Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotr Pakuła
Piotr Pakuła , 4 latka

Trudna walka o rozwój i sprawność - Piotruś potrzebuje Twojej pomocy!

Nasz synek 2-leti Piotruś, każdego dnia walczy o lepsze jutro. Codzienna rehabilitacja, wyjazdy do specjalistów, niezbędny sprzęt, turnusy... To wszystko kosztuje ogromne pieniądze. Nasz codzienny budżet nie wystarcza na pokrycie kosztów wszystkich niezbędnych terapii synka. Dlatego znów musimy poprosić o Twoją pomoc... Czterokończynowe, spastyczne porażenie mózgowe nigdy nie pozwoli mu na prawidłowy, normalny rozwój. Oprócz tego, u synka zdiagnozowano wadę genetyczną Zespół Klinefeltera, którego specyfika dodatkowo obciąża rozwój synka. Naszym marzeniem jest usłyszeć z ust synka słowa "mama" i "tata"... Zobaczyć jak stawia swoje pierwsze kroczki. Uparcie do tego dążymy i wierzymy, że dzięki rehabilitacji niebawem to nastąpi. Niestety w dalszym ciągu mimo dwóch latek Piotruś samodzielnie nie siedzi, nie chodzi i nie wymawia nawet pojedynczych słów. Koszty nas przerastają i martwimy się, że nadejdzie taki czas, że nie będzie nas stać na dalszą terapię. Bez niej nasz ukochany synek nigdy nie stanie na nogi i straci szansę na normalne funkcjonowanie. Bardzo prosimy o pomoc. Z całego serca dziękujemy za okazane nam wsparcie! Rodzice Piotrusia   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

49 817,00 zł ( 93,65% )
Brakuje: 3 375,00 zł
Solomiia Pakolivecka
Pilne!
Solomiia Pakolivecka , 7 lat

Wrócił po nią zabójca dzieci – neuroblastoma❗️RATUNKU❗️

Myśleliśmy, że jedziemy na kolejne badanie okresowe i że niebawem wrócimy do domu… Tymczasem 17 lipca usłyszeliśmy najgorszą wiadomość z możliwych. Ziścił się koszmar, który jeszcze wracał nocami. Teraz to dzieje się na jawie – WZNOWA NOWOTWORU! Moja córeczka znów staje do walki na śmierć i życie! Klinika w Barcelonie wyceniła leczenie na gigantyczną sumę, nie zgadzając się na żadne obniżki… Cena za szansę na życie Solomii to ponad 2,5 miliona złotych! Jestem zrozpaczona, w desperacji błagam o pomoc każdego, kto czyta mój apel… Mam na imię Oksana, jestem mamą 6-letniej Solomii. Moja córka umierała na nowotwór, gdy uciekaliśmy przed wojną, która pochłonęła nasz dom, cały nasz dorobek, nasze poprzednie życie… W ostatniej chwili trafiliśmy do Barcelony na leczenie, na które udało nam się zebrać dzięki ludziom o wielkich sercach. Po długiej i trudnej walce – ciężko opisać w kilku zdaniach tyle miesięcy bólu, strachu, płaczu – udało się, była remisja! Osiedliliśmy się na stałe w Polsce, tu zaczęliśmy nowe życie. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze za nami. Jeździliśmy tylko do Barcelony na badania kontrolne. Wyniki były dobre przez 1,5 roku. A teraz wszystko wróciło… Neuroblastoma nie bez powodu nazywana jest zabójcą dzieci. Wznowa pojawia się bardzo często, a przychodzi jeszcze silniejsza, po dziecko już osłabione długim i ciężkim leczeniem… Nie wiem, jak mamy teraz wygrać. Jak moja córeczka ma to wszystko ponownie znieść… Będzie gorzej, niż za pierwszym razem – to pewne. Jesteśmy zrozpaczeni… Badanie MIBG wykazało dwa guzy zlokalizowane w okolicy nadobojczykowej i piersiowej. Solomiia ma już 6 lat. Natychmiast zrozumiała, co powiedział lekarz. Płakała bez przerwy, nie mogliśmy jej uspokoić… Ciągle powtarza tylko, że chce do domu…  Trzymała mnie kurczowo za rękę i chciała prowadzić do drzwi. Byle jak najdalej od szpitala, od tego koszmaru… Nie może uwierzyć, że choroba wróciła, że ten horror zaczął się na nowo. My wciąż też nie dowierzamy… W świadomych już do bólu oczkach mojej córeczki znów pojawił się strach. Radość przepadła…  Kolejny raz stajemy do walki o życie naszego dziecka. Dziecka, które świadome jest piekła, jakie ją czeka…  Na już potrzebujemy min. 40 000 euro, by zapłacić za operację wycięcia guzów. Potem badanie histopatologiczne i dalszy plan leczenia: chemia, radioterapia, immunochemia i immunoterapia. Koszt gigantyczny! Operacja powinna odbyć się już za tydzień! Nie mamy jednak takich pieniędzy… Środki z poprzedniej zbiórki zdołały pokryć pierwsze leczenie i wizyty kontrolne w Barcelonie, a nawet na to nie starczyło… Wydaliśmy już wszystkie oszczędności, nie mamy nic. Ta zbiórka to nasza jedyna nadzieja. Jedyna szansa naszej dziewczynki na życie… Proszę, błagam o pomoc… Kiedy życie dziecka zostaje wycenione przez klinikę na tak ogromną sumę, rodzic nie ma nic do gadania… Może albo zapłacić, albo zrezygnować z leczenia. Ale jak mam skazać moje dziecko na śmierć, nawet jeśli system jest bezduszny?! Musimy spróbować. Musimy… Błagam… Mama Solomii ➡️ Licytacje dla Solomii ➡️ Strona Solomii na Facebooku newsy.mamotoja.pl - Dramat, szpital przerwał leczenie! Mała Solomiia nie przestaje płakać, to ostatnia szansa, zanim ją wyrzucą

