Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Robert Osowicki
Robert Osowicki , 52 lata

Robert walczył o życie jak lew - będę walczyć tak samo o jego zdrowie!

To miał być zwykły dzień. Taki, jakich przeżyliśmy razem już tysiące. Lipcowy poranek. Mieliśmy już plany na weekend. Zamiast tego skoro świt pod nasz dom przyjechała karetka, która zabrała w ciężkim stanie męża do szpitala. Okazało się, że to sepsa, wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych oraz uszkodzenie nerek. Zaczęła się dramatyczna walka o życie Roberta... Z dnia na dzień stan męża się pogarszał i lekarze mówili, że jest to stan krytyczny i trzeba z każdą opcją się liczyć. Po siedmiu dniach pogarszającego się stanu zdrowia przewieźli go na intensywną terapię. Mąż był zaintubowany i wentylowany respiratorem z utrzymującym się niedowładem czterokończynowym. Przez ten cały czas, mimo pogarszających się prognoz Robert walczył i nie zamierzał się poddać. Przeżył także operację serca, chociaż rokowania były niepewne. Wiem, że cały czas walczył dla mnie i naszych córek.   Choć stan męża jest znacznie lepszy, to pozostała przed nim ostatnia prosta. Sepsa pozostawiła ślad, a mianowicie utrzymuje się całkowity niedowład czterokończynowy. Robert jest całkowicie świadomy i zdaje sobie sprawę, w jakiej sytuacji się obecnie znajduję. Potrzebujemy bardzo wsparcia i pomocy, aby Robert mógł odbyć 3-miesięczny intensywny turnus rehabilitacyjny. Liczy się dosłownie każda, nawet najmniejsza wpłata. Jeszcze wczoraj byłam zła na cały świat, ale skoro mąż się nie poddaje, to ja też nie! Zawalczcie o niego razem z nami. Tak bardzo o to proszę... Dziękuję wszystkim, którzy nas wesprą. Nigdy Wam tej dobroci nie zapomnimy! Żona Anna z córkami

41 571,00 zł ( 58,14% )
Brakuje: 29 919,00 zł
Natalka Bożek
Natalka Bożek , 4 latka

Zbieramy na zabiegi, by ratować wzrok Natalki! Pomóż!

Jestem samotną mamą 2-letniej Natalii, która urodziła się z hipoplazją nerwu wzrokowego, co powoduje u niej oczopląs, ma średnią krótkowzroczność, wadę w prawym oku -3,5 oraz lewym -5. Od samego początku walczymy o jej wzrok. Natalka przeszła już dwa zabiegi. Pierwszy z nich odbył się w Warszawie i był to zastrzyk na oczopląs poziomy, drugi to zastrzyk na oczopląs pionowy. Jednak Natalka potrzebuje jeszcze co najmniej czterech takich zabiegów m.in. iniekcję toksyny botulinowej. Zastrzyk ten pomoże zredukować niedorozwój mięśni, przez co pomoże córeczce w ustabilizowaniu oczopląsu, przez który ma problem na skupieniu wzroku. Niestety koszt takiego jednego zabiegu jest dla mnie nieosiągalny, a do tego dochodzą dodatkowe wydatki związane z narkozą i opieką jednodniową. Konieczne będą także dwie wizyty u okulisty przed i po zabiegu. Każdy kolejny zastrzyk odbywa się z półroczną przerwą.   Sama nie jestem w stanie sfinansować dalszego leczenia Natalii. Jestem osobą z niepełnosprawnością i samotnie wychowuję córeczkę. Nie mając innego wyboru, postanowiłam poprosić o Wasze wsparcie. Natalka bardzo potrzebuje tych zabiegów i tylko z Waszą pomocą, będzie mogła je przejść! Patrycja, mama Natalki Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową 

8 410,00 zł ( 58,12% )
Brakuje: 6 059,00 zł
Konrad Zawojowski
Pilne!
3 dni do końca
Konrad Zawojowski , 31 lat

Gdy rodził się mój syn, walczyłem o życie... Pomóż mi pokonać guza mózgu!

