Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Mariusz Kocielnik
11 dni do końca
Mariusz Kocielnik , 39 lat

Udar podczas dziecięcych urodzin – walczymy o sprawność Mariusza❗️

W naszej rodzinie ciągle powtarzaliśmy: „kto jak kto, ale Mariusz zawsze spada na cztery łapy”. Co sobie zamierzył, to osiągnął. Był jak MacGyver – umiał dosłownie wszystko. Skąd czas przeszły? Bo Mariusza, jakiego wszyscy znamy i kochamy, obecnie z nami nie ma… Chcemy zrobić wszystko, aby do nas wrócił. Mariusz, a dla wszystkich, którzy go znają, Mario, ma 37 lat. Jest wspaniałym ojcem 5-letniego Piotrusia i 8-letniego Kacpra. Jest wspaniałym mężem, bratem, synem i przyjacielem. Pracowitym, kreatywnym, mądrym, lojalnym człowiekiem.  13 maja nasze spokojne, szczęśliwe życie runęło. Mariusz pojechał z najmłodszym synkiem na urodziny. Tam zemdlał i dostał przejściowego udaru niedokrwiennego, a zaraz drugiego, bardzo rozległego. Okazało się, że udar jest spowodowany dużym rozwarstwieniem tętnicy szyjnej! Skąd coś takiego?! Zawsze dbał o zdrowie, nie leczył się przewlekle… Lekarze pytali, czy miał jakiś uraz? Nic, o czym byśmy wiedzieli! Pojawiły się rozległe komplikacje. Lekarze robili wszystko, co mogli, jednak szczęście jakby Mariusza opuściło… Nie udało się usunąć skrzepu ani farmakologicznie, ani chirurgicznie – istniało zbyt duże ryzyko, że rozwarstwiona tętnica pęknie. Niestety, narastający obrzęk mózgu zagrażał jego życiu, dlatego przeszedł operację ściągnięcia płata czaszki i pozostawał w śpiączce farmakologicznej, z której mimo odstawienia leków nie wybudził się do tej pory… Mariusz cały czas pozostaje w stanie zagrożenia życia. Wiemy, że szkody, które wyrządziło niedokrwienie mózgu, są bardzo rozległe, ale walczymy o lepsze jutro. Dostaliśmy zgodę na to, by przenieść Mariusza do prywatnego ośrodka wyspecjalizowanego w rehabilitacji neurologicznej. Koszt 4 tygodni pobytu w tym ośrodku to aż 26 tysięcy złotych, a my już teraz wiemy, że rehabilitacja będzie bardzo długa. Do tego dochodzi specjalistyczne żywienie i wiele innych wydatków. Jeśli chcesz z nami zawalczyć o Mariusza, będziemy wdzięczni za każdą złotówkę. Mariusz nigdy się nie poddawał i my też się nie poddajemy! Walczymy o niego każdego dnia. Codziennie jesteśmy u niego całą rodziną. Czekają na niego dzieci, żona, rodzeństwo, rodzice, przyjaciele, jego biurko w pracy, jego plany budowlane. Czeka na niego prezent z okazji 10. rocznicy ślubu, którego nie zdążył otrzymać. To po prostu nie może skończyć się inaczej niż odzyskaniem przez niego świadomości. Jesteśmy zdruzgotani, ale cały czas mamy nadzieję, że jeszcze coś można dla Mariusza zrobić. Rodzina

199 407,00 zł ( 98,65% )
Brakuje: 2 721,00 zł
Michał Koston
Pilne!
7 dni do końca
Michał Koston , 18 lat

