Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Krzywdziak
Paweł Krzywdziak , 51 lat

Parkinson – podstępna choroba zabierająca mi sprawność! Pomóż mi z nią walczyć!

Mam na imię Paweł i od 11 lat zmagam się z nieuleczalną chorobą, często postrzeganą jako schorzenie starców. Zaczęło się dosyć niepozornie od chwilowych, jak wtedy myślałem, problemów z chodzeniem. Z czasem czułem jednak, że dzieje się coś ze mną znacznie poważniejszego.  Objawy nie ustępowały, a do “dziwnego chodu” doszły jeszcze problemy z brakiem władzy w rękach. Udałem się do krakowskiej kliniki neurologii. Po wielu konsultacjach uznano, że konieczne będzie wykonanie badania w celu wykluczenia Parkinsona. Byłem kompletnie zdezorientowany. Jak to możliwe? Przecież mam zaledwie 40 lat. Niestety rzeczywistość okazała się okrutna. Wyniki potwierdziły przypuszczenia lekarzy. To Parkinson po cichu wkradł się do mojego życia i podstępnie zabierał sprawność. Początki były naprawdę trudne. Rozpocząłem leczenie, które na tamten moment przynosiło zadowalające rezultaty. Z czasem pogodziłem się w końcu z diagnozą i nauczyłem się z tym żyć. Niestety po około 5 latach okazało się, że muszę zmienić leki, ponieważ te, które przyjmowałem dotychczas, już na mnie nie działają. Wdrożyliśmy kolejny etap leczenia. I muszę przyznać, że znów było całkiem dobrze. Do czasu.  Na przełomie sierpnia i września mój stan uległ pogorszeniu. Przeszedłem kolejne badania i konsultacje, podczas których dowiedziałem się, że choroba rozwinęła się do tego stopnia, że samo leczenie farmakologiczne już nie wystarcza. Tym razem ratunkiem dla mnie miała być głęboka stymulacja mózgu – DBS.  Polega ona na wszczepieniu cienkich elektrod stymulujących do głęboko położonych części mózgu. Wszczepione elektrody generują impulsy elektryczne modyfikujące działanie ośrodków nerwowych odpowiedzialnych za rozwój Parkinsona. Skutki choroby towarzyszą mi każdego dnia. Drżenie ciała, problemy z mową, czasem z chodzeniem – to smutna rzeczywistość. Muszę być pod stałą kontrolą specjalistów i regularnie przyjmować leki. Tylko w ten sposób mogę kontrolować chorobę.  Po wszczepieniu elektrod czuję się różnie. Wiem, że na tym moja droga się nie kończy. Choć walczę już 11 lat, przede mną pewnie jeszcze wiele zakrętów, których na ten moment nie mam jak dostrzec. Leczenie i wizyty, które często odbywam prywatnie, są bardzo kosztowne. Przez te wszystkie lata starałem się wraz z najbliższymi opłacać leczenie z własnej kieszeni. Dziś jednak chciałbym prosić także o Wasze wsparcie. Życie ze świadomością nieuleczalnej choroby nie jest łatwe. Głęboko jednak wierzę w to, że leczenie i rehabilitacja pomogą mi spowolnić jej rozwój, co da mi jeszcze wiele dobrych lat życia.  Za każde okazane wsparcie i przekazaną darowiznę już teraz dziękuję! Paweł

4 043 zł
Patrycja Wątróbka
Patrycja Wątróbka , 27 lat

Moje życie to ciągła rehabilitacja...

