Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aneta Świeca
Aneta Świeca , 48 lat

Nieszczęśliwy wypadek doprowadził do amputacji nogi! Pomocy!

W 1982 roku uległam wypadkowi, który pozbawił mnie nogi. Pomimo ciężkich chwil i trudności udało mi się przetrwać i funkcjonować dzięki protezie, którą noszę na lewej nodze. Niestety, po 15 latach użytkowania, moja obecna proteza uległa znacznemu zużyciu i potrzebuje pilnej wymiany. Koszt nowej protezy podudzia lewej nogi wyceniony przez protetyka, wynosi aż 95 900 złotych. Jest to suma, której niestety nie jestem w stanie pokryć ze względu na naszą trudną sytuację finansową. 13 lat temu mój mąż zginął w wypadku i od tamtego momentu samotnie wychowuję naszą córkę. Sprawia to, że nasza sytuacja finansowa jest niezwykle trudna, ponieważ muszę radzić sobie z ograniczonymi środkami, które otrzymujemy z renty. Dodatkowo mieszkamy w domu, który wymaga pilnego remontu – brakuje w nim łazienki, sufit w wejściu do domu jest zniszczony, a pokoje wymagają gruntownego odnowienia i wymiany instalacji elektrycznej. Podczas gdy pada deszcz, musimy rozstawiać miski, bo zalewa nas woda. Dużym utrudnieniem są również strome schody. Ze względu na ograniczone środki nie jestem w stanie go wyremontować i uzbierać jednocześnie na protezę. Pomimo tych trudności, angażuję się w wolontariat jako wychowawca na koloniach, prowadząc zajęcia sportowe dla dzieci. Jedynie dzięki protezie mogę być samodzielna, dlatego jest ona tak ważna dla mojego codziennego funkcjonowania.  Bardzo proszę o Wasze wsparcie w tej trudnej dla mnie sytuacji. Każda wpłata jest dla mnie ogromną ulgą i krokiem w stronę poprawy jakości życia – zakupu protezy oraz wyremontowania domu. Z całego serca dziękuję za każdą okazaną pomoc. Aneta

965,00 zł ( 0,62% )
Brakuje: 154 248,00 zł
Lara Hars
Lara Hars , 5 lat

Złośliwy nowotwór odebrał małej Larze zdrowie! Pomocy!

