Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Andrzej Marcinek
Andrzej Marcinek , 43 lata

By nie stać się martwym za życia... Upadek z 3 piętra zakończył się tragicznie – POMÓŻ❗️

14 lipca 2023 roku to dzień, który rozbił nasze serca na milion kawałków, a życie Andrzeja tragicznie odmienił. Od tej pory nie będzie ono już takim, jak dotychczas. Najprawdopodobniej na skutek zasłabnięcia w czasie prac remontowych na balkonie, Andrzej wypadł z 3 piętra, prosto na głowę. Cudem przeżył upadek, ale obrażenia, jakich doznał, okazały się potężne. Dwa i pół tygodnia walczył o życie w śpiączce farmakologicznej. Przeszedł w tym czasie sześć skomplikowanych operacji, w tym trzy na kręgosłupie: dwie na szyjnym i jedną na piersiowym. Na ten moment nadal przebywa na OIOM-ie i niestety, mimo wysiłków lekarzy i ogromnej woli walki ze strony Andrzeja wstępna diagnoza nie napawa optymizmem. Andrzejowi, niczym bohaterowi filmu "Motyl i skafander" grozi życie w więzieniu swojego ciała.  Aby poprawić komfort życia i umożliwić funkcjonowanie w społeczeństwie niezbędne będzie zastosowanie intensywnej rehabilitacji w wysokospecjalistycznym ośrodku rehabilitacyjnym, zakup respiratora, bez którego nie może oddychać, zakup cyber-oka, aby mógł komunikować się z otoczeniem, jeśli nie będzie w stanie mówić.  Konieczne będzie także dostosowanie mieszkania do jego potrzeb. Na pewno niezbędny będzie zakup specjalistycznego łóżka i odpowiedniego wózka inwalidzkiego, dzięki któremu mógłby z pomocą opiekuna wychodzić na zewnątrz. Andrzej ma 42 lata. To dobry człowiek. Przede wszystkim wspaniały tata, którego 12-letnia córka Julia tak bardzo potrzebuje! To również troskliwy syn i nieoceniony przyjaciel, który nigdy nie zawodził. Do czasu wypadku był wulkanem energii, człowiekiem bardzo aktywnym, z głową pełną marzeń i pomysłów. Niejednokrotnie sam udzielał się w różnych akcjach charytatywnych. Jego pasją była do tej pory gra na gitarze elektrycznej.  Wraz z zespołem Wielki Las, a wcześniej Emeriten Komando, Tofu Riot i Frei Republik Panama, w których był gitarzystą, grał koncerty często również na rzecz osób potrzebujących pomocy, na chore dzieci, na osoby po wypadkach. Nigdy nie był obojętny na ludzkie cierpienie i niesprawiedliwość.  Teraz sam tej pomocy potrzebuje. Nie sądziliśmy, że będziemy zmuszeni prosić o pieniądze, ale teraz dosłownie o nie BŁAGAMY. Trudno oszacować, jakie ostatecznie będą koszty walki o zdrowie i życie Andrzeja. Jednak już teraz wiadomo, że zdecydowanie przewyższą one nasze możliwości.  Jest to pomoc niezbędna, aby zapewnić Andrzejowi szansę na to, by wrócił w możliwie największym stopniu do funkcjonowania wśród ludzi. Wyobraź sobie, jakby to było żyć do końca swoich dni przy pełnej świadomości umysłu, uwięzionym w niewładnym ciele, bez możliwości mowy i samodzielnego oddechu... To tragedia i niesprawiedliwość, na którą Andrzej nie zasłużył... Nikt nie zasługuje na taki los. Prosimy, nie bądź obojętny! Bliscy Andrzeja ➡️ Licytacje dla Cinka 

393 156,00 zł ( 67,19% )
Brakuje: 191 951,00 zł
Magdalena Bakalarska
Magdalena Bakalarska , 50 lat

Mama dwójki dzieci w tragicznym stanie! Pomóż Magdzie wrócić do rodziny!

