Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Dulka
1 dzień do końca
Michał Dulka , 42 lata

"Tatusiu, wróć do nas..." - pomóż Michałowi odzyskać zdrowie po ciężkim wypadku❗️

Życie naszej rodziny legło w gruzach w jednym momencie. To był piątek, 11 czerwca 2021 roku. Poranek rozpoczął się jak zawsze... Michał przywitał się ze mną i naszymi synkami. Konrad ma 11 lat, Krystianek 3 - tata jest ich największym wzorem i bohaterem. Nikt z nas nie spodziewał się, że to chwila, w której dzieci widzą zdrowego tatę po raz ostatni... Mąż pojechał na przejażdżkę quadem, ale nigdy z niej nie wrócił. Wyjechał z działki dróżką w stronę lasu. W lesie nieprzytomnego znalazła go rowerzystka. To ona wezwała pogotowie... Nie pamięta, co się wydarzyło... Mógł najechać na kawałek drzewa, może wyskoczyło mu jakieś zwierzę... Znaleziono go dopiero około godziny 17. Jak długo mąż był nieprzytomny, jak i o której wydarzył się wypadek - nie wiadomo... Z miejsca wypadku Michała zabrał helikopter. Był w bardzo ciężkim stanie. Trafił natychmiast na OIOM. Kiedy zadzwoniono do mnie ze szpitala, że Michał jest po wypadku, to cały świat zamarł. Bałam się, że nasi synowie go więcej nie zobaczą, że ja mu nie powiem, jaki jest dla mnie ważny, jak go bardzo kochamy... Po badaniach okazało się, że w głowie Michała są liczne krwiaki. Mąż długo nie reagował prawidłowo i nie było z nim kontaktu logicznego. Jedynie otwierał oczy... To były bardzo ciężkie chwile. Zostałam sama z dwójką małych dzieci... Byłam jednak pewna, że mąż się nie podda, że będzie walczyć, by wrócić do mnie, Konrada i Krystiana... Michał jest kochającym mężem i tatą, bardzo życzliwym i pogodnym człowiekiem. Ma wielu przyjaciół. Zarażał pozytywną energią, cieszył się powszechną sympatią i szacunkiem. Zawsze był energiczny i wysportowany, kochał sport... Uwielbiał pływać, jeździć na nartach i desce, morsować. Pasją do aktywności fizycznej zaraził też naszego starszego syna. Jeśli ktoś może wygrać tę walkę, to on... Wiedzieliśmy, że jedyną szansą dla Michała jest rehabilitacja. Po wypisie ze szpitala mąż trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Dzięki pomocy ludzi o dobrych sercach udało nam się sfinansować tam jego kilkumiesięczny pobyt. W grudniu nastąpił przełom - Michał odzyskał świadomość! Wraca mu pamięć oraz mowa. Intensywna rehabilitacja daje efekty, trwa już dziewiąty miesiąc. Michał ma już całkiem sprawną prawą stronę ciała, stoi na prawej nodze, sam je, sam się goli. Coraz lepiej mówi. Są też postępy w odzyskiwaniu sprawności mózgu. Cały czas się rozwija. W tej chwili rehabilitanci skupiają się na uruchomieniu lewej strony ciała. Krystianek i Konradek bardzo tęsknią za swoim tatusiem. Mimo tego, że chłopcy są mali, to tak wiele już rozumieją... Wiedzą, że tata potrzebuje teraz ich pomocy i wsparcia, że teraz nie może z nimi jeździć na rowerze i długo się bawić... Codziennie modlą się, żeby tatuś w pełni wyzdrowiał. Bardzo w to wierzą. Kiedy odwiedzają Michała, długo się do niego przytulają... Rehabilitacja nadal jest bardzo potrzeba... Niestety jest też kosztowna. Koszt miesięcznego pobytu w ośrodku to ponad 20 tysięcy złotych, a Michał prawdopodobnie spędzi w nim jeszcze 10 miesięcy. To jedyna szansa, którą musimy wykorzystać, dlatego prosimy o pomoc! Bez wsparcia Michał nie wróci do swoich ukochanych synków. Cała nasza rodzina bardzo za nim tęskni. Po raz kolejny proszę, pomóżcie nam zebrać środki na rehabilitację Michała. Michał zawsze wspierał innych, teraz on sam potrzebuje pomocy... Z Tobą możemy dokonać cudu. O ten cud proszę, wciąż wierząc, że odzyskam męża, a nasze dzieci ukochanego tatusia... Monika - żona Michała - razem z rodziną ➡️ Więcej o Michale i jego walce o powrót do zdrowia dowiesz się TUTAJ ➡️ Michała możesz wesprzeć również przez LICYTACJE  

140 242,00 zł ( 57,94% )
Brakuje: 101 779,00 zł
Shahri Tuyinboeva
Pilne!
Shahri Tuyinboeva , 6 lat

Stan krytyczny❗️Umiera 6-letnie dziecko!

