Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Piotruś Kądziela
Piotruś Kądziela , 5 lat

Diagnoza nie może być wyrokiem❗️POTRZEBNA POMOC❗️

Już w ciąży, podczas drugich badań prenatalnych okazało się, że przezierność karkowa synka jest znacznie powiększona. Lekarze poinformowali nas, że może to świadczyć o poważnych wadach rozwojowych, czy chorobach genetycznych. Byliśmy przerażeni! Zalecono nam wykonanie amniopunkcji i dodatkowych badań krwi. Badania wyszły prawidłowo. Powiedziano nam, że synek urodzi się zdrowy! Niestety z czasem okazało się, że żyliśmy w błędzie… Poród przebiegł prawidłowo, szybko wypisano nas ze szpitala. My jednak czuliśmy, że z Piotrusiem dzieje się coś złego. Synek miał ogromne problemy z jedzeniem, nie lubił gdy braliśmy go na ręce, bardzo dużo spał, był wiotki, nie było z nim żadnego kontaktu wzrokowego. Baliśmy się, że jest niewidomy. W związku z nasilającymi się obawami nad prawidłowym rozwojem naszego dziecka dostaliśmy skierowania do wielu specjalistów. Był to bardzo trudny czas, w Polsce wybuchła pandemia. Nie poddaliśmy się jednak i szukaliśmy odpowiedzi aż dostaliśmy się do poradni chorób metabolicznych i genetycznych w Krakowie.  Tam powiedziano nam, że Piotruś posiada cechy dysmorfii twarzoczaszki, jest bardzo wiotki, ma asymetrię i wskazane jest wykonanie badań genetycznych. Na wyniki czekaliśmy 6 miesięcy. W międzyczasie synek odbył diagnostykę na oddziale neurologii, gdzie wykonano mu rezonans mózgu, odwiedziliśmy kilkanaście poradni specjalistycznych w związku z różnymi zaburzeniami rozwoju. Od 4. miesiąca życia Piotruś zaczął rehabilitację, która trwa do dziś. Diagnoza, którą otrzymaliśmy podcięła nam skrzydła, zabrała oddech i wszelkie nadzieje. Dowiedzieliśmy się, że nasze kochane dziecko cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną Syndrom Baker-Gordon, która wiąże się z poważną niepełnosprawnością ruchową i znacznym upośledzeniem umysłowym. Większość dzieci, które chorują nigdy nie stanęło na nóżkach. Dodatkowo do listy zaburzeń rozwojowych w związku z obecnością wariantu w genie SYT1 zaliczany jest brak mowy, silna skolioza, deformacje stóp, padaczka, duże problemy ze wzrokiem, silny zez,  problemy z jedzeniem i żuciem pokarmu, dysbioza jelit, problemy z serduszkiem, znacznie osłabiona odporność. Tak też jest u Piotrusia, który w 100% wpisuje się w te objawy… Świadomość tego, na co choruje nasz Skarbek i fakt, że pozostałe nasze dzieci są zdrowe i nie są nosicielami tej strasznej choroby, zamiast nas złamać, dodała nam sił. Znamy przecież przeciwnika, wiemy, z czym się mierzymy, będziemy o niego walczyć do ostatnich sił, do ostatniego tchu!  Tak rozpoczęła się historia naszego walecznego Piotrusia, który mimo swoich niepełnosprawności walczy jak lew o każdą najmniejszą umiejętność. Synek  uczęszcza regularnie na 9 różnych zajęć fizjoterapeutycznych w tygodniu, jeździ na turnusy rehabilitacyjne i uczęszcza na liczne terapie poznawcze. Codziennie pokazuje, jak przekraczać granice, które są niemal niemożliwe do pokonania. Nasze dziecko miało być dzieckiem leżącym, a raczkuje z prędkością światła i próbuje wstawać na swoich krzywych stópkach. Ograniczają nas tylko finanse. Koszty turnusów, sprzętu, rehabilitacji i terapii są ogromne. Potrzebujemy pomocy i wsparcia, aby móc kontynuować walkę o rozwój naszego Malucha. Piotruś każdego dnia walczy z osłabionym napięciem mięśniowym, skoliozą i deformacją stópek. Próbuje się z nami komunikować, wprowadziliśmy więc komunikację alternatywną. Ma zastoje moczu w pęcherzu, przez co musimy więc poszerzyć diagnostykę nefrologiczną. Mimo że nie jest już niemowlęciem nie potrafi przeżuwać i gryźć, potrzebujemy więc dodatkowych stymulacji buzi. Lista potrzeb się nie kończy, ale musimy dać radę. Dla naszego synka zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale potrzebujemy wsparcia… Diagnoza nie może być wyrokiem! Tylko z Waszym wsparciem damy radę! Liczy się każda złotówka! Rodzice Piotrusia

