Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wiktoria Bogusz
Wiktoria Bogusz , 12 lat

Dzielnie walczy o zwycięstwo nad przeciwnościami! Pomoc dla Wiktorii!

Dziękuję za dotychczasowe wsparcie mojej córki! To wiele dla mnie znaczy! Potrzeby Wiktorii nadal są bardzo duże, dlatego z całego serca proszę o pomoc! Nasza historia Wiktoria urodziła się z wrodzonymi torbielami mózgu. W pierwszym roku życia przeszła aż 5 operacji neurochirurgicznych! Zdiagnozowano u niej mózgowe porażenie dziecięce. Pierwsze rokowania, co do jej życia i funkcjonowania nie były optymistyczne…  Córka jednak pokazała ogromną wolę walki o swoje zdrowie i sprawność. Musiała przejść też kolejne operacje. Dzięki nim oraz niesamowitej pracy, którą wykonała na rehabilitacji, ma dziś szansę normalnie żyć! Jej największą pasją jest pływanie. W lutym 2023 zdobyła brązowy medal na Mistrzostwach Polski Juniorów dla niepełnosprawnych! Jestem z niej taka dumna! Wokół siebie ma wspaniałych terapeutów, rehabilitantów i trenera personalnego, którzy na co dzień o nią walczą. Codzienność Wiktorii dalej nie jest jednak prosta. Córka mierzy z silnymi bólami mięśni, dlatego bardzo chciałabym kupić dla niej specjalny kombinezon Exopulse Mollii Suit. Wiktoria testowała go już w gabinecie fizjoterapeuty i efekty były niesamowite.  Niestety koszt kombinezonu jest bardzo wysoki. Do tego dochodzą jeszcze wydatki na rehabilitację i turnusy. To wszystko znacznie przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego zwracam się do Państwa o pomoc. Proszę, bądźcie z nią w jej walce o lepsze życie! Agnieszka, mama ➡️ Facebook - "Wiktoria, moja droga po zwycięstwo"

3 710,00 zł ( 6,97% )
Brakuje: 49 482,00 zł
Jakub Kutek
Jakub Kutek , 26 lat

Czy Kubie uda się odzyskać dawne życie? Pomóżmy mu w tej trudnej walce!

Mój brat Jakub to młody pełen marzeń i planów na przyszłość mężczyzna, który nigdy nie skarżył się na swoje zdrowie. Miał przed sobą całe życie, a ja nie mogę uwierzyć w to, że Kubę czeka długa i trudna walka, by to życie odzyskać... Życie mojego brata diametralnie się zmieniło 5 listopada 2023 r. Został wtedy przyjęty do szpitala z rozpoznaniem ropnego zapalenia opon mózgowych i ropniakiem podtwardówkowym. Nikt z naszych bliskich nie miał pojęcia, że od tamtego dnia nic już nie będzie takie samo! Jego stan od początku określany był jako bardzo ciężki, jednak wtedy zaczął się dodatkowo bardzo pogarszać... Od tamtej chwili przez cały czas przebywa pod opieką lekarzy, a od 18 grudnia 2023 przebywa w ośrodku Votum w Sawicach, gdzie trwa walka o wybudzenie go ze śpiączki! Rehabilitacja Kuby potrwa wiele miesięcy, a nawet lat. Wiąże się to z dużymi kosztami, na które nas nie stać. Boję się, że brak środków zablokuje mu dostęp do odzyskania zdrowia, młodości, marzeń... Dlatego proszę o pomoc dla mojego brata. Jest bardzo dzielny i wiem, że z całych sił stara się do nas wrócić, mimo że nie jest w stanie jeszcze o tym opowiedzieć, ani tego pokazać. Wasze wsparcie jest jedyną szansą dla Kuby!  Paulina, siostra

11 564,00 zł ( 6,96% )
Brakuje: 154 394,00 zł
Dominika Dziuba
13 dni do końca
Dominika Dziuba

Nie pozwól, by niepełnosprawność zamknęła Dominikę w domu!

