Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Kacper Jankowski
Kacper Jankowski , 10 lat

Chcemy tylko, by Kacper był w przyszłości bezpieczny i szczęśliwy... Pomożesz nam?

Dziękujemy za pomoc, podczas ostatniej zbiórki. Nie udało nam się zebrać zbyt wielu środków, a nasze potrzeby niestety nie zniknęły. Mimo tego i tym razem liczymy na każdą, nawet najmniejszą pomoc... Kacper chodzi do 2 klasy. To wielki sukces, chociaż ciężko mu się odnaleźć w grupie rówieśników. Potrzebuje cały czas wsparcia i stymulacji rozwoju. Każda dłuższa przerwa spowoduje zatrzymanie lub cofnięcie o krok, nie możemy na to pozwolić! W szkole potrzebuje nauczyciela wspomagającego. Na stałe chodzi do neurologopedy co stanowi dodatkowy koszt... Chcemy, aby Kacper był szczęśliwy, rozumiał otaczający go świat, dlatego zrobimy wszystko, aby mu pomóc. Wszystkie środki zgromadzone tutaj zostaną przeznaczone na leczenie i rehabilitacje syna. Za każdą złotówkę i każde wsparcie będziemy ogromnie wdzięczni.  Nasza historia:  U Kacperka zdiagnozowano autyzm dziecięcy w wieku 3 lat. Nie było z nim kontaktu. Bardzo nas niepokoił, nasze rodzicielskie serca były wtedy mocno wystawione na próbę...  Kacperek nie reagował na swoje imię i nie patrzył w oczy. Unikał głośnej muzyki czy innych dźwięków. Co najważniejsze nic nie mówił, lubił schematy, układał autka lub inne zabawki jedno za drugim, nie bawił się z dziećmi. Nie rozumiał ich a one jego. Był zamknięty w swoim świecie. Nie chciał się przytulać. Było nam bardzo trudno mu pomóc, bo nie mówił o swoich potrzebach... Dzięki systematycznej pracy na zajęciach wczesnego wspomagania rozwoju neurologopedy i zajęć w przedszkolu pomału zaczynał mówić i rozumieć otaczający go świat. Niestety nadal ciężko mu się odnaleźć w gronie rówieśników. Nie odnajduje się w sytuacjach nagłych, przejawia to złością i płaczem. Jego i nasze życie nie jest najprostsze, ale warte walki. Kacperek zasługuje na dobre życie jak każde inne dziecko... Nasza walka będzie trwała jeszcze wiele lat, być może całe życie. Chcielibyśmy wiedzieć, że nie jesteśmy z tym sami...  Prosimy, pomóż nam! Rodzice

3 099 zł
Antoś i Zuzia Dubienieccy
10 dni do końca
Antoś i Zuzia Dubienieccy , 8 lat

Bliźnięta w szponach autyzmu – Samotna mama prosi o pomoc!

