Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Artur Perkowski
Artur Perkowski , 9 lat

Każdy dzień to dla Arturka walka o rozwój i lepsze jutro! Wyciągnij do niego pomocną dłoń!

Tak jak każda mama chciałabym dla swojego synka wszystkiego, co najlepsze. Tak jak każda mama walczę z całych sił, by mógł się rozwijać i mieć szansę na lepsze jutro. Niestety, potrzeby mojego synka są większe niż innych dzieci, dlatego potrzebuję Waszej pomocy... Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego los najbardziej krzywdzi tych najmniejszych, tych najbardziej bezbronnych. Dlaczego niczego nieświadome dzieci cierpią, a wraz z nimi cała rodzina. Arturek jest jeszcze małym chłopcem, nie do końca rozumie, co się wokół niego dzieje, jednak jak każde dziecko chciałby być wysłuchany, a przede wszystkim zrozumiany. O to będę walczyć z całych sił, tak długo, aż w końcu się uda! U mojego synka zdiagnozowano obniżone napięcie mięśniowe oraz opóźnienie psychoruchowe. Arturek ma problemy z mówieniem. Mimo że jest już dużym chłopcem, który powinien bez problemu komunikować się ze światem, jest wręcz przeciwnie. Synek swoim uśmiechem potrafi stopić niejedno serce, ja jednak wiem, że im będzie starszy, tym brak możliwości poprawnej komunikacji będzie przeszkadzać mu coraz bardziej.  Arturka znam jak nikt. Nie potrzebujemy słów, nam wystarczą spojrzenia. W oczach bowiem ukryte jest więcej, niż mogłoby się nam wydawać. Zdaję sobie sprawę z tego, że z czasem dla mojego syna ważniejsze będzie towarzystwo rówieśników, wspólne wyjścia, rozmowy do późnych godzin... Czy mojemu dziecku dane będzie się nimi cieszyć? Czy Artur zostanie zaakceptowany przez inne dzieci, jeśli nie będzie w stanie się z nimi porozumieć? Dzięki Waszej pomocy Arturek może walczyć o rozwój na terapii logopedycznej oraz psychologicznej. Niestety, nasza walka o jego lepsze jutro wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszej pomocy, by synek mógł ją kontynuować. Dodatkowo Arturek potrzebuje nowych okularków, gdyż stare są zbyt słabe. Wszystko to wiąże się z ogromnymi kosztami. Nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sama.   Tak bardzo się tego boję, boję się, że zostanie odrzucony, a ja w poczuciu bezsilności nie będę w stanie wybaczyć sobie tego, że nie zdołałam temu zapobiec. Kontynuacja terapii i stała opieka specjalistów, są dla Arturka wielką szansą – szansą, której nie mogę przegapić! Jej koszt jest jednak dla mnie zbyt duży, dlatego proszę, pomóż mi jeszcze lepiej zrozumieć moje dziecko! Każda wpłata to dla nas ogromna nadzieja i krok w stronę lepszego jutra... Anna – mama Arturka  

4 688,00 zł ( 88,12% )
Brakuje: 632,00 zł
Michał Szachnowicz
Michał Szachnowicz , 18 lat

Walka o lepszą teraźniejszość i przyszłość naszego syna trwać będzie jeszcze długo!

Michał od urodzenia cierpi na zespół wad wrodzonych. Los niestety nie był łaskawy i zesłał na niego wiele trudności, jedną z nich jest skolioza. Wszystko to sprawiło, że Michał od zawsze wymagał stałej opieki. Nasz syn nie potrafi wykonać wielu podstawowych czynności, o których na co dzień człowiek zazwyczaj nie myśli. Przygotowanie posiłku czy samodzielny spacer są poza jego zasięgiem. Michał jest też pieluchowany. Dodatkowym naszym zmartwieniem jest zaburzona fonetyka syna, która sprawia, że jego mowa jest niewyraźna. Często musimy się więc domyślać czego potrzebuje w danej chwili i co chce nam przekazać.  Buty ortopedyczne, które nosi każdego dnia, znacznie ułatwiają mu funkcjonowanie. Michał jednak potrafi samodzielnie poruszać się tylko na prostej powierzchni. Wejście po schodach czy wszelkie nierówności na drodze są dla niego przeszkodą, którą może pokonać tylko przy wsparciu drugiej osoby.  Michał od zawsze wymagał stałej opieki, konsultacji medycznych oraz leczenia i hospitalizacji w wysokospecjalistycznych ośrodkach na terenie całego kraju. Z uwagi na jego stan wymaga stałej rehabilitacji.  Dlatego pragniemy prosić Was o pomoc! Walka o lepszą teraźniejszość i przyszłość trwa i trwać będzie jeszcze długo! Każdemu z Was dziękujemy za okazaną pomoc. Rodzice Michała

61 261,00 zł ( 88,05% )
Brakuje: 8 314,00 zł
Viktoriia i Illia Bielmach
Viktoriia i Illia Bielmach , 7 lat

SMA nie może pokonać tego dzielnego rodzeństwa! Pomóż!

