Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Wojtuś Panuś
Wojtuś Panuś , 2 latka

Niedzielny obiad zakończony TRAGEDIĄ dziecka❗️

23 października na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Niestety był to jeden, z najgorszych dni w życiu! Nasz synek, nasze roczne maleństwo uległo wypadkowi! To była tylko chwila, ułamek sekundy. Gdybyśmy tylko mogli cofnąć się w czasie lub wziąć całe cierpienie Wojtusia na siebie… Niedzielny obiad zakończył się dla nas tragicznie. Synek nagle wybiegł do kuchni i pociągnął za kabel frytkownicy. Cała zawartość, cały ten rozgrzany olej wylał się na jego maleńkie ciało! Nigdy nie zapomnimy jego krzyku! Wojtek wrzeszczał z bólu! Natychmiast znaleźliśmy się w szpitalu, gdzie stwierdzono oparzenie ciała na poziomie 40. procent! W najgorszym stanie były rączki i nóżki.  Najpierw byliśmy w szpitalu w Gorzowie. Rozważane było przewiezienie do szpitala w Szczecinie, ale lekarz zabronił, obawiając się, że nasze dziecko nie przeżyje drogi! Byliśmy przerażeni. Mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w koszmarze, z którego nie możemy się wybudzić!  Przez chwilę jego stan był stabilny, jednak potem znowu nastąpiło pogorszenie! Wojtuś trafił na OIOM w stanie ciężkim! Przez ponad 2 tygodnie walczył o życie… Nasz DRAMAT trwał! Nasze modlitwy zostały wysłuchane. W końcu sytuacja została opanowana. Dzisiaj jesteśmy już z Wojtkiem do domu, gdzie rozpoczęliśmy kolejny etap naszej walki. W wyniku oparzenia nasz synek przestał chodzić! Jego lewa rączka jest dużo słabsza i stwierdzono przykurcz dwóch paluszków! Konieczna będzie laseroterapia. Potrzeb jest wiele: specjalistyczne leczenie, leki, rehabilitacja, ubranko uciskowe...  Nigdy nie sądziliśmy, że będziemy musieli prosić o pomoc. Jednak dla Wojtusia chcemy jak najlepiej i pragniemy, aby dorastał zdrowy. Prosimy o pomoc dla naszego synka…  Malwina i Paweł Panuś