Ogromny ból, osłabienie i brzuch, rosnący w przerażającym tempie! Błagamy, pomóżcie nam uratować naszą córeczkę! Teraz każda godzina jest już na wagę złota… Ona ma tylko 6 lat – MUSI ŻYĆ! Nasz koszmar rozpoczął się w grudniu 2021 roku, kiedy u córki pojawiły się nudności, a całe jej ciało w jeden dzień zrobiło się żółte! Zwróciliśmy się do lekarza i przeżywaliśmy długie męki związane z badaniami. Zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy, że przed nami trzy lata cierpień… Dni oczekiwania, męczące myśli, aż w końcu usłyszeliśmy najstraszniejszą diagnozę, jaką mogliśmy sobie wyobrazić – marskość wątroby. Chwilę przed otrzymaniem wyników nasza córeczka biegała i była wesoła, nic nie zapowiadało takiego nieszczęścia. Marzyliśmy o tym, że niedługo pójdzie do szkoły, ale niestety los miał dla nas inne plany… Natychmiast rozpoczęliśmy leczenie, wiedzieliśmy, że marskość wątroby nie jest w pełni uleczalna, ponieważ dochodzi już do nieodwracalnego uszkodzenia tkanek wątroby. Jednak we wczesnych stadiach można spowolnić postęp choroby. Doszliśmy jednak do momentu, kiedy jedynym ratunkiem dla naszej córki jest przeszczep wątroby. Życie naszego dziecka wyceniono na 50 tysięcy dolarów… Jest to dla nas nieosiągalna kwota! Nie możemy pozwolić, żeby Shahri umarła! Pozostaje nam tylko pukać do wszystkich drzwi i codziennie modlić się do Boga, aby dał nam szansę ocalić życie naszej córki. Nie mamy jednak dużo czasu… Stan naszego dziecka jest krytyczny!  Zebraliśmy pieniądze po rodzinie, znajomych, wykorzystaliśmy wszystkie oszczędności, żeby przylecieć do Turcji. Starczyło nam tylko na diagnostykę… Nie wiemy, ile mamy czasu. Lekarze mówią, żebyśmy nie nastawiali się na zbyt wiele. Dni naszej córeczki są już policzone! Za nami trzy lata piekła. Błagamy, krzyczymy z rozpaczy – ratujcie naszą córkę! Ona już tak wiele rozumie... Przestała krzyczeć i płakać, ostatnie dni cierpi w ciszy... Prosimy, dobrzy ludzie, pomóżcie ocalić Shahri z rąk śmierci. Rodzice

126 674,00 zł ( 57,94% )
Brakuje: 91 944,00 zł
Radosław Szymański
Radosław Szymański , 41 lat

Radosław walczy z nieuleczalną chorobą! Nierefundowany lek ostatnią nadzieją!

Na imię mam Radosław i od ponad dwóch lat zmagam się z chorobą SLA – stwardnieniem zanikowym bocznym. Od tego momentu podjąłem walkę, która trwa do dzisiaj… Próbowałem szukać pomocy wszędzie. Rekrutowałem do badań klinicznych prowadzonych w Warszawie. Niestety okazało się, że moja choroba trwa zbyt długo, bym został przyjęty. Czułem, że odbijam się od ściany… Wspólnie z żoną i siostrą podjęliśmy decyzję, aby rozpocząć zbiórkę na lek, który może mi pomóc zatrzymać chorobę. Potrzebujemy aż 175 tys. złotych na trzymiesięczną kurację lekiem z USA! To horrendalna cena, jednak lek ten być może jest moją ostatnią szansą na utrzymanie sprawności! Jestem tatą dwójki wspaniałych dzieci. Mam dla kogo żyć, potrzebuje Waszej pomocy, aby cieszyć się z życia jak najdłużej!  Dziękuję za Wasze dobre serca i każdą wpłatę. Radosław Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