Czternaście lat temu zostałam mamą Dominiki. Przyjście na świat córeczki było obciążone niedotlenieniem, zamartwicą głowy i twarzy. Ilość chorób współistniejących oraz porażenie mózgowe mojej córeczki na zawsze zmieniły tory naszego życia. Nie ma magicznej pigułki ani lekarstwa, która zakończyłaby cierpienia mojej córki. Jedyne co to regularna rehabilitacja i terapia, która zapobiega wtórnej niepełnosprawności. Mimo to Dominika nigdy samodzielnie nie postawi kroku, nie ubierze się sama, nie zje. Nie będzie podbierać moich kosmetyków i pożyczać bluzek.  Każde wyjście na zewnątrz to nie lada wyprawa. Ubranie Domi przy jej wysokim napięciu i atetozie potrafi trwać niesamowicie długo, a ja czuję jakbym wykonała ciężką, fizyczną pracę. Do wyjścia na dwór dzielą nas schody, które pokonuję znosząc Dominikę na rękach. Gdy była młodsza, było oczywiście lżej. Dominika rośnie, jest coraz cięższa, a ja nie daję rady. Zdarzają się dni, kiedy muszę odpuścić i zostajemy w domu. Z wiekiem dokuczają mi różne schorzenia, kręgosłup odmawia posłuszeństwa.  Jednym ratunkiem jest dla nas montaż windy. Całościowy koszt zakupu i montażu to około 88 tysięcy złotych. Są to dla mnie nieosiągalne pieniądze. Być może uda się pozyskać jakąś część kwoty do refundacji, lecz decyzje w tej sprawie zapadną dopiero w przyszłym roku. Bez windy zostaniemy uwięzione w domu. Zbiórka i prośba o wsparcie jest moim jedynym ratunkiem na zakup niezbędnego urządzenia. Pomoże nam ono normalnie żyć, ułatwi codzienne załatwianie zwykłych spraw.  Przed nami wciąż długa droga, na której chciałabym zobaczyć bezpieczną przyszłość dla mojej córki. Teraz jestem dla niej wszystkim. Dominika uwielbia spacery, które za każdym razem wywołują szeroki, piękny uśmiech na jej twarzy. Kocha jeździć do szkoły i kontakt z rówieśnikami. Jednak każde wyjście jest obarczone bólem i trudem.  Kasia – mama Domi

6 496,00 zł ( 6,95% )
Brakuje: 86 970,00 zł
Kornelia Międła
1 dzień do końca
Kornelia Międła , 8 lat

Żeby jak inne dzieci poszła do szkoły! Choroba nie może stanąć na drodze Kornelki!

Jestem mamą 6-letniej Kornelii, która cierpi na Zespół Treachera-Collinsa, czyli dyzostozę twarzowo-żuchwową. Jest to rzadka choroba genetyczna, o której głośniej zrobiło się z powodu filmu „Cudowny chłopak”. Gdy moja cudowna dziewczynka przyszła na świat, zasugerowano nam, że może cierpieć na to schorzenie. Przez trzy lata pukaliśmy do drzwi wszystkich dostępnych specjalistów, ale żaden z nich nie postawił mojej córce diagnozy. To było niezwykle frustrujące doświadczenie... Kiedy Kornelia miała trzy latka, bardzo poważnie psuły się jej ząbki. Nigdzie nie chciano podjąć się leczenia. W Olsztynie znaleźliśmy szpital, który zajął się moją córką. Lekarz po przebadaniu Kornelii powiedział “jakim cudem ta dziewczynka żyje?”. Byłam przerażona. Wtedy postawiono jej diagnozę. Okazało się, że wady budowy twarzoczaszki mocno wpłynęły na układ oddechowy i gdyby pomoc nie nadeszła w porę, Kornelka mogła się w pewnego dnia udusić! Wiedzieliśmy, że ma bezdechy, ale nie sądziliśmy, że to aż tak poważne. Wtedy założono jej rurkę tracheostomijną, którą ma do dzisiaj.  Choroba zmienia też budowę uszu (brak małżowin), co poważnie wpływa na słuch, a w konsekwencji też na mowę. I choć od dwóch lat córka ma założony implant, wciąż nie porozumiewa się tak, jakbyśmy chcieli. Liczę, że dalsze leczenie przyniesie większą poprawę w tym zakresie.  Niedługo moją córeczkę czeka wizyta, na której zostanie ustalona data poważnej operacji szczęki, której musimy się poddać. Boję się o nią, ale wiem, że operacja jest konieczna ze względu na problemy z przyjmowaniem pokarmów i nie tylko... Póki co Kornelka próbuje jeść sama, ale twarde pokarmy sprawiają jej spory problem. Z wiekiem problem może narastać, dlatego zabieg jest dla Kornelki bardzo ważny.  Kornelka to wesoła, żywiołowa dziewczynka. Ma bardzo dobry kontakt ze swoimi starszymi siostrami. Lubi malować i bawić się z innymi dziećmi. Niestety, nie przyjęto jej do przedszkola i przez to ma do tego mniej okazji. Liczymy jednak, że uda się jej pójść do szkoły! Wiem, że moją kochaną dziewczynkę czeka jeszcze długa walka o sprawność i normalny wygląd. Bardzo chcę zapewnić jej jak najlepszą przyszłość. Do tej pory koszty leczenia i rehabilitacji ponosiliśmy sami, a one ciągle wzrastają! Bardzo prosimy o wsparcie! Emilia, mama ➡️ Facebook ➡️ Kropla Dobra - licytacje