Czy to możliwe, że najpiękniejsze chwile w życiu są jednocześnie tymi najgorszymi? Mam na imię Konrad, mam 29 lat i właśnie tak się dziś czuję… Gdy rodził się mój synek, ja na sali operacyjnej walczyłem o życie. Mam guza mózgu. Czeka mnie długie i trudne leczenie i dlatego bardzo proszę o pomoc. Chcę żyć, chcę być z moją rodziną… Gdy okazało się, że spodziewamy się upragnionego dziecka, szczęście wydawało się nie mieć granic… Tak długo staraliśmy się o Frania! Wcześniej spotkała nas tragedia, moja kochana żona Justynka poroniła… Wierzyliśmy, że teraz przed nami już tylko piękne chwile. Najpiękniejsze… Los jednak postanowił zadrwić z naszych marzeń. Niedługo przed planowanym terminem porodu naszego synka, zacząłem czuć się bardzo źle. To żona zawiozła mnie do szpitala… Już wstępne rozpoznanie i pierwsze badania nie pozostawiały złudzeń – zmiana ogniskowa w prawym płacie czołowym, obrzęk mózgu. Nikt nie chce usłyszeć takich wiadomości, a nawet gdy je usłyszy, nie chce w nie wierzyć. Przecież to nie może być prawda! Jednak była, jest – najbrutalniejsza z możliwych. Jestem już po daniach histopatologicznych. Ostateczna diagnoza: złośliwy guz mózgu, Astrocytoma, III stopień złośliwości WHO. Od razu zaczęły się przygotowania do pilnej operacji… I wtedy niespodziewanie, przed terminem, na dzień przed planowaną operacją moja żona zaczęła rodzić! Na świecie pojawił się nasz ukochany, tak wyczekiwany synek Franio. Nie było jednak tak, jak sobie wymarzyliśmy… Zamiast być przy rodzinie, trafiłem na stół operacyjny. Najpiękniejsze chwile i najczarniejszy strach. Koktajl miłości, bezradności, szczęścia i przerażenia… Niestety, podczas operacji lekarzom nie udało się wyciąć guza w całości. Czeka mnie teraz długie i trudne leczenie. Rozpoczynamy walkę o moje życie i przyszłość całej mojej rodziny… Dwa lata temu wzięliśmy ślub, mamy mnóstwo marzeń do spełnienia i celów do zrealizowania. Jedyne, jakie mieliśmy, to największe już się spełniło – jest z nami nasz synek Franio. Teraz jest drugie, równie wielkie – bym wyzdrowiał i był z moją rodziną… Mówią, że w każdej chorobie, a w mojej szczególnie, bardzo ważne jest pozytywne nastawienie. Uśmiecham się zatem do mojej ukochanej rodziny i wierzę, że z Waszą pomocą wszystko się ułoży. W obliczu całej naszej trudnej sytuacji jest zawsze ogromna nadzieja, między innymi w Was, drodzy Pomagacze… Nie wiemy, co jeszcze nas czeka. Wiem jedynie, że przed nami nieopisanie trudny czas. Będą różne momenty, ale ja chcę walczyć. Niestety, nie mamy oszczędności, które mogłyby nam pomóc uporać się z tak trudną sytuacją. Mieszkamy u moich rodziców. Mamy ogromne wsparcie w rodzinie, jednak obawiamy się, że w pewnym momencie to może okazać się zbyt mało, aby przetrwać… Moje ostatnie dni są przepełnione strachem i niepewnością, ale jednocześnie niezmierną radością i miłością do mojej rodziny. Kocham moje życie, moją piękną rodzinę, którą założyłem. Wierzę, że możecie pomóc mi to przetrwać, o co bardzo Was proszę. Konrad z rodziną

92 380,00 zł ( 58,1% )
Brakuje: 66 620,00 zł
Karol Cegłowski
Karol Cegłowski , 20 lat

Pomóż Karolowi walczyć o sprawność! Potrzebna rehabilitacja!

