Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Marzena Sałata
Pilne!
Marzena Sałata , 60 lat

KILKA DNI NA RATUNEK❗️W walce o życie Marzeny liczy się każda godzina! Proszę, uratuj moją mamę...

KRYTYCZNIE PILNE❗️To zbiórka, w której nie ma już czasu - liczy się każdy dzień, trzeba jak najszybciej operować, by ratować życie! Rak atakuje, to wznowa, pojawił się przerzut do mózgu... Marzena walczy o życie, bez Twojej pomocy nie ma żadnych, najmniejszych szans... Prosimy o pomoc, nie ma czasu do stracenia - operacja już po weekendzie! Każda złotówka może uratować życie! Dawid, syn Marzeny: Moja mama w 2010 roku zachorowała na nowotwór. Wyczuła w piersi guz, prawda okazała się brutalna - RAK piersi! Diagnoza przerwała szczęśliwe życie naszej rodziny... Mama zaczęła walkę o życie. Przeszła dwie operacje, potem długie i ciężkie leczenie. Wydawało się, że koszmar onkologiczny mamy już za sobą i że mamie udało się pokonać raka. Minęło 10 lat, w trakcie których rak był tylko przykrym wspomnieniem. Cieszyliśmy się każdym dniem. Potem przyszedł feralny dla świata rok 2020. Środek pandemii... Mama zauważyła kolejnego guza koło piersi. Lekarze powiedzieli jej, że to zwykły kaszak i że nie ma się przejmować... Niestety guz rósł. Dostanie się do specjalisty graniczyło wtedy z cudem.... Mama w końcu dostała się na biopsję, która pokazała brutalną prawdę. Guz okazał się nowotworem, rak wrócił! Błędna diagnoza i brak możliwości dostania się do lekarza, które spowodowała pandemia, sprawiły, że mama jest w tak poważnym stanie, jakim jest teraz... Trwa walka o życie, niestety rak atakuje i tym razem pokazuje swoje śmiertelnie niebezpieczne oblicze... Mama przyjmuje chemioterapię, niestety, nie powstrzymała ona nowotworu. Są przerzuty! Ostatnio mama bardzo źle się czuła, dokuczał jej ból głowy, zaczęły się zaburzenia widzenia... Okazało się, że jest przerzut do mózgu! To oznacza śmiertelne niebezpieczeństwo! Guz trzeba jak najszybciej usunąć, zanim jeszcze nie jest za późno! Zielone światło dostaliśmy ze szpitala w Kluczborku - w ciągu kilku dni mama przejdzie tam operację neurochirurgiczną, która da jej szansę ocalenia życia! Tam dostaliśmy najszybszy termin... Nie można czekać, bo rak też nie czeka, by zabić! Niestety szanse niepowodzenia operacji są duże, dlatego chcemy, by mamę operował wybitny neurochirug profesor Libionka. Jego doświadczenie i umiejętności dają największe szanse na to, że guza uda się wyciąć, a mama wyjdzie z tego bez szwanku. Niestety, operacja kosztuje ogromne pieniądze, dlatego zwracam się z prośbą o pomoc! Koszt operacji to nie wszystko, mama wymaga też stałej opieki innej osoby w związku z ograniczoną możliwością samodzielnej egzystencji. Jest pod stałą opieką onkologa, neurologa, reumatologa, ortopedy i psychiatry. Korzysta z zabiegów rehabilitacyjnych oraz masaży. Przed nią długie leczenie, bo nowotwór to niebezpieczny przeciwnik... Zwracam się z prośbą o pomoc dla najważniejszej dla mnie osoby na świecie. Jeśli tak jak ja kochasz swoją mamę i nie wyobrażasz sobie bez niej życia, pomóż mojej... Wciąż ma szansę żyć, ale mamy tak mało czasu....

3 265,00 zł ( 1,53% )
Brakuje: 209 501,00 zł
Krzysztof Borek
Krzysztof Borek , 31 lat

Przeszywający ból odebrał mi szczęście! Proszę, pomóż!

