Robert walczył o życie jak lew - będę walczyć tak samo o jego zdrowie!
To miał być zwykły dzień. Taki, jakich przeżyliśmy razem już tysiące. Lipcowy poranek. Mieliśmy już plany na weekend. Zamiast tego skoro świt pod nasz dom przyjechała karetka, która zabrała w ciężkim stanie męża do szpitala. Okazało się, że to sepsa, wirusowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych oraz uszkodzenie nerek. Zaczęła się dramatyczna walka o życie Roberta... Z dnia na dzień stan męża się pogarszał i lekarze mówili, że jest to stan krytyczny i trzeba z każdą opcją się liczyć. Po siedmiu dniach pogarszającego się stanu zdrowia przewieźli go na intensywną terapię. Mąż był zaintubowany i wentylowany respiratorem z utrzymującym się niedowładem czterokończynowym. Przez ten cały czas, mimo pogarszających się prognoz Robert walczył i nie zamierzał się poddać. Przeżył także operację serca, chociaż rokowania były niepewne. Wiem, że cały czas walczył dla mnie i naszych córek. Choć stan męża jest znacznie lepszy, to pozostała przed nim ostatnia prosta. Sepsa pozostawiła ślad, a mianowicie utrzymuje się całkowity niedowład czterokończynowy. Robert jest całkowicie świadomy i zdaje sobie sprawę, w jakiej sytuacji się obecnie znajduję. Potrzebujemy bardzo wsparcia i pomocy, aby Robert mógł odbyć 3-miesięczny intensywny turnus rehabilitacyjny. Liczy się dosłownie każda, nawet najmniejsza wpłata. Jeszcze wczoraj byłam zła na cały świat, ale skoro mąż się nie poddaje, to ja też nie! Zawalczcie o niego razem z nami. Tak bardzo o to proszę... Dziękuję wszystkim, którzy nas wesprą. Nigdy Wam tej dobroci nie zapomnimy! Żona Anna z córkami