Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Honorata Oberman
Pilne!
Honorata Oberman , 41 lat

Pomóż wygrać walkę z NOWOTWOREM❗️

Jestem kolorową i chyba trochę zwariowaną terapeutką dzieci, młodzieży i dorosłych w spektrum autyzmu. Moje życie to praca z ludźmi, poprzez tworzenie autentycznych relacji. Prywatnie jestem też mamą… Mamą dwójki wspaniałych dzieci, które kocham nad życie… Niestety w pewnym momencie na mojej drodze stanął nieprzyjaciel, który próbuje odebrać mi wszystko, co mam… Zdrowie, radość z życia, realizowanie pasji, marzeń. Próbuje odebrać mi możliwość pomocy innym. Cierpię na oponiaka – nowotwór mózgu… Zostałam zdiagnozowana przypadkowo, dokładnie rok temu, gdy po dłuższym leczeniu stomatologicznym ból nie ustępował. Rezonans głowy wykazał guza po prawej stronie. Choroba powoli wyłącza mnie z codziennego funkcjonowania i uniemożliwia realizowanie moich projektów oraz prowadzenie normalnego życia, które z dnia na dzień wywróciło się do góry nogami… Dotknięta bólem i paraliżem nie jestem w stanie realizować się w pracy, pomagać dzieciom i ich rodzinom, a była to dotychczas moja pasja i praca… Guz uciska na nerw twarzowy i znajduje się bardzo blisko nerwu słuchowego, co grozi całkowitą utratą słuchu…  Daje objawy w postaci częściowego paraliżu twarzy, bólu głowy oraz zaburzenia równowagi i widzenia.  Choroba postępuje i coraz częściej zdarzają się dni, w których nie jestem w stanie wykonać najprostszych czynności. Po konsultacji w klinice w Niemczech lekarze zaproponowali zabieg operacyjny, a potem leczenie, które obarczone jest ryzykiem powikłań mniejszym niż 5%. Ten rodzaj operacji pozwoli mi na powrót do normalnego życia. Powrót do moich podopiecznych. Niestety nie posiadam takich środków i nie jestem w stanie sama tego udźwignąć. Dotychczas to ja zawsze pomagałam innym. To dla mnie bardzo trudne, prosić Państwa o pomoc, ale nie mam innego wyjścia. Mam wspaniałe dzieci, męża, rodzinę, przyjaciół, podopiecznych… Oni wszyscy bardzo mnie potrzebują. Nie mogę przegrać tej walki. Bardzo proszę o wsparcie. Honorata z rodziną

206 767,00 zł ( 92,55% )
Brakuje: 16 638,00 zł
Oluś Łopato
Pilne!
8 dni do końca
Oluś Łopato , 4 latka

