Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Rysio Żuchowski
Rysio Żuchowski , 4 latka

Podaruj Rysiowi szansę na szczęśliwe życie!

Narodziny Rysiulka to cud. Problemy metaboliczne i genetyczne spowodowały, że dopiero ciąża z Rysiem została utrzymana. I ona była zagrożona, jednak dzięki lekom udało się. Było to nasze pierwsze dziecko, więc nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. Jednak od pierwszych minut bycia mamą, byłam przekonana, że coś jest nie tak.  Rysio w zasadzie do pierwszego roku życia płakał, jakby ktoś go obdzierał ze skóry. Nie akceptował łóżeczka, wózka, fotelika samochodowego, rąk taty, babci… Noce i dnie były wyczerpujące jak dla każdej świeżo upieczonej rodziny, ale wiedzieliśmy, że dzieje się tu coś więcej.  Zaczęliśmy robić różne badania i dzisiaj jesteśmy pod stałą opieką wielu specjalistów. Rysio ma 3 latka i całą lawinę objawów: zaburzenia osobowości, napady agresji, dziwną mimikę, tiki oczne, hiperaktywność, zespół Aspergera, obniżone napięcie mięśniowe w tym afazję, wybiórczość pokarmową, wkładanie rąk i innych rzeczy do buzi aż do odruchu wymiotnego… to tylko kilka, a lista ciągnie się dalej i dalej. To wszystko sprawiło, że Rysio jest pod opieką poradni psychologiczno-pedagogicznej, neurologicznej, alergologicznej, okulistycznej i rehabilitacyjnej. W tym roku udało się nam wywalczyć orzeczenie o niepełnosprawności, kształcenie specjalne oraz wczesne wspomaganie rozwoju WWR. To wszystko kosztowało naszą rodzinę wiele nerwów, nieprzespanych nocy, bezradności i środków pieniężnych. Światełko pojawiło się, kiedy uzyskaliśmy informację dotyczącą badań genetycznych WES, czyli badanie całej sekwencji genów w celu potwierdzenia, wykluczenia i nakierowania nas rodziców na możliwe przyczyny tych zachowań.  Polecane badanie całej rodziny 2+2 (Rysio ma rocznego brata – Witka) to koszt 8800 zł plus koszty dodatkowe wysyłki badań, pobrania materiału… W przybliżeniu 10 tysięcy złotych! Po otrzymaniu wyników czekają nas kolejne wydatki, leki, rehabilitacja i wizyty u specjalistów. Dla wielu Rysio jest bezproblemowym, słodkim chłopcem o szarmanckim usposobieniu. Dwie ręce, dwie nogi i brak widocznych problemów powoduje, że wiele osób nas nie rozumie. Jednak u specjalistów i w domu odgrywa się scenariusz, który musimy zmienić, aby zapewnić wszystkim członkom rodziny zwyczajne, szczęśliwe życie. Lekarze podejrzewają zespół PANS/PANDAS, który często idzie w parze z autoimmunologicznym zapaleniem mózgu. Każda choroba, infekcja może spowodować regres społeczny i poznawczy, więc im szybciej uda się nam uzbierać odpowiednią kwotę na badania genetyczne, tym szybciej będziemy mogli zareagować odpowiednim leczeniem. Każda kwota, nawet najmniejsza, przybliża nas do pełni zdrowia i szczęścia Rysia, więc w jego imieniu prosimy choć o symboliczną wpłatę. Rodzice

7 100,00 zł ( 66,73% )
Brakuje: 3 539,00 zł
Kajetan Kurowski
Kajetan Kurowski , 6 lat

Nieustannie walczymy o przyszłość i samodzielność Kajtusia! Pomóż!