Spoglądając na obrazy mojej córki, jestem niesamowicie wdzięczna, że mogę sobie przypomnieć miniony czas. Czas sprzed choroby Patrycji, która od blisko 10 lat walczy z guzem mózgu. Jest po 3 operacjach i wiem, że to cud, że Patrycja jest z nami cały czas. To cud, że pomimo komplikacji walczy dzielnie o każdy dzień… Walka z chorobą rozpoczęła się już w 2006 roku. To wtedy u  mojej 9-letniej córki zdiagnozowano glejaka nerwu wzrokowego. Patrycja przeszła swoją pierwszą poważną operację. Usunięcie guza przy nerwie wzrokowym. Wszystko przebiegło bez komplikacji i Patrycja już w drugiej dobie po zabiegu stawiała pierwsze kroki. Ze szpitala wypisana w stanie dobrym. Poczuliśmy ulgę i nadzieję, że wszystko będzie dobrze.  Minęło kilka lat… Rok 2011 wspominam jako koszmar. Patrycja przeszła wtedy dwie operacje. Pierwsza, czyli trepanacja czaszki, przebiegła pomyślnie, ale córka nie mogła dojść do siebie, skarżyła się na narastający ból głowy. Nie spodziewałam się, że to początek czegoś strasznego... Myślałam, że po takiej ingerencji lekarzy ból głowy zniknie z czasem. Tydzień, dwa, miesiąc… Nic się nie zmieniło. Zauważyłam, że córka powłóczyła nogą. Był to początek najgorszego. W miejscu po operacji pojawiły się zrosty, przez co zbierał się płyn mózgowo-rdzeniowy, uciskający na nerwy, tzw. wodniak. Lekarze odciągnęli płyn. Pojechałam do domu, do dzieci i męża, z myślą, że wrócę następnego dnia do mojej uśmiechniętej córki. Rano dostałam telefon. Okazało się, że w nocy po zabiegu pojawiły się powikłania. Pojawiło się jeszcze więcej płynu, na tyle dużo, że prawie rozsadził mózg Patrycji. To ostre wodogłowie wewnętrzne wymusiło szereg zabiegów neurochirurgicznych. Córka była 3 miesiące na OIOMie, z którego wyszła w stanie wegetatywnym. Nie wiedziałam co robić. Jednego dnia miałam sprawne i tryskające energią dziecko, drugiego prawie jej ze mną nie było. W głowie pojawiało się mnóstwo pytań - czy dam radę, czy będę w stanie zorganizować na nowo całe moje życie dla niej.  Patrycja w szpitalu spędziła 3 miesiące. Po zakończeniu leczenia zostaliśmy sami. Nie dostaliśmy żadnego wsparcia, ani wskazówek co robić. Rozpoczęliśmy intensywną i kosztowną rehabilitację w specjalistycznych ośrodkach oraz w domu. Można by pomyśleć, że tu kończy się nasza smutna i trudna historia… Jednak nie. W maju 2013 roku, po dwóch latach córka musiała przejść kolejną operację. Niestety - glejak okolicy skrzyżowania nerwów wzrokowych był tak silny, że nastąpiła wznowa. Podczas operacji okazało się, że rak zaatakował z podwójną siłą i nie ma możliwości oddzielenia zdrowych komórek od zainfekowanych. Dlatego jedynym rozwiązaniem było usunięcie nerwu wzrokowego. Patrycja zyskała życie, ale na zawsze straciła wzrok. Bezpowrotnie… Od tego czasu minęło już ponad 8 lat. Patrycja jest dorosłą kobietą. Dorosłą, ale wymagającą całodobowej opieki. W tym momencie mówi, siedzi, chodzi z pomocą drugiej osoby, ale nie widzi i ma problemy z pamięcią krótkotrwałą. Nie było wyboru, musiałam zrezygnować z pracy, by zająć się córką i jej rodzeństwem, które potrzebuje ogromnego wsparcia psychologicznego w naszej trudnej, rodzinnej sytuacji. Jedynym żywicielem rodziny został mój mąż. Wciąż mamy nadzieję, że dzięki dalszej rehabilitacji Patrycja będzie kiedyś mogła samodzielnie funkcjonować. Do tego potrzebna jest rehabilitacja w specjalistycznych ośrodkach. Proszę Was o pomoc dla naszej córki… Aby iskierka nadziei nie zgasła.  Monika - kochająca mama

4 042,00 zł ( 28,14% )
Brakuje: 10 320,00 zł
Olek Kabza
Olek Kabza , 2 latka

Twoje wsparcie daje szansę na lepsze jutro Olka!