159 901 zł
Emilka Zając
3 dni do końca
Emilka Zając , 2 latka

Jeszcze pod sercem mamy przeszła wylew krwi do mózgu❗️Ratunku❗️

Kiedy będąc na rutynowych badaniach w ciąży, lekarz spędził długie minuty nad obrazem główki naszej córki – podświadomie czułam, że coś jest nie tak. Niestety, lekarz potwierdził moje obawy. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, co dokładnie dolega córeczce. Obraz sugerował, jakby coś uciskało jej mózg… Jeszcze tego samego dnia umówił nas do innego specjalisty, który podczas kolejnego USG przesłał nagranie z badania do neurologa dziecięcego.  Niedługo później otrzymaliśmy diagnozę, która zmieniła nasze życie na zawsze… U Emilki doszło do wylewu krwi do mózgu. Rozpoczęła się walka o życie naszej Kruszynki. Po pierwszej kordocentezie i amniopunkcji podjęto decyzję o przetoczeniu bezpośrednio do pępowiny osocza i krwi, by zahamować krwawienie oraz walczyć z anemią, która powstała przez wylew. Te zabiegi w ciąży były powtarzane jeszcze dwukrotnie. Podczas jednych z badań lekarz stwierdził ubytek w płacie mózgu i powiększone komory boczne. Na późniejszych badaniach USG stwierdzono również, że główka Emilii jest za mała w stosunku do wieku ciąży, co skutkuje małogłowiem...  Emilka na świat przyszła w asyście lekarza neonatologa ze względu na możliwe powikłania zdrowotne. Od początku jednak pokazała siłę walki i wolę życia. Samodzielnie jadła i oddychała. Niestety, kolejne USG i późniejszy rezonans pokazał, do jak wielu zmian w mózgu doszło u Emilii. Podczas jednego z pierwszych USG usłyszeliśmy, że Emilka ma szansę na rozwój tylko dlatego, że doszło do niego tak wcześnie. Mózg wówczas jeszcze się rozwijał i możemy mieć nadzieję na sprawność córeczki. Te słowa dały nam nadzieję i jeszcze większą wolę walki. Jako mama obiecałam sobie, że zrobię wszystko, by wspomóc ją w rozwoju.  Emilia pierwszy miesiąc spędziła w szpitalu, początkowo czekając na konsultacje. 1,5 tygodnia od porodu została jej przetoczona krew, aby walczyć z anemią… Po paru dniach od wypisu Emilka trafiła ponownie do szpitala na kolejne toczenie krwi. Tamten pobyt na długo zostanie w mojej pamięci… Ten przeraźliwy płacz podczas zakładania wenflonu… Do dziś pamiętam jej przerażone rozbiegane oczy. Na pierwszej wizycie u neurochirurga zostaliśmy poinformowani, że przy tak rozległych zmianach na mózgu musimy się liczyć z wystąpieniem padaczki.  Czy przypuszczaliśmy, że już 3 miesiące po tych słowach przyjdzie nam się zmierzyć z tą chorobą? Nie. Mieliśmy ogromną nadzieję, że uda nam się tego uniknąć. Niestety, ataki choroby trwały przez kolejne prawie 4 miesiące. Pierwszy rok życia Emilki to ciągle pobyty szpitalne, diagnostyka, wizyty w poradniach. Córeczka jest objęta stałą rehabilitacją. Znajduje się pod opieką fizjoterapeuty, neurologopedy oraz tyflopedagoga. Ze względu na brak mowy córeczka pracuje także z terapeutą alternatywnych sposobów komunikacji. Dodatkowo uczestniczy w turnusach rehabilitacyjnych. Wielokrotnie słyszeliśmy, że mózg dziecka jest plastyczny i ciężką pracą możemy dużo osiągnąć, pomimo tak rozległych zmian i głęboko w to wierzymy.  Już teraz widzimy, że po prawie 1,5 roku Emilka przewraca się sama na boki, coraz częściej próbuje przewrotów z pleców na brzuch. Mając zabawkę w zasięgu dłoni, stara się ją uchwycić, choć ze względu na często zaciśnięte ręce ma z tym problem jak i z utrzymaniem przedmiotu. Co najważniejsze widzimy jednak, że bardzo dużo rozumie. Od samego początku okazuje adekwatne emocje, a widząc rodzeństwo czy inne dzieci stara się nawiązać kontakt.  Wiemy, że Emilka jeszcze nas wszystkich zaskoczy swoimi umiejętnościami. Mamy nadzieję, że kiedyś będzie mogła sama stanąć na własnych nogach, a nie jak dziś – jedynie za pomocą pionizatora.  Musimy jedynie dać jej szansę to wypracować. Niezbędne do tego jest dalsze leczenie i rehabilitacja oraz specjalistyczny sprzęt medyczny. Niestety, jest to związane z bardzo dużymi wydatkami finansowymi.  Prosimy, wyciągnijcie do naszej córeczki pomocną dłoń. To właśnie teraz, gdy jest jeszcze małą dziewczynką – możemy wypracować najwięcej. Nie pozwólmy, by szansa Emilki na lepszą przyszłość przepadła bezpowrotnie… Każda wpłata to dla nas ogromne wsparcie i nadzieja na rozwój! Rodzice Emilki ➡️ Misie Emisie - charytatywny kiermasz dla Emilki ➡️ Emilka nasza mała Miśka

57 524,00 zł ( 67,59% )
Brakuje: 27 583,00 zł
Bartosz Rokicki
Bartosz Rokicki , 42 lata

Mojej nogi nie udało się uratować, jednak nadal mam szansę na normalność❗️Pomożesz mi?