Paraliżujący ból, przeszywający całe ciało, przychodzi znienacka. Są dni, kiedy nawet leki nie pomagają wstać mi z łóżka. Choć żyję z chorobą już prawie dwadzieścia lat, wciąż nie jestem w stanie się do niej przyzwyczaić… Problemy zaczęły się, kiedy byłem nastolatkiem. To miał być zwyczajny dzień w szkole. Niestety, nagły ból brzucha zatrzymał mnie w domu, z którego po chwili zabrało mnie pogotowie. Lekarze podejrzewali wyrostek, jednak rezonans rozwiał wszelkie wątpliwości. Okazało się, że w moim kręgosłupie dochodzi do ucisku korzeni nerwów rdzeniowych! Po diagnozie chodziłem na rehabilitację, która wraz z leczeniem przywróciła mi sprawność. Myślałem, że uporałem się z problemem. Zacząłem swoją pracę marzeń, zatrudniając się jako stolarz. Niestety, w 2017 roku, choroba znów o sobie przypomniała! Ból, jaki towarzyszył mi przez miesiące, był nie do wytrzymania. Lekarze podjęli decyzję o operacji. W 2018 roku do mojego kręgosłupa wszczepiono tytanowy implant. Był to poważny zabieg, który znacznie mi pomógł. Nadal brałem leki, ale czułem się zdrowym człowiekiem. Mogłem pracować i cieszyć się życiem. Lekarze zaznaczyli, że w przyszłości kolejne dyski będą wymagać operacji. Nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko! Po czterech latach zacząłem odczuwać ogromny ból. Choroba szybko postępowała, odbierając mi możliwość pracy, którą kocham. W ostatnim czasie mam coraz większe problemy z lewą nogą. Kilkukrotnie trafiałem przez nią do szpitala. Wzywam pogotowie kilka razy w miesiącu. Promieniujący od kręgosłupa ból jest nie do zniesienia! Mam problem z podstawowymi czynnościami, jak ubieranie się, odkurzanie, czy zmywanie naczyń. Ból nie daje mi spać. Są dni, w których czuję się więźniem własnego domu. Każdy spacer wiąże się bowiem z ryzykiem bezwładnego osunięcia się na ziemię.  Wyniki najnowszego rezonansu przyniosły nową, niepokojącą diagnozę. Moja masywna przepuklina migruje w dół. Dodatkowo, zdiagnozowano u mnie rwę kulszową. Wszystko naciska na moje nerwy, sprawiając, że grozi mi niepełnosprawność! Jedynym ratunkiem jest operacja, która przygniata mnie swoimi kosztami... Jestem młodym mężczyzną z małymi marzeniami. Największym z nich jest obudzić się pewnego dnia bez bólu. Chciałbym wrócić do pracy, którą kocham. Proszę, pomóż mi wyzdrowieć... Będę bardzo wdzięczny za Twoje wsparcie! Krzysiek

