Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Wąsik
2 dni do końca
Michał Wąsik , 9 lat

Z trudnościami będzie walczył do końca życie – Wspieramy Michasia❗️

Michaś zapewne będzie potrzebował naszej pomocy i opieki do końca życia. Do tej pory dawaliśmy sobie radę z kosztami i terapią, ale chcielibyśmy mieć pewność, że kiedy nas już nie będzie, nasz synek będzie na tyle samodzielny, by mimo wszystko dać sobie radę. Michał w tym roku skończył 8 lat. Jest uczniem I klasy szkoły specjalnej. Jest pogodnym i uśmiechniętym chłopcem o wielkich, niebieskich oczach. Lubi się przytulać, ale nie zawsze tak było... Pierwsze, niepokojące oznaki zauważyliśmy, gdy Michał miał roczek. Dopiero wtedy zaczął raczkować. Synek nie komunikował się z nami, nie było z nim kontaktu wzrokowego, miał bardzo duże zaburzenia sensoryczne i mocno spłaszczoną główkę. Lekarze nie pozostawili nam złudzeń, że wyrośnie. Niemal od razu stwierdzili autyzm dziecięcy. Na szczęście wykluczyli inne poważne choroby neurologiczne. Tamtego dnia nasze życie wywróciło o 180 stopni. Na przestrzeni kolejnych lat pojawiły się różne zaburzenia i niepokojące, agresywne zachowania. Michał miał problemy z przełykaniem i jedzeniem, nie mówił… Pierwsze słowa wypowiedział jak miał 4,5 roku, do dziś komunikacja jest bardzo zaburzona. Kontynuowaliśmy dalszą pracę nad rozwinięciem mowy czynnej, terapię i rehabilitację. Małymi kroczkami idziemy do przodu. To nas napędza do działania. Z orzeczenia wynika, że synek ma umiarkowane opóźnienie intelektualne. Nie polemizujemy z tą diagnozą, w pełni akceptujemy naszego synka. Michał każdego dnia ciężko pracuje, stara się i uczy, ale wciąż wymaga całkowitej uwagi, ponieważ nie kontroluje swojego zachowania. Nie rozumie, co to niebezpieczeństwo na drodze czy ulicy, przez co doszło do kilku niebezpiecznych sytuacji. Do tej pory dawaliśmy radę, ale terapie i rehabilitacje zapewniane przez orzecznictwo i placówkę szkolną to za mało. Chcielibyśmy zapewnić synkowi terapię skoncentrowaną na jego potrzebach, specjalistyczne turnusy rehabilitacyjne i terapeutyczne. Zdajemy sobie sprawę, że najpewniej Michał zostanie z nami do końca naszego życia. Już zawsze będzie musiał radzić sobie z niezrozumieniem przez świat zewnętrzny. Pragniemy sprawić, że ta wymagająca codzienność będzie choć trochę prostsza. Prywatne rehabilitacje, drogie terapie i leczenie mogą pomóc, ale po prostu nas na nie nie stać. Zwłaszcza w długiej perspektywie. Dlatego prosimy o wsparcie dla nas i dla naszego synka. Proszę, zawalcz z nami o jego przyszłość i samodzielność! Rodzice

5 401 zł
Ewa Podsiedlik
Ewa Podsiedlik , 39 lat

Walczę o normalne życie! Potrzebuję Twojej pomocy!