Potrzebna PILNA OPERACJA❗️Michałowi brakuje tchu i grozi niepełnosprawność❗️

To nie jest skolioza, którą powstrzyma czy zniweluje regularna rehabilitacja… Odpowiednie noszenie plecaka, czy właściwa postawa. Michał nieziemsko cierpi! Jego kręgosłup zwija się w literę „S”. Michał rośnie, a wraz z tym krzywi się jego kręgosłup… Musimy jak najszybciej zebrać środki na operacje! Michał ma 16 lat i niestety bardzo zaawansowaną skoliozę, którą da się powstrzymać tylko operacyjnie. Pierwsze oznaki skoliozy pojawiły się w wieku 10 lat. Pomimo podjęcia rehabilitacji oraz intensywnych, codziennych ćwiczeń skrzywienie się pogłębiało… Byliśmy bezradni.  Najszybszy przyrost nastąpił w okresie dojrzewania, podczas znacznego wzrostu Michała. W związku z tym nasz syn został sklasyfikowany do operacji. Niestety… Metoda dostępna w Polsce jest ryzykowna i niezupełnie funkcjonalna… Polega na całkowitym usztywnieniu kręgosłupa. Ta poważna ingerencja w kręgosłup wiąże się z dużym ryzykiem oraz bardzo skomplikowaną i długotrwałą procedurą.  Oprócz trwałego i nieodwracalnego usztywnienia wyjmuje się dyski międzykręgowe i doprowadza do spojenia kręgów! Powrót do aktywności trwa długo, jeśli w ogóle jest możliwy...   Michał bardzo lubi spacery, ale po dłuższym czasie odczuwa dolegliwości bólowe. Ćwiczenia są dla niego bolesne, ale konieczne, ponieważ bez nich dochodzi do różnych deformacji stawów i innych dysfunkcji.  Skolioza z każdym dniem zmniejsza pojemność płuc Michała! Kręgosłup naciska na narządy wewnętrzne! Jego choroba staje się śmiertelnie poważna…  Udało nam się nawiązać kontakt z lekarzem z Włoch, który chce podjąć się zoperowania Michała nowatorską metodą zwaną ASC - Anterior Scoliosis Correction. Jest to alternatywa dla operacji usztywniającej kręgosłup. Dzięki niej można zachować pełną elastyczność kręgosłupa. Przeprowadzana jest metodą mało inwazyjną (dwa małe otwarcia z boku pleców). Nie uszkadzają mięśni, nie wymagają transfuzji krwi!  Michał jest młodym chłopakiem — zależy nam na jego bezpieczeństwie i jak najszybszym powrocie do normalnego życia, do szkoły, do codzienności.  Niestety pozostają dwie ważne kwestie! W przypadku tak zaawansowanej skoliozy operację trzeba będzie przeprowadzić dwuetapowo. Najpierw redukcja skoliozy o około połowę, a po kilku miesiącach dalsza korekcja. Ponadto operacja nie jest refundowana przez NFZ, a koszty są ogromne.  Nie zbieramy na jedną, a na dwie operacje… Dlatego zwracamy się do Państwa o pomoc. W naszej sytuacji prosimy o jakąkolwiek formę wsparcia! Każda jest dla nas ważna, w tym  udostępnianie naszego apelu.  Sami nie zbierzemy tak ogromnej kwoty ratującej zdrowie naszego dziecka.  Nie chcemy czekać na najgorsze, widzieć jeszcze tragiczniejsze skutki skoliozy… Nie mamy już czasu! Rodzice Allegro charytatywni Licytacje Facebook O Michale media o Michale

812 368,00 zł ( 98,04% )
Brakuje: 16 225,00 zł
Jaś Adamkiewicz
Pilne!
Jaś Adamkiewicz , 3 latka

Koszmar 3-letniego Jasia❗️PRZERZUTY DO MÓZGU❗️

Nasz maleńki synek ma tylko 3 latka, a doskonale wie, jak wygląda onkologiczne piekło! Mieliśmy nadzieję, że choroba w końcu odpuści… Niestety, nasze życie ponownie się zawaliło – Jasiu ma przerzuty do mózgu! Błagamy o ratunek! Ostatni rok był dla nas spełnieniem najgorszych koszmarów. Synek przeszedł kilkanaście cykli chemioterapii i radioterapię. Patrzyliśmy, jak słabnie, jak traci włoski… Liczyliśmy, że cierpienie, którego doświadcza, przyniesie rezultaty. Los miał jednak wobec naszej rodziny inne plany.  Pojawiły się 3 nowe zmiany – synek ma przerzuty do mózgu! Jesteśmy załamani, a lekarze rozkładają ręce… Szukamy rozwiązań wszędzie, również za granicą. Wierzymy, że istnieje ratunek dla naszego dziecka… Zrobimy wszystko, by ten ratunek otrzymać! Nasz synek urodził się zdrowy. Nie mogliśmy jednak długo cieszyć się beztroskimi chwilami rodzicielstwa… W grudniu 2022 r. zauważyliśmy na udzie Jasia zmianę. Byliśmy przekonani, że to nic niepokojącego. Dla pewności udaliśmy się do lekarza, gdzie zostały wykonane badania kontrolne.  Gdy przyszyły wyniki, nic już nie było takie jak dawniej… Okazało się, że zmiana to GUZ, który rośnie w zastraszająco szybkim tempie! Byliśmy przerażeni! Natychmiast trafiliśmy na oddział onkologii. To tam padła diagnoza złośliwego nowotworu – mięśniakomięsak prążkowanokomórkowy. Myśleliśmy, że nic gorszego już nie usłyszymy, jednak okazało się, że w twarzoczaszce Jasia również jest guz, a przerzuty są już do kości… Miesiące wycieńczającej walki dały nam nadzieję… Marzyliśmy tylko o tym, by zabrać synka do domu, by nasze życie wróciło do normy. Jednak wyniki kontrolnego wyniki rezonansu były niepokojące. Gdy je powtórzyliśmy, otrzymaliśmy kolejny cios… W tej chwili nie wiemy, co zdecydują lekarze i jakie wdrożą leczenie, by pokonać zmiany w mózgu. Musimy chwytać się każdej dostępnej opcji, by ratować życie naszego synka. Dzień i noc szukamy najlepszych możliwych rozwiązań, nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Dlatego prosimy Was o pomoc. Jako rodzice codziennie mamy ochotę krzyczeć z bezsilności i poczucia niesprawiedliwości! Ale dopóki jest szansa, musimy walczyć… Sami jednak nie damy rady. Błagamy, pomóżcie nam ocalić Jasia...  Rodzice