Na pierwszy rzut oka Antek i Zuzia to dzieci nieodbiegające rozwojem od rówieśników. Niestety to tylko pozory… Po latach okazało się, że urodzili się z niepełnosprawnością. U Antosia pierwsze niepokojące objawy ukazały się od momentu kiedy powinien zacząć mówić. Mijały miesiące, a synek nie potrafił wypowiedzieć nawet sylaby i pozornie prostego słowa „mama”. Nie sygnalizował potrzeb takich jak picie czy jedzenie, uciekał od dotyku. Każda próba przytulenia kończyła się krzykiem! Gdy skończył 3 lata, przestał jeść praktycznie wszystkie potrawy, które jadł do tej pory. Miękkie produkty spożywcze tj. ryż, makaron, ziemniaki itp. powodowały i powodują nadal wymioty. Musiała nastąpić zmiana całego menu, aby synek cokolwiek zjadł. Obecnie jest to kilka produktów tylko i wyłącznie o stałej oraz twardej konsystencji.  Zabawki układał schematycznie w grupki bądź rzędy, zawsze kolorami bądź kształtem. Każda próba, nawet przypadkowa, zaburzenia kolejności powodowała napad histerii. Gdy miał 3 lata poszedł do przedszkola. Nie bawił się z dziećmi, zawsze siedział w kącie, nie uczestniczył w zajęciach. Zgłosiliśmy się do lekarza psychiatry i wtedy usłyszałam diagnozę, której tak bardzo się obawiałam –AUTYZM ATYPOWY. Tak zaczęła się długa i żmudna walka o diagnozę i terapię, o lepsze jutro dla mojego synka. Rozwój Zuzi był nieco inny niż brata bliźniaka, choć nie taki jak u zdrowych dzieci. Mimo że jej mowa rozwijała się o wiele lepiej, nie potrafiła nawiązywać kontaktów z rówieśnikami i otoczeniem. Jedynym wyjątkiem był i jest jej brat. Oboje mają swój własny świat, w którym czują się dobrze. W przeciwieństwie do Antosia Zuzia ma bardzo wyraźną nadruchliwość. Często wpada w złość bez wyraźnego powodu, jej zachowanie jest agresywne. Rzuca się wtedy na ziemię, krzyczy! Nie jest w stanie wysiedzieć w jednym miejscu ani chwili, co powoduje szereg nieprzyjemnych sytuacji w miejscach publicznych. Zuzia potrzebuje ciągłej, intensywnej terapii, aby móc nauczyć się panować nad emocjami i nie zrobić przypadkiem krzywdy sobie bądź innym. Diagnoza również brzmiała tak samo jak u brata – AUTYZM ATYPOWY. Obydwoje pozostają pod stałą opieką psychologiczną i psychiatryczną. Wszystkie terapie, które dzieci mają obecnie, przyniosą skutki, pod warunkiem że będą ciągłe i systematyczne. Wiąże się z rosnącymi kosztami, których nie jestem w stanie przewidzieć i pokryć. Szykuje nam się test inteligencji dla Antosia i wizyta u psychiatry dla Zuzi, które mają pomóc w odnowieniu orzeczenia o niepełnosprawności. Jako samotną mamę nie stać mnie na te wydatki. To dlatego zwracam się do Was, ludzi dobrego serca o pomoc i wsparcie nas w tej długiej drodze do samodzielności Zuzi i Antosia, aby mogli funkcjonować, nie odbiegając od reszty. Całe życie przed nimi. Wierzę, że razem możemy zdziałać wszystko! Joanna, mama Antka i Zuzi

3 092 zł
Matylda Celejewska
Matylda Celejewska , 10 lat

Trwa walka o rozwój i całą przyszłość Matyldy... Prosimy, pomóż!