Poprzednia zbiórka zakończyła się sukcesem. Dzięki Wam udało się wykonać badania genetyczne. Teraz już wiemy, co jest przyczyną zachowań Kajtusia. Nasza walka o sprawność synka jest długa i trudna, a to dopiero jej początek. Ponownie zwracamy się do Was z prośbą o pomoc.  Poznajcie historię Kajtusia: Wszystko zaczęło się, gdy synek skończył 2 latka. Pojawiły się problemy, których zupełnie się nie spodziewaliśmy… Kajtuś z dnia na dzień przestał mówić! Słowa zamieniły się w krzyk, którego nie mogliśmy zrozumieć. Byliśmy przerażeni i bardzo się o niego martwiliśmy. Kajtek wiedział, co do niego mówimy, lecz nie potrafił wypowiedzieć nawet pojedynczego słowa, odpowiadał nam jedynie mruknięciem. Bardzo zaniepokoił nas też fakt, że zaczął coraz gorzej słyszeć. Myśleliśmy, że może to jest przyczyną nietypowego zachowania naszego dziecka.  Przypuszczenia się potwierdziły, u synka zdiagnozowano przerost migdałka gardłowego oraz nieżyt trąbek słuchowych i to dlatego jego słuch jest osłabiony. Niestety ma to również negatywny wpływ na rozwój mowy.  Po pewnym czasie okazało się, że słuch nie jest naszym największym zmartwieniem. Kajtek nie reagował na nasze słowa, nie potrafił wykonać prostych poleceń. Nawiązanie kontaktu wzrokowego z synkiem również stało się bardzo trudne, czasem wręcz niemożliwe. Czuliśmy się, jakby ktoś nagle odłączył go od rzeczywistości.  Dzięki badaniom dowiedzieliśmy się, że nasz synek cierpi na zespół Coffina-Sirisa typu 1. Potrzebuje opieki wielu specjalistów: okulisty, psychiatry, neurologa, neurologopedy, psychologa i zajęć sensorycznych. Tylko ciągła rehabilitacja może spowolnić rozwój choroby. Wiemy, że najlepszy dla synka byłby turnus rehabilitacyjny. Jednak takie koszty znacznie przerastają nasz budżet. Każdy dzień to dla naszej całej rodziny wyzwanie. Wszyscy bardzo kochamy Kajtka i chcemy dla niego jak najlepiej, jednak momentami brakuje nam już sił. Bardzo Was prosimy o wsparcie… Każda kwota przybliży nas do jak najszybszego działania w walce o zdrowie i przyszłość naszego synka! Rodzice Kajtusia Licytacja dla Kajetanka Kurowskiego

24 117,00 zł ( 66,67% )
Brakuje: 12 054,00 zł
Ksawery Zaremba
Ksawery Zaremba , 3 latka

Walczymy o życie Ksawerego❗️Guz mózgu nie może wygrać... Pomóż❗️

Ksawery zaraz po skończeniu 2-lat trafił do szpitala na kontrole zastawki. Gdy miał 1.5 roku u synka zdiagnozowano ostrą postać wodogłowia. Lekarze przebadali go wszystkimi metodami, nie znajdując przyczyny. 22 grudnia 2022 roku przy okazji kontroli zastawki, lekarze, wykonując rezonans, wykryli nowotwór rdzenia kręgowego z licznymi skupiskami ognisk nowotworowych. Teraz walczymy o życie synka  z nadzieją, ze wszystko skończy się pomyślnie… Gdyby kilka tygodni temu ktoś spojrzał na naszego synka, nawet nie pomyślałby, że w jego głowie zaczyna dziać się dramat, który wywróci życie całej naszej rodziny do góry nogami. Nie mamy czasu na rozpacz… Musimy działać jak najszybciej. Usłyszeliśmy wyrok dla naszego synka – to najcięższy typ nowotworu, którego nie da się operować. Ta okrutna diagnoza nie daje nam spać bo wiemy, że mamy małe szanse, jeśli nie znajdziemy nowoczesnego leczenia. Lekarze tak naprawdę nie wiedzą, co robić. Boją się operować, bo guz zlokalizowany jest na rdzeniu kręgowym. Już teraz wiemy, że przerzuty są w mózgu i móżdżku. Czekamy na wyniki badań i leczenie chemioterapią, jednak musimy wyjechać za granicę, bo choroba atakuje w zastraszającym tempie, a my nie możemy czekać. Z pomocą może przyjść klinika w Essen w Niemczech. Nie wiemy jaka będzie dokładna kwota leczenia, ale już wiemy, że będzie to bardzo kosztowne. Boimy się braku środków, ale jeszcze bardziej przeraża nas brak czasu. Ksawcio jest bardzo wesołym i dzielnym chłopcem. Jednak przez swoje problemy z zastawką i wodogłowiem, dokładnie wie, z czym wiąże się pobyt w szpitalu. Na widok pielęgniarek wpada w paniczny strach. Płacze i krzyczy, że nie chce… To łamie nasze serca na milion kawałków, jednak wiemy, że bez tego może stać się najgorsze. Prosimy Was o pomoc. Wesprzyj naszą walkę, pomóż nam uratować naszego synka. My wierzymy, że się uda, jednak sami nie damy sobie rady. Każda wpłata, każde udostępnień to ogromna szansa dla Ksawerego. Błagamy… To nie czas na pożegnania… Martyna i Mateusz, rodzice ➤ Ksawery kontra nowotwór – śledź walkę chłopca na FB ➤ Wspieraj zbiórkę Ksawcia poprzez LICYTACJE 

