Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Anna Pierścińska
Anna Pierścińska , 44 lata

Pragnę być zdrowa – dla siebie i dla moich synów❗️

Sierpień 2022 r. Razem z moimi synami cieszyliśmy się ostatnimi dniami wakacji. Za chwilę znowu miał się rozpocząć rok szkolny i powrót do wielu obowiązków. Miało czekać nas wybieranie nowych zeszytów i temperowanie kredek. Z dnia na dzień sklepy i wspólne wieczory w zaciszu domowym, musiałam zamienić na salę operacyjną. Jestem mamą dwóch cudownych chłopców w wieku 7. i 12. lat. Chcę ich wychować i zapewnić jak najlepszą przyszłość, dlatego wiedziałam jak ważne jest bycie zdrowym. Regularnie wykonywałam różne badania, chodziłam na kontrole, dbałam o siebie. To jednak nie wystarczyło… Nagle pojawił się potworny atak bólu. Był tak wielki i tak bardzo nie do wytrzymania, że od razu trafiłam do szpitala. Lekarze nie zastanawiali się długo i szybko przeprowadzili bardzo radykalną operację.  Diagnoza była dla mnie szokiem – RAK JAJNIKA! Początek roku szkolnego stał się wtedy dla mnie symboliczny: moi chłopcy pisali sprawdziany i dyktanda ortograficzne, a ja zostałam poddana największemu testowi, w którym walczyłam nie o ocenę, ale o WŁASNE ŻYCIE i PRZYSZŁOŚĆ MOICH DZIECI. Przeszłam 8 cykli chemioterapii, które jeszcze bardziej zmieniły moją dotychczasową rzeczywistość. To był bardzo ciężki, smutny i bolesny czas, o którym dalej myślę ze łzami w oczach… Obecnie jestem w trakcie immunoterapii, która niestety jest okropnie kosztowna i nierefundowana. To droga, którą muszę podążać, aby całkowicie wyzdrowieć. Mam przecież dla kogo żyć! Tutaj właśnie zaczyna się etap, którego nie zdołam już samodzielnie przejść – brakuje już środków na moje dalsze leczenie. Potrzebuję nie tylko immunoterapii, ale także stałej rehabilitacji oraz częstych i regularnych badań i konsultacji medycznych. Z tego powodu kilka razy w miesiącu muszę wstawiać się w szpitalu w Warszawie.  Nie było mi łatwo przyjść tutaj i prosić znajomych i obcych ludzi o pomoc. Jestem jednak matką, a w tym przypadku swoją dumę muszę schować do kieszeni. Sprawdzian, któremu zostałam poddana dotyczy nie tylko przyszłości mojej, ale także moich synów. To zbyt małe dzieci, aby teraz straciły matkę! Proszę, pomóż mi walczyć. Ania

6 365,00 zł ( 7,12% )
Brakuje: 82 997,00 zł
Damian Zakrzewski
Damian Zakrzewski , 13 lat

,,Chcę chodzić, ale nie mam jak…" – razem zawalczmy o sprawność Damiana!

