Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Bulat Dulat
Pilne!
Bulat Dulat , 6 lat

❗️Każdy atak zbliża mojego syna do śmierci❗️Potrzebna PILNA operacja❗️

Mój syn urodził się przedwcześnie. Od początku był pod kontrolą wielu specjalistów i wszystko było dobrze. Do czasu… W maju 2022 roku, gdy Bulat się bawił, nagle zaczął intensywnie płakać, jakby coś bardzo go skrzywdziło. Następnie pojawił się krwotok z nosa... Niestety ta sytuacja zaczęła powtarzać się dwa, trzy razy dziennie. Nie było na co czekać – natychmiast wykonano USG i rezonans magnetyczny! Lekarze postawili diagnozę: wodogłowie i zaburzenia pracy mózgu! To brzmiało jak wyrok, a ja prawie zasłabłam! Dotarło do mnie, że mój maleńki syn jest ciężko chory! Rozpoczęto cykl badań, ale żaden lekarz nie mógł zaproponować konkretnej terapii. Niestety, w Kazachstanie nie potrafili mu pomóc. Leczenie nie przynosiło rezultatów! Było coraz gorzej i pojawiły się coraz częstsze napady drgawkowe!  Byłam przerażona! Otrzymałam informację, że ratunek możemy otrzymać w klinice w Turcji. Sprzedałam wszystko, co miałam, cały swój majątek, aby ratować syna i opłacić operację przeszczepu komórek macierzystych.  W sierpniu 2023 r. przeprowadzono ww. operację. Nastąpiła poprawa, ale to szczęście nie trwało długo… Niestety, do dzisiaj napady drgawkowe syna nasilają się i sprawiają mu niewyobrażalne cierpienie. Zaczęłam znowu szukać kliniki, która specjalizuje się w dziedzinie neurochirurgii.  Przed nami widmo kolejnej operacji, która będzie polegać ma na wykonaniu drenażu. Lekarze będą się także starali znaleźć w mózgu część odpowiedzialną za drgawki i usunąć ją. To wszystko kosztuje jednak majątek, którego nie mam! Co 3 miesiące lekarze redukują płyn w głowie syna i dają mu zastrzyki. Musimy pilnować tego terminu, ponieważ jeżeli płynu zbierze się zbyt dużo, grozi to obrzękiem mózgu i śmiercią mojego syna! Teraz nie mam już żadnych pieniędzy, aby uchronić moje dziecko przed najtragiczniejszym losem! Niestety, napady syna stały się tak częste, że mogę stracić go w każdej chwili! Lekarze mówią, że mamy bardzo mało czasu i leczenie trzeba zacząć jak najszybciej! Każdy atak zbliża go do śmierci... Jako matka nie mogę bezczynnie patrzeć na jego cierpienia, stukam do wszystkich drzwi, modlę się o pomoc i błagam: proszę, pomóżcie uratować moje dziecko, jesteście moją ostatnią nadzieją! Mama

1 274,00 zł ( 1,41% )
Brakuje: 88 939,00 zł
Lena Grabowska
Lena Grabowska , 9 lat

Walka na całe życie. Lenka potrzebuje Twojej pomocy!

Jestem mamą czterech cudownych dziewczynek, jednak jedna z nich potrzebuje mnie w sposób szczególny… Lenka ma 7 lat i już zmaga się z licznymi przeciwnościami zdrowotnymi, m.in. wzmożonym napięciem mięśniowym, przykurczami ścięgien Achillesa, zaburzeniami mowy oraz zaburzeniami ruchu. Córeczka, mimo swojego wieku, wciąż nieustannie potrzebuje mojej pomocy.  Lenka jest pod opieką licznych specjalistów i uczęszcza również na rehabilitację. Niestety koszty związane z walką o jej lepsze jutro przytłaczają naszą rodzinę.  Będziemy wdzięczni za okazanie serca. Wierzymy, że dane dobro wróci do Was ze zdwojoną siłą! Katarzyna, mama Kwota zbiórki jest szacunkowa

