Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Stanisław Kostka
Stanisław Kostka , 46 lat

Wesprzyj Stanisława! Z Twoją pomocą jego historia ma szansę zakończyć się szczęśliwie...

Ile razy człowiek może oszukać śmierć? Ja oszukałem ją już trzy razy… i boję się, co dalej. Mówi się, że do trzech razy sztuka, ale co, jeśli to prawda? Jeśli zabraknie mnie na tym świecie, kto zapewni moim dzieciom bezpieczny dom? W 2018 umierałem po raz pierwszy. Śmierć nadeszła, przebierając się za nawracające infekcje, wyczerpanie i narastający brak sił. Żadne badania nie przynosiły odpowiedzi, dlaczego czuję się tak źle... Kiedy poprosiłem o skierowanie do immunologa, usłyszałem: „To specjalista dla ludzi z białaczką, pan tego nie potrzebuje.” Kilka tygodni później okazało się, że to JA jestem jednym z tych ludzi! Choroba wybuchła z pełną mocą! Diagnoza – ostra białaczka szpikowa… Zaczął się wyścig o moje zdrowie i życie. W szpitalu podłączono mi chemię, która nieprzerwanie, cały tydzień płynęła przez moje żyły… Później lekarze zadecydowali o następnych cyklach – chemia dawała wtedy największe szanse na wygraną. Byłem gotów zrobić wszystko, by pokonać to piekło. Ale nie wiedziałem, że to dopiero początek… 3 miesiące po zakończeniu leczenia przyszło mi umierać drugi raz. Usłyszałem słowo, które jest koszmarem każdego pacjenta onkologii. WZNOWA! Przeszedłem ponowną, ostrą chemioterapię. W dniu opublikowania tej zbiórki mija dokładnie 5 lat, od przeszczepu szpiku, który otrzymałem od mojego brata. Znów wygrałem, jednak ceną za życie było zupełne wyniszczenie organizmu… Na tyle, że gdy przyszedł covid, nie miałem już sił, by walczyć. Miałem jednak szczęście. Dzięki cudowi medycyny pokonałem śmierć po raz trzeci! Covid doszczętnie zrujnował moje zdrowie i zniszczył płuca. Schudłem do 49 kilogramów, oddychałem tylko dzięki koncentratorowi tlenu. Byłem przykuty do łóżka. Osłabienie organizmu było tak przytłaczające, że nie mogłem samodzielnie przejść kilku kroków, ani nawet się ubrać. Wiedziałem, że umieram, dlatego gdy lekarze zaproponowali ryzykowną operację przeszczepienia obu płuc, nie wahałem się ani sekundy. Nie miałem nic do stracenia! Operacja trwała 17 godzin. Lekarze użyli urządzenia ECMO, które natleniało mój organizm podczas gdy ciało było pozbawione płuc. Pojawiły się komplikacje, jednak w obliczu tego, że po operacji obudziłem się i mogłem zacząć życie na nowo, nie miało to wielkiego znaczenia… Po wielu latach walki o przetrwanie nie jest łatwo odnaleźć się w rzeczywistości. Wiem, że już nigdy nie będę do końca zdrowy. Korzystam z leczenia immunosupresyjnego, by organizm nie odrzucił przeszczepu. Niestety jego  skutkiem ubocznym jest znacznie obniżona odporność, co dla pacjenta onkologicznego jest horrorem… Nadal pozostaję pod opieką wielu lekarzy, pojawiły się poważne problemy ze wzrokiem…  Dostałem od losu wiele szans, a każda z nich była okupiona bólem, strachem i cierpieniem. Wierzę, że jestem tu po coś. Moje dzieci potrzebują domu, stabilizacji i miłości – to one są moim powodem, by się nie poddawać. Dlatego w końcu zdecydowałem się prosić o pomoc… Dziękuję za Twoją złotówkę. Stanisław

2 113,00 zł ( 2,2% )
Brakuje: 93 632,00 zł
Władysław Lanko
Władysław Lanko , 6 lat

Wspomóż walkę mojego synka z autyzmem!