Serca nam pękają, gdy Damian pyta: ,,Dlaczego moje nóżki mnie nie słuchają? Co mam zrobić, żebym mógł chodzić? Ćwiczę, ale one ciągle nie są posłuszne…”  Nasz synek urodził się jako wcześniak, w 24. tygodniu ciąży. Lekarze cudem go uratowali. Był taki maleńki i kruchy… Niedługo później, jak grom z jasnego nieba spadła na nas diagnoza – mózgowe porażenie dziecięce. Byliśmy w szoku, nie wierzyliśmy, że to spotkało właśnie nasze dziecko! Ciężko nam było się z tym pogodzić. Wiedzieliśmy jednak, że trzeba działać szybko, by dać Damiankowi szansę na jak najlepszy rozwój!  Od razu rozpoczęliśmy wizyty u wielu specjalistów, regularnie jeździmy do logopedy. Dzięki temu Damian mówi i możemy łatwiej się z nim porozumiewać. Konieczne są też zajęcia z fizjoterapeutą. Mimo że niektóre ćwiczenia bolą naszego synka, stale przełamuje swoje bariery, cały czas widzimy w nim wolę walki. Lewa strona jego ciała funkcjonuje gorzej niż prawa. Wspieramy go najlepiej, jak możemy – jego siostry, rodzina oraz przyjaciele także bardzo mobilizują Damianka do pracy. Wszyscy staramy się być silni dla niego. Damian musi mierzyć się nie tylko ze skutkami dziecięcego porażenia mózgowego, ale również z padaczką. To jednak nie wszystko, klatka piersiowa naszego synka jest zniekształcona, co jest dla nas kolejnym źródłem stresu. Przez to każda, nawet najmniejsza aktywność fizyczna jest dla Damiana dużym wyzwaniem. Nasze dziecko jest bardzo zdeterminowane, a ból i zmęczenie nie zatrzymują go w ciągłej pracy i ćwiczeniach.  Damianek tak jak wszyscy, ma swoje marzenia. Tak bardzo chciałby chodzić, skakać, poznawać świat… Porusza się na wózku elektrycznym, co daje mu sporą samodzielność. Wcześniej był zdany tylko na nas. Uczęszcza do szkoły specjalnej, jest pogodnym, uśmiechniętym chłopcem, tętni życiem.   Rehabilitacja jest jedyną szansą na ulżenie Damianowi w bólu oraz poprawę jego sprawności. Z dnia na dzień potrzeb przybywa, niezbędne są także kolejne sprzęty do rehabilitacji.  Damianek dzięki zajęciom czyni coraz większe postępy, a my robimy wszystko, by dalej się rozwijał. Każdy rodzic zrobiłby to dla swojego dziecka! Musimy jednak mierzyć się ze sporymi kosztami, dlatego każde wsparcie będzie dla nas nieocenione. Prosimy, pomóżcie nam w tej walce o sprawność Damiana! Rodzice

7 576,00 zł ( 7,12% )
Brakuje: 98 807,00 zł
Łukasz Błaszczak i Justyna Grabowska
Łukasz Błaszczak i Justyna Grabowska , 40 lat

Co z nimi będzie, gdy mnie zabraknie? Przeczytaj apel zrozpaczonej mamy❗️

Opieka nad dzieckiem z niepełnosprawnością jest bardzo trudna. A im dziecko jest starsze, tym robi się ciężej! Mój syn ma prawie 40 lat, córka niedługo skończy 27. Diagnoza jest bezlitosna – nie są zdolni do samodzielnej egzystencji! Łukasz choruje na dziecięce porażenie mózgowe – nie chodzi, nie siedzi, porusza się z pomocą wózka inwalidzkiego. Justyna ma niepełnosprawność sprzężoną, jest niezdolna do pracy i znajduje się pod stałą opieką neurologiczną i psychiatryczną.  Jak każda mama, chcę dla moich dzieci jak najlepiej. Pomimo wszystkich przeszkód wożę ich na turnusy, na rehabilitację, a Justynę na terapię zajęciową. Robię wszystko, by zapewnić im jak najwięcej zajęć, jednak nie wszystkie są refundowane. Koszty turnusów rosną coraz bardziej i przekraczają nasze możliwości finansowe. Nie wyobrażam sobie jednak odebrać im tej namiaski sprawnego życia. Jestem coraz starsza i z roku na rok widzę, że zaczyna brakować mi sił. Łukasz potrzebuje mojej pomocy w każdej, nawet najmniejszej czynności – przenoszę go na łóżko, zanoszę do wanny i toalety. Moją codzienność wypełnia LĘK – o zdrowie dzieci, o ich przyszłość… Na razie mają opiekę moją i męża, ale co będzie, kiedy to my zachorujemy lub po prostu nas zabraknie?  Jestem szczęśliwa, gdy moje dzieci są szczęśliwe. Każdy uśmiech na ich twarzy wynagradza mi trud codziennego życia. Wszystkich ludzi o wrażliwym sercu proszę o pomoc w pokryciu kosztów zajęć i turnusów rehabilitacyjnych dla Justyny i Łukasza. Razem możemy zmienić świat moich dzieci! Beata, mama