W sierpniu 2022 roku przyszedł na świat mój synek. Już od pierwszych chwil musiał stoczyć wymagającą walkę. U Olka zdiagnozowano zespół Downa z wrodzoną wadą serca VSD i ASD oraz słabym napięciem mięśniowym. Synek miał zaledwie dwa miesiące, gdy poddano go skomplikowanej operacji serca. Na szczęście zabieg odbył się bez powikłań.  Nie zakończyło to jednak walki Olka o jak najlepsze jutro. Syn jest pod stałą opieką kardiologiczną, neurologiczną, logopedyczną, endokrynologiczną, neonatologiczną i gastroenterologiczną. Aby nadgonić zaległości w rozwoju musi intensywnie ćwiczyć i wzmacniać mięśnie, a do tego potrzebna jest systematyczna i nierzadko dodatkowa rehabilitacja, która kosztuje krocie.  Wasze wsparcie daje szansę na dalszy rozwój Olka. Dzięki niemu mam możliwość zapewnienia synkowi odpowiedniej ilości zajęć pod okiem specjalistów. Tylko tak Olek może zawalczyć o kolejne postępy. Jestem bardzo wdzięczny za każdy gest wsparcia z Waszej strony!  Paweł, tata

4 039 zł
Emilka Ceremuga
Emilka Ceremuga , 4 latka

Pół kilo cudu walczy o życie. Ratujemy Emilkę!

Tak długo czekaliśmy na naszą córeczkę. Tak bardzo cieszyliśmy się, kiedy okazało się, że zostaniemy rodzicami. Nie da się opisać radości, która towarzyszyła nam w tamtym momencie, który był jak cud – taki sam, jakim jest Emilka. Gdyby tylko urodziła się o czasie, dziś nie musielibyśmy walczyć z całych sił o jej życie... Córeczka jest skrajnym wcześniakiem. Urodziła się w 24 tygodniu ciąży, ważąc jedynie 532 gramy. Była tak maleńka, że każdy niewłaściwy ruch mógł ją niezwykle skrzywdzić, zadać jej ból... Emilka od tych pierwszych chwil miała ogromną chęć życia. Miała jedynie 20% szans na to, że przeżyje, a cały czas jest z nami. Przeszłą już naprawdę wiele m.in. wstrząs septyczny spowodowany pęknięciem jelit oraz dwie operacje. Miała ciągły dopływ morfiny i antybiotyków, by dać radę to przetrwać. Emilka wciąż nie jest w stanie samodzielnie oddychać, ale głęboko wierzymy w to, że córeczka wyjdzie z tego, da radę podnieść się po koszmarnym ciosie, jaki wymierzyło w nią życie. Aby móc ją leczyć potrzebujemy pieniędzy, bo już dziś wiemy, że będzie się to wiązać z ogromnymi sumami. Prosimy, nie odwracaj się od nas, pomóż! Rodzice Emilki

4 039 zł
Nela Szarowicz
9 dni do końca
Nela Szarowicz , 2 latka

Malutka Nelka i wiele chorób – pomóż mi uratować przyszłość córeczki!