5 911,00 zł ( 6,94% )
Brakuje: 79 196,00 zł
Piotruś Szliwa
Pilne!
Piotruś Szliwa , 5 lat

Maleńkie życie warte 15 MILIONÓW❗️Piotruś walczy z DMD – POMÓŻ❗️

To był wyrok. Trzy, jak dotąd nieznane nam słowa zmieniły w naszym życiu wszystko. Dystrofia mięśniowa Duchenne'a – śmiertelna, do niedawna nieuleczalna choroba została zdiagnozowana u naszego synka. Świadomość, że pewnego dnia mój mały, z pozoru zdrowy chłopiec, sparaliżowany, próbując złapać ostatni oddech, umrze w moich ramionach, jest nie do wytrzymania... Tak się stanie, jeśli Piotruś nie otrzyma najdroższego na świecie leku. Leku, który jest w stanie zatrzymać chorobę. Leku, za który musimy zapłacić 15 milionów złotych... Nasza historia zaczęła się w 2021 roku. Trafiliśmy wtedy z synkiem do szpitala z bardzo poważnym zapaleniem płuc. Podczas kontrolnych badań zaniepokoiły nas bardzo wysokie próby wątrobowe. Lekarze uspokajali nas jednak, że to prawdopodobnie efekt silnego leczenia i zapalenia płuc. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Zaczęłam szukać informacji w internecie, co może być przyczyną tak złych wyników. Wtedy po raz pierwszy trafiłam na artykuł o DMD – dystrofii mięśniowej Duchenne’a, której objawem mogą być właśnie dolegliwości Piotrusia. Wyczytałam, że to bardzo rzadka choroba genetyczna, na którą cierpią głównie chłopcy. DMD podstępnie osłabia mięśnie – najpierw rąk i nóg, aż chory staje się całkowicie niezdolny do poruszania. Potem atakuje mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, powodując poważne problemy do tego stopnia, że konieczne staje się wsparcie respiratorem. Z czasem choroba atakuje serce, które może dożyć maksymalnie kilkunastu lat.  Natychmiast zamknęłam kartę i zalałam się łzami. Starałam się nie zakładać najgorszego. Po skończonej hospitalizacji chcąc mieć pewność, że wszystkie wyniki uległy poprawie, powtórzyliśmy badania na własną rękę. Niestety, pomimo trzykrotnie ponawianych badań próby wątrobowe wciąż były za wysokie! Skonsultowaliśmy się z neurologiem, który poszerzył diagnostykę.  Wchodząc do gabinetu, miałam złe przeczucie. Nie myliłam się. Po chwili usłyszałam słowa, których tak bardzo się bałam – "Państwa syn może być ciężko chory, podejrzewam dystrofię mięśniową Duchenne’a. Musicie natychmiast wykonać testy genetyczne." Nie mogłam dopuścić do siebie tej myśli. Jak to możliwe? Piotruś urodził się jako zdrowy i silny chłopiec. Co prawda zaczął trochę później chodzić, ale to nie wpłynęło na jego dalszy rozwój. Jest bardzo aktywnym i wesołym chłopcem. Nigdy nie zauważyłam nic niepokojącego… Na wyniki czekaliśmy blisko 8 miesięcy. Pierwsze dni po otrzymaniu diagnozy były bardzo trudne. Strach, przerażenie, poczucie bezradności zawładnęły naszą rzeczywistością. Brak jakiejkolwiek nadziei na całkowite wyleczenie odebrało nam wszystko...  