Nasze życie nabrało barw, bo urodziła się ona... A my urodziliśmy się na nowo, jako rodzice tej wspaniałej dziewczynki. Dlaczego, gdy na świat przyszła taka cudowna, malutka istota, nie może tylko cieszyć się życiem – dlaczego skazano ją na cierpienie? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie... Wiemy jednak, że będziemy walczyć z całych sił i zrobimy wszystko, by nasza córeczka miała szansę na lepsze jutro.  Matylda urodziła z obustronnym niedosłuchem nerwowo-czuciowym. Wynosi ponad 90 decybeli... To bardzo głębokie upośledzenie słuchu. Bez leczenia Matyldę czekałoby tylko życie w złowrogiej ciszy... Przychylilibyśmy córce nieba... Słuchu nie byliśmy w stanie jej przywrócić, ale ufaliśmy, że medycyna sobie poradzi. Kilka lat temu córeczka temu przeszła operację wszczepienia implantów ślimakowych – zarówno prawego jak i lewego uszka. Nie ukrywamy, że wiązaliśmy z tymi zabiegami duże nadzieje... Które niestety brutalnie nam odebrano. Implanty zawiodły, nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Matyldzia wydaje wprawdzie pewne dźwięki, ale dalej nie mówi ani nie słyszy... Świat, który powinien być przyjaznym miejscem, przeraża. Nie możemy patrzeć na cierpienie naszej córki! Nie zgadzamy się z nim! Chcielibyśmy, żeby mówiła nam, dlaczego jest smutna. Chcielibyśmy dowiedzieć się, co lubi, co daje jej radość... I, co najważniejsze – chcielibyśmy, by po prostu się nie bała... By umiała się porozumieć z innymi, powiedzieć, co czuje i jaka jest... By wszyscy zobaczyli, że jest wspaniałą, mądrą dziewczynką. By widzieli w niej to, co my... Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się zakupić specjalistyczny komunikator, który pomoże Matyldzie porozumieć się ze światem. Śledzi on ruchy gałek ocznych, którymi córeczka wskazuje odpowiedzi. To dla Matyldy szansa na to, żeby wreszcie „pogadać” z nią inaczej niż tylko gestami. Jesteśmy Wam wdzięczni z całego serca! Niestety, walka o Matyldzię wciąż trwa i nadal potrzebujemy Waszego wsparcia. Córeczka chodzi do szkoły specjalnej. Wymaga pełnej, codziennej opieki, ale też wielospecjalistycznej rehabilitacji, która pomaga jej w rozwoju. I chociaż zdajemy sobie sprawę, że możliwe, że nigdy nie dogoni swoich rówieśników, to chcemy przychylić jej nieba i dać wszystko, na co zasługuje – a zasługuje na bardzo wiele. Każdy uśmiech na jej twarzy jest wart wszelkiego poświęcenia i środków. Najwięcej radości daje jej hipoterapia, basen, wszelkie zajęcia rozwojowe, wymaga też stałej fizjoterapii.  W walce o lepsze jutro Matylda potrzebuje regularnych turnusów rehabilitacyjnych. Niestety, wydatki z tym związane są ogromne – koszt zaledwie jednego takiego wyjazdu to aż 10 tysięcy złotych! Mimo najlepszych chęci nie jesteśmy w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego... Prosimy Was o wsparcie dla naszej Iskierki. To właśnie teraz, gdy jest jeszcze małą dziewczynką – mamy szansę wypracować najwięcej. Bez Waszego wsparcia jednak się nam to nie uda... Każda wpłata może odmienić życie i przyszłość Matyldy! Rodzice Matyldy

3 089,00 zł ( 8,06% )
Brakuje: 35 209,00 zł
Ludmiła Krywicka
Ludmiła Krywicka , 44 lata

Dałam jej schronienie, stałam się rodziną... Dziś chciałabym zapewnić najcenniejsze - ZDROWIE!

Luda z dnia na dzień stała się moją rodziną. Dla moich najbliższych, dobrą znajomą, duszą towarzystwa. Bardzo zaradną kobietą, której zamarzyliśmy pomóc. Dziś, nie możemy dać jej nic piękniejszego, jak zdrowie!  Ludmiła, wraz ze swoim synem stali się z dnia na dzień moją rodziną. Dosłownie, staliśmy się sobie bliscy, w najtrudniejszym dla nich czasie. Wojna w ich kraju przyprowadziła ich do mojego domu! I tu zostali, aż na 5 miesięcy. Był to czas, by się poznać, zaprzyjaźnić, poczuć jak u siebie...  Niestety, wojna nie jest ich jedynym zmartwieniem. Ludmiła cierpi na szereg chorób, od których zależy każdy jej dzień. Jest po operacji usunięcia otrzewnej, części jelita, ma zaawansowaną cukrzycę, zmiany na skórze, oraz silne zapalenie stawów... W ostatnim czasie wykryto u niej również chorobę genetyczną krwi...  Za każdym razem nasuwa mi się na myśl: dlaczego, niektórych ludzi spotyka tyle nieszczęścia? Ile są w stanie udźwignąć?  Luda została z tym wszystkim sama. Wróciła z synem do kraju, aby mógł dokończyć studia. Szukała rozwiązania na swój stan zdrowia, ale wszelkie sprowadzają się do niesamowicie długich i wysokich rachunków. Ludmiła ma rentę, która opiewa na ŚMIESZNĄ kwotę, 300 złotych. Z tego nie da się żyć, a co dopiero walczyć o zdrowie!  Ze względu na onkologiczną przeszłość oraz przebyte zabiegi, Luda wymaga specjalistycznego leczenia. I w tym momencie jej potrzeby i marzenia zderzają się z możliwościami. Nie jest w stanie zadbać i powalczyć o swoją przyszłość. Lek, który musiałaby sprowadzić, by ratować zdrowie i życie, jest dla niej ZDECYDOWANIE za drogi...  Koszt leczenia to ok. 3 300 złotych na miesiąc. To daje ogromną kwotę 39 600 złotych na rok! Proszę, dołączcie do nas. Pomóżcie nam sprawić, aby Luda  uwierzyła,  że marzenia się spełniają... Aby znów uwierzyła, że życie może być piękne! Najbliżsi 