Złośliwy nowotwór zaatakował Olusia❗️Gigantyczna cena za życie – POMOCY❗️

Oluś ma neuroblastomę – złośliwy nowotwór, który zabija połowę chorujących na niego dzieci! Jeszcze nie oswoiliśmy się z tą myślą, a już trafiliśmy na onkologiczne pole walki! Nagle naszym domem został szpital i wszystko wywróciło się do góry nogami… Z całego serca proszę o pomoc w walce o życie mojego synka. Lekarz polecił nam jak najszybciej zacząć zbiórkę, bo przed nami koszmarnie ciężka, długa i kosztowna droga… Swoje 3 urodziny pod koniec czerwca – pierwsze świadomie obchodzone – Oluś spędził na oddziale onkologii w szczecińskim szpitalu. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej poszłam z synkiem do lekarza z powodu utrzymującej się gorączki. Dziś jesteśmy już w trakcie chemioterapii – kto mógł wtedy przypuszczać, że podejrzenie infekcji zmieniło się nagle w walkę o życie mojego synka! Lekarz powiedział, że jest gorzej, niż podejrzewał na początku… Oluś ma neuroblastomę z przerzutami do węzłów chłonnych! Nowotwór zaatakował też szpik kostny! Podczas tej samej rozmowy przyznał – jest ryzyko, że za jakiś czas nie będą mogli nam zaproponować już żadnej nowej metody leczenia. Ich możliwości się skończą, dlatego lepiej jak najszybciej założyć zbiórkę na leczenie zagraniczne, szczepionkę przeciw wznowie oraz dalszą rehabilitację i drogie leki. Dlatego teraz piszę do Was – pełna strachu i obaw, porzuciwszy wszelkie opory, by dać synkowi nadzieję na życie…  Nie było wcześniej żadnych objawów… Nagle zadzwonili ze żłobka, żeby zabrać synka, bo ma gorączkę. Nic nadzwyczajnego – dzieci często łapią infekcję. Ale nie było żadnych innych objawów, tylko ta gorączka, która nie chciała ustąpić… Potem wszystko działo się błyskawicznie – USG brzuszka, nagła cisza, zaniepokojona twarz specjalistki i dramatyczna odpowiedź na moje pytanie, co się dzieje, co tam widzi – “Jest guz. Duży”. Świat się zawalił…  Obecnie Oluś jest w trakcie intensywnej chemioterapii, następnie czeka nas usunięcie guza wielkości 7 x 8 cm, który zajmuję większość jego brzuszka. Przeszczep megachemia i przeszczep szpiku... Co dalej? Tego dziś nie wie nikt… Pozostaje nam czekać. Nawet jeśli leczenie protokołem w Polsce przyniesie oczekiwane skutki, to będzie bardzo kosztowne. Po nim będzie nas czekać długa i równie kosztowna rehabilitacja. Oluś to bardzo żywy i wesoły chłopiec, nawet tutaj - na oddziale onkologii dziecięcej w Szczecinie, dobry humor go nie opuszcza. Cieszymy się z tego, że nie cierpi, nie czuje bólu. Przynajmniej na razie… Wiemy, że potem może być różnie. Może być bardzo źle… Nie poddajemy się, walczymy. Prosimy o każdą możliwą pomoc, każdą złotówkę… Ja za chwilę będę musiała zrezygnować z pracy, bo przed nami długie miesiące ciężkiego leczenia w szpitalach w całej Polsce – każdy etap będzie gdzie indziej. Już jest ciężko, a będzie jeszcze gorzej…  Z całego serca z góry dziękujemy za pomoc Olusiowi. Rodzice ➡️ Strona na FB: ONKO świat Olusia ➡️ Licytacje dla Olusia 14.12.23: Otrzymaliśmy kosztorys leczenia przeciwko wznowie neuroblastomy. To gigantyczna kwota – samo leczenie może sięgnąć 2 milionów złotych! A do tego dochodzą dodatkowe koszty leczenia, przelotu, rehabilitacji... Pomoc dla Olusia PILNIE potrzeba!

2 160 325,00 zł ( 92,3% )
Brakuje: 180 100,00 zł
Nela Leśniak
Pilne!
Nela Leśniak , 7 lat