Dziękujemy za wsparcie podczas ostatniej zbiórki. Wasza pomoc po raz kolejny okazała się nieoceniona i niezbędna w walce o samodzielność dla Karola. Niestety, okazało się właśnie, że znowu musimy Was prosić o hojność, bo syn potrzebuje bardzo kosztownej i nierefundowanej operacji... Oto nasza historia: Choć czekaliśmy na niego z wielkim utęsknieniem, nasze pierwsze wspólne chwile okazały się dalekie od wymarzonych. Zamiast radości - strach i przerażenie. Karol urodził się w głębokiej zamartwicy, walcząc o swoje życie. Ten świat nie przywitał go z otwartymi ramionami.  Mój syn skutki mózgowego porażenia dziecięcego będzie odczuwał już do końca swoich dni, a jedyną szansą na poprawę sprawności jest intensywna rehabilitacja. To nie tak miało wyglądać… Tamte chwile do dzisiaj przywołują łzy i ogromny ból w sercu. Zamartwica, niedotlenienie… Mój mały Karolek. Takie drobne, niewinne stworzenie, a już wezwane na ciężki front walki o własne, kruche i ledwo rozpoczęte życie. Nie minęły 3 tygodnie jak rozpoczęliśmy niekończące się wizyty u lekarzy. Po pół roku - rehabilitacja. Ćwiczenia mniej lub bardziej intensywne, różnymi metodami. Bobas, zamiast beztroski dzieciństwa, musiał poznawać gorzkiego często smaku wymagających zajęć. Płakał, buntował się, ale nie było innego wyjścia… To, co popsuło niedotlenienie mózgu, staraliśmy się wszelkimi sposobami odbudować rehabilitacją. Zachwiania równowagi, duże skrzywienie kręgosłupa, deformacje stóp, stawów, miednicy. To tylko początek wyliczanki problemów, z którymi się mierzył. Każdy mały sukces, najmniejszy chociaż kroczek okupiony litrami potu i łez był dla nas osiągnięciem na miarę lądowania na księżycu. Staraliśmy się ze wszystkich sił… Karol często patrzył na inne dzieci biegające po podwórku i pytał, dlaczego on nie może się z nimi bawić, wchodzić na drzewa… Wtedy serce bolało najmocniej, bo jak po ludzku takiemu szkrabowi wytłumaczyć jego ograniczenia i niepełnosprawność? Dzisiaj Karol ma już 17 lat i, niestety w ostatnim czasie jego stan zdrowia uległ pogorszeniu. Spadła wydolność, a poruszanie przychodzi mu z trudem. Już kilka miesięcy temu musiał zakończyć grę na zajęciach Akademii AMP Futbol Varsovia i zaprzestał innych aktywności. Doszło do stałych przykurczów w jego nogach, z którymi podczas terapii rehabilitacyjnej nie jesteśmy sobie w stanie poradzić. Jego ciągły wzrost i rozwój spowodował również dużo idące zmiany kostne w stopach. Nie może przez to ustabilizować swojej pozycji ciała. Pozostaje nam jedynie rozległe, agresywne leczenie operacyjne. W maju br. wybraliśmy się razem z naszymi terapeutami do Paley European Institute, który mieści się w Warszawie. Tamtejsi lekarze tchnęli w nas nadzieję na znaczne poprawienie stanu zdrowia Karola! Mało tego, dzięki nowoczesnym, innowacyjnym i autorskim zabiegom oraz najlepszym materiałom, jakie ma do dyspozycji zespół, dr Deszczyński zapewnił nas, że rezultaty operacji będą trwałe! Niestety jest to bardzo inwazyjna operacja obarczona dużym cierpieniem oraz intensywną pracą rehabilitacyjną. W zakres jej wchodzi m.in. (rozcięcie) ingerencja w strukturę kolan, skrócenie kości udowych oraz korekcja chirurgiczna stóp za pomocą implantów, a także nauka chodzenia od nowa. Jeśli Karol nie zostanie poddany operacji, jego samodzielność będzie ograniczała się do poruszania wyłącznie po domu. Niestety, koszty operacji i późniejszej rehabilitacji są ogromne i sami nie jesteśmy w stanie ich pokryć. Dlatego nie mamy wyjścia i musimy prosić Was o pomoc... Zdrowie i przyszłość Karola są najważniejsze i wierzymy, że z Waszym wsparciem wykonamy ogromny krok w kierunku sprawności syna.  Anna - mama

128 231,00 zł ( 58,07% )
Brakuje: 92 572,00 zł
Amelka Wierzchoń
Amelka Wierzchoń , 16 lat

Przed Amelką pilna operacja! Prosimy, pomóż w walce o sprawność!