354 270,00 zł ( 66,6% )
Brakuje: 177 645,00 zł
Andrzej Śmieja
Andrzej Śmieja , 62 lata

Udar nie zdołał złamać Andrzeja! Nie pozwól, by zrobił to brak środków na leczenie...

Nie tak miało być… Nasze plany i marzenia stały się nieistotne. Wszystko zmieniło się jednego dnia. 15 sierpnia 2020 mój maż przeszedł rozległy niedokrwienny udar mózgu, wtórnie ukrwotoczniony, wywołany przez zator tętnicy środkowej mózgu. Wdrożono u niego leczenie trombolityczne, a następnie zabieg trombektomii mechanicznej – dzięki czemu udrożniono tętnice. W drugiej dobie po zabiegu pojawił się rozległy obrzęk prawej półkuli mózgowej. Wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej dwa tygodnie walczył o życie. Walkę wygrał. Długi czas niedotlenienia mózgu poczynił jednak ogromne szkody w organizmie męża. Głęboki niedowład lewostronny, zaburzone funkcje poznawcze, zaburzone lewostronne widzenie. Rokowania lekarzy niemal pozbawiły nas nadziei na to, że mąż będzie kiedyś chodził, ale nie zamierzaliśmy się poddać. Po opuszczeniu oddziału neurologii mąż został przewieziony na oddział rehabilitacyjny, i od tego momentu rozpoczęła się walka o zdrowie i powrót do sprawności. Możliwe to było również dzięki pomocy rodziny, znajomych i ludzi dobrej woli, za co dziękujemy z całego serca. Trzymiesięczna rehabilitacja i silna wola męża do tego, aby chodzić, poczęły przynosić rezultaty - Andrzej zaczął stawiać pierwsze kroki i pokonywać (choć krótkie) odległości. Spełniło się pierwsze jego marzenie. Proces odzyskiwania zdrowia i sprawności wymaga czasu, cierpliwości i ciężkiej pracy, dlatego też, po powrocie do domu kontynuowaliśmy żmudną, długotrwałą i kosztowną rehabilitację. 17 marca 2021 r. zdiagnozowano u męża padaczkę, która jest następstwem zmian w prawej półkuli po udarze. Spowodowała ona pogorszenie się ogólnego funkcjonowania męża, zniszczyła po części to, co zdołał wypracować i przerwała proces rehabilitacji. Okazało się, że to nie był koniec problemów zdrowotnych. Zapalenie rwy kulszowej i zatrucie organizmu lekami przeciwbólowymi było długim okresem bólu i cierpienia męża. „Nigdy nie wiesz, jak silny jesteś, dopóki bycie silnym nie stanie się jedynym wyjściem, jakie masz” Bob Marley. Słowa te odzwierciedlają to, co wydarzyło się po czasie bardzo dla nas trudnym, a szczególnie dla mojego męża. Za nami dwa turnusy w specjalistycznych ośrodkach. Na początku września wróciliśmy z centrum intensywnej rehabilitacji, do którego to chcielibyśmy wrócić. Tam mąż może liczyć na intensywną i wielokierunkową rehabilitację. Między turnusami ćwiczy w domu z rehabilitantem i neurologopedą. Od udaru minął rok, i mimo wielu trudności mąż zrobił ogromne postępy, choć nadal jest osobą niezdolną do samodzielnej egzystencji. Przed chorobą mąż starał się pomagać innym. Posiada brązową odznakę „Zasłużony Honorowy Dawca Krwi” z pięknym podziękowaniem cyt. „W dowód uznania za najpiękniejszy dar humanitarny – bezinteresowne oddawania krwi”. Jest mi niezmiernie trudno prosić Was o pomoc. Dziękujemy każdemu, kto zechce nas wesprzeć. Dziękujemy za to, że dzięki Wam mamy nadzieję na lepsze jutro. Iwona, żona Andrzeja Artykuł o Andrzeju na portalu Medonet Grupa wsparcia dla Andrzeja na Facebooku