311 619,00 zł ( 97,64% )
Brakuje: 7 530,00 zł
Gosia Dyrenko
Pilne!
Gosia Dyrenko , 5 lat

Gosia walczy z ciężką chorobą❗️Pomóż!

Okrutna choroba sprawiła, że Gosia umierała z głodu! Wciąż trwa walka o zdrowie dziewczynki - pomóż zapewnić jej leczenie! Gdy lekarze kazali mi się żegnać z córką i pogodzić z tym, że umrze, ja się nie poddałam. Dzięki setkom Darczyńców o wielkich sercach udało nam się wyjechać z kraju na leczenie do Barcelony! To w Hiszpanii uratowano życie mojej córeczce, w końcu postawiono właściwą diagnozę i rozpoczęto leczenie! Teraz Gosia nie przypomina tej wychudzonej dziewczynki sprzed pół roku - za jej życie będę Wam wdzięczna do końca moich dni! Jednak to nie koniec. Leczenie trwa, dlatego z całego serca proszę o pomoc.  Nasza historia: Gosieńka urodziła się 10 lipca 2019 r. Ciąża przebiegła bez powikłań, nie wykryto patologii rozwoju jelit, córeczka dobrze się rozwijała, nie cierpiała na kolki, zawsze dobrze spała, bawiła się i rozwijała. Do czasu… 10 stycznia 2020 roku wieczorem zaczęła wymiotować na zielono. Zaczęły się badania, leczenie zatruć - taką wtedy diagnozę postawili lekarze na Ukrainie. Zapadła decyzja o operacji, ale ta się nie powiodła. Potem była kolejna i jeszcze następna… W końcu Gosia dostała sepsę, pojawiły się wrzodu żołądka… Od błahego wydawało się zatrucia, zaczęła się seria koszmarnych zdarzeń, a potem walka o życie mojego dziecka. Leczenie trwało rok, jednak nie przynosiło żadnych rezultatów. Raz za razem lekarze przygotowywali mnie na najgorsze… Nie zliczę, ile razy miałam żegnać się z córeczką… Mimo całego dramatu nie poddałam się. Zaczęłam szukać pomocy za granicą. I udało się! Dzięki wielu osobom o wspaniałych sercach z Ukrainy i Polski udało się zebrać środki na badania i leczenie w szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie w Hiszpanii. Od 21 stycznia 2021 jesteśmy tutaj. Wykonano wiele badań, testów, a także analiz genetycznych. Włączono żywienie dojelitowe i pozajelitowe, leki na perystaltykę jelit. Wymioty występowały okresowo przez kilka miesięcy, nadmiar gazów i kału usuwano przez stymulację sondą gazową. W rezultacie wykonano podwójną gastrostomię.  Po otrzymaniu wyników analizy genetycznej i biopsji jelita cienkiego, które potwierdziły wady genetyczne w budowie jelita, podjęto decyzję o wykonaniu zabiegu ileostomii w celu swobodnego usunięcia gazów i kału w celu uniknięcia zastoju, infekcji i zatrucia.  Diagnoz postawiona w Hiszpanii brzmi: przewlekła ideopatyczna pseudoobstrukcja początku noworodka – rzadka choroba genetyczna, której nie można wyleczyć, ale można ją skorygować za pomocą stomii, leków, żywienia. Ponieważ tacy pacjenci ja Gosia potrzebują wsparcia poprzez żywienie pozajelitowe, córeczka przeszła operację zainstalowania systemu długotrwałego żywienia dożylnego „portokat”.  Przez cały ten czas z Małgosia współpracował fizjoterapeuta – efekty można zobaczyć na zdjęciach! W zeszłym roku tylko marzyłam o tym, by córeczka była w takim stanie jak dziś. To cud, który udało się sprawić dzięki Waszej pomocy!  Kolejnym celem, do którego dążymy wraz z lekarzami, jest stopniowe minimalizowanie potrzeby wsparcia pozajelitowego. Proces jest powolny, ale wierzymy, że tak się stanie i Gosia będzie mogła aktywnie rosnąć, rozwijać się, spędzać czas z dziećmi na świeżym powietrzu, na placach zabaw. Że pójdzie do przedszkola, szkoły, a jej życie w końcu będzie wyglądało normalnie... Dążymy do pełnego, długiego i szczęśliwego życia Gosi. Dlatego tak ważne jest, aby córeczka została w Hiszpanii, aby kontynuować leczenie przez co najmniej kolejne sześć miesięcy! Niestety, środki się wyczerpały. Nie jesteśmy w stanie opłacić kolejnych tygodni leczenia. Jako mama z całego serca proszę o pomoc w zebraniu środków na kontynuację leczenia mojej Małgosi w Szpitalu San Juan de Deu w Barcelonie. To tu ocalili życie mojej córki, to tu dają jej szansę na normalną przyszłość!  Mama Małgosi Irena, mama   16.11.2021: Zmniejszamy kwotę zbiórki! Decyzją rodziny ŚP. Ewy Wasiliwy, niewykorzystania kwota na leczenie dziewczynki została w części przekazana na leczenie Gosi. ➡️ Licytacje dla Gosi ➡️ Licytacje dla Gosi UK ➡️ Instagram Gosia Dyrenko