Już zawsze będzie towarzyszył nam strach… Moje ukochane dzieci, Wiktoria i Ilia zmagają się z rdzeniowym zanikiem mięśni typu III. Choroba chce odebrać im sprawność, ale one dzielnie stawiają jej czoła! Proszę o pomoc! Od dwóch lat dzieci objęte są specjalistycznym leczeniem, które daje dobre rezultaty, ale nie zatrzymuje procesu choroby… Żeby z nią walczyć, potrzebują też intensywnej rehabilitacji. Wiktoria i Ilia mogą sami chodzić, ale są bardzo słabi – często potykają się i upadają, przez co mają liczne obrażenia…  Rodzeństwo każdego dnia musi ciężko pracować, by ich stan drastycznie się nie pogorszył. Jest nawet szansa, aby byli w lepszej formie, walczyli o sprawność każdego mięśnia. Do tego potrzeba jednak codziennej, mozolnej pracy z rehabilitantem. A to wiąże się niestety z ogromnymi kosztami! Oprócz tego dzieci potrzebują specjalnego odżywiania, suplementów, butów ortopedycznych, ortez, przyrządów do ćwiczeń, by rehabilitacja mogła odbywać się także w domu. To zdecydowanie przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie! Każda złotówka ma szansę stać się tą, która zmieni przyszłość Wiktorii i Ilii! Wierzę, że będziecie z nami! Mama

18 545,00 zł ( 88,04% )
Brakuje: 2 519,00 zł
Przemek Dzięcioł
Przemek Dzięcioł , 30 lat

❗️Brutalnie pobity, zostawiony na pewną śmierć... Przemek wciąż może żyć - pomocy!

Nadszedł czas, gdy jestem na tyle sprawny, że mogę sam do Was napisać. Jestem Przemek, mam 28 lat i zwracam się do Was o pomoc. Byłem sprawnym, młodym człowiekiem, aż do dnia, w którym zostałem brutalnie pobity. Łamano mi ręce, nogi, wielokrotnie kopano, uderzano, wieszano... Chciano mnie zabić. To cud, że przeżyłem! Do dziś nie ustalono tożsamości moich oprawców. Przeszedłem gehennę... To wszystko było bardzo nieprawdopodobne. Wydawało się, że to był koszmar. Nagle znalazłem się w szpitalu, obudziła mnie babcia. Nie wiedziałem, jak się tam znalazłem. Później się dowiedziałem, że był to szpital w Bydgoszczy. Przez wielokrotne kopniaki i uderzenia miałem uszkodzony mózg, nie chodziłem. Nogi i ręce – łamane przez katów, przestały działać. Nie mogłem siadać, mówić, jeść...  Na 9 miesięcy trafiłem do hospicjum. Tam myśleli, że nie przeżyję. Miałem uszkodzony pień mózgu, ponoć mówili, że lepiej będzie, jeśli nie przeżyję... W hospicjum pojawiły się przykurcze, które jeszcze bardziej utrudniły opiekę nade mną... Ręce i nogi stały się wykrzywione, napięte, nie można było ich normalnie zgiąć. Byłem więźniem ciała, które ktoś brutalnie pobił. Żyłem, ale czułem się, jakby mnie nie było. Mama nie żyje od wielu lat, ojciec zmarł, gdy byłem w domu opieki, przegrał walkę z chorobą alkoholową... Byłem zupełnie sam, bez rodziny. Wtedy wydarzył się cud - spotkałem wolontariuszkę o imieniu Ania, która pochyliła się nad moim losem. Zabrała mnie na rehabilitację i dała schronienie w swoim domu przez kilka miesięcy. Nie mogłem sam jeść ani się ruszyć, musiałem być karmiony, przewijany... Wyobraź sobie, że masz sprawny umysł, próbujesz ruszyć ręką, nogą... Nie możesz. Twoje ciało leży bezwładnie na łóżku... Chcesz powiedzieć, że tu jesteś, że wszystko rozumiesz... Krzyczeć o pomoc, ale z Twoich ust wydobywa się tylko cisza. Tak wygląda piekło, w którym żyłem. Dzięki wsparciu Ani i tysięcy ludzi, którzy dzięki Siepomaga dali mi szansę na życie, trafiłem do Domu Opieki Siedlisko i tam otrzymałem pomoc. Gdy byłem na kolejnym turnusie rehabilitacyjnym, znów spotkałem fantastycznych ludzi. Byli to Rafał i Klara, u których mieszkam od kilku miesięcy. Bardzo pomagają mi w życiu codziennym. Opłacają mi aktualny turnus, ale nie stać ich, aby robić mi to regularnie. Nie mam też rodziny, jedynie przyjaciół, którzy pomagają, ale to ciągle zbyt mało, aby opłacić za rehabilitację... Mój stan jest lepszy, niż na początku. Ale dalej nie chodzę i nie mówię. Jestem już po operacji stóp, co odrobinę poprawiło mój stan. Jestem we wspaniałym ośrodku rehabilitacyjnym "Leonardi”, gdzie uczę się chodzić i mówić. Bez profesjonalnej pomocy nie jestem w stanie odzyskać sprawności. Rehabilitacja jest moją jedyną nadzieją. Już widzę ogromne postępy. Nie mam nikogo, kto może pomóc, dlatego też bardzo proszę Was o pomoc. Nie chcę stracić najlepszych lat życia... To wszystko napisałem kciukiem na tablecie, tak się komunikuje ze światem. Nigdy się nie poddam. Ja chcę żyć! Bardzo proszę o pomoc. Przemek  

