Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Helenka Stockwell
Helenka Stockwell , 11 lat

Helenka może chodzić❗️Dołącz do walecznych pomocników❗️

Walka o życie, sepsa, śmiertelnie niski cukier u dziecka narodzonego dobę wcześniej… Ze łzami w oczach wracam do tych paraliżujących chwil. Mój świat przypominał pogorzelisko, serce pękało pod naporem nieszczęść. Moja córeczka była bliska śmierci. Na intensywnej terapii przez kilka dni lekarze walczyli o życie Helenki. Ten obrót wydarzeń był jak burza z piorunami w środku zimy. Zupełnie niespodziewana. Porażenie poporodowe to jeden z wielu naszych przeciwników. W krótkim czasie lekarze przedstawili scenariusz rzadkiej choroby genetycznej, podkreślając, że tylko przyszłość pokaże, co tak naprawdę Helenka może osiągnąć.  Niskie napięcie mięśniowe nie pozwalało jej na wiele. Kiedy Hela miała 5 miesięcy, nadal nie potrafiła samodzielnie unieść główki, a jej rączki były ciągle zaciśnięte w piąstki. Zaczęłam szukać pomocy. Rozpoczęłyśmy intensywną rehabilitację oraz diagnostykę. Jako świeżo upieczona mama byłam zrozpaczona i zagubiona. Jednak nie poddawałam się. Walczyłam o zdrowie dziecka jak lwica. Dzięki tej determinacji Helenka zrobiła kolosalne postępy. W wieku 7. lat po raz pierwszy samodzielnie usiadła, a w zeszłym roku podjęła pierwsze próby raczkowania. Płakałam ze szczęścia! Gdy Helenka miała 3,5 roku, zakrztusiła się. Nic nie pomagało! Trafiłyśmy do szpitala. To był kolejny koszmar, który nie pozwalał mi zasnąć. Czekał nas kolejny zabieg, który zakończył sie OIOM-em, ponieważ ścianki tchawicy się zapadły! Pojawiło się widmo tracheotomii. Helenka na szczęście wyszła z tego. Czekał nas długi proces intensywnej rehabilitacji i odbudowy tego, co zostało zniszczone. Obecnie problemy gastrologiczne i skolioza nie dają Helence zasnąć. Bardzo kuje ją brzuszek i od środka rozsadza ból. Woła o pomoc, ala a ja jestem bezsilna wobec tego cierpienia. Oddałabym wszystko, byleby ulżyć mojej córeczce, jednak nie stać mnie na specjalistyczny sprzęt medyczny. Maszyna zalecana przez lekarzy, która pionizuje w ruchu, stabilizuje tułów, idealnie obciąża nogi, pomaga w nauce chodzenia, a przede wszystkim poprawia oddychanie, krążenie i trawienie, kosztuje prawie 200 tysięcy złotych! Rehabilitacja to jedyna szansa dla Helenki. Dzięki niej noce mogą stać się spokojniejsze, bez cierpienia i bólu. To dzięki rehabilitacji Hela może zacząć chodzić, a skolioza może się zatrzymać. Bardzo proszę o pomoc. Helenka mimo tylu wad rozwojowych i napotkanych trudności jest niezwykle waleczną i radosną dziewczynką. Każda, nawet najmniejsza wpłata to szansa, by uratować jej zdrowie i ułatwić start w przyszłość. Już teraz dziękuję Ci za okazane serce! Ania, mama ➡️ Dowiedz się więcej o Helence ➡️ Reportaż w telewizji OX.PL

12 594,00 zł ( 6,87% )
Brakuje: 170 651,00 zł
Natalia Warszykowska
Natalia Warszykowska , 35 lat