Każdy rodzic marzy o tym, by jego dziecko miało szansę na szczęśliwe dzieciństwo i samodzielną przyszłość. Niestety, nasz córka przyszła na świat o wiele za wcześnie, ważąc zaledwie 1315 gramów. Wygrała walkę o życie, lecz ta o sprawność wciąż trwa,  Mimo wcześniactwa lekarze długo nie potrafili powiedzieć, czy nasze dziecko jest i będzie zdrowe. Nas jednak cały czas niepokoił rozwój córeczki. Dopiero w wieku 8-miesięcy okazało się, że konsekwencje wcześniactwa, będą jej towarzyszyć już do końca życia. Bezradność boli najbardziej, bo chociaż ze wszystkich sił staramy się, by pociecha była szczęśliwa, sami nie sprawimy, że zacznie chodzić… Gdy walczy, gdy jest jej ciężko i my przeżywamy trudy. Wtedy chwytamy ją za rączkę i truchtamy razem z nią, by nie czuła, że tak bardzo różni się od innych. Smutek miesza się z radością, mamy ukochaną córkę, której chcielibyśmy przychylić nieba, a nie możemy… Amelka cierpi z powodu przykurczy ścięgien. Przechodziliśmy już zastrzyki, operacje, godziny rehabilitacji, zabiegów, leczenia... Nadal pozostaje wiele do wypracowania. Ta historia się nie kończy. Na co dzień dochodzą trudności z emocjami, pieluchowaniem, mową, nauką... Wszystkiemu musimy stawiać czoła, dzień w dzień! Nie tracimy jednak nadziei! Wierzymy, że intensywna rehabilitacja pozwoli jej samodzielnie chodzić! Amelka ma w sobie mnóstwo siły i determinacji, aby przezwyciężyć kolejne trudności i pokonać bariery. Jesteśmy bardzo wdzięczni za Waszą dotychczasową pomoc! Dzięki Wam mogliśmy opłacić leczenie i rehabilitację Amelki. Niestety, walka o jej sprawność wciąż trwa, a my nadal potrzebujemy Waszego wsparcia...  Amelia obecnie oczekuje na operację rekonstrukcji nóg, która odbędzie się 19 listopada w Poznaniu. Amelia będzie musiała zostać zagipsowana aż do pasa i ze względu na jej bezpieczeństwo konieczny będzie specjalny transport medyczny. Niestety, nie będzie on refundowany, ponieważ mieszkamy w Bydgoszczy i nie jest to placówka najbliżej nas. Takich wizyt córka będzie musiała odbyć aż 3, co sprawia, ze koszty wzrosną kilkukrotnie... Wszystkie wydatki będziemy musieli więc opłacić sami – tak samo jak w przypadku wizyt u specjalistów, jak i opatrunków gipsowych. Jest to dla nas niezwykle duże obciążenie finansowe, zwłaszcza że pracuje tylko jedno z nas – drugie otrzymuje jedynie zasiłek pielęgnacyjny na Amelkę...  Z całego serca prosimy Was o wsparcie. Każda wpłata i każde udostępnienie są dla nas jak zapalenie światła nadziei na lepszą przyszłość naszej córki. Wierzymy, że z Waszym wsparciem Amelka ma szansę na samodzielne jutro! Rodzice 

6 177,00 zł ( 58,05% )
Brakuje: 4 462,00 zł
Sylwia Wlazło
Sylwia Wlazło , 42 lata

Ile CIERPIENIA jest w stanie znieść człowiek❓U Sylwii zdiagnozowano ponad 30 CHORÓB❗️