177 552,00 zł ( 87,84% )
Brakuje: 24 576,00 zł
Wojciech Berka
Wojciech Berka , 6 lat

Leczenie w Tajlandii ratunkiem dla Wojtusia ❗️ Pomożesz ❓

Dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam do tej pory! Wasza pomoc jest nieoceniona. Dzięki Wam Wojtek przez rok miał zapewnione żywienie specjalistyczne! Jesteście wspaniali, dziękujemy! Niestety nadal potrzebujemy pomocy… Oto nasza historia: To nie jest choroba, którą po prostu można wyleczyć. Ograniczenia stawiane przez dolegliwości wciąż są większe, a ja mimo wszystko nie tracę nadziei na lepsze jutro dla mojego synka... Wojtek przyszedł na świat zbyt wcześnie, 3 miesiące przed planowanym terminem. Był maleńki i bardzo słaby, nie oddychał samodzielnie. Przeszedł bardzo wiele, od swoich pierwszych chwil zmagał się z retinopatią wcześniaczą, wylewami dokomorowymi, zakażeniami bakteryjnymi, niewydolnością oddechową, dysplazją oskrzelowo – płucną… Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Bardzo bałam się o jego życie. Przebyliśmy bardzo długą drogę, która nie była usłana różami, lecz przeszkodami, które spadały na nas bezlitośnie. Wojtek nie potrafi samodzielnie siedzieć, chodzić, nie mówi, ale codziennie bardzo intensywnie ćwiczy, by poprawiać swoją sprawność i samodzielność! Synek jest rehabilitowany metodą Bobath, Vojty i jest pod opieką wielu specjalistów.  Czasem chciałabym móc powiedzieć „dość”. Cierpieniu, barierom, chorobie. Niestety to nie takie proste.... Wojtuś na każdą umiejętność musi ciężko pracować. Nieprzewidywalność choroby jest dla mnie bardzo trudna, bo wciąż żyję ze świadomością, że stan Wojtusia może się pogorszyć, a wtedy całą pracę będziemy musieli zaczynać od samego początku…  Pojawiła się nadzieja! Wojtek został zakwalifikowany do leczenia komórkami macierzystymi w Tajlandii. W Bangkoku dają szansę mojemu dziecku! Terapia zakłada 8 dawek komórek, intensywną rehabilitację, pomoc medyczną i specjalistyczne żywienie. To ogromna szansa dla mojego synka! Po powrocie do Polski czeka nas dalsza, wymagająca rehabilitacja. To wszystko generuje ogromne koszty! Bardzo proszę o pomoc! Już nie raz okazaliście nam swoje ogromne serca, nie znam takich słów, które mogłyby wyrazić wdzięczność. Proszę, nie zamykajcie ich, Wasza pomoc jest naszym ratunkiem! Mama Wojtka

214 345,00 zł ( 87,81% )
Brakuje: 29 730,00 zł
Maja Dąbrowska
Maja Dąbrowska , 3 latka

Potrzeba niewiele, aby uczynić życie Mai lepszym! POMÓŻ!