1 273,00 zł ( 4,78% )
Brakuje: 25 323,00 zł
Marek Gajewski
Pilne!
Marek Gajewski , 69 lat

Marek walczy z rakiem❗️Stawką jest życie❗️

Mój mąż musi żyć! Dla mnie, swoich córek i wnucząt. Proszę, pomóżcie! Marek zachorował w sierpniu. Gdy lekarz przekazał, że to trzecie stadium nowotworu złośliwego migdałka, zamarłam. Strach o jego życie zdominował całą moją rzeczywistość! Mój ukochany mąż musiał rozpocząć walkę o własne życie! Lekarze wdrożyli trzy cykle chemioterapii. Teraz, już od pięciu tygodni, Marek przyjmuje radioterapię. Przechodzi ją bardzo ciężko, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Choroba, ale i formy leczenia znacznie osłabiają jego organizm. Nie ma jednak innego wyjścia, aby ocalić mu życie… Jestem przerażona. Ostatnia badania wskazują, że prawdopodobnie ma też raka w płucach. Jednak dalsze badania i leczenie zaczną się dopiero po skończeniu radioterapii migdałka…  Widzę u męża coraz mniej chęci do walki. Boję się, że w końcu może mu jej zabraknąć. Wysokie ceny leków niestety nie pomagają! Proszę o pomoc, połączmy siły i pokażmy Markowi, że warto jeszcze walczyć. Tylko z Waszą pomocą, zdołam zapewnić mojemu mężowi odpowiednie leczenie i pomoc! Alina, żona

1 265 zł
Damian Latarski
Pilne!
Damian Latarski , 30 lat

Mięsak zasiał strach i okrutnie pustoszy mój organizm. Ratunku❗️

Mięsak Kaposiego to podstępny wróg, który atakuje bezbronnych, widocznie niszcząc ich ciało. Jest bezlitosny. Nie tylko osłabia fizycznie, ale też sieje spustoszenie w samopoczuciu psychicznym. Każdego dnia patrzę na swoje ciało, zastanawiając się, kiedy to się skończy. Widok naznaczonej zasinieniami skóry zabiera mi resztki nadziei... Dlaczego ja? To pytanie towarzyszy przy każdym spojrzeniu w lustro...  Był rok 2023. Każdy kolejny dzień nie różnił się od poprzedniego w zasadzie niczym. Prawie... Od jakiegoś czasu po wyjściu na kilka minut na słońce zaczęły pojawiać się na mojej skórze  krosty. Wyglądały na zwykłą wysypkę. Czułem też uciążliwy świąt. Pomyślałem wtedy: "pewnie to uczulenie na promienie słoneczne". Pamiętam, że krosty wzbudziły we mnie jakąś dozę niepokoju. Musiało był coś nie tak. Nie myliłem się... W grudniu zaczęło się prawdziwe piekło. Na moim ciele pojawiły się guzy, którymi okazały się mięsaki. Nie miałem pojęcia, co to jest, więc mocno przestraszony, poddałem się licznym badaniom. Pojechałem do szpitala zakaźnego, gdzie z guzów pobrano mi próbkę. Niestety to, co usłyszałem później, powaliło mnie na kolana... Lekarze podejrzewali mięsaka... Uczucie, które wtedy towarzyszyło mi, jest nie do opisania. Czy był to szok? Myślę, że coś znacznie gorszego. Brak tchu, strach o przyszłość, ciągłe pytania: "co dalej?". Miałem nadzieję, że podejrzenie pozostanie tylko podejrzeniem. Najgorsze, że niestety potwierdziło się w marcu 2024 r. Od chwili pełnej diagnozy każdego dnia byłem coraz bardziej osłabiony chorobą, bólem wywołanym guzami na ciele i podawanymi mi lekami. Postanowiłem od razu działać i się nie załamywać. Podjąłem chemioterapię w Łodzi. Pierwszą przyjąłem 19 kwietnia tego roku i muszę ją kontynuować co dwa tygodnie. Przez tydzień podania chemii czułem ogromne osłabienie, senność i brak jakichkolwiek sił. Pojawiały się wtedy też odruchy wymiotne. Cały czas przyjmuję leki przeciwbólowe. Z trudem, ale walczę dalej. Mimo tej dramatycznej sytuacji staram się nie poddawać i żyć tak, by nie generować dodatkowych negatywnych myśli. Boję się – owszem – ale wierzę, że w końcu nadejdzie czas, gdy to wszystko minie. Mieszkam z siostrą i jej dzieckiem, co dodaje mi ogromnej otuchy. Bardzo mnie wspierają w tym trudnym czasie. Niestety choroba nie pozwala mi podejmować żadnej pracy, przez co nie mogę na siebie zarabiać. Utrzymuję się tylko z zasiłku, co nawet w minimalnym stopniu nie wystarcza na koszty leczenia. Nie wspomnę o dojazdach do Łodzi na konieczną chemioterapię, która musi odbywać się co dwa tygodnie. Dlatego proszę Was o wsparcie finansowe. Tylko pomoc innych daje mi perspektywę na życie bez strachu, że nie starczy mi środków, by pojechać na kolejną niezbędną dawkę chemii. Jest ona kluczowa, ponieważ zatrzymuje postęp choroby. Błagam, nie odbierajcie mi tej perspektywy i pomóżcie! Damian

