Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marcin Mańka
Marcin Mańka , 49 lat

Marzę, że będę chodził bez okropnego bólu! Ratuj!

Znasz to uczucie, które towarzyszy człowiekowi, gdy może swobodnie poruszać całym swoim ciałem zupełnie bez bólu? Gdy spacer okazuje się relaksem i oderwaniem od problemów? Każdy taki moment jest dla mnie w chwili obecnej tylko marzeniem... Wszystko zaczęło się wiele lat temu. Bolała mnie często głowa, zacząłem tracić ostrość w lewym oku za każdym razem, gdy się skupiałem i pojawiła się przeczulica. Jednak nie to było najgorsze... Pojawił się też ból nie do zniesienia. Nie mogłem zakładać na moje nogi praktycznie żadnego materiału. Jedynym, co nosiłem, były termiczne getry, które nie przesuwały się po skórze. Padały podejrzenia wielu schorzeń i trwało to aż 10 i pół roku, zanim usłyszałem pełną diagnozę.  Cierpienie, jakie odczuwałem, nie pozwalało mi normalnie funkcjonować. Nie wiedziałem, co boli mnie bardziej mięśnie czy skóra. Każdy ruch powodował ból, a organizm kazał siedzieć lub leżeć. 10 i pół roku czekałem na diagnozę. Lekarze nie byli w stanie jasno jej postawić. Nikt nie wiedział, co się dzieje i co mi dolega, ponieważ miałem dobre wyniki badań. Kazano mi je powtórzyć.  W 2016 roku usiadłem na wózek inwalidzki z już pełną diagnozą – były to inne choroby demobilizacyjne. Niestety, medycyna akademicka okazała się bezradna wobec tej jednostki chorobowej. Ja jednak się nie poddaję i walczę dalej. Marzę o chodzeniu. Potrzebuję więc takiego sprzętu, który niestety jest poza moim zasięgiem finansowym. Sprzęt ten zastępuje wózek inwalidzki oraz rehabilituje przez cały dzień.   Niestety jest bardzo kosztowny, a ja nie jestem w stanie sam go sobie zapewnić. Dlatego przychodzę do Was ze skromną prośbą o pomoc finansową. Wierzę, że każdy najdrobniejszy gest okazany mi w tej zbiórce, powróci do Was z kilkukrotnie większą siłą. Marcin

8 085,00 zł ( 1,17% )
Brakuje: 681 277,00 zł
Teresa Pawińska
Teresa Pawińska , 64 lata

Operacja jedynym ratunkiem. POMOCY!

Całe swoje życie ciężko pracowałam, aby zapewnić sobie i moim dzieciom jak najlepsze życie. Niestety teraz odczuwam tego przykre konsekwencje, które nie pozwalają na normalne, samodzielne funkcjonowanie.  Gdy mój synek miał pół roku, zauważyłam na nadgarstku niepokojące zmiany, jednak zbagatelizowałam problem. Musiałam bowiem zająć się domem. Mój ówczesny mąż chodził do pracy i niestety opieka nad dziećmi i pozostałe obowiązki spadały na mnie. Robiłam wszystko, aby zapewnić byt rodzinie, podejmowałam się każdej możliwej pracy i nie zważałam na pogarszający się stan ręki. Dziś odczuwam tego skutki. W międzyczasie mój syn zachorował na białaczkę. Byłam przerażona, ale robiłam wszystko, żeby mu pomóc. W tamtym czasie również mój tata potrzebował opieki.  Niestety to wszystko bardzo się odbiło na moim zdrowiu. W ręce pojawiły się gangliony — torbiele z galaretowatą zawartością i próchnica kości. Wymagam pilnej, ale bardzo kosztownej rehabilitacji, żeby wyciąć zmiany i scalić kości. Mam problemy z wykonaniem prostych czynności domowych. Niestety na co dzień jestem sama, towarzyszy mi jedynie ogromny ból. Moi ukochani synowie i córka pomagają mi w tej trudnej codzienności, ale mają swoje rodziny, dzieci i nie mogą spędzać przy mnie 24. godzin.   Lekarze wyznaczyli termin operacji na NFZ na 2027 rok... Nie mogę tyle czekać. Boję się pomyśleć, co może stać się z moją ręką do tego czasu. Gdy staram się ją oszczędzać – ból atakuje drugą. Mam trudności ze wstawaniem, każdego ranka moje kończyny odmawiają posłuszeństwa. W przeszłości miałam też problem z nogą, dolegliwości towarzyszą mi do dziś… Bardzo potrzebuję pomocy. Pomyślałam, że być może znajdą się ludzie o dobrych sercach, którzy nie przejdą obok mnie obojętnie. Staram się sama ćwiczyć, jednak ból jest na tyle duży, że bezsenne noce towarzyszą mi codziennie… Jestem zapisana na rehabilitację, którą rozpocznę dopiero 4. września. Proszę o pomoc, sama nie dam rady... Teresa Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

273,00 zł ( 1,16% )
Brakuje: 23 132,00 zł
Sylwester Chwaszcz
11 dni do końca
Sylwester Chwaszcz , 49 lat

Proteza i rehabilitacja mogą ułatwić mi życie po amputacji! Pomóż!