Moja córeczka do 13. miesiąca życia była zdrowym i pełnym energii dzieckiem. Rozwijała się prawidłowo i nigdy nie chorowała. Niestety, któregoś dnia przy kąpieli zupełnie przypadkowo zauważyłam guzek, coś pod skórą, co można było przesuwać palcem…  Przestraszyłam się i natychmiast umówiłam nas na wizytę u specjalisty dziecięcego. Lekarz skierował nas na USG. Początkowy opis USG wskazywał na naczyniaka lub torbiel, więc poczułam ulgę – niestety, nie na długo… Trafiliśmy na Oddział Onkologiczny w Centrum Zdrowia Dziecka – nie rozumiałam dlaczego, skoro nie mamy jednoznacznej diagnozy. Musieliśmy przejść bardzo dużo ciężkich i wykańczających córkę badań diagnostycznych. Lekarze po kilku tygodniach badań diagnostycznych podjęli decyzję o wykonaniu operacji usunięcia guza.  Córka przeszła operację pomyślnie, a guza oddano do dalszej diagnostyki. Opuściłyśmy szpital i myślałam, że najgorsze mamy za sobą. Niestety, po kilku dniach bardzo późnym wieczorem zadzwoniła do mnie pani doktor... To właśnie w tym momencie usłyszałam szokującą diagnozę. Do tej pory nie pamiętam, co mówiła, jedyne co słyszałam to: „Tak jak myśleliśmy, Pani córka ma nowotwór złośliwy tkanek miękkich”. Te słowa tak mną wstrząsnęły, że kilka minut nie mogłam wypowiedzieć ani słowa. Czułam, jak łzy napływają mi do oczu, a w klatce piersiowej rośnie ucisk. Uczucie tak ogromnie przytłaczające, tak potworny ból i milion myśli w głowie. Pamiętam, że podeszłam do łóżeczka, w którym spała moja córeczka i nachylając się nad nią, powiedziałam… ”Jesteś moim największym Skarbem, nie dam Cię skrzywdzić i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by uratować Twoje życie. Przecież Ty niedawno się urodziłaś, całe życie przed Tobą…”. Następnego dnia rozpoczęła się walka o życie mojej córeczki. W rozmowie z panią doktor ustaliłyśmy, jak będzie przebiegało leczenie, a Lara znalazła się na oddziale onkologicznym. Córka przechodziła chemioterapie bardzo źle. Nie chciała nic jeść ani pić, ciągle wymiotowała po chemioterapii. Jej małe ciało nie wytrzymywało tak dużej dawki toksycznych leków. Miała szczękościsk, silne bóle, na które nie działały podawane dożylnie leki przeciwbólowe. Córka z dnia na dzień traciła na wadze i płakała z bólu… Lara musiała mieć przetaczaną krew, ponieważ wyniki były krytyczne. Gdy patrzyłam, jak ogromny ból znosi moja maleńka córeczka, cierpiałam razem z nią. Czułam żal do całego świata i niezrozumienie jak bardzo jest to niesprawiedliwe.  Nie mogłam nic zrobić, by ulżyć mojemu dziecku w tym bólu. Płakałam w nocy, trzymając na kolanach córkę podpiętą pod te wszystkie kable… Wiedziałam jednak, że muszę być silna.  Córeczka przeszła operację usunięcia nowotworu i chemioterapię. Nasza walka o zdrowie Lary trwa jednak nadal. Walczymy ze spustoszeniem, jakie chemioterapia pozostawiła w organizmie córeczki. Niestety,  Lara nie może funkcjonować normalnie ze swoimi rówieśnikami, ponieważ ciągle łapie wszelkie wirusy, bakterie, infekcje, które bardzo ciężko przechodzi. Musi także stale przyjmować leki na nerki, które stymulują ich pracę. Jest to jednak związane z bardzo dużymi kosztami.  Bardzo proszę o wsparcie dla córeczki. Jest jeszcze malutkim dzieckiem, a już tak wiele wycierpiała. Wierzę, że z Waszą pomocą uda się jej przywrócić zdrowie oraz podarować piękne, szczęśliwe i bezpieczne dzieciństwo… Mama Lary

525,00 zł ( 0,61% )
Brakuje: 84 582,00 zł
Abdumalik Rustambekov
Abdumalik Rustambekov , 10 lat

Mój syn nie przeżyje w takich warunkach i bez przeszczepu❗️Pomóż go ratować...