Nie pamiętam dnia, w którym byłam zdrowa. Nie pamiętam dnia, w którym nie musiałam martwić się o to, czy przeżyję. Mam dopiero 41 lat, ale przez większość życia choruję. Lekarze zdiagnozowali u mnie już ponad 30 chorób. Codziennie przyjmuję ponad 30 leków.  Moje życie to pasmo nieszczęść. To nieustanna walka o każdy oddech. To ból i cierpienie, które nigdy się nie skończy. Od 20 lat choruję na miastenię w najcięższej postaci. Próby agresywnego leczenia zakończyły się niepowodzeniem. Od dziecka żyję z ogromnym bólem, który odejmuje coraz to nowe narządy. Od pół roku jestem na leczeniu opiatycznym, bo ból jest na tyle silny, że muszę leczyć się w poradni bólu przewlekłego. Od samego początku lawinowo zaczęły pojawiać się choroby współtowarzyszące: porażenie czterokończynowe, zanik mięśni: kończyn i tułowia. Z tego względu od 2013 roku poruszam się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Mam problemy z nietrzymaniem moczu, z przełykaniem, żywię się za pomocą systemu PEG. Przy ranie od PEGa od wielu lat pojawiająca się ropa jest niemożliwa do wyleczenia. Pogłębia ona moje choroby autoimmunologiczne. Nie mogę przełykać wody ani pokarmu. Ze względu na porażenie mięśni oddechowych miewam ataki duszności. Każdego dnia wspomagam się koncentratorem tlenu.  Moja codzienność jest niezwykle trudna. Czasem brakuje mi siły, by pojąć, jak wiele nieszczęść mnie spotkało. W głowie pojawia się tylko jedno pytanie: ile jeszcze jest w stanie znieść człowiek?  Z czym jeszcze walczę? Lista jest potwornie długa: podwójne widzenie, cicha zanikająca mowa,  astma oskrzelowa, przewlekłe zapalenie żołądka, zapalenie dwunastnicy, hipokaliemia, anemia, pęcherz nadreaktywny, osteoporoza, zmiany neurodegeneracyjne w mózgu, wyniszczenie z niedożywienia. Od lipca 2022 mój stan zdrowia znacząco się pogorszył. Wtedy zdiagnozowano u mnie padaczkę z napadami uogólnionymi. Do tego towarzyszące częste utraty przytomności z drgawkami, krwotoczne zapalenie żołądka, ciężka anemia, leukopenia, małopłytkowość.  W okresie pandemii zachorowałam na covid-19, który doszczętnie wyniszczył mój organizm. Przez ponad miesiąc walczyłam o życie. Wielokrotnie przetaczano mi krew.  W listopadzie stwierdzono u mnie pierwotny niedobór odporności – chorobę genetyczną, niszczącą układ odpornościowy. Muszę stawiać się w szpitalu na podanie immunoglobuliny ludzkiej. Niestety w Poznaniu nie ma oddziału immunologii, dlatego regularnie, co 4 tygodnie,  muszę dojeżdżać do Bydgoszczy na własny koszt. Bez tego umrę.  Od tego czasu stwierdzono nowe skutki niedoboru odporności: kamica nerkowa, krwawienie z nerki, zatrzymanie moczu, torbiel w jajniku, zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa, tężyczka utajona, w najgorszej możliwej postaci, nieceliakalna nadwrażliwość na gluten, przewlekły oporny na leczenie niedobór żelaza, witaminy B12 i wapnia. Mam znaczny stopień niepełnosprawności na stałe i jestem niezdolna do samodzielnej egzystencji. Są dni, kiedy tylko i wyłącznie leżę. Potrzebuję pomocy w poruszaniu się, jedzeniu, piciu, wszystkich czynnościach higienicznych, gdy mam krańcowo opadnięte powieki funkcjonuję jako osoba ciężko niedowidząca. Od lipca 2022 zmagam się z nieustępującą gorączką. Jestem w trakcie diagnostyki SLA i polineuropatii. Często spotykam się, z tym że lekarze pozostają bezradni wobec mojego trudnego przypadku. Każdy stan zapalny to bezpośrednie zagrożenie życia dla mnie.  Ze względu na brak odporności jestem zamknięta w domu, bo zwykłe przeziębienie może być dla mnie ŚMIERTELNE. Od listopada zeszłego roku ze względu na skrajnie słaby układ odpornościowy przyjmowałam już 10 antybiotyków, co też bardzo mnie osłabia i wyniszcza mój organizm od środka.  Wiele lat walki z ciągle pojawiającymi się coraz to nowymi schorzeniami, mocno obciążyło mój budżet. W tej sytuacji nie mam innego wyboru. Muszę poprosić Was o pomoc.  Potrzebuję wsparcia finansowego, abym mogła kontynuować leczenie i dalszą, bardzo kosztowną diagnostykę. Nie starcza mi pieniędzy na zakup leków oraz zapewnienie sobie terapii psychologicznej, leczenia stomatologicznego oraz rehabilitacji. Według zaleceń lekarzy muszę jak najszybciej zaopatrzyć się również w ozonator oraz rozpocząć zabiegi ozonoterapii. Zebrane środki chciałabym również przeznaczyć na zakup specjalistycznych okularów, specjalnej żywności, odżywek, diety bezglutenowej oraz potrzebnych wyrobów medycznych.  Za każdą dobroć serca i słowo otuchy już teraz serdecznie dziękuję! Nawet nie macie pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Nikt nie jest w stanie w pojedynkę wygrać z tyloma chorobami. Ja już nie proszę, lecz błagam, a w środku potwornie krzyczę. Pomóżcie mi! Jestem przerażona! W każdej chwili mogę umrzeć. Sylwia  ➡️ Kwota zbiórki jest szacunkowa ➡️ Wystawiaj przedmioty, licytuj i pomóż Sylwii!

37 055,00 zł ( 58,05% )
Brakuje: 26 775,00 zł
Antonina Sochaj
Antonina Sochaj , 4 latka

Przez mutację w genie Antosia bardzo cierpi! Pomóż jej!