107 808,00 zł ( 57,9% )
Brakuje: 78 363,00 zł
Gosia Banaszak
Pilne!
Gosia Banaszak , 45 lat

Walka z nowotworem trwa❗️ Małgorzata pilnie potrzebuje wsparcia❗️

Nowotwór to trudny przeciwnik! Rozszerzone badania krwi wykonane w Niemczech dały niestety wyniki, które zmuszają do dalszej walki... Potrzebna będzie specjalistyczna terapia!  Nowotwór piersi z przerzutami do węzłów chłonnych zdiagnozowano u mnie we wrześniu 2023 roku. Mam za sobą skomplikowane leczenie – przeszłam chemioterapię, operację oraz radioterapię. Niestety, żeby pokonać chorobę na dobre potrzebuję specjalistycznej kuracji przeciwnowotworowej. Dzięki Waszej pomocy udało się opłacić kosztowne badania w Niemczech, za co z całego serca dziękuję! Teraz przyszedł czas na rozpoczęcie terapii antynowotworowej, która niestety nie jest refundowana. Lekarz prowadzący zalecił leczenie dwutorowe przy pomocy wlewów dożylnych, które muszę otrzymywać co 3 tygodnie. Cena potrzebnych leków przekracza jednak moje możliwości finansowe... Nigdy nie myślałam, że będę prosić o pomoc. Choć nie jest to łatwe, tylko z pomocą dobrych ludzi mam szansę zawalczyć o życie i zdrowie. Za każdą okazaną pomoc bardzo dziękuję.  Małgorzata

30 800,00 zł ( 57,9% )
Brakuje: 22 392,00 zł
Róża Maciejewska
Róża Maciejewska , 8 lat

Różyczka i jej życie pełne kolców... Pomóż, by to maleństwo przestało cierpieć!

Mówią, że nie ma róży bez kolców… W życiu naszej Różyczki tych kolców jest wyjątkowo dużo. Dlaczego, gdy urodziła się taka cudowna istotka, jej każdy dzień jest pełen cierpienia? Dlaczego ten koszmar, którego nie powinno znać każde dziecko – poranki i noce w szpitalu, rączki pokłute od igieł, sygnał karetki, ten strach – ona zna aż za dobrze? Czym zawiniło takie niewinne, bezbronne dziecko? Serce pęka, gdy w uszach brzmi jej płacz, gdy nie można nic zrobić! A bylibyśmy w stanie zrobić wszystko, żeby tylko oszczędzić naszej córeczce cierpienia… Prosimy o pomoc! Historia naszej córeczki zaczyna się w szpitalu, gdzie przyszła na świat. Nie sądziliśmy, że będziemy do niego wracać... Myśleliśmy, że Różyczka jest zdrowa, tak mówili też lekarze. Szybko okazało się jednak, że jest inaczej… Co nas zaniepokoiło? To, że była grzeczna, cicha. Za cicha. Inni rodzice nam zazdrościli, mówiąc, że takie dziecko to spełnienie marzeń. Ale ona tylko leżała, nie ruszała się, taka maleńka, cicha, nieruchoma jak laleczka. Gdy udaliśmy się do neurologa, jedyne, co nam powiedział to to, że nasze dziecko nie ma mózgu. Niczego więcej nam nie wytłumaczył. Nigdy, nikomu nie będziemy życzyć tego, co wtedy przeżyliśmy. Nie chce się żyć, mówić, jeść, potem nawet już płakać. Łudziliśmy się, że lekarz się mylił, że to nie może być prawda, jakim cudem nasza Róża nie ma mózgu, skoro żyje, oddycha?  Wymodliliśmy to, że diagnoza nie była do końca trafna. Okazało się, że Różyczka ma mózg, ale bardzo zniszczony. Doszło do wylewu krwi. Wylew zniszczył całą lewą półkulę. Jego ślady znaleziono też w prawej… Nikt nie był w stanie nam powiedzieć, jakie będą konsekwencje wylewu, czy Róża będzie chodzić, mówić, cokolwiek rozumieć... Czy nie będzie rośliną. Nie wiedzieliśmy nic poza tym, że rehabilitacja jest dla córeczki jedyną szansą i że jest nadzieja, bo mózg dziecka regeneruje się inaczej niż mózg dorosłego człowieka. Niestety - lewa, uszkodzona półkula odpowiada za prawą stroną ciała... Róża w ogóle nie czuje, że ma prawą rączką. Nie używa jej, zwisa bezwładnie... Czyni jednak postępy. Prowadzona za rączkę, chodzi w ortezkach! Używa doskonale lewej rączki. Ma stopień upośledzenia lekki i choć wszystko przychodzi jej wolniej, chodzi do normalnego przedszkola. Wszystko rozumie... Największym wrogiem jest padaczka. Ataki są rzadkie, ale jak już przychodzą, są jak trzęsienie ziemi... Niszczą wszystko. Bardzo się ich boimy. Mieliśmy mieć dziecko bez mózgu, a dzięki rehabilitacji mamy wspaniałą, roześmianą córeczkę. Musimy jednak kontynuować ćwiczenia - to dla Róży jedyna szansa i lekarstwo. Terminy zajęć, które finansuje NFZ są tak odległe i jest ich tak mało, że w żaden sposób nie jest to w stanie jej pomóc… Pozostaje tylko prywatna rehabilitacja, płatna. Każdy dzień, w którym Róża nie ćwiczy, oddala ją od zdrowia, od samodzielności!  Prosimy o pomoc. Nie chcemy nic dla siebie, tylko tego, żeby dać jej szansę. Czas ucieka. Wierzymy jednak w lepsze jutro i to, że naszej córeczce uda się mieć inne życie, lepsze życie.