Moja żona cudem uniknęła śmierci. Wielokrotnie podjęta resuscytacja przywróciła pracę jej chorego serca, jednak nadal pozostała w stanie śpiączki. Ja i dwójka naszych dzieci, bardzo za nią tęsknimy. Cały czas myślę, co zrobić, by do nas wróciła, by znowu była Magdą sprzed tego tragicznego dnia… 11 września 2024 roku Madzia przeszła nagłe zatrzymanie krążenia. W szpitalu wykonano jej koronarografię oraz angioplastykę z implementacją stentu – dwa specjalistyczne zabiegi, które uratowały jej życie. Kolejne doby nie przyniosły wyraźnego postępu… Nie odzyskała świadomości. W wyniku obrzęku mózgu, spowodowanego niedotlenieniem podczas resuscytacji, pojawiły się liczne powikłania. Śpiączka to wierzchołek góry lodowej. Po operacji, która była dla nas nadzieją, niestety z dnia na dzień stan Madzi zaczął się pogarszać. Magda przestała samodzielnie oddychać, doświadcza kilku do kilkunastu napadów padaczkowych na dobę. W wyniku intubacji pękła jej dolna warga ust. Rana nie goi się od ponad miesiąca. Obecnie Magda jest po zabiegu tracheotomii. Na całym Jej ciele pojawiają się liczne odleżyny, które również nie chcą się leczyć. Madzia jest kochającą żoną i mamą, osobą pomocną, uśmiechniętą i pełną energii. Można na nią liczyć w każdej sprawie. W codziennym życiu poświęcała się opiece swoją mamą. Zawsze brakowało jej czasu tylko dla siebie. Zawsze w ruchu, zawsze w działaniu, wszędzie było jej pełno. Uwielbiała uprawiać ogródek oraz gotować i obdarowywać bliskich swoimi kuchennymi produkcjami. Tak bardzo chciałabym, żeby nasza historia miała happy end... To nie może się tak skończyć. Gdy odwiedzam Madzię z rodziną, obserwujemy otwieranie oczu, łzy, przyspieszony rytm serca, gdy do niej mówimy, poruszanie palcami ręki i stopy. Wierzymy, że jest dla niej szansa na przynajmniej częściowy powrót świadomości. W tym celu Madzia wymaga odpowiednich badań, diagnozy, leczenia neurologicznego oraz rehabilitacji w specjalistycznej jednostce. Niestety, wszystko to generuje ogromne koszty, z którymi muszę się zmierzyć. Chcę zrobić wszystko, by dać dzieciom wsparcie i pomóc mojej żonie. Nie mam wyjścia, muszę prosić o pomoc. Będę wdzięczny za każdy gest. Z góry bardzo dziękuję. Robert z dziećmi

57 177,00 zł ( 67,18% )
Brakuje: 27 930,00 zł
Kamil Owczarek
Kamil Owczarek , 16 lat

Jestem tak słaby, że nie utrzymam się na własnych nogach! Proszę o pomoc...

