Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Natalka Mancewicz
Pilne!
Natalka Mancewicz , 14 lat

Tato, kiedy przestanie boleć? – Zapalenie mózgu pożera Natalkę!

Załamałem ręce, gdy usłyszałem pierwszą diagnozę. Autyzm!? Tak nagle, zachorowała po przejściu infekcji? Nie mogłem w to uwierzyć. Zdecydowaliśmy się z żoną na badanie genetyczne, którego wynik wykluczył autyzm. Wtedy zaczęła się nasza walka o prawidłowe zdiagnozowanie córeczki.  Wszystko zaczęło się we wrześniu zeszłego roku, gdy Natalka miała 12 lat. Przeszła wtedy bardzo silne zapalenie zatok, po którym jej zachowanie zmieniło się nie do poznania. Zaczęła mieć masę niespecyficznych objawów bólowych, tiki, nadwrażliwość słuchową i wzrokową, omamy, problemy ze snem, mówieniem, pląsawice. Ponieważ Natalka była wcześniej zdrowym dzieckiem, nie mogliśmy uwierzyć w sugestie lekarzy, że córka nagle ma spektrum autyzmu. Wydatki na znalezienie diagnozy pochłonęły nasze oszczędności. Tylko w ciągu ostatnich kilku miesięcy na badania, leki i wizyty u specjalistów wydaliśmy ponad 15 tysięcy zł. Staraliśmy się podołać finansowo i nie prosić o pomoc, jednak przerosła nas ilość przepisywanych zaleceń farmakologicznych oraz niekończąca się lista badań zlecanych przez poszczególnych lekarzy, u których córka ma prowadzoną diagnostykę tj.: neurologa, immunologa, lekarza chorób zakaźnych i metabolicznych, gastroenterologa, reumatologa, pediatry, psychologa, psychiatry, alergologa, genetyka.  Kolejni specjaliści, wskazują potrzebę przeprowadzenia badań genetycznych WES 2+2, których koszt to ponad 15 tysięcy zł. Badania te można wykonać tylko prywatnie. Jednak tylko ono da nam możliwości znalezienia przyczyn postępującej choroby córki. Najgorsze jest to, że Natalka cierpi na uporczywe bóle brzucha, głowy, nóg i są one oporne na działanie środków przeciwbólowych. Naprawdę nie da się funkcjonować i nie płakać, gdy twoje dziecko codziennie, kilkadziesiąt razy dziennie skarży się na ból.  Staraliśmy się nie załamywać, gdy odbijaliśmy się od nietrafionych diagnoz i kolejnych lekarzy, których jedynym rozwiązaniem było przepisywanie coraz to większych dawek niedziałających leków przeciwbólowych, które doprowadziły do stanów zapalnych w przewodzie pokarmowym, przewlekłego zapalenia przełyku i żołądka.  Niektórzy twierdzili, że tak najwidoczniej już teraz będzie. Nie mogliśmy uwierzyć, że przy tak rozwiniętej medycynie, skutecznym leczeniu nowotworów, lekarze nie potrafią ulżyć naszej córce w bólu, aby mogła funkcjonować jak rówieśnicy. Nie poddawaliśmy się więc i po blisko roku szukania, nauki, czytania, znaleźliśmy lekarzy neurologii i immunologii dziecięcej, którzy ustalili, na co choruje Natalka. Musimy się zmierzyć z bardzo poważną chorobą, wyniszczającą po kawałku różne obszary mózgu – autoimmunologiczne zapalenie mózgu pożera naszą córeczkę. I żona, i ja pracuję w dwóch miejscach pracy, ale pomimo tego nie jesteśmy w stanie zgromadzić wystarczających środków na leczenie, które umożliwi powrót do zdrowia i cofnięcie tego, co się zadziało przez postępującą chorobę. Znaleźliśmy skuteczne leczenie immunoglobulinami. Koszt tej nierefundowanej kuracji jest zależny od wagi i liczby wymaganych wlewów. Czekamy aktualnie na kosztorys.  Prosimy o pomoc! Od kilku lat leczenie zapalenia mózgu jest nierefundowane, pomimo że chorobę da się skutecznie wyleczyć przeciwciałami IVIG. Niestety koszt jednego wlewu to ok. 75 tysięcy złotych. Wlewów takich może być potrzebnych kilka. Bez Twojej pomocy nie damy rady zebrać takich pieniędzy...  Rodzice Natalki ➡️ Licytacje na Facebooku ➡️ Kiermasz dobrej książki – Styczeń dla Natalki!