55 207,00 zł ( 66,53% )
Brakuje: 27 771,00 zł
Agata Śmigielska
Agata Śmigielska , 29 lat

Agata walczy z rakiem❗️Bądź dla niej wsparciem w drodze do zdrowia!

Agata jest moją najwspanialszą żoną i mamą naszej ukochanej, 1,5-rocznej córeczki Laury, którą kocha z całych sił. Od zawsze marzyła, żeby zostać pielęgniarką. W końcu poszła do wymarzonej pracy i wydawało się, że dalej będzie już tylko pięknie! A wtedy życie zmieniło się w koszmar… Lekarz wypowiedział słowa, które brzmiały jak wyrok. Codzienność wywróciła się do góry nogami… Właśnie zostaliśmy rodzicami. Staliśmy się odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale też za naszą córeczkę. I wtedy jak grom spadła na nas informacja o nowotworze… W kwietniu tego roku Agatka usłyszała diagnozę – złośliwy rak żołądka, najgorszy stopień złośliwości. Świat stanął w miejscu… Zadawaliśmy sobie tylko jedno pytanie: dlaczego to dotknęło akurat nas?! Przecież moja żona ma dopiero 27 lat! Poczucie szoku i niesprawiedliwości przygniata… Pierwsze dni w nowej, onkologicznej rzeczywistości to był koszmar… Jeden wielki płacz, miliardy myśli kołatających się po głowie. Wiedzieliśmy, że są ciężkie choroby, ale nigdy nie dopuszczaliśmy do siebie świadomości, że przecież to może spotkać każdego – także nas… A kiedy to właśnie ciebie i twoją rodzinę trafia coś takiego, jest bezsilność, pustka, smutek… Własne myśli porażają, nie pozwalają spać… Po pierwszym szoku zaczęliśmy oswajać myśl o chorobie. Było już wsparcie, rozmowy i chęć działania. Pojawiły się osoby, które bardzo nam pomogły, a których właściwie nie znaliśmy! Ich obecność sprawiła, że odzyskaliśmy nadzieję i siłę do walki.  Od razu rozpoczęliśmy walkę i zbieranie potrzebnych informacji, rozpoczęliśmy walkę z tym „dziadem”. Musieliśmy oswoić potwora. Przyświecała nam i wciąż przyświeca myśl o naszej córce – obiecaliśmy jej w końcu, że będzie miała wszystko, co dobre. A los teraz chce pokrzyżować nam plany… Nie pozwolimy mu na to! Nastawiamy się pozytywnie do działania. Nie możemy przegrać wojny! Agata ma za sobą pierwszą chemię. I pierwszą bitwę…  Pojawiły się pierwsze schody – okazało się, że sonda dojelitowa była umieszczona w żołądku, nie w jelicie, przez co żona cały czas wymiotowała. Nie przyjmowała posiłków, jej organizm stał się bardzo osłabiony! 17 kwietnia trafiła na oddział onkologiczny z podejrzeniem sepsy.  Częste wizyty w szpitalach, u lekarzy, dojazdy, pochłaniają bardzo dużą część naszych oszczędności. Przed nami kolejne dalekie wyjazdy na konsultacje oraz leczenie. Jest to zbyt duże obciążenie dla naszej rodziny. I trudno nam prosić o pomoc, ale w tej sytuacji nie mamy wyjścia… Do tej pory zawsze razem z Agatką pomagaliśmy. Wybraliśmy zawody, w których praca często ratuje życie! A teraz to my prosimy o wsparcie. Nie sądziliśmy, że znajdziemy się w tym miejscu, po drugiej stronie. Dziś wiemy, że każdy może, w każdej chwili. Wtedy pomoc drugiego człowieka jest niezbędna… Dlatego bardzo prosimy o wsparcie. I z góry dziękujemy. Wierzymy, że dobro wraca! Mariusz, mąż Agaty