Zwracam się do Ciebie z błaganiem o pomoc. Jestem mamą malutkiej Neli. Cudownej dziewczynki, która zmaga się z wieloma przeciwnościami losu. Moja mała kruszynka już od pierwszych minut na tym świecie musi dzielnie walczyć o życie i swoją przyszłość...  Nela urodziła się z przepukliną mózgową. Już w drugiej dobie życia musiała być operowana. Zamiast trzymać córkę w ramionach, trzymałam kciuki, pełna nadziei, że wszystko skończy się dobrze...  Byłam świadoma, że Nela może urodzić się chora. Już w 19 tygodniu ciąży na wizycie kontrolnej usłyszałam od lekarza, że jej główka jest za mała. Ja jednak do końca wierzyłam, że wszystko będzie dobrze. Niestety, okazało się zupełnie inaczej, a rokowania są bardzo złe.  Nela nie reaguje na osoby w swoim otoczeniu. Uśmiecha się tylko, gdy ktoś ją dotknie, pogłaszcze, przytuli… Sama nie przekręci się na bok, nie zapłacze kiedy jest głodna. Potrzebuje opieki w każdym momencie jej życia. Jestem bardzo wdzięczna mojej mamie, która na każdym kroku wspiera mnie w opiece nad córką. Ta nieoceniona pomoc i wsparcie nie pozwalają zwątpić w lepsze jutro! Kiedy patrzę na córeczkę, moje serce pęka, a oczy wypełniają się łzami. Dlaczego ona? Oddałabym wszystko, by była zdrowa. By mogła prawidłowo się rozwijać, dorastać, żyć... Tymczasem otrzymałam od lekarzy wiadomość, która zupełnie rozmyła mi grunt pod nogami. Nela już zawsze będzie dzieckiem leżącym. Już zawsze będzie potrzebowała pomocy lekarzy, rehabilitantów i stałej opieki. Ja jednak się nie poddam. Od razu rozpoczęłam rehabilitować córkę, by dać jej szansę na jak najlepsze życie. To jednak wiąże się z ogromnymi wydatkami...  Pomimo gorzkich słów lekarzy, będę walczyć o córkę. Mam dopiero 18 lat, jestem samotną mamą. Nie mam środków, by zapewnić dziecku jak najlepszą opiekę medyczną. Dlatego błagam o pomoc. Każda złotówka będzie dla mnie iskierką nadziei. Szansą dla mojej małej Nelki... Dziękuję, Martyna

4 039 zł
Antoni Biernat
Antoni Biernat , 16 lat

Tak wiele nieszczęść spotkało Antka. Wspólnie odmieńmy jego los!

Bardzo dziękujemy za wsparcie poprzedniej zbiórki. Dzięki Wam Antoś znacznie poprawił swoją sprawność! Niestety, w 2022 roku pojawił się nowy przeciwnik – padaczka! Prosimy o wsparcie dla syna. Koszty rehabilitacji są niezwykle wysokie… Nasza historia Z niecierpliwością czekaliśmy na przyjście na świat naszego syna, Antosia. Był to wyjątkowy czas. Nasza radość w ułamku sekundy zmieniła się jednak w strach i rozpacz.  Zaraz po urodzeniu, u Antka zdiagnozowano mózgowe porażenie dziecięce, które było pierwsza złą informacją, którą otrzymaliśmy od lekarzy. Kolejne diagnozy pojawiały się z biegiem czasu i powodowały w nas coraz większy niepokój o zdrowie i życie syna.  U naszego chłopca zdiagnozowano niedosłuch obustronny, zaburzenia rozwój mowy, niepełnosprawność umysłową w stopniu umiarkowanym, a także ubytek siatkówki i naczyniówki obu oczu oraz aberrację chromosomową. W 2020 roku przyszedł kolejny cios. Zapalenie i zwężenie przełyku. Pobyt na oddziale gastrologicznym, liczne gastroskopie oraz operacje spowodowały, że Antoś musiał być na półpłynnej diecie przez kilka miesięcy. W tym roku problemy powróciły i syn wymagał hospitalizacji… Jakby tego było mało, okazało się, że Antek cierpi też na padaczkę! Dopiero uczymy się z nią żyć. Cały czas towarzyszy nam strach… Wszystkie te problemy wpływają na ogólną kondycję Antka. Synek musi regularnie ćwiczyć, żeby nie pojawiało się sztywnienie i przykurcze… Koszty turnusów i rehabilitacji przewyższają nasze możliwości finansowe, dlatego prosimy o pomoc! Wielopoziomowa terapia jest jedyną szansą na lepsze życie Antosia. Bądźcie z nami! Rodzice