3 265,00 zł ( 12,27% )
Brakuje: 23 331,00 zł
Daniel Nobik
Daniel Nobik , 33 lata

Walka, która nigdy się nie kończy – wspieramy Daniela❗️

Przyjście Daniela na świat wiązało się z poważnymi komplikacjami. Urodził się w ciężkiej zamartwicy, bez oddechu, ze zwolnioną akcją serca i zaledwie jednym punktem w skali Apgar. Wynikiem tego jest czterokończynowe dziecięce porażenie mózgowe. Diagnoza lekarzy była dla nas szokiem i zdruzgotała nam bez mała cały nasz ówczesny świat. Według niej syn nie miał nawet najmniejszych szans na to, aby mógł kiedykolwiek samodzielnie siedzieć, nie mówiąc już o chodzeniu! Nie mogliśmy się z tą diagnozą pogodzić. Od razu rozpoczęliśmy walkę o jak największą sprawność naszego syna. Walkę powolną i żmudną, ale przynoszącą efekty. Z uporem prowadziliśmy intensywną rehabilitację, codzienne ćwiczenia, turnusy rehabilitacyjne, masaże, kosztowne szczepionki z grasicy, nawet bioenergoterapię. Dzięki naszemu samozaparciu, dużym nakładom finansowym i pomocy życzliwych ludzi syn powoli nabierał sprawności ruchowej! Mając 2,5 roku, Daniel postawił swoje pierwsze kroki. Kolejne lata nie były łatwiejsze, ale ani syn, ani my nie poddaliśmy się. W ciągu ponad 30 lat udało się osiągnąć naprawdę wiele i wierzymy, że dużo jeszcze zdołamy osiągnąć. Jesteśmy świadomi, że nie da się naprawić uszkodzonej tkanki mózgowej, ale zdrowe komórki mózgu mogą częściowo przejąć funkcje tych zniszczonych. Dlatego tak ważne w mózgowym porażeniu dziecięcym jest zapewnienie ciągłej rehabilitacji umożliwiającej poprawę sprawności ruchowej, a także zmniejszenie ruchów mimowolnych oraz wzmożonego napięcia mięśni. Daniel po ukończeniu edukacji z racji swojego schorzenia nie był i nie jest w stanie podjąć żadnej pracy. Nadal wymaga stałej rehabilitacji, opieki i pomocy przy codziennych czynnościach. Dzięki pomocy i finansowemu wsparciu ze strony ludzi dobrej woli oraz instytucji, do których zwracaliśmy się z prośbą o pomoc, syn miał okazję przebywać kilkakrotnie na turnusach, za co z całego serca dziękujemy! Uzyskał tam bardzo dużą poprawę stanu zdrowia – nabrał masy mięśniowej, zmniejszyły się dolegliwości kręgosłupa, zaczął nabierać prawidłowych nawyków podczas chodzenia, poczuł się silniej i pewniej. Znacznej poprawie uległa również jego mowa! Zalecana jest dalsza kontynuacja pobytu w tych ośrodkach. Jednak rehabilitacja wymaga bardzo dużych nakładów finansowych, a żeby odniosła zamierzony skutek, syn powinien przebywać tam co najmniej dwa razy w roku. Koszt dwutygodniowego turnusu wynosi ponad 18 000 złotych! Niestety, turnusy nawet w najmniejszym stopniu nie są dofinansowane ze środków NFZ. Nasze dochody nie pozwalają na sfinansowanie w całości tak drogiej rehabilitacji. W związku z tym wraz z żoną znów zwracamy się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc finansową, dzięki której nasz syn będzie miał kolejną szansę odbyć rehabilitację we wspomnianym wyżej ośrodku. Rodzice Daniela

3 263,00 zł ( 15,33% )
Brakuje: 18 014,00 zł
Oliwier Becker
Oliwier Becker , 14 lat

Wypadek zniszczył nadzieję na szczęśliwe dzieciństwo. Pomóż Oliwierowi!