1 046 337,00 zł ( 97,1% )
Brakuje: 31 233,00 zł
Nathaniel Niesłuchowski
Nathaniel Niesłuchowski , 6 lat

Natanielek walczy z groźną chorobą❗️Potrzebna Twoja pomoc!

Do tej pory zawsze sądziłam, że jakoś damy radę, że inni mają gorzej, są bardziej chore dzieci… Ale w pewnym momencie już nie mogłam tak myśleć… Nie, gdy każdy z napadów padaczkowych może zabić mojego synka! Natanielkowi w Polsce nikt nie był w stanie pomóc. Nie wiemy, czy na świecie jest drugi, tak samo trudny przypadek. Tak ciężkiego przebiegu padaczki nie zna nikt… Leczenie w USA jest dla Natusia jedyną nadzieją na życie! Dziś już wiemy, że działa – musimy je kontynuować, nim padaczka wróci! Bardzo prosimy o pomoc dla naszego synka, by miał szansę na szczęśliwe dzieciństwo, bez lęku o życie. By nasza rodzina mogła zaznać spokoju i normalności… Do 1 roku życia wydawało nam się, że Natek rozwija się prawidłowo. Co prawda gdy miał 3 miesiące byliśmy u neurologa, bo zaniepokoiło mnie, że nie reaguje na nas. Lekarz jednak uspokoił moją matczyną czujność, mówiąc, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie. I tak było z Natkiem – rozwijał się bardzo wolno. Ale potem przyszło coś znacznie gorszego… Historia Natalnielka z 1. zbiórki: Gdy synek skończył rok, miał pierwszy napad padaczkowy. Trafiliśmy do szpitala. Zaczął się koszmar… Od tego czasu napady i stany padaczkowe towarzyszyły nam już cały czas. Są straszne, przerażające. Trwają wiele godzin i nic nie jest w stanie ich powstrzymać! Trafiamy za każdym razem na OIOM, a tam podłączają go pod kroplówki – dostaje dawki jak dla dorosłych. A i to nie pomaga… Pokój synka zmienił się w szpital. Musielibyśmy być przy nim 24 godziny na dobę, a to przecież niemożliwe… Nie jesteśmy w stanie uchronić go przed kolejnymi atakami, bo przychodzą one niespodziewanie. Natanielek nie ma aury, nie wyczuwa, kiedy przyjdzie kryzys… A przyjść może w każdej chwili. Podczas snu, zabawy, zwykłego stania. Wtedy synek pada na ziemię, nie zawsze zdążymy go złapać. Musimy wtedy w ciągu 5 minut podać leki, często to niemożliwe. Muszę synka podłączyć pod koncentrator tlenu, żeby doczekał przyjazdu karetki.  Każdy długo utrzymujący się stan padaczkowy, a te trwają nawet do 7 godzin, nieprzerwanie, zatrzymuje i cofa wszystko, co udało nam się wypracować ciężką rehabilitacją. Nataniel, uśmiechnięty, rezolutny chłopiec, znowu musi uczyć się wszystkiego od nowa… Padaczka w każdej chwili może sprawić, że stanie się “roślinką”. Albo upadnie tak, że już nie da się go uratować… Podczas ataku Nataniel złamał już nogę, nos, rozciął wargi, rozbił zęby… Nie jesteśmy w stanie zliczyć, ile razy. Padaczka wciąż postępowała, a lekarze nie wiedzą dlaczego! Nie znają nawet jej pochodzenia… Wiemy, że synek ma wadę genetyczną, wadę rozwojową mózgu, ale nie wiemy, skąd wychodzą ataki. Każde badanie EEG pokazuje, jakby Natek nigdy padaczki nie przeszedł, a ataki były przynajmniej raz w tygodniu! Mikroataki – kilka dziennie…   Wysłaliśmy dokumentację medyczną synka do USA. Odpowiedzieli, że podejmą się diagnostyki i dalszego leczenia. Dostaliśmy też kosztorys, który nas przeraził… Dzięki pomocy wielu ludzi o wielkich sercach na zbiórce na Siepomaga.pl udało się zgromadzić całą kwotę! W lipcu 2023 roku wyruszyliśmy z Natkiem w wielką podróż po szansę na zdrowie i życie! Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Nie mieliśmy jednak już nic do stracenia.  I stał się cud – bo ja inaczej nie umiem tego nazwać, choć ufam medycynie. Dzięki terapii w USA, od czasu powrotu do Polski, synek miał tylko jeden atak padaczkowy! A minęło już 5 miesięcy! Tak wyglądają ataki padaczki u Natanielka: Ostatni czas był niesamowity. Najlepszy w życiu… Nie musiałam już spać przy łóżku synka, zrywając się na każdy dźwięk. Natek zaczął więcej mówić, rozwijać się! Jest zupełnie innym dzieckiem, a my jesteśmy najszczęśliwszą rodziną na świecie!  Lekarze z USA powiedzieli, że taki stan może potrwać do 10 miesięcy. Oczywiście każdego dnia się boimy, że już wszystko się skończy, że padaczka wróci… Cieszymy się dlatego każdą chwilą, z wdzięcznością za ten czas bez padaczki. Pierwszy od wielu lat!  Na przyszły rok mamy zaplanowaną kolejną wizytę w USA, dalsze badania (by sprawdzić, jak zachowuje się mózg po terapii) i kontynuowanie leczenia. Potrzebujemy jednak znów Waszej pomocy, by móc wrócić do jedynego miejsca na świecie, gdzie mój synek dostał szansę i  nadzieję na życie! Nasi polscy neurolodzy (Natek jest pod opieką kilku) są w pozytywnym szoku. Mówią, że nie chcą nic ruszać, nic zmieniać w leczeniu w obawie, że padaczka wróci. Mamy cieszyć się każdą chwilą, gdy jej nie ma. Ale boimy się dnia, kiedy wróci… Dlatego musimy ponownie lecieć do USA! Jest mi bardzo ciężko, bo zawsze staraliśmy się sobie radzić sami. Żyjemy skromnie, ale dla dzieci robię wszystko, co mogę, by były szczęśliwe! Stanęliśmy pod ścianą, ale chcąc ratować własne dziecko, nie mamy innej możliwości. Dlatego z całego serca ponownie prosimy o pomoc dla Natanielka. Gdy mój synek gasł w oczach, nie zostawiliście go samego. Podarowaliście mu szansę na życie, którą Natek wykorzystał! Dziś żyje i się rozwija! Prosimy, pomóżcie nam jeszcze jeden raz, by ten stan mógł trwać – jak najdłużej. Kinga, mama Bycie rodzicem ciężko chorego dziecka to codzienna walka i ciągłe przekraczanie własnych granic. Pokazanie innym naszego życia za zamkniętymi drzwiami i proszenie o pomoc jest bardzo trudne. Dla synka zdecydowałam się pokazać światu naszą historię. Oczami matki walczącej o lepsze jutro swojego dziecka.  “Daj mi rękę i wznieśmy się do Miasta Aniołów, gdzie wolność jest” – to fragment piosenki, którą nagrałam dla mojego synka. Proszę, przesłuchajcie i udostępnijcie ją dalej:

154 196,00 zł ( 96,62% )
Brakuje: 5 379,00 zł
Michaś Macander
Michaś Macander , 4 latka

Pomóż Michałkowi lepiej zrozumieć świat i podaruj szansę na rozwój!

