Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ania Bober
11 dni do końca
Ania Bober , 45 lat

Dziecięce porażenie mózgowe nie odpuszcza! Zbieramy na leki dla Ani!

Wasza pomoc już tyle zmieniła w moim życiu! Dzięki zakupionemu chodzikowi mogę poruszać się po mieście. Dzięki reszcie wpłat było mnie stać na wizyty lekarskie, dojazdy do poradni i po prostu… na leki! Z całego serca dziękuję! Tym razem też muszę poprosić o pomoc. Znacznie pogorszył mi się wzrok, dlatego potrzebuję nowych okularów, na które niestety mnie nie stać. Wizyty u lekarzy, leki i dojazdy to stałe wydatki. Bez Was nie jestem w stanie im sprostać. Już teraz dziękuję za Twoje wielkie serce! Poznaj moją historię: Od urodzenia jestem osobą niepełnosprawną. Choruję na dziecięce porażenie mózgowe. Dodatkowo w pierwszej klasie liceum doszło do wypadku, w którym brałam udział. Życie mnie nie oszczędza, ale ja nadal chcę być na tym świecie! Wskutek wydarzenia została całkowicie zniszczona moja lewa panewka biodrowa i od tego czasu jestem na lekach przeciwbólowych. Zarówno MPD, jak i wypadek spowodowały, że mam problem z samodzielnym poruszaniem się. Każdy dzień to ciężka walka, która dzięki Tobie może być łatwiejsza. To jednak nie koniec moich problemów ze zdrowiem. Od pięciu lat choruję na ciężką nerwicę lękową i depresję. Przez rok nie wychodziłam z domu, tak wielki odczuwałam strach. W zeszłym roku we wrześniu dorwała mnie silna rwa kulszowa, która dodatkowo utrudniła mi życie i poruszanie. Dopiero silne leki przeciwbólowe i cztery dawki blokady dały mi ulgę na dwa miesiące. Lekarz ortopeda zaproponował mi droższą blokadę. Niestety nie stać mnie na takie wydatki. Z renty, którą dostaję, po opłaceniu rachunków zostaje mi około 500 zł. Sam wykup leków na leczenie nerwicy i leki przeciwbólowe to w miesiącu ponad 300 zł. Koszty rosną, a pieniędzy coraz bardziej zaczyna mi brakować.  Każda podarowana złotówka przyniesie mi ogromną ulgę. Da szansę na życie bez ciągłego bólu i cierpienia. Zdrowia nie odzyskam, ale mam nadal szansę na dobre życie. Dzięki Tobie może ono być możliwe! Chcę w to wierzyć...  Ania

6 969,00 zł ( 65,5% )
Brakuje: 3 670,00 zł
Adaś Wojtaś
Pilne!
Adaś Wojtaś , 6 lat

Trwa walka o życie 6-letniego Adasia❗️Pomóż pokonać rzadki nowotwór❗️

Nasz koszmar rozpoczął się w styczniu. Adasia bardzo bolała główka, miał nudności i wymiotował, dlatego rozpoczęliśmy pielgrzymkę od szpitala do szpitala, w poszukiwaniu źródła tych problemów. Przez miesiąc tkwiliśmy w poczuciu nieświadomości, aż w końcu trafiliśmy na oddział. Wtedy świat runął. Poznaliśmy diagnozę śmiertelnej choroby ukochanego dziecka… Przeprowadzono tomograf, który wykazał, że w główce Adasia jest ogromny, potężny guz. Niezwłocznie została wykonana operacja usunięcia wodogłowia. Kilka dni później synek ponownie trafił na stół operacyjny, gdzie usunięto guza – niestety nie w całości. Próbki trafiły do badań, a my pełni strachu i obaw czekaliśmy na wynik. Dzień, w którym lekarze przekazali nam konkretną diagnozę, chcielibyśmy wymazać z pamięci… Potworem, z jakim się mierzymy, jest pineoblastoma – guz okolicy szyszynki. Nie mogliśmy w to uwierzyć... 9. lutego rozpoczęliśmy chemioterapię, która była kilkukrotnie przekładana ze względu na fatalne wyniki Adasia… 21. maja rozpoczęliśmy radioterapię, a teraz znów chemię, która wykańcza maleńki organizm naszego synka… Adaś ma problemy z poruszaniem, z mową, nie funkcjonuje już tak, jak kiedyś… Po naszym radosnym, energicznym chłopcu pozostał tylko cień. Kiedyś uwielbiał jazdę na rowerze, czytanie bajek, aktywnie spędzony czas… Dziś cykl jego dnia wyznaczają kolejne dawki chemioterapii i walka z tym potworem… Oddalibyśmy wszystko, żeby Adaś wyzdrowiał. Niestety dojazdy, zakwaterowanie, rehabilitacja i wszystko, co związane z leczeniem, znacząco obciąża nasz budżet. Sami nie damy rady…  Bardzo prosimy o wsparcie! Twoja pomoc może się okazać ratunkiem dla naszego dziecka. Nie przechodź obojętnie… Rodzice