1 654 581,00 zł ( 93,63% )
Brakuje: 112 559,00 zł
Brygida Kmita
Brygida Kmita , 34 lata

Dwa miesiące, by uratować moje zdrowie!

Jestem mamą trójki dzieci. Dwóch chłopców i nowo narodzonej dziewczynki. Okres ciąży przebiegał spokojnie. Dopiero w ósmym miesiącu ciąży wszystko się zmieniło. Dostałam silnego bólu nerki. Po szczegółowych badaniach lekarz oznajmił, że w lewej nerce znajduje się guz wielkości 5,5x7 cm! Natychmiast przekierowano mnie do dalszej diagnostyki, celem dokładnego określenia guza. Zostałam skierowana do Centrum Matki Polki w Łodzi. Całe szczęście dziecku nic nie zagrażało, rozwijało się prawidłowo. W trakcie mojego pobytu wykonano wiele badań, lecz dopiero rezonans magnetyczny pokazał prawdę. Guz okazał się złośliwy... Moim jedynym ratunkiem jest prywatna operacja usunięcia guza. Nie jestem w stanie uzbierać takiej kwoty. Dlatego proszę Was, ludzi dobrej woli, o pomoc.  Będę wdzięczna za każdą wpłatę. Wierzę, że uda mi się zwyciężyć z chorobą.  Brygida

39 762,00 zł ( 93,43% )
Brakuje: 2 792,00 zł
Igor Madej
Pilne!
Igor Madej , 14 lat

Operacja albo usunięcie płuca! Trwa walka o 14-letniego Igora! Pomóż!