Guz mózgu – tykająca bomba w główce❗️Ratuj Nelę❗️

Nela to wesoła 6-latka. Jeszcze do niedawna skupiała się głównie na rysowaniu i zabawach z ukochanymi kotkami. Świat wywrócił się do góry nogami, gdy zdiagnozowano u niej guza mózgu. Teraz żyjemy, jak na tykającej bombie. Dlatego musimy zrobić wszystko, żeby zawalczyć o zdrowie córki i żeby rozprawić się z tym przeciwnikiem, nim będzie za późno… Historia zmagań Neli z chorobą rozpoczęła się w połowie 2022 roku. Pierwszymi niepokojącymi objawami były ostre napadowe bóle głowy i wymioty. Po pierwszym takim epizodzie trafiliśmy do lekarza rodzinnego, który powiedział, że to pewnie zatrucie pokarmowe i odesłał nas do domu. Po drugim razie Nela dostała już skierowanie do szpitala, ale tam też usłyszałam o problemach żołądkowo-jelitowych. Prosiłam już wtedy o badanie tomografem, ale niestety córka została wypisana do domu. Trzeci atak przyniósł druzgocącą diagnozę… Sytuacja była na tyle poważna, że po Nelę przyjechała karetka i córeczka trafiła natychmiast do szpitala w Szczecinie. Wtedy już się uparłam, że bez rezonansu nie wyjdziemy. Powtarzałam, że to już kolejny taki napad. Wreszcie Nela miała zrobione badanie, a jego wynik spadł na nas, jak najgorszy koszmar. Okazało się, że w głowie córki jest guz. Z oddziału neurologicznego natychmiast trafiła na neurochirurgię.  W szpitalu wykonana została biopsja, a próbki przebadali lekarze ze Szczecina oraz z Warszawy. Okazało się, że w wycinku brak było komórek nowotworowych. Najpierw się oczywiście bardzo ucieszyłam, ale po chwili zapaliła mi się czerwona lampka. Bo przecież coś jednak w głowie mojej córeczki rośnie.  Niestety Nela bardzo źle zniosła przeprowadzenie biopsji, pojawiły się poważne powikłania - w jej  głowie zbierał się płyn mózgowo-rdzeniowy. Potrzebna była operacja i wstawienie specjalnej zastawki. Na szczęście po opuszczeniu szpitala szybko wracała do sił.  Aby ostatecznie potwierdzić diagnozę, wysłaliśmy wycinek guza dodatkowo do kliniki w Bonn. Stamtąd również dostaliśmy informację o braku widocznych komórek nowotworowych, co oznacza, że guz prawdopodobnie nie jest złośliwy.  Niestety do tej pory dokładnie nie wiemy, z czym mamy do czynienia. Po kontrolnych rezonansach magnetycznych usłyszeliśmy, że lekarze spróbują usunąć guza, ale później okazało się, że jednak nie, bo znajduje się on w pniu mózgu i byłoby to zbyt niebezpieczne. Mamy więc po prostu czekać, obserwując, co się dzieje. A dla nas to oznacza życie, jak na tykającej bombie. W ciągłym stresie i niepewności. Bo nie wiemy, czy guz będzie rósł i czy czasami się nie stanie się złośliwy lub, czy nie wrośnie za bardzo w pień mózgu i nagle nie okaże się, że jest już za późno na ratunek.  Zrobię wszystko, żeby nasza córeczka znowu była zdrowa i żebym ja była spokojna o jej przyszłość. Nela stara się żyć normalnie. Kiedy patrzy się na nią, aż trudno uwierzyć, że w głowie ma guza. Dlatego nie wyobrażam sobie bezczynnie siedzieć i czekać, aż jej stan się pogorszy. Oczywiście bardzo boję się ewentualnej operacji, bo to jednak pień mózgu… Ale boję się także nic nie robić. Dlatego bardzo potrzebujemy dalszych badań i konsultacji w klinice w Tybindze. Całym sercem liczymy na to, że da nam to nadzieję na całkowite usunięcie guza.  Dalsze badania i konsultacje wymagają jednak środków, których nasza rodzina nie jest w stanie pokryć. Dlatego, razem z Nelą bardzo prosimy o wpłaty i wsparcie zbiórki! Pomóżmy naszej córeczce odzyskać zdrowie i nadzieję na spokojną, radosną przyszłość… Lilianna, mama ➤ Wspieraj walkę Neli poprzez LICYTACJE NA FB 🇩🇪 Nela ist ein fröhliches 6-jähriges Mädchen. Bis vor kurzem konzentrierte sie sich hauptsächlich auf das Zeichnen und Spielen mit ihren geliebten Katzen. Als bei ihr ein Gehirntumor diagnostiziert wurde, stellte sich die Welt auf den Kopf. Jetzt leben wir von einer tickenden Zeitbombe. Deshalb müssen wir alles tun, um für die Gesundheit unserer Tochter zu kämpfen und mit diesem Gegner fertig zu werden, bevor es zu spät ist ... Weitere Recherchen und Beratungen erfordern jedoch Ressourcen, die unsere Familie nicht aufbringen kann. Daher möchten wir gemeinsam mit Nela um Spenden bitten und die Sammlung unterstützen! Helfen wir unserer Tochter, wieder gesund zu werden und auf eine friedliche, freudige Zukunft zu hoffen.

392 060,00 zł ( 92,13% )
Brakuje: 33 472,00 zł
Andrzej Dłubak
Andrzej Dłubak , 72 lata

Andrzej cały czas walczy o swoją samodzielność. Potrzebne jest Twoje wsparcie!