Mam motywację do leczenia, ale brakuje mi środków. Coraz liczniejsze diagnozy uniemożliwiają mi normalne funkcjonowanie w życiu… Kiedyś myślałam, że zrobię karierę zawodową, a teraz chodzę od lekarza do lekarza. W listopadzie br. wykryłam u siebie guza piersi. Po przeprowadzonym USG okazało się, że guz ma aż 3,5 cm. Lekarz skierował mnie do poradni onkologicznej. Wiem, że na pewno czeka mnie operacja wycięcia guza piersi… 14 lat temu zachorowałam na ciężką chorobę psychiczną, którą jest schizofrenia. Zamieniła ona moje życie w koszmar. Przy narastających problemach życiowych, pojawiają się ciężkie kryzysy psychiczne, które wiążą się z pobytami w szpitalu psychiatrycznym i zwiększonymi dawkami leków przeciwpsychotycznych.  Leki psychotropowe wyniszczają jednak mój organizm, sprawiając, że moje ręce się trzęsą, mam trudności z pamięcią i koncentracją oraz jestem osłabiona...  Kolejne nieszczęście spadło na mnie, kiedy w lutym tego roku, w deszczowy poranek, spadłam ze schodów i złamałam nogę. Wtedy skręciłam także staw skokowy. Do dzisiaj ledwo mogę przejść 0,5 km, a przy tym odczuwam mocny ból. Muszę przyjmować mocne przeciwbólowe leki, które również źle wpływają na mój organizm.  Jestem germanistką i przed zachorowaniem nauczałam języka niemieckiego. Teraz nie mogę pracować i ledwo wiążę koniec z końcem… Moje leczenie jest długie i wielopłaszczyznowe. Samej jest mi coraz trudniej opłacać koszty związane z zakupem leków, rehabilitacją, a także opieką chirurga, ortopedy, psychiatry, endokrynologa oraz onkologa. Marzę także, aby wyjechać na turnus rehabilitacyjny, który z pewnością poprawiłby stan mojego zdrowia.  Wierzę, że ta zbiórka pomoże i zapewni mi dostęp do stałej opieki lekarskiej, psychiatrycznej i psychologicznej. Każda wpłata jest dla mnie ważna, liczy się dla mnie każdy grosz. Wierzę, że dzięki Twojemu wsparciu moje życie chociaż trochę się poprawi… Dziękuję za każdy dobry gest skierowany w moją stronę. Ewa

5 397 zł
Andrzej Gancarski
Andrzej Gancarski , 39 lat

Nowy wózek inwalidzki pozwoli mi odzyskać niezależność! POMOCY!

Jestem osobą po złamaniu kręgosłupa szyjnego, co niestety poskutkowało porażeniem czterokończynowym. Moje życie nagle zmieniło się nie do poznania, ograniczając samodzielność i mobilność. Poruszanie się, które wcześniej było dla mnie rzeczą oczywistą, teraz stało się ogromnym wyzwaniem… Każdy mój dzień wiąże się z wieloma trudnościami i ograniczeniami, które wpływają nie tylko na moją niezależność, ale także na jakość życia. Wózek inwalidzki z napędem elektrycznym, który jest celem tej zbiórki, to nie tylko urządzenie, które pomoże mi się przemieszczać, ale także sprzęt, który umożliwi mi codzienne funkcjonowanie.  Dzięki temu wózkowi będę mógł samodzielnie poruszać się po domu oraz na zewnątrz, uczestniczyć w życiu społecznym i kulturalnym, oraz odwiedzać bliskich i przyjaciół bez konieczności stałego wsparcia opiekuna. A przede wszystkim odzyskam, choć odrobinę niezależności, której bardzo mi brakuje… Niestety koszt wózka jest bardzo wysoki i przekracza moje możliwości finansowe. Dlatego proszę Was o wsparcie w tej trudnej sytuacji. Każda, nawet najmniejsza wpłata, przybliży mnie do celu i da nadzieję na lepsze jutro. Proszę – wyciągnij do mnie pomocną dłoń!  Andrzej

5 393,00 zł ( 84,49% )
Brakuje: 990,00 zł
Emilia Jędras
Emilia Jędras , 10 miesięcy

Ciąża przebiegała prawidłowo, lecz Emilka urodziła się bardzo chora... Pomóż walczyć o zdrowie!