208 931,00 zł ( 65,46% )
Brakuje: 110 218,00 zł
Mieszko i Tadeusz Raubo
Mieszko i Tadeusz Raubo , 4 latka

Braciszkowie walczą o zdrowie! Tylko specjalistyczne leczenie może im pomóc!

Mieszko - nasz wymarzony i długo wyczekiwany synek. Urodził się zupełnie zdrowy. Szybko obdarzał nas uśmiechami, rozwijał się prawidłowo, był bardzo wesołym chłopcem. Uwielbiał spędzać czas z dziadkami, przeglądać z nimi książeczki, naśladować zwierzęta… Aż do dnia, gdy zmieniło się wszystko... Mieszko kilka dni po przejściu błahej infekcji obudził się zupełnie innym dzieckiem. Przestał mówić, uśmiechać się, już się nie bawił. Zamiast tego całe dnie płakał, uderzał się pięściami w główkę.  Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Byliśmy u wielu lekarzy, jednak wciąż słyszeliśmy, że to pewnie bunt dwulatka (w wieku roku), że to pewnie skok rozwojowy, że dzieci tak mają, że to może autyzm, ale w sumie chyba nie, bo do tej pory rozwijał się prawidłowo, więc może zespół Aspergera?  Odbijaliśmy się od drzwi do drzwi, a stan naszego synka z dnia na dzień był coraz gorszy! Płakał całymi dniami, leżał na ziemi, był bardzo agresywny. Widać było, że coś go boli, a że nagle przestał mówić, nie potrafił powiedzieć ani nawet pokazać co mu dolega. Jego umiejętności poznawcze cofnęły się do poziomu niemowlęcia. Zaczęliśmy jeździć po Polsce w poszukiwaniu ratunku. W Gdańsku i Warszawie znaleźliśmy lekarzy, którzy przyjrzeli się Mieszkowi, nie zamykając nam drzwi przed nosem. Po wykonaniu ogromnej ilości badań na własną rękę i kontakcie z Centrum Zdrowia Dziecka zostaliśmy przyjęci od razu.  Diagnoza – autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Choroba, która z dnia na dzień odbiera nam dziecko! Autyzm został wykluczony. Mieszko przestał jeść, od roku nie przybrał na wadze. Wybiórczość pokarmowa od momentu zachorowania pojawiła się nagle i jest ogromna. Syn ma problem ze zjedzeniem czegokolwiek.  Na rozwój autoimmunologicznego zapalenia mózgu mają wpływ infekcje – nawet błahy katar zwala nasze dziecko z nóg. Wtedy przestaje mówić, rozumieć, kontaktować… Mieszko miał rozpocząć przedszkole od września, bardzo na to czekał. Uwielbia dzieci. Niestety nie może mieć żadnych kontaktów z rówieśnikami, bo nawet katar może sprawić, że przestanie chodzić, widzieć, porozumiewać się… Jego układ odpornościowy zwraca się przeciwko niemu, powodując liczne stany zapalne! Mózg naszego ukochanego synka jest już uszkodzony w ponad 26%, stąd szereg postępujących objawów neurologicznych. Choć uszkodzenie mózgu jest ogromne, nasz zuch dzielnie daje sobie radę w trudnej dla siebie rzeczywistości przepełnionej ciągłym bólem. Poza ogromnym cierpieniem Miesia związanym ze stanem zapalnym mózgu, doszły też stany zapalne stawów, co jest częste przy chorobach autoimmunologicznych – zapalenia w dłoniach, kręgosłupie, kolankach, kostkach. Przez to zdarzają się dni, że Mieszko nie jest w stanie nawet ustać… W CZD włączono antybiotyki działające przeciwzapalnie i poprawa była natychmiastowa. Niestety ta podstępna choroba nie daje za wygraną – po odstawieniu antybiotyków ból wraca, a z najpiękniejszych oczek świata całe dnie płyną łzy… Na antybiotyku jest lepiej, ale brzuszek Mieszka tego nie wytrzymuje – w końcu ma tylko dwa latka. Okropnie cierpi z powodu takiej ilości antybiotyków przyjmowanych na stałe, jednak nic innego nie pomaga zatrzymać stanów zapalnych! Jedynym skutecznym leczeniem są dożylne wlewy z immunoglobuliny ludzkiej podawane przez pompę infuzyjną. Wlewy z powodu aktualnej sytuacji pandemicznej zostały ograniczone i podanie ich Mieszkowi na NFZ jest niemożliwe. Jeszcze rok temu nie było z tym żadnego problemu... Jest w Polsce jedyne prywatne Centrum Medyczne w Gdańsku, które zgodziło się podjąć walkę o zdrowie i życie naszego synka. Koszty wlewów z immunoglobuliny ludzkiej są ogromne, wycena leczenia na najbliższe miesiące to blisko 50 tysięcy złotych.  Żyjemy nadzieją, że wlewy z immunoglobuliny szybko pozwolą Mieszkowi cieszyć się dzieciństwem bez codziennego bólu. Jeśli jego organizm nie zareaguje odpowiednio na pierwsze trzy wlewy z immunoglobuliny, leczenie może trwać latami, ale nie chcemy myśleć o takim scenariuszu.  Dochodzą do tego koszty badań, leków, suplementów i zajęć terapeutycznych, które liczone są w tysiącach złotych miesięcznie. NFZ nie refunduje niczego związanego z tą chorobą, poza zniżką na antybiotyk... Gdybyśmy wiedzieli o chorobie wcześniej, nie doszłoby do stanu, w którym dziecko ma tak ogromne uszkodzenie mózgu. Gdyby wcześniej udało się otrzymać odpowiednią diagnozę... Niestety Mieszko choruje już długo, a postępu choroby nie potrafimy zatrzymać.  Bez leczenia stany zapalne mogą doprowadzić do obrzęku mózgu! Wierzymy, że leczenie immunoglobulinami przyniesie efekty, a Mieszko dostanie szanse na życie w radości, bez bólu i cierpienia. Dlatego bardzo prosimy o pomoc… Dziękujemy Wam za wszystko Paula i Przemek - rodzice Miesia