2 621,00 zł ( 2,46% )
Brakuje: 103 762,00 zł
Szymon Zelent
Pilne!
Szymon Zelent , 2 latka

Życie Szymonka wyceniono na 15 MILIONÓW❗️Pomóż, każda złotówka ma znaczenie...

Diagnoza spadła na nas nagle – zupełnie niespodziewanie. Zburzyła nasze dotychczasowe życie, w które wkradło się mnóstwo strachu, łez i rozpaczy... Walczymy o naszego synka, który cierpi na śmiertelną chorobę – Dystrofię mięśniową Duchenne’a. Nie możemy pogodzić się z tym wyrokiem! Życie Szymonka wyceniono na 15 MILIONÓW! Błagamy o pomoc… Szymonek urodził się w 2022 roku. Rozwijał się prawidłowo i był radosnym i zdrowym dzieckiem. Nic nie wskazywało, że chwilę później nasza szczęśliwa codzienność legnie w gruzach i zastąpi ją dramatyczna walka o życie synka... W czerwcu tego roku trafiliśmy do szpitala, ponieważ Szymek źle się poczuł. Miał biegunkę i wymiotował, dlatego podejrzewaliśmy wirusa lub grypę żołądkową. Sytuacja okazała się jednak inna, o wiele gorsza! Wyniki badań nie podobały się lekarzom, dlatego skierowali nas do innego szpitala w celu pogłębienia diagnostyki. Tam usłyszeliśmy informację, która sprawiła, że nasz świat runął, rozsypał się na kawałki... U naszego małego chłopca stwierdzono śmiertelną chorobę – Dystrofię mięśniową Duchenne’a! Zrobiliśmy badania genetyczne, które tylko potwierdziły przypuszczenia lekarzy. Byliśmy załamani… Każdego dnia wylewamy morze łez, nie możemy pogodzić się z tym, że nasze dziecko jest śmiertelnie chore! Ta choroba wyniszcza cały organizm! Zabija każdy mięsień, jeden po drugim… Nie możemy się jednak załamać, musimy walczyć o życie i funkcjonowanie naszego jedynego synka. Ratunkiem jest terapia genowa, której koszt zwala nas z nóg… To aż 15 MILIONÓW! Sami nigdy nie zdołamy uzbierać tak ogromnych pieniędzy. Jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc… Po Szymonku jeszcze nie widać choroby – może chodzić, biegać, skakać, bawić się… Chcielibyśmy, żeby czas się zatrzymał, ale wiemy, że bez leczenia choroba będzie stale postępować, aż doprowadzi do najgorszego... Nie możemy na to pozwolić!! Bardzo prosimy o wsparcie. Tu chodzi o życie naszego ukochanego synka… Sami nie zdołamy go ocalić... Zrozpaczeni rodzice ➡️ Walczymy z DMD – licytacje dla Szymona ➡️ Facebook – Szymek kontra DMD ✏️ Ratujemy Szymonka! - nowytydzień ✏️ Ratujmy życie małego Szymka! - supertydzieńchełmski ✏️ Kawka z Szymonem. Spotkajmy się dla szlachetnej sprawy - supertydzieńchełmski ✏️Walka trwa a czas ucieka! – nowytydzień 🎥  Zespół VOX wspiera zbiórkę dla Szymka – materiał w TVP3 Lublin 🎥 "Cena życia" Zapraszamy do obejrzenia poruszającego reportażu o chorobie, która powoli odbiera małemu Szymonkowi życie. Każdy z nas może pomóc ⬇️

392 282,00 zł ( 2,45% )
Brakuje: 15 565 165,00 zł
Kacper Klimek
12 dni do końca
Kacper Klimek , 5 lat

