Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Stanisław Laurman
Stanisław Laurman , 18 lat

Tragiczny wypadek odmienił wszystko... Trwa walka o zdrowie i sprawność Stasia!

Staś, nasz kochany syn, 30 maja 2023 roku przeżył poważny wypadek samochodowy. Wtedy rozpoczął się nasz koszmar i walka o ukochane dziecko. W wyniku tego tragicznego wydarzenia, Staś doznał poważnego urazu wielonarządowego, który spowodował liczne obrażenia, w tym uraz mózgu. Jego stan był krytyczny. Wymagał natychmiastowej hospitalizacji i zaawansowanego leczenia. Jego sprawność i zdrowie stały pod ogromnym znakiem zapytania. Staś to niesamowity, radosny chłopak o wielu pasjach. Uwielbia sport, aktywność fizyczną, chodził na siłownię i grał w piłkę nożną. Ma tylko 17 lat, a już przyszło mu toczyć wymagającą walkę o odzyskanie dawnego życia i sprawności. Na szczęście nie opuszcza go wiara, że jeszcze będzie dobrze, że stanie na nogi i będzie mógł znów szczęśliwie żyć. Stał się symbolem pozytywnego nastawienia do życia i serca pełnego dobroci. Staś przez 3 tygodnie po wypadku przebywał w śpiączce farmakologicznej, później miesiąc na oddziale intensywnej terapii. Gdy jego stan był stabilny, lekarze zdecydowali, żeby przenieść go na oddział rehabilitacji powypadkowej. Od dwóch miesięcy przebywa w prywatnym ośrodku rehabilitacyjnym w Krakowie, gdzie dzielnie walczy o swoją sprawność. Przez pewien czas Staś miał trudności z przełykaniem i jedzeniem, co wymusiło tymczasowe założenie tracheostomii. Jest już dużo lepiej, widzimy poprawę, lecz syn nadal ma niedowład prawostronny kończyn, trudności w ruchach gałki ocznej i problem z połykaniem. Pomału zaczyna chodzić, ale przed nim jeszcze długa droga do odzyskania dawnego życia. Jego ręka nadal jest sparaliżowana.  Potrzebujemy waszego wsparcia, aby pomóc Stasiowi w pokonaniu trudności, które postawiło na jego drodze życie. Niezależnie od tego, czy to będzie niewielka suma – każda wpłata ma ogromne znaczenie. To, co dla Was wydaje się drobne, może przyczynić się do wielkiej zmiany w życiu naszego syna. Liczymy, że otworzycie dla Stasia swoje wielkie serca! Dziękujemy za Waszą pomoc i wsparcie. Wspólnie możemy zdziałać cuda! Rodzice Stasia ➡️ Licytacje: Razem dla Stasia!

259 447,00 zł ( 67,74% )
Brakuje: 123 532,00 zł
Janina Rudziewicz
Janina Rudziewicz , 63 lata

Jasia całe życie pomagała innym! Teraz sama potrzebuje naszej pomocy!