3 082,00 zł ( 22,99% )
Brakuje: 10 323,00 zł
Hania Matysiak
Hania Matysiak , 9 lat

Uratuj oczka Hani❗️ 8-latka traci wzrok!

Straciłam dwóch synków. Jeszcze w czasie ciąży u obu lekarze wykryli brak nerek. Nie jednej nerki, a dwóch! Bez tego narządu nie da się żyć. Drugi pogrzeb odbył się zaraz przed Świętami Bożego Narodzenia. Hania miała więcej szczęścia. U niej wykryto agenezję jedynie lewej nerki. Dziś ma 8 lat. Hania to wesoła, bardzo wrażliwa dziewczynka, która lubi malować, wycinać, lepić z plasteliny. Od urodzenia jest dzieckiem z niepełnosprawnością. Oprócz agenezji nerki usłyszałam inne diagnozy. Lekarz neurolog podczas EEG wykrył nieprawidłowości w funkcjonowaniu mózgu. Moja córeczka posiada opinię o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju. Gorzej od rówieśników radzi sobie z przyswajaniem wiedzy i rozwojem. Obecnie jest na poziomie 4 lub 5-letniego dziecka. To, co obecnie martwi mnie najbardziej to jej problemy ze wzrokiem. Już gdy miała 2-latka, zauważyłam, że zezuje. Gdy poszłam do okulisty, usłyszałam, że u dzieci to nic nadzwyczajnego i może to się utrzymywać do 5. roku życia. I tak odbijałam się od lekarza do lekarza. Rok później trafiłam na inną specjalistkę, która powiedziała, że Hani już dawno powinna mieć okulary. Zaczynała od wady +2. Dziś doszło już do +5! Okularów na taką wadę nie ma w Polsce. Trzeba je sprowadzić zza granicy. Jestem mamą 4. małych dzieci i ten wydatek jest dla mnie kolosalny, a wedle programu leczenia przedstawionego przez lekarza te okulary posłużą Hani zaledwie 9 miesięcy i zaraz będę musiała zamawiać nowe, również płacąc dużą kwotę. Jeżeli Hania nie będzie miała nowych okularów, to straci wzrok! Muszę uratować oczka mojej córeczki… W przeciwnym razie będę żyć w poczuciu winy przez całą resztę życia. Bardzo proszę Cię o pomoc! Wioleta, mama Hani