56 607,00 zł ( 66,51% )
Brakuje: 28 500,00 zł
Małgorzata Łapacz
13 dni do końca
Małgorzata Łapacz , 61 lat

"Dopadł mnie już TRZECI raz!" – Gosia walczy z nowotworem! POMOCY!

Gosia jest naszą wychowawczynią z czasów szkoły podstawowej. Mimo że ciężko nam już nawet zliczyć, ile lat minęło od końca szkolnej przygody, przyjaźnimy się dalej jako klasa – trzymamy się razem w lepszych oraz gorszych chwilach. Tym razem to nasza wychowawczyni potrzebuje wsparcia, dlatego mobilizujemy wszystkie siły i prosimy Cię o pomoc. Życie jej nie oszczędzało. Przeszła wiele zawirowań życiowych – w krótkim czasie straciła dwóch synów. Dźwigając ten ciężar emocjonalny zapadła na chorobę nowotworową. Przez chorobę nie mogła podjąć się pracy, a w konsekwencji nie miała środków do życia. Wtedy do osiągnięcia wieku emerytalnego brakowała 8 miesięcy. Jej mąż nie mógł podjąć zatrudnienia z uwagi na operację kręgosłupa. Przez ten cały czas tj. do wypłaty pierwszej emerytury wspomagaliśmy Gosię finansowo, pomagając się utrzymać.  Choroba i poprzednie traumy doprowadziły ją do złego stanu psychicznego. Małgorzata pragnie podjąć próby konsultacji prywatnej z innymi lekarzami oraz spróbować nowatorskich terapii. Niedawno urodził się jej pierwszy wnuk i to dla niego chce walczyć o życie. My robimy wszystko, by wspierać ją w tych postanowieniach, dlatego z całego serca prosimy o pomoc! Poznaj historię Małgorzaty: Pierwszy raz potwór przebudził się w 2004 roku. Lekarze wykryli wtedy u mnie złośliwy nowotwór piersi, na szczęście w bardzo wczesnej fazie. Zadecydowali o rozległej operacji i uzupełniającej radioterapii. Po leczeniu zapanował spokój. Jednak do czasu! Potwór nie zniknął, a jedynie zasnął, by przebudzić się po 18 latach. W lipcu zeszłego roku lekarz wykrył guza w tej samej piersi. Po badaniach okazał się nowotworem złośliwym. Konsylium zdecydowało o całkowitej mastektomii piersi wraz z pozostałymi węzłami chłonnymi. 1,5 miesiąca po operacji rozpoczęłam chemioterapię z immunoterapią.  Bardzo źle przechodziłam chemioterapię – począwszy od utraty włosów po omdlenia, neuropatyczne bóle nóg, rąk i stawów, po zły stan psychiczny i ogromny stres, związany z wizytą u lekarza przed wlewem.  Leczenie trwało rok. Miesiąc temu podczas prywatnej wizyty u pani ginekolog dowiedziałam się, że wyczuwa drobne guzki w okolicach blizny pooperacyjnej. USG piersi wykazało zmiany chypoechogeniczne w okolicach blizny. Strach powrócił i odbijające się echem pytanie – dlaczego? Przecież jeździłam co 3 tygodnie ponad 70 km centrum onkologicznego. Teraz muszę szukać pomocy u prywatnych lekarzy, opłacać badania diagnostyczne i leczenie z własnej kieszeni. Bardzo proszę o pomoc! Gosia

35 366,00 zł ( 66,48% )
Brakuje: 17 826,00 zł
Marta Klonowska
Marta Klonowska , 36 lat

Choroba, która tak bardzo utrudnia życie...

