Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Jan Strugała
Jan Strugała , 10 lat

Wada serduszka, niskorosłość, autyzm... Janek potrzebuje pomocy!

Janek przyszedł na świat jako wcześniak w 32. tygodniu ciąży. Pierwszy rok życia spędził w szpitalu. Lekarze zdiagnozowali u niego: wadę serca, z powodu której przez wiele lat zmagał się z zaburzeniami rytmu serca. Podczas gdy Jasiowi groziło wszczepienie stymulatora, Kubuś, jego brat bliźniak, rozwijał się prawidłowo. Dziś dzięki długiemu leczeniu, serce Jasia ponownie bije prawidłowo. Niestety przez długotrwałe podłączenie do respiratora i korzystanie z sondy, utracił odruch ssania. Miał poważne zaburzenia związane z przyjmowaniem pokarmów, przez co musiał mieć założoną gastrostomię, przez którą przyjmował pokarmy. Obecnie od 3 lat nie korzysta z PEG-a, ale w dalszym ciągu ma problemy ze zjedzeniem niektórych pokarmów. Występuje nadwrażliwość w obrębie jamy ustnej oraz zaburzenia w funkcjonowaniu mięśni, które pozwoliłyby usprawnić proces jedzenia. Dlatego tak ważnym jest dla Janka korzystanie z terapii logopedycznej oraz elektrostymulacji logopedycznych. Przynosi to naprawdę duże korzyści.  Przez kilka lat obserwacji Janka w szkole stwierdzono u niego autyzm dziecięcy. Jego objawami są zachowania nieadekwatne do sytuacji, wzmożona ruchliwość, schematyzm, problemy z mową. Janek choruje również na niskorosłość. Po wielu konsultacjach ze specjalistami zdecydowaliśmy się na terapie hormonem wzrostu. Polega ona na codziennej, podskórnej podaży leku w formie zastrzyku.  Widzimy już pierwsze efekty fizyczne, ale zauważyliśmy, że działa też na funkcje poznawcze i rozwojowe. Janek ze względu na kolejną wadę – wadę wzroku, ma problemy z równowagą oraz napięciem mięśniowym. Wymaga systematycznej rehabilitacji. Nasz syn wiele razy pokazał, że ma w sobie bardzo dużo siły i motywacji, aby walczyć o swoją sprawność w przyszłości.  Prosimy Cię o pomoc, aby Janek w przyszłości mógł być jak najbardziej samodzielny i nie musiał borykać się z dodatkowymi problemami. Zbieramy na terapię logopedyczną oraz na turnusy rehabilitacyjne, które umożliwią Jankowi osiąganie kolejnych spektakularnych efektów i pozwolą usprawniać funkcjonowanie.  Rodzice

5 317,00 zł ( 19,99% )
Brakuje: 21 279,00 zł
Aleksandra Plewińska
Aleksandra Plewińska , 61 lat

Uwięziona we własnym ciele! Rodzina błaga o pomoc!