Wcześniej, przed tym tragicznym wydarzeniem, starałem się korzystać z życia, doświadczać i cieszyć się każdą chwilą. Uwielbiałem zapisywać wspomnienia w postaci zdjęć i filmów. Niestety kilka miesięcy temu stanąłem twarzą w twarz z największym wyzwaniem… Cierpię na cukrzycę insulinozależną, która niestety wiąże się z wieloma powikłaniami... W wyniku zakażenia gronkowcem złocistym przeszedłem sepsę i wstrząs septyczny, przez który amputacja jednej z moich nóg stała się koniecznością. Był to jedyny sposób, by uratować moje życie. Świat się zawalił, a ja straciłem sprawność, która pozwalała mi robić to, co jest moją największą pasją – filmować. Chciałbym stanąć na nogi — dosłownie i w przenośni. Jedyną nadzieją jest zakup protezy, która umożliwi mi powrót do codziennych aktywności. Dzięki niej będę mógł poruszać się samodzielnie i wrócić do swoich pasji. O niczym nie marzę bardziej… Chcę cieszyć się każdym dniem, spełniać marzenia i rozwijać się… Niestety – aby to było możliwe, niezbędna jest Wasza pomoc. Jesteście moją nadzieją! Na co dzień poruszam się na wózku inwalidzkim i o kulach. Wspiera mnie żona i córka, jednak mimo to, moja codzienność jest trudna. Proteza byłaby dla mnie ogromnym ułatwieniem! Cierpię na cukrzycę, która jest powodem tych tragicznych wydarzeń. Wierzę jednak, że nie przekreślicie mojej szansy na normalność. Wierzę, że otworzycie dla mnie swoje serca. Z Waszą pomocą mam szansę na powrót do dawnego życia! Bardzo proszę o wsparcie… Bartek

37 676,00 zł ( 25,29% )
Brakuje: 111 261,00 zł
Kajetan Kurowski
Kajetan Kurowski , 6 lat

Nieustannie walczymy o przyszłość i samodzielność Kajtusia! Pomóż!

Poprzednia zbiórka zakończyła się sukcesem. Dzięki Wam udało się wykonać badania genetyczne. Teraz już wiemy, co jest przyczyną zachowań Kajtusia. Nasza walka o sprawność synka jest długa i trudna, a to dopiero jej początek. Ponownie zwracamy się do Was z prośbą o pomoc.  Poznajcie historię Kajtusia: Wszystko zaczęło się, gdy synek skończył 2 latka. Pojawiły się problemy, których zupełnie się nie spodziewaliśmy… Kajtuś z dnia na dzień przestał mówić! Słowa zamieniły się w krzyk, którego nie mogliśmy zrozumieć. Byliśmy przerażeni i bardzo się o niego martwiliśmy. Kajtek wiedział, co do niego mówimy, lecz nie potrafił wypowiedzieć nawet pojedynczego słowa, odpowiadał nam jedynie mruknięciem. Bardzo zaniepokoił nas też fakt, że zaczął coraz gorzej słyszeć. Myśleliśmy, że może to jest przyczyną nietypowego zachowania naszego dziecka.  Przypuszczenia się potwierdziły, u synka zdiagnozowano przerost migdałka gardłowego oraz nieżyt trąbek słuchowych i to dlatego jego słuch jest osłabiony. Niestety ma to również negatywny wpływ na rozwój mowy.  Po pewnym czasie okazało się, że słuch nie jest naszym największym zmartwieniem. Kajtek nie reagował na nasze słowa, nie potrafił wykonać prostych poleceń. Nawiązanie kontaktu wzrokowego z synkiem również stało się bardzo trudne, czasem wręcz niemożliwe. Czuliśmy się, jakby ktoś nagle odłączył go od rzeczywistości.  Dzięki badaniom dowiedzieliśmy się, że nasz synek cierpi na zespół Coffina-Sirisa typu 1. Potrzebuje opieki wielu specjalistów: okulisty, psychiatry, neurologa, neurologopedy, psychologa i zajęć sensorycznych. Tylko ciągła rehabilitacja może spowolnić rozwój choroby. Wiemy, że najlepszy dla synka byłby turnus rehabilitacyjny. Jednak takie koszty znacznie przerastają nasz budżet. Każdy dzień to dla naszej całej rodziny wyzwanie. Wszyscy bardzo kochamy Kajtka i chcemy dla niego jak najlepiej, jednak momentami brakuje nam już sił. Bardzo Was prosimy o wsparcie… Każda kwota przybliży nas do jak najszybszego działania w walce o zdrowie i przyszłość naszego synka! Rodzice Kajtusia Licytacja dla Kajetanka Kurowskiego

20 796,00 zł ( 57,49% )
Brakuje: 15 375,00 zł
Agata Kamzol
11 dni do końca
Agata Kamzol , 21 lat

Dziewczynka, która nie miała prawa przeżyć... Agata znów prosi o Twoją pomoc!