419 026,00 zł ( 88,99% )
Brakuje: 51 799,00 zł
Leoś Frątczak
Leoś Frątczak , 2 latka

Pomóż Leosiowi w walce o samodzielność❗️

Nasz wymarzony synek urodził się w kwietniu 2022 roku. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, nic nie wskazywało na to, co miało się okazać po porodzie. Powiedziano mi wtedy, że nasz Leoś ma Zespół Downa. Zabrali go na neonatologię, gdzie spędził dwa tygodnie z dala od nas z problemami z saturacją i małopłytkowością. Wtedy zaczęła się nasza „przygoda”. Zespół Downa to wada genetyczna, która niesie za sobą wiele problemów. Leosiowi przypadła w udziale wada wzroku, niedoczynność tarczycy, leczenie przeciwpadaczkowe… Dziś ma ponad dwa lata, nie je samodzielnie – nie potrafi gryźć, nie mówi i jest opóźniony poznawczo. Dopiero niedawno zaczął chodzić i wciąż jest pod stałą kontrolą wielu specjalistów. Podstawą naszej codzienności jest rehabilitacja ruchowa, neurologopedyczna i pedagogiczna. Ze względu na zaburzenia sensoryczne Leoś regularnie uczęszcza też na zajęcia SI.  Wymieniając listę specjalistów, którzy dbają o zdrowy rozwój Leosia, wymieniłabym chyba prawie każdego możliwego: hematolog, neurolog, okulista, kardiolog, endokrynolog, laryngolog… Niestety, większość tych wizyt jest prywatnie ze względu na odległe terminy. Rehabilitacja na NFZ to góra dwa razy w tygodniu, a to zdecydowanie za mało. Musiałam zrezygnować z pracy, by móc zapewnić Leonkowi całodobową opiekę. Każdego dnia widzę, jak dzielnie sobie radzi, widzę jego uśmiechniętą buźkę i ciekawość, ale też to jak mu ciężko i wiem, że razem z mężem zrobilibyśmy dla niego wszystko.  Stąd zbiórka. Ponieważ zdrowie to coś, czego nie możemy podarować synkowi. Możemy o nie walczyć, zapewniają mu jak najlepszą opiekę, niezbędne wizyty, leki i rehabilitację. W tym prosimy Cię o pomoc w uzbieraniu środków, które otworzą przed Leosiem drogę do samodzielnej przyszłości. Emilia i Robert, rodzice

4 722,00 zł ( 88,75% )
Brakuje: 598,00 zł
Dominik Horbacz
6 dni do końca
Dominik Horbacz , 5 lat

Trudna droga po lepsze jutro... Wspieramy Dominika!