Nasza kochana Jasia przez ponad 30 lat pracowała jako pielęgniarka. Przez 17 lat z pełnym oddaniem opiekowała się najmłodszymi pacjentami na oddziale dziecięcym, a następnie z zespołem SORu ratowała życie ludziom w potrzebie. Trudno zliczyć, ile razy niosła pomoc, ile razy opiekowała się innymi w trudnych chwilach... Teraz los odwrócił się i nasza przyjaciółka sama potrzebuje wsparcia. Dziś walczy o powrót do sprawności po ciężkim wypadku, w którym mogła stracić życie...  Gdy Jasia przejeżdżała rowerem przez przejazd rowerowy, potrącił ją samochód. W krytycznym stanie trafiła do szpitala, gdzie rozpoczęła swoją dramatyczną walkę, która trwa do dzisiaj. Na skutek wypadku Jasia doznała poważnego urazu czaszkowo-mózgowego, zdiagnozowano u niej ostry pourazowy krwiak podtwardówkowy prawostronny, masywne stłuczenia obu płatów czołowych i skroniowych oraz złamanie łuski kości potylicznej i podstawy czaszki. Lista urazów była długa, a jej życie zagrożone. Jedyne co mogliśmy w tej sytuacji zrobić to czekać i wierzyć, że wszystko będzie dobrze… To był koszmar! Chwile spędzone w szpitalu będziemy pamiętać już zawsze. Wielki strach, lęk i żal mieszał się z ogromnym poczuciem niesprawiedliwości. Przecież to w ogóle nie powinno się stać! Nie mogliśmy w to uwierzyć i zrozumieć, dlaczego los po raz kolejny tak mocno doświadczył naszą przyjaciółkę... Jeszcze kilka dni temu toczyła dramatyczną walkę o zdrowie z nowotworem, a teraz dodatkowo przyszło jej walczyć o sprawność i samodzielność... To straszne!  Kolejnie dni były kluczowe. W drugiej dobie po wypadku wykonano rozległą kraniektomię odbarczającą, która uratowała życie Jasi. Jej stan poprawiał się, a do nas powoli wracała nadzieja, że jeszcze będzie dobrze.  Obecnie Jasia oddycha sama, jednak cały czas przy wsparciu rurki tracheotomijnej. Nie jest samodzielna i codziennie potrzebuje opieki drugiej osoby. Karmimy ją przez sondę PEG. Pomimo wszystkich przeciwności losu, które ją spotkały, jest niezwykle silna i każdego dnia zaskakuje nas swoją wolą walki. Jednak dziś już wiemy, że to nie wystarczy...  Aby nasza Jasia mogła wrócić do dawnej sprawności, potrzebuje regularnej i intensywnej rehabilitacji. Niestety, całą sytuację pogarsza czynny proces nowotworowy i ogromne koszty dalszego leczenia...  Do momentu wypadku Jasia znaczną część wolnego czasu spędzała na pomocy chorym i potrzebującym. Była bardzo aktywną osobą, dbającą o swoją kondycję i zdrowie. Ma trójkę dzieci, a wkrótce na świat przyjdzie jej pierwsza wnuczka. W zeszłym roku przeszła na zasłużoną emeryturę, podczas której planowała nadal pomagać ludziom.   My – jej najbliżsi  z całego serca pragniemy, by do nas jak najszybciej wróciła, aby mogła dalej realizować swoje marzenia. Wiemy, że zrobimy wszystko, by tak się właśnie stało! Niestety, nie jesteśmy w stanie sami pokryć wysokich kosztów leczenia i rehabilitacji w ośrodku PANMEDICA, które wynoszą ponad 30 tysięcy złotych miesięcznie! Chcemy zapewnić jej jak najlepszą opiekę i dać jej szansę na powrót do zdrowia. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli prosimy o pomoc! Pokażmy Jasi, że dziś to ona może liczyć na nasze wsparcie!  Najbliżsi ➡️ Licytuj i pomóż Janinie!

129 529,00 zł ( 67,64% )
Brakuje: 61 961,00 zł
Franek Łukaszewski
Franek Łukaszewski , 2 latka

Ten uśmiechnięty chłopiec prosi Cię o pomoc! Pomóż Frankowi wywalczyć sprawną przyszłość!