Po wielu rozmowach, nieprzespanych nocach i wylanych łzach postanowiliśmy się nie poddawać. Objęliśmy Piotrusia terapią wspomagającą, fizjoterapią, ukierunkowaną rehabilitacją i turnusami. Do tego regularnie stawialiśmy się na wizyty u wielu różnych specjalistów z zakresu neurologii, kardiologii czy okulistyki. Wiedzieliśmy, że DMD powoduje spustoszenie w całym organizmie, dlatego tak ważne było, by mieć wszystko pod kontrolą. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Żyliśmy, doceniając każdą chwilę spędzoną z synkiem. Wiedzieliśmy, że na dystrofię nie ma lekarstwa. W takim przeświadczeniu żyliśmy do zeszłego roku, gdy w USA wprowadzono terapię genową dla takich dzieci, jak Piotruś.  Okazało się, że leczenie daje szansę na całkowite zatrzymanie lub na znacznie spowolnienie rozwoju choroby. To pierwszy taki lek na świecie, który realnie może ocalić chorych przed śmiercią! Potem doczytaliśmy, że wart jest 15 milionów złotych… I poczuliśmy, jak znów spada na nas wyrok. To kwota nierealna, wręcz niewyobrażalna dla przeciętnego człowieka. Skąd mielibyśmy wziąć takie pieniądze? Nigdy, pracując nawet dwa etaty, sprzedając wszystko, co mamy, nie zdołalibyśmy zgromadzić takiej kwoty.  Sytuację pogarsza fakt, że terapię mogą przyjąć wyłącznie dzieci, które nie ukończyły 6 roku życia. Piotruś ma 5 lat. Oznacza to, że MAMY ROK, BY ZEBRAĆ 15 MILIONÓW ZŁOTYCH! To szaleństwo, ale nie możemy zrezygnować z szansy, jaką postawił przed nami los. Nie możemy siedzieć z założonymi rękoma, jeśli jest na świecie lek, który może ocalić życie naszego ukochanego synka. Proszę, pomóż nam! Podziel się tym, czym możesz, udostępnij zbiórkę, opowiedz o historii naszego Piotrusia komuś bliskiemu.  Musimy zrobić wszystko, by ocalić jego życie! Marta i Łukasz, rodzice Piotrusia ➡️ Wspieraj zbiórkę Piotrusia poprzez LICYTACJE na Facebooku - "Razem dla Piotrusia Szliwy ❤️" ➡️ Piotruś vs DMD [FACEBOOK] ➡️ piotrus_vs_dmd [INSTAGRAM] 🎥 Telekurier 🎥 15 mln zł za zdrowie pięciolatka ze Złotoryi. Trwa zbiórka pieniędzy.

1 106 760,00 zł ( 6,93% )
Brakuje: 14 850 687,00 zł
Tair Alpenev
Pilne!
10 dni do końca
Tair Alpenev , 6 lat