4 038,00 zł ( 37,95% )
Brakuje: 6 601,00 zł
Zofia Gańko
Pilne!
Zofia Gańko , 62 lata

Chcę żyć, lecz nowotwór wyniszcza mój organizm❗️RATUNKU❗️

W grudniu 2023 roku mój cały świat nagle legł w gruzach. Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie druzgocąca diagnoza – złośliwy NOWOTWÓR piersi! Z dnia na dzień musiałam rozpocząć walkę o życie i zdrowie! W najgorszych koszmarach nawet mi się nie śniło, że będę przechodzić przez piekło nowotworu… Cały czas miałam nadzieję, że to wszystko jest pomyłką. Niestety, wynik biopsji nie pozostawiał złudzeń. Mój organizm pustoszył rak! Przeszłam wiele badań, konsultowałam się też z różnymi lekarzami. Na początku marca 2024 roku rozpoczęłam chemioterapię, która póki co nie przynosi znacznej poprawy mojego stanu… Jednak lekarze na ten moment nie są w stanie stwierdzić, czy możliwa będzie operacja usunięcia raka. Pozostaje mi więc dalej przyjmować chemioterapię. Dopóki mogę, muszę walczyć o moje zdrowie! Pomimo tej strasznej choroby chcę żyć! Niestety, codzienność staje się coraz trudniejsza – moja niska emerytura nie pozwala mi na dostęp do najlepszych specjalistów i leczenia… Walka z rakiem jest wyczerpująca i na domiar złego bardzo kosztowna. Nie mogę jednak pozwolić na to, by przeszkodą były pieniądze! Wierzę, że mogę wygrać z nowotworem, jednak potrzebuję Waszego wsparcia. Będę wdzięczna za każdą okazaną mi pomoc! Zofia

4 035,00 zł ( 18,96% )
Brakuje: 17 242,00 zł
Mateusz Kaszuba
13 dni do końca
Mateusz Kaszuba , 6 lat

Lepsze jutro Mateusza! Pomóż naszemu synkowi się rozwijać!

Mateusz jest bardzo żywiołowym, radosnym dzieckiem, uwielbia godzinami bawić się samochodzikami. Niestety rozwija się wolniej i odbiega bardzo od swoich rówieśników. Mimo to jest kochanym i ciekawym świata chłopcem. Jest naszą największą radością! Od początku swojego życia ma pod górkę. Gdyby nie dobrzy lekarze na naszej drodze, mogłoby go już nie być... Już cały okres ciąży był ciężkim doświadczeniem. Cały czas wierzyliśmy, że będzie dobrze i stawimy czoła każdemu problemowi, a wraz z narodzinami wszystkie smutki odejdą w zapomnienie. Jednak tak się nie stało, u syna zdiagnozowano zaburzenia ze spektrum autyzmu. Syn ma zaburzenia sensoryczne – chodzi na palcach, ma problemy związane z napięciem mięśniowym. Przejawia problemy w komunikowaniu się. Jego mowa jest mocno opóźniona, szczątkowa i niezrozumiała dla postronnego słuchacza. Korzystamy z metod komunikacji alternatywnej AAC - tablet/książka z obrazkami. Ma też kłopot w nawiązywaniu relacji z rówieśnikami. Często nie potrafi odczytać, zinterpretować intencji, czy uczuć drugiej osoby oraz sam nie potrafi zachowywać się adekwatnie do sytuacji. To sprawia, że istnienie w środowisku społecznym oraz w grupie przedszkolnej o zróżnicowanych potrzebach i możliwościach na chwilę obecną nie jest możliwe bez odpowiedniego wsparcia. Dlatego też nasze dziecko uczęszcza obecnie do prywatnego przedszkola wyłącznie dla dzieci w spektrum autyzmu. Mateuszek potrzebuje systematycznej terapii, wspierającej jego rozwój i funkcjonowanie w wielu obszarach i płaszczyznach życia codziennego. Nasz chłopiec wymaga przede wszystkim stałej opieki logopedycznej, a także zajęć z integracji sensorycznej i treningu umiejętności społecznych. Ze względu na bardzo długi czas oczekiwania i ogromne kolejki potrzebujących, za większość zajęć płacimy z własnej kieszeni. W walce o jego lepsze jutro chwytamy się różnych terapii, metod i pomysłów, włącznie z terapią w komorach hiperbarycznych. Jest to terapia tlenem pod wysokim ciśnieniem, która jest bardzo kosztowna. Mateusz dzięki pomocy rozwija swoją mowę, jest z nim lepszy kontakt, stawia pierwsze kroki, ucząc się jak współpracować i współistnieć z innymi – w różnym środowisku – rodzinnym, przedszkolnym, społecznym. Pragniemy, żeby w przyszłości był jak najbardziej samodzielny i wiódł szczęśliwe życie. Dlatego już od dawna walczymy o jego lepsze jutro. Nieocenionym wsparciem dla Mateusza jest także o dwa lata młodszy brat, który pomaga mu w dążeniu do samodzielności. Prosimy, pomóż nam podarować mu większy komfort życia! Rodzice Mateusza