Minęło już 14 lat od tamtego tragicznego dnia, ale ból i wspomnienia wciąż są żywe. Ten dzień na zawsze wyrył się w naszej pamięci, zmieniając całe życie. Z radosnych rodziców, którzy cieszyli się każdą chwilą z naszym maluszkiem, staliśmy się nieustępliwymi wojownikami. Walczymy o każdy jego oddech, o każdy mały krok naprzód, o to, by Oliwier znów do nas wrócił… Był listopad 2010 roku, To miał być codzienny spacer mamy z maluszkiem. Znaleźli się w złym miejscu w złym czasie. Oczekiwanie na autobus zostało przerwane przez samochód, który z ogromną prędkością staranował pieszych i wózek zniszczył. Ten tragiczny wypadek zniszczył marzenia o rodzinnym szczęściu. Niespełna 3-miesięczny wówczas Oliwier wypadł z wózka. Karetka. Szpital. Obserwacja. Początkowo stan zdrowia synka wydawał się być stabilny... Szczelnie opatulony nie doznał żadnych widocznych obrażeń na ciele. W ogromnym niebezpieczeństwie była maleńka główka synka, osłonięta jedynie czapeczką. Rozległe krwiaki, pęknięta czaszka i przeszywający obraz bólu malowany na twarzy naszego 3-miesięcznego maluszka. Przerażający widok podłączonego do niezliczonej ilość urządzeń, podtrzymujących przy życiu naszego synka. Padające co kilka chwil z ust lekarzy medyczne sformułowania, o których znaczeniu nie wiedzieliśmy nic. Tuż przy maleńkim szpitalnym łóżeczku delikatnie, z uśmiechem pełnym wiary szeptaliśmy: „Wszystko będzie dobrze” – walczyliśmy z napływającymi do oczu łzami, starając się zachować spokój, na wypadek gdyby jednak czuł, co się wokół niego dzieje… Po wielu miesiącach walki, gdy po raz pierwszy przekroczyliśmy próg domu, na twarzy Oliwerka zagościł spokój i długo niewidziany uśmiech. Rozpoczęła się walka o powrót naszego syna. Wiedzieliśmy, że on czuje naszą obecność, że nie jest sam. W dniu wypadku czas dla Oliwiera zatrzymał się, nadając jego drodze inny kierunek. Kilka lat temu zbieraliśmy na turnus rehabilitacyjny, udało się – długotrwałe leczenie przyniosło pierwsze efekty. Jesteśmy Wam dozgonnie wdzięczni za całe wsparcie, które nam wtedy okazaliście. Oliwier coraz pewniej trzyma głowę, możemy nawiązać kontakt, syn nas rozpoznaje. Wiemy, że to niewiele, ale dla nas każdy postęp jest jak wielki przełom. Nie liczymy na cud, wiemy, że nasz syn już nigdy nie odzyska sprawności, ale regularna praca zapewni, że nasza rzeczywistość będzie wyglądała znacznie lepiej. Brak działań z naszej strony doprowadziłby do sytuacji, w której syn cierpiałby bardziej. Żaden rodzic nie chciałby tego dla swojego dziecka… Przez pewien czas lekarze nie chcieli dawać nam złudnych nadziei, nie mogli nas zapewnić, że nagle stanie się cud. Zdawaliśmy sobie sprawę, że najważniejsze to nie oczekiwać zbyt wiele. Walka naszego syna o życie była dramatyczna, ale dzięki wspólnej pracy osiągnęliśmy wiele. Kiedy Oliwier miał 5 lat, powiedział pierwsze “mama” i “tata”. Nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić naszej radości. To było jak najlepszy prezent w życiu. Teraz moje dziecko potrzebuje turnusu rehabilitacyjnego, który zapewni mu stopniowy powrót do zdrowia. Bez niego dotychczasowe postępy, mogą zostać zatrzymane... Choć minęły już lata, nasza walka o Oliwiera wciąż trwa – nieustannie, dzień po dniu. Koszty opieki medycznej i intensywnej rehabilitacji rosną, a my czujemy, że zaczynają nas przerastać. Na początku wierzyliśmy, że sami damy radę, ale teraz wiemy, że to ponad nasze siły. Potrzebujemy Waszej pilnej pomocy! Dla każdego rodzica to oczywiste – zdrowie i życie dziecka to największy priorytet, a my nie mamy wyboru. Prosimy, pomóżcie nam w dalszej walce o synka! Rodzice Oliwiera

3 262,00 zł ( 10,22% )
Brakuje: 28 653,00 zł
Sofia Amirżanowa
Sofia Amirżanowa , 4 latka