Mój syn jest już nastolatkiem. Ukończył szkołę podstawową i powinien cieszyć się wakacjami. Nie ma jednak przestrzeni do swobody, która powinna być stałym elementem lata. Choroba zabrała Kamilowi nie tylko zdrowie, ale także wszelką energię... Postawionych diagnoz jest wiele: wrodzona wada serca, zwężenie prawej tętnicy płucnej, nerwiakowłókniakowatość typu I. Jednak to ostatnie miesiące spędzały mi sen z powiek… Niemal przez 4 miesiące mój syn przebywał w szpitalu na oddziale ortopedii, ze względu na stan po martwiczym zapaleniu powięzi uda z rozległym ubytkiem skóry i tkanek miękkich. Nie przypuszczałam, że sytuacja będzie aż tak poważna!   Kamil przeszedł kilka przeszczepów skóry z licznymi krwotokami. Wymagał wielokrotnego przetaczania preparatów krwiopochodnych… Jednak z dnia na dzień było coraz gorzej, aż w końcu z ust lekarza padła choroba, której bałam się wówczas najbardziej: SEPSA!  Wyniki spadały, parametry życiowe pogarszały się, a ja drżałam ze strachu! Starałam się, jak mogłam, ale nic nie zdołałam zrobić. Los mojego dziecka powierzyłam w ręce lekarzy...  Jego ciśnienie krwi spadało, pojawiły się problemy w pracy serca. Byłam przerażona, gdy dowiedziałam się, że moje dziecko musi dostać adrenalinę i trzeba wykonać masaż serca! Potem jego stan na chwilę się ustabilizował, ale na horyzoncie pojawiły się kolejne powikłania. Pod koniec maja konieczna była resekcja płata środkowego płuca prawego. Początkowo całe płuco miało zostać usunięte, jednak ostatecznie zdecydowano się wyciąć tylko jego fragment… Przetrzymaliśmy najgorsze i Kamil przebywa już w domu. To nie koniec, bo przed nami kolejny etap leczenia i rehabilitacji, który będzie trwał długo. Syn jest bardzo osłabiony i wychudzony. Nie ma siły utrzymać się na nogach i dlatego porusza się na wózku inwalidzkim.   Rany po zabiegach operacyjnych są otwarte i ciągle pękają! Pokrywają duże powierzchnie jego ud, co wymaga zmiany opatrunków kilka razy dziennie! To dodatkowe obciążenie, ból, łzy… Pomimo swoich problemów zdrowotnych oraz niepełnosprawności Kamil jest cudownym dzieckiem – zawsze radosnym, uśmiechniętym, pomocnym i życzliwym. Swoją postawą mógłby dawać przykład innym. Życie go nie rozpieszcza, ale jest niezwykle silny i pozytywnie nastawiony na każdy kolejny dzień.  Rehabilitacja będzie prowadzona w warunkach ambulatoryjnych, a na kolejnym etapie w warunkach domowych. Już teraz wiem, że będzie długotrwała. Staram się jak mogę, ale cena za zdrowie i sprawność syna jest dla mnie za wysoka. Proszę o pomoc, bez Was nie zdziałam nic. Liczy się każda wpłata i każde udostępnienie, za co już teraz wszystkim Wam dziękuję! Barbara, mama

10 718,00 zł ( 67,16% )
Brakuje: 5 240,00 zł
Amelia Grzelecka
Amelia Grzelecka , 10 lat

Ból jest częścią życia Amelki... Pomóż❗️

Amelka ma siedem lat. Córeczka urodziła się z bardzo rzadką wadą genetyczną, która zdeterminowała cały jej rozwój i życie.  Pomimo upływającego czasu, Amelka nigdy nie będzie rozwijać się jak jej rówieśnicy. Jest dzieckiem leżącym, nie jest w stanie samodzielnie utrzymać nawet główki. Trudności objawiają się na każdym kroku, a całodobowa opieka i wychowanie wymagają specjalnego podejścia. W codziennym funkcjonowaniu potrzebny jest specjalny wózek, siedzisko oraz fotelik samochodowy. To niezbędne sprzęty, byśmy mogli zawozić córeczkę na rehabilitację, wyjść na spacer, czy umożliwić siedzenie. Niestety, ich koszt jest ogromny a nasz budżet ograniczony. Nie jesteśmy w stanie finansowo sprostać potrzebom Amelki. Ból jest częścią życia Amelki od jej pierwszych chwil na tym świecie. Naszym zadaniem jest, by w jej codzienności było go jak najmniej. Tomek i Paulina, rodzice Amelki

33 410,00 zł ( 67,16% )
Brakuje: 16 335,00 zł
Katarzyna Ryszka
Pilne!
Katarzyna Ryszka , 32 lata

Dopóki nadzieja nie umrze... Ratujmy Kasię!