1 514,00 zł ( 7,11% )
Brakuje: 19 763,00 zł
Maksymilian Wolski
Maksymilian Wolski , 10 lat

Podaruj Maksiowi szansę na samodzielność❗️

Maks urodził się o 12 tygodni za wcześnie... Przyszedł na świat w 28 tygodniu ciąży, ważył tylko 1250 gramów, zaraz po porodzie stoczył walkę o życie... Ja mogłam się temu tylko bezsilnie przyglądać. Teraz Maks jest już dużym chłopcem, a mi powoli brakuje już siły. W wyniku komplikacji okołoporodowych i spowodowanego nimi niedotlenienia Maks cierpi na mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Synek urodził się również z wrodzoną wadą nerek i bardzo dużą wadą wzroku. Całe życie Maksia to wizyty u lekarzy, badania, to też wiele bardzo wyczerpujących godzin rehabilitacji...  A tak wiele jeszcze przed nami... W rok od operacji, która nie odbyłaby się bez Waszego wsparcia, podwoił swoją wagę. Przez co mi jako mamie coraz ciężej go wnosić, zwłaszcza po schodach. Poprzednia jesień i zima były ostatnimi, gdy dałam radę go znieść po schodach. Dlatego schodołaz jest nam tak bardzo potrzebny. To teraz jedyny sposób, by ułatwić nam wyjścia z domu. Dzieci w wieku mojego synka swobodnie biegają, a my marzymy, by choć przez chwile postać, zrobić jeden krok. Takie urządzenie to ogromna pomoc w rehabilitacji, a przecież rehabilitacja to całe życie Maksia... Wciąż wierzymy, że Maksiu stanie na nóżkach, ale póki co jego życie w większej mierze toczy się na wózku inwalidzkim. Chcemy zapewnić mu minimum samodzielności, dlatego znów zbieramy na sprzęt rehabilitacyjny, który zapewni minimum samodzielności.  Proszę, pomóż nam! Mama Maksia, Patrycja