By wybudzić się z koszmaru, czasem trzeba o wiele więcej niż uszczypnięcie. Nasza mama ma na imię Ola. Ciepła, pogodna, energiczna, ukochana mama i babcia. Chciała doczekać emerytury opiekując się innymi. Prawdziwy anioł stróż naszej rodziny. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że coś takiego spotka właśnie ją…  Niestety 21 sierpnia 2022 roku nasze życie zmieniło się już na zawsze, a serca z rozpaczy rozpadły się na milion kawałków… W dniu, w którym wszystko się zaczęło nic nie zwiastowało tragedii. Mama nagle upadła i straciła przytomność. Trafiła do szpitala, gdzie poinformowano nas, że na skutek uderzenia, w jej głowie powstał krwiak nad prawą półkulą mózgu. Natychmiast trafiła na oddział neurochirurgii, gdzie krwiak podtwardówkowy został usunięty operacyjnie. Potem skierowano nas na OIOM...  To co przeszliśmy w tamtym czasie jest nie do opisania! Nie znaliśmy procedur. Wszystkie postępowania szpitalne, rozmowy z lekarzami sprawiały nam jeszcze większy ból... Odsyłano nas z oddziału na oddział, a mama cały czas pozostawała w stanie śpiączki z minimalnym kontaktem. Czuliśmy się bezsilni. Nie mogliśmy zwrócić się do niej z radą, ani usłyszeć, że wszystko będzie dobrze i damy sobie radę... Tak bardzo brakowało nam jej uśmiechu.   Niestety, dni mijały, a stan mamy wcale się nie poprawiał... Rozmowy, kolejne złe rokowania i sceptycyzm. Lekarze mówili, że być może mama z tego wyjdzie, a być może choroba zabierze ją nam już na zawsze... Niektórzy nawet radzili nam zwrócenie się do zakładu pogrzebowego... Ale nie znali tej dzielnej kobiety. Nie raz radziła już sobie z problemami i głęboko wierzymy, że teraz też da radę! Obecnie mama przebywa w specjalistycznym ośrodku, w którym zapewniona jest jej rehabilitacja 24h. Jest pacjentem całkowicie leżącym, wciąż o znikomej świadomości. Ten stan jednak niesie za sobą nowe problemy – odleżyny, infekcje układu moczowego… to kolejne koszty i zmartwienia, z którymi musimy sobie radzić. Na chwilę obecną stan mamy przypomina loterię. Jednego dnia jej świadomość stopniowo powraca. Wtedy mruga oczami, reaguje na bodźce, a kiedy widzi zdjęcia swojego jedynego wnuka – uśmiecha się. Niestety potem przychodzi czas, kiedy nie ma z nią absolutnie żadnego kontaktu. Nawet przez 3 tygodnie! W tych chwilach nasze serce znów przepełnia strach, czy jeszcze się wybudzi. Wierzymy, że z całych sił walczy, by dać nam jakikolwiek znak, zapewnić, że się nie poddaje. I płaci za to ogromną cenę...  Nasza mama zasługuje na to, co najlepsze. Dlatego w przyszłości planujemy przeniesienie jej do bardziej wykwalifikowanej placówki, gdzie otrzyma jeszcze lepszą pomoc. Nie chcemy, by to pieniądze stały się przeszkodą na drodze po zdrowie mamy. Dlatego pełni nadziei prosimy Was o pomoc. Tylko z Waszym wsparciem będziemy w stanie zapewnić mamie dalsze leczenie i odpowiednią opiekę. Ona nie może przegrać tej walki. Cały czas na nią czekamy, czeka na nią wnusio, który bardzo tęskni za babcią i marzy, żeby mógł w końcu się z nią pobawić. Rodzina Oli

5 316 zł
Kacper Kaczorowski
Kacper Kaczorowski , 11 lat

By Kacper mógł wyjść poza ograniczenia niepełnosprawności!

Dzieciństwo Kacperka nie jest takie, jakie sobie dla niego wymarzyłem... Oczywiście, bycie rodzicem nie jest łatwe. To odpowiedzialność, to ogrom pracy, cierpliwości. Bycie rodzicem chorego dziecka, to sytuacja, która może każdego przytłoczyć — najważniejsze, by się nie poddać. Ja nie chcę...  W naszym życiu nie jest łatwo. Choroba dyktuje nam codzienność! Kacper nie może chodzić do normalnej szkoły, bawić się z rówieśnikami, rozwijać pasji i marzeń. Co chwila los stawia na jego drodze ograniczenia, z którymi usilnie stara się wygrać. Jednak nie zawsze się to udaje... Gdy przechodzę koło placów zabaw, czy boisk, łzy same nachodzą mi do oczu. Tak bardzo bym chciał, by Kacper kiedyś mógł spędzać tam czas z innymi dziećmi. By mógł w końcu czerpać z dzieciństwa pełnymi garściami i po prostu być dzieckiem! Niestety dla mojego syna przewidziany jest inny scenariusz...  Kacper ma zdiagnozowany autyzm w bardzo zaawansowanym stopniu. Ma 9 lat i wciąż nie wypowiedział swojego pierwszego zdania. Zaburzenia rozwoju utrudniają mu funkcjonowanie, odbierając tym samym samodzielność. Mimo że uczęszcza do szkoły dla dzieci z autyzmem, potrzebuje dodatkowych rehabilitacji. Niestety nie mam środków, by opłacać prywatne ćwiczenia... Stąd mój apel o pomoc. Dzięki Tobie Kacper może mieć szansę na lepsze jutro! Proszę, pomóż, by pieniądze nie powodowały kolejnych ograniczeń. Adam, tata

5 310 zł
Wiktoria Bednarz
Wiktoria Bednarz , 10 lat

Przed Wiktorią KOLEJNA operacja! Pomóżmy!

