Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Justyna Kuczewska
Pilne!
Justyna Kuczewska , 17 lat

Nowotwór dziecka wywrócił nasze życie do góry nogami❗️Justynka pragnie być tylko zdrowa❗️

Moja córka obchodziła swoje 16. urodziny w szpitalu. Walczyła wtedy o życie z nowotworem, który zaatakował jej mózg! Justyna zbyt szybko doznała cierpienia i strachu przed spotkania ze śmiercią! Mam mętlik w głowie. W obliczu śmiertelnej choroby dziecka wszystkie dotychczasowe zmartwienia przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Całe życie mogłabym chodzić w podartych ubraniach, byleby tylko moja córka była bezpieczna. Niestety, nie mam na to wpływu i to boli najbardziej! Nowotwór pojawił się w naszym życiu nagle, wywracając je całkowicie do góry nogami. 31 lipca Justyna została przyjęta do szpitala. Skarżyła się na zaburzenia koncentracji, utratę równowagi, brak apetytu. Diagnoza została postawiona już w sierpniu… Informacja o konieczności przeprowadzenia operacji mózgu całkowicie mnie załamała. Z jednej strony wiedziałam, że jest to JEDYNY RATUNEK, ale z drugiej, po tak inwazyjnym zabiegu, zawsze mogą pojawić się skutki uboczne. Życie mojego dziecka jest jednak najważniejsze, więc oddałam je w ręce lekarzy… Justyna przeszła łącznie 4 operacje. Przed każdą z nich drżałam ze strachu i z niecierpliwością czekałam na spotkanie z lekarzem. Tak bardzo chciałam usłyszeć tylko te trzy słowa „Wszystko się udało”. Bezpośrednie zagrożenie zostało zażegnane. Razem z Justyną wyszłyśmy ze szpitala 6 grudnia. Można powiedzieć, że był to swego rodzaju prezent od losu. Przez ten cały czas, czyli przez 4 miesiące, 24 godziny na dobę, czuwałam przy łóżku mojej córeczki. Trzymałam ją mocno za rękę i szeptałam, że wkrótce wszystko będzie dobrze. Przed nami jednak jeszcze bardzo długa i wyboista droga. Justyna nie potrafi samodzielnie się poruszać i potrzebuje wózka inwalidzkiego. Jej mowa nadal jest niewyraźna, a pamięć zaburzona. Córka nie potrafi przypomnieć sobie nawet niektórych nazw zwykłych przedmiotów! Cała nasza rodzina ciężko to wszystko znosi, ale najbardziej Justyna. Córka chciałaby być zdrowa, pragnie wrócić do szkoły, do przyjaciół, do dawnych aktywności i pasji. Dziś wszystko stoi pod jednym wielkim znakiem zapytania… Sama nie jestem w stanie pomóc mojemu dziecku. Proszę zatem o pomoc w zapewnieniu dalszego leczenia i rehabilitacji Justyny. Potrzebuję cudu, a Wy jesteście moją ostatnią nadzieją! Mama

12 140,00 zł ( 57,05% )
Brakuje: 9 137,00 zł
Zosia Łowicka
Zosia Łowicka , 7 lat

Mała wojowniczka prosi o pomoc! Operacja coraz bliżej! Pomóż!