Dominik od urodzenia mierzy się z wieloma problemami zdrowotnymi, a ja, jako jego mama staram się sprostać wszystkim wyzwaniom, które narzuca nam rzeczywistość. Nie jest to jednak łatwe. Na każdym kroku piętrzą się przeszkody, które uniemożliwiają Dominikowi prawidłowy rozwój… Synek urodził się w 37. tygodniu ciąży poprzez cesarskie cięcie. Tuż po porodzie stwierdzono u niego zapalenie płuc. W okresie niemowlęcym synek przeszedł jednorazowy atak padaczki, a kolejne badanie USG wykazało małą torbiel w jego w mózgu. Z powodu asymetrii ułożeniowej i zaburzeń w napięciu mięśniowym zaczęliśmy rehabilitację. Chwilę później okazało się, że rozwój psychomotoryczny oraz rozwój mowy u Dominika jest bardzo opóźniony.  Zastanawiałam się, co się dzieje z moim synem. Skąd się biorą te wszystkie problemy i nieharmonijny rozwój? U Dominika występowały wtedy zaburzenia równowagi, ataksja, niedowład lewej strony ciała, problemy w komunikacji i zaburzenia odżywiania.  Synek jest otoczony wielospecjalistyczną opieką terapeutyczną. Odbywa rehabilitację metodą NDT Bobath, fizjoterapię PNF, terapię logopedyczną i pedagogiczną. Jest też pod opieką poradni genetycznej, metabolicznej, neurologicznej, laryngologicznej okulistycznej ( ze względu na postępującą wadę wzroku). Z powodów żywieniowych konsultujemy się także z dietetykiem. Dominik jest także pod opieką poradni psychologiczno-pedagogicznej; w 2022 roku w Fundacji Synapsis zdiagnozowano u niego całościowe zaburzenia rozwojowe. Synek ma stwierdzoną niepełnosprawność sprzężoną – autyzm z niepełnosprawnością ruchową. W przedszkolu jest objęty kształceniem specjalnym oraz wczesnym wspomaganiem rozwoju, które poprzez ciągłą terapię mają na celu wspomóc synka w codziennych zmaganiach z niepełnosprawnością. Jesteśmy po wizycie w klinice we Wrocławiu z powodu stale pogarszającego się stanu mojego dziecka. Pomimo stwierdzonego słabego napięcia mięśniowego, oraz cech zespołu dysmorficznego żaden lekarz nie może pokierować dalszym tokiem leczenia bez badań genetycznych WES, które jako jedyne mogą ukazać powód problemów Dominika. Badania te nie są refundowane, a ich wykonanie jest bardzo kosztowne. Wyczerpałam już swoje możliwości finansowe na dotychczasową rehabilitację i prywatne wizyty lekarskie. Z uwagi na wiek dziecka oraz wynik rezonansu magnetycznego głowy i angio tętnic mózgowych, konieczna jest szybka diagnoza i podjęcie właściwego leczenia oraz rehabilitacji. Czas gra dużą rolę, ponieważ badanie to wykazało że synek ma w tylnym dole czaszki torbiel pajęczynówki, która miała we wczesnym wieku niemowlęcym zniknąć. Niestety badanie ujawniło, że torbiel urosła i może być przyczyną pogłębiającej się niepełnosprawności mojego dziecka. Bardzo proszę o pomoc w udostępnianiu zbiórki i zbieraniu kwoty, która umożliwi poddanie mojego syna badaniom ganatycznym. Za dobre serce i wszelką okazaną pomoc w imieniu swoim i Dominika serdecznie dziękuję!  Aleksandra, mama

28 285,00 zł ( 88,62% )
Brakuje: 3 630,00 zł
Kasia Feruś-Niemiec
Kasia Feruś-Niemiec , 32 lata

Potrzebne wsparcie, by Kasia wróciła do sprawności❗️Walczymy o każdy dzień leczenia❗️

Wciąż walczymy o pobyt Kasi w ośrodku. Pierwszy etap zbiórki pozwolił nam błyskawicznie zebrać część środków. Ale to tylko kropla w morzu. Kasia jest wymarzoną żoną, jedyną córką, wspaniałą przyjaciółką. Ma plany i marzenia, jednak życie zaplanowało wobec niej inny, bolesny scenariusz...  Pojechaliśmy na zasłużony urlop. Góry, narty, świeże powietrze – idealne warunki do odpoczynku. Dzień przed wyjazdem do domu Kasia bardzo źle się czuła i dużo wymiotowała, dlatego zdecydowałem się zadzwonić na pogotowie. Przyjechali ratownicy i podali Kasi kroplówkę, po której poczuła się lepiej. Nie było podstaw, aby zabrać ją do szpitala...  Pół godziny po odjeździe ambulansu Kasia ponownie zaczęła wymiotować, straciła przytomność, dostała skurczów całego ciała. Musiałem ją resuscytować, jednocześnie dzwoniąc na 112. Tym razem na przyjazd karetki czekaliśmy 20 min. 24 lutego 2024 to data, która zapadnie nam na zawsze w pamięci. W wyniku niedotlenienia mózg Kasi uległ uszkodzeniu. Od tego feralnego wydarzenia moja żona pozostawała w śpiączce, jednak ogromna wiara i walka całej rodziny pozwalała nam mieć nadzieję na jej wybudzenie. Przez blisko półtora miesiąca Kasia przebywała na oddziale neurologii w jednym z krakowskich szpitali. Później 20 dni na oddziale chorób wewnętrznych z powodu podejrzenia zakrztuszenia. Dziś jest przytomna, ale świadomość jest u niej znikoma – Kasia oddycha samodzielnie, ale jest karmiona z użyciem PEGa i ma założoną rurkę tracheostomijną. Droga do powrotu do zdrowia jest długa, bolesna i wymaga intensywnej terapii, którą częściowo zapewnia nam ośrodek rehabilitacyjny w Krakowie. Jako mąż zdecydowałem się na zbiórkę pieniędzy, aby pokryć koszty leczenia. Każda wpłata, bez względu na jej wielkość, będzie ogromnym wsparciem dla Kasi. Nasza wiara daje nam nadzieję na powrót Kasi do zdrowia. Perspektywa przyszłości przynosi jedynie więcej kosztów, na które musimy się przygotować. Razem możemy uczynić cuda! Z góry dziękuję za Wasze wsparcie i modlitwy. Mąż Grzegorz