17 490,00 zł ( 57,89% )
Brakuje: 12 720,00 zł
Oskar Osiadły
Oskar Osiadły , 3 latka

Dzięki Tobie jest szansa na lepszą przyszłość Oskarka❗️

Do ostatniej chwili wierzyliśmy, że nasze dziecko urodzi się zdrowe. Gdy Oskar przyszedł na świat, nic nie wskazywało, że niebawem warunki naszej codzienności i funkcjonowania dyktować będzie choroba. Nie spodziewaliśmy się, że będziemy musieli walczyć o zdrowie ukochanego dziecka i że nasza bezgraniczna miłość nie zdoła uchronić go przed cierpieniem… U naszego dziecka po wielu specjalistycznych badaniach stwierdzono chorobę genetyczną Pelizeusa-Merzbachera. Schorzenie objawia się oczopląsem w pierwszych miesiącach życia. Tak też było w przypadku naszego Oskarka… Powoduje również opóźnienie rozwojowe, niepełnosprawność intelektualną oraz obniżone napięcie mięśniowe.  Synek wymaga częstych kontroli, wsparcia, terapii i opieki specjalistów: rehabilitanta, neurologa, ortopedy, pulmonologa, gastroenterologa i logopedy. Diagnoza sprawiła, że świat nam się zawalił, ale walczymy i nie poddamy się, bo jest nadzieja na lepsze funkcjonowanie Oskarka! Chcemy dla naszego synka jak najlepiej… Pragniemy, by w przyszłości mógł być chociaż trochę samodzielny, niezależny, by nie był przykuty do wózka, czy łóżka…  Niestety bez wsparcia i pomocy nie damy rady… Potrzebujemy środków na specjalistyczny wózek inwalidzki, fotelik samochodowy, rehabilitację oraz sprzęt rehabilitacyjny. Dzięki temu Oskarek dostanie szansę na lepsze funkcjonowanie i mniej wymagającą codzienność… Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna! Rodzice

30 776,00 zł ( 57,85% )
Brakuje: 22 416,00 zł
Ola Gzik
4 dni do końca
Ola Gzik , 19 lat

Straszliwy wypadek 18-letniej Oli! Pomóżmy wybudzić ją ze śpiączki!