Kacperek przeszedł operację jeszcze przed narodzinami! Trwa walka o sprawność

Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byliśmy bardzo szczęśliwi. Wybrałam się do ginekologa w 19. tygodniu na badania prenatalne. Wtedy usłyszeliśmy, że synek jest ciężko chory i urodzi się z rozszczepem kręgosłupa oraz wodogłowiem. Po wizycie ginekolog skierował mnie do szpitala specjalistycznego w Bytomiu. Tam lekarz przeprowadził wewnątrzmaciczną operację zamknięcia przepukliny mojemu synkowi. Była to trudna decyzja, pełna ryzyka, ale na szczęście operacja pomyślnie się zakończyła. Odetchnęliśmy z ulgą, choć był to dopiero początek naszej wyboistej drogi. W szpitalu musiałam zostać do porodu. W końcu nadszedł ten dzień, 12 marca, w którym urodził się Kacper – nasz drugi synek. Bardzo się ucieszyliśmy jego narodzinami, tym, że w końcu wracamy do domu, lecz wiedzieliśmy, że teraz codziennie musimy walczyć o jego sprawność.  Kacper jest obciążony wieloma wrodzonymi wadami: przepukliną oponowo-rdzeniową, wodogłowiem, pęcherzem neurogennym, prawą stopą końsko-szpotawą i zwichniętym prawym bioderkiem. Zaczęliśmy rehabilitacje, gdy Kacper był niemowlakiem. Mając 9 miesięcy, przeszedł operacje założenia zastawki komorowo-otrzewnej. Ze względu na prawą stopę, w której nie ma czucia, musi nosić ortezy. Bez nich nie jest w stanie samodzielnie stanąć na nogi. Dzięki ortezom może się przemieszczać przy naszej pomocy. Potrzebujemy Twojego wsparcia w zakupie sprzętów ortopedycznych dla Kacpra i opłaceniu kosztownych turnusów rehabilitacyjnych. Niezwykle ważne jest, by zaspokoić te podstawowe potrzeby… Od nich zależy dalsze funkcjonowanie naszego synka. Na turnusach Kacper ma zapewnioną profesjonalną rehabilitację metodą Vojty, Bobath, terapię sensoryczną, terapię ręki, terapię Masters. Turnusy dla synka to nie tylko ćwiczenia, ale również poznawanie rówieśników, dzieci o podobnych problemach, a takie doświadczenie też jest bardzo ważne. Rehabilitacja trwa od czasów niemowlęcych do dziś. Wiemy, że każde zajęcia kosztują Kacperka wiele wysiłku, a czasami i bólu, jednak równocześnie on sam jest przeszczęśliwy, gdy widzi efekty. Dzięki Twojemu wsparciu przy zakupie sprzętu ortopedycznego i opłaceniu turnusów rehabilitacyjnych w przyszłości nasz synek będzie mógł samodzielnie odkrywać świat. Dziękuję Ci za każdą pomoc! Karolina mama Kacpra Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

1 306,00 zł ( 2,45% )
Brakuje: 51 886,00 zł
Miłosz Mośko
Miłosz Mośko , 19 miesięcy

Wierzymy, że te maleńkie nóżki kiedyś będą stawiać milowe kroki... Pomóż Miłoszkowi❗️