Nigdy nie zapomnę tej strasznej chwili, kiedy zamiast krzyku, który towarzyszy pojawieniu noworodka na świecie, usłyszałam przerażającą ciszę. Krew zastygła mi w żyłach, a za chwilę... Porodówkę wypełnił długooczekiwany płacz. Odczułam ulgę — moje dziecko żyje! Wtedy nie wiedziałam jeszcze ile strasznych diagnoz czeka na moje maleństwo... W domu Abdumalik był niespokojny, najwyraźniej coś go niepokoiło. Miał też problemy z brzuszkiem. Przeraźliwy płacz, problemy z jedzeniem. Wiele tak niespokojnych dni nie dawało mi spokoju…  Zwróciłam się po pomoc medyczną. Chodziliśmy od lekarza do lekarza, aż w końcu wylądowaliśmy na oddziale zakaźnym, gdzie minęło pierwsze 6 miesięcy życia mojego synusia… Szpital był jego domem!  Jak skończył rok, to pojawił się u niego dziwny kaszel. Biegając, od razu siniał, nie mógł nawet szybko chodzić. Słysząc kolejną diagnozę, rozpoczynaliśmy leczenie, ale cały czas dochodziły nowe objawy, nowe choroby, nowe leki. Nie wiedzieliśmy do końca, co dolega synkowi…  Dopiero jak Abduś skończył 5 lat, udało się wyjaśnić przyczynę wszystkich naszych nieszczęść: nadciśnienie wrotne, żylaki przewodu pokarmowego i zespół wątrobowo-płucny. W naszym kraju diagnoza trwała 5 lat, a szpitale przypominają więzienie. Wiele osób chce nam pomóc, ale niestety nie ma na to warunków...  Abduś musi mieć przeszczep wątroby, bez tego nie przeżyje! W Kirgistanie, skąd pochodzimy, nie ma warunków do wykonania operacji… Nawet postawienie właściwej diagnozy zajęło lekarzom kilka lat. Wiele tracimy pozostając w kraju. Mój synek musiałby trafić w ręce specjalistów.   Lekarze zgodzili się przyjąć nas na leczenie w Turcji, ale operacja jest bardzo kosztowna. Mój mąż jest taksówkarzem, ja natomiast jestem na urlopie macierzyńskim. Oprócz Abdusia, mamy jeszcze dwójkę dzieci. Nasza rodzina sprzedała, co mogła, ale i tak nas nie stać na zdrowie synka... Nie chce myśleć, że stracę swoje dziecko tylko przez to, że nie mam wystarczająco pieniędzy! Tak bardzo się boję...  Błagam, pomóżcie Abdusiowi, to małe, niewinne dziecko, które chce żyć! Madina, mama  

1 584,00 zł ( 0,6% )
Brakuje: 258 523,00 zł
Daniel Malinowski
Daniel Malinowski , 41 lat

Upadek z wysokości spowodował porażenie czterokończynowe! Pomocy!

Mam na imię Daniel. Jestem mężem i ojcem dwóch córek. Przez lata wiodłem szczęśliwe i beztroskie życie. Niestety, w 2013 roku mój świat się zawalił…  To właśnie wtedy uległem wypadkowi w pracy – spadłem z wysokości na głowę i doznałem złamania kręgosłupa szyjnego.  Wskutek złamania doszło do czterokończynowego porażenia, które całkowicie uzależniło mnie od wsparcia i opieki osób bliskich. Szczególnym oparciem jest dla mnie żona, która musiała zrezygnować z pracy, aby móc się mną zajmować. Od wypadku przeszedłem ponad 10 operacji i byłem poddawany licznym rehabilitacjom.  W chwili obecnej największym moim marzeniem i potrzebą jest zakup odpowiednio przystosowanego dla mnie samochodu. Chciałbym w przyszłości rozpocząć pracę na stanowisku kierowca transportujący osoby niepełnosprawne. Jednak abym mógł pomagać innym – sam wpierw jej potrzebuję.  Otrzymałem częściowe dofinansowanie na zakup samochodu. Niestety, pozostałość muszę opłacić z własnej kieszeni. Jest to ogromna kwota, której wspólnie z rodziną nie damy rady udźwignąć samodzielnie.  Wiem, że nie mogę cofnąć czasu. Wiem także, że moja niepełnosprawność zostanie ze mną do końca życia. Chciałbym jednak, by mogło być ono łatwiejsze, choć trochę. Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń – tak bardzo tego potrzebuję.  Daniel

480,00 zł ( 0,6% )
Brakuje: 79 308,00 zł
Iwona Majewska
Iwona Majewska , 32 lata

Potrzebuję Twojej pomocy, by wreszcie zacząć się uśmiechać i swobodnie jeść!