Mała Sofia pokonała BIAŁACZKĘ, jednak choroba zaatakowała PONOWNIE❗️Ratunku 🚨

Gdy nasza córeczka Sofia przyszła na świat – byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by uchylić jej nieba, zapewnić odpowiedni rozwój, szczęśliwe dzieciństwo. Łamią nam się serca na samą myśl, że nie zdołaliśmy jej uchronić przed śmiertelną chorobą… Przez dwa lata swojego życia nasze córeczka rozwijała się prawidłowo. Była naszym radosnym promykiem, swoim uśmiechem zarażała każdego, kogo spotkała. W najczarniejszych koszmarach nie spodziewaliśmy się, że niebawem śmierć będzie nam chciała ją odebrać. Że w jej organizmie rozwijała się już potworna choroba… Gdy poznaliśmy diagnozę, nogi się pod nami ugięły… OSTRA BIAŁACZKA LIMFOBLASTYCZNA ZAATAKOWAŁA naszą dwulatkę. Nasz świat rozpadł się na miliony drobnych kawałeczków. Nie potrafiliśmy wytłumaczyć Sofii, dlaczego tak bardzo cierpi i dlaczego każdego dnia widzi nasze łzy. Nie chcieliśmy, by czuła, że boimy się dużo bardziej niż ona. Mogliśmy jedynie szeptać jej do ucha, że bardzo ją kochamy i modlić się, by jej maleńkie ciało powstrzymało potwora, który każdego dnia odbierał jej coraz więcej sił... Od razu rozpoczęliśmy chemioterapię, która bardzo osłabiała Sofię. Na szczęście po wielu miesiącach trudnej walki w końcu mogliśmy odetchnąć z ulgą. Nasza mała dziewczynka wygrała – pokonała chorobę! Byliśmy z niej tacy dumni… Dostawała już wtedy tylko chemię wspierającą. Niestety niedługo później nasz koszmar powrócił. Poczuliśmy się, jakbyśmy wybudzili się z niego tylko na chwilę, by niebawem ponownie w niego zapaść… Znowu musieliśmy rozpocząć walkę na śmierć i życie, nastąpił NAWRÓT. Choroba postępuje, dlatego liczy się każdy dzień, każda minuta. Podjęliśmy decyzję o leczeniu się w Turcji, bo tam lekarze nadal dają nadzieję naszej małej wojowniczce. Sofia potrzebuje 4. kursów chemioterapii, radioterapii i przeszczepu szpiku.  Każdego dnia staje nam przed oczami obraz naszego życia bez niej. Nie możemy pozwolić, by odeszła. Już raz udało jej się wygrać – wierzymy, że Sofia zdoła pokonać chorobę ponownie. Aby jednak tak się stało, NIEZBĘDNE jest bardzo kosztowne leczenie. Sami nigdy nie będziemy w stanie zgromadzić tak kolosalnej kwoty… Musimy błagać o pomoc, bo tylko to nam pozostało… Obecnie Sofia jest w szpitalu ze względu na krytyczne wyniki badań i utrzymującą się gorączkę. W kwietniu – jeśli jej stan na to pozwoli, przejdzie operację przeszczepu szpiku... Nie przechodź obojętnie, pomóż nam wygrać walkę o życie ukochanego dziecka…  Rodzice

3 259,00 zł ( 0,45% )
Brakuje: 713 678,00 zł
Norbert Kuźniarski
Norbert Kuźniarski , 39 lat

Pomóż spełnić marzenie o niezależności! Wspieramy Norberta!