Jesteśmy Wam bardzo wdzięczni za otrzymaną pomoc podczas poprzedniej zbiórki. Dzięki niej mogliśmy zapewnić Zosi odpowiednią opiekę. Dziś jednak wracamy do Was z prośbą o ponowne wsparcie. Zosia niezwłocznie musi przejść konieczną operację ortopedyczną. Czas nie jest naszym sprzymierzeńcem, ponieważ wada pogłębia się w zastraszającym tempie. Nie możemy dopuścić do tragedii, dlatego błagamy o pomoc! Musimy uzbierać pieniądze do końca czerwca! Poznaj naszą historię: Nasza Zosia bardzo spieszyła się na świat – urodziła się w 31. tygodniu ciąży. Jednak dzień jej narodzin nie był tylko chwilą niesamowitej radości. Szybko pojawił się przeszywający strach, gdy zamiast pierwszego krzyku usłyszałam wezwania i instrukcje zespołu medycznego, który zajmował się reanimacją mojej kruszynki. Wtedy pojawiła się pierwsza diagnoza: zespół zaburzeń oddychania. Gdy mała miała 14 miesięcy, zdiagnozowano u niej mózgowe porażenie dziecięce pod postacią niedowładu spastycznego kończyn dolnych, zaburzenia układu nerwowego. Dziś Zosia ma już 5 lat, a na pytanie kim chciałaby być w przyszłości, niezmiennie odpowiada, że chciałaby móc chodzić. Te słowa mnie jednocześnie wzruszają i przerażają, bo pomimo ogromnego zaangażowania, wciąż nie mamy pewności, czy nasza córeczka stanie na nóżkach. Zosia w październiku przeszła operację rizotomii, która polepszyła jej jakość życia, a wzmożone napięcie mięśniowe choć na trochę odpuściło. Córeczka może w pełni wyprostować nóżki i ma dużo większy zakres ruchowy stawu skokowego.  Niestety od około pół roku jej czworaki dużo się pogorszyły. Po kolejnych konsultacjach i badaniach RTG lekarz prowadzący poinformował nas, że konieczna jest pilna operacja. Nie możemy czekać, dlatego musimy wykonać ją prywatnie. Jednak koszt operacji przekracza nasze możliwości. Choćbyśmy starali się z całych sił, nie jesteśmy w stanie uzbierać potrzebnej sumy. Choroby Zosi to nie tylko strach przed przyszłością, ale też ogromne wydatki. Konsultacje ze specjalistami, zakup sprzętu, pokrycie kosztów terapii to koszty, które trudno sobie wyobrazić. W tej sytuacji nie mamy innego wyboru – musimy ponownie prosić Was o pomoc, ponieważ sami nie damy sobie rady! Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie! Rodzice Zosi Zobacz filmik z rehabilitacji: Kwota zbiórki jest szacunkowa

24 245,00 zł ( 56,97% )
Brakuje: 18 309,00 zł
Anna Osowska
Anna Osowska , 67 lat

Choroby nie mogą zamknąć mnie w domu! Pomocy!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie! Proszę, bądźcie ze mną dalej! Niestety, ciągle brakuje mi środków, żeby zakupić elektryczny wózek inwalidzki... Bez niego, nie mogę być samodzielna! Pomocy! Moja historia Od wielu lat walczę o swoje zdrowie. To naprawdę trudna droga i czasami brakuje mi już sił. Choroba odbiera mi sprawność i radość z życia… Cierpię na miażdżycę tętnic. Jestem już po amputacji prawej nogi! W przeszłości przebyłam kilka zawałów serca i udar niedokrwienny mózgu… Pomocy! Jakby tego było mało, jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie cukrzycę insulinozależną, która już spowodowała chorobę nerek.  Mam dopiero 66 lat… To nie jest jeszcze wiek, by pozostać zamkniętym w domu, we własnym łóżku. Chcę dalej być samodzielna, móc cieszyć się kolejnymi latami, a przede wszystkim czasem spędzonym z wnukami. Bardzo pomaga mi mój mąż, ale z jego zdrowiem też jest coraz gorzej.  Niestety, nie jestem już w stanie samodzielnie poruszać się na zwykłym wózku inwalidzkim. Moja prawa ręka jest praktycznie niesprawna. Jej stan pogorszył się w bardzo szybkim tempie... To bardzo utrudnia mi codzienność. Moim największym koszmarem jest bycie uzależnioną od innej osoby. Mimo chorób pragnę zachować samodzielność, na tyle, na ile jest to możliwe. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Aby móc jak najlepiej funkcjonować, potrzebuję elektrycznego wózka inwalidzkiego. Niestety moja skromna renta nie jest w stanie pokryć tak dużego wydatku. Nowy sprzęt bardzo ułatwi mi codzienność i da szansę na w miarę normalne życie! Anna

5 210,00 zł ( 56,94% )
Brakuje: 3 939,00 zł
Julia Pietrzyk
Pilne!
Julia Pietrzyk , 16 lat