86 432,00 zł ( 88,61% )
Brakuje: 11 100,00 zł
Sofia Kolomytsewa
Pilne!
5 dni do końca
Sofia Kolomytsewa , 6 lat

DRAMAT – LECZENIE OSTATNIEJ SZANSY❗️Druga wznowa – RAK powrócił!

Druga wznowa!!! RAK powrócił, nie wierzę, że piszę te słowa, ale wczoraj podczas badań kontrolnych okazało się, że w małym ciele Sofii rośnie 3 cm guz, który zabija moją córeczkę… Lekarze mówią, że szansy na wyzdrowienie są, ale nie duże, ponieważ, to już 2 nawrot... Minęły 2 lata po ciężkim leczeniu, po tym horrorze… Sofijka dopiero zaczynała żyć i cieszyć się życiem. Moje serce jest złamane, chcę krzyczeć do całego świata, błagać o pomoc!!! Życie naszej córeczki znów zależy od pieniędzy, bez których nie będzie leczona, a guz nie zatrzyma się i zabierze ją nam na zawsze… Jesteśmy w Turcji, córeczka już zaczęła pierwszy cykl chemioterapii. Szpital wystawił rachunek na ponad 220 000 USD. Zaplanowane są 12 kursów chemioterapii raz radioterapia, leczenie planowane jest na rok. Załączam też nowe zdjęcia córeczki. Lekarze nie dają nam duża szans, ponieważ to już 2 wznowa, leczenie ostatniej szansy!! Miesiąc temu Sofiyka zaczęła gorzej radzić sobie na rehabilitacji, a tydzień temu zaczęła się źle czuć, nie miała sił, nie miała apetytu, leżała i oglądała bajki. Przestała chodzić i poruszać nogami. Każdej nocy budziła się z płaczem i krzykiem z bólu. Moje Serce czuło, że coś się dzieje z córeczką. Minęły 2 lata od zakończenia leczenia onkologicznego i co 3 miesiące Sofiyka przechodziła kontrolę onkologiczną. Wszystko było w porządku, aż do teraz... Przyjechaliśmy do Turcji do lekarza na badania i do końca wierzyliśmy w dobre wieści. Jednak tym razem ich nie dostaliśmy...lekarz poinformował nas, że RAK POWRÓCIŁ... Badania wykazały 3-centymetrowy guz z tyłu szyi, nad płucami Stałam i nie mogłam uwierzyć w to...kolejny raz spadamy w przepaść, w mroczną i przerażającą, pełną cierpienia i łez ...otchłań choroby nowotworowej... Kuracje ciężkimi lekami, zimne mury szpitala, korytarze i sale szpitalne w których z każdego zakątka wychyla się przerażenie, bezsilność, w których oddycha się powietrzem gęstym od ilości cierpienia i wylanych łez. To horror, który już przeżywaliśmy i który nasza mała dziewczynka, nasze jedyne dziecko musi przechodzić po raz kolejny... Dlaczego? Po co? Za co to spotyka naszą niewinną córeczkę? To pytania, na które nie znamy odpowiedzi, pytania, które rozrywają nasze serca na strzępy,  paraliżują ciało i umysł, obezwładniają. Kolejny raz musimy mieć siłę, musimy wstać, podnieść się z kolan i ratować naszą jedyną córeczkę. Lekarz powiedział, że jest szansa i musimy zrobić wszystko, aby ją wykorzystać... Dlatego nie możemy wracać już do domu, musieliśmy zostać w klinice i jak najszybciej rozpocząć leczenie, bo guz rośnie i zabija naszą jedyną córkę... Nie mamy nic, nie mamy czasu, nie mamy funduszy na opłacenie leczenia... Wszystko, co mieliśmy, zostało wykorzystane na rehabilitację Sofii. Tak bardzo wierzyliśmy w to, że rehabilitacja przyczyni się do sprawności naszej córeczki, że Sofia zacznie chodzić samodzielnie. Teraz wszystkie plany i marzenia runęły, odeszły w bliżej nieznaną przyszłość... Kolejny raz, stajemy do ciężkiej walki z bardzo trudnym przeciwnikiem jakim jest rak... Potrzebujemy Waszej pomocy, potrzebujemy pomocnej dłoni, potrzebujemy wsparcia i słów otuchy. Każda mama mnie zrozumie, teraz w moim sercu jest przepaść, ale muszę i będę silna dla mojej Sofijki, nie chcę, żeby widziała moje łzy i pytała, co się stało. Jak powiedzieć 6-letniemu dziecku, że aby ŻYĆ, musi ponownie, po raz 3 przejść przez to piekło?! Prosimy, dajcie szansę naszej Sofijce, bo zależy ona tylko i wyłącznie od tego czy pomożecie nam zebrać te ogromne pieniądze. Od tego ile osób o cudownych sercach stanie z nami w szeregu do tej walki... Sami jesteśmy bezsilni, a z Wami wszystko jest możliwe. Rodzice