Przez całą ciążę mieliśmy nadzieję, że Miłoszek urodzi się zdrowy. Jednak nie… Synuś przyszedł na świat się z krótszą i mniejszą lewą nóżką. O wadzie dowiedzieliśmy się w 20. tygodniu ciąży podczas drugiego badania prenatalnego. Lekarz wykonujący USG stwierdził nieprawidłowy obraz kości udowej. Po wykonaniu amniopunkcji została wykluczona wrodzona łamliwość kości… Odetchnęliśmy z ulgą, jednak nadal nie znaliśmy konkretnej diagnozy.  Od tej pory poszukiwaliśmy pomocy. Gdy synek miał niecałe 2 miesiące, trafiliśmy do szpitala. Istniało podejrzenie rozwojowej dysplazji stawu biodrowego. Miłoszek leżał pod wyciągiem z wyciągniętymi nóżkami przez 2 tygodnie. Okazało się, że wyciąg był niepotrzebny, a nawet niebezpieczny… Nadal nie mieliśmy diagnozy… Zaczęły się poszukiwania lekarza, który prawidłowo zdiagnozuje naszego synka. W końcu trafiliśmy na odpowiedniego specjalistę w Wiedniu, który powiedział nam, co dokładnie dolega synkowi. Miłoszek cierpi na wrodzony niedorozwój kości udowej. Dodatkowo lekarz stwierdził brak wiązadeł krzyżowych w kolanie. Pan doktor przedstawił plan leczenia na kilkanaście lat. Postanowiliśmy jednak poszukać lekarza w Polsce, który potwierdzi tę diagnozę. Tak trafiliśmy do Paley European Institute, gdzie diagnoza została potwierdzona i otrzymaliśmy również plan leczenia. W końcu my i nasz synek otrzymaliśmy opiekę, której szukaliśmy. Różnica długości kończyn obecnie wynosi około 6 cm i z wiekiem będzie się powiększać. Lewa kość udowa jest zrotowana do wewnątrz. Miłoszek wymaga wieloetapowego leczenia chirurgicznego do wieku nastoletniego. Operacje będą możliwe około 10 –12 roku życia. Jeśli będą wymagane, kolejne w ciągu 2 – 3 lat. Celem leczenia jest uzyskanie kończyn o pełnej funkcji, równej długości, ze stopą płasko ułożoną na podłożu, a co najważniejsze – bez dolegliwości bólowych podczas normalnej aktywności. Miłoszek, pomimo swojej niepełnosprawności, jest bardzo pogodnym i radosnym dzieckiem, które z ciekawością eksploruje otaczający świat. Jest bardzo odważny, uwielbia się wspinać i cieszy się, wraz z nami, z każdej nowo nabytej umiejętności. Miłoszek ma 19 miesięcy, ale z powodu swojej wady jeszcze nie chodzi… Pomóżcie naszemu maluszkowi i wesprzyjcie tę zbiórkę... Rodzice Miłoszka, Marta i Tomek

9 112,00 zł ( 2,44% )
Brakuje: 363 229,00 zł
Edyta Olszewska i Jolanta Kliniewska-Jabłońska
Edyta Olszewska i Jolanta Kliniewska-Jabłońska , 28 lat

Mama i córka walczą z cukrzycą typu 1! Pomóż im!

Na cukrzycę typu 1 chorujemy obie już od 20 lat! Przez ten czas próbowałyśmy się z nią polubić i żyć w symbiozie, jest to jednak o tyle trudne, że pomimo postępu technologicznego, systemy monitorujące glikemię wciąż płatają nam figle... Niestety, po ukończeniu 26 roku życia nie obowiązuje już refundacja pomp insulinowych. Wychodząc naprzeciw smutnej prozie życia i chcąc poprawić nasz wspólny komfort funkcjonowania na co dzień – prosimy Was o pomoc! Nowe pompy Medtronic 780g wraz ze specjalistycznym do nich osprzętem pozwolą nam na bezpieczny sen oraz wstrzymanie rozwoju neuropatii i ślepoty cukrzycowej. Co więcej, będziemy w stanie umocnić naszą kondycję psychiczną i fizyczną, która jest już wystarczająco nadszarpnięta ciągłym zamartwianiem się o stan cukru. Prowadzimy bardzo aktywny tryb życia, uprawiamy ekologiczną żywność, a także regularnie uczęszczamy na wizyty lekarskie kontrolujące postęp cukrzycy, nie jest to już jednak wystarczające. Dopiero nowy system CMG – ciągłego monitorowania glikemii, jest w stanie zatrzymać kolejne powikłania cukrzycowe. Cukrzyca jest nieuleczalna, jednak my nie zamierzamy się poddać! Z całego serca prosimy o wsparcie naszej walki z chorobą! Każda przekazana wpłata jest na wagę złota! Edyta i Jolanta

1 300,00 zł ( 2,44% )
Brakuje: 51 892,00 zł
Katarzyna Jaroszewska
12 dni do końca
Katarzyna Jaroszewska , 22 lata

Walczyłam z NOWOTWOREM! Dziś muszę pokonać kolejne przeciwności... Pomóż!