Przez 9 miesięcy lekarze zapewniali nas, że córka zdrowo się rozwija. Wszyscy z niecierpliwością czekaliśmy na jej pojawienie. Byliśmy spokojni i nie mogliśmy się doczekać, gdy w końcu weźmiemy córeczkę w ramiona… Niestety, kiedy przyszła na świat była tak słaba, że mogliśmy zobaczyć ją jedynie przez krótką chwilę.  Po kilku godzinach przyszedł do nas lekarz z pierwszą złą informacją: córka ma wadę serduszka, saturacja jest zbyt niska i musi zostać przewieziona do szpitala specjalistycznego w Krakowie. Nasze serca ze strachu zatrzymały się na ułamek sekundy. Zawładnęła nami rozpacz... Nie wiedzieliśmy, czy nasza ukochana Emilka przeżyje.  Przed północą zadzwonili ze szpitala w Krakowie i przeżyliśmy kolejny szok: u córeczki stwierdzono cechy Zespołu Downa. Echo serca wykazało szereg nieprawidłowości. Kolejnego dnia stwierdzono niewydolność oddechową, a Emilka wymagała podawania tlenu. Obecnie jesteśmy na etapie leczenia, konsultacji i rehabilitacji.  Emilka zażywa leki na serce i czeka na operację wady. Córeczka jest jeszcze bardzo malutka, a już połowę swojego życia spędziła w szpitalach. Zamiast być tulona w bezpiecznych objęciach rodziców, leży w szpitalnym łóżku… Codziennie jesteśmy w drodze i walczymy o zdrowie naszego dziecka. Rehabilitacja oraz operacja serduszka to nasze priorytety. Niestety, refundowana terapia nie jest wystarczająca, co wiąże się z wysokimi kosztami opieki prywatnej. Lekarze są zgodni – intensywna rehabilitacja jest kluczowa, aby możliwie zwiększyć sprawność  naszej Kruszynki.  Z całego serca prosimy Was o pomoc. Chcemy zapewnić córeczce jak najlepszy możliwy start i dać szansę na prawidłowy rozwój w przyszłości – pomimo przeciwności losu. Wierzymy, że z Waszym wsparciem będzie to możliwe.  Rodzice

5 391,00 zł ( 25,33% )
Brakuje: 15 886,00 zł
Olena Mirzaliieva
Olena Mirzaliieva , 32 lata

Makabryczny wypadek odebrał młodej pielęgniarce zdrowie... Pomóż odzyskać sprawność!

W lipcu 2019 roku zatrzymał się mój świat. W jednej krótkiej chwili doszło do makabrycznego wypadku, po którym już nic, nigdy nie było takie samo. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Na co dzień pracowałam jako pielęgniarka, lecz by zapewnić lepszy byt mojemu synkowi, znalazłam także dodatkową pracę. To właśnie tam, w przetwórni rybnej, maszyna oskalpowała moją rękę – dłoń razem z przedramieniem. Tego obezwładniającego bólu i widoku zmasakrowanej kończyny nie zapomnę nigdy… Natychmiast trafiłam do szpitala, gdzie lekarze walczyli, by uratować moją rękę. Udało się – przyszyli skórę i nie trzeba było amputować dłoni. Przez pierwsze pół roku musiałam stale zmieniać opatrunki. Niestety, pomimo najlepszej opieki i troski o kończynę – nie udało się odzyskać w niej czucia ani sprawności. Jest to szczególnie dramatyczna sytuacja, ponieważ ucierpiała prawa ręka, a ja jestem osobą praworęczną. Przed wypadkiem pracowałam jako pielęgniarka, jednak bez sprawnej dominującej dłoni – nie mogłam już wykonywać zawodu. Zamiast opiekować się i dbać o zdrowie pacjentów, zaczęłam utrzymywać się ze sprzątania w hotelu. Jest mi bardzo ciężko, jednak staram się nie poddawać – walczę o lepsze jutro nie tylko swoje, ale przede wszystkim mojego synka… Nadzieją na lepszą sprawność i funkcjonowanie jest dla mnie kosztowne leczenie i stała rehabilitacja dłoni. Muszę regularnie smarować dłoń specjalnymi maściami, a także korzystać z masaży, które pozwalają na aktywizowanie ręki. Wszystko to wiąże się z wysokimi kosztami, których nie jestem w stanie udźwignąć samodzielnie.  Proszę, wyciągnijcie do mnie pomocną dłoń. Nie mogę cofnąć czasu ani wypadku, który odebrał mi sprawność – nieważne, jak bardzo bym tego chciała. Mogę jednak walczyć o lepsze jutro dla mnie i mojego dziecka. Każdy gest dobrego serca daje mi szansę na lepszą przyszłość i powrót do zdrowia! Olena