829 181,00 zł ( 88,57% )
Brakuje: 106 989,00 zł
Marta Młyńska
Pilne!
Marta Młyńska , 38 lat

Przez nowotwór straciłam połowę twarzy – POMÓŻ MI❗️

MAMY KRYTYCZNIE MAŁO CZASU❗️ Błagam o pomoc, bo operacja już za kilka tygodni! Nowotwór odebrał mi całe dotychczasowe życie… Muszę zrobić wszystko, by je odzyskać!  Do teraz trudno mi pogodzić się z tym, co mnie spotkało. Pewnego dnia obudziłam się ze spuchniętą szyja i jedną stroną twarzy. Antybiotyk nie pomagał, leczenie stomatologiczne również nie przyniosło poprawy… Droga do diagnozy zajęła wiele długich miesięcy…  Gdy wykonano tomograf, byłam już pewna, że to coś poważnego… Czekałam na biopsję i błagałam, by najgorszy scenariusz się nie spełnił. Badania wykazały, że nowotwór, który mnie zaatakował był o IV stopniu złośliwości, a guz miał 5,5 cm! Nie byłam gotowa do walki, a musiałam się zmierzyć z tak niebezpiecznym przeciwnikiem…  Jestem mamą dwójki dzieci, w takiej chwili myśli się tylko o jednym – muszę dla nich żyć. Idąc do szpitala musiałam przygotować dzieci na to, że gdy mama wróci, nie będzie już wyglądać tak samo. Nie miałam wyboru – bez operacji nowotwór by mnie zabił… Lekarze dawali mi już tylko 6 miesięcy życia! Moja córka w dniu usunięcia nowotworu miała zaledwie 6 lat. Musiałam ją po raz pierwszy opuścić, by udać się na miesięczny pobyt w szpitalu ... Przed operacją podpisałam zgodę na usunięcie oka – guz był od niego oddalony tylko o 0,5 mm!  Guza wycięto w całości razem z mięśniem skroniowym, węzłami chłonnymi, podniebieniem i kilkoma zębami. W ostatniej chwili udało się ocalić oko.  Niestety, doszło do powikłań… Musiałam przejść radioterapię, która zniszczyła przeszczepioną z barku kość… Lekarze musieli ją usunąć, razem z implantem mięśnia skroniowego oraz implantami pod okiem. Straciłam połowę twarzy… Moje oko się nie zamykało, konieczny był przeszczep skóry z ręki, by podnieść powiekę.  Obecnie od prawie dwóch lat mam trwały szczękościsk i otwieram buzię tylko na kilka milimetrów. Nie mogę jeść, ciężko mi rozmawiać, nie mogę nawet pójść do dentysty i wyleczyć zęba, który boli mnie od wielu miesięcy.  Lekarze ostrzegali mnie, że tak już zostanie… Musiałam pogodzić się z wielką stratą, bo choroba odebrała mi całe dotychczasowe życie. A teraz miałam jeszcze zaakceptować fakt, że nigdy nie zjem normalnie posiłku, nie pójdę z rodziną do restauracji, nigdy nie poczuję własnych ust… Nie mogłam tego tak zostawić. Szukałam ratunku wszędzie. I znalazłam… Są w Polsce lekarze, którzy wyrazili gotowość, by mi pomóc. Operacja szczęki może odbyć się już za niecały miesiąc! Muszę jednak zapłacić, a nie mam takich pieniędzy… A po operacji czeka mnie jeszcze rehabilitacja. Z całego serca proszę Cię o pomoc. Chcę tylko normalnie żyć! Marta