Franciszek urodził się za wcześnie. Do 10. doby życia z jego zdrowiem było wszystko w porządku. Niestety, wtedy zaczęła się walka o życie! Nasz kochany chłopiec to przetrwał, ale nie rozwija się tak, jak powinien. Prosimy o pomoc! U synka doszło do zakrzepicy dróg żylnych, wystąpiły krwawienia do komór mózgowych III i IV stopnia… Pojawiły się zakrzepy. Przez ponad rok Franek musiał przyjmować zastrzyki na ich rozrzedzenie. Oprócz tego podejrzewano u niego trombofilię. Została ona wykluczona, do dzisiaj jesteśmy jednak pod stałą opieką hematologa.  W grudniu zeszłego roku u syna pojawiły się też napady zgięciowe, prawdopodobnie na tle padaczkowym. Szybko wdrożone leczenie pomogło, ataki zniknęły na ponad pół roku. Niestety w sierpniu pojawiły się sygnały, że mogą wrócić, ale póki musimy to obserwować. Rozwój Franka jest opóźniony. Nasz chłopiec nie siedzi. Dopiero ostatnio zaczął obracać się na boki i próbuje podnosić główkę. Po zakończonej serii zastrzyków będziemy mogli teraz zintensyfikować rehabilitację, więc liczymy, że jego rozwój może znacznie ruszyć naprzód! Nasz synek to uśmiechnięte, wesołe i pełen miłości dziecko. Żeby mógł się rozwijać, potrzebuje jednak Waszej pomocy. Wizyty lekarskie, leczenie, rehabilitacja kosztują tak dużo. Chcemy, żeby syn mógł pojechać na turnus rehabilitacyjny. Dodatkowo potrzebuje sprzętów, które pomogą mu ćwiczyć również w domu. Koszty są ogromne... Z całego serca prosimy o wsparcie! Wierzymy, że dzięki Waszej pomocy Franek będzie mógł się rozwijać. Najbliższe miesiące mogą okazać się kluczowe dla jego dalszej sprawności! Rodzice

7 186,00 zł ( 67,54% )
Brakuje: 3 453,00 zł
Dawid Trykoszko
16:37:26  do końca
Dawid Trykoszko , 3 latka

Dawidek przeżył udar jako 9-miesięczne dziecko❗️Proszę, pomóż mojemu synkowi!

Dawid nie ma jeszcze roczku, a już spotkała go ogromna tragedia, której konsekwencją jest dramatyczna walka o jego zdrowie. Znów jestem z synkiem w szpitalu i staram się robić, co mogę, by przywrócić mu szansę na dobre życie... Do tego potrzebuję jednak Twojej pomocy. Jestem tatą tego małego szkraba, nie zostawię go nawet na chwilę. Z całych sił proszę Cię o wsparcie... 15 listopada 2021 roku pozostanie datą, której nie zapomnę nigdy... Tego dnia mój ukochany synek trafił do szpitala. Miał wtedy 9 miesięcy... Do tego dnia rozwijał się wspaniale, wszędzie było go pełno, próbował już nawet sam chodzić - stał, trzymając się mebli... W jednym momencie nasza szczęśliwa codzienność została brutalnie przerwana.  Dawid niedawno śmiał się, gaworzył, radośnie bawił się zabawkami... W jednym momencie po takim dziecku nie było śladu. Synek leżał z rączką wyciągniętą przed siebie... Nie było z nim kontaktu, całe ciało drżało, jego oczy były rozbiegane na wszystkie strony... Studiowałem kiedyś ratownictwo medyczne. Wiedziałem, co się dzieje i że trzeba natychmiast działać... Dawid przeszedł udar niedokrwienny mózgu. Zdiagnozowano u niego także zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego oraz padaczkę. W szpitalu spędził 2,5 miesiąca - najpierw na pediatrii, potem na OIOM-ie... Każdą możliwą chwilę spędzałem przy jego łóżeczku, licząc na to, że kolejny dzień przyniesie poprawę.  W lutym Dawidek skończy roczek. Walka o życie odcisnęła na nim ogromne piętno... W zasadzie jest tak, jakby znowu był noworodkiem...  Wszystkiego musi uczyć się od początku. Gdy opuszczał szpital, stracił nawet zdolność przełykania... Był karmiony przez PEG-a. Wstawałem co 2 godziny, robiąc mu specjalne kaszki, aby z powrotem nauczył się połykać jedzenie. Połowa jego małego ciała jest sparaliżowana. Synek nie siedzi samodzielnie, nie chodzi, nie raczkuje. Gdy leży, próbuje podnosić główkę, ale na tym się kończy... Nie przewróci się na bok. Słabo porusza nóżką, rączką, nie podniesie nią zabawki... Synek potrzebuje długiej rehabilitacji, która jak wiadomo jest bardzo kosztowna. Niezwykle istotną rolę gra czas, im wcześniej ją rozpocznie, tym będzie miał większe szanse na zwalczenie paraliżu. Sam ćwiczę z nim 5-6 godzin dziennie, stabilizuję sylwetkę, stymuluję ruchowo. Walczę o jego sprawność. Myślę, że by dogonić rówieśników, będzie potrzebował jeszcze minimum 2 lat intensywnych ćwiczeń. Chciałbym, aby mój synek wrócił do sprawności. Wiem, że przede mną ogrom pracy, poświęcam mu mój cały czas. Twoja pomoc pozwoli nam pojechać na turnusy rehabilitacyjne, które są dla niego największą szansą na rozwój. Dziękuję za każdą podarowaną złotówkę, która jest dla synka nadzieją na lepsze jutro. Marcin, tata Dawida   *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