Bardzo dziękuję w imieniu taty za Waszą dotychczasową pomoc. Dzięki Wam udało się zakupić wózek inwalidzki i zapewnić tacie specjalistyczną pomoc. To był dla nas ważny krok, który pozwolił ruszyć z miejsca! Aktualnie niezbędna jest dalsza rehabilitacja taty, który bardzo chciałby stanąć na własnych nogach.  Widząc postępy, jakie przynosi rehabilitacja, nie wyobrażam sobie przerwania tego procesu! Systematyczne ćwiczenia sprawiły, że tata uzyskał większą sprawność rąk oraz nauczył się przesiadać, np. z wózka na krzesło (ale tylko, jeżeli są na ten samej wysokości lub przesiada się z wyższego poziomu na niższy). To daje nam nadzieję, że można odwrócić skutki tego okropnego wypadku!  Celem rehabilitacji jest przebudzenie rdzenia kręgowego oraz zwiększenie wydolności fizjologicznej. Miesiące ciężkich ćwiczeń, wielu wyrzeczeń i wytrwałości przyniosły pierwsze efekty, które zwiastują, że będzie ich jeszcze więcej! Z powodu zatoru tętnicy płucnej, tata cały czas musi być także pod stałą kontrolą lekarzy oraz przyjmować leki.  Marzenie o jego sprawności i samodzielności jest w zasięgu ręki i co najważniejsze, istnieją realne szanse na jego spełnienie. Tata ma w sobie siłę, wytrwałość i wolę walki. Brakuje nam tylko środków finansowych, które mogą wszystko przekreślić...  Dlatego bardzo prosimy o dalsze wsparcie zbiórki. Będziemy wdzięczni za każdy drobny gest, który przybliży tatę do jego i naszego celu.  Agnieszka, córka Andrzeja

30 070,00 zł ( 91,92% )
Brakuje: 2 643,00 zł
Gabriela Chrzanowska
2:55:00  do końca
Gabriela Chrzanowska , 9 lat

Jedna na 10 milionów! 5. w Polsce! To niestety nie osiągnięcie, a okrutna diagnoza...

Gabrysia w wieku 4 lat przeszła ospę wietrzną. Zwykła choroba wieku dziecięcego, która zamieniła zarówno jej, jak i nasze życie w koszmar!  Wszystko zaczęło się w sierpniu 2019 roku. Zaledwie miesiąc wcześniej Gabrysia chorowała na ospę. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że powinniśmy te fakty ze sobą połączyć… W drugim miesiącu wakacji na 15 minut dosłownie ścięło ją z nóg! Jak się okazało, był to silny atak padaczki. Pierwszy w jej życiu, choć jak się później okazało, nie ostatni… W październiku przyszedł kolejny, na tyle niepokojący, że wezwałem pogotowie. W szpitalu oficjalnie postawiono diagnozę o padaczce. Wiadomość była dla nas, jako rodziców druzgocąca, ale postanowiliśmy się oswoić z tą myślą i starać się żyć dalej w miarę normalnie. Udawało się to do 9 marca 2022 roku. Tego dnia Gabrysi zaczęły drżeć palce w lewej dłoni. Od tego momentu naszym domem stał się szpital. Spędzaliśmy w nim po 3 tygodnie, by na tydzień wracać do domu i znów na kolejne 3 do szpitala. Poprawy nie było. W maju doszły wręcz kolejne objawy w postaci drgań lewej nogi. Wyglądało to jak takie losowe wykopy. We wrześniu zaczęła jeszcze drgać lewa strona twarzy oraz lewa powieka oka. Jednak już wtedy znaliśmy nową, niesamowicie okrutną  diagnozę… Gabrysia w czerwcu 2022 roku miała wykonywaną biopsję mózgu, by potwierdzić obawy lekarzy. W lipcu nadszedł wynik. Mimo że przygotowywano nas do tego, to jednak tak bardzo chcieliśmy wierzyć, że wszyscy się mylą – że to nie będzie to!  Niestety… Ich obawy zostały potwierdzone. Gabrysia jest przypadkiem jednym na dziesięć milionów! Jest 5 dzieckiem w Polsce z tym schorzeniem – zespołem Rasmussena. Zespół Rasmussena jest postępującym zapaleniem mózgu o nieznanej etiologii, przypuszczalnie związanym z infekcją wirusową i wtórną odpowiedzią autoimmunologiczną. Jest to rzadka, postępująca choroba mózgu, cechująca się opornymi na leczenie napadami padaczkowymi, często pod postacią padaczki częściowej ciągłej, regresem funkcji poznawczych i postępującymi deficytami neurologicznymi, głównie połowiczym niedowładem kończyn. Niestety, ze względu na zintensyfikowane objawy oraz wysoką oporność, choroba ta jest niezwykle trudna w leczeniu.  Neurochirurdzy zaproponowali nam operację powstrzymującą chorobę. 27 stycznia 2023 roku wykonano jej zabieg hemisferektomii prawej półkuli mózgu, który polega na odłączeniu połączeń nerwowych pomiędzy półkulami. Stresu, który przeżywaliśmy tego dnia, nie da rady opisać słowami… Na szczęście operacja się udała! Lekarze oceniają, że w 80% nastąpiła poprawa stanu zdrowia Gabrysi!  Niestety są i złe wieści… Mimo że ciało naszej córeczki nie drga, to ma niedowład lewej nogi i ręki. W związku z tym nie jest w stanie wykonać nic sama. Potrzebuje stałej pomocy. Trzymana pod pachami idzie – poruszając prawą nogą, a lewą ciągnie za sobą… Lewą ręką nie jest w stanie nawet nic uchwycić… Jednak jest szansa, że wróci do sprawności! Codzienna, intensywna rehabilitacja może zdziałać cuda! Staramy się z żoną, jak możemy, zapewnić nam byt, równocześnie na zmianę opiekując się córką. To wszystko jednak za mało, aby zapewnić Gabrysi taką pomoc, jakiej potrzebuje. Dlatego ośmielamy się prosić o wsparcie. Opłacenie prywatnych rehabilitacji, turnusów –  najchętniej również tych zagranicznych, wiąże się z horrendalnymi kosztami. Jednak dzięki Waszej pomocy uda nam się je zapewnić, dzięki czemu wyjątkowość naszej córki będzie jej osiągnięciem, a nie zdrowotnym koszmarem… Adrian, tata Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