Życie mojego synka, Michałka, rozpoczęło się w dramatyczny sposób. Przyszedł na świat na skutek cichego rozejścia macicy, co prawdopodobnie doprowadziło do niedotlenienia. Do tej pory pamiętam wszechogarniający lęk o życie mojego dziecka…  Stał się cud. Michałka udało się uratować. Niestety, z czasem los po raz kolejny okazał się dla niego okrutny. U synka we wczesnym dzieciństwie zdiagnozowano spektrum autyzmu. Jest to całościowe zaburzenie rozwojowe, które utrudnia Michałowi codzienne funkcjonowanie.  Wszystko zaczęło się od opóźnionego wstawania na nóżki, potem zaczęłam dostrzegać brak rozwoju mowy i komunikacji. Coraz większą przeszkodą stawały się silne emocje syna, z  którymi nie umiał sobie poradzić, a także zaburzenia koncentracji i problemy z adaptacją. To wszystko sprawia, że dla Michałka każdy dzień jest ogromnym wyzwaniem. Synek potrzebuje stałego wsparcia terapeutycznego, lecz niestety – z powodu braku dostępności refundowanej pomocy specjalistów, możemy korzystać jedynie z prywatnych zajęć. Koszt z nimi związany jest jednak bardzo wysoki. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o pomoc.  Sami nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużych kosztów rehabilitacji. Terapia jest jednak jedyną szansą na rozwój i lepszą przyszłość Michałka. Proszę – wyciągnij do niego pomocną dłoń.  Mama Michałka Licytacje: ➡️ Misie Michasia

71 081,00 zł ( 95,45% )
Brakuje: 3 388,00 zł
Marek Majewski
Pilne!
Marek Majewski , 65 lat

Guz mózgu to podstępny przeciwnik❗️Ratujemy życie Marka!

Dla nas jego życie jest bezcenne, ale dla lekarzy ma swoją cenę – jest to ponad 200 tysięcy złotych, które musimy zebrać jak najszybciej.  Wszystko zaczęło się niewinnie – sporadyczne nudności, wymioty. Marek  odwiedzał różnych specjalistów, głównie gastrologów, lecz żadne badania nie wskazywały na coś poważnego. Przez dwa lata nikt nie podejrzewał, że to mogą być objawy czegoś tak koszmarnego. Gdy objawy nie ustępowały, a do tego pojawiły się szumy w uszach, Marek zdecydował się na rezonans magnetyczny. Wynik badania zmienił  życie całej rodziny na zawsze. Radiolog poprosił Marka i jego córkę do siebie. W ciszy gabinetu, słowa radiologa brzmiały jak wyrok – dwa guzy... Nic nie wskazywało na to, że to może być rak, jednak rzeczywistość była inna. Dla Marka i jego rodziny to był szok. Córka zemdlała na wieść o diagnozie... Jeszcze chwilę wcześniej Marek był zdrowy, a teraz nagle znalazł się w samym centrum piekła. Lekarze nie chcieli podjąć się operacji, obawiali się, że może ona pogorszyć stan  Marka. Guzy były umiejscowione niebezpiecznie blisko pnia mózgu, co stwarzało ogromne ryzyko. Marek przeszedł pierwszą sesję chemioterapii. Włosy zaczęły wypadać, stracił na wadze, jego twarz stała się opuchnięta od sterydów, a ciało wygląda jak skóra i kości. Obecnie Marek jest w domu, kolejne dawki chemii będzie prawdopodobnie przyjmował w tabletkach. Psychicznie choroba również go dotknęła. Zawsze był aktywny, a teraz głównie śpi, jest przywiązany do łóżka. Rokowania są straszne, dlatego rodzina unika czytania statystyk, skupiają się na szukaniu wszelkich możliwych form terapii. Rozpoczęli zbiórkę pieniędzy na alternatywne leczenie w Niemczech, ponieważ w Polsce skończyły się możliwości. Na zdjęciach, widać dzieci Marka i jego żonę – pełni nadziei, mimo wszystko. W tej chwili jedyną terapią, która może ocalić Marka, jest leczenie za granicą. Można powiedzieć, że w Polsce leczenie nie daje większych perspektyw. Na szali jest życie ukochanego taty – to ogromna odpowiedzialność. Trafiliśmy na innowacyjną metodę leczenia nowotworów w Niemczech, w kolonii. Która oferuje terapię szczepionkami stymulującymi układ immunologiczny. Niestety nie jest to refundowane leczenie, a koszt jest ogromny – około 50 000 EUR. Jest to kwota poza naszym zasięgiem, dlatego zdecydowaliśmy się założyć tę zbiórkę. Prosimy o pomoc i wsparcie w tej trudnej walce o życie Marka. Każda wpłata, każde słowo otuchy, każda modlitwa jest dla nas bezcenna. Razem możemy dać mu szansę na lepsze jutro. Rodzina