Walka Natalii trwa już 35 lat❗️ Prosimy, wesprzyj kochaną żonę i mamę❗️

Gdy patrzę w twarz Natalii, widzę historię pełną bólu… Od trzynastu lat jesteśmy małżeństwem, mamy wspaniałą córeczkę. Niestety, zły los chciał, że każdego dnia wspólnie walczymy przeciwko długiej liście bezlitosnych diagnoz żony. Nie wierzę, gdy mówią, że choroba nie wybiera. Bo przecież wybrała właśnie nas! Zabrała nam spokój, radość, czasem nawet nadzieję. Prosimy, pomóżcie… Młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów oraz chore serce przekreśliły beztroskę dzieciństwa Natalii, powodując przewlekły, uciążliwy ból już od pierwszych lat życia. Moją żonę wychowywało CIERPIENIE. Do tej pory to ono decyduje, jak będzie wyglądał nasz kolejny dzień.  A łatwo nie jest. By utrzymać rodzinę, pracuję na dwa etaty. Częste wizyty u lekarzy, długie hospitalizacje, półki pełne lekarstw – to nasza normalność. W tym wszystkim jest córeczka, która szczególnie trudno znosi rozłąki z mamą. Teraz gdy jest starsza i więcej rozumie, również stara się być wsparciem dla Natalii. Jesteśmy rodziną, to nasza ogromna siła. Ale walka o zdrowie staje się zbyt dużym obciążeniem finansowym… Natalia nie może pracować. Ma pierwszą grupę inwalidzką i ciężko to odczuwa. W wieku 18 lat przeszła operację wszczepienia zastawki aortalnej. Przyjmuje ogromne ilości lekarstw, by jakoś funkcjonować, ale często doskwierają jej nieznośne zmęczenie i duszności. W takie dni jest w stanie jedynie leżeć w łóżku i czekać, aż przyjdzie noc i kolejny poranek… Ból jest obezwładniający, nie do wytrzymania! Kilka lat temu Natalia przeszła UDAR MÓZGU. Najpierw zaniepokoiły ją złe wyniki badania krwi, które codziennie wykonuje w domu. Później rozpętało się prawdziwe piekło! Żona obudziła się w nocy. Objawy jasno wskazywały na udar. Natychmiast zadzwoniliśmy po pogotowie. Natalię przewieziono do szpitala w Iławie, jednak doszło do rozległych uszkodzeń i martwicy lewej półkuli mózgu!  Byliśmy przerażeni! Lekarze jednogłośnie orzekli, że Natalia cudem wyrwała się ze szponów śmierci! To były dla nas prawdziwe chwile grozy, ale obudziliśmy się z koszmaru… Na szczęście prawa półkula mózgu przejęła funkcję lewej. Udar nie dokonał spustoszenia, jakiego się obawialiśmy. Zaczęliśmy znowu żyć spokojnie, ale niestety tylko na chwilę. Pojawiło się PODEJRZENIE TOCZNIA – przerażającej choroby, która niszczy wszystkie organy w ciele. 1 lipca zaplanowana jest hospitalizacja, by pogłębić badania i dobrać odpowiednie leczenie. Nie będę ukrywał, że jest nam bardzo ciężko. Boimy się, co przyniesie przyszłość! Dlatego musimy działać! Natalia potrzebuje wzmożonej opieki lekarskiej, rehabilitacji, turnusów rehabilitacyjnych, leków, w tym tych dodatkowych, stymulujących mózg po udarze. Mieszkamy z teściami, na pierwszym piętrze domu jednorodzinnego. Musimy przygotować się na czarny scenariusz. Wiemy, że pewnego dnia żona nie będzie dłużej mogła stać na własnych nogach, dlatego konieczne jest zamontowanie windy.  Robię co w mojej mocy, by jak najlepiej zadbać o zdrowie żony i naszą kochaną córeczkę, ale znalazłem się w miejscu, w którym muszę poprosić o pomoc… Każda złotówka jest dla nas niezwykle cenna. Sami dłużej nie damy rady! Michał, mąż Natalii

10 959,00 zł ( 6,86% )
Brakuje: 148 616,00 zł
Hania Pająk
Hania Pająk , 8 lat

Niesprawna rączka nie pozwala Hani nawet zawiązać butów! Nadzieja w rehabilitacji!

Moja córeczka urodziła się z mózgowym porażeniem dziecięcym pod postacią niedowładu połowiczego prawostronnego. Od trzeciego miesiąca życia rozpoczęła intensywną rehabilitację, która do dziś jest nieodłączną częścią jej życia. Obecnie Hania uczęszcza na różnorodne zajęcia rehabilitacyjne, takie jak terapia ręki, hipoterapia oraz regularne zajęcia z fizjoterapeutą. Niestety, większość z tych zajęć odbywa się prywatnie, co niesie za sobą znaczne koszty. Hania nosi także ortezy na nóżkach, co wspomaga jej codzienne poruszanie się, ale niestety związane jest z kolejnymi wydatkami. Bez ortez nie byłaby jednak w stanie chodzić… We wrześniu 2023 r. córeczka rozpoczęła naukę w szkole, jednak potrzebuje wsparcia w codziennych czynnościach. Jej prawa ręka niestety jest niesprawna. Hania pragnie wykonywać codzienne czynności, takie jak zawiązywanie butów, zapięcie kurtki, czy nawet wycinanie, ale z powodu ograniczeń fizycznych, potrzebuje pomocy drugiej osoby. Mimo wszystkich trudności moja mała bohaterka jest niezwykle zmotywowana do poprawy swojej samodzielności. Chętnie uczęszcza na rehabilitację i wykonuje zadane przez fizjoterapeutę prace domowe. Hanulka jest jeszcze mała, ale już teraz pragnie jak najszybciej i najlepiej jak tylko to możliwe, wzmocnić swoją sprawność. Dlatego zwracam się do Was z serdeczną prośbą o wsparcie finansowe. Zebrane środki pomogą w pokryciu kosztów prywatnych zajęć rehabilitacyjnych. Dzięki Waszej hojności, Hania będzie miała szansę na rozwijanie swoich umiejętności i osiągnięcie większej niezależności.  Angelika, mama