ZŁOŚLIWY NOWOTWÓR MÓZGU❗️Julka ma dopiero 15 lat❗️

Zaczęło się od bólu głowy. Każdy zna zakończenie powiedzenia „Paluszek i główka…”, ale tym razem nie miało ono nic wspólnego z prawdą. Julka skarżyła się na ból co drugi dzień, a ten, zamiast ustąpić, nasilał się. Nie spodziewaliśmy się takiej diagnozy! W końcu zgłosiliśmy się do lekarza rodzinnego, który wysłał nas do neurologa. Tomograf nic nie wykazał, jednak doktor kazał zostać w szpitalu na obserwacji. Po rezonansie poznaliśmy odpowiedź na pytanie, co jest źródłem bólu. Jednak ta wiadomość wstrząsnęła każdym z rodziny, każdym z przyjaciół i znajomych. Julka ma złośliwy nowotwór mózgu – MEDULLOBLASTOMĘ! 3 godziny po uzyskaniu wyniku karetka zabrała Julkę do Warszawy na pilną operację. Lekarze usunęli guza osadzonego przy prawej półkuli móżdżku. Wybraliśmy bitwę, ale musimy wygrać wojnę! Przed Julką długie, wieloetapowe leczenie: chemioterapia i radioterapia, by zlikwidować wszystkie komórki nowotworowe.  Niedawno córka zakończyła drugi cykl chemii, za 2 tygodnie czeka ją kolejny, przedostatni. Z czym to się wiąże? Z kolejnymi tygodniami w szpitalu, koszmarnym samopoczuciem. Pierwszą serię Julka przechodziła okropnie. Gorączka nie odstępowała jej na krok. Choroba jest dla Julki ogromnym ciosem. Nie chce się pokazywać, spotykać z ludźmi, wypadły jej włosy, nie może chodzić do szkoły. Uczy się zdalnie, jest w drugiej klasie liceum. Normalne życie 15-letniej nastolatki przerwała tak wstrząsająca wiadomość, śmiertelny wróg… Julka to pozytywna, energiczna, uśmiechnięta dziewczyna, posiadająca mnóstwo pasji, marzeń i planów – miłośniczka muzyki, książek, podróży. Chcemy zrobić wszystko, by jak najszybciej zapomniała o tej rzeczywistości. Niestety lekarze zapowiadają, że nasza walka może potrwać około 1,5 roku.  Bardzo prosimy Cię o pomoc! Wspieramy córkę z całych sił. Ja, mama, jestem z nią często 24 godziny na dobę, ponieważ dzieci nie mogą same przebywać w klinice. M.in. z tego powodu nie mogę teraz pracować. Nasze wydatki związane z chorobą córeczki drastycznie urosły. Prosimy, wesprzyj naszą walkę, naszą córeczkę! Rodzice Julki Człowiek jest wielki nie przez to co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi – Jan Paweł II

30 270,00 zł ( 56,9% )
Brakuje: 22 922,00 zł
Ewa Sas-Kamińska
Pilne!
Ewa Sas-Kamińska , 51 lat