Życie naszego syna Igora to nieustanna walka. Walka, którą musiał zacząć, zanim nauczył się chodzić, czy mówić. Tetralogia Fallota to złożona wada serca, którą wykryto u syna zaraz po porodzie. Ostatnie badania wykazały, że lewa tętnica płucna Igora jest niedrożna i grozi mu usunięcie płuca! Jedyną szansą, żeby je uratować, jest wylot do USA na drogą i skomplikowaną operację. Prosimy o wsparcie dla naszego dzielnego syna! Igor przyszedł na świat 3 stycznia 2010 roku. Wszystko wskazywało na to, że jest zdrowym, silnym chłopcem. Niestety szybko radość w naszych sercach ustąpiła strachowi o życie syna… Po kilkunastu godzinach od porodu dowiedzieliśmy się, że syna cierpi na wadę serca o nazwie Tetralogia Fallota i czeka go kilka operacji! Trudno było w to uwierzyć, wiadomość spadła na nas tak nagle, byliśmy w szoku… Żadne badanie w trakcie ciąży nie wykazało nieprawidłowości… Nie mieliśmy jednak wyboru, musieliśmy rozpocząć walkę o życie i zdrowie syna. Już w czwartej dobie po porodzie Igor przeszedł pierwszą operację. Był wtedy taki malutki, taki bezbronny… Niestety zabieg nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. 24 stycznia odbyła się więc kolejna operacja! Synek zniósł ją bardzo źle… Miał ostrą niewydolność oddechową! Przez trzy tygodnie lekarze walczyli o jego życie… Udało mu się przetrwać najgorsze chwile i po dwóch miesiącach od porodu mogliśmy zabrać naszego kochanego synka do domu. Wiedzieliśmy, że nasza walka będzie długa, ale cieszyliśmy się, że w końcu mogliśmy być z naszym Igorem poza szpitalną salą. Na końcu roku wróciliśmy do szpitala. 30 grudnia 2010 odbyła się kolejna operacja. I tym razem nie obyło się bez komplikacji, ale zabieg zakończył się powodzeniem. To nie był oczywiście koniec naszej walki. Synek miał chwilę wytchnienia od kolejnych zabiegów chirurgicznych, mógł skupić się na rozwijaniu swoich umiejętności.  Dokładnie w trzecią rocznicę pierwszego zabiegu odbyła się długo przez nas wyczekiwana korekta wady. Był to dla nas niezwykle trudny dzień, ale wiedzieliśmy, że operacja jest konieczna. Na szczęście szybko mogliśmy głęboko odetchnąć, bo tym razem wszystko odbyło się bez komplikacji i mogliśmy wrócić do domu! W czerwcu 2013 wykonana została jeszcze angioplastyka balonowa lewej tętnicy płucnej. Mogliśmy wreszcie zacząć żyć trochę spokojniej i skupić się na poprawie rozwoju fizycznego Igora. Względny spokój trwał tylko 3 lata. W 2016 roku okazało się, że lewa tętnica nadal jest bardzo wąska, konieczny był kolejny zabieg. Problem stanowił także brak odpowiedniego rozwoju lewej nogi Igora. Badania wykazały, że powodem jest całkowicie niedrożna tętnica! I tak nasz syn po raz kolejny trafił na stół operacyjny… Miał dopiero 6 latek, a za sobą doświadczenia, które trudno byłoby znieść dorosłemu człowiekowi. A to oczywiście nie był jeszcze koniec… W listopadzie 2021 odbyła się kolejna operacja Igora, tym razem była to wymiana zastawki tętnicy płucnej i plastyka lewej tętnicy płucnej. Niestety podczas operacji doszło do uszkodzenia oskrzela! Od tego czasu nie pracuje ono prawidłowo, a Igor już dwukrotnie przebywał w szpitalu z powodu zapalenia płuc. Najgorsza wiadomość przyszła jednak pod koniec zeszłego roku. Lekarze powiedzieli nam, że lewa tętnica płucna całkowicie się zamknęła! Płuco jest ukrwione jedynie przez krążenie oboczne. Jeśli nie podejmiemy dalszych działań, niedługo będzie trzeba je usunąć!  Obecny stan cały czas jest dużym zagrożeniem dla Igora. Podczas zeszłorocznego pobytu w szpitalu przeszedł ciężką infekcję płuc. A wiemy, jak groźne mogą być tego typu zapalenia… Jakby tego było mało, ostatnie badania pokazały, że coś niepokojącego dzieje się również z prawą tętnicą płucną. Zwęża się i też może stać się niedrożna! Ratunek jest jeden. Niestety niewyobrażalnie drogi, ponieważ operacja nie jest refundowana. Jej koszt to ponad 7 milionów złotych! Musimy lecieć do kliniki w Stanford w USA, gdzie najlepsi na świecie specjaliści dokonają operacji rekonstrukcji naczyń płucnych. Da to Igorowi szansę na normalne życie, bez ciągłego zagrożenia…  Sami nie damy rady uzbierać takiej sumy. To niewyobrażalne pieniądze dla zwykłych ludzi, dlatego musimy prosić o pomoc w uratowaniu naszego syna! Chcielibyśmy, żeby mógł żyć jak każdy 14-latek, bez ciągłych wizyt w szpitalach, bez wiecznych ograniczeń, wynikających z choroby. Żeby jego przyszłość nie stała pod znakiem zapytania. Wierzymy, że razem nam się uda! Monika i Darek, rodzice ➡️ Strona Igora na Facebooku ➡️ Licytacje dla Igora (Allegro) ➡️ Licytacje na Facebooku ➡️ Reportaż w TVP3 Wrocław ➡️ Zbiórka dla Igora w gminie Długołęka (od 2:25)

