Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Magdalena Rojewska
Magdalena Rojewska , 25 lat

Walczę, by moja córka nie przestała chodzić!

Magda to mój największy skarb. Każdego dnia inspiruje mnie do działania, a swoim uśmiechem potrafi rozwiać najczarniejsze chmury. Wiem, że jej życie nie należy do najprostszych. Chcę zawalczyć o to, by za kilka lat nie była skazana na wózek i niesamodzielną przyszłość.  Urodziła się jako dziecko zdrowe, a później rozwijała się książkowo. Przez myśli mi nie przeszło, że coś może być nie tak. Aż do piątego miesiąca życia, kiedy zamiast uczyć się siadać, traciła równowagę i zaczynała się przewracać. Na początku nie wiedziałam, czy to chwilowe, czy zwiastuje coś niepokojącego. Liczne badania i konsultacje dały jednak jasną diagnozę. Moja Magda jest dzieckiem z mózgowym porażeniem. Zgodnie z informacjami otrzymanymi od lekarzy córka powinna do końca życia być przykuta do łóżka. Gdy usłyszałam, że Magda spędzi resztę życia leżąc, nie chciałam w to wierzyć. Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby życie mojego dziecka nie było naznaczone chorobą.  Od tamtej chwili wiedziałam, że moja Madzia będzie wymagała całkowitej opieki. Wiedziałam, że jej życie będzie walką o każdy kolejny dzień i postęp. Nie było łatwo. Czasami brakowało już sił i cierpliwości. Jednak gdzieś podświadomie czułam, że się nie podda, że duch walki jej nie opuści, a mnie matczyna miłość dodawała sił! Dziś Magda ma 22 lata. Jest inteligentną i radosną kobietą. Każdego dnia rozwija swoje umiejętności i pasje. Uczy się w szkole, potrafi czytać i pisać. Jest bardzo towarzyska. Udowodniła wszystkim, że mózgowe porażenie dziecięce nie musi być wyrokiem.  Magda potrafi chodzić, jednak każdy krok wymaga od niej ogromnego wysiłku. Bardzo szybko się męczy, a bez regularnej rehabilitacji wypracowane wcześniej efekty mogą po prostu zniknąć. Nie mogę do tego dopuścić. Nie chcę, by lata pracy poszły na marne! Samotnie wychowuję Magdę i jej 12-letnią siostrę Anię. Daję z siebie wszystko, aby córkom niczego nie zabrakło, ale nasze dochody nie pozwalają na zaspokojenie wszystkich potrzeb. Szczególnie dużym obciążeniem są wyjazdy na turnusy rehabilitacyjne, które dają najlepsze rezultaty i poprawiają funkcjonowanie Magdy. Sama nie jestem w stanie uzbierać kwoty na pobyt córki w specjalistycznym ośrodku. Dlatego zwracam się z prośbą o pomoc. Głęboko wierzę, że razem nam się uda! Mama Licytacje dla Magdaleny na rehabilitację

13 223,00 zł ( 44,38% )
Brakuje: 16 566,00 zł
Mateusz Szymański
Mateusz Szymański , 29 lat

Żołnierz otarł się o śmierć! Pomóż!

Najlepszy okres mojego życia zakończył się wraz z tragicznym wypadkiem. Nigdy nie myślałem, że mnie to spotka. Krótka chwila odebrała mi to, co zawsze było dla mnie najważniejsze – sprawność. Mam na imię Mateusz. Jestem żołnierzem zawodowym w czynnej służbie. Moja praca jest moją pasją i powołaniem. Nie wyobrażam sobie bez niej życia. Niestety, jednym z jej wymogów jest sprawność, której pozbawił mnie wypadek… 16 lipca 2024 roku wracałem z pracy na motocyklu. Nadjeżdżający samochód wymusił pierwszeństwo i we mnie uderzył. Bezwładnie zderzyłem się z drzewem, tracąc przytomność. Wszystko wiem jedynie z policyjnych notatek. Z wypadku nie pamiętam niczego prócz potwornego bólu. Do szpitala przetransportowano mnie helikopterem. Mój stan był tragiczny. Lekarze ledwo uratowali mi życie. Gdy się obudziłem, nie wiedziałem, co się dzieje. Okazało się, że wskutek zdarzenia moja lewa noga została zmiażdżona. Lekarze musieli ją amputować, inaczej czekałaby mnie śmierć. Dziś próbuję przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Boję się, że nie będę mógł robić tego, co kocham. Przed wypadkiem prowadziłem aktywny tryb życia, do którego chciałbym powrócić. Nie poddaję się tylko dzięki wsparciu mojej ukochanej żony i wspaniałej rodziny. Wierzę, że kiedyś będę sprawnym człowiekiem. By to osiągnąć, potrzebuję protezy oraz pilnej rehabilitacji. Niestety, ich koszt jest ogromny. Jeśli zechcesz pomóc mi w tej trudnej sytuacji, będę niezwykle wdzięczny... Teraz liczy się każdy gest! Pomocy! Mateusz