Wasza pomoc sprawiła, że odżyła nadzieja! Kasia wciąż walczy z guzem mózgu. Musi kontynuować terapię, by guz nadal pozostawał w uśpieniu! Tylko to daje nam czas, tak bezcenny. Dzięki immunoterapii Kasia nadal żyje i może tym życiem się cieszyć! Prosimy z całego serca - bądźcie z nami. Pomóżcie nam opłacić kolejne cykle leczenia - naszej jedynej szansy na wygrywanie kolejnych bitew ze złośliwym nowotworem! Nasza historia: Tak bardzo potrzebujemy nadziei... Guz mózgu, wyrok. Immunoterapia odroczyła jego wykonanie, ale musimy ją kontynuować. Na to brakuje środków…  Świat zatrzymał się dla nas 13 lipca 2018 roku. To właśnie wtedy usłyszeliśmy wyrok wydany nie tylko na Kasię, ale na całą naszą rodzinę. Guz mózgu. Bardzo duży, nieoperacyjny. Usłyszeliśmy, że nic nie da się już zrobić, zostało 5-6 miesięcy życia. Ale przecież to nie mogło się tak skończyć! Kasia miała wtedy tylko 26 lat! Zaczęło się od drżenia ręki. Wtedy Kasia, nasza delikatna, nieśmiała Kasia, poszła do lekarza rodzinnego. Ten stwierdził anemię, przepisał witaminy. Niestety, nie pomagały, a było tylko gorzej… W końcu starsza siostra Kasi ponownie zabrała ją do lekarza i wtedy wymusiły skierowanie do neurologa. A potem posypała się lawina… Tomografia komputerowa wykazała ogromny guz na mózgu z licznymi naciekami. Lekarze mogli zaproponować tylko chemię z zastrzeżeniem, że niewiele może pomóc. Zgodziliśmy się, nie można było czekać, a alternatywy nie było… Po chemii była tragedia. Straciliśmy naszą Kasię na długie miesiące, nie było z nią właściwie kontaktu, to dla niej czas wyjęty z życia. Skutkiem ubocznym chemii było ogromne łaknienie, Kasia non stop była głodna. W krótkim czasie przytyła 15 kilogramów… Gdy chemia przestała działać, wróciła świadomość i rozpacz, co się właściwie stało przez ostatnie miesiące… W desperacji przemierzyliśmy Europę wzdłuż i wszerz, szukając nadziei. Znaleźliśmy ją dopiero w Niemczech. Lekarze zaproponowali leczenie metodą immunoterapii. Między kwietniem a sierpniem 2019 Kasia poddała się pięciu seriom takiego leczenia. Po całej rodzinie pozbieraliśmy środki, zapożyczyliśmy się, gdzie się dało, by Kasia mogła przejść leczenie. Te przyniosło znakomite rezultaty! Całkowicie zniknęły nacieki, a guz został ustabilizowany. Dziś jest pod kontrolą, ale zagrożenie, że się rozrośnie, spędza nam sen z powiek. Dzięki Wam mogliśmy kontynuować terapię, a ostatnie badania są pozytywne - guz nadal jest trzymany w ryzach, a nawet zaczął się zmniejszać! Nie ma wątpliwości, że leczenie działa i musi być kontynuowane tak długo, jak długo będzie przynosiło dobre rezultaty! Niestety, na to nie mamy pieniędzy... Immunoterapia to nasza jedyna nadzieja. Po diagnozie Kasia dostała maksymalnie pół roku życia, a minęły już dwa lata. Poza drgającą ręką, szczęśliwie nie ma innych objawów. Kasia żyje, normalnie żyje i cieszy się każdym dniem. Dziś jednak paraliżuje nas wszystkich strach, co będzie jutro… Dlatego z całego serca wciąż prosimy o pomoc. Rodzina i przyjaciele Grupa Ratujmy Kasię na FB!