31 451,00 zł ( 67,53% )
Brakuje: 15 117,00 zł
Maria Sarkowicz
Maria Sarkowicz , 44 lata

Guz mózgu odebrał mi sprawność... Proszę, pomóż mi w walce o zdrowie!

Z całego serca dziękuję Wam za całe okazane mi dotychczas dobro. Dzięki Waszej pomocy mogłam walczyć o zdrowie na turnusie rehabilitacyjnym. Niestety, moja walka trwa nadal, a droga do odzyskania sprawności jest długa i kręta... Moja historia: Jestem Marysia i od kilkunastu lat walczę z największym wrogiem życia — guzem mózgu. Przez kilka lat guz był uśpiony, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło… Przeszłam ciężką operację, radioterapię i chemioterapię. Mój świat wywrócił się do góry nogami, ale nigdy nie zwątpiłam, że mogę być zdrowa. Mam dla kogo żyć. Niestety choroba i leczenie odebrały mi sprawność. Dziś marzę, by po prostu zagrać z synkiem w piłkę! Proszę, pomóż mi wrócić do dawnego życia! Pierwsza diagnoza została postawiona już w 2004 roku. Podczas badań lekarze zauważyli zmianę w mózgu. Była jednak mała i niegroźna. Do czasu… W 2012 roku guz znacznie się powiększył. Konieczna była operacja jego wycięcia. Wszystko na szczęście przebiegło pomyślnie.  Przez kolejne lata było spokojnie. Urodziłam synka, chodziłam do pracy. Żyłam jak każdy. Krótko przed pandemią w 2019 roku lekarze stwierdzili, że ognisko w mózgu bardzo się zwiększyło. Spędziłam 5 tygodni w szpitalu i przeszłam radioterapię. Straciłam wszystkie włosy i byłam bardzo osłabiona… Postanowiłam jednak wrócić do pracy i się nie poddawać. Zaledwie 5 miesięcy po radioterapii wszystko się zmieniło… Jak każdego poranka pojechałam do pracy. Kiedy do niej dotarłam, miałam problemy z zebraniem myśli i mówieniem. Pamiętam, że tego dnia czułam, że dzieje się coś niedobrego! Nie wiedziałam jednak, co…  Szybko zadzwoniłam do taty, aby po mnie przyjechał. Pojechaliśmy do szpitala. Okazało się, że mam w mózgu obrzęk! Usłyszałam, że tym razem konieczna będzie chemioterapia. Chemię skończyłam przyjmować w październiku zeszłego roku.  Niestety, leczenie odebrało mi sprawność. Mam prawostronny niedowład. Codzienne czynności, jak chociażby krojenie warzyw, stały się dla mnie wyzwaniem… Moja prawa ręka i noga są osłabione i tylko regularna rehabilitacja może mi pomóc wrócić do dawnej sprawności. Nie zamierzam się jednak poddawać! Jestem bardzo pozytywną osobą, która ma marzenia i zamierza je spełnić. Staram się żyć pełnią życia, na tyle, ile mogę. Jestem pod stałą kontrolą lekarzy. Jeżdżę regularnie na badania. Przez rok walczyłam o sprawność na turnusie rehabilitacyjnym. Przez ten czas udało mi się wypracować wiele rzeczy, jednak nadal konieczne jest kontynuowanie terapii. Niestety, koszty rehabilitacji są bardzo wysokie, a ja nie dam rady udźwignąć ich samodzielnie. Wierzę jednak, że wspólnymi siłami możemy przywrócić mi sprawność.  Każda wpłata to dla mnie krok w stronę zdrowia! Wierzę, że jeszcze zagram z synem w piłkę i wrócę do pracy i dawnego życia... Zaszłam już tak daleko w walce o sprawność. Proszę, nie opuszczajcie mnie... Maria