Odkąd pamiętam zmagam się z chorobą zębów. Z początku były one żółte i miały osłabione szkliwo. Jednak gdy dorastałam, ich stan zaczął się pogarszać! Lekarze nie potrafili postawić jednoznacznej diagnozy, trudno więc było dobrać odpowiednie leczenie… Podobne problemy miał mój tata, a teraz ma je także mój synek. Okazało się, że wada jest genetyczna – to wrodzona hipoplazja szkliwa. Choroba powoduje uszkodzenia zębów, które w efekcie zaczynają wypadać! Ciężko opisać, jak duży jest wpływ choroby na moje codzienne życie, samoocenę i psychikę. Mam dopiero 32 lata, a straciłam już większość zębów! Musiałam nauczyć się kontrolować to, w jaki sposób mówię czy się uśmiecham… Jednak problem nie jest tylko kwestią estetyczną! Choroba sprawia, że codzienne czynności stają się dla mnie ogromną trudnością. Ze względu na ubytki, coraz ciężej jest mi gryźć i normalnie jeść! W konsekwencji muszę dodatkowo mierzyć się z problemami z żołądkiem. Co miesiąc konieczne jest też podtrzymywanie zębów, które mi zostały. Regularnie przechodzę leczenie kanałowe, które niestety nie przynosi długotrwałych efektów! Zęby są stale kontrolowane, jednak nie ma szans na poprawę ich stanu – choroba jest nieuleczalna… Obecnie moim jedynym ratunkiem jest proteza, która pozwoliłaby mi na normalne funkcjonowanie! Chciałabym w końcu zacząć uśmiechać się szeroko i nie martwić tym, czy dam radę swobodnie zjeść daną potrawę. Niestety, leczenie implanto-protetyczne jest bardzo kosztowne, dlatego proszę Was o wsparcie! Iwona

440,00 zł ( 0,59% )
Brakuje: 74 029,00 zł
Roman Kowalczyk
Roman Kowalczyk , 67 lat

Cukrzyca zabrała mu stopę! Pomóżmy zatrzymać tę podstępną chorobę...

Zwykłe skaleczenie w stopę zdiagnozowało niebezpieczną chorobę, a następnie pociągnęło za sobą niewyobrażalne konsekwencje… Z osoby pełnosprawnej mój teść z dnia na dzień stał się niepełnosprawny i potrzebuje wózka inwalidzkiego, aby móc się przemieszczać. Dla do tej pory silnego mężczyzny, głowy rodziny, ta wiadomość była druzgocąca. Roman podczas wykonywania codziennych czynności stracił równowagę i skaleczył się w nogę. Niby nic nadzwyczajnego, ale rana ta nie chciała się goić. Nie wyglądało to dobrze, ale przecież to zwykła rana, więc cóż się może wydarzyć? Niestety stało się najgorsze! W 2022 roku tuż przed świętami Bożego Narodzenia trafił do szpitala z gangreną dużego palca u stopy. Konieczna była wręcz amputacja! Jak się okazało, było to wynikiem nieleczonej cukrzycy, o której teść nic nie wiedział!    Już na drugi dzień po zabiegu został wypisany do domu bez leków, jedynie ze wskazaniem, że ma się udać do diabetologa i poradni stopy cukrzycowej. Terminy na NFZ niesamowicie odległe, jednak nie miało to wówczas większego znaczenia, ponieważ zaledwie po kilku dniach ponownie trafił do szpitala. Rana w domu się nie goiła. Powstała kolejna martwica na stopie. W szpitalu początkowo wycięto tylko martwe tkanki. Jednak poziom cukru we krwi i wysokie ciśnienie, były oporne na wdrożone leczenie, co spowodowało, że ostatecznie amputowano mu nogę poniżej kolana! Na ten moment zorganizowaliśmy wózek inwalidzki. Chcemy jednak ułatwić mu powrót do nowej rzeczywistości. Zrobimy wszystko, by monitorował stan swojego zdrowia, aby na tym zakończyć te straszliwe konsekwencje cukrzycy. Dlatego też zwracamy się do Was, ludzi o dobrym sercu o pomoc w zakupie protezy na nogę oraz profesjonalnego sprzętu m.in. do monitorowania poziomu cukru we krwi, ewentualnej protezy stopy oraz niezbędnych leków i prywatnych wizyt lekarskich. Wiemy, że czasy są ciężkie, dlatego będziemy wdzięczni za każdą, nawet symboliczną kwotę. Synowa Beata z rodziną Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.   