Amputacja podudzia to moment, który na zawsze zmienia życie. Jest nie tylko fizyczną stratą – to cios, który odbija się echem w każdym ruchu. Krok, który kiedyś był tak oczywisty, teraz staje się ogromnym wyzwaniem. Rzeczy, będące wcześniej rutyną – wstawanie z łóżka, chodzenie po domu, wyjście na spacer – nagle nabierają nowego, bolesnego znaczenia. W sierpniu tego roku przeszedłem amputację podudzia z powodu komplikacji wynikających z cukrzycy insulinozależnej. Walczę z nią od lat. Usunięcie części kończyny był dla mnie dramatyczne i zmieniło nieodwracalnie moje życie. Po amputacji znalazłem się w sytuacji bez wyjścia. Brakuje mi środków na leczenie, rehabilitację, a także na protezę, która mogłaby dać mi szansę na powrót do samodzielności. W tej chwili mieszkam z narzeczoną w małym, wynajmowanym mieszkaniu na drugim piętrze w kamienicy, bez windy. Z utratą części kończyny zniknęła niezależność, kiedyś tak oczyswista. Codzienność stała się ciągłą walką z własnym ciałem. Ubranie się i wejście po schodach – wszystko wymaga wysiłku, koncentracji, a czasem pomocy. Pojawia się uczucie zależności od innych i technologii, które nigdy nie zastąpią tego, co zostało stracone. Każdy dzień jest dla mnie sporym wyzwaniem. Od momentu, kiedy wróciłem ze szpitala, nie jestem w stanie samodzielnie wyjść na zewnątrz, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Czuję się coraz bardziej bezsilny, ponieważ zaczyna brakować mi sił. Marzę o powrocie do samodzielności i możliwości ponownego stawiania kroków – tym razem przy pomocy protezy, która pozwoli mi normalnie żyć. Aby to marzenie stało się rzeczywistością, potrzebuję środków na zakup protezy oraz na intensywną rehabilitację. Bez nich nie będę w stanie się poruszać samodzielnie. Wierzę, że z pomocą dobrych ludzi uda mi się zebrać niezbędną kwotę, która przyczyni się do odzyskania mojego życia sprzed amputacji. Chciałbym jeszcze kiedyś samodzielnie wyjść na zewnątrz. Proszę, nie zostawiajcie mnie samego i wesprzyjcie chociaż złotówką.  Sylwester

1 233,00 zł ( 1,15% )
Brakuje: 105 150,00 zł
Adrianna Borgula
Adrianna Borgula , 6 lat

Adę wychowuje ból... Pomóż, by mogła walczyć o lepsze jutro!

Rodzicielstwo można sobie wyobrażać na różne sposoby. Gdy czekaliśmy, aż Adusia pojawi się na świecie, w naszej głowie krążyło wiele obrazów przyszłości. Zastanawialiśmy się, czy damy radę nieprzespanym nocom? Jak pomożemy córeczce, gdy będą gnębić ją kolki? Rzeczywistość, nas jednak przerosła… Naszą córeczkę spotkał okrutny los! Ada urodziła się w ciężkiej zamartwicy, doszło do niedotlenienia, a w konsekwencji – uszkodzenia mózgu. Zdiagnozowano u niej czterokończynowe porażenie mózgowe i padaczkę lekooporną… Te choroby nadają kształt całemu jej życiu! Wychowują ją razem z nami – to one decydują, co córeczka może, a czego nie… Ada od swoich pierwszych, aż po ostatnie dni, będzie potrzebowała całodobowej opieki. Nauczyliśmy się być rodzicami tak chorego dziecka. Naszym drogowskazem jest miłość, a naszą siłą uśmiech, który widzimy na twarzy Ady. Niestety, to nie wystarczy… W życiu córki priorytetem są niezbędne sprzęty medyczne, różne metody leczenia oraz rehabilitacja, także ta podczas intensywnych turnusów. Stan Ady jest stabilny tylko dzięki kosztownej pomocy, jaką nieustannie otrzymuje. Ogrom ćwiczeń pozwala jej osiągać małe postępy, jednak Adunia jest bardzo słaba i każda przerwa to wyrok powrotu do początku walki… Nie możemy na to pozwolić! I udaje się – wszystko dzięki naszym staraniom i Waszemu wsparciu! Adusia krok po kroku nabywa nowe umiejętności. Każdy jej mały sukces to dla nas wielka wygrana! Walczymy o to, by nasza córeczka nie była uwięziona we własnym ciele, by miała szansę choć na odrobinę samodzielności. Wierzymy, że jeszcze wiele uda nam się wypracować! Wierzymy też w dobro ludzkich serc, dlatego zwracamy się z prośbą o Wasze wsparcie! Proszę, nie pozwólcie, byśmy byli w tej walce sami… Rodzice Ady