97 552,00 zł ( 91,69% )
Brakuje: 8 831,00 zł
Marcin Bogumił
Pilne!
Marcin Bogumił , 42 lata

PILNE❗️Noga po przeszczepie nie chce się goić – Potrzebne kolejne operacje❗️

Po operacji byłam pełna wiary, bo widziałam, że Marcin również wierzy. Niestety, powstały powikłania w nodze, z której został pobrany mięsień, żyły oraz skóra. Potrzebne są kolejne operacje, a data ustalona jest na 9 kwietnia. Kończy nam się czas... Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że będę w takim miejscu. Nigdy nie pomyślałam, że będę prosiła o pomoc w ratowaniu najbliższej osoby. I choć mnie to przeraża, dzisiaj znów zwracamy się do Was. Marcin od urodzenia miał znamię na prawym policzku i skroni. Gdy już był dorosły, okazało się, że znamię to skutek poważnej choroby. Diagnoza: MALFORMACJA TĘTNICZO–ŻYLNA. Z czasem dochodziło do stanów zapalnych. Znamię zaczęło rosnąć, puchnąć, zmieniać kolor na bardziej siny, aż do momentu otwierania się i wycieku krwi. To bardzo utrudniało Marcinowi codzienność...  Cały czas szukał pomocy, odsyłano go od specjalisty do specjalisty. W końcu trafił do szpitala, który zajmuje się takimi schorzeniami. Tam poddano go zabiegom embolizacji stężonym alkoholem etylowym. Po 4. zabiegu, już na stole operacyjnym wystąpiły powikłania w postaci martwicy płata skóry oraz skroni. Cała okolica znamienia zaczęła w szybkim tempie narastać. Rosła jeszcze szybciej niż przed leczeniem! Dzięki Waszej pomocy, dzięki mobilizacji tylu ludzi dobrego serca udało nam się zebrać potrzebną na operację kwotę. Niestety, noga, z której zostały pobrane tkanki, nie goi się. Lekarze podjęli decyzję o jej ponownym otwarciu. Czekają nas dwie operacje w jednej, przy usypianiu. Mój brat nie może być usypiany za często, bo zagraża to jego życiu, dlatego przyspieszono operację korekty płata i w trakcie tej właśnie operacji lekarze otworzą również nogę. Wiem, że jeśli znów „ruszą" twarz Marcina, będzie musiał na jakiś czas zrezygnować z jakiejkolwiek pracy, by nie wdała się infekcja. A było już tak dobrze. Już wracaliśmy do normalności... Nie jest łatwo prosić o pomoc ludzi, których nie znamy. Nie jest łatwo prosić o pieniądze bliskich... Ale zdaję sobie sprawę, że to jedyna w tej chwili szansa. Doświadczyliśmy, jak wielu jest ludzi, którzy nie uznają proszenia o pomoc za wstyd. Nie mamy innego wyjścia z tej sytuacji jak prosić znów o pomoc, by uzbierać potrzebną na operację kwotę. Już dzisiaj wszystkim Wam ponownie dziękuję! Jesteście aniołami! Asia

58 506,00 zł ( 91,65% )
Brakuje: 5 324,00 zł
Nikodem Sikorski
Pilne!
Nikodem Sikorski , 5 lat