188 227,00 zł ( 88,46% )
Brakuje: 24 538,00 zł
Nadia Graczkowska
Pilne!
Nadia Graczkowska , 9 lat

Organizm Nadii odrzucił już jeden przeszczep... Trwa walka, by kolejny był udany!

Dzieciństwo Nadii diametralnie różni się od życia jej rówieśników. Choroba znacznie utrudnia jej codzienne funkcjonowanie – Nadia nie może chodzić do szkoły, spędzać czasu z koleżankami i kolegami. Córka większość czasu spędza w szpitalnych murach, a naszym największym marzeniem jest, żeby w końcu mogła normalnie żyć. Droga do diagnozy była długa i trudna… W 2016 roku córka trafiła do szpitala. Tam po raz pierwszy miała przetaczaną krew. Szereg badań nic nie wykazał, jednak hemoglobina wciąż była niska i san Nadii się pogarszał. Lekarze zaczęli podejrzewać białaczkę – biopsja wykluczyła jednak nowotwór. Gdy córka miała 2-latka, otrzymaliśmy prawidłową diagnozę. Nie byliśmy na to przygotowani… Czarno na białym napisane było: niedokrwistość Diamonda-Blackfana. Dlaczego akurat nasza córeczka? Tego pytania nie przestaniemy sobie zadawać… Niedokrwistość Diamonda-Blackfana to rzadka wrodzona choroba, objawiająca się niewydolnością szpiku kostnego. Córeczka w wieku 4 lat musiała przejść przeszczep szpiku. Poszukiwania dawcy zajęły aż pół roku. Mieliśmy nadzieję, że najgorsze już za nami. Niestety, był to dopiero początek naszej walki. Po 10 dniach Nadia ponownie trafiła do szpitala. Chimeryzmy wykazywały, że proporcje szpiku zaczynają się zmieniać, na niekorzyść dawcy. Po pół roku nastąpiło odrzucenie szpiku dawcy, Nadia musiała mieć ponownie przetaczaną krew. Kolejne pięć lat spędziliśmy na nieustannym, comiesięcznym przetaczaniu krwi. W końcu lekarze zasugerowali kolejny przeszczep. Nie da się opisać słowami strachu, jaki nam towarzyszył. Wiedzieliśmy jednak, że musimy podjąć to ryzyko. Pod koniec 2023 roku córka przeszła drugi przeszczep szpiku. Przed przeszczepem córce podano chemię i niestety straciła swoje piękne włoski. Nadia w szpitalu spędziła ponad 5 tygodni, a my każdego dnia z niecierpliwością wyczekiwaliśmy szczęśliwego zakończenia. I tym razem go nie otrzymaliśmy. Nasz koszmar się powtórzył! Proporcje szpiku ponownie zaczęły zmieniać się na niekorzyść dawcy… Nie mogliśmy w  to uwierzyć! Niestety, do listy naszych problemów dołączył wirus cytomegalii. To rodzaj wirusa, który może zostać przeniesiony właśnie na skutek przetaczania krwi. Nadia znów musiała zostać na oddziale. Córka zaczęła otrzymywać lek, a jej organizm walczyć z wirusem. Nie był to jednak koniec naszych problemów… Nie dość, że szpik dawcy walczy ze szpikiem Nadii, to jeszcze Nadia walczy z graftem skórnym. Pod koniec marca na ciele córeczki pojawiła się wysypka, skóra wyglądała, jakby była poparzona. Obecnie Nadia przechodzi zabiegi fotoferezy, która polega na naświetlaniu krwi i ma pomóc zwalczyć graft. Jesteśmy załamani, jednak nie tracimy nadziei. Naszą ostatnią nadzieją na to, że szpik się przyjmie, jest przeszczep komórek macierzystych. Jednak ta metoda leczenia nie jest refundowana, a kwota do zebrania ogromna! Czas również nie jest naszym sprzymierzeńcem… Im szybciej zaczniemy działać, tym większe szanse na powodzenie. Nie chcemy myśleć o tym, co będzie, gdy szpik po raz kolejny zostanie odrzucony. Nie dopuszczamy do siebie takiego scenariusza. Zrobimy wszystko, żeby dać naszej córeczce największe szanse na wyzdrowienie. Z całego serca prosimy Was – wesprzyjcie nas w tej walce.  Rodzice ➡️ Nadia kontra Niedokrwistość Aplastyczna - LICYTACJE ➡️ Historia Nadii