5 391 zł
Ewa Krzeszewska
Ewa Krzeszewska , 64 lata

Nowotwór to nie jedyne, z czym muszę się zmagać! Proszę, daj mi szansę na lepsze jutro!

O chorobie po raz pierwszy dowiedziałam się w 2015 roku. To wtedy po raz pierwszy zdiagnozowano nowotwór — raka piersi z przerzutami do węzłów chłonnych. Przeszłam wówczas pełne leczenie: mastektomie, chemioterapię, radioterapię i hormonoterapię. Leczenie ogromnie osłabiło mój organizm, ale udało mi się pokonać raka!  Przez kilka lat mogłam spokojnie żyć.  Głęboko wierzyłam, że to koniec moich zmagań z chorobą, że wszystko, co najgorsze już za mną. Niestety... W 2020 roku lekarze znaleźli ogniska nowotworowe w moich kościach. W 2021 roku przerzuty pojawiły się również w wątrobie. I wtedy, jakby zły sen się powtórzył... Otrzymałam chemioterapię, którą przeszłam jeszcze ciężej, niż wcześniej. Pojawiły się skutki uboczne, z którymi muszę walczyć do dziś. Najcięższym z nich jest obrzęk limfatyczny całej nogi. Obecnie jestem w trakcie leczenia, niestety nie ma poprawy. Wymagana jest stała rehabilitacja, która może dać nadzieję na poprawę sytuacji. Dziś nie dość, że wisi nade mną widmo nowotworu, dodatkowo muszę walczyć z obrzękiem. To ogromne obciążenie, zarówno psychiczne, jak i finansowe. Twoje wsparcie pozwoli mi z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Bardzo proszę o pomoc! Dziękuję, Ewa

5 377 zł
Weronika Tumialis
Pilne!
Weronika Tumialis , 18 lat

Ratuj Weronikę❗️ Jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie❗️

Lek musi być podany jak najszybciej. Nie możemy czekać, nie możemy przekładać terminu. Od tego zależy życie mojej córki! Podczas rutynowych badań lekarz wykrył u Weroniki najpierw anemię plastyczną, a następnie po wielu badaniach ciężką postać niedokrwistości aplastycznej, zwaną inaczej aplazją szpiku. Ta choroba dotyka zaledwie 1. osobę na milion! W jednej sekundzie świat naszej rodziny wywrócił się do góry nogami. Życie mojej córki jest realnie zagrożone. Weronika już 2,5 miesiąca leży w szpitalu na oddziale onkologii i hematologii. Do domu przyjeżdża na krótkie przepustki i to jedynie wtedy, gdy wyniki badań na to pozwalają. W wyrwaniu się z czterech białych ścian przeszkadzają też ciągle podłączone kroplówki… Jednak są one niezbędne – przetaczanie krwi i leki podtrzymują moją córkę przy życiu. Mimo wielu badań nie znamy podłoża choroby. Lekarze wykluczyli aspekty nowotworowe. Jednak i bez tego choroba jest śmiertelna. Mamy tu do czynienia z brakiem krzepliwości krwi. Moja córka doznaje duszności, zawrotów głowy, ropnych zmian skórnych. Najgorsze są wybroczyny i siniaki wewnątrzskórne. W krytycznej sytuacji może dojść do krwotoku mózgowego, który prowadzi do śmierci. Taka sytuacja jest nie do przewidzenia. Może się wydarzyć w każdym momencie. To dlatego podanie leku jest tak pilne.  Leczenie jest bardzo kosztowne, nierefundowane. Lekarze zdecydowali o podaniu Weronice tymoglobuliny pochodzenia końskiego. Jednak by tak się stało, musimy zebrać tę zatrważającą sumę sięgającą prawie 50 tys. złotych. Sam nie damy rady jej zgromadzić. Jestem bezradny i zagubiony. Twoje wsparcie to moja ostatnia deska ratunku. Moja córka jest przecież taka młoda. 16 lat – tak mało, tak wiele życia przed nią... Przecież to dziecko ma tyle planów i marzeń. Weronika poszła do wymarzonego liceum o profilu wojskowym, jest w drugiej klasie. Tak bardzo chce wrócić do szkoły… Nie mogę jej zawieść. Proszę, pomóż mi. Liczy się każda złotówka!  Marek, tata Weroniki