Nasza córeczka od samego początku nie miała łatwo. Maja przyszła na świat w 33. tygodniu ciąży przez pilne cesarskie cięcie. Ten ciężki start spowodował duże uszkodzenia w jej mózgu. Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby jej pomóc. Niestety z pewnymi skutkami Majeczka będzie musiała się mierzyć aż końca życia! Swoje pierwsze tygodnie Maja spędziła sama na OIOMie... Sepsa, zapalenie bakteryjne płuc, problemy z sercem i nerkami. Okrutny los nie chciał odpuścić naszej małej wojowniczce. Doszło do momentu, gdy córka przestała samodzielnie oddychać! Lekarze walczyli o jej życie! Ten najgorszy czas trwał aż 2 miesiące. Na szczęście najważniejszą batalię udało się wygrać. Ale na skutek braku oddechu doszło u naszej córki do niedotlenienia i nieodwracalnych zmian w mózgu. Żaden rodzic nie jest gotowy na taką diagnozę. Maja ma dziecięce porażenie mózgowe. Córeczka wymaga stałej rehabilitacji, sprzętów medycznych oraz ortopedycznych. Chcemy również zabrać Maję na turnusy rehabilitacyjne. Są one niesamowicie skuteczne, ale również przerażająco drogie. Koszt jednego turnusu przekracza kwotę 12 000 złotych! A to niestety nie koniec potrzeb naszego dziecka. Podczas ostatnich badań kontrolnych okazało się, że biodra Majki zagrożone są podwichnięciem. Aby uniknąć operacji, córka potrzebuje dodatkowych ćwiczeń o innej specyfice. Turnusy, na które zbieramy muszą być cykliczne, żeby zapobiec postępowaniu choroby.  Dodatkowo w związku z postępującą spastyką mięśni, potrzebny jest zakup specjalistycznego kombinezonu Molli oraz kombinezonu TheraTogs. Koszty każdego dnia rosną i nie dają nam nawet chwili wytchnienia. Dlatego zmuszeni jesteśmy ponownie prosić o pomoc! Z całych sił walczymy o lepsze funkcjonowanie córki. Staramy się, aby mimo tak napiętego grafiku terapii, córka miała też jak najbardziej wesołe dzieciństwo. To jeszcze małe dziecko, ale musi ciężko pracować mimo bólu, łez i zmęczenia. Jeśli możesz – prosimy, Wesprzyj nas! Każda złotówka, jest dla nas na wagę złota! Rodzice Mai

56 461,00 zł ( 87,79% )
Brakuje: 7 847,00 zł
Dominik Kamiński
Dominik Kamiński , 7 lat

SMA chce zabrać wszystko – pomagamy Dominikowi!

Od ostatniej zbiórki Domiś zrobił się znacznie silniejszy. Pojawiły się mięśnie pleców i zmniejszyła skolioza. Ogromnie nas to cieszy! Ma coraz silniejsze ręce i zaczyna się z nami mocować. Z każdym dniem chętniej jeździ sam na wózku kupionym dzięki poprzedniej zbiórce! Jak niezwykłą moc mają ludzie. Kochani Darczyńcy! Jesteście wspaniali. Dzięki Wam już tyle udało nam się osiągnąć. Kupiliśmy większość niezbędnych sprzętów, a stan zdrowia Dominika znacznie się polepszył. W skali do 64 punktów Dominik zaczynał, mając 11. Teraz zdobył aż 25! Bez Waszej pomocy nie byłoby to możliwe. Każdy dzień to walka. SMA jest straszną chorobą. Jesteśmy zmuszeni ponownie prosić o pomoc dla synka. Potrzebuje teraz ssaka medycznego, kolejnych sprzętów, rehabilitacji.  Poznaj historię Dominika: Wiemy już, co to znaczy pochować dziecko cierpiące na straszliwą i podstępną chorobę. Patrzeć jak traci siły, oddech, walczy rozpaczliwie o życie, a na końcu z połamanym sercem oddać je na zawsze do zimnej ziemi. Kiedy pomyślę, że z drugim synem mogłoby nas spotkać to samo.. Dominik choruje na rdzeniowy zanik mięśni typu I.  Choroba zdążyła odebrać mu bardzo dużo. Nie załapaliśmy się na terapię genową, z której mogą skorzystać młodsze dzieci z SMA. Możliwość poruszania się, jedzenia, a nawet samodzielnego oddychania – wszystko to istnieje jedynie w naszych marzeniach. Mimo wielu przeciwności losu Dominik jest dzieckiem niezwykle wesołym i dzielnym. W 2018 roku pojawiła się dla niego szansa, którą chwycił z całych sił. Refundowany lek na SMA. By uzyskać jak najlepsze efekty leczenia, Dominik musi być intensywne rehabilitowany i mieć niezbędne sprzęty do ćwiczeń w domu. To ogromna szansa dla naszego dziecka i dlatego musimy zrobić wszystko, by się udało. Niestety to wszystko przerasta nas finansowo, ale nie możemy się poddać. Jesteśmy gotowi poruszyć niebo i ziemię, by nasz syn miał zapewnioną jak najlepsza przyszłość, a tym właśnie są rehabilitacje i sprzęty. Dziecko, przy którym lekarze zastanawiali się, czy dożyje leczenia, pokazało wszystkim, ile ma siły!  Mieliśmy przed Dominikiem jeszcze jednego synka chorego na SMA. Urodził się za wcześnie, bez szans na leczenie... Tomek nie dożył leku na rdzeniowy zanik mięśni. Dominik tę szansę ma. Musimy ją wykorzystać! Prosimy o pomoc! Rodzice  ➡️ Licytacje dla Dominika ➡️ Dowiedź się więcej o Dominiku