Jestem Kasia i mam 20 lat. Mimo tak młodego wieku nie raz stawałam do walki o swoje zdrowie, a nawet życie. Gdy miałam 14 lat, stwierdzono u mnie anoreksją atypową. Wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, co w mojej mocy, by zawalczyć o siebie do końca. Dzięki wydarzeniom z tamtego okresu nauczyłam się jeszcze bardziej doceniać życie.   Gdy myślałam, że nic gorszego mnie nie spotka, los po raz kolejny wystawił mnie na próbę. Od 2018 roku niemal codziennie towarzyszyły mi bóle w okolicach karku, pod łopatkami oraz rozrywający ból rąk. To było uczucie, jakby ktoś próbował wyrwać mi ręce. Nie mogłam spać, a leki przeciwbólowe nie pomagały. W styczniu 2019 roku po raz pierwszy trafiłam do szpitala. Lekarze postanowili przeprowadzić tomografię komputerową. Niecały miesiąc później poznałam mrożącą krew w żyłach prawdę – zdiagnozowano u mnie nowotwór złośliwy kości i chrząstki stawowej – kości kręgosłupa z przerzutami do szpiku kostnego i kości miednicy w IV stadium zaawansowania! Pamiętam ten moment, przyspieszone bicie serca, spływające łzy po policzku i przerażenie, którego nie dało się ukryć. Pamiętam zapłakaną siostrę i naszą rozmowę. Powiedziałam jej wtedy: „Nie płacz, bo to oznacza, że właśnie tracisz nadzieję”. Jak się później okazało te słowa miały dla mnie ogromną moc. To w dużej mierze one nie dopuściły do tego, abym nie cofnęła żadnego postawionego przez siebie naprzód kroku. Początki leczenia były trudne pod względem psychicznym i fizycznym. Przez dwa miesiące nie mogłam wstawać z łóżka ze względu na złamania kompresyjne kręgów. Przeszłam 6 ciężkich cykli chemioterapii, 8 cykli uzupełniających, radioterapię, megachemioterapię, autoprzeszczep szpiku, leczenie wzmacniające, rehabilitację, a także szereg badań.  2019 rok wiele mnie nauczył. Nie winię go za to, co w moim życiu się wydarzyło i nie chcę o tym zapominać. Stałam się jeszcze silniejsza. Ból mnie zahartował. Wiem, jak wielką wartość ma życie i jak bardzo jest kruche. Nie chcę go zmarnować, ale doceniać, kochać i szanować, żyć w zgodzie ze sobą oraz światem. Po prawie 2 latach zakończyłam leczenie onkologiczne. To jednak nie oznacza, że mogę "spać spokojnie". Już dwa razy lekarze podejrzewali u mnie wznowę, na szczęście za każdym razem był to fałszywy alarm. Agresywne leczenie onkologiczne niesie za sobą wiele niechcianych konsekwencji. Walczę z częstymi omdleniami i zaburzeniami hormonalnymi. Niekiedy mocniej odczuwam mrowienia w palcach lewej dłoni i prawej stopy, które są wynikiem uszkodzenia nerwów. Czasami odczuwam także cierpnięcie kręgosłupa, gdyż właśnie tam znajdowała się główna masa nowotworowa, która zajęła niemalże cały mój kręgosłup!  Ze względu na moją przeszłość chorobową i ostatnie niepokojące wydarzenia związane ze zdrowiem, pojawiła się niedająca mi spokoju niepewność. Ponadto nie wiem, jak długo jeszcze będę mogła dojeżdżać karetką do szpitala na wizyty i badania kontrolne. Prawdopodobnie wkrótce będę musiała dojeżdżać transportem własnym, co będzie generować wysokie koszty. Regularnie odbywam także konsultacje z pozostałymi specjalistami: stomatologiem, ginekologiem, kardiologiem i endokrynologiem. Prywatne wizyty bardzo obciążają mój budżet. Dotychczasowe leczenie pochłonęło wiele pieniędzy. Nie mam wystarczających środków, by móc dalej z własnej kieszeni opłacać wszelkie badania, leki, suplementy czy konsultacje lekarskie. Zbiórka i Wasze wsparcie dodadzą mi otuchy i nadziei, że pieniądze nie staną się przeszkodą nie do pokonania. Za każdą pomoc i przekazaną złotówkę już teraz z całego serca bardzo Wam dziękuję! Kasia Kwota zbiórki jest szacunkowa

3 373,00 zł ( 2,43% )
Brakuje: 134 925,00 zł
Ignacy Prucnal
Ignacy Prucnal , 15 lat

Ignacy stracił nogę przez nowotwór! Ratunku!