496 740,00 zł ( 93,38% )
Brakuje: 35 175,00 zł
Marcin Sobala
Pilne!
Marcin Sobala , 41 lat

Walka z systemem o lek i życie❗️Zrozpaczona matka błaga o pomoc!

Żeby żyć, Marcin musi brać lek, a ten nie jest refundowany! Stan mojego syna w ostatnich tygodniach bardzo się pogorszył... Stąd moja prośba z głębi serca – pomóżcie nam... U Marcina już zaczęły się problemy z pamięcią, mową, syn zamyka się we własnym świecie.  To znak, że choroba postępuje! Marcin powoli umiera… Jestem załamana, bo od pieniędzy, których nie mam, zależy życie mojej syna! Lek musi być podawany bez przerwy, bo w przeciwnym razie choroba natychmiast atakuje. A ja nie mam za co kupić kolejnych opakowań... W Polsce lek ratujący życie chorych na chorobę Niemanna-Picka typu C nie jest refundowany. Jego miesięczny koszt to 24 tysiące złotych... Od niedawna jest tańszy zamiennik, kosztujący ponad 8 tysięcy. To jednak kwota wciąż nie do zdobycia... Polska i Albania to jedyne kraje w Europie, w których rodzice muszą tak heroicznie walczyć o dzieci chore na Niemanna Picka, bo tylko w tych dwóch miejscach potrzebny lek nie jest refundowany! Nie mamy pieniędzy, by kupić  lek, który da mojemu synowi więcej czasu… Każda złotówka to kolejna minuta życia Marcina, dlatego błagamy o ten czas! Nasza historia: Co czuje matka, której zdrowe do tej pory dziecko zaczyna z dnia na dzień umierać? Co pojawia się w jej głowie i sercu, gdy słyszy diagnozę, która jest jak wyrok? Jak ma zachować się matka, której odbierają nadzieję we własnym kraju, a życie dziecka wyceniają na horrendalne sumy? Nie powstały słowa, które mogłyby to opisać. Marcin zachorował jako nastolatek. Dziś, choć już dorosły, nadal jest moim synem. Paradoksalnie teraz jeszcze bliżej mu do małego dziecka… Z całego serca proszę, pomóż mi ratować jego życie! Jest lek, który pomaga, który zatrzymuje chorobę! Lek, na którym pracowali tak długo, by ratować ludzi właśnie z tą chorobą! W większości krajów jest refundowany. Gdy pojawił się w Polsce, w naszych sercach, sercach rodziców śmiertelnie chorych dzieci, pojawiła się nadzieja! Jednak zaraz została brutalnie odebrana… Jeśli chcemy ratować własne dzieci, za leczenie musimy zapłacić sami. NFZ umywa ręce… Nasza historia, historia choroby Marcina, to opowieść pełna strachu, bólu, ale też nadziei. To historia walki z bezdusznym polskim systemem, który najchętniej by się pozbył takich dzieci. Dzieci z rzadkimi chorobami… Choroba Niemanna-Picka jest jak dziecięcy Alzheimer. Odbiera po kolei wszystkie umiejętności, pamięć, aż w końcu zabiera oddech... Chorych czeka przeraźliwa śmierć… Wszystko zaczęło się, gdy Marcin, wcześniej okaz zdrowia, uczeń 7 klasy podstawówki, nagle zaczął mieć problemy z pamięcią. Zamiast w piłkę, kopał obok niej. Przewracał się, jeżdżąc na rowerze. Wtedy jednak człowiek nawet nie pomyślał, z jak poważną chorobą przyjdzie się mu zmierzyć… Już wtedy zaczęła wyniszczać wzrok. Z czasem miało być coraz gorzej… Wtedy zaczęło się nasze drugie życie - jeżdżenie od specjalisty do specjalisty. Na diagnozę czekaliśmy 5 długich lat… Wcześniej każdy lekarz mówił coś innego. Gdy wypisywał swoje rozpoznanie, zawsze obok stawiał znaki zapytania. Tak wiele niewiadomych, brak skutecznego leczenia, a choroba się rozwijała  w zastraszającym tempie. Syn miał coraz częstsze napady padaczki. Miał problemy z chodzeniem i połykaniem. Do tego zaczął niewyraźnie mówić... Szukałam ratunku wszędzie, wysyłałam dokumenty do najlepszych europejskich klinik. W końcu stał się cud!  