5 376,00 zł ( 11,14% )
Brakuje: 42 880,00 zł
Mateusz Sieradzki
Mateusz Sieradzki , 23 lata

Chcę spełniać marzenia. Do tego potrzebuję zakupu protezy! Pomożesz mi?

Wrodzona wada nogi spowodowała u mnie niepełnosprawność. Dziś okazuje się, że kończyna wymaga amputacji! Bardzo proszę o pomoc w zebraniu środków na protezę. Dzięki niej będę mógł normalnie żyć i spełniać marzenia! Urodziłem się w zamartwicy okołoporodowej z rozpoznaniem wrodzonej wady rozwojowej prawej kończyny dolnej pod postacią dysplazji stawu biodrowego, przykurczu stawu kolanowego oraz stopy końskiej. Pomimo swojej niepełnosprawności od początku życia byłem dzieckiem bardzo pogodnym i ruchliwym. Szybko nauczyłem się raczkować i samodzielnie przemieszczać, a następnie chodzić o kulach. Przez całe swoje życie wiele wycierpiałem, przeszedłem mnóstwo operacji i rehabilitacji. Większość życia spędziłem w szpitalu. Jestem pod stałą kontrolą poradni specjalistycznych. Poruszam się o kulach. Utrzymanie ciężaru ciała na rękach i zdrowej nodze powoduje niestety negatywne skutki w postaci silnych bóli rąk, kręgosłupa i nadwyrężenia drugiej nogi. Szukając pomocy, rodzice konsultowali mnie u wszelkich możliwych specjalistów. Niestety ostatnie badania i konsultacje potwierdziły to, czego obawialiśmy się najbardziej: zostałem zakwalifikowany do amputacji prawej nogi! Po operacji, aby móc funkcjonować i mieć możliwość "normalnego" życia będę musiał nosić protezę, która nie jest refundowana przez NFZ. Koszt jej zakupu to około 200 tysięcy złotych! Kwota ta przewyższa możliwość finansowe rodziny. Chciałbym spełnić swoje marzenie i zostać rehabilitantem lub masażystą. Ta proteza na pewno ułatwi mi życie i pomoże realizować moje plany. Jeżeli możecie Państwo pomóc i wesprzeć zbiórkę będę ogromnie wdzięczny. Liczy się każdy grosz! Mateusz