Jesteśmy wdzięczni za Waszą obecność w naszym życiu! Dziękujemy za wszystko, co do tej pory zrobiliście dla naszej córeczki! To jednak nie koniec naszych zmagań. Prosimy, poznajcie historię naszej dzielnej Wiktorii… Nasza historia: O Wikusię staraliśmy się trzy lata – trzy lata kolejnych rozczarowań i powoli gasnącej nadziei. Bliscy załamania dowiedzieliśmy się o cudzie. Na jej narodziny czekaliśmy jak na nic innego w swoim życiu – była przecież tą upragnioną i wyczekaną. Kochaliśmy ją, kiedy jeszcze była w brzuchu. Regularnie wykonywaliśmy badania i stale dostawaliśmy informację, że córeczka urodzi się zdrowa.  Przygotowania do narodzin Wikusi nabierały tempa. Zbliżał się koniec grudnia 2013 roku – termin porodu. Świąteczną atmosferą cieszyliśmy się podwójnie, bo następne Boże Narodzenie mieliśmy już spędzić we troje. Cieszyliśmy się do czasu... Kilka dni przed Wigilią zauważyłam, że Wiktoria prawie się nie rusza. Im dłużej nie czułam jej ruchów, tym bardziej byłam przerażona. U Wikusi zaczęło zanikać tętno! Jechałam na salę porodową i modliłam się, by wszystko skończyło się dobrze, by moja córeczka przeżyła... Wiktoria urodziła się 19 grudnia. Była napuchnięta, sina. Widziałam ją przez kilka sekund. Urodziła się z wadami wrodzonymi, które lekarze wymieniali jedna po drugiej. Kraniostenoza, artrogrypoza i poważna wada serca polegająca na ubytku przegrody międzyprzedsionkowej i niedomykalności zastawki trójdzielnej. Słuchaliśmy tych trudnych nazw, trzymając się za ręce i wiedzieliśmy, że od teraz nasze życie będzie walką o zdrowie dziecka, że dopóki nie zoperujemy jej serduszka, będziemy drżeć o jej życie. W każdej chwili mogło dojść do śmiertelnie niebezpiecznych zatorów w naczyniach wieńcowych, zaburzeń rytmu serca i niewydolności prawej komory. Jednej z wad – kraniostenozie – Wikusia stawiła czoła tuż po narodzinach. Przez nieprawidłowe zrośnięcie się szwów czaszkowych została zdeformowana czaszka Wiki, dlatego konieczna była operacja główki, bez której doszłoby do ucisków i uszkodzenia mózgu. Kiedy udało się uporać z jedną wadą, rozpoczęła się walka z kolejną. Wikusia potrzebowała intensywnej rehabilitacji – miała przykurcze w stopach i kolanach, całe jej ciało było wiotkie… Aby uratować jej serduszko, jeździliśmy z mężem od szpitala do szpitala. Bezskutecznie. W Polsce nikt nie był w stanie nam pomóc – tym bardziej że Wiktoria obciążona jest wieloma ukrytymi wadami. W 2016 roku w zabrzańskim szpitalu podjęto próbę zamknięcie ubytku przegrody. Nie udało się – lekarze nie byli w stanie wstawić implantu i wykonać plastyki zastawki trójdzielnej.  Straciliśmy ostatnią nadzieję, którą otrzymaliśmy w Polsce. Przez chwilę czuliśmy, że nie ma już dla naszej Wikusi nadziei. Na szczęście operacji podjął się profesor z Kliniki w Niemczech. Dzięki pomocy wielu wspaniałych ludzi pojechaliśmy po ratunek dla naszego dziecka. Udało się – serduszko Wiki zostało naprawione! Stoczyliśmy batalię o jej życie, ale to nie był koniec… Rok później Wiktoria przeszła operację polegającą na wydłużeniu ścięgien Achillesa. Niestety nie przyniosło to pożądanych rezultatów... Konieczny okazał się kolejny zabieg. I tak w 2021 r. córeczka miała wykonaną kompleksową operację obu nóg! Wtedy nastąpiło to, na co tak długo czekaliśmy – nasza dzielna Wikunia zaczęła sama pokonywać kilka metrów! Na dłuższych dystansach potrzebuje pomocy kul lub innych osób, ale dla nas to wielki sukces! Wcześniej było to w ogóle niemożliwe, ponieważ córka poruszała się tylko na kolanach, lub przesuwając na pupie.  Przez lata robiliśmy wszystko, aby budować sprawność naszego dziecka! Ze względu na bardzo dużo obciążeń Wiki wymagała i nadal wymaga intensywnej rehabilitacji ruchowej oraz wielu specjalistycznych terapii.  Koszty leczenia w skali roku są naprawdę bardzo wysokie. Po ostatniej wizycie neurochirurgicznej lekarzy zaniepokoił kształt i wymiary głowy w stosunku do wieku naszego dziecka! Nie wykluczone, że będzie konieczna kolejna rekonstrukcja czaszki… Nadal jednak jesteśmy w trakcie diagnostyki i czekamy... Marzymy, by w przyszłości nasza córeczka mogła cieszyć się jak największą sprawnością i samodzielnością. Wiemy, że jeszcze długa droga przed nami, w  której przebyciu potrzebujemy Waszej pomocy! Nasze dziecko wymaga jeszcze kilku operacji. Najbliższa zaplanowana jest na koniec sierpnia –wtedy lekarze muszą usunąć płyty LCP i gwóźdź, który wcześniej zastał wstawiony… Z kolei w  następnym roku powinna odbyć się operacja kręgosłupa! Potem Wiktoria będzie musiała przejść bardzo intensywną rehabilitację, aby utrzymać osiągnięte efekty. Kochani, raz jeszcze prosimy Was o pomoc! Nasze dziecko wystarczająco dużo przeszło i nie możemy pozwolić, aby te wysiłki poszły na marne! Za każde wsparcie, dziękujemy! Rodzice Wiktorii