1 308,00 zł ( 7,1% )
Brakuje: 17 097,00 zł
Justyna Krupa
Justyna Krupa , 34 lata

Pokonać podstępną chorobę, która niszczy mnie od środka

Mam 30 lat i zamiast poczucia, że wszystko przede mną, w głowie trzymam bagaż przebytych doświadczeń, a w dłoni teczkę z dokumentacją obejmującą dotychczasowe leczenie. To jakiś koszmar, z którego od lat staram się wybudzić, ale na każdym kroku napotykam jedynie więcej przeszkód… Tak naprawdę moja walka o zdrowie trwa już od pierwszych chwil życia. Przyszłam na świat jako wcześniak z ciąży bliźniaczej, przez co zmagam się z mózgowym porażeniem dziecięcym, spastycznością, a do wszystkiego dochodzi jeszcze skolioza, kifoza i liczne dyskopatie. Moja lewa noga okazała się również krótsza w stosunku do prawej, co dodatkowo obciążało mój kręgosłup.  Lata 1995-2010 to czas, w którym przebyłam liczne operacje ortopedyczne, mające poprawić mój stan zdrowia. Najbardziej dokuczały mi bolesne przykurcze w obu nogach. Codzienna walka nie tylko przyniosła oczekiwane efekty, ale przede wszystkim dała mi poczucie, że jestem o krok przed chorobą, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało… 15 czerwca 2019 roku to data, która z pewnością na długo zostanie w mojej pamięci. Tego dnia podczas jazdy samochodem straciłam na dłuższą chwilę czucie w rękach i nogach. Przez głowę przebiegł mi najczarniejszy scenariusz, na szczęście wszystko zakończyło się dobrze. Okazało się, że przyczyną tego problemu była przepuklina, która naciskała na korzenie nerwowe i rdzeń kręgowy. Po operacji i rocznej rehabilitacji udało mi się dojść do siebie na tyle, że mogłam wrócić do pracy. Z powodu uszkodzonego rdzenia wciąż musiałam jednak intensywnie ćwiczyć pod okiem fizjoterapeuty.  Informacja od lekarzy, którą usłyszałam w sierpniu 2020 roku, dosłownie zwaliła mnie z nóg. Już wcześniej czułam, że moje zdrowie znów się pogorszyło, ale nie spodziewałam się aż tak okropnych wieści. Jakby wszystkiego było mało, okazało się, że cierpię na endometriozę.  Jest to podstępna choroba, której nie widać na zewnątrz, ale od środka doszczętnie niszczy organizm, powoduje dysfunkcje narządów, unieruchamia, co prowadzi do potwornych dolegliwości bólowych. Po konsultacji w klinice we Wrocławiu zostałam zakwalifikowana do zabiegu operacyjnego w celu usunięcia ognisk endometriozy i powstałych nacieków. Po operacji moje życie zmieniło się nie do poznania. To dla mnie ogromna ulga i szansa na przyszłość. Moja walka wciąż jednak trwa. Leczenie endometriozy to długi i kosztowny proces, ale nie poddaję się, dzielnie walczę o siebie i swoją sprawność, która jest tak ważna. Dzięki systematycznej rehabilitacji, dzięki dalszej terapii, jestem w stanie poruszać się samodzielnie, a choroba nie odbiera mi wyuczonych zdolności i sprawności ruchowej. Codzienne koszty są jednak ogromne,  dlatego bardzo proszę o pomoc! Justyna

4 699,00 zł ( 7,09% )
Brakuje: 61 514,00 zł
Arkadiusz Chałupczyński
Arkadiusz Chałupczyński , 39 lat

Tragiczny wypadek brutalnie odebrał dawne, szczęśliwe życie... Pomóż je odzyskać❗️

Arek jest perfekcyjnym mężem. Zawsze mogłam na niego liczyć, wspierał mnie w każdej sytuacji. Dzięki niemu żyłam idealnym życiem. Zawsze chętny do pomocy, z sercem na dłoni. Zrobiłby dla mnie wszystko. Dlaczego to idealne życie zostało nam tak brutalnie odebrane? Uchodziliśmy za wzorowe małżeństwo. W październiku obchodziliśmy 11 rocznicę ślubu. Wspólne życie było naszą największą wartością. Niestety ten poukładany świat został bezlitośnie zburzony w ułamku sekundy. Do dziś próbujemy go poskładać. 30 maja Arek uległ tragicznemu w skutkach wypadkowi. Jadąc do pracy rowerem, został potrącony na ścieżce rowerowej przez autobus komunikacji miejskiej. W wyniku tego zdarzenia uderzył głową w krawężnik. Został przewieziony do szpitala, gdzie stwierdzono rozległy uraz czaszkowo-mózgowy i podjęto decyzję o operacji – kraniektomii oraz usunięciu ostrego krwiaka podtwardówkowego. Po operacji Arek przez tydzień był w śpiączce farmakologicznej, a ja przerażona trwałam przy nim, mając nadzieję, że do mnie wróci. Niestety obrzęk mózgu się nie zmniejszał, jego stan był bardzo ciężki. Nie odzyskiwał świadomości. Podjęto decyzję o operacji implantacji zastawki lędźwiowo-otrzewnowej i plastyki ubytku kości czaszki. Niestety w wyniku powikłań jego stan jeszcze bardziej się pogorszył. Lekarze skierowali męża do Zakładu Opiekuńczo – Leczniczego.  Arek wymaga całodobowej opieki, a także specjalistycznej i intensywnej rehabilitacji. Widzimy pierwsze efekty: mąż zaczął otwierać oczy i powoli zwiększa swój zakres ruchów. Każdego dnia obserwujemy, jak dzielnie walczy i jak wielka jest jego wola życia. To daje nam motywację, aby walczyć razem z nim. Arek uwielbiał jazdę na rowerze, kochał sport. Przygotowywał się do półmaratonu. Zaczął również spełniać swoje marzenia o nurkowaniu – przyjaciele podarowali mu kurs nurkowania na 38 urodziny. Niestety nie zdążył go zrealizować. Uwielbialiśmy podróżować i zwiedzać.  Jego marzeniem była podróż do Japonii, którą mieliśmy zamiar zrealizować z okazji 15. rocznicy ślubu. Wierzę i zrobię wszystko, by udało nam się doprowadzić te plany do skutku.  Mamy świadomość, że ze względu na doznany uraz, proces powrotu do zdrowia jest bardzo powolny, żmudny i niestety kosztowny. Miesięczny koszt opieki i rehabilitacji wynosi ok. 30 000 zł. Chociaż się nie poddajemy, koszty stają się nie do udźwignięcia. Nie jest łatwo prosić o pomoc w obliczu tragedii, która nas spotkała, ale nie mogę się poddać. Wiem, że jest wielu dobrych ludzi, którzy zechcą wspomóc nas w walce o powrót Arka do zdrowia. Jesteście naszą nadzieją. Żona Beata, rodzina i przyjaciele