GUZ MÓZGU atakuje Nikosia❗️Potrzebna PILNA operacja❗️

PILNE❗️Mamy kwalifikacje do leczenia w niemieckiej klinice w Tübingen. Nikodem może przejść operację. Warunek jest jeden – uzbierać w jak najszybszym czasie minimum 200 tys. złotych potrzebnych na opłacenie samej operacji! Kochani, prosimy o pełną mobilizację! Zebrane dotychczas środki z pierwszego etapu zostaną w całości przekazane na zabieg i leczenie Nikosia, ale potrzebujemy ich dużo więcej, by uratować życie synka. Początek naszej historii brzmi niewinnie – zwykły ból głowy i wymioty u naszego synka. Objawy pojawiły się już jakiś czas temu, jednak mimo konsultacji u lekarzy, nie wykryto niczego nieprawidłowego. Niestety, we wrześniu objawy zaczęły się nasilać. Pierwsza nasza myśl to było zatrucie pokarmowe, jednak gdy trwało to dłużej, bardzo się niepokoiliśmy…  Oprócz bólu głowy i nudności, Nikoś w ostatnim czasie dużo schudł, był apatyczny i senny. Otrzymaliśmy więc skierowanie do szpitala w celu diagnostyki i przyjęto nas do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku na oddział Neurologii Rozwojowej, gdzie wykonano tomografię głowy. Wyniki badania po prostu nas zszokowały! Okazało się, że w głowie synka wykryto guza! Dziś wiemy już, że to nowotwór złośliwy mózgu – guz okołosiodłowy. Nasz świat stanął w miejscu, a czas się zatrzymał! Po takiej diagnozie ciężko pozbierać myśli i zrozumieć, jak to możliwe, że to właśnie Nikoś zachorował! Przecież jeszcze chwilę temu synek biegał i bawił się z innymi dziećmi, chodził do przedszkola, był pełen sił i radości…  Lekarze zadecydowali o natychmiastowym transporcie do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie na oddział Neurochirurgii. W chwili obecnej wiemy, że Nikoś musi przejść operację usunięcia guza. Niestety, ten zabieg wykonany w Polsce niesie za sobą groźne powikłania – nawet utratę wzroku i słuchu. Gdy to usłyszeliśmy, po prostu się przeraziliśmy! Nie poddaliśmy się i szukaliśmy pomocy za granicą. Właśnie otrzymaliśmy zielone światło od kliniki w Niemczech. Tam Nikoś ma szansę na operację bez tak drastycznych powikłań. Niestety wyjazd i leczenie wiążą się z ogromnymi kosztami...  Nigdy nie spodziewaliśmy się, że tak nagle przyjdzie nam walczyć o zdrowie Nikosia! Musimy jednak stanąć na wysokości zadania i jak najszybciej zebrać środki na leczenie synka. Z całego serca prosimy Was o pomoc i dziękujemy za każde okazane nam wsparcie! Rodzice Nikosia ➡️ Licytacje dla Nikosia ➡️ Licytacje dla Nikosia Sikorskiego ŚLĄSK

202 084,00 zł ( 91,64% )
Brakuje: 18 431,00 zł
Joanna Georgoulis-Tyszka
Joanna Georgoulis-Tyszka , 52 lata