5 310,00 zł ( 4,22% )
Brakuje: 120 222,00 zł
Natalia Musienko
Pilne!
Natalia Musienko , 15 lat

Wesprzyj Natalię w walce z SMA!

Każdego dnia obserwujemy, jak nasza córeczka traci siły i zdrowie. Coś, co jeszcze kilka dni temu nie sprawiałoby jej większego wysiłku, dziś staje się wyzwaniem nie do pokonania...  Wszystko to za sprawą straszliwej choroby, jaką jest SMA…  Natalia urodziła się 7 września 2009 roku – pozornie zdrowa, wypisana ze szpitala ze wzorową kartą. Uśmiechnięta, radosna i piękna. Do tej pory pamiętamy, jak dobrze było nam razem. Rodzice, straszy synek i córka – cała rodzina w komplecie. Z pewnością nasza historia wyglądałaby jak wiele innych, gdyby nie fakt, że do naszego spokojnego i szczęśliwego życia, nagle, zupełnie niespodziewanie dołączyła okrutna choroba....  U naszej córeczki zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni – SMA1. To najcięższa i najbardziej agresywna postać choroby. SMA bez leczenia powoduje śmierć neuronów, odpowiedzialnych za pracę mięśni związanych nie tylko z ruchem, ale również z przełykaniem, oddychaniem i życiem… Obecnie Natalka ma już 12 lat, jednak nigdy nie postawiła swojego pierwszego kroku. Dzieci w jej wieku biegają, chodzą do szkoły, dorastają i zdobywają świat. Nasza córeczka porusza się wyłącznie na wózku i jest zależna od innych...  Choroba z każdym dniem zabiera jej wszystkie dotychczas nabyte umiejętności. Mięśnie Natalki słabną, dlatego coraz trudniej jej wykonywać nawet najprostsze czynności, takie jak jedzenie, pisanie, ubieranie się. Nasza córka traci kontrolę nad całym ciałem...  Gdybyśmy tylko mogli, zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, by Natalka była zdrowa, jednak coraz częściej czujemy się bezsilni... Natalka, by móc walczyć z nieuleczalną chorobą, by móc zatrzymać jej galopujący postęp, musi przyjmować lek, który jest niezwykle drogi. Niestety, jego koszt jest wielki, a czas działa na naszą niekorzyść...  Każda uciekająca minuta, każda godzina może sprawić, że kolejne mięśnie naszej córeczki będą obumierać.  Stanęliśmy przed wyzwaniem szybkiego zebrania ogromnej sumy pieniędzy. Niestety, kwota znacznie przekracza nasze możliwości finansowe.... Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak błagać Was o pomoc!  Każda złotówka ma dla nas ogromne znaczenie i może uratować życie naszej córki!  Rodzice Dowiedz się więcej:  ➡️ Natalka walczy z SMA! 💚