Życie mojego syna już nigdy nie będzie takie samo. W ciągu kilku miesięcy wszystko się zmieniło… Ignacy z pełnego życia, aktywnego chłopaka stał się cieniem samego siebie, walcząc o życie! Wszystko zaczęło się od niewinnego upadku podczas gry w piłkę. Syn skarżył się na ból lewej nogi. Udaliśmy się więc na konsultację z chirurgiem. Wtedy wykonano również prześwietlenie. Nie zauważono jednak nieprawidłowości. Uspokojeni wróciliśmy do domu. Niestety miesiąc później znów nastąpiła mała kontuzja, po której noga zaczęła puchnąć. Kolejne prześwietlenie – wykryto torbiel. To już nie brzmiało dobrze. Wtedy jednak nie wiedziałam, że od kolejnej informacji od lekarzy zacznie sypać się całe nasze życie... Robiono kolejne badania, powtarzano rezonans i tomografię. Coś było nie tak. Medycy podejrzewali nowotwór! Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to?! Mój syn to młody, silny, zdrowy chłopak! To niemożliwe! Błagałam, żeby to wszystko okazało się pomyłką. Błagałam, żeby to nie była prawda… Niestety wyniki biopsji potwierdziły wcześniejsze założenia. Stwierdzono guz nasady bliższej kości strzałkowej lewej – osteosarcoma, bardzo agresywna postać. Moje serce rozpadło się na milion kawałków. Strach, jaki wtedy czułam, był nie do opisania. Jednak wiedziałam, że muszę być silna. Muszę wspierać mojego syna. W kolejnych dniach lekarze podjęli decyzję o podaniu wyczerpującej chemii. Była ona zaplanowana na prawie 3 miesiące. Po tym czasie stało się jednak najgorsze... Leczenie okazało się zbyt słabe! Do dziś w mojej głowie wybrzmiewają słowa lekarzy: "życie Ignacego jest zagrożone, konieczna jest amputacja". Łzy rozpaczy i strachu płynęły nam bez końca. Na szczęście operacja udała. Jednak to nie koniec walki. Obecnie Ignacy przyjmuje chemioterapię podtrzymującą, by zapobiec nawrotom i przerzutom choroby. Jest też w trakcie rehabilitacji. Musi nauczyć się chodzić i funkcjonować od nowa.  Przed moim synem całe życie. Nowotwór w tak wczesnym wieku okaleczył go na zawsze… Wierzę jednak, że z odpowiednią protezą, rehabilitacją i leczeniem Ignacy może odzyskać sprawność i dawne życie. Niestety nie stać mnie, by zapłacić tak ogromną kwotę! Błagam, pomóżcie nam zebrać potrzebną sumę. Błagam, pomóżcie mojemu synowi odzyskać nadzieję! Mama Ignacego

3 890,00 zł ( 2,43% )
Brakuje: 155 685,00 zł
Natalia Bohdan
Natalia Bohdan , 4 latka

Liczne choroby odbierają Natalce dzieciństwo! Pomóż!

Natalka to bardzo pogodna dziewczynka, która swoim szczerym uśmiechem zdobywa sympatię każdego! Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że na co dzień mierzy się z ogromnymi problemami zdrowotnymi… Pomóż nam zawalczyć o sprawność córeczki! Gdy Natalka skończyła 16 miesięcy, lekarze zdiagnozowali u niej opóźniony rozwój psychoruchowy, zez zbieżny, oczopląs wrodzony, astygmatyzm, znaczne zaburzenia widzenia... Z czasem doszła także epilepsja, obniżone napięcie mięśniowe oraz duża wiotkość stawów. W jednej chwili jej dzieciństwo zamieniło się w pole walki – o sprawną przyszłość! Rozwój intelektualny Natalki zbliżony jest do 6-8-miesięcznego dziecka, co przekłada się na problemy ze zwykłą zabawą. Nie potrafi turlać piłki, budować rzeczy z klocków, układać puzzli, bawić się lalkami, czy malować i rysować. Córeczka nie reaguje również na imię. Nie jest w stanie wykonać prostych poleceń.  Środki, jakie dzięki Wam zebraliśmy, zapewniły nam rehabilitację, dzięki której Natalka zaczyna podejmować próby stawiania pierwszych kroczków przy meblach. Walczymy również z zaburzeniami widzenia. Za nami dwa zabiegi korekcji zeza. Staramy się zapewnić jej odpowiednią opiekę specjalistów. Niestety, koszty walki o zdrowie i sprawność córeczki są coraz większe. Jakakolwiek przerwa w rehabilitacji może spowodować regres w rozwoju córki i mieć znaczący wpływ na jej przyszłość! Bardzo prosimy o wszelką pomoc – wpłatę, udostępnienie – wszystko, co ułatwi walkę o zdrowie i sprawność naszego dziecka. Chcielibyśmy z Twoją pomocą uzbierać pieniądze na jej dalsze leczenie i rehabilitację. Liczy się każdy gest! Kasia i Sławek Rodzice Natalki