Pokonałam raka piersi, teraz zaatakował mnie nowotwór kości❗️ PROSZĘ – POMÓŻ❗️

Już od 9 lat zmagam się z nowotworem. Kiedy myślałam, że już pokonałam tego najgorszego przeciwnika, spotkała mnie kolejna tragedia. Dzieliły mnie zaledwie dwa lata od ogłoszenia kompletnej wolności od raka, gdy dostałam informację o przerzutach… Nie mogę się poddać – muszę walczyć! Nowotwór piersi został u mnie zdiagnozowany w 2015 roku. To był szok. Byłam w kwiecie wieku, miałam małe dziecko, plany. Świat nagle się zatrzymał. Dlatego, że jestem niesamowicie upartą i zawziętą osobą, założyłam zbroję i rozpoczęłam tę nierówną walkę. Od razu zostałam poddana agresywnemu leczeniu. Konieczna była również operacja odjęcia piersi oraz wyłuszczenia dołu pachowego. Myślę, że każda kobieta rozumie, jak bardzo była dla mnie ciężka. Dla życia i zdrowia byłam gotowa zrobić wszystko. Z podniesioną głową niosłam ciężar okrutnej choroby na swoich barkach. Poddawałam się terapii, starałam dojść do siebie. Niestety, kiedy życie się wali – to lawinowo, kolejna tragedia czekała tuż za rogiem...  W 2016 roku trafiłam do szpitala z udarem niedokrwiennym mózgu. Moje ciało zostało częściowo sparaliżowane. Nie mogłam wykonywać  podstawowych czynności. WSZYSTKO sprawiało mi trudność. Jedynie moja bojowa natura nie pozwoliła mi się poddać... Szybko trafiłam do ośrodka rehabilitacyjnego, gdzie zostałam poddana  intensywnej rehabilitacji. Spędziłam tam prawie trzy miesiące, walcząc o sprawność z rewelacyjnym efektem. Chociaż rokowania lekarzy wskazywały na to, że nigdy nie będę chodzić, postanowiłam udowodnić, że niemożliwe staje się możliwe. Wymagało to ode mnie wielkiego wysiłku, na szczęście miałam ogromne wsparcie.  Od razu po udarze, kiedy tylko odzyskałam świadomość, usłyszałam od męża zdanie – „Nie ma takiej opcji, żebym mógł Cię zostawić”. To były najpiękniejsze słowa, jakie mogłam wtedy usłyszeć – co najważniejsze miały pokrycie w czynach. W tym najtrudniejszym czasie karmił mnie, ubierał, wykonywał wszystkie trudne czynności, aby ulżyć w moim cierpieniu. Jestem mu za to ogromnie wdzięczna.  Kiedy wydawało mi się, że moje życie w końcu zaczyna się układać, poczułam niepokojący ból w prawym biodrze. Myślałam, że to przeciążenie, w końcu bardzo odciążałam lewą, sparaliżowaną nogę. Niestety, chwilę później pojawił się także ból rąk, który z czasem stał się nie do zniesienia... Niezwłocznie wykonałam wszystkie wymagane badania. Diagnoza pojawiła się stosunkowo szybko – wtedy,  już po raz kolejny mój świat się zawalił. Dwa lata przed ogłoszeniem, że jestem oficjalnie wolna od raka, okazało się, że mam przerzuty do kości! Nie ma takich słów, które potrafiłyby opisać, jak teraz się czuję. Do tej pory nie musiałam prosić o pomoc, to ja mimo wszystko pomagałam innym. Dziś zmuszona jestem pochylić głowę i prosić o wsparcie. Z góry dziękuję za każdą dokonaną wpłatę.  Joanna

48 650,00 zł ( 91,46% )
Brakuje: 4 542,00 zł
Milena Dereberya
Pilne!
Milena Dereberya , 13 lat

Mówili, że za 3 dni UMRZE❗️ RAK zabiera życie Milenki - samotna matka błaga o ratunek!