5 305,00 zł ( 0,33% )
Brakuje: 1 595 826,00 zł
Bruno Balda
Bruno Balda , 5 lat

Rzadka choroba genetyczna atakuje Bruna! Pomóż!

Bruno – mój kochany promyczek i szczęście. Jest moim trzecim dzieckiem, więc gdy tylko dowiedziałam się o kolejnej ciąży, nie mogłam ukryć radości, że dołączy do naszej rodziny. Niestety, nie zawsze wszystko jest tak, jakbyśmy tego pragnęli. Bruno, na którego często wołamy też Czaruś, jest ciężko chory. Pomimo wielu przeciwności, z którymi mierzymy się na co dzień, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by walczyć o jego zdrowie. Kocham go z wszystkich sił i wciąż jest we mnie pełno wiary, że choć jego życie, od początku bardzo trudne, może być także szczęśliwe. Już w trakcie badań prenatalnych dowiedzieliśmy się o rozszczepie jednostronnym u naszego kochanego Bruna. Sytuacja była naprawdę ciężka, jednak miałam nadzieję, że to kwestia tylko krótkiego czasu. Wiedziałam o tym, że po narodzinach Bruno przejdzie operację, podczas której lekarze zszyją rozszczep. Nic więcej nie wskazywało na dodatkowe choroby. Niestety, dopiero gdy Bruno przyszedł na świat, dowiedzieliśmy się, że ma chore serduszko. Jednak to, co stało się później, zaskoczyło nas wszystkich. Bruno doznał rozległego udaru mózgu. Jak to możliwe? Taka mała i bezbronna istotka musiała znosić tak wiele? Po kolejnych badaniach było jeszcze gorzej. Usłyszeliśmy, że synek ma obniżone napięcie mięśniowe, brak słuchu, brak odruchu ssania mleka…  To wszystko mnie przerosło. Nie mogłam w to uwierzyć, nie wiedziałam, co myśleć. W mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Najbardziej jednak dręczyło mnie to dlaczego? Dlaczego właśnie Bruno? Wiedziałam, że urodzi się z rozszczepem, jednak tego było za wiele. Tak bardzo się o niego bałam… Przez długi czas przebywaliśmy w szpitalu. Ciągle kontrole, niekończące się badania serca sprawiły, że każdego dnia towarzyszył mi przeraźliwy lęk. W tamtej chwili, w głębi duszy czułam i wiedziałam, że będzie to naprawdę poważny rozdział mojego życia. Podczas jednej z wizyt, lekarz powiedział słowa, które zapamiętam do końca życia – “Może się okazać, że ten mały chłopczyk będzie ciężko chory”. Pamiętam, jak wtedy te słowa bardzo mnie zdenerwowały. Nie było wtedy we mnie zgody, na takie myśli… To wszystko działo się tak szybko, za szybko… Bruno przeszedł kilka operacji na serduszko. Za każdym razem były to dla nas bardzo trudne chwile. Synek przeszedł również zabieg związany z rozszczepem. Na szczęście wszystkie operacje przebiegły pomyślnie. Wkrótce poznaliśmy prawdziwą diagnozę. Szereg badań i konsultacji specjalistycznych dały odpowiedzieć. Bruno cierpi na bardzo rzadką chorobę genetyczną – zespół Charge'a. Próbowałam dowiedzieć się, w jaki sposób powinniśmy zaopiekować się synkiem. Dzisiaj opisując naszą historię, wiem, że przeszliśmy naprawdę wiele. Każdego dnia staram się zapewnić mu to, co będzie najlepsze dla jego rozwoju. Pomimo starań Bruno nie siedzi i nie chodzi. Ma też problemy ze słuchem. Niestety leczenie i kontrole lekarskie pochłaniają naprawdę duże sumy pieniędzy, a my jesteśmy dopiero na samym początku naszej walki. Chciałabym prosić o Wasze wsparcie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której to pieniądze stanęłyby nam na drodze po jego zdrowie. Każda przekazana złotówka i słowo otuchy mają dla nas ogromne znaczenie! Już teraz bardzo dziękujemy! Bogusława, mama Bruna