128 236,00 zł ( 87,79% )
Brakuje: 17 828,00 zł
Adam Iwanejko
Adam Iwanejko , 11 lat

Walka, w której liczy się każdy dzień! Proszę, pomóż mi!

Adaś urodził się jako zdrowy i silny chłopiec. Nic nie wskazywało, że w przyszłości cały nasz świat wywróci się do góry nogami… Dystrofia mięśniowa Duchenne'a to zaledwie trzy słowa, a zmieniły całe nasze życie! Nasz synek choruje na ciężką i nieuleczalną chorobę. Możemy jednak spowolnić jej rozwój rehabilitacją! Niestety koszty są tak wielkie, że nie jesteśmy w stanie ich pokryć. Proszę, pomóżcie naszemu Adasiowi! Myśleliśmy, że nasz synek jest zdrowym dzieckiem, a przed nami jest wiele wspaniałych chwil… Ciąża przebiegała pomyślnie i oboje z mężem nie mogliśmy doczekać się, kiedy zobaczymy naszego synka. Marzyliśmy o tym, by każdego dnia obserwować, jak dorasta, rozwija się i zmienia. Jedno zdanie lekarza wystarczyło, by zrujnować tę utopijną wizję…  Gdy Adaś miał roczek, zauważyliśmy, że dzieje się z nim coś niedobrego. Zaczął robić się wiotki. Lekarze uspokajali nas, że synek rozwija się prawidłowo i nie mamy się martwić. Dopiero podczas jednej z wizyt lekarskich, niespodziewanie zostaliśmy skierowani do neurologa. Kiedy usłyszeliśmy diagnozę, świat się zatrzymał! Jak to?! Przecież Adaś był zdrowy, przecież nic w czasie ciąży na to nie wskazywało! Mieliśmy być spokojni… Niestety potwierdziło się najgorsze. Dystrofia mięśniowa to choroba niezwykle groźna, która zaatakowała Adasia i nie da się z niej wyleczyć! Od najmłodszych lat niszczy mięśnie naszego dziecka, odbierając przy tym szansę na prawidłowy rozwój. W końcu odbiera władzę nad ciałem i dziecko zostaje przykute do wózka inwalidzkiego. Taka przyszłość czeka naszego synka... Za każdym razem zalewamy się łzami, gdy o tym pomyślimy. Zrobimy jednak wszystko, by zahamować rozwój choroby.  Pomimo cierpienia Adaś to wesoły i pogodny chłopiec. Lubi chodzić do szkoły i bawić się z innymi dziećmi. Uwielbia też grać na gitarze. Niestety leczenie sterydami pogorszyło wzrok Adasia i zachorował na zaćmę. Przeszedł już jedną operację, a w przyszłym tygodniu czeka nas kolejna. Na ten czas Adaś musiał zrezygnować z grania, co bardzo mu się nie spodobało. Mówi nam, że jak tylko zacznie znów widzieć nuty, chce wrócić do grania. On nie zamierza rezygnować ze swoich marzeń… Dlatego i my nie zamierzamy się poddać! Synek widzi, że jest inny niż jego rówieśnicy. Wolniej chodzi, ma problemy z pisaniem. Wie, że musi regularnie ćwiczyć. Jeździmy z Adasiem na rehabilitację trzy razy w tygodniu. Niestety leczenie, wizyty u specjalistów i zajęcia z rehabilitantem to ogromne wydatki. Nie jesteśmy ich w stanie samodzielnie pokryć! W dodatku Adaś coraz słabiej chodzi. Potrzebujemy jak najszybciej zakupić wózek, by ułatwić mu poruszanie. Każda pomoc to ogromna szansa dla niego na zachowanie jak największej sprawności. Prosimy, pomóż nam zawalczyć o lepsze życie synka! Ola i Wojtek, rodzice Adasia