165 244,00 zł ( 44,37% )
Brakuje: 207 097,00 zł
Anna i Marcelina Kumela
Anna i Marcelina Kumela , 5 lat

Dodatkowy chromosom to nie wyrok! Marcelinka potrzebuje Twojej pomocy!

Marcelinka ma Zespół Downa oraz wrodzone wady serca. To wystarczająco dużo, by obawiać się o jej przyszłość… Kochamy ją z całych sił, niestety nasza miłość nie jest w stanie uchronić jej przed licznymi dolegliwościami. Potrzebujemy pomocy, by zapewnić córeczce jak najlepsze życie… Marcelina jest naszym najmłodszym dzieckiem. Natura obdarzyła ją dodatkowym chromosomem, sprawiając, że znacznie różni się od swojego rodzeństwa. Dla nas to jednak nie ma znaczenia – kochamy ją równie mocno! Od momentu poznania diagnozy wiedzieliśmy, że Zespół Downa to nie wyrok. Mimo że zaburzenie jest widoczne i bardzo stygmatyzujące, takie osoby przecież normalnie funkcjonują – są wśród nas, chodzą do szkoły, znajdują pracę i potrafią być szczęśliwi.  Niestety, wraz z chorobą genetyczną, Marcelinka dostała od losu mnóstwo dodatkowych schorzeń... Im więcej wykonywaliśmy badań, tym więcej poznawaliśmy diagnoz  – poważna wada serca, opóźnienie psychoruchowe, obniżone napięcie mięśniowe, czy słaba odporność...  Wszystkie te przypadłości, a w szczególności wada serca spowodowały, że po urodzeniu wiele dni spędziliśmy w szpitalu. Potem konieczna była operacja, na którą jednak musieliśmy bardzo długo czekać, pełni lęku i niepewności... 5 sierpnia 2021 roku nastał dzień, na który tak czekaliśmy. Marcelinka trafiła na stół operacyjny. Niestety, podczas zabiegu lekarze wykryli u córeczki kolejne dwie poważne wady! Mimo ogromnych starań nie udało się skorygować ich wszystkich...  Po operacji Marcelina jeszcze wiele tygodni przebywała w szpitalu. W osierdziu zaczęła zbierać się duża ilość płynu, dlatego konieczne było założenie drenu. Dodatkowo Marcelinka straciła apetyt i musiała być karmiona przez sondę... Była bardzo słaba i wycieńczona. Gdy córeczka walczyła o zdrowie w szpitalu, my nie mogliśmy być przy niej. Obostrzenia związane z pandemią spowodowały, że nie mogliśmy się z nią widywać... Ten czas był dla nas bardzo trudny. Jako rodzice byliśmy zagubieni. Obecnie jesteśmy już w domu. Stan Marcelinki jest ustabilizowany. Niestety, nasza córeczka nie chodzi, nie mówi, nie jest w stanie samodzielnie jeść. Potrzebuje całodobowej opieki, a jej rozwój jest znacznie opóźniony. Wkładamy ogrom pracy, by udało jej się zdobyć podstawowe umiejętności i samodzielność, jednak to wiąże się z kosztowną rehabilitacją, na którą brakuje nam środków…  Terapia, wizyty w szpitalu i u specjalistów wypełniają niemal cały nasz kalendarz. Co gorsza, większość z nich musimy opłacać prywatnie z własnej kieszeni... Nie starcza nam na to wszystko pieniędzy, ponieważ oprócz Marceliny mamy jeszcze 9 dzieci. Nasze oszczędności już dawno się wyczerpały...   Marzymy  o tym, aby nasz córka zaczęła chodzić i mówić, a w przyszłości stała się samodzielna i niezależna. Bardzo się staramy, by zapewnić Marcelinie jak najlepsze leczenie i rehabilitację. Dlatego prosimy ludzi dobrego serca o wsparcie. To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Anna i Adam, rodzice

40 012,00 zł ( 44,37% )
Brakuje: 50 148,00 zł
Krzysztof Derencz
Krzysztof Derencz , 40 lat

Ukochany mąż i tata walczy z SLA! Pomóżmy!