Złośliwy nowotwór ZABIJA naszego synka❗️Błagamy, RATUJ❗️

„U Państwa synka wykryliśmy rzadkiego i złośliwego guza wątroby” – w momencie, w którym onkolog wypowiedział te słowa, dla nas świat się zatrzymał. Patrzyliśmy po sobie nawzajem, ale nie byliśmy w stanie nic powiedzieć. Gardła zacisnęły się nam z przerażenia, a po twarzach popłynęły palące łzy rozpaczy…  Nie mogliśmy zrozumieć… Dlaczego? Nasz synek miał zaledwie 3 latka, nie zrobił nigdy niczego złego. To przecież maleńkie, niewinne dziecko. Czym zasłużył na śmierć?  Nic nie zapowiadało naszej tragedii. Synek rósł i rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy. Zawsze uwielbiał bawić się z innymi dziećmi, rysować i grać w gry – był bystrym i pełnym życia chłopcem… Niestety, w 2020 roku zauważyliśmy, że synek czuje się słabo i ma coraz mniejszy apetyt. Zaniepokojeni zaczęliśmy szukać pomocy, jednak w najgorszych wizjach nie podejrzewaliśmy, w jak potwornym niebezpieczeństwie się znajduje.  Wyniki badań okazały się jednak bezlitosne. Nasze maleństwo od środka wyżerał zabójczy nowotwór. Rozpoczął się wyścig z czasem o życie synka.  Konieczne okazały się aż 3 operacje usunięcia guza z wątroby, dodatkowo kilkanaście cykli chemioterapii. Codziennie staliśmy przy szpitalnym łóżeczku Tairka i trzymaliśmy go za rączkę, gdy kolejne dawki chemii paliły jego żyły. Ocieraliśmy łzy synka i zbieraliśmy wypadające garściami włoski, modląc się o ratunek. Stał się cud. W lutym 2023 roku nasz koszmar się skończył. „Remisja” – żadne słowo nigdy nie przyniosło nam takiej ulgi. Wzięliśmy synka w ramiona i po raz pierwszy od momentu usłyszenia diagnozy – płakaliśmy nie z rozpaczy, lecz ze szczęścia. Odżyliśmy. Czuliśmy się, jakbyśmy po 3 latach wstrzymywania powietrza, mogli w końcu znowu oddychać. Cieszyliśmy się każdym dniem, każdą godziną, każdą minutą…  Szczęście trwało jednak bardzo krótko, zaledwie rok. W marcu 2024 roku kontrolne badania wykryły nowego guza w jamie brzusznej. Nagle znowu nie mogliśmy oddychać. Dławiliśmy się łzami, jednocześnie obiecując sobie nawzajem, że tym razem także wyrwiemy naszego synka z objęć śmierci. Musimy uratować go za wszelką cenę, nie mamy już jednak pieniędzy – wszystko wydaliśmy na wcześniejsze leczenie. Sprzedaliśmy więc dom, samochód i wszystko, co mieliśmy. Niestety, okazało się, że to wciąż zbyt mało, by nasz synek miał szansę przeżyć.  Koszty leczenia onkologicznego są bardzo wysokie i bez pomocy nie będziemy w stanie go opłacić – a to dla Tairka oznacza wyrok śmierci. Wiemy, że tak nie musi być, już raz w końcu wygrał z nowotworem! Jedyną przeszkodą są... pieniądze. Błagamy na kolanach, ratujcie nasze dziecko! Synek jest całym naszym światem, a bez potwornie kosztownego leczenia czeka go długa i bolesna śmierć. Błagamy Was o litość i jakąkolwiek pomoc – jesteśmy zrozpaczeni, bo wiemy, że sami nie damy rady ocalić naszego synka. Teraz jego los leży w rękach ludzi o dobrych sercach… Rodzice

6 225,00 zł ( 6,93% )
Brakuje: 83 570,00 zł
Emilka Ceremuga
Emilka Ceremuga , 4 latka