13 574,00 zł ( 7,08% )
Brakuje: 177 916,00 zł
Przemysław Żukowski
Przemysław Żukowski , 42 lata

Wygrałem ze śmiercią dwa razy! Walka o moją sprawność trwa!

Nadal nie mogę uwierzyć, że moje życie potoczyło się w ten sposób. Jedno zdarzenie odebrało mi to, co najważniejsze – sprawność. Dziś robię, co mogę, by zawalczyć o siebie na rehabilitacji. Niestety, zabrakło mi na nią środków i tylko Ty możesz mi pomóc. Dzień rozpoczął się zwyczajnie – przygotowywałem się do wyjścia do pracy. Na miejscu zacząłem się gorzej czuć... W pewnym momencie było już tak źle, że wezwano pogotowie. Doszło do dwukrotnego krwotoku mózgowego. Dwukrotnie też musiała być robiona resuscytacja. Chociaż moje życie zostało uratowane, zupełnie wywróciło się do góry nogami.  Udar znacznie ograniczył moją samodzielność. Zachowałem pełną świadomość – widzę, czuję, pamiętam, myślę logicznie, ale nie mogę samodzielnie się poruszać. Najbardziej ucierpiały mięśnie karku i barków, nogi oraz stopy. Moje ciało jest słabe. Tylko ogromna wola walki sprawia, że chcę działać. Muszę wrócić do stanu sprzed okrutnego wypadku. Muszę odzyskać życie, jakie prowadziłem przed udarem. Nie mogę się poddać. Mam siłę, by walczyć o swoje zdrowie i sprawność. Wspiera mnie rodzina. Wokół mnie są specjaliści, dzięki którym mój stan z dnia na dzień się poprawia. Widzę te efekty i to one dają mi wiarę na powrót do zdrowia. Nie wyobrażam sobie, by przerwać terapię. Niestety, topniejący budżet urealnia ten strach. Boję się, że nie będę miał z czego zapłacić za specjalistyczny turnus, a efekty, które są wynikiem wieloletniej pracy, bólu, pracy często ponad siły – będą zaprzepaszczone. Już raz mi pomogliście. Dzięki Wam zebrałem środki na rehabilitację, na której poczyniłem wielkie postępy. Niestety, nadal potrzebne mi wsparcie. Jeśli wyciągniecie do mnie pomocną dłoń, będę ogromnie wdzięczny. Przemysław

5 447,00 zł ( 7,08% )
Brakuje: 71 468,00 zł
Bartosz Pszeniczny
Bartosz Pszeniczny , 26 lat

Nieszczęśliwy wypadek zostawił po sobie ślad! Zawalcz z nami o sprawność Bartosza!