3 077,00 zł ( 1,15% )
Brakuje: 262 881,00 zł
Wiktor Cyzowski
Pilne!
Wiktor Cyzowski , 47 lat

Wiktor walczy z GUZEM MÓZGU❗️Pomóż mu wygrać życie❗️

Wtorek, 23 kwietnia 2024 roku – tego dnia nie zapomnimy nigdy, bo właśnie wtedy nasze życie wywróciło się do góry nogami. Mieliśmy wiele planów i marzeń. Byliśmy szczęśliwi. A teraz każdego dnia umieram ze strachu. Wiktor – mój życiowy partner jest śmiertelnie chory. Nie stać nas na leczenie ratujące jego życie. Jeśli teraz nie zbiorę pieniędzy, jeśli się nie uda, jego życie się zakończy… Wynik rezonansu był druzgocący: guz w płacie skroniowym o wymiarach 20x18x17 mm. W drodze od neurologa Wiktor, spokojnym głosem, informował przez telefon swojego pracodawcę: „Mam guza mózgu, nie będzie mnie jutro w pracy”. Od tego momentu wszystko potoczyło się błyskawicznie. W sobotę, czyli zaledwie kilka dni później Wiktor przeszedł operację w Warszawie. Dobra wiadomość: guz został całkowicie usunięty. Zła wiadomość: guz odebrał mu to, co kochał najbardziej – umiejętność czytania. Z niepokojem czekaliśmy na wynik badania, a kolejny cios nie kazał na siebie długo czekać: glejak złośliwy, IV stopnia. Byłam załamana, to Wiktor mnie pocieszał, mówiąc: „Będzie dobrze”. Próbowałam mu wierzyć... Wiktor trafił do Radomskiego Centrum Onkologii, gdzie spędził 7 tygodni na radio-chemioterapii. Obecnie przechodzi pięciodniowe cykle chemioterapii. Kiedy ten etap leczenia się skończy, pozostanie nam czekać na wznowę choroby. Tak, nowotwór jest bardzo złośliwy i wznowa przyjdzie na pewno. Nie godzimy się z tym. Chcemy się razem zestarzeć, snuć plany i realizować marzenia. Dlatego szukamy alternatywnych metod leczenia. Niestety, żadna z nich nie jest refundowana w Polsce, co oznacza ogromne koszty. Terapia onkologiczna OPTUNE, badania genetyczne i nierefundowane leki to wydatki, których nie jesteśmy w stanie pokryć sami, nawet z pomocą rodziny i przyjaciół. Dlatego z całego serca prosimy – pomóżcie nam. Wiktor to człowiek pełen energii i optymizmu. Zawsze uśmiechnięty, gotowy do pomocy, uwielbiany przez uczniów, którzy wciąż pytają, kiedy wróci Pan Wiktor. Jego przyjaciele i znajomi wiedzą, że zawsze mogą na niego liczyć. Teraz to on potrzebuje wsparcia – Waszego wsparcia – aby spełnić swoje największe i jedyne marzenie: wyzdrowieć i żyć. Żyć dla siebie, dla mnie, dla rodziny, dla swoich uczniów i przyjaciół. Proszę Was, pomóżcie nam, dajcie nadzieję i nie pozwólcie nam zwątpić w to, że dobro wraca. Wiktor to wyjątkowy człowiek, który zawsze dzieli się swoją dobrocią z innymi. Dziękujemy za każde wsparcie i każdy grosz, który wpłynie na konto. Małgosia, partnerka

24 502,00 zł ( 1,15% )
Brakuje: 2 103 158,00 zł
Małgorzata Gruchała
Małgorzata Gruchała , 40 lat