Rok po rozpoznaniu choroby Marcin zaczął przyjmować lek, który spowalnia jej objawy. Było to możliwe, bo Marcin został włączony do niemieckiego programu lekowego! Lekarz zgodził się za darmo prowadzić Marcina. Poprawa była ogromna. Syn lepiej chodził, a ataki padaczki ustąpiły. Powróciła nadzieja. Nasze szczęście trwało tylko 3 lata. Potem zapadła decyzja, że lek został wprowadzony do obrotu w Polsce. W tym momencie Marcin automatycznie wypadł z programu leczenia w Niemczech. W naszym kraju lek nie został objęty systemem refundacji, a miesięczny koszt jej podania określono na 24 tys. zł. Początkowo polskie Ministerstwo Zdrowia ogłosiło powstanie programu lekowego na chorobę Niemanna-Picka, jednak nic w tym zakresie się nie zmieniło! U Marcina choroba postępuje. To, co uzyskaliśmy w Niemczech, straciliśmy… Tam były takie badania dokładne co pół roku! W Polsce, jeśli któremuś z rodziców udaje się kupić lek, podaje go sam, na wyczucie. Lekarze odmawiają nam badań… Cały czas walczę, tak jak inni rodzice dzieci chorych na chorobę Niemanna-Picka. Cały czas jednak odbijamy się od ściany… NFZ odmówił nawet refundacji leczenia Marcina w Niemczech. Ciosy spadają ze wszystkich stron, a znikąd pomocy… Byliśmy z synem na komisji ZUS-u. Lekarz powiedział, że Marcin jest zdrowy, żadne świadczenia nie przysługują! Nie mogłam uwierzyć, cudowne ozdrowienie… A syn nawet kubka nie jest w stanie sobie przenieść… Z badaniami, z diagnozą wyroku śmierci, a “specjaliści powiedzą”, że zdrowy, żeby tylko pieniędzy nie dać… W Polsce uznają też, że lek to właściwie placebo. Lek ratujący życie to według nich placebo! To po co wprowadzili go do obrotu? Dlaczego w 44 krajach w Europie leczą nim pacjentów? Tylko polscy pacjenci są na niego oporni? A przecież u Marcina były znakomite rezultaty po leczeniu! Udokumentowane i widoczne gołym okiem! Skąd brać siłę w takich chwilach? Chyba właśnie z tego, że jest się matką chorego dziecka. Poza mną nie ma nikogo, kto będzie walczył o Marcina... Takim dzieciom, ludziom jak Marcin odbiera się nadzieję, pozbawia praw społecznych. Chorych jest garstka, dlatego nikt się nami nie przejmuje. Wydaje mi się, że program leczenia po to nie jest wdrażany, by zamknąć nam drogę do leczenia za granicą. Skazuje się nasze dzieci na śmierć… A skutki tej choroby, która nie jest powstrzymywana lekiem, są przerażające. Widzę je na własne oczy, choć Marcin jest jeszcze w dosyć dobrym stanie. To, że dożył 35 lat bez ciągłości leczenia, już jest cudem… Choroba Niemanna-Picka zabiera wzrok, słuch, po kolei wyłącza wszystkie procesy życiowe: połykanie, oddychanie. Człowiek ląduje pod respiratorem i egzystuje tak w bólu do powolnej śmierci... Oczywiście, że nie zawsze jestem taka silna, ale wyryczę się w nocy, w poduszkę uwolnię ból, który tłamsi od środka. Żeby tylko syn nie widział. Musi widzieć mnie silną… Nie mamy żadnych badań, ale wiem, że muszę kochać szybko. Nigdy nie wiem, kiedy nastąpi najgorsze… Proszę, pomóż Marcinowi. Ja się nie poddam, ale sama nie kupię leku. Będę walczyć o refundacje, będę w sama biła się z systemem, obiecuję. Proszę Cię tylko, bym mogła leczyć syna, by miał szansę żyć... **** Obejrzyj koniecznie: KLIK  