174 255,00 zł ( 65,44% )
Brakuje: 92 023,00 zł
Kacper Boboryko
14 dni do końca
Kacper Boboryko , 9 lat

Zamknięty w świecie autyzmu. Pomagamy Kacperkowi!

Świadomość, że robisz wszystko, aby Twoje dziecko miało szansę na jak najlepszą przyszłość, że każdego dnia stajesz na wyżynach możliwości, bo troska o nie przysłania Ci wszystko inne, że codzienność jest potwornie trudna, ale nie możecie się wspólnie poddać, bo za rogiem jest nadzieja, której nie można zaprzepaścić... To uczucie, które znamy doskonale. Walczymy o lepszą przyszłość Kacperka od dnia, w którym dowiedzieliśmy się, że będzie szedł przez życie z diagnozami, które zwaliły nas z nóg i musieliśmy przez nie przeorganizować całą naszą rzeczywistość. Dziś wcale nie jest nam łatwiej. Lada moment Kacper skończy 6 lat, jednak z chorobą będzie się zmagać już zawsze. Choćbyśmy bardzo chcieli, nie jesteśmy w stanie sprawić, że nasz synek cudownie ozdrowieje. Padaczka zbiera żniwo, zaburzenia rozwoju pod postacią autyzmu nie odpuszczają, konieczna jest kosztowna rehabilitacja, na którą nam samym brakuje już środków. Robimy co w naszej mocy, by synkowi niczego nie zabrakło, jednak potrzeby cały czas rosną, a nam powoli zaczyna brakować sił i oszczędności. Specjaliści, u których konsultujemy Kacperka są zgodni, co do jednego - synek przynajmniej trzy razy w roku powinien wyjechać na turnus rehabilitacyjny. Pokładamy w tym ogromną nadzieję. Wiemy, że Kacperka nie da się wyleczyć, jednak możemy mu pomóc, by był jak najbardziej samodzielnym dzieckiem. Bardzo prosimy Was o wsparcie! Anna i Krystian, rodzice

13 557,00 zł ( 65,35% )
Brakuje: 7 188,00 zł
Olek Matuszewski
Olek Matuszewski , 8 lat

Nierówna walka Olusia o zdrowie... Pomóż!