Mój synek urodził się 2018 roku. Był to najpiękniejszy dzień w moim życiu. Pierwsze dziecko – zdrowy, wymarzony synek. Władziu rozwijał się prawidłowo, był taki żywy i radosny. Problemy zaczęły się pojawiać później... Synek zmienił się nie do poznania. Stał się agresywny, małomówny – nie wiedziałam co się z nim dzieje. W wieku trzech lat rozpoczął przedszkole, gdzie już pierwszego dnia nauczycielki zasugerowały wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Niezwłocznie udałam się z nim do specjalisty, gdzie rozpoczęła się żmudna diagnostyka.  Przez cały okres oczekiwania na diagnozę, sytuacja się pogarszała. To był dramat – synek był zestresowany, rzucał wszystkim o ściany, gryzł, atakował inne dzieci, wyrywał sobie włosy z głowy, rozbierał na ulicy… Nie wiedziałam, jak mu pomóc, jak uspokoić. Serce mi pękało, patrząc na to, co przechodzi.  Kiedy Władziu miał 4,5 roku zdiagnozowano u niego autyzm. Byłam w ogromnym szoku. Wiedziałam, że muszę działać szybko i zadbać o jak najlepszą terapię dla synka. Udaliśmy się do specjalistycznego ośrodka, gdzie bardzo mu się spodobało. Po czasie zaczęłam zauważać też pewne pozytywne zmiany. Władek był spokojniejszy – czasem nawet bawił się z dziećmi.  Obecnie synek ma rozszerzoną terapię o zajęcia z logopedą, gimnastykę i psychoterapię. Oprócz tego wymaga również pracy z fizjoterapeutą oraz ćwiczeń na basenie, ze względu na słabą koordynację ruchową. Lekarze poinformowali mnie o konieczności wykonania badań genetycznych oraz sprawdzenia słuchu, ponieważ synek bardzo głośno mówi. Na to wszystko potrzeba jednak ogromnych środków, na co mi jako mamie trójki dzieci, po prostu nie starcza.   Bardzo chciałabym, aby Władziu miał szansę na dalszą terapię i leczenie. Nauka życia ze schorzeniem, które będzie mu towarzyszyło do końca życia, nie jest łatwe. Widzę jednak jak regularna rehabilitacja pomaga mu i nie chcę jej przerywać przez finanse. Dlatego zwracam się z uprzejmą prośbą o wsparcie. Wiem, że z pomocą ludzi dobrych serc, uda mi się zapewnić lepszą przyszłość synkowi.  Mama 

469,00 zł ( 2,2% )
Brakuje: 20 808,00 zł
Sebastian Łysiak
Sebastian Łysiak , 44 lata

Przez tragiczny wypadek balansujemy na granicy nadziei i rozpaczy. Ratuj!