201 821,00 zł ( 94,85% )
Brakuje: 10 945,00 zł
Małgosia Banach
Małgosia Banach , 13 lat

W jednej sekundzie wydarzył się dramat! Pomóż Małgosi!

Patrzysz na swoje 10-letnie dziecko, wysportowane, pełne radości życia, okaz zdrowia. Czy przez głowę przemknie ci wtedy myśl, że za chwilę nagle upadnie, a potem nic już nie będzie takie samo…? Na naszą rodzinę spadła nieopisana tragedia. Niespodziewany wylew krwi do mózgu prawie zabił naszą Małgosię. Cudem przeżyła, a my walczymy o kolejne cuda i wierzymy, że do nas wróci… Błagamy o pomoc, pomóżcie nam obudzić Małgosię! 27 marca tego roku, niedziela. Pospaliśmy wszyscy dłużej. Po 11:00 zjedliśmy śniadanie, szykowaliśmy się do kościoła. Byliśmy w domu wszyscy – ja, mąż, starszy syn i córka. Dzień jakich wiele. Czy coś wskazywało, że stanie się dniem końca naszego świata…? Małgosia jeszcze przed wyjściem chciała się napić, odkręcała butelkę. Potem nagle straciła przytomność, osunęła się na fotel! W jednej chwili strach wypełnił wszystkie komórki w moim ciele. Potem wszystko działo się szybko – pogotowie, helikopter, który zabrał córkę do szpitala, my w samochodzie ze 100 kilometrami do pokonania, wciąż w szoku...  Gdy dojechaliśmy do szpitala, Małgosia była już na badaniach. Tomografia wykazała rozległy wylew krwi do mózgu, zalana była cała lewa półkula. Stan krytyczny, nie wiadomo, co dalej… Jak to możliwe, że dziecko, które dopiero co ćwiczyło w salonie fikołki, żeby dostać piątkę na W-Fie, nagle walczy o życie? Mieliśmy wrażenie, że to jakiś sen, koszmar, który zaraz się skończy, a Gosia znów radośnie wybiegnie z domu, by jeździć na rowerze, jak zawsze… Niestety, kolejne słowa lekarza były jak pociski, trafiały prosto w serce. Nic się nie da zrobić, trzeba czekać. To i tak cud, że żyje. Większość dzieci w takim stanie umiera w chwili wylewu… Czekaliśmy więc, żeby przeżyła do rana, do kolejnego tygodnia. A ona była wciąż z nami, walczyła! Modliliśmy się, by była silna, by się nie poddawała… W końcu, po 3 tygodniach w mroku, pojawiło się małe światełko w tunelu. Radiolog po kolejnym badaniu powiedział, że mamy szukać szpitala, w którym jest oddział neurochirurgii. Tylko tam można próbować wybudzić Gosię i przeprowadzić zabieg zamknięcia naczynia w główce – przyczynę naszej tragedii... Równo miesiąc po tym tragicznym zdarzeniu, 27 kwietnia, Gosia została przetransportowana do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Jej stan wciąż jest bardzo poważny. Oddycha już bez respiratora, została przeniesiona z OIOM-u na neurochirurgię. Od tego czasu nie opuszczam córki na krok, duża część opieki spadła na mnie. Musiałam sobie poradzić i jakoś sobie radzę. Przed nami jednak długa droga… Wszystko jest jeszcze takie nowe, rany są świeże… Przecież nie minęły nawet dwa miesiące… Małgosia ma już odstawione leki, powinna się wybudzać ze śpiączki, ale ona ciągle śpi. Lekarze mówią, że nie wiadomo dlaczego: czy to jeszcze skutek leków, czy uszkodzenia mózgu. Znów – trzeba czekać… Gdy tylko wszystko będzie szło zgodnie z planem, wkrótce chcemy zabrać córeczkę ze szpitala do ośrodka, który zajmuje się wybudzaniem małych pacjentów ze śpiączki. Znaleźliśmy już jeden, najlepszy, jednak cena jest zatrważająca… Miesiąc tam to 19 tysięcy złotych. Minimum… Ile tych miesięcy będzie trzeba Gosi? A może lat? Ta perspektywa nas przeraża… Nie szukaliśmy pomocy, pomoc znalazła nas. W najtrudniejszym momencie życia okazało się, że mamy wokół siebie wielu ludzi o wielkich sercach. To oni dodają nam sił, gdy jest już bardzo źle. Nie poddajemy się, dla Małgosi zrobimy wszystko, dlatego prosimy Cię o pomoc. Ja wierzę w to z całego serca, wszyscy w to wierzymy, że Gosia sobie poradzi i wyjdzie z tego! Modlimy się o kolejny cud. Prosimy, bądź z nami… Mama, tata i brat Małgosi