98 921,00 zł ( 93,35% )
Brakuje: 7 037,00 zł
Jagoda Łukowiak
Jagoda Łukowiak , 2 latka

Walka o lepsze życie Jagódki trwa! Proszę, dołącz do nas!

Nasza wymarzona i długo wyczekiwana ciąża przebiegła książkowo. Niestety do czasu. Wszystko zmieniło się podczas badań kontrolnych. To właśnie wtedy, lekarz zauważył, że z naszą Jagódką jest coś nie tak. Tamten moment zapamiętam do końca życia...  W trybie pilnym zostałam skierowana na oddział, by jak najszybciej rozwiązać ciąże. I tak na świat przyszła nasza kochana córeczka, która już od pierwszych swoich dni podjęła walkę, która trwa do dzisiaj.  Jagódka – nasze 3055 gramów szczęścia, urodziła się z ostrą niewydolnością nerek, przewlekle utrzymującą się cholestazą oraz niedoczynnością kory nadnerczy. W dodatku stwierdzono u niej ciężkie wady wrodzone – stopy końsko-szpotawe i syndaktylie (zrost) paluszków.  Wiadomość o tym, że córeczka jest ciężko chora, była dla nas ogromnym szokiem. Oboje z mężem nie byliśmy, a nawet nie mieliśmy jak, przygotować się na tak tragiczne diagnozy. Jeden dzień, jedna chwila wywróciła całe nasze życie do góry nogami… Staraliśmy się jednak pogodzić z nową rzeczywistością i robiliśmy wszystko, by zapewnić Jagódce najlepsze leczenie. Kiedy myśleliśmy, że gorzej już być nie może, lekarze zdiagnozowali u niej epilepsję. Szybko okazało się, że każdy kolejny napad będzie tylko pogarszał stan naszego dziecka. To był kolejny cios! Tak trudno było nam uwierzyć w to, co usłyszeliśmy. Byliśmy załamani…  Niestety w wyniku tych wszystkich chorób, Jagódka nie rozwija się prawidłowo – nie trzyma sama główki, nie łączy rączek, nie chwyta zabawek. Bardzo różni się od swoich rówieśników. Ostatnio przeszła także zabieg założenia sondy, przez którą ją karmimy. Jest bardzo słaba i szybko łapie infekcje – już dwukrotnie zachorowała na sepsę, która zagrażała jej życiu. Na szczęście ma też w sobie dużo siły, dzięki której każdego dnia dzielnie stawia czoła wszystkim przeciwnościom... Naszym największym marzeniem, jest zobaczyć za kilka lat naszą córeczkę wesołą i uśmiechniętą, która bawi się i mówi do nas "Kocham Was mamo i Tato". Cały czas jesteśmy na etapie diagnostyki i czekamy na wyniki badań genetycznych, które wskażą nam kierunek dalszego leczenia. Na ten moment wiemy jednak, że Jagódka pilnie potrzebuje intensywnej rehabilitacji oraz leczenia stópek metodą Ponsetiego. Głęboko wierzymy, że dzięki temu będzie miała szansę na normalne życie. Ze względu na bardzo niską odporność, nasza córeczka nie może przebywać w ośrodku rehabilitacji dziennej tam, gdzie przebywają inne dzieci. Byłoby to dla niej zbyt ryzykowne. Wszystkie nasze oszczędności przeznaczamy na leczenie i rehabilitację prywatną. Niestety, koszty cały czas rosną i powoli zaczyna brakować nam odpowiednich środków... Dlatego prosimy Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem i szansą dla Jagódki na lepsze życie!  Marzena i Tomasz, rodzice Jagódki ➡️ Licytacje dla Jagody Łukowiak