Żyjesz z dnia na dzień, mijają lata, osiągasz nowe sukcesy. Cieszysz się i marzysz o tym, co przyniesie przyszłość. Wiesz, że życie potrafi być przewrotne, ale masz nadzieję, że ciebie to nie dotyczy. I nagle przychodzi moment, w którym bezpowrotnie, w jednej chwili możesz stracić naprawdę wiele. Mój syn mógł stracić życie. W kwietniu Bartosz uległ wypadkowi samochodowemu, doznając wielonarządowego urazu. W wyniku zderzenia doszło do złamania kręgosłupa w odcinku lędźwiowym, na szczęście nie został uszkodzony rdzeń.  W ciężkim stanie trafił do szpitala. Najpierw przeszedł operację brzucha ratującą życie, a następnie po wygojeniu rany pooperacyjnej i ponad tygodniu spędzonym w bezruchu zoperowano kręgosłup. Dokonano stabilizacji za pomocą 6 śrub tytanowych! Usunięto mu część jelit i wewnętrzne krwiaki. W szpitalu spędził ponad 1,5 miesiąca, walcząc o życie i sprawność. Po opuszczeniu intensywnej terapii oraz oddziału chirurgicznego i neurochirurgicznego przeniesiono go na oddział rehabilitacyjny, na którym przebywał 3 tygodnie. Od tego czasu mój syn każdego dnia walczy o powrót do pełnej sprawności. Wymaga kosztownych rehabilitacji domowych i prywatnych. Do tej pory ma problem z poruszaniem się, pojawił się również problem z nerwem obwodowym prawostronnym. Najgorzej sytuacja wygląda z prawą ręką – ze względu na liczne uszkodzenia wewnętrzne, nie jest w pełni sprawna. W tym momencie nie jest w stanie pracować nią dłużej niż 5 minut. To dla niego bardzo trudne. Bartek jest grafikiem i brak sprawności brzmi dla niego jak wyrok. Wypadek sprawił, że nie może normalnie funkcjonować i realizować się w swojej pracy i pasji. Obecnie jest bez pracy, nie ma żadnych środków na rehabilitację, która jest mu niezbędna. Ołówek poszedł „do kąta” i czeka cierpliwie, aż Bartosz ponownie za niego chwyci. Staramy się pomagać synowi, jak tylko możemy. Specjalistyczna rehabilitacja wiele kosztuje, a to jedyny sposób, by Bartosz powrócił do dawnego życia. Dlatego proszę, pomóżmy mu normalnie żyć, pracować i realizować swoje pasje! Razem możemy więcej! Rodzice Bartosza Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

2 258,00 zł ( 7,07% )
Brakuje: 29 657,00 zł
Selenka Krużycka
10 dni do końca
Selenka Krużycka , 7 lat

Dopóki jest nadzieja będziemy walczyć o rozwój Selenki! Pomożesz?