To była jedna krótka chwila, a zmieniła całe nasze życie. Jeden krótki moment, który sprawił, że nic nie jest już takie samo. 28 października 2023 roku nasza córeczka, Ola, wracając do domu, przechodziła przez przejście dla pieszych. To właśnie wtedy jeden z samochodów w nią wjechał... Gdy dowiedzieliśmy się o wypadku, cały nasz świat się załamał. Żadne słowa nie są w stanie opisać, jak wielki i obezwładniający ból rozdzierał nasze serca. Ola z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala w Łodzi. Lekarze powiedzieli, złamania się zrosną, ale nie są w stanie określić, jakie będzie miał skutki i następstwa potężny obrzęk mózgu.  Obecnie Ola od 2 tygodni oddycha samodzielnie, odczuwa ból, powoli otwiera oczy, ale nie jest w stanie zrobić nic więcej... Jest w śpiączce i potrzebuje pilnej rehabilitacji neurologicznej, która może pomóc jej się wybudzić i umożliwić powrót do zdrowia. Nasza kochana córeczka w tym roku miała zdawać maturę. Uczyła się w swoim wymarzonym liceum, a po maturze planowała iść na studia z psychologii. Zawsze była ambitna i uwielbiała czytać. W domu stworzyła własną bibliotekę, w której zgromadziła masę książek. Części z nich nie zdążyła jeszcze przeczytać – od momentu wypadku czekają nietknięte na półkach… Niedługo przed tym feralnym dniem zdała egzamin na prawo jazdy. Udało się jej tylko raz wsiąść i samodzielnie prowadzić auto.  Wierzymy z żoną i młodszym synem, że Ola wróci i będzie tak jak to było przed wypadkiem. Wierzymy, że życie powróci do nas, do naszego domu i Ola będzie cieszyć się razem z nami. Nasza córeczka jest taka młoda, ambitna, całe życie miała zaplanowane, uwielbia gotować… Jako nastolatka marzyła nawet o udziale w  programie MasterChef. Jej głowa była pełna pomysłów, planów, działań… Chcemy pomóc naszemu dziecku wrócić, być z nią. Tak potwornie za nią tęsknimy! Ku naszej rozpaczy, ośrodki rehabilitacji na NFZ nie są wydolne, by przyjmować pacjentów od "ręki". A tutaj kluczowy jest czas! Im szybciej rozpoczniemy profesjonalną rehabilitację, tym większe mamy szanse na powrót Oli. Tylko kilka klinik komercyjnych ma takie możliwości. Niestety, jest to ogromny koszt, który przekracza nasze możliwości finansowe. Nie jesteśmy w stanie opisać naszej rozpaczy i cierpienia. Jedyne, o czym teraz marzymy, to powrót naszej córeczki do zdrowia. Błagamy o wsparcie i wpłatę każdego, kto jest nam w stanie pomóc postawić Olę na nogi i przywrócić jej świadomość. Rodzice Aneta i Mariusz oraz brat Maciek

225 255,00 zł ( 57,85% )
Brakuje: 164 107,00 zł
Piotr Skrzela
Piotr Skrzela , 44 lata

Mój tata znika... Ratunku!

Dwa lata temu wszystko się zmieniło - zachorowałem na nieuleczalną chorobę, która każdego dnia zabiera mi część życia. Stwardnienie zanikowe boczne powoli odbiera mi niezależność, którą staram się zachować jak najdłużej! Jestem mężem, ojcem, jeszcze młodym człowiekiem. Nie chcę czekać, aż SLA przykuje mnie do łóżka, zabierze mi wszystko. Walczę, choć to bardzo trudne. Dlatego proszę o pomoc w mojej najważniejszej walce życia. To, że stanę się ciężarem dla bliskich, jest najtrudniejsze. Świadomość powoli odchodzącego zdrowia może dobić, jednak mi siłę dają synowie - dla nich walczę i chcę wygrać! Jedynym sposobem, żeby jak najdłużej powstrzymać chorobę przed inwazją w moje życie jest intensywna, codzienna rehabilitacja. Dzięki niej mogę dłużej żyć, poruszać się, oddychać… Zaczęło się w sierpniu 2017 roku - wtedy pojawił się niedowład mięśni. Rok później, dokładnie w lipcu, w wieku zaledwie 38 lat dowiedziałem się, że jestem nieuleczalnie chory. Stwardnienie zanikowe boczne (łac. SLA - choroba neuronu ruchowego) to postępująca choroba neurologiczna. Stopniowo poraża obwodowe włókna nerwowe, które odpowiadają za to, że mięśnie się poruszają. Uszkadza także neurony w mózgu. Gdy tak się stanie, nie będę już mógł normalnie funkcjonować… Porażenie prowadzi nieuchronnie do śmierci. Na całym świecie nie wynaleziono jeszcze leku, który jest w stanie uratować życie chorujących, a więc i moje. Nie mam nadziei, nie ma sposobu na wyleczenie. Sytuacja nie jest jednak beznadziejna - są leki, które dają możliwość dłuższej walki. Jest też codzienna rehabilitacja, jedyny potwierdzony sposób przedłużenia mojej sprawności. Tak więc walczę. Nie obchodzi się bez ran... Chciałbym jak najdłużej zatrzymywać postęp choroby, żebym mógł być z synami… Żeby tak było, potrzebuję codziennej, wyspecjalizowanej rehabilitacji i opieki  medycznej. To kosztuje, NFZ nie refunduje większości niezbędnych chorym na SLA terapii i zabiegów, dlatego proszę o pomoc. Mam wolę walki i wierzę w to, że póki walczymy, jesteśmy zwycięzcami. Piotr ____________ Czytaj także: newsweek.pl - Firma mi pada, a mąż umiera. Nieuleczalna choroba w czasie epidemii newsweek.pl - Wielki strach przewlekle chorych. W czasie epidemii nie mogą liczyć na żadną pomoc     27.02.2021: Zwiększamy kwotę zbiórki o kosztorys podnośnika sufitowego. 