3 081,00 zł ( 36,2% )
Brakuje: 5 430,00 zł
Janek Szczęch
Janek Szczęch , 15 lat

Specjalistyczny sprzęt to niewiele, ale może zmienić wszystko❗️

Janek to 14-letni chłopiec, którego życie staje się z każdym dniem coraz trudniejsze. W wieku 3 lat zdiagnozowano u niego dystrofię mięśniową Duchenne'a. Dystrofia ta to rzadka choroba genetyczna, która prowadzi do postępującego i nieodwracalnego zaniku mięśni. Dotyka ona chłopców i występuje raz na ok. 3500-6000 urodzeń. W wieku 6 lat Janek poruszał się już tylko na wózku inwalidzkim. Obecnie każdego dnia mierzy się z codziennymi trudami. Wcześniej z zamiłowaniem układał skomplikowane puzzle i konstruował imponujące budowle z klocków. Teraz kiedy jego ręce bardzo zesztywniały, musi posiłkować się specjalistyczną myszką, by pracować przy komputerze.  Obserwując Janka, można powiedzieć, że jest więźniem swojego ciała, a jego wyrok z każdym dniem staje się coraz bardziej surowy. Janek uwielbia się uczyć, ale ze względu na warunki mieszkaniowe i problemy zdrowotne w rodzinie, jego transport do szkoły jest niezwykle uciążliwy.  Przez lata edukacji był zwożony schodołazem przez przewoźników. Obecnie forma dawnego schodołazu nie pozwala na bezpieczne transportowanie Janka. Aby mógł dotrzeć spokojnie do szkoły, niezbędna mu jest platforma przyschodowa. Niestety, koszty platformy przewyższają możliwości finansowe naszej rodziny. Ale nie możemy pozwolić na to, by choroba uwięziła Janka w domu na zawsze i uniemożliwiła jedyne aktywności, które mu pozostały. Nie możemy pozwolić na to, by czuł się jak więzień nie tylko w swoim ciele, ale też we własnym domu. Potrzebujemy aż 62000 złotych, aby zamontować platformę przyschodową i tym samym umożliwić Jankowi wyjście z domu. Pragniemy zobaczyć uśmiech na twarzy Janka i dać mu motywację do dalszej trudnej walki. Jest on niezwykle silnym chłopcem. To wojownik, który codziennie walczy ze swoją chorobą. Tej walki nie pokona jednak bez Waszej pomocy. Pomóż nam uwolnić Janka i podaruj mu nadzieję na życie wśród ludzi. Z góry dziękujemy za każdą pomoc! Rodzina i bliscy

3 081,00 zł ( 4,67% )
Brakuje: 62 877,00 zł
Krzysztof Paulig
Krzysztof Paulig , 50 lat

Stwardnienie rozsiane bezlitośnie odbiera sprawność... Proszę o pomoc w tej trudnej walce!

W 2006 dowiedziałem się, że choruję na straszną chorobę – stwardnienie rozsiane. Odebrała mi ona możliwość pracowania, a w ostatnich latach nawet samodzielność… Proszę o wsparcie w tej trudnej walce! W trakcie zwykłego, zimowego spaceru upadłem. Moja żona musiała przyprowadzić mnie do domu. Zaczęły się kolejne badania, po których w końcu postawiono diagnozę SM. Zgodnie z zapowiedziami lekarzy, pierwsze 7 lat od diagnozy były spokojne, choroba nie dawała poważnych objawów.  Wtedy niestety przyszło pogorszenie. Pomimo szybkiej interwencji i podaniu leków, które mogą cofnąć konsekwencje rzutu choroby, mój stan się pogarszał. Od sześciu lat jestem już osobą leżącą, potrzebującą pomocy osób trzecich. Mam czterokończynowy niedowład spastyczny… Ulgę i większą sprawność przynosi tylko regularna rehabilitacja. Obecnie korzystam z pomocy w ramach NFZ, ale tylko do marca. Co będzie później? Tego nie wiem… Kolejki są ogromne, a ja nie mogę przerwać ćwiczeń nawet na jeden dzień. Moje mięśnie zanikają… Dlatego zwracam się o pomoc do Was, do ludzi dobrej woli! Wierzę, że pomożecie mi walczyć z tym okropnym przeciwnikiem, jakim jest SM! Z góry dziękuję za każdą, nawet najmniejszą wpłatę! Krzysztof

3 080,00 zł ( 14,47% )
Brakuje: 18 197,00 zł
Remigiusz, Roman, Roland Bosaccy
Remigiusz, Roman, Roland Bosaccy , 6 lat

Trzech braci w walce o lepsze jutro - pomóżmy!