Zderzenie z rzeczywistością bywa bolesne. Zwłaszcza, gdy naszą rzeczywistością okazuje się nieuleczalna choroba. W takich chwilach inne problemy wydają się błahe, a wszystko, co miało miejsce wcześniej, nagle odgradza się od nas kloszem. Zdajemy sobie sprawę, że beztroskie chwile, gdy byliśmy w pełni zdrowi i sprawni, już nigdy nie wrócą… W październiku 2022 roku mój mąż został zdiagnozowany - stwardnienie zanikowe boczne (SLA). Choroba ta jest wywołana uszkodzeniem układu nerwowego i objawia się osłabieniem, a następnie zanikiem mięśni. Wraz z upływem czasu dochodzi do paraliżu całego ciała i organów odpowiedzialnych za przełykanie i oddychanie! Rokowania w przebiegu stwardnienia zanikowego bocznego są bardzo złe. U większości pacjentów do zgonu dochodzi zazwyczaj w okresie 3-5 lat od postawienia diagnozy. Niestety, choroba rozwija się szybko i nie ma na nią żadnego leku. Można jedynie opóźniać jej postępy. Krzysiek ma dopiero 38 lat. Mamy dwie córeczki w wieku 12 i 7 lat. Do tej pory nie mieliśmy na co narzekać. Wiedliśmy szczęśliwe życie, bez większych problemów, aż do momentu, gdy na naszej drodze pojawił się bezwzględny przeciwnik - SLA. Choroba pojawiła się po tym, jak w marcu 2021 roku Krzysiek przechorował infekcję wirusową. Tydzień później zaczęły się problemy z jego kciukiem. Z czasem mąż zaczął tracić czucie w całej prawej ręce. We wrześniu 2021 roku mąż po raz pierwszy trafił na oddział neurologii. Tam otrzymał diagnozę - borelioza, ale leczenie antybiotykiem nic nie zmieniło. Od stycznia 2022 roku pojawiał się ten sam problem, ale już z drugą ręką. Mąż znów przeszedł szereg badań, miesięczną rehabilitację w sanatorium, aż w końcu przyszedł czas na ostateczną diagnozę…  Choroba cały czas postępuje. Krzysztof ma niedowład kończyn górnych, zaczęły się też problemy z mową, kończynami dolnymi i stopniowy zanik mięśni w całym ciele. Mąż nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Potrzebuje pomocy najbliższych w codziennych czynnościach takich, jak spożywanie posiłków, ubieranie się, higiena osobista.  Udało nam się znaleźć klinikę w Niemczech, która podjęła się leczenia męża. Jesteśmy już po pierwszym pobycie w klinice, wszelkich badaniach i rozpoczętej terapii, mającej na celu opóźnianie postępów choroby. W marcu Krzysztof przejdzie następny etap leczenia, a później czekają go kolejne terapie za granicą. W międzyczasie musi przyjmować leki, które nie są refundowane przez NFZ, a są bardzo kosztowne. Choć jest to choroba nieuleczalna, robimy co w naszej mocy, aby ją spowolnić i spróbować zatrzymać. W związku z tym potrzebujemy Waszego wsparcia, aby móc kontynuować leczenie Krzyśka i zapewnić mu kompleksową rehabilitację!  Agnieszka, żona

94 383,00 zł ( 44,36% )
Brakuje: 118 383,00 zł
Hubert Szyba
Pilne!
Hubert Szyba , 3 latka