Kosztowne leczenie trzyma nowotwór w ryzach❗️Ale kończą się środki❗️

Kilka lat walki ze złośliwym nowotworem, a zaczęło się w 2021 roku od uczulenia pod piersią. Sprawdzając je, wyczułam guza w drugiej i potem poszło szybko. Lekarz, badanie i diagnoza – nowotwór złośliwy piersi HER2 3+. Nowotwór zaatakował też węzły chłonne i miał 22 milimetry. Pierwsza chemioterapia wywołała u mnie ostry ból kości i niedługo potem wyszły przerzuty do kości. Dziś skończyłam już chemię, ale do końca życia będę kontynuować leczenie peliatywne.  Co 3 tygodnie przyjmuję wlewy immunoterapię i szereg leków. Nowotwór na całe szczęście się zatrzymał, ale wciąż tam jest. Musi być stale monitorowany, czy przypadkiem pewnego dnia nie postanowi wrócić. W międzyczasie muszę kontynuować leczenie, którego koszty, krótko mówiąc, powalają. Leki, suplementy, czasem rehabilitacja, specjalistyczna dieta… Wszystko, by trzymać tego potwora w ryzach. Proszę o pomoc, ponieważ będąc na rencie, przestaje starczać mi na to środków pieniężnych. Renty mam zaledwie 1800 złotych. Mój organizm jest cały czas w napięciu. Muszę przyjmować leki i wlewy, ale kiedy brakuje środków, muszę skupić się na potrzebach moich dzieci. Nie zamierzam się poddać w walce z nowotworem i wszelka pomoc finansowa uratowałaby moją sytuację.  Małgorzata

611,00 zł ( 1,14% )
Brakuje: 52 581,00 zł
Julia Niewielska
Julia Niewielska , 7 lat

Choroba odbiera jej szansę na sprawność! Prosimy - pomóż!

Mam dwójkę dzieci rok po roku. To z jednej strony ogromne wyzwanie, bo opieka trochę przypomina tę, co w przypadku bliźniaków. Choć z drugiej strony, gdy trochę podrośli mieli siebie jako kompanów do zabawy w berka, chowanego czy co tam im tylko przyszło do głowy. Tym bardziej nie mogę uwierzyć, że zostało im to tak nagle zabrane!  U mojej młodszej pociechy – Julki zdiagnozowano chorobę Perthesa, czyli jałową martwicę głowy kości udowej. To schorzenie, w wyniku którego dochodzi do obumierania tkanki kostnej w okolicy biodra bez udziału drobnoustrojów chorobotwórczych. Część kości udowej tworząca staw biodrowy ulega stopniowemu zanikowi, degeneracji. Przez to moja córka nie może wykonywać żadnej aktywności! Nie może bawić się z bratem oraz rówieśnikami, bo musi dużo odpoczywać – leżąc lub ewentualnie siedząc… To takie trudne dla kilkulatki…  We wszystkich czynnościach muszę jej pomagać, aby jak najbardziej odciążyć chorą nogę. Leczenie polega na intensywnej rehabilitacji, na którą jeździmy 5 do 6 razy w tygodniu oraz różnego rodzaju zabiegach. Koszty tego leczenia są niebotyczne! Zbyt duże, abym wspólnie z mężem potrafiła je udźwignąć… Proszę, pomóżcie nam! Tak bardzo chcę uratować nóżkę Juleczki, aby znów mogła bawić się z bratem i rówieśnikami…  Anna, mama

607,00 zł ( 1,14% )
Brakuje: 52 585,00 zł
Zukhritdinova Halima
Pilne!
Zukhritdinova Halima , 6 lat

Neuroblastoma – złośliwy, śmiertelny nowotwór! Ratuj 4-latkę!