71 264,00 zł ( 67,41% )
Brakuje: 34 439,00 zł
Łukasz Kupis
Łukasz Kupis , 43 lata

Wypadek, który zmienił wszystko – pomóż Łukaszowi odzyskać sprawność!

Łukasz zawsze był człowiekiem niezwykle pogodnym, optymistycznym, kochającym ludzi i życie. Nie bał się nowych wyzwań i nie było dla niego rzeczy niemożliwych...  Niestety, wszystko się zmieniło 11.09.2021 roku. Tego dnia doszło do wypadku, który zabrał mojemu mężowi dosłownie wszystko.  Wydawałoby się, że to sprawa błaha, bo przecież któż z nas kiedyś nie spadł, czy nie uderzył się w głowę. Ale niestety, skutki tego wypadku okazały się tragiczne.  Doszło do stłuczenia krwotocznego mózgu, złamania kości skroniowej, urazowego krwotoku podpajęczynówkowego, złamania czaszki i kości twarzoczaszki. Mąż przeszedł również zespół udarów. Jego mózg odbijał się od czaszki jak piłeczka od prawej do lewej strony. Łukasz przeszedł długą i bardzo trudną operację, podczas której kilka razy był reanimowany! Ale najważniejsze jest to, że przeżył.  Rokowania były przerażające. Zaraz po operacji, usłyszałam, że mąż na pewno pozostanie w stanie wegetatywnym. Będzie oddychał za pomocą respiratora, nie będzie przełykał, nie będzie chodził, nigdy nie będzie już samodzielny… Jednak wbrew temu co mówili lekarze, stał się cud! Mój mąż żyje, oddycha, przełyka i chodzi! Wszelki niedowład kończyny prawej ręki i nogi ustąpił. Fizycznie Łukasz jest w bardzo dobrym stanie, ale nadal potrzebuje rehabilitacji. Ma afazję, nie mówi i często nie rozumie poleceń, ani pytań. Na całe szczęście jest młodym człowiekiem, który po ukończeniu szkoły, studiów cały czas się uczył, rozwijał umysł i dzięki temu ma bardzo duże szanse na powrót do zdrowia.  Przed nim nauka słów, czytania, pisania, czytania ze zrozumieniem... Moim marzeniem jest, aby nasi synowie Olaf  i Leonard mogli porozmawiać ze swoim tatą tak jak dawniej, aby tata znowu był tatą taki jak dawniej...  Łukasz 2 stycznia 2022 roku jedzie na kolejny turnus rehabilitacyjny, który jest bardzo kosztowny. Ile takich turnusów jeszcze będzie potrzebował? Tego nie wiemy, ale każda złotówka jest nam bardzo potrzebna. Pomóżmy mojemu mężowi wrócić do domu, do synów... do mnie. Kinga, żona Łukasza

40 842,00 zł ( 67,35% )
Brakuje: 19 797,00 zł
Lena Kubicka
Lena Kubicka , 13 lat

W szponach wielu chorób... Lenka potrzebuje naszej pomocy!