Nasze życie zmieniło się na zawsze w tegoroczną Wielką Sobotę. Wyjechaliśmy w góry, aby spędzić Wielkanoc w spokoju, z dala od zgiełku miasta. To miały być chwile pełne radości i odpoczynku. Niestety, los miał dla nas zupełnie inne plany.  Mój mąż i jego przyjaciel udali się do sklepu po kilka drobiazgów. Aby było szybciej i wygodniej, wsiedli na hulajnogę. Przejechali zaledwie kilka metrów, gdy nagle na moich oczach Sebastian stracił przytomność i uderzył głową o twardą powierzchnię. W jednej chwili nasze szczęście zamieniło się w koszmar. Zamiast cieszyć się świętami, musiałam patrzeć, jak mój ukochany walczy o życie. Przyjechało pogotowie, ale każdy moment oczekiwania na nie wydawał się wtedy wiecznością. Po wypadku mój mąż spędził cztery miesiące w szpitalu. Dzielnie walczył o powrót do zdrowia po ciężkim urazie czaszkowo-mózgowym. Każda chwila była przepełniona bólem i strachem o to, co przyniesie kolejny dzień. Po wypisaniu ze szpitala Sebastian trafił do ośrodka rehabilitacyjnego. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami, że teraz zaczniemy odbudowywać to, co zostało zniszczone. Niestety, życie znów rzuciło nam kłody pod nogi. Z powodu źle dobranej zastawki, mąż musiał wrócić do szpitala, gdzie do dziś czeka na jej wymianę. Każdy kolejny dzień jest dla nas balansowaniem na krawędzi pomiędzy nadzieją a obawą o przyszłość. Rehabilitacja jest jedyną szansą na to, aby mąż mógł wrócić do dawnego życia, ale jej koszty są ogromne. Sama nie jestem w stanie tego udźwignąć. Błagam Was o pomoc, o każdą najmniejszą wpłatę, która wesprze mojego męża. Wierzę, że z Waszą pomocą Sebastian będzie mógł znów cieszyć się życiem i wrócić do nas, do kochającej rodziny. Dziękuję z całego serca za każdy gest i wsparcie w tej trudnej walce. Razem możemy przywrócić to, co tak brutalnie odebrał mężowi los. Żona Agnieszka

4 917,00 zł ( 2,2% )
Brakuje: 218 488,00 zł
Ala Zając
Ala Zając , 16 lat

Walka o sprawność i życie bez bólu! Pomoc dla Alicji!

Serdecznie dziękujemy za wsparcie, które okazaliście nam w poprzednich zbiórkach. Operacja we Włoszech nie doszła do skutku, zebrane środki pomogły w zakupie wózka spacerowego. Reszta będzie przeznaczona na zakup gorsetu, aby powstrzymać nasilającą się skoliozę.  Walka o sprawność Alicji trwa! Prosimy o pomoc w opłaceniu kosztownej operacji! Bądźcie z nami! Nasza historia: To była sobota, cudowny dzień moich urodzin, godzina 8.10 - na świat przyszła prześliczna dziewczynka Alicja. Nie można było wymarzyć sobie lepszego prezentu urodzinowego!  Przez 5 miesięcy życia Alicji byliśmy szczęśliwymi i beztroskimi rodzicami. W piątym miesiącu życia córeczki po dokładnych badaniach usłyszeliśmy diagnozę — mózgowe porażenie dziecięce, wrodzona cytomegalia oraz małogłowie. Byliśmy w szoku, ale od razu zaczęliśmy walkę o jej sprawność i zdrowie. Niestety do tego wszystkiego w wieku 7 lat dołączyła padaczka lekooporna. Ala zmaga się z nią każdego dnia i każdej nocy. Choroba zniszczyła wszystko, co udało się wypracować... Obecnie przykurcze w kolanach nie pozwalają jej nawet na poprawne siedzenie na wózku. Ból i ograniczenia podczas ćwiczeń zmuszają nas do podjęcia decyzji o operacji. Odbędzie się ona w Instytucie Paleya w Warszawie.  Niestety koszt operacji jest ogromny i przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego błagamy o wsparcie, aby jak najszybciej córka mogła przejść operację i usprawniać swoje nóżki bez odczuwania bólu!  Elwira i Piotr, rodzice

3 681,00 zł ( 2,19% )
Brakuje: 163 789,00 zł
Artur Naparty
Artur Naparty , 32 lata