Po dramatycznej walce o życie przyszedł czas na desperacką walkę o sprawność❗️

Gdyby tylko urodziła się o czasie, nie musielibyśmy walczyć z całych sił o jej życie... Córeczka jest skrajnym wcześniakiem. Urodziła się w 24 tygodniu ciąży, ważąc jedynie 532 gramy, a po 10 dniach jej waga spadła do 500 gramów. Była tak maleńka, że każdy niewłaściwy ruch mógł ją niezwykle skrzywdzić, zadać jej ból... Emilka od pierwszych chwil miała ogromną chęć życia. Miała jedynie 20% szans na to, że przeżyje, a cały czas jest z nami. Przeszłą już naprawdę wiele m.in. wstrząs septyczny spowodowany pęknięciem jelit oraz dwie operacje. Miała ciągły dopływ morfiny i antybiotyków, by dać radę to przetrwać. Dziś diagnoza Emilki wciąż przeraża nas swoją złożonością. Wiemy, że każda godzina bez odpowiedniego wsparcia medycznego i rehabilitacyjnego może bardzo negatywnie wpłynąć na jej życie. Emilka zmaga się nie tylko z poważnymi problemami trawiennymi, wynikającymi z krótszych o 11 cm jelit, ale również z zaburzeniami neurologicznymi, które wpływają na jej rozwój ruchowy. Nieprawidłowości w kręgosłupie, ograniczenia ruchowe w lewej nóżce i prawej rączce oraz bolesne zrosty na brzuszku po operacjach... Te wyzwania wymagają intensywnej rehabilitacji, aby zapobiec pogłębianiu się wad postawy i utracie sprawności. Stan zdrowia Emilki jest bardzo zmienny. Każdy dzień to niewiadoma – są takie, kiedy jest radosna, ale zdarzają się również te okrutne chwile, gdy płacze z bólu i cierpienia, a nasze serca pękają z rozpaczy, widząc, jak bardzo cierpi. Problemy z układem pokarmowym i neurologiczne sprawiają, że bywa wyczerpana, a my czujemy się w takich momentach zupełnie bezradni. Wspieramy ją, jak tylko możemy, ale bez specjalistycznej pomocy jej organizm nie jest w stanie prawidłowo funkcjonować. Codzienność to ciągłe przygotowania, poranne sesje terapeutyczne, wzmacnianie ciała i nauka radzenia sobie z trudnościami, które dla innych dzieci są zwykłą codziennością. Każdy posiłek to wyzwanie pełne troski i nadziei, że tym razem uda się go przyswoić bez bólu. Żyjemy w ciągłym strachu o jej przyszłość, a każda chwila jest podporządkowana jej potrzebom. Robimy wszystko, co w naszej mocy, by choć trochę ulżyć jej cierpieniu i zapewnić jej odrobinę komfortu, ale bez pomocy nie jesteśmy w stanie sprostać wszystkim wyzwaniom, które przed nami stoją. Najtrudniejsze są chwile, gdy patrzymy na cierpienie naszej Kruszynki i czujemy się bezsilni. Ból brzucha, problemy z wypróżnianiem, kolki i ograniczenia ruchowe – dla nas to codzienność pełna łez i strachu, że nie zdołamy jej pomóc w walce z bólem. Wasza pomoc jest dla nas jedyną nadzieją na dalszą walkę o lepsze życie Emilki. Koszty leczenia przerastają nasze możliwości – bez Waszego wsparcia nie jesteśmy w stanie zapewnić jej dostępu do niezbędnych terapii, sprzętu i leków, które dają jej szansę na przyszłość. Wasze wsparcie to dla nas nie tylko pomoc finansowa, ale przede wszystkim wiara, że Emilka będzie mogła cieszyć się chwilami bez bólu. Emilka to prawdziwy cud, inspiracja i dowód na to, że nawet najmniejsze serduszko potrafi walczyć z ogromną determinacją o życie. Przeszła niezwykle trudną, krytyczną operację, mimo swojej maleńkiej wagi. Od pierwszych sekund swojego życia Emilka spędziła w szpitalu aż 304 dni, zanim mogła ujrzeć niebo, poczuć ciepło słoneczka i po raz pierwszy wrócić do swojego domku. Emilka rośnie, a jej organizm wymaga coraz bardziej zaawansowanego wsparcia. Potrzebuje intensywniejszej rehabilitacji i częstszych konsultacji ze specjalistami, aby jej rozwój nie został zatrzymany. Każdy nowy wydatek to inwestycja w jej zdrowie, w przyszłość, której tak bardzo pragniemy. Prosimy Was z całego serca – pomóżcie nam zapewnić jej to, co niezbędne, aby mogła żyć w mniejszym bólu. Rodzice Emilki