Nigdy nie zaponę tamtej tragicznej chwili. Chwili, w której omal nie straciłam córki… Przez dobę żyłam ze świadomością, że moja córka umarła, że nic nie dało się zrobić… Chciałam odebrać ciało Agatki. Zadzwoniłam do szpitala. Wtedy mi powiedzieli, że pojawiły się odruchy, że nadal mam dziecko! Chwila euforii została szybko ukrócona przez lekarzy: „Proszę się nie łudzić, to pewnie chwilowe, nic z tego nie będzie…”.  Tymczasem Agata żyje, choć to życie jest niezwykle trudne. Proszę, pomóż mojej córeczce do nas wrócić… 5 września 2016 roku zaczął się nasz koszmar. To był poniedziałek. Agatka poszła do szkoły, była wzorową uczennicą. Na ostatniej lekcji rozbolała ją głowa. Zadzwonili do mnie ze szkoły: „Proszę jak najszybciej przyjechać, Agata zemdlała. Karetka już jedzie...” Serce córki się zatrzymało, zaczęła umierać na moich oczach!  Odbarczanie mózgu niewiele pomogło i już kolejnego dnia konieczna była następna operacja. Po niej córeczka zapadła w głęboką śpiączkę, a nas – jej rodziców – pochłonęła najczarniejsza rozpacz. Jednak pomimo okrutnych prognoz, Agata wywalczyła swoje życie! Udar odebrał jej wiele lat, który mogłaby spędzić na szczęśliwym dorastaniu. Dzisiaj jedynie rehabilitacja daje nam jakąkolwiek nadzieję. Tylko dzięki niej dzisiaj jesteśmy tu, gdzie jesteśmy! Niestety, to ogromne koszty, z którymi musimy radzić sobie sami.  Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem jest niezwykle kosztowna, pochłania wszystkie nasze pieniądze. Jednak nie możemy się zatrzymać, stracić tego, co już mamy! Proszę, pomóżcie Agatce, by mogła znów być zdrowa i szczęśliwa, jak przed udarem... Rodzice

12 212,00 zł ( 52,17% )
Brakuje: 11 193,00 zł
Vanessa Klepczyńska
Vanessa Klepczyńska , 14 lat

Vanessa walczy o przyszłość! Nie pozwólmy jej się zatrzymać!