Wszystkich rodziców łączy jedno – chcą, aby ich dzieci były zdrowe. My również tego pragnęliśmy, ale nie mieliśmy tyle szczęścia. W naszym życiu pojawił się WRÓG, który jest zdecydowanie silniejszy od nas i nieustannie odbiera siły naszej córeczce! Choć tak długo staraliśmy się walczyć sami, to teraz potrzebujemy Twojej pomocy! Pierwsze niepokojące objawy zaobserwowaliśmy u Tosi, gdy miała zaledwie 7 miesięcy. Do tego czasu rozwijała się prawidłowo i nic nie wskazywało, że będziemy musieli się zmierzyć z takimi trudnościami. Regres wystąpił nagle! Z dnia na dzień wszystkie umiejętności, które dotychczas nabyła córeczka, zanikały! Stała się wiotka i tylko leżała na pleckach. Byliśmy przerażeni!  Wiedzieliśmy jednak, że musimy działać natychmiast. Szukaliśmy pomocy w szpitalach i poradniach, rozpoczęliśmy również intensywną rehabilitację. Lekarze jednak mówili, że córeczka nie będzie chodziła. My nie mogliśmy się tak po prostu poddać! Rozpoczęliśmy leczenie i kontynuowaliśmy zajęcia wspomagające rozwój córeczki. Jednak jedna myśl nie dawała nam spokoju – „dlaczego nasze dziecko musi się mierzyć z takimi problemami?”. Mimo przeprowadzenia szeregu badań i opieki wielu specjalistów nikt nie potrafił nam postawić konkretnej diagnozy. Jednocześnie powijały się kolejne objawy wskazujące, że zdrowie naszej Tosi jest coraz bardziej zagrożone. Dlatego naszą ostatnią nadzieją było badanie Wes Quatro. I to ono dało nam ostateczną odpowiedź. U naszej córeczki wystąpiła mutacja w genie WDR45, która może powodować chorobę neurodegeneracyjną z akumulacją żelaza w mózgu, miopatię oraz zwyrodnienie barwnikowe siatkówki. Co gorsza, mimo że tak wiele udało nam się już wypracować, to w każdej chwili może nastąpić regres! Nie potrafimy jednak zrozumieć, dlaczego to wszystko spotkało naszą Tosię?!  To jednak nie koniec! Nasza córeczka zmaga się również z padaczką. Na ten moment ataki występują każdego dnia i to po kilka razy! W ich trakcie Tosia traci świadomość na parę sekund, a jej gałki oczne wywracają się do góry. To dodatkowo ją osłabia, wycieńcza i powoduje obniżenie napięcia mięśniowego.   Na ten moment Tosia chodzi samodzielnie, ale wciąż potrzebuje wsparcia drugiej osoby – szczególnie na nierównych powierzchniach takich jak schody. Choć jest coraz starsza, to niestety nadal nie mówi. Staramy się jej pomóc, jak tylko potrafimy. Zdajemy sobie jednak sprawę, że czeka nas jeszcze długoletnia i trudna walka o sprawność córeczki.  Niestety koszty leczenia i rehabilitacji są bardzo wysokie. Mimo że do tej pory staraliśmy się podołać im samodzielnie, to zaczęły już przekraczać nasze możliwości finansowe. Dlatego tak bardzo potrzebujemy Twojej pomocy! Każde wsparcie naszej córeczki daje nam nadzieję na lepszą przyszłość!  Rodzice Tosi

15 421,00 zł ( 57,98% )
Brakuje: 11 175,00 zł
Amelka Napierała
12 dni do końca
Amelka Napierała , 3 latka

Gdy milczenie jest najgłośniejszym krzykiem o pomoc... Pomóż w walce z Zespołem Retta❗️