Waleczny Hubcio kontra NOWOTWÓR MÓZGU❗️Ratujemy maleńkie życie❗️

Choć bardzo bym chciała, nie mogę powiedzieć, że ciąża z Hubciem była najszczęśliwszym okresem w moim życiu. Wiele lat wcześniej usłyszałam, że nigdy nie będę mieć dzieci. Potem dwukrotnie straciłam ciąże. Gdy w końcu po raz trzeci zobaczyłam upragnione dwie kreski, dowiedziałam się, że jestem bardzo chora. Co gorsza, jak się później okazało, tę chorobę odziedziczył po mnie Hubcio, którego nosiłam wtedy pod sercem… Przed narodzinami synka przeszłam badania genetyczne, które potwierdziły, że od dziecka zmagam się z chorobą genetyczną Gorlina-Goltza. Nie miałam o niej wcześniej pojęcia. Dopiero wtedy, gdy trzymałam wyniki badań, dowiedziałam się, jak wielkie niesie ona za sobą ryzyko. Ta choroba charakteryzuje się zwiększonym ryzykiem występowania guzów nowotworowych i nienowotworowych. Niestety jest dziedziczna… Wtedy wszystko zaczęło składać się w całość. Kilka lat temu moja mała siostrzenica zmarła na medulloblastomę – nowotwór mózgu. Przez całą ciążę byłam więc bardzo zestresowana. Tak bardzo bałam się, czy znowu nie poronię, czy Hubercik odziedziczy po mnie chorobę, czy powtórzy się czarny scenariusz z przeszłości… Szczęśliwie urodziłam synka, ale krótko potem przyszła ta okropna wiadomość... Do tego badania, które przeszedł Hubercik ujawniły w jego głowie dwa guzy. Moje serce rozpadło się na milion kawałków. Mój mały synek przyszedł na świat z takim wyrokiem… Od samego początku zostaliśmy objęci opieką lekarską. Mieliśmy obserwować zachowanie synka, stawiać się na wszystkie kontrole. Początkowo, gdy Hubcio miał 7 miesięcy lekarze już wtedy planowali przeprowadzić operację głowy. Po wielu konsultacjach zdecydowano jednak, by jeszcze poczekać. Kolejne badania i wizyty przynosiły coraz to lepsze wieści. Jeden z guzów się wchłonął, a drugi zaczął się zmniejszać. Strach i niepewność towarzyszyły nam za każdym razem, gdy przekraczaliśmy próg szpitala, ale z czasem pojawiły się coraz większe nadzieje i radość, że wszystko będzie dobrze. Jak się okazało, nie na długo… Dziś Hubcio ma już 3 lata, a nasze życie po raz kolejny wywróciło się do góry nogami. Znów pojawił się ten sam strach, ta sama niepewność… W marcu tego roku badania kontrolne wykazały, że guz rośnie. Rezonans w czerwcu to potwierdził. Hubert musiał, jak najszybciej trafić na stół operacyjny. To był dla nas wielki cios. Rozpacz i strach paraliżował nas na każdym kroku. 24 czerwca nasz synek przeszedł operację usunięcia guza lewej półkuli i robaka móżdżku. Wycięty guz został wysłany do badania. Tak bardzo się bałam, jaki będzie wynik, co usłyszymy od lekarzy. Niestety, okazało się, że to medulloblastoma – ten sam nowotwór, który doprowadził do śmierci mojej siostrzenicy! Ugięły się pode mną nogi, przez chwilę nic do mnie nie docierało. Wszystko przestało mieć znaczenie.  Radość i szczęście zastąpiła złość, żal i wielka niepewność co dalej. Widok naszego syna po operacji rozdzierał nam serca. Wiadomość o nowotworze całkowicie zburzyła nasz świat. Jutro Hubercik zostanie przyjęty na oddział onkologi. Dowiemy się nieco więcej na temat dalszego leczenia. Jednak nauczeni poprzednimi doświadczeniami rodzinnymi, wiemy, że w przypadku tak poważnych nowotwór prawdopodobnie konieczne będzie leczenie zagraniczne. A to jest niezwykle drogie... Dlatego już teraz rozpoczynamy zbiórkę pieniędzy, by ratować życie Hubcia. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by w jego przypadku życie napisało inny scenariusz, by jego historia zakończyła się szczęśliwie.. Prosimy o każdą możliwą pomoc! Rodzice Huberta

746 320,00 zł ( 44,34% )
Brakuje: 936 659,00 zł
Honoratka Frączek
Honoratka Frączek , 3 latka

Operacja w Niemczech jedyną szansą na zdrowie! Koszty są ogromne... Prosimy o pomoc!