Jestem mamą trzech wspaniałych chłopców - Romana, Rolanda i Remika. Los okazał się dla nich niezwykle okrutny. Zrobiłabym wszystko, by tylko zdjąć z ich barków ciężar narzucony przez diagnozy... Tuż po narodzinach Romka, zdiagnozowano u niego wadę - szpotawość obu stóp. Od pierwszego miesiąca musiał mieć zakładany gips. Po rocznym leczeniu okazało się, że nie obędzie się bez operacji. Mając zaledwie roczek, syn przeszedł skomplikowany zabieg lewej stopy. Zauważyliśmy, że leczenie przynosi dobre efekty, ale konieczna stała się jeszcze reoperacja. Romek cały czas potrzebuje rehabilitacji oraz częstych wizyt w specjalistycznych poradniach. U syna niedawno zdiagnozowano również ADHD.  Roland ma 7 lat i choruje na obniżony poziom fosfatazy. Badania genetyczne wykonane u synka wykazało u niego krzywicę hipofosfatemiczną. Aby możliwe było leczenie, Roland musi jeszcze przejść dodatkową diagnostykę, która umożliwi dopasowanie odpowiedniej terapii.  Remik, nasz mały słodziak, również zmaga się z wieloma komplikacjami zdrowotnymi. Ze względu na wadę wzroku - niedowidzenie głębokie lewego oka oraz zez zbieżny, syn musi nosić okulary.  W związku z tak wieloma problemami zdrowotnymi moich synów, bardzo Was proszę o pomoc. Nie stać nas na pokrycie wszystkich kosztów, a nie możemy przerywać walki chłopców o lepsze jutro. Nie tracę nadziei na to, że Romek, Roland i Remik, dzięki leczeniu i rehabilitacji, będą mogli zawalczyć o jak najlepszą sprawność i prawidłowy rozwój. Będziemy wdzięczni za każdy okazany gest wsparcia! Renata, mama

3 075,00 zł ( 8,02% )
Brakuje: 35 223,00 zł
Stanisław Sapielak
12 dni do końca
Stanisław Sapielak , 76 lat

Los okrutnie okaleczył mojego tatę... Proszę, pomóż mu odzyskać zdrowie!

Rodzice są dla nas jednymi z najważniejszych osób w życiu. To oni pokazują nam świat, uczą chodzić, mówić, otaczają ciepłem i troską. Jednak z czasem przychodzi taki moment, gdy to oni potrzebują pomocy i wsparcia… Stan zdrowia mojego taty jest bardzo słaby. W ciągu ostatnich paru lat spadały na niego kolejne diagnozy. Cukrzyca typu 2, miażdżyca, przewlekła niewydolność nerek… Każda z tych chorób była kolejnym ciosem.  Niestety, pomimo ogromnych starań wszystkie te dolegliwości doprowadziły do spustoszenia w ciele taty. W sierpniu 2023 roku otrzymaliśmy informację, która zatrzęsła naszym światem w posadach –  trzeba było amputować jedną z nóg taty. Z tego powodu otrzymał orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności.  Dramat taty jednak się nie skończył. Na skutek krytycznego niedokrwienia drugiej kończyny dolnej, konieczna była amputacja także drugiej nogi. Nie mogliśmy w to uwierzyć… Czemu los jest tak potwornie okrutny i okalecza człowieka raz za razem? Dodatkowo tata jest przewlekle chory na cukrzycę II stopnia, która przyczyniła się do znacznego pogorszenia wzroku. Może funkcjonować tylko przy całościowej i całodobowej  pomocy drugiej osoby. Obecny stan zdrowia wymaga wsparcia innych osób w podstawowych czynnościach życiowych, tata stał się osobą leżącą. Na chwilę obecną jedynie jeden z kikutów jest przygotowywany do tymczasowej protezy. Nasze codzienne fundusze są przeznaczane na lekarstwa, środki pielęgnacyjne oraz prywatne wizyty domowe. Coraz ciężej jest nam samodzielnie udźwignąć tak duży ciężar finansowy.  Proszę o pomoc dla mojego taty. Wierzę, że dzięki właściwemu leczeniu możliwe jest przywrócenie mu częściowej sprawności. Nie pozwólmy, by resztę życia spędził zdany na pomoc innych i przykuty do łóżka.  Córka Stanisława, Patrycja

3 074,00 zł ( 9,63% )
Brakuje: 28 841,00 zł