośny alarm monitora oddechu. Rozpoczęła się nasza wędrówka po szpitalach. Podczas sierpniowej hospitalizacji na oddziale neurologii dziecięcej w Szczecinie, dowiedzieliśmy się, że córeczka ma fatalne EEG, bardzo obniżone napięcie mięśniowe oraz na tamten okres podejrzenie padaczki. Rozpoczęliśmy rehabilitację na NFZ, jednak przysługiwało nam jedynie 30 min zajęć ruchowych w ciągu tygodnia. Jak się okazało, to było dramatycznie mało. Dlaczego? Ponieważ Helenka miała pecha... jej napady padaczkowe były niemal niewidoczne, a jednak niezwykle silne, co spowodowało całkowite zahamowanie rozwoju dziecka. 30 min w tygodniu nie stymulowało jej nawet w paru procentach. Przez te 2 lata i 6 miesięcy walczymy o zdrowie naszej córeczki. Na ten moment nigdy nie usiadła w łóżeczku, nigdy nie raczkowała, a posadzona upada bezwładnie na podłogę. Nie wypowiedziała też żadnego słowa. W drugiej połowie stycznia wykonaliśmy kolejne badanie EEG. Coś tknęło panią doktor i powiedziała, że to wszystko jest bardzo niejasne. EEG jest tragiczne, a napadów brak, zatem ponownie postanowiła się skonsultować z lekarzami z Oddziału Neurologii w Zdrojach, w Szczecinie. W końcu zapadła decyzja – dziecko musi brać leki, nawet jeśli nie ma widocznych napadów. Niestety mimo powolnego wybudzania się Helenki mózgu z koszmarnego snu padaczkowego, rozwój zatrzymał się na 6 miesiącu. Mała nie wie, jak raczkować, jakie wykonywać ruchy, jak to wszystko ogarnąć. Bez wyjątkowo intensywnej kosztownej rehabilitacji nie będzie miała szans dorównać kolegom. Z każdym tygodniem jej czas na odzyskanie zdrowia ucieka bezwzględnie, a to skutkuje tym, że kiedy rówieśnicy Heleny będą biegać, jeść samodzielnie, komunikować się, to ona nadal będzie leżeć na pleckach bez gaworzenia, bez raczkowania, pogłębiając swoje opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Mamy jednak plan… Jeszcze w tym roku podejmiemy próbę zdiagnozowania Helenki w Niemczech, w czym pokładamy wielkie nadzieje. Do tego czasu kontynuujemy walkę. Niestety badania, rehabilitacja, sprzęt – to wszystko kosztuje wielkie pieniądze, a my staramy się pokrywać wszystkie koszty z własnej kieszeni. Jednak są momenty, kiedy po prostu jest to niemożliwe, aby opłacić niezbędne wydatki samodzielnie… Obecnie czeka nas między innymi tylko częściowo refundowany turnus, zakup nowych ortez (poprzednie zostawiały odciski i siniaki, po czym finalnie na lewej stopie zszedł duży paznokieć), rehabilitacja, dalsza, prywatna diagnostyka, rehabilitacja i zakup wózka spacerowego rehabilitacyjnego. Do tego dochodzą witaminy, suplementy… Mimo że oboje pracujemy, pokrycie tych wszystkich kosztów jest dla nas ogromnym wyzwaniem. Chcemy, by nasza Helenka mogła żyć normalnie. By jak inne dzieci marzyła o tym, aby bawić się z rówieśnikami, chodzić do przedszkola, uczyć się i funkcjonować, a nie drżeć ze strachu i bólu choroby. Wasza pomoc może przybliżyć Helenkę do takiej wizji życia. Normalnego życia… Z góry dziękujemy z całego serca za pomoc. Rodzice Helenki

6 616,00 zł ( 24,87% )
Brakuje: 19 980,00 zł
Timur Plastun
Timur Plastun , 3 latka

Timur potrzebuje dalszego leczenia! Wesprzyj walkę dzielnego 3-latka!

U mojego synka wykryto ogromnego kostniakochrzęstniaka. Guz długo ukrywał się w kości prawej rączki Tymka. Zatruwał jego organizm, powodując nieustanne infekcje, krwotoki z nosa i krytycznie niski poziom hemoglobiny. Gdy dowiedziałam się, co naprawdę dolega mojemu maluszkowi, mój świat legł w gruzach…  Guz rósł w zatrważającym tempie, niemal na moich oczach. Przytulałam mojego synka i czułam powiększające się na jego rączce uwypuklenie. W szpitalu, do którego natychmiast zabrałam mojego chłopca, nikt nie potrafił nam pomóc… Nie mogłam czekać bezczynnie. W desperacji zebrałam całą dokumentację synka i przesłałam ją do kliniki w Izraelu. Niemal od razu otrzymałam odpowiedź: „Musi Pani natychmiast przyjechać z dzieckiem!”. Rozpoczął się wyścig z czasem! Jedynym ratunkiem dla Tymura okazała się operacja, którą synek przeszedł tylko i wyłącznie dzięki wsparciu Darczyńców, którym do końca życia będę wdzięczna… Jednak okazuje się, że operacja to zaledwie półmetek naszej drogi… Przeciwnik, z którym mierzy się moje dziecko, jest niezwykle podstępny. Niestety, w każdej chwili może powrócić, a wtedy… Boję się myśleć, co może się wydarzyć. Aby zapobiec najgorszemu, Tymek musi brać lek powstrzymujący dalszy rozwój choroby. Lekarze zaplanowali terapię na 6 miesięcy, a każda dawka lekarstwa kosztuje krocie… Byśmy mieli szansę bronić się, zanim choroba znów zaatakuje, synek potrzebuje także regularnych kontroli i badań, które muszę opłacić samodzielnie. Znów tak bardzo się boję. Znów nie śpię w nocy ze strachu, że nie będę w stanie zapłacić kolejnej faktury. Każde spojrzenie na mojego synka sprawia, że pęka mi serce. Staram się być dla niego wsparciem, uśmiechać się, ale wewnątrz przepełnia mnie rozpacz i lęk. Wiem, że sama nie dam rady. Moja miłość nie wystarczy, by ratować jego zdrowie… Dlatego błagam Was, ludzi o wielkich sercach – pomóżcie mi zapewnić dalsze leczenie dla mojego synka! Proszę, nie pozwólcie, byśmy przegrali tę walkę... Mama

5 438,00 zł ( 2,53% )
Brakuje: 208 924,00 zł