Jestem mamą 12-letniej Lenki. Lenuszka choruje na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe spastyczne z przewagą strony prawej, zespół Dandy Walkera, retinopatię III°, głuchotę czuciowo-nerwową. Nie potrafi samodzielnie stać ani siedzieć. W wieku 4 lat przestała mówić. Jednak na ostatniej wizycie 19 stycznia pani neurolog dała nam nadzieję,  że nasza Lenuszka zacznie mówić na nowo. Ta informacja naprawdę dodała nam wiatru w skrzydła, żeby walczyć dalej. W procesie leczenia najważniejsza jest stała i intensywna rehabilitacja. Zarówno usprawnianie motoryki małej, jak i dużej, terapia ręki, zajęcia integracji sensorycznej, zajęcia logopedyczne i wiele, wiele innych. W maju, kiedy skończy się poprzedni wniosek na pionizator, chcemy zakupić również urządzenie multifunkcjonalne i matę do hydromasażu, które znacznie ułatwią nam codzienne funkcjonowanie i opiekę nad córeczką. Cały czas staramy się jak najwięcej ćwiczyć i usprawniać Lenusię, ale sami nie damy rady robić to tak dobrze, jak robią to specjaliści. Wiedza i fachowość dobrego terapeuty wiele kosztuje. Nie chcemy, żeby to właśnie pieniądze ograniczały rozwój naszej córeczki. Jest bardzo wesołą dziewczynką, lubi ćwiczyć i nawet jak jej nie wychodzi, nie poddaje się i dalej walczy o swoją sprawność. Lenka jest po operacji neurochirurgicznych wentriculostomii i stentowaniu wodociągów sylwiusza oraz otopedycznych: osteotomii prawego biodra, podcinaniu ścięgien przywodzicieli, ścięgien podkolanowych. Ostatnią operację miała w listopadzie 2022 – był to zabieg ustawiania kości stopy. 6 kwietnia czeka ją kolejna – nastawianie kości prawej stopy. Następnie powrót do zdrowia przez 6 tygodni w gipsie i bardzo intensywna rehabilitacja, wspomagająca usprawnienie nóg. Naszym marzeniem jest, by córka mogła zacząć się choć trochę poruszać przy pomocy chodzika. Razem z mężem jesteśmy świadomi, że pomocy potrzebuje naprawdę wiele osób, którzy są w różnych sytuacjach zdrowotnych. Długo wzbraniałam się, by prosić o wsparcie, jednak dziś nadszedł ten moment, gdy nie mamy wyboru. Przeliczając koszty za ćwiczenia, kwotę, jaką musimy zabrać na potrzebny sprzęt multifunkcjonalny i matę do hydromasażu wiemy, że sami nie damy rady… Każdego, kto mógłby wpłacić, chociażby złotówkę, prosimy o pomoc. Jesteście naszą ostatnią nadzieją! Paulina i Łukasz, rodzice Lenki Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

21 472,00 zł ( 67,27% )
Brakuje: 10 443,00 zł
Artem Smolannikow
Pilne!
Artem Smolannikow , 4 latka

Potrzebna PILNA pomoc dla umierającego 4-latka❗️Nowotwór nie odpuszcza...