Pomóż mi pokonać raka piersi❗️

W listopadzie 2023 roku moje życie zmieniło się na zawsze – spokój i szczęście mojej rodziny zostało brutalnie zburzone. Zdiagnozowano u mnie rzadki nowotwór złośliwy piersi ze zmianami w węzłach chłonnych. Moja praca zawodowa była pełna wyzwań, starsza córka miesiąc wcześniej wyjechała na studia, z młodszą planowałam jej osiemnaste urodziny i nikt z nas nie był przygotowany na to, że mojemu życiu zagrozi agresywny nowotwór. Diagnoza, a po niej miesiące leczenia – 16 cykli chemioterapii, które były przerywane ze względu na pojawiające się u mnie skutki uboczne, to był stresujący dla mnie czas. Przede mną operacja usunięcia piersi, węzłów chłonnych, radioterapia oraz wieloletnie leczenie hormonalne. Ból fizyczny i zmęczenie nie są jednak najgorsze podczas walki z chorobą – najgorszy jest ciągle towarzyszący mi strach, że będę musiała przekazać mężowi i córkom, że nie ma już dla mnie ratunku. To z czym walczę to hormonozależny, zapalny rak piersi, który daje duże ryzyko nawrotu choroby w ciągu pierwszych 2 lat po zakończeniu leczenia systemowego (chemioterapia, operacja, radioterapia). Proszenie o pomoc jest bardzo trudne, zwłaszcza kiedy to o co prosisz to podarowanie komuś życia. Jestem silną i niezależną kobietą, która dotąd dbała sama o siebie, swoją rodzinę i angażowała się społecznie, pomagając potrzebującym. Ten czas jednak minął, ponieważ walka, którą toczę, wymaga teraz wsparcia mnie i mogę mieć tylko nadzieję, że nie pozostanę w niej sama. Moim celem jest zebranie pieniędzy na leczenie dostępnym w Polsce, ale nierefundowanym dla mnie lekiem. Terapia jest wskazana dla osób takich jak ja – we wczesnym stadium HER2-ujemnego raka piersi, z przerzutami do węzłów chłonnych i z wysokim ryzykiem wystąpienia nawrotu choroby. Lek ten w połączeniu z hormonoterapią daje bardzo dobre rezultaty – hamuje namnażanie komórek rakowych i daje szansę na kolejne lata życia. Terapia musi jednak trwać 24 miesiące. Każdy kolejny miesiąc mojego życia ma swoją, przekraczającą moje możliwości cenę – prawie 7 tysięcy złotych. To kwota leku ratującego moje życie, oraz cyklicznych badań, suplementów, konsultacji oraz koniecznej rehabilitacji. Pomimo wielu lat pracy i wsparcia ze strony rodziny, nie jestem w stanie zgromadzić sama potrzebnej kwoty. Mogę tylko liczyć, że usłyszycie moje wołanie o pomoc. Nie myślałam, że będę zmuszona szukać pomocy, prosić tak wielu ludzi i liczyć na ich dobre serca. Jednak każda przekazana przez Was złotówka pozwoli mi zbliżyć się do mojego celu – życia. Proszę, dajcie mi oraz mojej rodzinie nadzieję na kolejne wspólnie spędzone lata. Dziękuję Ci za pomoc! Ewa

96 856,00 zł ( 56,9% )
Brakuje: 73 357,00 zł
Ada Znajdek
Ada Znajdek , 5 lat

Pomóż uratować wzrok małej Ady!

Nasza córeczka od urodzenia zmaga się z wadą prawego oczka. Kiedy miała zaledwie 2 miesiące dowiedzieliśmy się o zaćmie jądrowej soczewki. Ciężko było uwierzyć, że nasze maleństwo, które ledwo co przyszło na świat, zamiast spędzać czas z nami w domu, będzie musiało ponownie odwiedzać szpital… Mieliśmy dużo szczęścia, bo akurat zwolnił się termin i zabieg usunięcia zainfekowanej soczewki odbył się, gdy Ada miała 3,5 miesiąca. Kolejne dni spędzone w szpitalu, obserwacja, czy blizna po zabiegu dobrze się goi, kontrole - wszystko to bardzo nas stresowało. A to był dopiero początek! Po zabiegu wada w oczku naszego dziecka wynosiła aż +13,8 dioptrii! Musieliśmy natychmiast rozpocząć terapię widzenia, by zwiększyć szanse Ady na poprawę wzroku. Zakrywaliśmy zdrowe oczko, aby aktywizować to, które zostało zoperowane. Jednak ciężko, by takie maleństwo rozumiało wszystko, co się działo – nasza córeczka z początku nie chciała współpracować, wierciła się, ale nie ma co się dziwić, w końcu była taka malutka… Z czasem przyzwyczaiła się do ćwiczeń, ale zdrowe oczko miała zaklejane aż na 6 godzin dziennie! Wszystko po to, by wspomagać terapię, na którą cały czas uczęszczamy.  Ada robi ogromne postępy – dużo pracujemy z nią sami w domu, ale terapia widzenia również bardzo jej pomaga. Wada znacząco się zmniejszyła, w tym momencie wynosi +6 dioptrii! Bardzo nas to cieszy i daje ogromną nadzieję, że te efekty mogą być jeszcze większe! Dlatego nasza córeczka musi kontynuować specjalistyczne leczenie, które nie jest refundowane. Niestety, wada wzroku u Ady przyczyniła się także do innych problemów. Cała prawa strona jej ciała jest osłabiona, dlatego konieczna jest też intensywna praca z fizjoterapeutą. Dużą poprawę zauważyliśmy, gdy Ada skończyła dwa latka. Była na kilku turnusach rehabilitacyjnych, które bardzo usprawniły jej rozwój. Jednak każda dłuższa przerwa w fizjoterapii sprawia, że córeczka traci to, czego nauczyła się podczas zajęć.  Nie możemy więc dopuścić, aby regres był jeszcze większy, a jej ciężka praca poszła na marne! Mimo tylu przejść nasza dzielna córeczka jest kochanym, szczęśliwym dzieckiem. Uwielbia się śmiać, kocha zwierzęta, a my dbamy o to, by pielęgnować w niej tę dziecięcą radość. Nie chcemy, by wspomnienia z dzieciństwa były przysłonięte przez chorobę. Staramy się aktywizować Adę – obecnie chodzi na balet, który także pomaga w terapii, a wcześniej trenowała nawet jiu-jitsu! Kluczowy moment w życiu Ady będzie, gdy skończy 7 lat – wtedy zapadnie decyzja, czy potrzebny jest przeszczep soczewki. Można żyć bez niej, jednak zależy to od pracy i postępów w terapii. W przypadku naszej córeczki lekarze szacują, że ma szanse, by odzyskać wzrok nawet w 90 procentach! Będzie to jednak wymagało zarówno od niej, jak i od nas dalszych nakładów pracy.  Niestety, wada naszej córci jest rzadka i nie możemy liczyć na refundację jej leczenia i rehabilitacji. Do tej pory ponieśliśmy już wiele wydatków, aby poprawić jej stan zdrowia. Dlatego każda złotówka, każde wsparcie będzie nieocenione! Prosimy, pomóżcie nam w tej walce! Rodzice Ady