483,00 zł ( 0,56% )
Brakuje: 84 624,00 zł
Andrzej i Tadeusz Możejko
Andrzej i Tadeusz Możejko , 64 lata

Tragiczny pożar odebrał braciom dach nad głową... Pomóż w walce o lepsze jutro!

Andrzej i Tadeusz to bracia, którzy od dawna stawiają czoła licznym przeciwnościom losu. Przez wiele lat walczyli zdrowie i sprawność Tadeusza, a dzisiaj mierzą się ze skutkami straszliwego pożaru…  Tadeusz zmaga się ze znaczną niepełnosprawnością – w wyniku amputacji stracił lewą nogę poniżej kolana. Na co dzień wsparciem był dla niego ukochany brat Andrzej, z którym mieszkali w jednym domu. Niestety, los po raz kolejny okazał się wobec nich niezwykle okrutny… 9 lipca 2024 roku o 7:00 bracia wyszli do domu i pojechali do miasta załatwić swoje codzienne sprawy. Nic nie zapowiadało zbliżającej się tragedii. Już około 9:00 sąsiedzi zobaczyli wstrząsający widok – z domu braci unosiły się obłoki czarnego, gęstego dymu. Do gaszenia budynku wysłano aż 6 oddziałów straży pożarnej! Strażacy, po przybyciu na miejsce, w jednym z mieszkań zastali silnie zadymione pomieszczenia. Do środka została wprowadzona rota ratowników, która zlokalizowała i ugasiła źródło pożaru oraz dokonała przeszukania pomieszczeń. Okazało się, że w budynku nikt nie przebywał. Ponadto z mieszkania wyniesiono dwie butle gazowe. Tylko cudem Andrzeja i Tadeusza nie było w tym czasie w domu. Nie chcemy nawet myśleć, co mogłoby się zdarzyć, gdyby znajdowali się wtedy w budynku… Obecnie bracia znajdują się w schronisku, ponieważ ich dom jest doszczętnie zniszczony. Niezbędny jest całkowity remont, lecz koszta z nim związane są niezwykle wysokie. Andrzej wraz z niepełnosprawnym Tadeuszem nie są w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego samodzielnie… Prosimy, pomóż odzyskać braciom bezpieczny dach nad głową… Każda złotówka i każde udostępnienie dają im szansę na lepsze jutro! Wierzymy, ze dobro wysłane w świat – wraca z podwójną mocą… Najbliżsi

292,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 52 900,00 zł
Marek Ćwikliński
Marek Ćwikliński , 42 lata