Jesteśmy rodzicami dwuletniej Honoratki, naszego jedynego, upragnionego dziecka. Od początku wiedzieliśmy, że cierpi na malformację limfatyczno-włóśniczkową i przerost tkanek miękkich twarzy. Codziennie towarzyszy nam lęk o jej życie i zdrowie… Malformacja naczyniowa jest wadą wrodzoną naczyń i rośnie wraz z dzieckiem. Nigdy samoistnie się nie cofa! U Honoratki najwięcej problemów może spowodować umiejscowienie tej wady – na języku. Leczenie malformacji w obrębie języka jest niezwykle trudne, a niewłaściwe leczenie może doprowadzić do poważnych konsekwencji zdrowotnych i okaleczenia… Jednak radość życia i wola walki naszej córeczki nie pozwalają nam ani na chwilę zwątpić w to, że będzie zdrowa. Dokładaliśmy wszelkich starań, aby stosować się do zaleceń lekarskich, jednak okazało się, że konieczne są zabiegi, które nie są jeszcze przeprowadzane w polskich ośrodkach! Na opiekę medyczną Honoratki zdecydowało się Centrum Wad Naczyniowych Szpitala Uniwersyteckiego w Halle. To bardzo doświadczony ośrodek w leczeniu tego typu chorób, znany nie tylko w Niemczech, ale i na świecie. Wiele nadziei wzbudziła w nas decyzja prof. Waltera Wohlgemuth z Halle o zakwalifikowaniu naszej córeczki do leczenia, które może rozpocząć się już 19 kwietnia tego roku!  Honoratka byłaby poddana  zabiegowi skleroterapii z ewentualną odwróconą elektroporacją w znieczuleniu ogólnym. Odwrócona elektroporacja to zabieg mający na celu zintensyfikowanie działania leku wewnątrz komórki, dzięki czemu efekty leczenia są lepsze i znacznie zmniejsza się dawkę podawanego do skleroterapii leku, jak i liczbę koniecznych zabiegów. Kontakty z rodzicami dzieci, które przeszły tę kurację napawają nas ogromnym optymizmem!  Koszt leczenia przerasta jednak nasze możliwości finansowe. Pobyt w klinice w celu wykonania  tylko jednego wyżej opisanego zabiegu wyceniono na ok. 100 000 złotych (a czeka nas cykl zabiegów). Dlatego ośmielamy się zwrócić do Państwa z prośbą o pomoc. Nasza wdzięczność za każde, najmniejsze wsparcie nie ma granic… Z całego serca dziękujemy! Rodzice Honoratki – Aleksandra i Mateusz Licytacje dla Honoratki

42 451,00 zł ( 44,33% )
Brakuje: 53 294,00 zł
Monika Koperkiewicz
Monika Koperkiewicz , 51 lat

Monika padła ofiarą wypadku na rondzie w Szczecinie❗️ Pomóż odzyskać zdrowie❗️

1 marca 2024 roku w centrum Szczecina, na placu Rodła, Monika padła ofiarą wypadku komunikacyjnego. Stojąc na przystanku i czekając na tramwaj, nagle została potrącona przez samochód! W wyniku tej tragedii ucierpiało 20 różnych osób – które właśnie wracały do domu z pracy, ze szkoły lub szły na zakupy… Monika doznała mnogich obrażeń ciała, m.in. skomplikowanego złamania nogi oraz zmian pourazowych kręgosłupa. Nasza koleżanka już od wielu lat zmagała się z problemami zdrowotnymi, lecz pomimo tego zawsze była gotowa do pomocy i poświęcenia się dla innych. Od 3 lat jest mamą zastępczą dla dwóch córeczek, które właśnie rozpoczęły edukację szkolną. Monikę czeka długa i kosztowna walka o powrót do zdrowia i pełnej sprawności. Wiąże się to z bardzo dużymi wydatkami, które ciężko jest udźwignąć samodzielnie.  Jako koleżanki i koledzy chcielibyśmy wspomóc Monikę i jej rodzinę w zebraniu środków, które pozwolą jej na kontynuowanie kosztownej rehabilitacji. Prosimy wszystkich ludzi dobrej woli o wsparcie naszej akcji. Każda wpłata to krok w stronę powrotu Moniki do zdrowia! Koleżanki i koledzy Moniki

14 147,00 zł ( 44,32% )
Brakuje: 17 768,00 zł
Jakub Genc
Jakub Genc , 12 lat

Tylko pilne leczenie pomoże uratować Kubusia ze szponów choroby! Pomocy!