Jesteśmy w rozpaczy… Miesiące złych diagnoz sprawiły, że mój synek był bez właściwego leczenia, a nowotwór rozszalał się w jego maleńkim organizmie! Gdy w końcu zapadła diagnoza, okazało się, że w naszym kraju Artemek ma niewielkie szanse na przeżycie… Jesteśmy obecnie w Turcji, gdzie kontynuujemy walkę o życie mojego dzielnego synka, ale skończyły się pieniądze na dalsze leczenie… Pomocy! Zatrzymajmy śmierć! Tylko dzięki Waszemu niesamowitemu wsparciu byliśmy do tej pory w stanie walczyć o Artemka. Niestety przyszedł kolejny rachunek, wycena dalszego leczenia synka. To ponad 300 tysięcy dolarów! TO CENA ZA ŻYCIE... Przerażająco wysoka... Znów jesteśmy zmuszeni prosić Was o pomoc! Do czerwca 2023 roku mój synek był wesołym chłopcem. Nagle zaczęły mu puchnąć stawy w łokciach. Lekarz rodzinny skierował nas do traumatologa. Po zdjęciu rentgenowskim stwierdzili skręcenie… Skierowanie do kliniki i kolejna informacja – pęknięcie kości. Rączki Artemka zostały zagipsowane. Potem synkowi zaczęły puchnąć kolanka, stwierdzono skręcenie i zapalenie stawów. To ostatnie leczyliśmy przez 3 miesiące. To była strata czasu – dopiero dziś to wiemy… Pewnego dnia synkowi spuchło oczko. Wiedziałam już, że lekarze wciąż się mylili, a mój synek walczy ze znacznie groźniejszą chorobą, coś musi być nie tak! Kolejny miesiąc biegaliśmy od szpitala do szpitala, ale nikt nie mógł postawić właściwej diagnozy! Wyprosiłam u neurochirurga zbadanie synka i tomografię głowy. Po kilku godzinach zawołali nas do gabinetu. Tych słów nie zapomnę do końca życia: “Pani synek ma w głowie 2 guzy”. Straciłam czucie w nogach, osunęłam się na ziemię… Nasze życie zamieniło się w piekło onkologii i strachu. A najgorsze miało dopiero nadejść… W oczekiwaniu na kolejne badania synek cierpiał niesamowicie. Bolały go rączki, nóżki, nie mógł chodzić. Nawet postawienie jednego kroczku było bardzo bolesne. 4 miesiące żył na środkach przeciwbólowych, zanim przyszła OSTATECZNA DIAGNOZA – NEUROBLASTOMA! Powiedzieli nam od razu, że w Ukrainie synek ma niewielkie szanse przeżycia! Byliśmy załamani… W panice szukaliśmy lekarzy, którzy mogliby uratować nasze dziecko – na całym świecie. W końcu się udało: w Turcji znaleźliśmy lekarza, który uratował już wiele dzieci z tą straszną chorobą. Podjęliśmy decyzję o sprzedaży domu, by mieć środki na wyjazd i rozpoczęcie leczenia za granicą. Natychmiast wyjechaliśmy do Turcji. Tutaj znaleziono jeszcze guza nadnercza…  Wdrożone leczenie przynosi poprawę, ale nie możemy go przerwać. A tak się stanie, bo nie mam już pieniędzy… Mój mąż wciąż walczy na wojnie na Ukrainie, broni kraju przed agresorami. Musiałam zostawić starszego syna w domu, żeby uratować młodszego... Nie wiem, co robić, jak uratować Artemka… Błagam o pomoc, bo jesteście naszą ostatnią nadzieją na życie… Ale aby całkowicie wyleczyć moje dziecko, potrzebne są bardzo duże środki... Lekarze twierdzą, że leczenie potrwa co najmniej 2 lata… Gdy guz mózgu zmniejszy się, przeprowadzona zostanie operacja. Obecnie Artem jest w trakcie 9. cyklu chemioterapii, przed nim jeszcze dziesiąty. Potem zacznie się immunoterapia, która jest droższa od chemii...  Artemek źle znosi leczenie. Kilkukrotnie potrzebna była dodatkowa hospitalizacja. To wiązało się niestety z dodatkowymi kosztami... Na szczęście są też pozytywy. Artemek już może chodzić. Gdy przyjechaliśmy do Turcji, tak strasznie bolały go nóżki, że miał ogromny problem z postawieniem kroku! Jesteśmy bardzo wdzięczni za niesamowitą pomoc, którą otrzymaliśmy na początku naszego leczenia. Mieliśmy nadzieję, że zebrana kwota wystarczy... Ale niestety, Artemowi nie udało się tak szybko wyzdrowieć, jak byśmy tego chcieli. Choroba mocno trzyma go w swych szponach... Jeśli teraz nie uda nam się zebrać środków na dalsze leczenie, to będzie trzeba je przerwać... A wtedy Artemek umrze... Nie możemy do tego dopuścić! Błagamy Was, pomóżcie nam pokonać tę straszną chorobę. Musiałam zostawić starszego synka, by wyjechać i ratować młodszego! Jestem zrozpaczona, desperacko szukam ratunku! Błagam, usłysz moje wołanie o pomoc! Pomóż uratować mojego małego, niewinnego synka, który tak strasznie cierpi! Zrozpaczona mama

914 523,00 zł ( 67,26% )
Brakuje: 445 051,00 zł
Kacper Skurzok
Kacper Skurzok , 9 lat

Walka Kacperka nadal trwa! Potrzebne dalsze wsparcie!