Nasz Olek ma już 6 lat, a ja pamiętam jego narodziny, jakby to było wczoraj. Ten dzień, gdy ujrzałam go po raz pierwszy, był wspaniały i przepełniony ogromnym szczęściem. Niestety szybko okazało się, że dzieciństwo Olusia nie będzie takie spokojne, jak planowaliśmy. Od pierwszych swoich dni nasz synek zmaga się z wieloma chorobami: astmą, obniżonym napięciem mięśni, wadą serca (dwupłatkowa zastawka aortalna) oraz agenezją lewej nerki. Jego dzieciństwo i nasze życie już na zawsze zostało naznaczone niekończącymi się wizytami i konsultacjami lekarskimi.   Odkąd pamiętam, Oluś miał problemy z mówieniem. Dopiero niedawno udało się poznać, co było tego powodem – rozszczep podniebienia. Synek jest już po operacji niwelującej tę wadę. Wymaga jednak codziennej rehabilitacji, pracy logopedycznej oraz dalszych badań.  Potrzebujemy wsparcia, aby zapewnić mu dobrą przyszłość i wszystko to, czego najbardziej potrzebuje. Jest szansa, że w przyszłości zacznie mówić. By tak się jednak stało, potrzebuje długiej i intensywnej terapii. Niestety koszty leczenia, wizyt i konsultacji lekarskich przekraczają nasze możliwości finansowe. Dlatego z całego serca prosimy Was o pomoc! Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem! Rodzice Olusia Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

26 069,00 zł ( 65,34% )
Brakuje: 13 825,00 zł
Ula Strembowska
Ula Strembowska , 3 latka

Gdy rodziłam jej siostrę, ona w szpitalu oddalonym o 300 kilometrów walczyła o życie ❗️

Byłam w ciąży z młodszą córeczką, która w lutym miała przyjść na świat. Prowadziliśmy spokojne życie, nic nie wskazywało na tragedię, która niebawem miała nadejść. Wszystko zawaliło się, gdy byłam w 6/7 miesiącu ciąży. Właśnie wtedy dowiedzieliśmy się, że nasza starsza córeczka jest śmiertelnie chora.  22 lutego Uleńka razem ze swoją babcią przebywały w Kijowie w jednym z najlepszych szpitali w kraju. Ja, w oddalonym o prawie 300 kilometrów, rodziłam jej młodszą siostrzyczkę – Sofię. Moja Ula walczyła z białaczką, a ja nie mogłam być przy niej. Czy mogło być gorzej? Jak się okazało dwa dni później – mogło. 24 lutego dostałam telefon od spanikowanej mamy, która roztrzęsiona informowała mnie o wojnie. Nigdy nie zapomnę jej słów, że nad szpitalem, w którym moja starsza córka walczyła o życie, została zniszczona rakieta. Dwudniowy niemowlak, chora na białaczkę starsza córka i wojna. Rozpoczęła się ewakuacja onkologicznie chorych dzieci do Włoch. Wyjechaliśmy całą rodziną. Uleczka rozpoczęła tam leczenie. Wprowadzono chemioterapię, którą córeczka bardzo ciężko znosiła – przestała chodzić. Wszyscy byliśmy przekonani, że to tylko skutki uboczne chemioterapii. Byliśmy dobrej myśli, wierzyliśmy, że wystarczy zacisnąć zęby i wytrzymać – a po czasie Ula na pewno dojdzie do siebie. Najważniejsze, że podstępna choroba ustąpiła, udało się osiągnąć stan remisji.  Jednak czas mijał, a Ula nadal nie chodziła i robiła się coraz słabsza. Doszło do tego, że już nie potrafiła usiąść bez pomocy, a jak ktoś ją posadził, to prawie od razu traciła równowagę. Nie mogła samodzielnie podnieść ręki do góry.  Długo szukaliśmy przyczyny, aż wiosną 2023 roku spadła na nas kolejna diagnoza — SMA typu 2. Nie mogliśmy w to uwierzyć. Jak to możliwe, że spadło na nas tyle nieszczęścia? Uli nie można podać terapii genowej – organizm jest zbyt osłabiony po poprzedniej chorobie. Jeśli będzie w remisji przez 5 lat, dopiero wtedy będzie można wprowadzić leczenie. Na razie możemy tylko intensywnie rehabilitować córeczkę i czekać, aż nadejdzie czas terapię genową. Od tego, czy i w jakim stopniu uda nam się zatrzymać degradację mięśni zależy całe przyszłe życie Uli.  Błagamy Was o pomoc. Na nas i na nasze dziecko spadło niewyobrażalne cierpienie. Pomóżcie nam uratować córeczkę… Rodzice