U Kubusia w wieku 4 lat błędnie zdiagnozowano autyzm dziecięcy oraz ADHD. Po wielu poszukiwaniach wiemy, co dokładnie dolega naszemu Kubusiowi. Zrobimy wszystko, by odmienić jego przyszłość, by zadbać o jego zdrowie.  Dziś po czasochłonnej i bardzo kosztownej diagnostyce wiemy, że to nie autyzm, a autoimmunologiczne zapalenie móżdżku, które objawami bardzo przypomina zachowania autystyczne. Bezsprzeczne wyniki badań potwierdzili specjaliści. W ostatecznej diagnozie pomogła nam między innymi mama dziecka, któremu w czas udało się pomóc.  U nas sytuacja jest bardziej dramatyczna, ponieważ nasz syn ma już 10 lat i jego zapalenie uzyskało miano 1:100. Oznacza to, że zapalenie w móżdżku trwa już wiele lat powodując szereg zmian w funkcjonowaniu. M.in. niekontrolowane napady autoagresji, niepełnosprawność intelektualna w stopniu lekkim (przy nieleczonym zapaleniu będzie ona się pogłębiała z każdym dniem). Przez wiele lat byliśmy przekonani, że syn ma autyzm i stąd jego objawy. Zaufaliśmy diagnozie specjalisty... Już wiemy, że żadna terapia nie pomoże... Potrzeba bardzo drogiego leczenia wlewami immunoglobulin IVIG. Niestety to już jedyna szansa na poprawę funkcjonowania naszego syna inaczej jego rozwój nie będzie możliwy! Koszt leczenia przekracza nasze możliwości finansowe, wydaliśmy już wszystko, co mieliśmy na badania. Konsultacje i leki. Można powiedzieć, że już jesteśmy pod kreską dlatego błagamy o jakąkolwiek pomoc finansową i wsparcie zbiórki. Prosimy pomóżcie nam w walce o normalna przyszłość dla naszego syna... Rodzice

107 420,00 zł ( 44,3% )
Brakuje: 135 027,00 zł
Renata Szymańska
Renata Szymańska , 41 lat

Pęknięty tętniak i udary chciały odebrać życie Reni! Pomóżmy jej wrócić do sprawności!

To był wieczór jak każdy inny. Nic nie wskazywało, że nad ranem wydarzy się tragedia, która zmieni życie całej naszej rodziny. Obudziły mnie nagłe i silne drgawki mojej żony. Renia cała się trzęsła. Natychmiast wezwałem karetkę, która zabrała ją do szpitala. Po przeprowadzonych wynikach okazało się, że w głowie żony pękł tętniak. Została przetransportowana do innego szpitala w związku z pilną operacją. Niestety, w 8 dobie hospitalizacji doszło do skurczu naczyniowego w mózgu, co spowodowało ogniska udaru w płacie czołowym, skroniowym i ciemieniowym. Konsekwencje tych wydarzeń okazały się drastyczne: śpiączka mózgowa, bardzo duża spastyka i wzmożone napięcie mięśniowe. Z tym właśnie przyszło się zmierzyć naszej ukochanej Renacie... Po zakończonym leczeniu szpitalnym pod koniec czerwca Renia została przewieziona do specjalistycznego ośrodka i objęta programem leczenia pacjentów w śpiączce „Budzik dla dorosłych”. Po rocznym leczeniu jest w kontakcie słowno-logicznym, rozumie i spełnia polecenia. Niestety cały czas ma niesprawną prawą rękę, została spionizowana do pozycji siedzącej. Cały czas potrzebuje stałej opieki i pomocy osoby drugiej w zaspokajaniu podstawowych potrzeb życiowych. W celu dalszej rehabilitacji Renia została przewieziona do specjalistycznego ośrodka rehabilitacyjnego, żeby kontynuować leczenie i nauczyć się samodzielności w życiu codziennym. Wprowadzono indywidualny plan rehabilitacyjny: terapia funkcjonalna służąca do diagnostyki strukturalno-funkcjonalnej narządu ruchu, pionizacja na nogach, handling, transfer, terapia logopedyczna w zakresie komunikacji, terapia neuropsychologiczna i terapia Morales. Efekty pracy wszystkich terapeutów były już widoczne po pierwszych 3 tygodniach ciężkich ćwiczeń. To daje nam wszystkim niesamowitą siłę do działania. Przed Renią najważniejsze kilkanaście miesięcy ćwiczeń, by osiągnąć najlepszy efekt rehabilitacji i dążyć do zamierzonego celu. Dlatego zwracamy się do Was ponownie z prośbą o pomoc. Dzięki dotychczasowemu wsparciu nasza kochana Renia poczyniła niesamowite postępy. Niestety dalsza rehabilitacja jest bardzo kosztowna i musi być kontynuowana jeszcze przez wiele miesięcy.  Bez Waszej pomocy nie damy rady!   Bliscy Kwota zbiórki jest szacunkowa

84 836,00 zł ( 44,3% )
Brakuje: 106 654,00 zł