198 298,00 zł ( 67,15% )
Brakuje: 97 002,00 zł
Wiesław Izbiński
Wiesław Izbiński , 44 lata

Bo sprawne życie można jeszcze odzyskać

Nasza tragedia rozegrała się 21 stycznia 2020 roku. Mąż jak co dzień wyszedł do pracy, z której już nie wrócił... Uległ wypadkowi samochodowemu. Uderzenie było bardzo mocne. Mąż znajdował się wewnątrz doszczętnie zmiażdżonego wraku samochodu. Był ciężko ranny. Strażacy przy użyciu narzędzi hydraulicznych wydobyli go z pojazdu i przekazali załodze pogotowia ratunkowego. W szpitalu znalazł się szybko i trafił prosto na blok operacyjny. Na karcie wypisu można przeczytać: „W trakcie zabiegu pacjent w stanie skrajnie ciężkim w niewyrównanym wstrząsie mieszanym z nieoznaczalnym ciśnieniem tętniczym (…) Stan pacjenta krytyczny: niewybudzony ze znieczulenia ogólnego, niewydolny krążeniowo, niewydolny oddechowo” Wiesław doznał urazu wielonarządowego. Miał uszkodzoną przeponę, wątrobę, jelita, otwarte złamanie kości udowej, liczne złamania miednicy, stłuczenie serca, stłuczenie płuc, złamanie stopy, zwichnięcia stawów, wieloodłamowe złamanie łokcia ze zmiażdżeniem odłamów. Liczne krwiaki tkanek miękkich całego ciała. Łącznie przeszedł kilkanaście operacji. Nieustannie walczył. Zmagał się z zakażeniami, wstrząsami septycznymi i cierpieniem... Na OiOM-ie spędził 77 dni, a następnie został przekazany na kolejne szpitalne oddziały. Czas pandemii jest dla wszystkich trudny dla nas szczególnie. W szpitalach zakazano odwiedzin. Mąż walczył samotnie... Po ponad 6 miesiącach został wypisany ze szpitala i trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Oczywiście wiąże się to z niesłychanie dużymi kosztami. Koronawirus i postawa niektórych osób bardzo wydłuża wszelkie postępowania, więc musimy, póki co, sami opłacać faktury za pobyt męża. Roczna rehabilitacja to ogromny koszt. W ośrodku Wiesio ma wszystko, czego potrzebuje. Pomoc, ćwiczenia, masaże. Widzimy niesamowite efekty i to napędza nas do dalszej pracy. Zaczęliśmy wierzyć, że wszystko dobrze się skończy, a ten trudny czas będzie dla nas tylko wspomnieniem. Dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. Nie możemy tracić więcej czasu – Wiesław musi stanąć na nogi! Żona Wiesława, Magdalena --- Pragniemy poinformować, że rodzina śp. Bartosza Henicza postanowiła przekazać środki, których pan Bartosz nie zdążył wykorzystać, na leczenie i rehabilitację Wiesia, za co serdecznie dziękujemy. 

138 776,00 zł ( 67,12% )
Brakuje: 67 978,00 zł
Piotruś Gwiazdowski
Pilne!
Piotruś Gwiazdowski , 5 lat

Nóżka Piotrusia potrzebuje operacji – pomóż, by sprawność stała się możliwa!