5 375 zł
Adam Cichacz
Pilne!
Adam Cichacz , 8 lat

Trwa starcie z nowotworem – Adaś walczy z mięsakiem Ewinga❗️RATUJ❗️

Adaś pierwszego września zeszłego roku poszedł pierwszy raz do szkoły. Cieszył się, że pozna nowych kolegów i będzie się uczył. Niestety, ta radość nie trwała długo… Już w październiku trafił na szpitalny oddział ratunkowy, a z niego na onkologię… Pamiętamy ten dzień, jakby to było wczoraj. Po prawej stronie brzuszka Adasia pojawiła się wypukłość i nagle zwymiotował żółcią… Nie było czasu do stracenia, natychmiast pojechaliśmy do szpitala na SOR. Wyniki badania USG okazały się druzgocące – wykazały obecność guza w obrębie nerki. Adaś został przyjęty na oddział onkologiczny, gdzie spędził kolejny miesiąc. Wstępne badania sugerowały guz Wilmsa, ale na podstawie badania tomografem, rezonansem magnetycznym i pobranego wycinka stwierdzono, że jest to mięsak Ewinga tkanek miękkich. Nasz świat się zawalił.  W momencie diagnozy nowotworu Adaś miał zaledwie 7 lat. Gorączkowo zaczęliśmy szukać przydatnych informacji, nieświadomi tego, z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Na ich podstawie postanowiliśmy przenieść Adasia do Kliniki Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Klinika ta specjalizuje się w leczeniu tego rodzaju guzów nowotworowych. Przez dziecięce żyły Adasia popłynęły pierwsze wlewy żrącej chemioterapii. Widzieliśmy, jak nasze dziecko męczą bóle brzucha, napady wymiotów, a z głowy wypadają kolejne włoski… W szpitalnym łóżeczku synek wydawał się taki delikatny, kruchy i bezbronny. Wiemy, że ten obraz zostanie w naszych głowach do końca życia. W połowie kwietnia Adaś kończył cykl chemioterapii przed czekającą go operacją usunięcia guza, niestety wraz z prawą nerką. Tak bardzo liczyliśmy, ze cały ten koszmar już niedługo się skończy. Niestety, spadły na nas kolejne dramatyczne wieści. Po zakończonym cyklu chemioterapii i dodatkowych badaniach okazało się, że nie ma możliwości bezpiecznego usunięcia guza w całości! Lekarze orzekli, że przed operacją konieczne jest przeprowadzenie sześciotygodniowego cyklu radioterapii. Ponieważ naświetlania odbywają się codziennie, musieliśmy na ten czas przenieść się do Warszawy. Dodatkowym problemem jest restrykcyjna dieta Adasia, wymagana w czasie radioterapii – jak i po niej. Zbieramy siły na następne długie tygodnie walki. 19 sierpnia zaplanowana jest operacja usunięcia guza wraz z całą prawą nerką oraz części przerzutów na węzłach chłonnych drugiej nerki. Niestety, już teraz wiemy, że przerzutów nie da się wyciąć w całości i po operacji czeka nas kolejna radioterapia celowana. Nowotwór Adasia sprawił, że świat całej naszej rodziny runął. Synek źle znosi chemioterapię. Pojawiła się obniżona odporność organizmu, co skutkuje częstymi infekcjami i dolegliwościami niebezpiecznymi przy jego stanie zdrowia. Wyniki badań krwi Adasia są ostatnio tak słabe, że nie może opuścić szpitala. Wymaga dodatkowych, często kosztownych leków, czy zabiegów – takich jak np. laseroterapia przy pojawiających się aftach w jamie ustnej. Ponieważ synek jest mocno osłabiony, wymaga często obecności obojga rodziców przy tych wszystkich czynnościach, co dezorganizuje pracę taty. Mama jest przy Adasiu 24 godziny na dobę. Dodatkowo starszy brat Adama, Szymon, też bardzo źle znosi całą sytuację…  Koszty związane z dojazdami, zakupem leków, wykonywanymi badaniami i wizytami u specjalistów są niezwykle wysokie. Ciężko jest nam udźwignąć tak duży ciężar finansowy samodzielnie… Prosimy, pomóżcie nam walczyć o synka. Każdy gest dobrego serca jest tutaj na wagę złota i daje szansę naszemu małemu Wojownikowi na wygranie z nowotworem! Wierzymy, że wspólnymi siłami uda się nam wyciągnąć Adasia z onkologicznego piekła! Rodzice Adasia

5 375 zł