Mam 34 lata, myślałam, że w tym wieku mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. Dziś wiem, że bardzo się myliłam. Od kilku miesięcy wiem, że zmagam się z cukrzycą typu I. Niestety codzienność z tą chorobą jest niezwykle trudna, a koszty związane z zakupem pompy insulinowej oraz systemów monitorowania glikemii ogromne. Cukrzyca diametralnie zmieniła życie moje i mojej rodziny. Jestem mamą dwóch wspaniałych córeczek, starsza ma 5, młodsza 2 lata. Nie mogę spokojnie spełniać funkcji mamy właśnie przez cukrzycę i konieczność ciągłej, codziennej kontroli glikemii.  Zwykłe funkcjonowanie jest zaburzone z uwagi na pilnowanie się przed hipo i hiperglikemią.  Codziennie robię po kilkanaście pomiarów glukometrem, opuszki palców są obolałe, pokłute, co też wpływa na duży dyskomfort codziennego życia... Nowoczesne, drogie metody leczenia pozwolą mi znów funkcjonować w miarę bezpiecznie. Marzę o tym, by jak najdłużej być zdrową i sprawną mamą dla swoich dzieci...  Niestety w obecnej sytuacji finansowej nie mogę nawet marzyć o takiej przyszłości. Proszę, jeśli tylko możesz, pomóż...  Marta

18 021,00 zł ( 66,48% )
Brakuje: 9 086,00 zł
Amelka Smugowska
Amelka Smugowska , 8 lat

O lepsze jutro trzeba zawalczyć już dziś! Pomocy!

Dziękujemy Wam za wsparcie podczas poprzedniej zbiórki. Ze względu na nowe okoliczności i kolejną diagnozę, dziś ponownie przychodzę do Was z prośbą o pomoc! Jak się okazało, Amelka cierpi na niedosłuch, dlatego koniecznie musimy zakupić aparat słuchowy.   Poznaj naszą historię: Amelka jest całym moim światem. Przychyliłabym jej nieba, oddałabym własne serce, tym bardziej boli świadomość tego, że tego co najważniejsze nie mogę jej dać... Nie mogę dać jej zdrowia.  Teczka z historią chorób mojej córki przeraża tym, jak bardzo jest opasła. Kolejne diagnozy spadały na nas lawinowo, a każdej z nich towarzyszyło przerażenie, każda z nich sprawiała, że moje serce zamierało... O Amelki niedosłuchu dowiedziałam się półtora roku temu, gdy zauważyłam, że ma problemy z usłyszeniem, co do niej mówię. Zdarzało się, że musiałam kilkukrotnie powtarzać moje słowa, by w końcu mnie zauważyła. Skonsultowaliśmy się z laryngologiem, który poinformował nas o tym, że dzieci po wadzie rozszczepu wargi i podniesienia zazwyczaj mają niedosłuch. Jednak wykonane badanie słuchu wykazało, że wada w lewym uchu jest niewielka. Niestety, jak się później okazało, Amelka cierpi na bardzo duży niedosłuch w prawy uchu. W zeszłym roku, podczas pobytu na oddziale laryngologi, Amelce założone drenaże, które jednak bardzo szybko wypadły i zupełnie się nie sprawdziły. Z tego względu podjęto decyzję o zakupieniu aparatu słuchowego. Nie wiem, jak będzie wyglądała przyszłość Amelki. Jak będzie radziła sobie, kiedy dorośnie. Czy poradzi sobie, kiedy mnie zabraknie? Te pytania codziennie spędzają mi sen z powiek. Wiem jedno – muszę zrobić wszystko, by zapewnić córeczce specjalistyczną opiekę medyczną i systematyczną rehabilitację. I chociaż tyle już za nami, i chociaż tak wiele Amelka już osiągnęła, to wciąż jesteśmy na początku naszej drogi.  Alina, mama

7 423,00 zł ( 66,44% )
Brakuje: 3 748,00 zł
Maja Gorzula
Maja Gorzula , 5 lat

PILNE❗️ Powstrzymaj ból bezradności!