251 330,00 zł ( 94,49% )
Brakuje: 14 628,00 zł
Jakub Giża
Pilne!
5 dni do końca
Jakub Giża , 22 lata

Doszło do tragicznego wypadku❗️Serce Kuby zatrzymało się na ponad godzinę❗️

Nasz świat całkowicie się zawalił. Runął tak szybko jak domek z kart, gdy jedną z nich nagle się zabierze. Tak właśnie się stało – nasz syn otarł się o śmierć! Dziś już nic nie jest takie, jak kiedyś… 3 czerwca 2023 r. – boimy się, że nigdy nie zapomnimy tej daty. Najchętniej wykreślilibyśmy ten dzień z kalendarza w nadziei, że nigdy się nie wydarzył. Ale czasu nie da się cofnąć… O takich rzeczach tylko się czyta, ogląda w telewizji. Nie myśleliśmy, że sytuacja kiedykolwiek się odwróci, a osobą będącą w niebezpieczeństwie będzie nasze dziecko! Podczas kąpieli Kuba stracił przytomność, a jego SERCE ZATRZYMAŁO SIĘ NA PONAD GODZINĘ! Ratownicy medyczni robili, co tylko mogli. Jednak dopiero po godzinie udało się przywrócić mu funkcje życiowe! Kuba trafił na OIOM, gdzie wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Sztab lekarzy w dzień i w nocy walczył o jego życie, które wtedy było tak bardzo kruche… Nie mogliśmy pogodzić się z myślą, że nasz dorosły, zdrowy, silny syn jest całkowicie bezbronny! Minął miesiąc, kiedy Kuba zaczął samodzielnie oddychać. Nadal jest jednak wentylowany respiratorem… Intensywna terapia została potem zamieniona na oddział kardiologii, a tam rozpoczął się kolejny etap tej ciężkiej bitwy! Jego słabe serce potrzebowało pomocy. Podjęto decyzję o wstawieniu kardiowertera. Urządzenie ma zapobiec najgorszemu, ponieważ bez niego, życie Kuby byłoby cały czas zagrożone!  Obecnie syn przebywa na oddziale neurologii. Doznał porażenia obu kończyn dolnych i nie ma z nim żadnego kontaktu! Tylko co jakiś czas udaje mu się złapać z kimś spojrzeniem… To mała iskierka nadziei, którą pragniemy rozpalić! Nie poddamy się i będziemy walczyć o nasze dziecko póki starczy nam sił! Bardzo chcielibyśmy porozmawiać z Kubą. Marzymy, aby uściskał nas tak samo mocno jak kiedyś. Teraz to my ściskamy jego dłoń, szepcząc mu do ucha: „Synku, wróć. Czekamy na Ciebie”.  Błagamy, pomóż nam sprowadzić Kubę z powrotem do domu. Rehabilitacja jest jego szansą, której nie możemy zmarnować. Aby pojawiły się widoczne efekty, ćwiczenia i zabiegi muszą być wykonywane regularnie i bardzo często. Jej koszt spędza nam sen z powiek, ale nie mamy innego wyjścia – ze łzami w oczach prosimy Was o wsparcie… Rodzice Kuby Posłuchaj utworu "Pomóż", który powstał specjalnie dla Kuby

178 516,00 zł ( 93,66% )
Brakuje: 12 080,00 zł