Czy wiecie, jak to jest, kiedy Wasze dziecko płacze, a Wy nie potraficie ukoić jego bólu? Z pewnością każdy rodzic zdrowego dziecka przeżył taką chwilę i zostawiła w jego sercu bliznę. Rodzice dzieci niepełnosprawnych przeżywają podobne niemal każdego dnia, a dziś moja piękna i zdolna córeczka znów płakała – z niemocy, zmęczenia i rezygnacji. Vanessa ma 13 lat, dziecięce porażenie mózgowe – spastyczne, czterokończynowe, padaczkę lekooporną, poważną wadę wzroku, pęcherz neurogenny i problemy gastroendokrynologiczne. Ma też pełną świadomość swojej niepełnosprawności, w końcu przestała być dzieckiem i staje się dziewczynką, która wie… Wie, że czeka ją ogrom walki o normalność, sprawność i przyszłość, która innym dzieciom dana jest na start. Obowiązkiem moim i jej taty jest podarować jej to zwykłe nadzwyczajne życie, ale nawet dla nas, zakochanych w Vanessie bez pamięci, bywa to zbyt trudne, dlatego, kiedy ona płacze wali nam się świat. Wszystko zaczęło się od nagłego odejścia wód płodowych w 28 tygodniu ciąży. Vanesska urodziła się jako skrajny wcześniak z silnym niedotlenieniem. Była tak maleńka, a jednak drzemała w niej wojowniczka, która każdego dnia staje do walki o siebie. Kiedy skończyła 2 lata, padł na naszą rodzinę wyrok – dziecięce porażenie mózgowe. Po raz kolejny stanęliśmy do walki o nasze dziecko i z małej miejscowości przeprowadziliśmy się do Łodzi, po to, aby miała dostęp do najlepszych ośrodków leczniczych, specjalistów i rehabilitantów, ale choroba zawsze wyprzedzała nas o dwa kroki. Pojawiła się padaczka i leki, po których moja córeczka nie była w stanie funkcjonować – nadmierna senność zmieniła ją w śpiącą królewnę, która nie miała siły ćwiczyć. Do ukończenia 6 roku życia była trzykrotnie reanimowana, przeszła kilka operacji bioder, które unieruchamiały ją na miesiące, a finalnie i na lata. Do dziś nie chodzi i nie siedzi, chociaż z całych sił walczymy o to, by otrzymała najlepsze wsparcie. Nie możemy nawet odzyskać sprawności, którą miała jeszcze przed operacjami. Do tego doszły zabiegi ratujące wzrok, oraz leczenie napiętych mięśni toksyną botulinową i coraz bardziej wymagająca rehabilitacja.  Przy tym wszystkim pojawiła się nadzieja, bo Vanessa mówi, uczęszcza do szkoły, nawiązuje przyjaźnie, a jej rozwój znacznie przyspieszył. To jedyna szansa na to, aby nie zmarnować potencjału, który udało jej się wypracować, ale znów goni nas choroba i czas. Niestety zauważyliśmy, że ostatnie rehabilitacje przynoszą znikome efekty, ponieważ córka szybko rośnie i spastyka ją pokonuje. Jedynym rozwiązaniem, które na tę chwilę oferuje nam medycyna jest fibrotomia – zabieg polegający na nacięciu wybranych punktów. To zniweluje przykurcze bioder, kolan i rąk. Przykurcze są tak silne, że uniemożliwiają jej nawet podniesienie dłoni. Tylko tak jesteśmy w stanie zagwarantować jej na dalszy rozwój. Nie pozwólmy jej zatrzymać się w tej walce. Niestety koszt takiej operacji wynosi około 12 tysięcy złotych. Przy równoczesnych rehabilitacjach, które i tak muszą się odbywać, aby jej umiejętności się nie cofały, kosztach sprzętu np. wózka, siedziska, ale też zwykłych środków higienicznych, to kwota, którą nie dysponujemy. Tym trudniejsza do uzbierania, ponieważ staliśmy się rodziną zastępczą dla siostrzeńca męża. Tymka los również nie oszczędzał i potrzebuje specjalistycznego wsparcia, aby wzrastać w zdrowiu, w szczęściu i poczuciu bezpieczeństwa. Marzeniem Vanessy jest stanąć na nogach, chodzić, tańczyć i grać w piłkę – to jest możliwe! Ale najpierw musimy pokonać głównego wroga, czyli przykurcze. Kiedy to się już stanie, ona będzie wiedziała, jak walczyć dalej i jak wygrać tą nierówną i niesprawiedliwą walkę. Błagamy Was! Pomóżcie nam jej pomóc! Sandra i Krystian ➡️ Vaneska w Pytanie na sniadanie

9 223 zł
Ewa i Sara Laufer
Ewa i Sara Laufer , 33 lata

Nie pozwól, aby bliźniaczki utraciły to, o co tak ciężko walczyły!