Piotruś ma dopiero roczek, a jego nóżka już teraz skrócona jest o kilka centymetrów. Dodatkowo nie wykształciła się u niego kość strzałkowa. Bez operacji wada będzie się pogłębiać i prawdopodobnie doprowadzi do trwałej niepełnosprawności...  Wiedząc to wszystko, jak moglibyśmy bezczynnie czekać? Jak moglibyśmy żyć i patrzeć, jak choroba zabiera naszemu Piotrusiowi coraz więcej? Naszą szansą są dwie operacje w Paley European Institute – operacje przeprowadzone przez światowej sławy specjalistów od tak skomplikowanych wad. Prosimy, poznaj naszą historię i pomóż nam walczyć o zdrowie naszego synka... Piotruś to nasze trzecie dziecko, wyczekany synek, na którego w domu czekały już dwie starsze siostry. Dzień jego narodzin miał być dopełnieniem naszego szczęścia – czuliśmy, że teraz jesteśmy w komplecie. Niestety jeszcze w czasie ciąży nasz spokój runął jak domek z kart. W trakcie rutynowego badania dowiedziałam się o wadzie – bardzo poważnej wadzie nóżki synka.  Fibular Hemimelia, czyli wrodzony brak kości strzałkowej, oraz znaczne skrócenie kończyny dolnej – te słowa sprawiły, że nasze myśli koncentrowały się głównie wokół pytań, jak będzie wyglądać przyszłość naszego synka – czy damy radę mu pomóc tak, by był zdrowym i szczęśliwym dzieckiem… Po porodzie dodatkowo okazało się, że Piotruś ma szpotawą stópkę, czyli deformację, która wiążę się z godzinami męczącej rehabilitacji, będącymi jedynym skuteczny sposobem, by ją skorygować. Niestety – rehabilitacja nie pomoże w przypadku pozostałych wad nóżek Piotrusia. Obiecaliśmy sobie wtedy, że choćbyśmy mieli jechać na drugi koniec świata po ratunek, zrobimy to.  Obecnie różnica między obiema nóżkami to ponad 3 centymetry. Kiedy Piotruś zaczyna próbować chodzić, przekrzywia się w jedną stronę. Kręgosłup jest w ten sposób mocno obciążony. Gdybyśmy nic z tym nie zrobili, miałby krótszą nogę o co najmniej 10 centymetrów. Na własną rękę dowiedzieliśmy się o Instytucie w Warszawie, gdzie dr Paley ze Stanów i lekarze z Polski przez niego szkoleni wykonują operacje wydłużające kości. Pierwsza z operacji w przypadku Piotrusia tto przebudowa całego stawu skokowego wraz z uwolnieniem nerwów, druga - wydłużenie nóżki. Operacje powinny się odbyć do drugiego roku życia! By wada nie postępowała i by Piotruś jak najszybciej mógł zacząć uczyć się chodzić.  Chcemy zrobić, co tylko się da, by nasz synek był sprawnym chłopcem. Cena za sprawność jest jednak olbrzymia, dlatego prosimy, pomóż Cię o pomoc! ______________ ➡️ Pomóż Piotrusiowi, biorąc udział w licytacjach: Licytacje dla Piotrusia Zobacz także: gdansk.tvp.pl - Zbiórka na operację chorego Piotrusia radiogdansk.pl  pruszczgdanski.naszemiasto.pl

174 797,00 zł ( 67,1% )
Brakuje: 85 680,00 zł
Wiktoria Garsztka
Wiktoria Garsztka , 16 lat