Moja kochana Selenka przyszła na świat jako zdrowa i silna dziewczynka. Tak bardzo cieszyłam się z każdej naszej wspólnej chwili. Córeczka wniosła do naszego życia wiele radości i szczęścia, a ja każdego dnia starałam się dawać jej to, co najważniejsze – miłość. Nigdy nie podejrzewałabym, że w ciągu jednego dnia, ta wesoła i energiczna dziewczynka zamknie się w świecie, do którego nie będę miała dostępu.  Przez pierwszy rok życia Selenka rozwijała się prawidłowo. Nie zauważyliśmy żadnych niepokojących objawów. Z każdym tygodniem uczyła się nowych rzeczy. Byłam niesamowicie dumna, gdy mogłam przyglądać się, jak siada, potem raczkuje i w końcu stawia swoje pierwsze kroki. Była jak inne dzieci bardzo ciekawa świata. Nasz promyczek. Pewnego dnia dopadło ją silne zapalenie gardła. Próbowaliśmy leczyć infekcję przepisanymi lekami, jednak gdy objawy nie ustępowały, a córka zaczęła gorączkować do 40 stopni, natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Tam przeprowadzono badania i wdrożono dalsze leczenie. Kolejne dni spędziliśmy domu i powoli wracaliśmy do zdrowia. W końcu udało się zażegnać infekcje. Wydawało się, że najgorsze już za nami. Jednak od powrotu do domu córka zachowywała się inaczej. Tak jakby zamknęła się w sobie, miała mniej siły i energii. Przez długi czas myśleliśmy, że to po prostu ostatnie tygodnie leczenia i walki z zapaleniem gardła mocno ją zmęczyły. Z czasem jednak zaczęliśmy się coraz bardziej niepokoić. Czułam, jakby ktoś podmienił moje dziecko… Każdego dnia przyglądaliśmy się Selence. Miałam wrażenie, że jej rozwój stanął w miejscu. Była bardzo wrażliwa na dotyk, nie dawała się przytulać, głaskać po głowie. Nagle nie chciała jeść sztućcami, tak jak dotąd miało to miejsce. Jedzenie sprawiało jej wiele trudności – zjadała tylko zblendowane potrawy. Zauważyliśmy, że jej zabawy wyglądają dość specyficznie. Selenka układa zabawki w rzędzie lub w okręgu, często kręciła się wokół własnej osi. Wiedzieliśmy, że to już za wiele… Czuliśmy, że coś jest nie tak.  Zaczęliśmy szukać pomocy. Początkowo udaliśmy się do psychologa i psychiatry, których również bardzo zaniepokoiło zachowanie córki. W końcu trafiliśmy do kliniki dla dzieci z autyzmem. Przeprowadzono wiele badań i konsultacji i w końcu otrzymaliśmy diagnozę. Selena ma autyzm dziecięcy. Usłyszeliśmy, że przez uwarunkowania genetyczne, prawdopodobnie uaktywnił się on poprzez silny stres. Nie potrafię nawet opisać, jak bardzo zaskoczyła nas ta informacja. Siedzieliśmy w gabinecie i nie mogliśmy uwierzyć w to, co właśnie usłyszeliśmy.  Od tego czasu wszystko zaczęło składać się w całość. Dziwne zachowanie Selenki, nadwrażliwość na dotyk, wybiórczość pokarmowa… Dziś, córka ma już 5 lat. Nadal nie potrafi korzystać z toalety. Je tylko zblendowane posiłki. Nie mówi. Jest zamknięta w swoim kolorowym świecie. Każdego dnia staramy się zapewnić jej odpowiednie leczenie. Jeździmy na zajęcia ze specjalistami, specjalne terapie. Zabieram córeczkę na basen i do stadniny koni, co bardzo lubi. Selenka uczęszcza również do przedszkola dla dzieci z autyzmem. Tam otrzymuje wspaniałą opiekę.  Krok po kroku robimy małe, ale jakże znaczące postępy w rozwoju córeczki. Ostatnio Selena wypowiedziała dwa najważniejsze słowa – KOCHAM CIĘ. Nie mogłam ukryć radości. To najpiękniejsza chwila ostatnich lat. Chcę walczyć o więcej takich momentów. Walczyć o jej zdrowie, rozwój i samodzielność. Chcę pokazać jej na nowo świat. Nie odpuszczę i zrobię dla niej wszystko, co w mojej mocy.  Większość prywatnych zajęć i terapii, na które uczęszcza Selena wiele kosztują. Wydatki związane z jej leczeniem stale rosną, a ja chciałabym nie martwić się o to, czy będziemy w stanie zapewnić córce odpowiednią przyszłość. Ta zbiórka i Wasze wsparcie będą dla nas nieocenione w naszej trudnej codzienności. Dlatego proszę wszystkich ludzi dobrej woli – każda złotówka i słowo wsparcia ma dla nas znaczenie! Kamila, mama Selenki Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową FB Pomoc dla Selenki pomagam.pl/selenka5lat

1 128,00 zł ( 7,06% )
Brakuje: 14 830,00 zł