Upadek ze schodów zakończył się tragicznie... Wspomóż walkę Artura❗️

To miał być dzień jak każdy inny. Tak z pewnością myślał mój ukochany brat. Niestety dla niego zakończył się tragicznie. Artur spadł ze schodów i w ciężkim stanie trafił do szpitala. W wyniku upadku doznał bardzo poważnego urazu czaszki. Lekarze od pierwszych chwil rozpoczęli dramatyczną walkę o jego życie. Brat przeszedł kilka skomplikowanych operacji głowy. W wyniku ciężkich obrażań stracił sprawność i jest osobą leżącą. Niestety, pogarszający się stan zdrowia doprowadził u niego do zaniku mięśni i odleżyn. W tej chwili brat jest hospitalizowany. Rozumie, co się do niego mówi, jest w logicznym kontakcie, ma jednak duże trudności z wymową. Potrzebny jest także ogrom rehabilitacji, by Artur miał szansę na powrót do zdrowia i sprawności chociaż w pewnym stopniu. Niestety pobyt w ośrodku i specjalistyczna opieka to ogromne koszty, które znacząco wykraczają poza nasze możliwości finansowe. Nie mając innego wyboru, z całego serca proszę Was o wsparcie. Mój ukochany brat znalazł się w dramatycznej sytuacji. Jest tatą wspaniałego 3-letniego chłopca. Jego marzeniem jest to, by w przyszłości mógł brać czynny udział w jego wychowaniu i dorastaniu. Bez Waszej pomocy, to może okazać się niemożliwe! Proszę, nie przechodźcie obojętnie! Pomóżcie mi uratować mojego brata! Marcin, brat Artura Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

5 610,00 zł ( 2,19% )
Brakuje: 249 710,00 zł
Kazimierz Szpot
Pilne!
Kazimierz Szpot , 61 lat

Pomóż wygrać walkę z RAKIEM!

W 2017 roku życie zrobiło mi najgorszą z możliwych niespodzianek. Zgłosiłem się do lekarza z bólem brzucha i nerek, ale nie spodziewałem się, że usłyszę tak tragiczną diagnozę. Ta informacja zmieniła wszystko. Moje życie wywróciło się do góry nogami w jednej chwili, by już nigdy nie powrócić do przedchorobowej beztroski. Tego dnia dowiedziałem się, że choruję na nowotwór złośliwy nerki. Od razu rozpocząłem leczenie w Gnieźnie, przeplatane licznymi konsultacjami ze specjalistami w Poznaniu. Leki, dojazdy, ból – moje życie zaczęło przypominać koszmar, którego nie byłbym sobie w stanie nawet wyobrazić. Spędzałem kolejne godziny w szpitalach, marząc o tym, by w końcu wrócić do domu i odciąć się od wszystkich nieszczęść, które spadały na mnie jedno po drugim. Niestety po jakimś czasie konieczne było usunięcie nerki. Zacząłem nawet wierzyć, że ten krok, chociaż ryzykowny i przerażający, w końcu zakończy moją karkołomną przeprawę w walce z chorobą. Myliłem się. Po krótkim czasie zmiany pojawiły się również na drugiej nerce. Co więcej, w 2018 roku dowiedziałem się, że mój niechciany lokator nie tylko się nie wycofywał – wręcz przeciwnie, rozniósł się do tego stopnia, że od tego czasu musiałem również zmagać się z rakiem prostaty. Tymczasem ból stawał się wręcz niemożliwy do zniesienia. Po usunięciu nerki cierpiałem z powodu ciągłych bóli brzucha, kamienicy, pojawiły się nawet coraz widoczniejsze problemy z pamięcią. Czas pandemii był szczególnie trudnym okresem w moim leczeniu. Przez ograniczony dostęp do lekarzy – czułem się odcięty od jakiejkolwiek pomocy i formy wsparcia... Obecnie przyjmuję zastrzyki, które podtrzymują mnie przy życiu. Biorę również leki, które niestety są refundowane jedynie częściowo. Przeraża mnie myśl, że to właśnie od tych leków i od pieniędzy, które na nie przeznaczam, uzależnione jest moje życie. Jestem zmęczony ciągłą walką, która wydaje się nie mieć końca. Chciałbym w końcu złapać oddech, obudzić się z myślą, że jestem bezpieczny, poza zasięgiem bólu i choroby. Nie mogę liczyć na cud i wiem, że czeka mnie jeszcze długa droga w tej nierównej walce.  Proszę Was tylko o wsparcie finansowe, bym mógł wykorzystać wszystkie medyczne możliwości i nie musiał żyć w ciągłym strachu. Mam dla kogo walczyć… Kazimierz Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

1 167,00 zł ( 2,19% )
Brakuje: 52 025,00 zł
Kazik Sromek
Pilne!
Kazik Sromek , 2 latka

PILNE: Kazik kontra ŚMIERTELNA choroba❗️Uratujcie życie naszego małego synka!