1 260 zł
Wiktor Dobrowolski
Wiktor Dobrowolski , 30 lat

Pozostać samodzielnym... Pomóżmy Wiktorowi spełnić to marzenie!

Wierzę w dobry świat i jeszcze lepszych ludzi, którzy bezinteresowanie umieją pomagać. Dlatego dziś znów ośmielam się prosić o pomoc, bo wiem, że tylko dzięki osobom takim jak Wy, jestem w stanie w miarę funkcjonować. Pokrótce przypomnę moją historię… Przeszedłem na świat z przepukliną oponowo-rdzeniową oraz wodogłowiem. Nigdy nie było mi dane poruszać się na własnych nogach. Od urodzenia poruszam się na wózku inwalidzkim i choć często tak bardzo chciałbym to zmienić, czuję się bezsilny...  Kilka lat temu, poczułem, że choroba nie musi mnie ograniczać! Zrobiłem rewolucję w swoim życiu i zamieszkałem sam w dużym mieście, znalazłem pracę. Mimo że niektóre czynności, jak robienie zakupów, czy przemieszczanie się po mieście są dla mnie wyzwaniem, to staram się nieustannie cieszyć tym, co mam.  Jednak choroba cały czas daje o sobie znać. Jest wpisana w moją codzienność. Dlatego, aby móc dalej żyć tak jak teraz, muszę się cały czas leczyć… Tym, czego najbardziej w tej chwili potrzebuję, jest terapia podciśnieniowa wspomagająca leczenie ran, zabieg chirurgiczny w związku z moim pęcherzem neurogennym oraz nieustanne rehabilitacje. Pomimo że staram się być jak najbardziej samodzielny, to muszę brać pod uwagę bardzo wysokie koszty mojego utrzymania. W końcu muszę nie tylko utrzymać siebie tak jak zdrowe osoby, ale jeszcze wykupić leki, zapłacić za wizyty lekarskie. Dlatego nie stać mnie już na ekstra wydatki, a przecież muszę je ponieść, aby dalej funkcjonować tak dobrze, jak teraz! Proszę Cię, wesprzyj moją zbiórkę i daj mi szansę stać się jeszcze bardziej samodzielnym człowiekiem! Wiktor

1 258 zł
Andrzej Furmaniuk
Andrzej Furmaniuk , 54 lata

Najpierw tętniak, potem udar... Pomóż Andrzejowi zawalczyć o dawne życie!