Choć Amelka nie umiera, choroba i tak odbiera jej życie. Zespół Retta jest podstępny, nieprzewidywalny i okrutny – prowadzi nieubłaganie do całkowitego regresu nabytych umiejętności. Możecie usłyszeć, że chore dziewczynki określa się w różny sposób – „Żywe Lalki" czy też „Milczące Anioły". Dla nas Amelka nie jest jednak żadnym z nich... Jest naszym wyczekanym dzieckiem, które pokochaliśmy już w momencie, gdy zobaczyliśmy dwie kreski na teście ciążowym. To ukochana córeczka, którą mama Amelki nosiła pod sercem przez 9 miesięcy... To nasza Kruszynka, którą obiecaliśmy chronić i o którą nie przestaniemy nigdy walczyć... Zespół Retta. Ta diagnoza wiele zmieniła. Niedawno, bo dopiero na początku maja 2023 r., dowiedzieliśmy się, gdzie leży źródło problemów Amelki. Nasz pierwszy niepokój pojawił się, gdy miała zaledwie 6 miesięcy – wtedy jeszcze nie siadała, a całe jej ciało, rączki i nóżki coraz częściej drżały tak mocno, że nie można było tego zatrzymać! Pierwszym rozpoznaniem było obniżone napięcie mięśniowe. To jednak nie dawało nam spokoju. Szukaliśmy dalej. Amela przeszła wiele skomplikowanych badań, jednak dopiero badanie genetyczne WES przyniosło ostateczną odpowiedź. Smutek mieszał się wówczas z ulgą. Ciężko pogodzić się z myślą, że choroba własnego dziecka jest nieuleczalna. Z drugiej strony wiemy w końcu, w którym kierunku powinniśmy podążać.  Dzięki Waszej dotychczasowemu wsparciu mogliśmy objąć Amelkę specjalistyczną opieką. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wiele to dla nas znaczy ani jak ogromne wzruszenie wywołuje w nas myśl, że Amelka poruszyła tak wiele dobrych serc… Chcielibyśmy Wam ogromnie podziękować za to, że jesteście z nami! Choroba jednak nie odpuszcza i nieustannie atakuje. Zespół Retta z każdym kolejnym dniem nieubłaganie zabiera nasze dziecko do swojego świata. Wyniki badań EEG się pogarszają – oznacza to, że praca mózgu Amelki już zwolniła. Córeczka nadal nie potrafi samodzielnie stać, nie potrafi sama chodzić. Z roku na rok staje się coraz starsza, przez co jest także coraz bardziej świadoma swoich ograniczeń. Serce nam pęka, widząc smutek na jej buźce, że nie może czegoś zrobić, że nie może się pobawić… Widzimy, jak tęsknym wzrokiem patrzy na inne biegające dzieci. Nie może jednak nawet poskarżyć się na swój los. Nie może opowiedzieć, jak bardzo jest jej przykro ani się wyżalić – tak jak inne chore dziewczynki jest przecież „Milczącym Aniołem”. Zanim pojawiły się pierwsze objawy choroby, Amelka rozwijała się jak każda inna dziewczynka. Był czas, gdy słyszeliśmy z jej ust „mamo” i „tato”. Teraz słyszymy tylko głuchą ciszę, która jest najgłośniejszym krzykiem o pomoc!  Światełkiem nadziei stała się najnowsza terapia genowa – osiągnięcie medycyny, które daje szansę chorym na Zespół Retta. Zła wiadomość jest taka, że ma ona być dostępna dopiero za 2-3 lata. Cudowna zaś, że przełom dzieje się na naszych oczach i jest już tak blisko!  Póki jednak nie nadejdzie, robimy wszystko, co w naszej mocy, by zadbać o naszą Kruszynkę jak najlepiej. Marzymy, że dzięki terapii genowej usłyszymy znowu to pierwsze „mamo”, to pierwsze „tato”. Do tego momentu córeczka uczy się komunikować poprzez cyberoko i mamy nadzieję, że już niedługo uda się nam porozumieć –  na razie chociaż w ten sposób. Niezwykle ważne jest, aby do czasu dopuszczenia terapii genowej zadbać o Amelkę na wszystkich możliwych polach. Suplementacja, rehabilitacja oraz regularne turnusy dają szansę na spowolnienie choroby i rozpoczęcie leczenia w jak najlepszej kondycji. Prosimy, nie opuszczajcie nas. Każda wpłata i udostępnienie zbiórki jest na wagę złota. Mówi się, że Zespół Retta zamienia chore dziewczynki w „żywe lalki”. My jednak codziennie widzimy, jak bardzo Amelka chce żyć, chce mówić, chce chodzić! Córeczka jest całym naszym światem i nigdy nie przestaniemy o nią walczyć. Prosimy, zawalczcie o nią z nami, jeszcze ten jeden raz… Rodzice Amelki

30 833,00 zł ( 57,96% )
Brakuje: 22 359,00 zł
Michał Dulka
1 dzień do końca
Michał Dulka , 42 lata

"Tatusiu, wróć do nas..." - pomóż Michałowi odzyskać zdrowie po ciężkim wypadku❗️