BARDZO PILNA ZBIÓRKA! Kaziu, nasz malutki synek, cierpi na śmiertelną chorobą - dystrofię mięśniową Duchenne'a! Mięśnie w jego ciele słabną i powoli umierają... Utrata zdolności poruszania, połykania, oddychania - to wszystko czeka naszego synka, jeśli nie nadejdzie ratunek! Chorzy z dystrofią skazani są na wózek inwalidzki, respirator, umierają przedwcześnie. Ciężko nawet pisać te słowa, myśląc, że to spotka naszego Kazia... Nie możemy czekać, musimy walczyć! Jest lek, który może powstrzymać chorobę - niestety, dostępny jest tylko w USA, a jego cena jest gigantyczna. Potrzebujemy tysięcy ludzi o dobrych sercach, którzy zechcą przekazać wpłatę na naszą zbiórkę, by uratować życie Kazika. Prosimy o ratunek! 11 listopada - Dzień Niepodległości, świętowany przez wszystkich Polaków, dla nas jest świętem podwójnym. Tego dnia przyszedł na świat nasz cudowny syn, Kazik. Cieszyliśmy się naszym wyczekanym maleństwem... Nie sądziliśmy, jaki dramat dla nas i dla naszego dziecka szykuje niedługo los... Jak się później okazało, niebawem miała się rozpocząć dramatyczna walka o życie naszego dziecka. Wcześniej, w trakcie ciąży nic nie wskazywało, że rozwój Kazia może przebiegać nieprawidłowo. Kilka miesięcy - tyle trwała nasza bajka, w trakcie których beztrosko cieszyliśmy się dzieckiem, sobą, byciem rodziną. Później, niestety, w tę codzienność wkradł się strach... Niepokojące objawy zauważyliśmy, gdy synuś miał kilka miesięcy. Synek miał problemy z oddawaniem moczu. Podczas wizyty w szpitalu po zabiegu został dokładnie przebadany. W badaniach pewne parametry mocno zaniepokoiły lekarzy... Zaczęli szukać przyczyny. Po serii dodatkowych badań polecono nam zrobić badania genetyczne... Na wynik trzeba było niestety trochę poczekać. I my czekaliśmy, pełni niepokoju, ale też i nadziei, że to pomyłka, że być może badania nic nie wykażą... Przecież Kazik to radosne, uśmiechnięte dziecko, rozwija się dobrze. Do ostatniej chwili wierzyliśmy i żyliśmy nadzieją, że badania wyjdą negatywne… Niestety. 20 lutego 2024 roku. Wtorek. Telefon z Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach... Słyszymy, choć nie chcemy słyszeć, nie chcemy wierzyć. Załamanie i morze łez... Kazik, nasz ukochany synek, cierpi na dystrofię mięśniową Duchenne'a. Genetyczną chorobę, która powoduje osłabienie i śmierć mięśni, w wyniku czego prowadzi do zaniku wszystkich funkcji życiowych... Natychmiast musieliśmy rozpocząć walkę o życie Kazia, który ma przecież dopiero roczek. Dziś wiemy, że w tej tragedii, która nas spotkała, mieliśmy o tyle szczęścia, że Kazik został zdiagnozowany naprawdę wcześnie. U większości chłopców - bo DMD dotyczy tylko chłopców, tylko oni cierpią na tę straszną chorobę - dystrofia zostaje zdiagnozowana dopiero wtedy, gdy mają kilka lat. Dotychczas zdrowe kilkulatki nagle zaczynają się przewracać, potykać, mieć problemy z chodzeniem... Potem siadają na wózku inwalidzkim i stopniowo dochodzi do atakowania kolejnych układów ciała. Dystrofia to zabójcza choroba, która atakuje i osłabia każdy mięsień, jeden po drugim… Zdarza się raz na kilka tysięcy urodzeń. Padło akurat na nasze dziecko... Dlaczego ważne jest to, że Kazik został zdiagnozowany wcześnie? Nie tylko od razu rozpoczęliśmy szukanie ratunku, leczenie i rehabilitację. W mroku tragedii jest światło nadziei - ostatnie lata są przełomowe w leczeniu DMD. W USA jest  już dostępna terapia genowa, która ratuje małych chłopców, chorych na dystrofię. Dostarcza organizmowi gen, odpowiedzialny za produkcję mikrodystrofinę, tym samym powstrzymując śmierć mięśni. Są dwa warunki - chłopcy muszą mieć maksymalnie 5 lat i mieć zachowaną umiejętność chodzenia! Niestety koszt terapii jest kolosalny - to kilknaście milionów złotych.  Bez pomocy zdobycie takiej sumy nie będzie możliwe, a od niej zależy życie naszego dziecka! Walka z dystrofią to też dodatkowe koszty. Do czasu przyjęcia terapii przez Kazia musimy zapewnić mu wszystko, co jest niezbędne na już! Synek uczęszcza na zajęcia WWR, by pomimo choroby móc funkcjonować, choć w jakimś stopniu, jak inne dzieci... Chwilami jest bardzo ciężko. Patrzymy, jak Kazik uczy się chodzić... Zamiast cieszyć się z pierwszych kroków, myślimy o tym, że choroba za kilka lat mu to wszystko odbierze... Musimy działać szybko. Bardzo się o niego boimy. Bardzo boimy się wyników badań, które już raz zwaliły nas z nóg. Gdy Kaziu przyszedł na świat, stał się naszym oczkiem w głowie. Nie możemy pozwolić, by zabrała nam go choroba! Musimy zrobić wszystko, by uratować synka. Bardzo potrzebna jest nam Wasza pomoc. Wierzymy, że nie trzeba poruszać nieba i ziemi, a wystarczy dotrzeć do ludzkich, wielkich serc, których jest przecież mnóstwo. Pomóżcie nam uratować dziecko, jesteście naszą jedyną nadzieją, nadzieją Kazia… Rodzice Kazia