5 marca 2020 roku wszystko zmieniło się bezpowrotnie. Nikt z nas nie spodziewał się, że w jednej chwili życie mojego męża zawiśnie na włosku. Pamiętam dokładnie ten dzień, gdy otrzymałam telefon z pracy Andrzeja – "Pani mąż zasłabł. W ciężkim stanie zabrano go do szpitala." Moje nogi zrobiły się miękkie, serce zaczęło szybciej bić, a strach owładnął całe ciało...  Bez chwili zawahania ruszyłam w drogę. Mąż pracował jako kierowca międzynarodowy. Gdy doszło do tego feralnego wydarzenia, był wtedy na rozładunku w Niemczech. Wiedziałam jednak, że muszę dotrzeć jak najszybciej do szpitala.  Na miejscu okazało się, że w głowie Andrzeja pękł tętniak, w wyniku którego doznał poważnego krwotoku podpajęczynówkowego. Byłam przerażona. Operacja ratująca życie, śpiączka, potem rozległy udar to wszystko działo się tak szybko. Nie mogłam w to uwierzyć.  Pierwsze dwa miesiące Andrzej przebywał w szpitalu w Niemczech. Przez ponad miesiąc lekarze utrzymywali go w śpiączce. Żywiony był PEG-iem, wspomagany rurką tracheostomijną. Później przetransportowaliśmy go do szpitala w Polsce, gdzie dalej rozgrywała się najcięższa walka, jaką kiedykolwiek przyszło nam podjąć. Całą sytuację utrudniała także pandemia, przez którą spotkaliśmy się z wieloma trudnościami. Nie mogłam odwiedzać mojego męża. Nie było jednak we mnie na to zgody. Każdego dnia przyjeżdżałam pod szpital, wchodziłam na ławkę, z której widziałam okno, a w nim leżącego w łóżku męża. Tylko w taki sposób choć na chwilę czułam się spokojna. Minęło już tyle czasu, a mi nadal trudno wracać do tych chwil myślami. Dziś mąż jest już stabilny. Staramy się z całych sił, by przywrócić dawną sprawność. Dzięki rehabilitacji domowej udało się to zrealizować częściowo. Andrzej co prawda potrafi sam usiąść, przemieścić się i zjeść posiłek. To jednak nadal za mało, by być znów samodzielnym i zdolnym do pracy.  Niespodziewane leczenie, rehabilitacja i konieczne konsultacje lekarskie mocno obciążyły nasz budżet. Jednak tylko dzięki systematycznym ćwiczeniom mój mąż ma szansę na powrót do dawnego życia. Nie możemy się poddać, nie możemy zrezygnować. Nie teraz gdy tyle udało się już wywalczyć. Pełni nadziei prosimy Was o wsparcie finansowe. Zebrane środki chcemy przeznaczyć na kontynuowanie rehabilitacji w specjalistycznym ośrodku. Już teraz z całego serca dziękujemy za każdy gest dobroci. Beata, żona Andrzeja

1 255,00 zł ( 1,17% )
Brakuje: 105 128,00 zł
Alicja Hadży
Alicja Hadży , 2 latka

Wesprzyjmy Alę w walce o sprawną przyszłość!

Nasza córeczka Alicja ma bardzo rzadką patologię kości – wrodzony staw rzekomy kości piszczelowej. To choroba, z którą zmaga się 1 dziecko na 250 000. Alicja nie miała szczęścia. Los właśnie jej od samego początku narzucił tak ogromny ciężar do udźwignięcia. Objawy choroby polegają na tym, że kość się wykrzywia, z czasem ulega złamaniu, a następnie nie może się zrosnąć, co uniemożliwia poruszanie się.  Pod koniec stycznia Alicja złamała kość piszczelową w nóżce. Jedynie dr Paley był w stanie nam pomóc, ale operacja okazała się bardzo kosztowna. Musieliśmy pilnie zebrać potrzebne środki. Obiecaliśmy sobie, że się nie poddamy. Na szczęście z pomocą przyjaciół i bliskich osób udało nam się uzbierać kwotę potrzebną do przeprowadzenia operacji. Pierwszy zabieg, który polegał na rekonstrukcji kości, był najtrudniejszy i najważniejszy. Na szczęście, wszystko przebiegło dobrze, bez powikłań. Teraz liczymy na to, że Alicja wróci do sprawności, ale aby kość mogła się odpowiednio zrosnąć potrzebny jest czas i dalsze leczenie. Przed Alicją długa i trudna rehabilitacja, a następnie minimum dwie operacje polegające na zmianie drutów. Modlimy się, żeby wszystko poszło dobrze, żeby Alicja mogła w przyszłości chodzić. Już teraz wiemy, że dalsze leczenie pochłonie ogromną ilość środków, ale znów nie możemy zrezygnować, gdy na szali leży dobro i szczęśliwe jutro naszej córeczki. Bardzo prosimy Was o wsparcie! Mama Alicji