4 022 zł
Dawid Buczkowski
Pilne!
Dawid Buczkowski , 17 lat

Ratunku❗️Groźny nowotwór zaatakował Dawida u progu dorosłości❗️

Nie możemy uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się, gdzie pojechać na wakacje i co zjeść na obiad. Po diagnozie nowotworu u Dawida nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Odpowiedź na pytanie, gdzie jedziemy jest oczywista – do Warszawy, na chemioterapię. O obiad nawet nie ma potrzeby pytać – u syna i tak po każdym posiłku występują wymioty! Droga do diagnozy rozpoczęła się w kwietniu tego roku. To wtedy Dawida zaczęła boleć noga... Sądziliśmy, że naciągnął sobie coś na siłowni, jednak ból nie mijał, więc poszliśmy do lekarza. Otrzymaliśmy skierowanie na rezonans i czekaliśmy na badanie, a później wyniki. To, co usłyszeliśmy sprawiło, że cały nasz świat runął! W podudziu syna znajdował się GUZ!  Byliśmy przerażeni i natychmiast zgłosiliśmy się do Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Tam została przeprowadzona biopsja i podejrzenia się potwierdziły… Naszego syna zaatakował mięsak Ewinga – złośliwy nowotwór kości.  Nie sądziliśmy, że możemy dowiedzieć się jeszcze czegoś gorszego, ale tak się stało. Lekarze zauważyli, że nowotwór dał PRZERZUTY DO PŁUC! Już wcześniej naglił nas czas, ale teraz była po prostu ostatnia chwila na ratunek. U Dawida wdrożono chemioterapię, którą planowo miał przyjmować do listopada. Niestety, syn po kilku tygodniach chemii zaczął się bardzo źle czuć. Jest ogromnie osłabiony, wymiotuje prawie po każdym posiłku, a jego wyniki krwi bardzo się pogorszyły. Istnieje ryzyko, że trzeba będzie przerwać chemię, by badania się unormowały.  Staramy się być silni, bo wiemy, że musimy być dla Dawidka wsparciem. Żyjemy jednak w ciągłym strachu przed kolejnymi złymi wieściami… Widzimy, jak nasz dzielny syn po prostu słabnie w oczach pod atakiem okrutnego nowotworu!  Koszty związane z leczeniem i późniejszą rehabilitacją mogą być ogromne i przerosnąć nasze możliwości finansowe… Mimo bólu i ogromnego lęku – musimy jednak działać! Z całego serca błagamy Was o wsparcie walki Dawida. Uratujmy go razem! Rodzice

4 020 zł