9 079,00 zł ( 56,89% )
Brakuje: 6 879,00 zł
Łukasz Mikołajczak
Łukasz Mikołajczak , 26 lat

Pomóż mi wstać z wózka! Pomóż odzyskać życie sprzed wypadku!

Motoryzacja od zawsze była moją największą pasją. Gdy tylko wracałem z pracy, uwielbiałem naprawiać motocykle. Nie wyobrażałem sobie bez tego życia. Pech chciał, że z tym hobby jest jednocześnie związany bardzo przykry moment mojego życia.  Uległem wypadkowi komunikacyjnemu, przez który doznałem złamania kręgosłupa piersiowego, urazu czaszkowo-mózgowego oraz udaru niedokrwiennego mózgu. Gdy trafiłem do szpitala, wykonano mi operację stabilizacji kręgosłupa. Niestety, uraz spowodował u mnie niedowład kończyn dolnych, przez który teraz mogę poruszać się jedynie na wózku inwalidzkim, a w codziennych czynnościach pomagają mi rodzice.  Kilka chwil zadecydowało o tym, że straciłem niemalże wszystko. Zdrowie, sprawność, samodzielność, możliwość pracy i powrotu do ukochanej pasji. Co więcej, dom, w którym teraz mieszkam z rodzicami, nie jest przystosowany do potrzeb osoby niepełnosprawnej.  Jestem pod opieką lekarza rodzinnego i neurologa. Muszę też na stałe przyjmować leki oraz odbywać systematyczną rehabilitację zarówno w ramach NFZ, jak i prywatnie. Koszty wszystkiego są ogromne, ale lekarze dają mi szansę na to, że jeszcze będę mógł samodzielnie chodzić, więc nie mogę teraz zrezygnować.  Przed wypadkiem pracowałem w firmie ogólnobudowlanej. Dużo się nauczyłem, nawet sam wyremontowałem sobie pokój. Pomagałem też rodzicom w gospodarstwie domowym. Po wypadku moje możliwości są ograniczone. Wszystko się zmieniło, ale się nie poddaję. Chcę zawalczyć o to, co zabrał mi wypadek. Bardzo Cię proszę o pomoc!  Łukasz  Zbiórkę możesz równiez wesprzeć poprzez: Licytacje dla Łukasza Mikołajczaka

90 779,00 zł ( 56,88% )
Brakuje: 68 796,00 zł
Marcin Stachowiak
Marcin Stachowiak , 41 lat

Marcin walczy o powrót do sprawności po udarze! Potrzebne wsparcie!