2 318,00 zł ( 2,42% )
Brakuje: 93 427,00 zł
Kacper Nowakowski
Kacper Nowakowski , 32 lata

Wtedy błagałam jedynie, by mój syn przeżył... Teraz, by do nas wrócił❗️

Mój syn Kacper ma 31 lat, a od 5 jest przykuty do łóżka. Chciałabym patrzeć, jak układa sobie życie, jak buduje własne szczęście, radzi sobie z problemami, a codziennie walczę o najmniejszy choćby postęp w jego walce o sprawność. 5 lat temu Kacper spadł ze schodów tak nieszczęśliwie, że doznał bardzo groźnych urazów głowy.  Pamiętam jak dziś ten dzień. Wezwane na miejsce pogotowie, leżącego syna i siebie zrozpaczoną i całkowicie bezradną. Pojechałam za karetką do szpitala, a w mojej głowie była tylko jedna myśl – żeby moje dziecko przeżyło! W trakcie transportu akcja serca Kacpra stanęła, trzeba było o niego walczyć. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że walka, która się wtedy rozpoczęła, potrwa lata… Kacper został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Pozostało nam czekanie. Lekarze bardzo ostrożnie mówili o jego rokowaniach, jednak ja nie dopuszczałam do siebie innego scenariusza jak ten, że moje dziecko przeżyje. W domu czekały na niego dwie młodsze siostry; 3-letnia wtedy Nikola i 6-letnia Sara.  Kacper to silny chłopak, wywalczył więc życie. Zabrałam go do domu, by tam się nim opiekować. To moje dziecko, nie wyobrażałam sobie innego scenariusza. Niestety, uraz jakiego doznał, spowodował ogromne szkody... Niedowład spastyczny powoduje, że jest osobą leżącą, całkowicie zależną od innych, żywioną przez PEG-a. Do tego Kacper nie mówi – porozumiewa się z nami za pomocą oczu. Poddawany jest rehabilitacji, która przynosi dobre efekty. Jego ciało jest bardziej rozluźnione, mniej spięte, mniej go boli. Walczymy o jeszcze lepsze efekty, ale rehabilitacja jest kosztowna, a do tego dochodzą środki opatrunkowe, leki, sprzęt do rehabilitacji domowej... Widzę, że Kacper ma wolę walki, emocje i chęć życia. Reaguje żywo na znane mu osoby, uśmiecha się... Marzę, by Kacper mógł więcej i częściej korzystał z ćwiczeń, jednak wysokie koszty rehabilitacji sprawiają, że nie jest to możliwe.  Mimo naszej sytuacji staramy się żyć normalnie. Siostry Kacpra bardzo go kochają, pamiętają, by dać mu całusa na „dzień dobry" i na „dobranoc". Pokazują mu swoje rysunki, opowiadają, przytulają się. Mają bardzo silną więź, a moim marzeniem jest, by Kacper był w stanie zrobić cokolwiek samodzielnie, by się odezwał, by też mógł opowiedzieć coś siostrom, pobawić się z nimi.  Koszty profesjonalnego turnusu są bardzo wysokie. Może dzięki Wam uda mi się spełnić chociaż cząstkę tego marzenia. Proszę, pomóż nam… Barbara, mama

5 033,00 zł ( 2,41% )
Brakuje: 203 265,00 zł