348 974,00 zł ( 2,18% )
Brakuje: 15 608 476,00 zł
Marta Karwowska
Marta Karwowska , 45 lat

Operacja jest moją jedyną szansą na ucieczkę przed śmiercionośną chorobą! POMOCY!

Mam na imię Marta i prywatnie jestem mamą trzech, wspaniałych nastoletnich córek. Jestem też nosicielką genu BRCA1… Byłam jeszcze na studiach, gdy moja babcia zachorowała na nowotwór. Została otoczona specjalistycznym programem, a reszta rodziny zaczęła się badać w obawie przed zachorowaniem na śmiercionośną chorobę. Ja też poddałam się diagnostyce. Gdy otrzymałam wyniki byłam w szoku!  Kobiety, u których wykryto mutacje w tym genie, są obciążone ogromnym ryzykiem zachorowania na nowotwór piersi, a także mają dużą szansę na wystąpienie nowotworu jajnika. Wtedy byłam jeszcze bardzo młoda. Miałam w planach założenie rodziny, dlatego operacje nie wchodziły w grę! Jednak teraz nadszedł czas, gdy muszę zawalczyć o swoje życie i zdrowie. Lekarze mówią, że nie mogę dłużej czekać, bo to jak igranie z ogniem… W tym roku przeszłam profilaktyczną adneksektomię (usunięcie jajników i jajowodów), natomiast kolejnym etapem eliminowania zagrożenia zachorowaniem na raka jest profilaktyczna mastektomia.  To nie jest łatwa decyzja – jej podjęcie zajęło mi dużo czasu. Jednak wiedząc, jak bardzo jestem obciążona, dla siebie oraz dla moich córek chcę poddać się tej operacji i uwolnić od permanentnego strachu o własne zdrowie. Chcę cieszyć się życiem, czerpać z niego radość, móc patrzeć, jak moje dzieci dorastają i być dla nich wsparciem jak najdłużej… Dlatego z całego serca proszę o wsparcie! Marta