148 921,00 zł ( 93,32% )
Brakuje: 10 654,00 zł
Adam Sztangret
Adam Sztangret , 22 lata

Wypadek, który zmienił wszystko - ratujemy zdrowie Adama!

Dla wielu z nas 6 grudnia przywodzi na myśl świąteczny klimat, radosne chwile związane z otrzymywaniem i obdarowywaniem najbliższych drobiazgami. Jednak ten dzień już do końca życia zostanie zapisany w pamięci Adama i jego rodziny, jako chwile ogromnego bólu, smutku i strachu o życie. Nic nie zwiastowało, że może stać się tragedia… Adam, jak co dzień wracał samochodem z pracy. Jednak nie było mu dane dojechać do domu… W drodze powrotnej doszło do zderzenia z drugim pojazdem. Skutki tego wypadku okazały się dla Adama bardzo poważne. Przez wypadek komunikacyjny Adam stracił sprawność. Aktualnie przebywa na oddziale intensywnej terapii w jednym z wrocławskich szpitali. Wiemy jednak, że po wyjściu ze szpitala konieczna będzie intensywna rehabilitacja, która pomoże mu odzyskać sprawność. Na Adama czekamy wszyscy — rodzina, ukochana, przyjaciele… Jest to ogromna motywacja w walce o poprawę swojego zdrowia. Adaś to wesoły, uśmiechnięty i wartościowy młody człowiek — nie da się go nie lubić. Jest uczynny, zawsze chętny do pomocy każdemu. Konsekwentnie dąży do wyznaczonych celów, nie poddaje się mimo napotykanych przeszkód. Mamy nadzieję, że ta dobra energia wróci do niego ze zdwojoną siłą. Mamy pełną świadomość, iż Adaś po wyjściu ze szpitala będzie musiał poświęcić długie miesiące, aby wrócić do pełni sił. Sami jednak nie damy rady pokryć wszystkich kosztów z tym związanych, dlatego zwracamy się o pomoc. Prosimy o wsparcie w sfinansowaniu leczenia i rehabilitacji Adama. Przed nim jeszcze całe życie i plany, które pragnie zrealizować w przyszłości. Chciałby kontynuować swoje pasje, podróżować, poznawać nowe miejsca u boku ukochanej osoby. Dziękujemy Ci za każdy gest wsparcia. Rodzina

164 846,00 zł ( 93,13% )
Brakuje: 12 154,00 zł
Krzysztof Wasilewski
Krzysztof Wasilewski , 26 lat