Dziękuję wszystkim za dotychczasowe wsparcie! To wiele dla mnie znaczy. Środki z ostatniej zbiórki pomogły mi pokryć część kosztów zakupu przystawki do wózka. Niestety, muszę jeszcze raz poprosić Was o pomoc, ponieważ tym razem mój wózek wymaga kosztownej naprawy... Sam sobie nie poradzę!  Moja historia: Wciąż nie mogę uwierzyć, że jeden feralny moment zmienił w moim życiu wszystko. Wypadek, któremu uległem w lipcu 2006 roku, pozbawił mnie zdrowia i sprawności. Dzisiaj każdy mój dzień wiąże się z nieustanną walką… Z powodu uszkodzenia kręgosłupa jestem sparaliżowany od szyi w dół i poruszam się jedynie na wózku inwalidzkim. Minęło sporo czasu, zanim pogodziłem się z rzeczywistością. Dzisiaj staram się nie patrzeć w przeszłość, lecz na to, co mogę zrobić, żeby móc jak najlepiej funkcjonować, wywalczyć sobie szansę na lepsze jutro. Moja codzienność skupia się wokół systematycznej i intensywnej rehabilitacji. Mieszkam z tatą, który również jest osobą niepełnosprawną. Ze względu na jego problemy z kręgosłupem, nie jest w stanie wielu czynności wykonywać samodzielnie... Staramy się jakoś sobie radzić z tym wszystkim, ale to potwornie trudne! Mam problem z poruszaniem się na wózku po domu, a co dopiero na zewnątrz. Nie chciałbym być więźniem czterech ścian, ale nie mam tyle środków, by zakupić nowy wózek. Dlatego zbieram środki na naprawę obecnego! Niestety, nie dostałem na to dofinansowania... Moja sytuacja jest trudna. Do kosztów rehabilitacji dochodzą przecież jeszcze koszty środków ortopedycznych, leków i innych niezbędnych do normalnego funkcjonowania akcesoriów, które niejednokrotnie pochłaniają całą miesięczną rentę. Naprawa wózka pozwoliłaby mi na sprawniejsze poruszanie się i dała możliwość wyjścia z domu. Moja codzienność stałaby się o wiele prostsza. Wierzę, że dzięki wsparciu uda się zrealizować ten cel i będę miał szansę dalej odbywać niezbędną rehabilitację w walce o swoją przyszłość. Bardzo Was proszę o pomoc! Norbert

3 257,00 zł ( 30,61% )
Brakuje: 7 382,00 zł
Mikołaj Filo
Mikołaj Filo , 2 latka

Operacja pozwoli mu normalnie żyć - pomóż!

Mój synek Mikołaj jest wyjątkowym chłopcem. Urodził się ze zrośniętymi paluszkami u rączki i stópki. Chciałabym, aby miał normalny start w życie, żeby nic go nie ominęło, żeby mógł żyć i funkcjonować jak zdrowi rówieśnicy. Do tego potrzebna jest operacja rozdzielenia paluszków.  Nie jest to pierwszy przypadek takiego zaburzenia w naszej rodzinie. Zarówno ja, jak i dwójka starszych braci Mikołaja urodziliśmy się z podobną wadą. My jednak otrzymaliśmy szansę – przeszliśmy operację i możemy wieść normalne życie. Chciałabym takiej samej możliwości dla mojego najmłodszego synka... Niestety to nie jedyny problem Mikołaja. Dodatkowo po wizycie u neurologa dostaliśmy zalecenie, by wykonać badanie genetyczne. Ze względu na asymetrię ułożenia i wzmożone napięcie barkowe musi koniecznie uczęszczać na stałą rehabilitację.  To wszystko generuje ogromne koszty! Przed synkiem całe życie. Proszę, pomóż nam uzbierać na to wszystko… Marta, mama

3 255 zł
Bartosz Pobiega
Bartosz Pobiega , 22 lata

Bez rehabilitacji nie wrócę do sportu - pomóż mi zachować sprawność!