100 810,00 zł ( 57,82% )
Brakuje: 73 522,00 zł
Zofia Pluta
Zofia Pluta , 3 latka

Walczymy z mutacją genetyczną – Lek wyjdzie dopiero w 2027 roku!

Zaczęło się od dziwnych odruchów jeszcze w szpitalu zaraz po porodzie. Wszyscy uspokajali, że to czkawka albo odruch moro, ale ja jako matka wiedziałam, że coś jest nie tak…  Zosia podrosła, problem nie mijał. Specjaliści stwierdzili refluks. Zalecenie: podcięcie wędzidełka. Moja córeczka przeszła traumatyczny zabieg, a poprawy brak. Kolejne leki, badania nic nie wykazały ani nie zmieniły. Odbijałyśmy się od jednego szpitala do drugiego. W końcu zdecydowaliśmy się na prywatne badanie EEG głowy i prywatną wizytę u neurologa. Już następnego ranka byliśmy w szpitalu. Wymazy, izolatka, poprzebierany personel, a pośrodku tego wszystkiego moja niewinna, mała córeczka z diagnozą padaczki, jak się później okazało lekoopornej...  W szpitalu spędziłyśmy tygodnie, testując leki, sterydy, witaminy. Została wykonana masa badań. Zosia była tak malutka, że pielęgniarki podjęły około 15 prób pobrania krwi w ciągu 2. dni! Zosia miała dziesiątki napadów epilepsji w ciągu doby… W najgorszym momencie nawracały co kwadrans. Nikt nie wiedział, co robić i jak pomóc. To były chyba najgorsze chwile mojego życia. Dzieci w 6. miesiącu zaczynają siadać, badają świat i podejmują pierwsze próby komunikacji. Zosia w tym wieku była całkowicie odcięta od świata, przestała się uśmiechać, ruszać, przestała być obecna... Przyjmowane sterydy zadziałały hamująco na napady, ale i na całą motorykę... Po 8. miesiącach przyjmowania okazało się, że Zosia jest zatruta lekami i natychmiast trzeba je odstawić! Przez rozległe infekcje, które przy sterydzie były naszą codziennością, trafiłyśmy do szpitala na oddział intensywnej terapii z zapaleniem płuc. Stoczyliśmy walkę o jej życie. Zosia była podłączona do respiratora, miała założony cewnik, była żywiona sondą, miała port dożylny, czyli wenflon podłączony do aorty. Dopiero gdy córeczka spowrotem nauczyła się jeść, mogliśmy wrócić do domu.  Problemy Zosi są związane z mutacją genu STXBP1. W Stanach Zjednoczonych są przeprowadzane badania, a specjaliści pracują nad lekiem. Wstępnie planują wypuścić lek w 2027 roku. Będzie kosztował około 3 mln złotych.  Póki co działamy, jak tylko potrafimy najlepiej – rehabilitacją i pracą z fizjoterapeutami, by zapewnić Zosi jak najlepszy rozwój. Niestety wszystko generuje koszty. Bardzo proszę Cię o pomoc! Sprawmy RAZEM cud!  Mama Zosi ➡️ Licytuj i pomóż Zosi!

61 438,00 zł ( 57,75% )
Brakuje: 44 945,00 zł