„Życie to nie bajka” – te słowa nigdy nie były bardziej prawdziwe niż teraz, gdy patrzymy na trudną sytuację, w jakiej znalazł się Marcin. To wyjątkowy mężczyzna, przede wszystkim kochający ojciec, oddany brat i wspaniały człowiek, który zawsze był gotów nieść pomoc innym. Dziś jednak to on potrzebuje naszej pomocy! Po zakupach w sklepie Marcin miał trudności z wejściem na rower. Coś niepokojącego zaczęło się dziać – nagle nie rozpoznał kolegi, który przybiegł z pomocą. Lewa strona jego twarzy zaczęła się wykrzywiać. Szybko wezwano pomoc, a Marcin został przetransportowany do szpitala. Tam dowiedzieliśmy się, że doznał rozległego udaru niedokrwiennego mózgu! To był szok dla wszystkich – z trudem patrzyliśmy na bliskiego człowieka, który nagle przestał nas rozpoznawać i stracił logiczny kontakt z otoczeniem. Udar spowodował paraliż prawych kończyn, a także konieczność przeprowadzenia operacji serca. Dzięki nieustępliwym staraniom rehabilitantów, lekarzy, wsparciu rodziny oraz własnemu wysiłkowi, Marcin nauczył się z powrotem chodzić! Jednak życie nigdy nie wróciło do dawnej normy. Marcin nadal potrzebuje pomocy przy wykonywaniu podstawowych czynności, ma ogromne problemy z mówieniem i nie jest w stanie mieszkać samodzielnie. Najbardziej jednak boli go fakt, że nie może spędzać tyle czasu z synem, ile by chciał. Sześciolatek, Filip, bardzo przeżywa stan ojca, a Marcin tęskni za normalnym czasem spędzanym ze swoim synem... W obliczu niespodziewanych wyzwań Marcin musi stawić czoła przeciwnościom losu, z jakimi żaden człowiek nie powinien mierzyć się sam. Dlatego zwracamy się do Was – do tych, którzy mogą i chcą wesprzeć go w tej trudnej drodze. Istnieją turnusy rehabilitacyjne, które mogłyby znacząco pomóc Marcinowi w powrocie do zdrowia. Niestety, ich koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o wsparcie, by Marcin mógł odzyskać choć część utraconej niezależności i cieszyć się życiem z Filipem. Każda pomoc jest na wagę złota! Rodzina

48 407,00 zł ( 56,87% )
Brakuje: 36 700,00 zł
Krzysztof Guliński
Krzysztof Guliński , 57 lat

Cukrzyca zabrała nie tylko zdrowie... Pomóż zawalczyć o protezę!

Nie spodziewałem się, że cukrzyca sprawi, że mój stan zdrowia tak bardzo się pogorszy. Przebiegłość tego schorzenia przeraża każdego dnia… Od 20 lat choroba zdominowała moje życie, doprowadzając ostatecznie do zaburzeń krążenia w nodze, która skutkowała zaawansowaną miażdżycą nóg. Z przerażeniem obserwowałem, jak mój organizm zostaje wyniszczony. I choć robiłem wszystko, by zapobiec skutkom, na niektóre niespodzianki losu nie miałem wpływu. Przez ostatnie miesiące zmagałem się z ogromnym bólem nogi, który nie pozwalał mi jeść, spać i normalnie funkcjonować, a leki przeciwbólowe, opiaty i nawet morfina, które przyjmowałem, nie przynosiły ulgi... W lipcu tego roku padła decyzja, z którą trudno było się pogodzić… Po prostu nie było innej możliwości.  Lekarze zdecydowali, że z uwagi na ryzyko sepsy i zagrożenie życia konieczna jest amputacja poniżej kolana. Nie jest mi łatwo się z tym pogodzić, ale ja CHCĘ i MUSZĘ wrócić do normalnego życia dla siebie i przede wszystkim dla mojej żony, która od dziesięciu lat choruje na stwardnienie rozsiane, nie jest już w stanie nawet chodzić.  Moje dotychczasowe życie zmieniło się nie do poznania. Myślałem, że już nic gorszego mnie nie spotka. Pogodziłem się z chorobą i nauczyłem z nią żyć. Teraz na nowo muszę walczyć o lepszą przyszłość. I choć czasem brakuje sił, wiem, że będę walczył do końca! Chciałbym mieć protezę, która zapewni mi w pełni sprawne funkcjonowanie, bym mógł wrócić do pracy i opiekować się żoną. Zwracam się z prośbą do wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie i pomoc w spełnieniu mojego jedynego na tę chwilę marzenia - powrotu do normalności! Krzysztof

26 704,00 zł ( 56,86% )
Brakuje: 20 254,00 zł