45 670,00 zł ( 87,77% )
Brakuje: 6 361,00 zł
Piotr Wiśniewski
Pilne!
Piotr Wiśniewski , 33 lata

Piotr walczy z nowotworem❗️Została ostatnia nadzieja – POMOCY❗️

Jestem Piotr, mam 32 lata, wspaniałą córeczkę i żoną, dla których chcę żyć i pokonać złośliwy nowotwór! Moja walka trwa od 3 lat i przypomina walkę z wiatrakami… Przez pierwszy rok słyszałem od okulistów, że “sobie wymyślam”. Dostawałem krople, ale było coraz gorzej! W końcu trafiłem na innego lekarza, który skierował mnie w trybie pilnym na rezonans. To, co usłyszałem, zwaliło mnie z nóg… “Nowotwór złośliwy zatoki szczękowej z penetracją do oczodołu lewego.” Byłem w szoku… Coś, co było bólem oka, coś, co zdaniem lekarzy sobie wymyślałem, przez rok złej diagnozy rosło w mojej głowie! Zostałem przyjęty do UCK w Gdańsku i tam przeszedłem operację usunięcia guza oczodołu lewego. I wydawało się, że to koniec trwającego miesiące koszmaru, że teraz już w końcu będzie lepiej! Niestety… Wizyta kontrolna pokazała, że nowotwór nie zginął, że wciąż rośnie! Walka zaczęła się na nowo… Tym razem zostałem skierowany do Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie. Przeszedłem terapię wiązką protonową. Przez kolejny rok wydawało się, że tym razem leczenie przebiegło pomyślnie! Ale nowotwór powrócił… Kolejna operacja usunięcia guza nie przyniosła żadnego rezultatu. Rozpaczliwie szukałem innych rozwiązań. Pojechałem do Gliwic z nadzieją, że tam otrzymam pomoc w wyleczeniu się z nowotworu! Zamiast tego usłyszałem, że nic nie mogą zrobić…  Można się poddać, prawda? Załamać, popaść w depresję. Ale ja mam dla kogo żyć, dla kogo walczyć! Mam córeczkę i żonę, moją rodzinę, która nie pozwala mi się załamać! Ostatnie pół roku wciąż żyliśmy nadzieją, że znajdzie się ktoś, kto pomoże mi wyzdrowieć! W końcu moja żona znalazła grupę w mediach społecznościowych, gdzie zrzeszyły się osoby z takim samym nowotworem, z którym ja walczę. Dzięki nim dowiedzieliśmy się o lekarzu z Wrocławia! To on dał mi nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone! Dowiedzieliśmy się o klinice MedAustron w Austrii. Pojawiło się światełko w tunelu, w mroku choroby!  Po rozmowach z kliniką zostałem zakwalifikowany do terapii cząsteczkowej (wiązką jonów). Usłyszałem, że lekarze z Wiednia dają mi 100% szans na wyleczenie i pozbycie się guza! Wszystko brzmi świetnie, ale na przeszkodzie stoją pieniądze. A raczej ich brak… Niestety terapia jest bardzo kosztowna i nie jest refundowana... Mimo pomocy mojej rodziny nie jesteśmy w stanie uzbierać takiej sumy… Moja terapia została wyceniona na 56,593,14 euro. Moje życie zostało wycenione…  Z trudem przychodzi mi prosić o pomoc, ale nie mam innego wyjścia. W Was – przyjaciołach, znajomych, ale też zupełnie obcych mi osobach – jest moja nadzieja na życie. Nie mam wiele czasu… Im szybciej uda się zebrać środki, tym szybciej pojadę do Wiednia.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie.

243 030,00 zł ( 87,75% )
Brakuje: 33 915,00 zł