1 825,00 zł ( 6,86% )
Brakuje: 24 771,00 zł
Elżbieta Buczny
Elżbieta Buczny , 67 lat

Pomóż mojej mamie wrócić do sprawności po udarze!

Mama od ponad 20 lat jest wdową, mieszka sama. Ma tylko mnie – córkę. Rok temu przeprowadziłam się do Sosnowca z mężem i dziećmi, aby być bliżej mamy. Nie sądziłam, że zamiast odwiedzać ją w domu, będę czuwać przy szpitalnym łóżku… Mama jest bardzo lubiana przez wszystkich bliskich i od zawsze stara się każdemu pomóc! Niestety, teraz to ona sama potrzebuje pomocy! Kilka tygodni temu mama nagle zasłabła i wylądowała w szpitalu. Okazało się, że doświadczyła udaru niedokrwiennego mózgu!  Lewa strona ciała jest niestety sparaliżowana, a mama wymaga cewnikowania. Na szczęście jest świadoma i komunikuje się z nami. Powiedziała ostatnio, że się nie podda, bo ja mam się rozwijać w zawodzie, a ona musi być zdrowa, żeby być z wnukami. Mama prawdopodobnie niedługo zostanie wypisana ze szpitala, jednak powrót do dawnej sprawności może zająć wiele czasu… Potrzebne będzie dalsze leczenie i rehabilitacja! Z całego serca proszę o pomoc dla mamy, aby mogła dalej być silna dla bliskich i przetrwać trudne chwile i straszne skutki udaru. Wierzę, że będzie wytrwała i dzięki Waszemu wsparciu szybciej dojdzie do siebie! Będę ogromnie wdzieczna za każdą pomoc! Julita, córka

1 679,00 zł ( 6,86% )
Brakuje: 22 790,00 zł
Łukasz Heller
Łukasz Heller , 34 lata

Wypadek odebrał mi aktywny tryb życia, a zostawił paraliż. Pomóż!

Jedna codzienna chwila zadecydowała o tym, że moja przyszłość stała się wielką niewiadomą. 18 czerwca 2024 r. uległem poważnemu wypadkowi, spadając z wysokości 4 m. Nie spodziewałem się wtedy, że skutki upadku, będą aż tak poważne... Tego dnia w spokoju obierałem wiśnie, aby móc z nich przygotować przetwory, ponieważ zbliża się jesień, a zaraz za nią goni zima.  Po chwili pracy z owocami wszedłem na drabinę na wysokość około 4 metrów. Wtedy w ułamku sekundy moja noga ześlizgnęła się i upadłem z wielką siłą. To był dla mnie taki szok, że nie mogłem się ruszyć. Jak się okazało później, unieruchomił mnie nie tylko szok... W wyniku wypadku doszło u mnie do złamania kręgosłupa w odcinku piersiowym, co spowodowało paraliż i niedowład kończyn dolnych. Zostałem szybko zabrany śmigłowcem LPR do Centrum Urazowego w Sosnowcu, gdzie poddano mnie skomplikowanej operacji kręgosłupa. Od zawsze miałem wiele zainteresowań, które przez paraliż musiały zostać odsunięte na bok... Chodziłem po górach, grałem w siatkówkę i byłem mocno zaangażowany w tematy motoryzacyjne, niestety obecna sytuacja mi to wszystko odebrała. Trudno jest się pogodzić z faktem, że mój aktywny tryb życia przemienił się obecnie w odległe marzenie. Wierzę, że może kiedyś to powróci... Teraz najbardziej potrzebuję wielomiesięcznej kosztownej rehabilitacji, specjalistycznego leczenia i ciężkiej pracy, która małymi krokami pomoże mi odzyskać utraconą sprawność. Bardzo proszę o Waszą pomoc, bym znów mógł stanąć na nogi. Będę ogromnie wdzięczny za każde możliwe wsparcie. Moim marzeniem jest wrócić do swoich pasji. Dziękuję za każdy gest dobroci. Łukasz