Lista diagnoz nie ma końca – Pomóż Wiktorii w walce o lepsze życie❗️

Dnia 22 stycznia 2008 roku, w 27 tygodniu ciąży na świat przyszła moja Wiktoria. Niestety, szczęście szybko zamieniło się w tragedię… Po porodzie u mojej córeczki oprócz skrajnego wcześniactwa stwierdzono między innymi niewydolność oddechową III stopnia, niewydolność krążeniową, wodogłowie, potem niedowład czterokończynowy… Każdego dnia walczę o jej zdrowie. Wiktoria jest cały czas pod opieką specjalistów: neurologa, neurochirurga, okulisty, gastrologa, ortopedy i rehabilitantów. Obecnie ma 15 lat i zamiast być zwykłą nastolatką, jej codzienność zamyka się w domu i na rehabilitacji. A jest coraz trudniej. U Wiki stwierdzono cechy autystyczne, wady rozwojowe mózgu, zachowania agresywne i autoagresywne oraz opóźnienie rozwoju psychoruchowego. Córeczka jest dziewczynką niesamodzielną, pampersowaną i wymagającą stałej opieki. Komunikuje się pojedynczymi słowami, które wcześniej usłyszała, na co dzień porusza się na wózku inwalidzkim i ma problemy ze stawami i podwichnięciami. Uczęszcza do specjalnej szkoły podstawowej, a w swoim 15-letnim życiu przeszła już tak wiele: zabieg założenia zbiornika Rickhama, zabieg laseroterapii, implant drenażu, operacje biodra, rekonstrukcja stawu, osteotomia… To tylko kilka pozycji z listy, która zdaje się nie mieć końca.  A w międzyczasie pobytu w szpitalach jest intensywnie rehabilitowana. Ja nieustannie walczę o poprawę jej zdrowia. Niestety, utrzymujemy się tylko ze świadczeń, zasiłku oraz funduszy. A nie mogę podjąć pracy, ponieważ Wiki potrzebuje stałej opieki. Dlatego postanowiłam założyć zbiórkę i zwrócić się do Państwa o pomoc w zakupie podnośnika sufitowego z montażem. Sprzęt ten odciąży mi dźwiganie córeczki, pozwoli jej przemieszczać się po mieszkaniu, korzystać z łazienki i spełni funkcje rehabilitacyjne.  Wierzę, że nie pozostaniecie obojętni na nasze wołanie o pomoc i razem z Wami nasza codzienność stanie się choć trochę łatwiejsza. Za każde, nawet najmniejsze wsparcie finansowe już dziś serdecznie dziękujemy! Kinga, mama Wiktorii ➡️ Licytacje Kwota zbiórki jest szacunkowa.

57 091,00 zł ( 67,08% )
Brakuje: 28 016,00 zł
Aniela Cupriak
Aniela Cupriak , 8 lat

Anielka potrzebuje Twojego wsparcia! Pomóż wygrać z niepełnosprawnością!

Anielka w lutym skończy 7 lat. Uczęszcza do przedszkola integracyjnego. Zdiagnozowano u niej opóźniony rozwój intelektualny oraz nadpobudliwość psychoruchową. Córka nie potrafi mówić. Wypowiada pojedyncze słowa typu: mama, tata, pa pa, nie, tak. Częste są krzyki i dźwięki nieartykułowane. U Anielki stwierdzono również zaburzenia integracji sensorycznej i autyzm dziecięcy. Zdarzają się u niej zachowania agresywne w stosunku do innych ludzi, lub do przedmiotów. Córka wymaga 24-godzinnej opieki. Nie można jej spuścić z oka, żeby nie zrobiła krzywdy sobie lub innym. Żeby czegoś nie zepsuła, nie wylała. Anielka uczęszcza na zajęcia terapeutyczne w przedszkolu, gdzie specjaliści pomagają jej osiągać dalsze postępy. Niestety, aby córka mogła funkcjonować w społeczeństwie, potrzebne są specjalistyczne terapie. Aniela wzięła już udział w terapii neurologopedycznej. Aby miała szansę na wspomaganie rozwoju, musi regularnie uczęszczać na tego typu terapie, które są bardzo kosztowne. Dodatkowo córka odbyła mikropolaryzację mózgu, która wspomoże rozwój mowy, koncentracji i wyciszy ją. Aby było to jednak możliwe, niezbędna jest teraz jeszcze bardziej intensywna terapia! Najbliższe 3 miesiące mogą być kluczowe dla dalszego rozwoju mowy Anielki. Dla nas rodziców każdy gest jest nieoceniony. Naszym marzeniem jest, aby Aniela w przyszłości mogła funkcjonować w społeczeństwie. Barbara i Grzegorz, rodzice   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

7 275,00 zł ( 67,03% )
Brakuje: 3 577,00 zł