Dziękuję, że kiedyś już nam pomogliście! Rehabilitacja jest najważniejszą częścią życia moich córek, dlatego raz jeszcze musiałam założyć zbiórkę. Proszę, wspomóż nas w tej ciężkiej walce… Nasza historia: Ewa i Sara urodziły się o miesiąc za szybko. Wtedy też rozpoczął się horror walki o ich życie. Moje córeczki ważyły nieco ponad kilogram i od początku były skazane na śmierć… Nie umiały same oddychać, ich płuca były niewykształcone. Przez długi poród doszło do niedotlenienia oraz do krwotoków do komór…  Sara była w nieco lepszej sytuacji – silniejsza, walczyła dzielnie. Ale Ewunia… Lekarze kazali przygotować się na najgorsze i nie mogli uwierzyć, że żyje kolejną godzinę, kolejny dzień. Dziś córeczki mają 32 lata i nie umiem sobie wyobrazić, by którejś miało zabraknąć… Nigdy jednak nie wiem, jak to wszystko się skończy, dlatego walka trwa nieustannie. U Ewy najpoważniejsza jest niewydolność oddechowa – garb uciska na płuca, przez co nieustannie boję się o jej życie. Córa niestety prawie nie widzi, to cena za to, że żyje. Zbyt duża mieszanka tlenowa uszkodziła nerw wzrokowy, a zaawansowana skolioza jest realnym zagrożeniem. Nie sprawdziły się żadne nowoczesne metody. Ewa nie przeżyje długotrwałej operacji, dlatego walczymy, by skolioza się nie pogłębiała. Boimy się każdego zapalenia płuc, najdrobniejszej infekcji… Życie w stresie nie jest łatwe! Ewa cały czas jest osobą leżącą. Niestety z biegiem lat doszły nowe problemy. W wyniku ostrego zapalenia trzustki wymaga specjalistycznej diety trzustkowej. Przeszła też kilka operacji okulistycznych, w wyniku odklejenia siatkówki w obu oczach. Jedno oko pozostało niewidzące. Jej skolioza nadal się jednak powiększa i obecnie wynosi aż 115  stopni! Z tego względu często dochodzi do niewydolności oddechowej. Z uwagi na przemieszczenia organów wewnętrznych, potrzebne są stałe ćwiczenia rozciągające, aby nie doprowadzić do znacznego pogorszenia stanu zdrowia. Sara także potrzebuje intensywnej rehabilitacji, ponieważ to dzięki niej może się samodzielnie poruszać. Przez wiele lat przebywała na wózku, dlatego tym bardziej nie chce stracić tego, co udało jej sie wypracować.  Te wszystkie lata, to nieustanna walka i ciężka praca. Boję się jednak, że jeżeli zabraknie środków na systematyczną rehabilitację, wszystko stracimy! Proszę, nie pozwól, aby moje córki cierpiały jeszcze mocniej! Mama Ewy i Sary

6 555 zł
Rafał Lisicki
11 dni do końca
Rafał Lisicki , 38 lat

Choroby odkleszczowe niszczą mi życie, pomóż!

Nigdy bym nie pomyślał, że kleszcz zrujnuje moje zdrowie, a choroba odbierze mi normalność. Niedawno skończyłem 35 lat, ale od pewnego czasu zmagam się z wieloma dolegliwościami, które uniemożliwiają mi życie, o jakim zawsze marzyłem. Wszystko zaczęło się pewnego jesiennego dnia, gdy bez konkretnego powodu doznałem zatkania ucha. Nigdy nie przypuszczałem, że to początek wielu poważnych komplikacji zdrowotnych, które nastąpiły później - szumów usznych, zaburzeń wzroku, parestezji, drgań mięśni, bólu stawów w różnych częściach ciała, kołatań serca i zaburzeń snu, a to i tak jedynie początek długiej listy dalszych objawów.  Rozpoczęły się dziesiątki konsultacji u specjalistów z dziedziny otolaryngologii, okulistyki, kardiologii, neurologii, reumatologii. Poddano mnie szczegółowym badaniom diagnostycznym przy wykorzystaniu nowoczesnych sprzętów, przeszedłem kilka prób leczenia w ciemno, które nie przynosiło żadnej poprawy, a zamiast tego sprawiało, że moje życie było nie do zniesienia.  Dopiero dalsze badania były w stanie przynieść odpowiedzi. Od kilku miesięcy już wiem z czym muszę się mierzyć. Zdiagnozowano u mnie przewlekłą chlamydiozę, kolejne wykonane badania potwierdziły również zakażenie bakteriami wywołującymi bartonelozę i toksoplazmozę. Możliwe, że nie są to jedyne choroby, którymi zostałem zakażony przez kleszcza, określane jako koinfekcje odkleszczowe. Choroba wciąż nie ustępuje i powoduje coraz to nowsze objawy niszcząc moje życie. Nie pozwala mi normalnie żyć i funkcjonować. Niepewność jutra, sprawia, że boję się, co przyniesie kolejny dzień. Tylko dzięki lekom mój stan zdrowia na ten moment jest stabilny. Niedawno konieczne było rozpoczęcie antybiotykoterapii, a następnie przyjmowanie probiotyków wspierających pracę jelit i wątroby.  Tak bardzo chciałbym odzyskać moje dawne życie. Nie sądziłem, że to powiem, ale tak bardzo pragnę, by wróciła normalność... Bez szumów, bez bólu, bez tych wszystkich problemów zdrowotnych i dokuczliwych objawów. Wiem, że walka z chorobą nie będzie ani łatwa, ani krótka, a wysokie koszty leczenia nie pomagają. Stają się dla mnie jedynie coraz większym problemem i przeszkodą, której sam nie zdołam pokonać bez waszej pomocy. Proszę, pomóż!  Rafał