7 293,00 zł ( 6,85% )
Brakuje: 99 090,00 zł
Beata Wasieczko
Pilne!
Beata Wasieczko , 54 lata

Diagnoza przyszła zbyt późno... Nowotwór miał już przerzuty❗️Pomóż Beacie❗️

Powiedzieć, że droga do diagnozy była długa i skomplikowana, to jak nie powiedzieć nic. Podczas pierwszych niepokojących objawów od razu postanowiłam zgłosić się do lekarza. Przez dwa lata nikt nie wiedział, co mi dolega! Diagnoza przyszła zbyt późno… Nowotwór miał już przerzuty! Początek mojej walki nie należał do najłatwiejszych. Pierwszym symptomem choroby był uporczywy ból brzucha. Wiedziałam, że w moim organizmie dzieje się coś złego, a mojego stanu nie wolno bagatelizować. Tak zaczęła się moja tułaczka po lekarzach najróżniejszych specjalizacji. Szukałam pomocy u gastrologów i ginekologów, którzy kierowali mnie na szereg skomplikowanych badań. Wyniki każdego z nich były zadowalające. Ból stawał się jednak coraz silniejszy, a ja nie dawałam za wygraną. Podczas jednej z kontroli okazało się, że w moim brzuchu jest płyn, który powinien zostać usunięty. Kolejne rozpoznania dotyczyły zmian w obrębie jajnika. Wszystko to doprowadziło do decyzji o laparoskopii. Jadąc na zabieg, byłam pełna nadziei, że stan mojego zdrowia wreszcie się poprawi. Szczęście trwało zaledwie kilka chwil. Na badaniach przed laparoskopią okazało się, że mój organizm zaatakował złośliwy nowotwór jajnika z przerzutami. Wymagałam pilnej, poważnej operacji! Byłam przerażona. Jakim cudem rak tak długo się ukrywał? Kolejne noce spędziłam w strachu i poczuciu zagrożenia… Emocje te towarzyszą mi do dziś. Guzy rozsiane były we wszystkich narządach rodnych. Lekarze zdołali usunąć większość z nich, ale mój stan wymagał intensywnej chemioterapii. Po pierwszym wlewie chemii czułam się tragicznie. Powiedziałam do córki, że skoro i tak umrę, to nie chcę jej przyjmować. Ból i osłabienie były nie do zniesienia… Nie poddałam się tylko dzięki wsparciu mojej ukochanej rodziny. Przetrwałam dwadzieścia dwa wlewy chemii, która uratowała moje życie. Mój stan nadal jest poważny. Co miesiąc przechodzę rutynowe kontrole. Kontynuuję także leczenie. Okrutna walka spowodowała, że codziennie boję się, że mój stan zdrowia się pogorszy… Uchronienie mnie przed śmiercią pochłonęło wszystkie nasze rodzinne oszczędności. W tym momencie tylko drogie leczenie, rehabilitacja oraz suplementacja powstrzymają proces rozrostu guza. Mam wielką nadzieję, że pomożecie mi w nierównej walce. Boję się, że nie przetrwam kolejnych, złych informacji… Błagam Was o wsparcie! Beata

5 370,00 zł ( 6,85% )
Brakuje: 72 988,00 zł
Amelia Piotrowska
Amelia Piotrowska , 10 lat

Zostań światełkiem nadziei dla naszej dzielnej córeczki!