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy Wam za wsparcie poprzednich zbiórek, każde dobre słowo, udostępnienie… Dzięki Wam nasz Kacper miał zapewnione odpowiednie leczenie i rehabilitacje! Niestety dalej potrzebujemy Waszego wsparcia, nie zostawiajcie nas! Oto nasza historia: Nasz synek Kacper urodził się z rzadką wadą genetyczną — dodatkowym chromosomem 15. Niepełnosprawność powoduje, że otaczający świat przeraża nasze dziecko. To straszne uczucie, kiedy patrzymy na życie naszego synka i widzimy mnóstwo barier, z jakimi musi się mierzyć.  Gdy dowiedzieliśmy się, że wady genetycznej nie da się wyleczyć, pojawił się nieopisany strach przed przyszłością naszego dziecka. Czy Kacperek poradzi sobie w życiu, gdy nas już zabraknie? Czy kiedykolwiek będzie samodzielny? Te pytania nieustannie spędzają nam sen z powiek.  Pragniemy, aby miał jak największą szansę na normalne życie. Jednak, żeby tak się stało, Kacper musi być intensywnie i regularnie rehabilitowany. Niestety, turnusy rehabilitacyjne kosztują fortunę i znacznie przekraczają nasz budżet. Dlatego postanowiliśmy znów poprosić o pomoc. Stan naszego synka się nie poprawia… Kacper staje się agresywny w momentach, w których nie potrafi zapanować nad emocjami. Jest lepiej z mową, jednak największą trudność na ten moment sprawiają nam jego wybuchy, nad którymi jeszcze nie potrafimy do końca zapanować. Chcieliśmy kontynuować badania genetyczne, jednak ich kosz opiewa na sumę 15 tysięcy… Na tym etapie utrzymujemy uczestnictwo w turnusach, rehabilitacjach i regularne wizyty u specjalistów. Niestety, do psychiatry musimy dojeżdżać aż do Warszawy, co generuje ogromne koszty… Lekarze mają podejrzenie, że u Kacpra może występować również zespół Angelmana, jednak póki co są to jedynie przypuszczenia.  Synkowi niedawno urodził się braciszek, co również było dla niego niełatwym wyzwaniem. Do tej pory Kacperek był sam, teraz musiał zaakceptować nowego członka rodziny, który nieco zburzył jego przestrzeń. Widzimy jednak, że Kacper kocha brata i teraz już nie wyobraża sobie bez niego życia. Przytula go i całuje, a w nas wtedy wzrasta nadzieja… nadzieja na lepsze jutro synka. Kacper uczęszcza do szkoły specjalnej, która jest dostosowana do jego potrzeb. Przyjmuje wyciszające leki, które pozwalają zniwelować wybuchy agresji i sprawiają, że Kacperek jest w stanie w miarę normalnie funkcjonować. Niestety choroba synka to nie jedyna tragedia, która spadła na naszą rodzinę. Kilka lat temu mój mąż miał straszny wypadek, który niemal pozbawił go życia. Nie poddał się jednak i dzielnie walczył o swoje zdrowie. Nie może jeszcze wrócić do pracy, przez co bardzo ciężko jest opłacić nam wszystkie niezbędne badania i leczenie Kacpra. Jesteśmy zmuszeni ponownie prosić o pomoc. Już wielokrotnie otworzyliście dla nas swoje serca, za co jesteśmy bardzo wdzięczni! Prosimy, trwajcie z nami dalej, potrzebujemy Was! Rodzice Kacpra Walka Kacperka! ➡️ Grupa z licytacjami dla Kacperka

5 008,00 zł ( 67,24% )
Brakuje: 2 439,00 zł