KRYTYCZNIE PILNE! Milenka walczy o życie! Za nią czteroletnia, wyczerpująca walka z nowotworem; dni upływające pod znakiem rozpaczy, bólu i ciągłego zmęczenia. Ostatnie miesiące to po prostu przeprawa przez piekło... Milenka bardzo boi się śmierci. Dziewczynka i jej mama, która wychowuje ją samotnie, błagają Cię o pomoc, by uratować małe życie! Mama Milenki: Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj... Lekarz nie owijał w bawełnę — powiedział, że moja córeczka za 3 dni umrze. Spadałam w przepaść, świat zniknął, przesłoniły go łzy... Nic nie widziałam, nie słyszałam. Padłam na kolana i tak już zostałam. Na kolanach na oddziale intensywnej terapii modliłam się do Boga o szansę na życie dla mojego dziecka! Milenka nigdy na nic nie chorowała... Była taką spokojną, grzeczną, skromną dziewczynką. Zawsze się dobrze uczyła — nigdy nie było mnie stać na korepetytorów, sama wychowuję córkę i 17-letniego syna, a ona sama, bez pomocy, dostała się do bardzo dobrej szkoły i dostawała najlepsze oceny. Kochała rysować, była bardzo aktywnym dzieckiem, zawsze miała wielu przyjaciół i cały czas się uśmiechała... Nie sądziłam, że jej uśmiech zastąpi grymas bólu... W marcu 2019 roku Milenka zaczęła skarżyć się, że bolą ją plecy. Bardzo długo lekarze nie mogli znaleźć przyczyny. Początkowo zakładano, że to choroba woreczka żółciowego. Diagnoza była niestety mylna i Milenka przeszła 2 miesiące nieudanego leczenia. Dopiero kiedy już prawie nie mogła wstać z łóżka, USG wykazało, że całe płuca są zalane płynem. W klatce piersiowej znaleziono ogromny guz. Nawet serce przemieściło się w prawo... Okazało się, że to nowotwór, neuroblastoma w IV stopniu zaawansowania! Wtedy padły te słowa, że Milenka nie przeżyje 3 dni... Chemioterapia rozpoczęła się niemal natychmiast. Nagle oddział onkologii, zapach szpitala, strachu i chemii... Milena poczuła się trochę lepiej, ale lekarze i tak byli kategoryczni —  powiedzieli, że rak jest tak zaawansowany, że córka nie przeżyje nawet roku... Modliłam się o cud... Niewiele pamiętam z tego okresu, tylko czas odmierzany kolejnymi kroplówkami z chemią, obchodami, rozmowami z lekarzem. Córeczka przeszła operację, niestety guza nie udało się całkowicie usunąć. Sprzedałam wszystko, co miałam, nie mamy już mieszkania, nie mamy samochodu... Zabrałam córeczkę do szpitala dziecięcego w Barcelonie, gdzie od lat leczy się dzieci z najcięższymi przypadkami neuroblastomy. Aby ratować życie Milenki, wywróciłam do góry życie syna i własne... Po wielu miesiącach koszmaru nastąpiła wymodlona przez nas remisja. Przez 9 miesięcy byliśmy w domu. Wszystko cieszyło jeszcze bardziej - kawa w fotelu, poranek we własnym łóżku, powrót córki ze szkoły. Niestety w kwietniu 2022 r. nastąpił nawrót – guz ponownie zaczął rosnąć, osiągnął rozmiary aż 10 centymetrów! Chirurdzy musieli rozciąć klatkę piersiową... Przez 5 długich godzin hiszpański zespół kardiochirurgów operował Milenkę; udało im się całkowicie usunąć guz. Lekarze tchnęli życie w Milę, kiedy nie było już na to szans... Niestety sytuacja nadal jest krytyczna. Córka jest w bardzo ciężkim stanie, dostaje immunoterapię połączoną z chemioterapią... Nie jest to leczenie refundowane, a od stycznia jego cena bardzo wzrosła. Jak zobaczyłam nowy kosztorys, niemal straciłam przytomność... Innego ratunku dla Milenki jednak nie ma! Milenka: Moje koleżanki ze szkoły zapytały mnie, jak to jest, mieć raka... Ja czuję się, jakby moje ciało było codziennie torturowane. Cierpienie to nieodłączna część choroby. Po czasie można się do niego przyzwyczaić... Po prostu boli Cię cały czas. Do leczenia znów włączono chemię, a przez ostatni rok mogłam już zobaczyć, jak wygląda życie, kiedy nie musisz co chwilę wymiotować. Po chemii nie mogę wstać z łóżka, nic nie jem, nie mam siły.  Czasem się zastanawiam, jak jest w niebie. Nie pytam jednak o to mamy, bo kiedy raz to zrobiłam, rozpłakała się. Najbardziej boję się, że to już... Że nigdy nie wrócę do domu, że też umrę i nie czeka mnie już nic więcej. Mama Milenki: Od 2021 roku żyjemy z dala od domu. Nie stać nas na to, żeby czasami tam przelatywać. Dostaję zasiłek na chore dziecko — z tych środków kupujemy jedzenie. Serce mi się kroi, bo mój syn jest daleko, ze względu na szkołę jest z moją mamą w domu. Żyją z jej emerytury. Jakkolwiek ciężko by było, nie mamy wyjścia. Milena już tyle zniosła... Przez ostatnie 4,5 roku praktycznie nie wychodzimy ze szpitali. Od czasu wznowy, kiedy rak powrócił i stał się jeszcze bardziej agresywny, wydaje się, że codziennie wchodzi na ring, aby odzyskać prawo do życia... Mama Milenki: Na dalsze leczenie nie mamy już pieniędzy. Tyle lat walki uczyniło nas żebrakami. Rachunek za życie jest ogromny... To jednak nasza ostatnia nadzieja. Błagam Cię o wsparcie mojej córeczki. Proszę, nie odmawiaj nam pomocy! Uratuj moją córeczkę! ➡️ Życie Milenki możesz też uratować przez udział w licytacjach - GRUPA: URATUJ ŻYCIE MILENKI - klik!

5 798 512,00 zł ( 91,42% )
Brakuje: 543 954,00 zł