Dzieci takie jak Maja rodzą się bardzo rzadko, bo 1 na 40 tysięcy urodzeń. Rocznie w Polsce takich dzieci rodzi się zaledwie kilkoro. Przyczyna powstania wady jest nieznana i mogła przytrafić się każdemu, mi, Tobie lub komuś z Twojej rodziny… Ból i łzy złości, kiedy Maja kolejny raz bezradnie upada na twarz... To, co w życiu dziecka powinno być radością, dla naszej córeczki stało się barierą nie do pokonania! Jedna nóżka Mai jest krótsza o 7 cm! Wyobrażasz sobie taką różnicę?! Dzieci w jej wieku już samodzielnie chodzą, a nasza córeczka nie daje rady, przewraca się, płacze. Jej cierpienie rozdziera nam serca! Kość strzałkowa jest znacznie skrócona, przez co stopa nie jest stabilna, wygina się w każdą stronę. To prowadzi do koślawości i problemów z utrzymaniem równowagi.  Każdy przyszły rodzic, czekający na przyjście na świat swojego dziecka, jest przekonany, że to właśnie jego maleństwo będzie w pełni zdrowe i  sprawne, że za chwile zabierze je do domu, a świat od tego dnia będzie wypełniony miłością i szczęściem! Wiadomość o chorobie córeczki spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Maja urodziła się w dzień ojca, jako najwspanialszy prezent dla swoich rodziców.  Jest to bardzo rzadka wad wrodzona polegająca na niedorozwoju kości udowej, jak również wielopłaszczyznowej deformacji stawu biodrowego. W przypadku Mai mamy również do czynienia z mocno wygiętą kością udową, którą operacyjne trzeba wyprostować. Aktualnie nóżka lewa Mai jest o 4 cm krótsza od zdrowej, jednak zawsze już kość udowa będzie rosła wolniej, a co za tym idzie, nieleczony skrót nóżki w wieku nastoletnim wyniósłby około 20 cm!  Maja musi przejść serię ciężkich i bolesnych operacji oraz kilkukrotne wydłużanie nóżki specjalnymi aparatami oraz wieloletnią, ciągłą rehabilitację, żeby mogła w dorosłym życiu ciszyć się równymi nogami. Przeprowadzenie tych operacji sprawi, że w wieku kilkunastu lat Maja będzie już w pełni zdrowym i całkowicie sprawnym dzieckiem. Jedyną szansą na całkowite wyleczenie okazała się operacja u najlepszego lekarza na świecie dr. Paleya z Florydy, który ratuje dzieci takie jak Maja od amputacji nóżek! Zakwalifikował Maję do operacji stawu biodrowego i kolanowego. Operacje i rehabilitacja to ogromny koszt. Wiemy, że sami nie damy rady uzbierać wystarczających środków na pokrycie tych kosztów. My, jako rodzice prosimy o pomoc w zebraniu potrzebnych pieniążków, bo chociaż kwoty są ogromne, to one są jedyną przeszkodą do normalnego funkcjonowania naszej córki. Jesteśmy pełni nadziei i bardzo liczmy na wsparcie, w każdej formie. Jeżeli możecie pomóc nam sprawić, żeby Maja była zdrowa, to prosimy - zróbcie to dla niej, bo przecież Każdy rodzic chce patrzeć, jak jego dziecko chodzi, biega, jeździ na rowerze czy skacze na trampolinie. Chociaż naszym obowiązkiem, jako rodziców jest zebranie na leczenie córki, to największą walkę będzie musiała stoczyć Maja. Przez większość swojego życia będzie musiała stawać ramie w ramię z bólem, cierpieniem, nieustającą rehabilitacją, brakiem normalnego dzieciństwa i spojrzeniami innych. Ale wierzymy, że pewnego dnia powie do nas, że wszystkie te doświadczenia były warte tego, że teraz ma zdrowe, równe nogi! Z góry dziękujemy za wszystkie wpłaty. Zdrowa Maja będzie nam codziennie przypominać, o tym, jak bardzo wdzięczni jesteśmy każdemu z darczyńców, każdemu z Was! Rodzice Mai

42 353,00 zł ( 66,35% )
Brakuje: 21 477,00 zł