9 980,00 zł ( 65,27% )
Brakuje: 5 309,00 zł
Renata Lomper
Renata Lomper , 64 lata

Pomóż naszej mamie w powrocie do zdrowia

Osoby, takiej, jaką widzicie na zdjęciach - radosnej, uśmiechniętej, pełnej energii. Jej już nie ma... Odeszła przez tragiczny wypadek i musimy zrobić wszystko, żeby do nas jak najszybciej wróciła. Pomóż nam ją odzyskać!  Na początku grudnia 2020 r. nasza mama została potrącona przez samochód. Ze względu na obszerność urazów, którym uległa tj. urazu wielonarządowego, urazu czaszkowo-mózgowego, złamania podstawy zęba obrotnika i trzonu C2, stłuczenia miąższu obu płuc, niewydolności oddechowej oraz innych licznych urazów ciała, od czasu wypadku przebywała na oddziale intensywnej terapii. Ze względu na panującą na świecie sytuację, nikt nie mógł jej odwiedzić, potrzymać za rękę. Szepnąć do ucha, że wciąż jesteśmy przy niej i jej nigdy nie opuścimy... Mama musiała zostać wprowadzona w stan śpiączki farmakologicznej, w której była utrzymywana przez kilka tygodni. Niestety, po odstawieniu leków, mimo odzyskania przytomności, nie ma z nią kontaktu. Mama nie reaguje na głos, nie wykonuje poleceń. Ciało zostało obecne, ale jej duch gdzieś uleciał... Dodatkowo w ostatnim czasie, kiedy wydawało się, że wszystko idzie powoli w dobrym kierunku, u mamy wdała się sepsa, a do tego okazało się, że została zakażona wirusem SARS-CoV-2. Nieszczęścia wydawały się nie mieć końca. Mimo ciężkiego stanu mama jest silna i walczy, pokonując dzielnie kolejne trudności. A my walczymy razem z nią. Aby mogła wrócić do nas, potrzebuje profesjonalnej rehabilitacji, która kosztuje ogromne pieniądze... Nasza mama jest bardzo ciepłą oraz aktywną zawodowo kobietą. Pracowała, choć już dawno mogła być na emeryturze i spokojnie czekać na narodziny czwartego wnuka, którego, ze względu na swój wypadek, jeszcze nie poznała. Nigdy nie skarżyła się na swoje zdrowie. Zawsze była uśmiechnięta i chętnie pomagała innym. Jedną z jej pasji było zajmowanie się ogrodem. Wolne chwile spędzała na przygotowywaniu sadzonek, przesadzaniu, czy pielęgnowaniu roślin. Nasze dobro zawsze było jej priorytetem. Od czasu wypadku ciągle przebywa w szpitalach. Dodatkowo sytuacja związana z pandemią Covid -19 nie ułatwia leczenia i uniemożliwia nam kontakt z mamą, której nawet nie możemy zobaczyć. Bardzo tęsknimy za nią, a wnuki za ukochaną babcią. Pragniemy zapewnić mamie profesjonalną rehabilitację, aby pomóc jej wrócić do zdrowia i życia, jakie miała przed wypadkiem. Rodzina

46 548,00 zł ( 65,23% )
Brakuje: 24 801,00 zł
Adam Witkowski
Adam Witkowski , 43 lata

Ponad ćwierć wieku na wózku. Nie poddaję się!