41 673 zł
Nikodem Krzysztof Rzepka
Nikodem Krzysztof Rzepka , 9 lat

Życie, którym rządzi autyzm. Nikodem potrzebuje pomocy!

Nie tak wyobrażaliśmy sobie nasze pierwsze rodzinne chwile. Rzeczywistość jednak boleśnie nas zaskoczyła. Dziś Nikoś musi toczyć nierówną walkę, w której wraz z każdym krokiem przybywa barier i przeszkód.  U synka występowały częste duszności. Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że przyczyną jest astma. To jednak nie jedyne przeciwności, z którymi przyszło nam się zmierzyć. Synek często wymiotował, miał silne bóle brzucha niekiedy powodujące nawet utratę przytomności. Dopiero dwa lata temu udało się zdiagnozować u Nikosia podłoże tych dolegliwości. Okazało się, że synek ma nietolerancję laktozy i celiakię, przez co musi przestrzegać rygorystycznej diety.  Kolejne niepokojące objawy zauważyliśmy, gdy Nikodem miał 2 latka. Synek nie potrafił komunikować swoich potrzeb, odciął się od nas i od swoich rówieśników. Nie chciał się przytulać, a niektóre dźwięki wywoływały u niego płacz. Okazało się, że Nikoś ma zaburzenia ze spektrum autyzmu, co z jednej strony wzbudziło w nas ogromny strach, z drugiej jednak wiedzieliśmy już na czym się skupić, jak możemy zawalczyć o to, by synek jak najlepiej mógł się rozwijać i walczyć o kolejne postępy.  Od kilku lat poświęcamy mnóstwo czasu na terapię i rehabilitację Nikosia, dzięki czemu syn zaczyna mówić. Nikoś jest pod systematyczną opieką psychologów i logopedów. Jakby tego było mało, syn ma również stwierdzoną hipotonię i uogólnioną wiotkość stawową, które sprawiają ogromne problemy w codziennym życiu. Nikoś ma kłopot z utrzymaniem prawidłowej pozycji ciała. Często przyjmuje nieprawidłowe pozycje, bo jest mu tak wygodniej, dlatego musimy starać się zwracać uwagę na to, by synek starał się prawidłowo siadać czy chodzić.  Niestety, przez obecną sytuację związaną z pandemią, synek odbywał dużo mniej rehabilitacji. Ciągle zmieniały się terminy zajęć lub nie można było zgłosić się do ośrodka, co spowodowało znaczny regres osiągniętych już umiejętności. Na szczęście, powoli wszystko wraca do normalnego rytmu. Z powrotem jeździmy z synkiem na zajęcia. Najlepiej, gdy do wszystkiego dołożymy jeszcze ćwiczenia w domu, ale nie mamy tylu przedmiotów oraz sprzętu do terapii i rehabilitacji. Około miesiąc temu po badaniach u okulisty okazało się jeszcze, że syn musi nosić okularki ze względu na dużą wadę wzroku. Wszystko to pochłania ogromne ilości środków, co nadwyręża nasz budżet. Naprawdę będziemy wdzięczni za każdy gest wsparcia z Waszej strony, który pozwoli nam kontynuować rehabilitację i terapię synka.  Rodzice ➡️ Licytacje dla Nikosia

96 895 zł