Nieszczęśliwy wypadek – maszyna wciągnęła nogę Marka❗️

Marek do tej pory wiódł normalne, skromne życie. Mieszkał wraz z naszą mamą i młodszym bratem. Był pogodny i towarzyski, wolne chwile spędzał na rowerze. Nigdy nie miał lekko — od urodzenia musi zmagać się z chorobą. Jednak mimo to, próbował żyć normalnie. Pracował dorywczo w rolnictwie, aby mieć środki na swoje wydatki. Wystarczyła jedna chwila, by jego życie legło w gruzach... Do wypadku doszło podczas wykonywania prac przy oczyszczaniu przystawki do kukurydzy. To były sekundy – maszyna wciągnęła nogę Marka. Z miejsca wypadku został przetransportowany helikopterem do szpitala w Bydgoszczy.  O zdarzeniu zostałem poinformowany przez znajomego strażaka. Na początku jeszcze nie wiedziałem, że chodzi o Marka. Poinformowano mnie, że wypadek wydarzył się przy naszym rodzinnym domu, co bardzo mnie zmartwiło. Jak się później okazało – słusznie, chodziło o mojego brata... Niestety, konieczna okazała się tzw. niepełna amputacja na poziomie uda! Lekarze podjęli się także przeszczepu kości udowej, chcąc jak najlepiej pomóc Krzyśkowi.  Mój brat ponad tydzień w ciężkim stanie przebywał na OIOM-ie, a następnie został przeniesiony na oddział ortopedii. Teraz na szczęście przebywa już w domu. Porusza się na wózku, jednak do codziennej egzystencji potrzebuje wsparcia drugiej osoby. Mimo tego tragicznego wydarzenia, marzy o byciu niezależnym. Niestety sytuacja, w jakiej się obecnie znajduje, jest bardzo ciężka. W domu rodzinnym nie ma odpowiednich warunków. Potrzebna jest rehabilitacja – wyjazd na sześciomiesięczny turnus! Staram się pomagać, jak tylko mogę, ale moje możliwości finansowe są ograniczone. Sam nie podołam... Bardzo potrzebujemy pomocy. Twój mały gest może być dla Marka ratunkiem. Nie pozwól, by nieszczęśliwy wypadek odmienił jego życie na zawsze! Brat Krzysztof

963,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 174 569,00 zł
Alina Derda
Alina Derda , 60 lat

Alina przeszła na emeryturę i ... doznała UDARU! Pomóż w walce o sprawność!

Mam na imię Alina. Po 42 latach pracy, którą wykonywałam z pasją i oddaniem, przeszłam na emeryturę. Niestety, moja jesień życia okazała się nie być tą wymarzoną… Zamiast realizować plany i marzenia, walczę o sprawność po rozległym krwotoku mózgu… Dokładnie 7 czerwca 2024 roku mój świat się zawalił. Ciągle ciężko mi uwierzyć, że jedna chwila może tyle zmienić... Jeszcze niedawno byłam zdrową i silną osobą… Dziś walczę, by odzyskać sprawność i samodzielność, które odebrał mi udar. Gdy obudziłam się w szpitalu, okazało się, że krwotok podkorowy spowodował niedowład lewej strony ciała oraz problemy z mową. W mojej szyi tkwiła tracheostomia, która umożliwiała mi oddychanie. Zanim zostałam przeniesiona do ośrodka rehabilitacyjnego, w którym przebywam do dziś, dowiedziałam się jeszcze, że mam nadciśnienie tętnicze i hyperlipidemię. Moje leczenie i rehabilitacja to niezwykle kosztowny i długotrwały proces. Pobyt w ośrodku, refundowany przez NFZ jedynie do 16 tygodnia, pozostawia mnie w dramatycznej sytuacji. Moja skromna emerytura absolutnie nie wystarcza na pokrycie kosztów dalszej rehabilitacji. Obecnie najbardziej potrzebuję intensywnej rehabilitacji neurologicznej, której brak może zniweczyć moje szanse na powrót do zdrowia… Jestem zdana na pomoc mojej mamy, która ze względu na poważny wiek, boryka się z własnymi problemami zdrowotnymi. Wiem, że im częściej będę mogła poddawać się rehabilitacji, tym większa jest moja nadzieja na odzyskanie sprawności. Jednak bez wsparcia moja przyszłość rysuje się w ciemnych barwach, a nadzieja na samodzielność gaśnie… Zwracam się z prośbą o pomoc w pokryciu kosztów rehabilitacji, dojazdów do licznych ośrodków terapii i specjalistów, a być może i zakup specjalistycznych sprzętów medycznych. Każda złotówka jest dla mnie bardzo cenna! Alina

520,00 zł ( 0,54% )
Brakuje: 95 225,00 zł