W 1996 roku doznałem poważnego urazu rdzenia kręgowego po skoku do wody. Miałem wtedy 15 lat i głowę pełną marzeń. Tamtego dnia wykonałem ten ostatni, ten już niepotrzebny i jak się okazało, bardzo brzemienny w skutkach skok do wody. Ta decyzja na zawsze odmieniła moje życie. Od przeszło ćwierć wieku poruszam się na wózku inwalidzkim i potrzebuję stałej opieki. Uraz, którego doznałem w odcinku szyjnym, spowodował paraliż czterokończynowy. Mówiono, że od wczesnego dzieciństwa przejawiałem wiele talentów, szczególnie talent muzyczny. Moim marzeniem była zawodowa gra na gitarze. Większość wolnego czasu poświęcałem na ćwiczenie. Zaczynałem również komponować własne utwory, pisałem teksty. Wypadek raz na zawsze przekreślił moje plany – to było dla mnie i dla całej mojej rodziny ogromnym bólem. Z czasem nauczyłem się żyć z niepełnosprawnością. Nie zmieniła ona mojego sposobu bycia. Zawsze byłem i wciąż jestem uśmiechniętym i optymistycznie nastawionym do życia człowiekiem. Już poruszając się na wózku skończyłem szkołę średnią z wyróżnieniem i dostałem się na Politechnikę Warszawską na wydział Mechatroniki, który też ukończyłem z bardzo dobrymi wynikami. Było to okupione ogromnym poświęceniem ze strony moich rodziców i młodszej o 11 lat siostry. Rodzice ciężko pracowali i rezygnowali z wielu pragnień, aby zapewnić nam ciepły dom, wykształcenie i przede wszystkim dużo miłości. To oni nauczyli nas kochać i dbać o siebie. Nauczyli nas też miłości do zwierząt, zwłaszcza tych potrzebujących opieki człowieka, których nasz wspólny dom zawsze był pełen. Moim największym marzeniem jest to, aby kiedyś jeszcze móc skorzystać z życia i cieszyć się nim tak jak mogą to robić pełnosprawni ludzie. Jestem zdeterminowany i wierzę w to, że dzięki medycynie i rehabilitacji uda mi się odzyskać przynajmniej częściowo utraconą 25 lat temu sprawność ruchową. Najbardziej bym chciał, aby doczekali tego dnia moi rodzice, abyśmy mogli wspólnie się z tego radować. Na wózku inwalidzkim można żyć, ale żeby nie była to tylko wegetacja, potrzebna jest ciągła rehabilitacja i okresowe wymiany sprzętu rehabilitacyjnego i ortopedycznego, którego ceny są horrendalne. Adam

31 573,00 zł ( 65,22% )
Brakuje: 16 832,00 zł
Sławomir Syguła
Sławomir Syguła , 40 lat

Choroba, przeszczep wątroby i niepełnosprawność... Potrzebna pomoc!

Zachorowałem, potem odeszła ode mnie żona, zabierając wszystko. Z dnia na dzień zostałem z niczym, bez mojego ukochanego synka, za to ze śmiertelnie niebezpieczną chorobą. Jakoś muszę żyć dalej, bo co innego mi zostało? Staram się, jak mogę, choć jest ciężko… Nie prosiłem nigdy o pomoc, ale teraz stoję pod ścianą… Nigdy nie skarżyłem się na swoje zdrowie. Byłem zdrowy, pracowałem, miałem rodzinę. Nagle jednak zacząłem chudnąć, czułem się coraz słabiej. Poszedłem do lekarza. Już podstawowe wyniki krwi wykazały, że coś złego dzieje się ze mną. Zlecono mi dokładniejsze badania, które wykazały, że mam wirusowe zapalenie wątroby typu B. Dla mnie był to szok.  Trafiłem do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Nie było innej możliwości, tylko przeszczep wątroby, na który nie musiałem na szczęście długo czekać. Niestety, po nim nastąpiły komplikacje. Doszło u mnie do zapalenia mózgu i rdzenia kręgowego. Byłem bliski śmierci... Blisko 3 miesiące byłem w śpiączce. Z racji braku jakiejkolwiek rehabilitacji doszło u mnie do skostnień w biodrach. Lekarze mówili, że przez to nie będę w stanie chodzić, ale mój upór sprawił, że mogę poruszać się o kulach! To i tak wiele, choć tak odbiega od sprawności, którą odebrała mi choroba i brak rehabilitacji… Muszę często jeździć na wizyty lekarskie i kontrole. Mieszkam w maleńkiej miejscowości, a najbliższy lekarz jest kilkadziesiąt kilometrów. Chciałbym zebrać pieniądze na samochód dostosowany do moich potrzeb, abym mógł nim kierować bez używania nóg. Dla mnie taki wydatek jest ogromny, dlatego jestem zmuszony prosić o pomoc. Wiem, że proszę o wiele… Straciłem już jednak tak dużo, że ośmielam się prosić o jakiekolwiek wsparcie, by móc dalej walczyć o swoje zdrowie. Wierzę, że kiedyś jeszcze uśmiechnie się do mnie szczęście. Z góry dziękuję za każdą pomoc.  Sławek ➡️ doba.pl – Charytatywne zawody wędkarskie dla Sławomira:

17 947,00 zł ( 65,17% )
Brakuje: 9 590,00 zł