Moja historia rozpoczęła się w 2016 roku. Gdy miałem 14 lat, podczas zabawy na boisku zerwałem ścięgno w kolanie. Diagnozowanie mojego przypadku trwało około 2 lata. Jako młody i pełen energii chłopiec nie poddawałem się, dalej chciałem trenować. Rozpoczynając naukę w gimnazjum, wymarzyłem sobie karierę wioślarską. Ciężka praca się opłaciła, ponieważ udało mi się zdobyć wicemistrzostwo Polski młodzików. Jedno z największych osiągnięć mojego życia. W tym samym czasie rozpocząłem także karierę biegacza, tam także udało mi się kilka razy stanąć na podium. Jednak ból cały czas dawał o sobie znać. W pewnym momencie był tak silny, że musiałem powiedzieć dość. Kolano często wypadało ze stawu. Skutkowało to przerwami od sportu. Nawet na kilka tygodni. Dla mnie, jako młodego chłopaka, był to niesamowity cios. Jeszcze niedawno byłem jednym z najlepszych sportowców w okolicy - teraz uziemiony w domu z niesprawną nogą, gdy wszyscy najbliżsi trenowali i korzystali z życia.  Musiałem zakończyć karierę wioślarza. Wiedziałem, że nie usiedzę długo na miejscu. I tak w moim życiu pojawiła się siłownia. Starałem się trenować rozważnie, biorąc pod uwagę ograniczenia związane z kontuzją. Dzięki regularnym i dobrze dobranym ćwiczeniom wzmocniłem nogę na tyle, że mogłem swobodnie się poruszać i mój stan zdrowia nieco się polepszył. Mimo to moje więzadło nadal potrzebowało operacji. Po 5 latach od pierwszej kontuzji w końcu otrzymałem pomoc. Pandemia przeciągnęła operację, jednak 13 kwietnia przeszedłem rekonstrukcję więzadła krzyżowego. Teraz najważniejsza jest rehabilitacja.  Marzę o powrocie do pełnej sprawności i zdrowia, do treningów, które tak bardzo kocham. To w końcu całe moje życie! Wszystkie moje dziecięce wspomnienia związane są ze sportem. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze uwielbiałem ruch na świeżym powietrzu. Niewyobrażalnie trudne jest dla mnie teraz zatrzymać się, odłożyć na bok sportowe marzenia i tylko wspominać to co było. Chcę zawalczyć o powrót do sprawności. Niestety koszty rehabilitacji przekraczają moje możliwości. Pochodzę z wielodzietnej rodziny. Jako młody dorosły czuję, że muszę zawalczyć o swoją przyszłość bez obciążania najbliższych. Do tego potrzebuję wasze wsparcia. Każda złotówka przybliża mnie do osiągnięcia sukcesu. Obiecuję, że daną mi szansę wykorzystam w pełni! Bartek

3 253,00 zł ( 24,03% )
Brakuje: 10 279,00 zł
Maciej Murias
Maciej Murias , 4 latka

Pomóż Maćkowi w jego walce o samodzielność.

Nasz synek, mimo że jest jeszcze malutki, ma przed sobą wiele przeszkód rozwojowych. Ani on, ani my nie chcemy się jednak poddać. Maciek każdego dnia pokazuje, że można iść do przodu… Ma prawie 3 lata, a swoje pierwsze kroki postawił dopiero w grudniu ubiegłego roku. Wcześniactwo, porażenie mózgowe, niedowład połowiczny lewostronny, piramidowy sprawia, że jego rozwój jest znacznie opóźniony… Synek ma wzmożone napięcie mięśniowe, a oprócz tego bardzo rzadką chorobę genetyczną, która uszkadza naczynia mózgowe!  Ostatnio nasiliły się także ataki padaczki. To wszystko sprawia, że rozwój naszego synka zaczyna się cofać. Każdy kolejny atak uszkadza układ nerwowy, a to może nieść ze sobą nieodwracalne zmiany!  Jest ciężko, ale musimy podołać wydatkom dnia codziennego. Nie poddajemy się – ćwiczymy z Maciusiem w domu, jeździmy z nim na rehabilitację i specjalistyczne masaże. Potrzebujemy jednak pomocy, ponieważ nasze możliwości finansowe są ograniczone. Pragniemy dostosować łazienkę do potrzeb Maćka, aby mógł w miarę swoich możliwości uczyć się samodzielności, zwłaszcza jeżeli chodzi o higienę i potrzeby fizjologiczne.  Prosimy o wsparcie i będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc.  Rodzice Macieja

3 248,00 zł ( 15,26% )
Brakuje: 18 029,00 zł