137 165,00 zł ( 88,43% )
Brakuje: 17 942,00 zł
Lena Grządziel
Pilne!
Lena Grządziel , 7 lat

❗️Dramat małej Lenki – konieczna jest kolejna operacja!

Nóżka i rączka Lenki są zdeformowane przez chorobę! Za córeczką już dwie poważne operacje. Niestety ostatnia operacja nóżki nie przyniosła takich efektów, jak oczekiwano. Bardzo szybko nastąpił nawrót! Prawa nóżka jest znacznie krótsza od lewej i niestety konieczna jest kolejna kosztowna operacja. Jestem załamana, ale wiem, że muszę walczyć o swoje dziecko. Błagam Was o pomoc, aby leczenie mogło być kontynuowane. Termin operacji wyznaczono już na maj… Poznaj historię Lenki: Kiedy Lenka przyszła na świat, osunęła się na nas cała lawina kolejnych diagnoz. Nasza córeczka urodziła się za wcześnie, z niedotlenieniem okołoporodowym. Za szybą inkubatora walczyła o życie. Miała zrośnięte nerki i zrośnięty przełyk, była niewydolna oddechowo. Było źle. Lekarze mówili nam, że czeka nas długa walka. Jeśli w ogóle Lenka przeżyje… Wtedy liczyło się tylko jedno – jej życie. Widzieliśmy, że z rączkami i nóżkami było coś nie tak, ale nie to było najważniejsze. Staliśmy nad łóżeczkiem córeczki i ze łzami w oczach modliliśmy się o to, aby przeżyła. W trzeciej dobie zabrano ją na blok operacyjny. Operacja rekonstrukcji  przełyku trwała 6 długich godzin. Dla Lenki 6 godzin walki o życie, dla nas – 6 godzin panicznego strachu. Przez kolejny miesiąc Lenka była w śpiączce farmakologicznej, żeby wszystko dobrze się goiło. Nie tak wyobrażaliśmy sobie nasze pierwsze wspólne dni spędzone z Lenką. Zamiast radości, było załamanie i łzy. Całe morze łez. Lenka żyła, ale jej stan był zły. Z czasem robiliśmy krok do przodu, by za chwilę cofnąć się o dwa. Miała poważne problemy z przełykaniem, cały czas się krztusiła. Wciąż jeździliśmy po lekarzach, na wizyty kontrolne i rehabilitację. Dopiero wtedy, gdy wiedzieliśmy, że jej życie nie jest zagrożone, zajęliśmy się wadami rączki i nóżki. Wada Lenki to skrócona kość piszczelowa w nóżce oraz hemimelia promieniowa prawej rączki (brak kości promieniowej w rączce). Bez skomplikowanych operacji w przyszłości Lenkę czeka wózek. Nie chcę do tego dopuścić, dlatego zrobię wszystko, by ratować jej sprawność. Za córeczką już dwie operacje. W grudniu 2020 roku przeszła operację nóżki, ale niestety bardzo szybko nastąpił nawrót. Operacja, która została wykonana, nie przyniosła spodziewanych efektów. Kość piszczelowa Lenki rośnie wolniej od strzałkowej. W zeszłym roku kość strzałkowa została skrócona, żeby dorównać piszczelowej i wyprostować koślawość stopy. Niestety po roku kość piszczelowa znów jest krótsza od strzałkowej, a strzałkowa dodatkowo krótsza. W konsekwencji cała prawa nóżka jest znacznie krótsza od lewej i teraz trzeba ją wydłużać. Stopa jest już tak koślawa, że nie ma innego wyjścia. Lence zostanie założony aparat zewnętrzny na 6-8 miesięcy, w zależności jak nóżka będzie się wydłużać. Niestety koszt kolejnej operacji w European Paley Insitiute jest olbrzymi!  Zniesiemy ból, operację i ciężką rehabilitację, aby kiedyś Lenka była sprawna. Tak wiele już przeszliśmy i nie zamierzamy się poddać, dlatego z całego serca proszę o pomoc, aby móc zapłacić za kolejną operację! Mama Lenki Licytacje dla Lenki