Za nami bardzo ciężki czas. Z całych sił walczyliśmy o zdrowie, a potem o sprawność naszej kruszyny, która postanowiła przyjść na świat za wcześnie. Pewnie nie mogła doczekać się poznania nas i całego naszego, pięknego świata.  Dziękujemy, że byliście z nami. Umożliwiliście Amelce udział w bardzo intensywnym turnusie rehabilitacyjnym, który pozostawił trwały, pozytywny ślad. W przypadku choroby naszej córki, to jednak za mało.  Nasza historia:  Amelka przyszła na świat w 27. tygodniu ciąży jako skrajny wcześniak. Córeczka ważyła zaledwie 780 gramów. Nasza malutka dziewczynka wraz z pierwszym oddechem rozpoczęła walkę o każdy dzień swojego życia. My, rodzice podjęliśmy tę walkę razem z nią. Wiedzieliśmy, że nasza codzienność nie będzie wyglądała bajkowo, a mimo to nie poddaliśmy się i podjęliśmy trud, wierząc, że ciężką pracą uda się wywalczyć lepszą przyszłość dla naszej córeczki.  Kurczowe porażenie mózgowe i padaczka to diagnozy, które w jednej chwili zatrzęsły naszym światem. Zabrzmiały jak niesprawiedliwy, okrutny wyrok. Jak każde małżeństwo marzyliśmy o tym, żeby stworzyć szczęśliwą rodzinę. Robimy wszystko, by tak właśnie było.  Patrzymy na naszą Amelkę i widzimy, ile ma siły i determinacji. A my, jej rodzice, będziemy ją wspierać. Nigdy się nie poddamy! Już od 9. lat staramy się, aby nasza córeczka miała lepsze życie. Codzienna rehabilitacja jest niezbędna w poprawieniu jej stanu zdrowia.  Po każdym spotkaniu z rehabilitantem widzimy poprawę jej funkcjonowania. Osiągane postępy są dla nas światełkiem w tunelu i dają nam nadzieję, że Amelkę czeka lepsze życie.  Zwracamy się z prośbą do Was, aby to światełko nie zgasło. Tylko regularna i specjalistyczna rehabilitacja może pomóc Amelce. Wierzymy, że razem z Waszą pomocą nasze dziecko pokona wszelkie przeciwności. Prosimy o każdy, nawet najmniejszy gest dobrego serca.  Rodzice Amelki.  

2 184,00 zł ( 6,84% )
Brakuje: 29 731,00 zł
Marta Kusz
6 dni do końca
Marta Kusz , 14 lat

Siostra bliźniaczka jest w niebie! Zawalcz z nami o codzienność Marty!

Silne zapalenie przełyku zmusiło lekarzy do operacji antyrefluksowej i założenia PEG-a mojej córeczce. Przez komplikacje (ostry nieżyt jelitowy i ostrą infekcję dróg oddechowych) Martusia niemiłosiernie cierpiała i chudła w oczach. Doszło do pierwszego ataku padaczki… Za każdym razem mogłyśmy liczyć na Waszą pomoc – wsparcie wspaniałych, uczynnych ludzi. Znów musimy o nią prosić. Martusia wymaga dalszego leczenia. Tak bardzo chcę zapewnić jej spokojną codzienność… Z Tobą będzie o niebo łatwiej! Poznaj historię Marty: Ciąża bliźniacza, w którą udało mi się zajść, oznaczała podwójne wyzwanie, ale i podwójne szczęście. Niestety już po pierwszej wizycie u lekarza dowiedziałam się, że jedna z córeczek w wyniku zbierającego się płynu owodniowego nie doczeka terminu porodu i umrze. Chciałam wierzyć, że mimo utraty jednego dziecka, druga córeczka będzie zdrowa. Każdy dzień dłużej pod serduszkiem mamy był ważny. Bo to każdy dzień więcej dla dzielnej i silniejszej córeczki. W 29 tygodniu ciąży życie Julki się zakończyło. Jej ciało przestało się rozwijać. Wywołanie przedwczesnego porodu groziło utratą drugiej córeczki, której organizm nie zdążył się w pełni rozwinąć. Rozwijanie nowego życia Marty tuż obok martwego ciała Julki mogło wpłynąć na prawidłowy rozwój dziewczynki. Chciałam wierzyć, mimo że utraty nienarodzonego dziecka nic nie zwróci – druga córeczka będzie zdrowa. Ta myśl pozwalała mi przetrwać najtrudniejsze 60 dni. Przez kolejne 2 miesiące Marta walczyła o każdy dzień. W 8 miesiącu urodziły się obie. Julka, której życie w łonie mamy skończyło się 2 miesiące wcześniej i Marta – uratowana przez lekarzy. Radość i łzy, gdy usłyszałam głośny płacz, zobaczyłam zdrowy kolor skóry, gdy poczułam radość, że udało się uratować drugą córeczkę. Choć i ten czas radości szybko się skończył. Jeszcze tego samego dnia, w dniu narodzin, na oddział przyszła Pani doktor, która poinformowała, że w wyniku niedotlenienia okołoporodowego oraz zakażenia wewnątrzmacicznego Marta będzie niepełnosprawna. Jakie zakażenie? Jej życiu miało nic nie zagrażać.  W 2016 roku Marta przeszła 6 operacji stawów biodrowych, podczas których wdało się zakażenie gronkowcem. Była 8 miesięcy unieruchomiona w gipsie – teraz musimy nadrobić ten czas! Dla Marty najważniejsze jest to, aby się nie pogorszyło. By przykurcze wraz z jej wzrostem nie stawały się coraz silniejsze, a rączki bardziej sztywne. By postępy, jakie udało się osiągnąć po kolejnych turnusach, nie cofnęły się. Dla swojego dziecka zrobię wszystko. Zjem mniejszą porcję obiadu, nie opłacę na czas kolejnego rachunku, by rehabilitacja nie została przerwana. Niestety to wszystko to wciąż za mało. Martusi potrzebna jest systematyczna rehabilitacja. Tylko dzięki niej napięcie mięśni i ogromny ból, który temu towarzyszy się zmniejsza. Bardzo chciałabym wysłać córkę na kolejny kompleksowy turnus rehabilitacyjny. Jedyną barierą są pieniądze. A właściwie ich brak. Dla mnie nawet niewielka wpłata oznacza szansę na życie bez bólu dla mojego dziecka. Wierzę, że pewnego dnia Martusia za okazaną pomoc będzie mogła powiedzieć „dziękuję”. Violetta, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa. ➡️ Poznaj bliżej Martę KLIK