3 683,00 zł ( 6,92% )
Brakuje: 49 509,00 zł
Bogdan Cimoch
Bogdan Cimoch , 57 lat

Ostatnia szansa na sprawność

23 stycznia 2013 roku... To właśnie tego dnia nasze życie zmieniło się bezpowrotnie. Wszystko, do czego dążyliśmy, o czym marzyliśmy. Wszystko przestało mieć znaczenie. Zdarzył się wypadek, w którego wyniku mąż doznał porażenia czterokończynowego. Przed tym nieszczęśliwym dniem Bogdan nigdy nie narzekał na stan zdrowia. Wychowywaliśmy wspólnie dzieci i wiedliśmy życie, o jakim wcześniej marzyliśmy. Mąż pracował na budowie, niejeden dom powstał z jego rąk, a potem nadeszła chwila, która zniszczyła wszystko. Pobudka wcześnie rano, śniadanie, wyjazd do pracy. Po ciężkim dniu mąż schodził ze schodów, potknął się o kable…  Upadek spowodował złamanie kręgosłupa, obrzęk rdzenia kręgowego. Pech chciał, że wszystko wydarzyło się prawie 200 km od domu, co oznaczało rozłąkę… i to niekrótką. Byłam przerażona. Nie wiedziałam czego się spodziewać, nie wiedziałam, czy jestem na tyle silna, by pomóc ukochanemu mężowi.  Po 3 miesiącach śpiączki, operacji kręgosłupa i batalii o każdy oddech Bogdan został przetransportowany do domu, jednak mało kto chciał nam pomóc. Naszemu życiu towarzyszyło ból, cierpienie i przerażająca niepewność jutra. Udało się zapisać męża na 4-miesięczną rehabilitację i mam wrażenie, że tylko dzięki temu Bogdan jakkolwiek funkcjonuje. W tym momencie to ja go rehabilituję. Mąż jest w stanie usiąść lub się położyć jeśli ktoś go wesprze w tych czynnościach.  Mimo ogromnej motywacji i woli walki wiem, że tej bitwy nie wygramy sami. Najważniejszym punktem naszej codzienności jest teraz wykańczająca, intensywna rehabilitacja, której koszt jest ogromny… Od wypadku żyjemy bardzo skromnie i musimy się liczyć z każdą złotówką. Utrzymujemy się z zasiłku opiekuńczego na męża. Bogdan potrzebuje całodobowej opieki, dlatego byłam zmuszona zrezygnować z pracy. Przez większość czasu leży w łóżku, potrzebuje pomocy przy jedzeniu, piciu, czynnościach higienicznych. Jestem cały czas przy mężu, rzadko wychodzę z domu – tylko po zakupy, gdy ktoś zostaje z mężem. Kluczowa jest rehabilitacja, bez której nie będzie miał możliwości stanąć na nogi. Nie możemy się poddać! Dlatego pełna wiary w powodzenie zwracam się do Ciebie! Pomóż nam zawalczyć o przyszłość, o sprawność, o życie... Żona Bogdana, Grażyna

3 959,00 zł ( 6,91% )
Brakuje: 53 318,00 zł
Kazimierz Pańczyk
Kazimierz Pańczyk , 60 lat

Nowotwór zabrał mi sprawność! Proszę, pomóż mi ją odzyskać!

Jestem Kazimierz, mam 59 lat. Dwa lata temu nowotwór odebrał mi sprawność! Mam niedowład kończyn dolnych i tylko dzięki intensywnej rehabilitacji może się to zmienić. Bardzo proszę o wsparcie! Choruję na szpiczaka mnogiego! Jest to nowotwór złośliwy krwi i szpiku kostnego. Gdy poznałem diagnozę, byłem przerażony… W okolicach kręgosłupa urósł mi guz, który spowodował niedowład nóg! Przeszedłem kilka cyklów chemioterapii, które pomogły w pokonaniu guza, ale niestety niedowład pozostał. Cały czas jestem też cewnikowany.  Wymagam opieki mojej żony przez 24 godziny na dobę! Jedyną szansą na to, abym mógł ponownie stanąć na nogi, jest intensywna rehabilitacja! Niestety, nie stać mnie na jej opłacenie. Pobieram rentę chorobową, która starsza mi jedynie na leki i pampersy. Jest mi naprawdę ciężko i dlatego bardzo proszę o pomoc. Liczy się każda złotówka. Z góry dziękuję wszystkim pomagającym. Wierzę, że uda mi się stanąć na nogi! Kazimierz

2 205,00 zł ( 6,9% )
Brakuje: 29 710,00 zł