150 042,00 zł ( 88,2% )
Brakuje: 20 073,00 zł
Anna Płużyńska
Anna Płużyńska , 37 lat

Wypadek, 8 operacji, rok w szpitalach – Ania walczy o sprawność!

Moje całe życie zmienił wypadek samochodowy! Było to w listopadzie 2020 roku. Jechałam na miejscu pasażera… W szpitalu usłyszałam, że mam uszkodzony kręgosłup i porażenie czterokończynowe.  Przeszłam 8 operacji. W 2. miesiącu po wypadku, gdy nadal byłam w szpitalu, doszło do zatrzymania akcji serca. Helikopterem zostałam przetransportowana do Warszawy. Tam spędziłam aż pół roku z dala od rodziny i moich synków, 12-letnich bliźniaków. Potem nastał czas rehabilitacji w Radomiu. Dopiero po roku od wypadku wróciłam do domu… Poruszam już rękoma i istnieje nadzieja, że nogi też można będzie usprawnić. Jednak, by to osiągnąć, potrzebuję długiej i kosztownej rehabilitacji. Dlatego zwracam się o pomoc. Jestem mamą i ogromnie pragnę być w pełni sprawna dla moich ukochanych synków.  Od najmłodszych lat kocham konie. Moje życie związałam z tą pasją. Ukończyłam Technikum Hodowli Koni w Piasecznie oraz studia na SGGW w Warszawie. Praktykowałam w Stadninie koni w Janowie podlaskim jak również na Służewcu, na wyścigach konnych. W zaprzyjaźnionych stadninach prowadziłam hipoterapię dla dzieci. Relaksująco uwielbiam jazdę konną i skoki przez przeszkody. Zmierzałam do założenia własnej stadniny, głównie prowadząc hipoterapię dla dzieci. Moje marzenia i plany zostały zawieszone. Czy na zawsze? Żyję jak bez powietrza. Mam nadzieję, że będę mogła do nich kiedyś powrócić. Myślę, że są ludzie, którzy potrafią zrozumieć, ile to dla mnie znaczy. Będąc zdrową, pomagałam ludziom i zwierzętom. Pracowałam w TOZ-ie i w lecznicy weterynaryjnej. Zawsze byłam aktywna, lubiłam podróże z moimi dziećmi. Bardzo nam tego wszystkiego brakuje…  Lekarze dają nadzieję, dlatego trzeba walczyć do skutku. Liczą na mnie moje dzieci, liczy również nasza przyszłość. Dzięki Tobie będzie łatwiej sprostać tym olbrzymim wydatkom związanym z rehabilitacją i opieką medyczną. Z góry dziękuję za pomoc! Ania z synkami ➡️ Licytuj i pomagaj Ani!

93 827,00 zł ( 88,19% )
Brakuje: 12 556,00 zł