Choroba Halimy zaczęła się w wieku 4 lat. Często miała zaparcia, długo siedziała na toalecie. Myśleliśmy, że to od truskawek. W tym czasie bardzo dużo ich jadła. Stan się jednak utrzymywał, mimo że wykluczyliśmy je z diety. Nie spodziewaliśmy się tak poważnego obrotu sprawy. Zaczęliśmy sprawdzać córeczkę pod kątem chorób zakaźnych. Zjeździliśmy całe mnóstwo specjalistów. Od jednego do drugiego. Wszyscy rozkładali ręce i kierowali gdzie indziej. Czuliśmy się, jakbyśmy okrążyli cały Uzbekistan. Skierowanie dostaliśmy chyba na każde możliwe badanie. Lekarze próbowali przeróżnych metod leczenia, ale nikt nie był w stanie postawić diagnozy. 24 lipca 2022 roku przybyliśmy do Turcji w Medistat Hospital gdzie zdiagnozowano nam neuroblastomę! To neuroblastoma IV stopnia – nowotwór bardzo złośliwy z wieloma przerzutami do odległych narządów. Leczenie jest bardzo kosztowne. Lekarze stwierdzili, że nie obejdzie się bez przeszczepu szpiku kostnego. Jest on niezbędny, by nasza córeczka przeżyła… W Turcji Halima odbyła 6 kursów chemioterapii, a wcześniej w szpitalu Kolan Internacional przyjęła 20 kursów radioterapii. Stan córeczki jest coraz gorszy. Nie mam wystarczających środków do dalszego leczenia dziecka. Sytuacja jest krytyczna. Bardzo proszę o pomoc! Liczy się każdy grosz. Tata Halimy

1 668,00 zł ( 1,14% )
Brakuje: 144 588,00 zł
Waldemar Wajsprych
Waldemar Wajsprych , 59 lat

Odzyskał przytomność, gdy jego ciało płonęło! Teraz potrzebuje pomocy!

Nazywam się Waldemar i jestem osobą z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu znacznym. Jeszcze w latach 90’ uległem poważnemu wypadkowi w miejscu pracy. Naprawiając piecyk, nagle straciłem przytomność. Ostatnie co pamiętam to upadek i lecące w moim kierunku puszki z rozpuszczalnikiem! Potem wszystko stało się czarne. Gdy się obudziłem, widziałem jak moje ciało płonie! Pamiętam tylko jak biegłem w kierunku portierni, rozpaczliwie wołając o pomoc, a potem znowu zapadła ciemność... Nie jestem pewien, ile trwała, ale nade mną nagle pojawiły się jasne, oślepiające światła. Nie wiedziałem, co się dzieje. Od kogoś obok usłyszałem, że miałem wypadek i jestem teraz w szpitalu. Według lekarzy doszło do niego najprawdopodobniej przez atak padaczki, o której wtedy jeszcze nie wiedziałem. Spędziłem dwa miesiące pod aparaturą, czekając, aż rany się zagoją. Potem jednak okazało się, że poparzenia były tak rozległe, że konieczna była amputacja ręki. Inaczej mogła wdać się sepsa. Nie było zatem wyboru.  Po zabiegu spędziłem 6 miesięcy w szpitalu. W tym czasie przechodziłem wiele męczących zabiegów, leczenia i kontroli. Wtedy po konsultacjach neurologicznych w końcu stwierdzono u mnie padaczkę.  Po wyjściu ze szpitala uczyłem się żyć z niepełnosprawnością, korzystając z wszelkiej pomocy, jaką mogłem otrzymać. Świadczeń społecznych, pomocy przyjaciół... Walczyłem mimo trudności i nieprzychylnych diagnoz. Nie chciałem więcej wracać do tej przerażającej ciemności.  Los jednak był głuchy na moje pragnienia. W 2015 roku dostałem nagłego ataku padaczki na ulicy. Znów wszystko zaszło ciemnością i obudziłem się w szpitalu. Nie mogłem się ruszyć, co lekarze nazwali nagłym, chwilowym skurczem i paraliżem mięśni. Stwierdzili również, że w wyniku upadku i uderzenia w mojej głowie pojawiły się krwiaki.  Po raz kolejny potrzebna była operacja, a po niej pojawiły się powikłania – uszkodzenie nerwów i oka. Obecnie nie jestem w stanie sam pracować na swoje utrzymanie i leczenie. Przez szereg dolegliwości moja codzienność stoi pod wielką niewiadomą. Zdarza mi się nagle stracić przytomność w drodze do domu czy w autobusie. Mam wtedy wrażenie, jakby ktoś uderzył mnie w głowę i wszystko wokół po prostu zgasło, jak przy wyłączeniu zasilania.  Dlatego zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc i wsparcie w walce z kosztami, które przytłaczają mnie każdego dnia równie mocno co dolegliwości. Koszty rehabilitacji i tlenoterapii normobarycznej przewyższają 100 złotych za jedną sesję. Nawet taka kwota jest dla mnie obciążeniem, a chciałbym w przyszłości zakupić protezę ręki, by umożliwić mi sprawność i okulary ze specjalnym filtrem, by chronić sprawne oko. Za każde wsparcie dziękuję z całego serca! Chcę żyć i walczyć dalej! Waldemar

1 208,00 zł ( 1,13% )
Brakuje: 105 175,00 zł