Życie naszej rodziny legło w gruzach w jednym momencie. To był piątek, 11 czerwca 2021 roku. Poranek rozpoczął się jak zawsze... Michał przywitał się ze mną i naszymi synkami. Konrad ma 11 lat, Krystianek 3 - tata jest ich największym wzorem i bohaterem. Nikt z nas nie spodziewał się, że to chwila, w której dzieci widzą zdrowego tatę po raz ostatni... Mąż pojechał na przejażdżkę quadem, ale nigdy z niej nie wrócił. Wyjechał z działki dróżką w stronę lasu. W lesie nieprzytomnego znalazła go rowerzystka. To ona wezwała pogotowie... Nie pamięta, co się wydarzyło... Mógł najechać na kawałek drzewa, może wyskoczyło mu jakieś zwierzę... Znaleziono go dopiero około godziny 17. Jak długo mąż był nieprzytomny, jak i o której wydarzył się wypadek - nie wiadomo... Z miejsca wypadku Michała zabrał helikopter. Był w bardzo ciężkim stanie. Trafił natychmiast na OIOM. Kiedy zadzwoniono do mnie ze szpitala, że Michał jest po wypadku, to cały świat zamarł. Bałam się, że nasi synowie go więcej nie zobaczą, że ja mu nie powiem, jaki jest dla mnie ważny, jak go bardzo kochamy... Po badaniach okazało się, że w głowie Michała są liczne krwiaki. Mąż długo nie reagował prawidłowo i nie było z nim kontaktu logicznego. Jedynie otwierał oczy... To były bardzo ciężkie chwile. Zostałam sama z dwójką małych dzieci... Byłam jednak pewna, że mąż się nie podda, że będzie walczyć, by wrócić do mnie, Konrada i Krystiana... Michał jest kochającym mężem i tatą, bardzo życzliwym i pogodnym człowiekiem. Ma wielu przyjaciół. Zarażał pozytywną energią, cieszył się powszechną sympatią i szacunkiem. Zawsze był energiczny i wysportowany, kochał sport... Uwielbiał pływać, jeździć na nartach i desce, morsować. Pasją do aktywności fizycznej zaraził też naszego starszego syna. Jeśli ktoś może wygrać tę walkę, to on... Wiedzieliśmy, że jedyną szansą dla Michała jest rehabilitacja. Po wypisie ze szpitala mąż trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Dzięki pomocy ludzi o dobrych sercach udało nam się sfinansować tam jego kilkumiesięczny pobyt. W grudniu nastąpił przełom - Michał odzyskał świadomość! Wraca mu pamięć oraz mowa. Intensywna rehabilitacja daje efekty, trwa już dziewiąty miesiąc. Michał ma już całkiem sprawną prawą stronę ciała, stoi na prawej nodze, sam je, sam się goli. Coraz lepiej mówi. Są też postępy w odzyskiwaniu sprawności mózgu. Cały czas się rozwija. W tej chwili rehabilitanci skupiają się na uruchomieniu lewej strony ciała. Krystianek i Konradek bardzo tęsknią za swoim tatusiem. Mimo tego, że chłopcy są mali, to tak wiele już rozumieją... Wiedzą, że tata potrzebuje teraz ich pomocy i wsparcia, że teraz nie może z nimi jeździć na rowerze i długo się bawić... Codziennie modlą się, żeby tatuś w pełni wyzdrowiał. Bardzo w to wierzą. Kiedy odwiedzają Michała, długo się do niego przytulają... Rehabilitacja nadal jest bardzo potrzeba... Niestety jest też kosztowna. Koszt miesięcznego pobytu w ośrodku to ponad 20 tysięcy złotych, a Michał prawdopodobnie spędzi w nim jeszcze 10 miesięcy. To jedyna szansa, którą musimy wykorzystać, dlatego prosimy o pomoc! Bez wsparcia Michał nie wróci do swoich ukochanych synków. Cała nasza rodzina bardzo za nim tęskni. Po raz kolejny proszę, pomóżcie nam zebrać środki na rehabilitację Michała. Michał zawsze wspierał innych, teraz on sam potrzebuje pomocy... Z Tobą możemy dokonać cudu. O ten cud proszę, wciąż wierząc, że odzyskam męża, a nasze dzieci ukochanego tatusia... Monika - żona Michała - razem z rodziną ➡️ Więcej o Michale i jego walce o powrót do zdrowia dowiesz się TUTAJ ➡️ Michała możesz wesprzeć również przez LICYTACJE  

140 242,00 zł ( 57,94% )
Brakuje: 101 779,00 zł