714,00 zł ( 2,18% )
Brakuje: 32 031,00 zł
Dariusz Słowik
Dariusz Słowik , 49 lat

By odzyskać to, co zabrał udar... Darek wciąż walczy o lepsze jutro!

Brakuje mi słów, by wyrazić wdzięczność, jaką dziś czuję. Wasze wsparcie, każde słowo otuchy i przekazana złotówka dodają nam siły i wiary w to, że jeszcze będzie dobrze. Niedługo miną 4 lata odkąd Dariusz doznał udaru. To czas ogromnej walki, wyrozumiałości i cierpliwości. Nie poddaliśmy się i nie traciliśmy nadziei. Teraz gdy wspominam początki, wiem, jak wiele pracy jest za nami. Widzę każdy najmniejszy postęp. Wiem też, że mam jeszcze wiele siły, by walczyć o każdy kolejny. Nadal jednak potrzebuję do tego Waszej pomocy. Turnusy rehabilitacyjne i pobyt w ośrodku są niezwykle kosztowne. Za Waszą dotychczasową pomoc udało się już zakupić podnośnik oraz wózek do pionizacji. To bardzo ułatwia nam codzienne funkcjonowanie. Za przekazane środki zapewniam także Dariuszowi systematyczną rehabilitację. Przed nami jednak jeszcze długa droga. Wszystkich ludzi dobrej woli chcemy ponownie prosić o wsparcie. Pamiętajcie, będziemy walczyć do końca o powrót Dariusza do zdrowia! Oto nasza historia: Co zrobić, by wola walki nie zniknęła? By mimo pokonania tylu przeciwności mieć siłę na przezwyciężanie nowych? Co zrobić, by z uśmiechem mówić wciąż, że będzie dobrze? Nie wiem i bardzo się boję... Wystarczyła jedna chwila, by nasze życie wywróciło się do góry nogami. Jednego dnia byliśmy szczęśliwą, spełnioną rodziną, drugiego dnia błąkaliśmy się po szpitalnych korytarzach, czekając na informację o stanie zdrowia taty i męża. 12 kwietnia 2019 roku zapamiętam na zawsze. Dzień, który miał być jednym z wielu, okazał się pierwszą sceną naszego dramatu. Z energicznego, silnego, a przede wszystkim zdrowego mężczyzny udar zmienił tatę w niepełnosprawny i sparaliżowany cień samego siebie. I chociaż jest duża szansa na przezwyciężenie następstw udaru, to boję się, że ta szansa wcale nie jest w naszym zasięgu. Kluczem do sukcesu jest intensywna rehabilitacja. Ośrodki, które mogą nam pomóc, działają prywatnie. Dariusz brał już udział w jednym turnusie i to niesamowite ile na nim wywalczył, jednak przed nami wciąż długa i wyboista droga do odzyskania sprawnej przyszłości... Dlatego po raz kolejny proszę Cię - pomóż nam! Żona Właśnie wróciliśmy z kolejnego turnusu w specjalistycznym ośrodku specjalizującym się w rehabilitacji neurologicznej. Na poniższym filmie można zobaczyć, jak Dariusz przechodzi dwa sprzężone zabiegi: Erigo Pro oraz mikropolaryzację mózgu. Było to możliwe dzięki naszym Darczyńcom, którym po raz kolejny gorąco dziękujemy! Wasze wsparcie niesie realną pomoc Dariuszowi. Będziemy wdzięczni, jeśli będziemy mogli nadal na Was liczyć!

2 306,00 zł ( 2,16% )
Brakuje: 104 077,00 zł