1 255 zł
Lena Dziekańska
Lena Dziekańska , 8 lat

Dla niej zrobiłbym wszystko... Pomóż mi walczyć o Lenkę❗️

Od samego początku Lenka jest moim oczkiem w głowie. Nawet kiedy pojawiły się u niej problemy z obniżonym napięciem mięśniowym, nigdy nie pomyślałem o tym jak o problemie. Po prostu potrzebowała pomocy i rehabilitacji, by zacząć chodzić i rozwijać się jak reszta dzieci. To się nie zmieniło. Zmieniły się jedynie możliwości. Diagnoza przyszła, kiedy córeczka miała 4 lata. Otrzymaliśmy wtedy wczesne wspomaganie rozwoju, pomoc logopedy i pedagoga. Wizyty u specjalistów, ćwiczenia, rehabilitacja stały się częścią naszej codzienności i tak jest do dzisiaj.  Z ostatniej opinii wynika, że Lenka ma liczne zaburzenia w integracji i nadwrażliwości na bodźce. Słabiej rejestruje informacje powiązane z czuciem, koordynacją ruchową i równowagą. Widzę, że Lenka próbuje wchodzić na drabinki na placu zabaw, ale w pewnym momencie coś ją blokuje i boi się iść dalej. Do tego dochodzą problemy z koncentracją, czytaniem i pisaniem. Nad tym wszystkim stale pracujemy i powoli widać małe efekty!  Ale też od samego początku ciągną się za nami koszty rehabilitacji, leczenia, okularów i terapii. Kiedy ja pracuję, córeczką zajmuje się moja mama. Oboje z całych sił dbamy o rozwój i zdrowie Lenki, ale pieniądze powoli stają się czymś, z czym sobie nie poradzimy. Dlatego zdecydowałem się założyć zbiórkę i poprosić Państwa o pomoc. Dla mojej Lenki zrobiłbym wszystko, przychylił jej nieba i gdybym mógł, zabrałbym od niej wszelkie choroby. Ale wiem, że to nie wystarczy, a jeśli chodzi o pieniądze, moje możliwości są ograniczone.  Mateusz, tata Lenki

1 255 zł
Anna Baran
Anna Baran , 5 lat

By pomoc nie przyszła zbyt późno... Pomóż Ani!

Ania nigdy nie będzie pamiętać życia, które nie jest powikłane chorobą. Już w wieku 4 miesięcy u dziewczynki zdiagnozowano padaczkę... Od tamtego czasu jej rozwój psychofizyczny jest znacznie opóźniony. Mimo że obecnie Ania ma już trzy latka, rozwojem bardzo odbiega od rówieśników. Do tej pory dziewczynka nie umie samodzielnie siedzieć, nie chodzi, nie umie także mówić. Choć jako jej mama, staram się z całych sił, by córce niczego nie brakowało, często na drodze do sukcesu, staje brak pieniędzy... Ania potrzebuje systematycznej rehabilitacji, która jest naprawdę kosztowna. To dlatego zdecydowałam się prosić Cię o pomoc, wierząc, że dzięki Tobie, to co dobre przyjdzie do nas naprawdę szybko! Emilia, mama

1 252 zł