4 288,00 zł ( 6,83% )
Brakuje: 58 478,00 zł
Tomasz Bejtlich
Tomasz Bejtlich , 40 lat

Najpierw białaczka, potem sepsa i amputacja - Tomek walczy z całych sił! Pomóż!

Ile nieszczęść może spaść na jednego, niewinnego człowieka? Jak wiele brutalnych diagnoz może przyjąć jedna osoba? Tomek od urodzenia nie słyszy. Nie to jednak jest najtrudniejsze… Kilka lat temu u Tomka zdiagnozowano białaczkę, kilka lat później wdała się sepsa, doszło do martwicy. By ratować życie, trzeba było amputować obie nogi… Dzisiaj jedyną szansą na powrót do funkcjonowania są protezy... Trudno wyobrazić sobie stres, jaki przeżywa rodzina i pacjent trafiający w ciężkim stanie na oddział ratunkowy. Niewyobrażalne są emocje towarzyszące przez kilka dni walki o życie. Każdemu towarzyszy strach, dezorientacja. W głowie rodzi się milion pytań... A co jeśli na te pytania nie ma kto odpowiedzieć? Co jeśli nie ma nikogo, kto zrozumie co nas dręczy? Poza stresem związanym z samym pobytem w szpitalu dochodzi wielki problem komunikacyjny. A w takich momentach decyzje trzeba podejmować błyskawicznie… Tomek od urodzenia jest niesłyszący, podobnie jak jego rodzice. 7 lat temu przeszedł ostrą białaczkę szpikową i przyjął przeszczep szpiku. Po długiej walce można było powiedzieć, że wygrał. Niestety w 2019 roku wróciło bardzo złe samopoczucie, pojawiły się bóle kończyn, gorączki. Na szczęście Tomek tego nie zbagatelizował. W wakacje 2019 roku trafił z powrotem pod opiekę lekarzy... W szpitalu okazało się, że narastała ciężka sepsa, czyli bardzo silna reakcja organizmu na zakażenie. Przez kolejne dni lekarzom nie udawało się ustabilizować jego stanu. Wdała się martwica... Po czterech dniach od momentu, gdy trafił na SOR, lekarze podjęli decyzję o amputacji nóg. To nadal nie pomogło, dlatego zdecydowano o reamputacji. W wyniku tego Tomek obie kończyny ma amputowane na wysokości uda. Obecnie kikuty są już zagojone i gotowe, by nosić protezy. Na te nie ma jednak pieniędzy...  Tomek zawsze był bardzo aktywny. Mimo tego, jak ciężko jest osobom głuchoniemym, wyprowadził się z domu i stał się samodzielny. Pracował między innymi jako oświetleniowiec...  Po raz kolejny życie Tomka pokazało swoje okrutne oblicze. On się nie poddaje i chce na nowo być aktywny. Do tego potrzebne są protezy nóg. Te kosztują przeszło 300 tysięcy złotych. Refundacja NFZ to zaledwie 11 tysięcy. Tylko pomoc i wsparcie dobrych ludzi zapewni mu nowy start! Prosimy, pomóż... Przyjaciele Tomka

22 118,00 zł ( 6,83% )
Brakuje: 301 595,00 zł