Jego brat urodził się zdrowy, ale Krzysiek nie miał tego szczęścia – Pomocy❗️

Mimo choroby się nie poddaje. Kocha życie, ludzi i świat wokół, nawet jeśli już od urodzenia los rzuca mu pod nogi jedynie kłody. Taki jest nasz Krzysiek. Urodził się jako drugi z bliźniaków. Jego brat jest całkowicie zdrowy. Komplikacje uderzyły jedynie w Krzyśka, mojego brata… Niedotlenienie skutkowało potem zapaleniem opon mózgowych. Jego stan psychiczny jest dobry, ale nie można tego powiedzieć o sprawności fizycznej – mózgowe porażenie, hipertonia, sztywność stawów, przykurcze, deformacje… Lista jest długa, a każdy z jej punktów dyktuje życie Krzyśka. Ma problem z poruszaniem, utrzymaniem pozycji ciała, a także prostymi czynnościami. Niekontrolowane ruchy sprawiają, że niebezpieczne i trudne jest nawet jedzenie gorącej zupy. Krzysiek mieszka z rodzicami i dwójką naszych braci, ponieważ wymaga całościowej opieki. Dwa razy w miesiącu jeździmy na rehabilitację, a co tydzień przyjeżdża rehabilitant. Staramy się, by brat cały czas ćwiczył. Dzięki temu czuje się lepiej, a nie inny, gorszy od ludzi. Jednak koszty nas przytłaczają. Potrzebne są leki, sprzęt, rehabilitacja… Dla nas to za dużo, dlatego postanowiliśmy poprosić o pomoc. To trudne, ale świadomość, że dobro serc obcych ludzi może realnie pomóc Krzyśkowi, jest silniejsza. Każda wpłata i udostępnienie to krok ku lepszemu życiu bez zmartwień o to, czy pieniądze przekreślą szansę na zdrowie. Kornelia, siostra

11 383,00 zł ( 92,87% )
Brakuje: 873,00 zł
Honorata Oberman
Pilne!
Honorata Oberman , 41 lat

Pomóż wygrać walkę z NOWOTWOREM❗️

Jestem kolorową i chyba trochę zwariowaną terapeutką dzieci, młodzieży i dorosłych w spektrum autyzmu. Moje życie to praca z ludźmi, poprzez tworzenie autentycznych relacji. Prywatnie jestem też mamą… Mamą dwójki wspaniałych dzieci, które kocham nad życie… Niestety w pewnym momencie na mojej drodze stanął nieprzyjaciel, który próbuje odebrać mi wszystko, co mam… Zdrowie, radość z życia, realizowanie pasji, marzeń. Próbuje odebrać mi możliwość pomocy innym. Cierpię na oponiaka – nowotwór mózgu… Zostałam zdiagnozowana przypadkowo, dokładnie rok temu, gdy po dłuższym leczeniu stomatologicznym ból nie ustępował. Rezonans głowy wykazał guza po prawej stronie. Choroba powoli wyłącza mnie z codziennego funkcjonowania i uniemożliwia realizowanie moich projektów oraz prowadzenie normalnego życia, które z dnia na dzień wywróciło się do góry nogami… Dotknięta bólem i paraliżem nie jestem w stanie realizować się w pracy, pomagać dzieciom i ich rodzinom, a była to dotychczas moja pasja i praca… Guz uciska na nerw twarzowy i znajduje się bardzo blisko nerwu słuchowego, co grozi całkowitą utratą słuchu…  Daje objawy w postaci częściowego paraliżu twarzy, bólu głowy oraz zaburzenia równowagi i widzenia.  Choroba postępuje i coraz częściej zdarzają się dni, w których nie jestem w stanie wykonać najprostszych czynności. Po konsultacji w klinice w Niemczech lekarze zaproponowali zabieg operacyjny, a potem leczenie, które obarczone jest ryzykiem powikłań mniejszym niż 5%. Ten rodzaj operacji pozwoli mi na powrót do normalnego życia. Powrót do moich podopiecznych. Niestety nie posiadam takich środków i nie jestem w stanie sama tego udźwignąć. Dotychczas to ja zawsze pomagałam innym. To dla mnie bardzo trudne, prosić Państwa o pomoc, ale nie mam innego wyjścia. Mam wspaniałe dzieci, męża, rodzinę, przyjaciół, podopiecznych… Oni wszyscy bardzo mnie potrzebują. Nie mogę przegrać tej walki. Bardzo proszę o wsparcie. Honorata z rodziną

206 767,00 zł ( 92,55% )
Brakuje: 16 638,00 zł