5 301 zł
Marzena Kwiecińska
Marzena Kwiecińska , 55 lat

Walka o samodzielność! Pomagamy Marzenie!

Mam na imię Marzena. Życie bardzo mnie doświadczyło… Jestem osobą samotną i schorowaną, poruszam się za pomocą wózka inwalidzkiego. Ostatnio został mi on skradziony! Błagam, pomóżcie mi zakupić nowy! Cierpię na cukrzycę, miażdżycę tętnic kończyn dolnych, niedoczynność tarczycy. Pomimo długotrwałego leczenia doszło u mnie do martwicy lewej stopy oraz ropowicy prawego podudzia. Moja lewa noga musiała być amputowana! Byłam zrozpaczona! Bardzo trudno było nauczyć mi się poruszać na wózku, mocno wpływało to na moją codzienność. W ramach NFZ otrzymałam wózek, ale został mi on skradziony, gdy byłam na rehabilitacji! O kolejny mogę się ubiegać dopiero po pięciu latach. Obecnie poruszam się na pożyczonym, starym wózku. Żeby uzyskać namiastkę samodzielności, potrzebuję nowego wózka elektrycznego. Jestem osobą samotną. Po opłaceniu rachunków nie wystarcza mi na lekarstwa, żywność i opał… Błagam, pomóżcie mi! Zakup wózka pozwoliłby mi choć trochę uniezależnić się od pomocy osób trzecich i poprawić jakość życia. Wierzę, że będziecie ze mną! Marzena Szacunkowa kwota zbiórki

5 301,00 zł ( 33,21% )
Brakuje: 10 657,00 zł
Renata Kmiecik
5 dni do końca
Renata Kmiecik , 56 lat

Renata może liczyć tylko na nas... Pomocy❗️

Jestem prawnym opiekunem Renaty. Kuzynka ma 55 lat, od urodzenia cierpi na dziecięce porażenie mózgowe, ma problemy z poruszaniem się i czasem dochodzi do ataków agresji. Przez większość życia opiekowali się nią rodzice i młodsza, kochająca siostra, ale los postanowił być okrutny. Na początku odebrał Renacie jej siostrę – Ewę. Walczyła z nowotworem, niestety w 2011 roku przegrała tę walkę. Potem w 2019 roku jej mama zmarła na najostrzejszą odmianę białaczki. Pozostawiła za sobą schorowanego męża i wymagającą stałej opieki córkę. Po półrocznych zmaganiach starszego człowieka w opiece nad Renatą, jej tata musiał podjąć decyzję, która zawaliła jego świat – oddać jedyną córkę do domu pomocy. Ponad 85-letni tata przekazał opiekę prawną, pozbawiony sił do opieki nawet nad sobą.  Renata jest bardzo pogodną osobą, ale choroba i splot niefortunnych zdarzeń sprawiły, że obecnie przebywa w placówce całodobowej opieki. Praktycznie bez najbliższej rodziny, utrzymuje się jedynie z renty i zasiłku pielęgnacyjnego. Ale większość środków idzie na opłacenie domu pomocy społecznej. Pozostałe, naprawdę niskie świadczenia to bieżące potrzeby, takie jak choćby zakup pampersów. Dlatego proszę o wsparcie.  Przydadzą się każde fundusze, ale docelowo chciałbym zebrać środki na dodatkową rehabilitację. Obecne godziny to za mało, by sprawność Renaty jakkolwiek się polepszyła. Brak ćwiczeń to pogorszenie stanu zdrowia, a tym samym życie przykute do łóżka. Nie chcę na to pozwolić. Dlatego proszę o szansę. Renata może liczyć tylko na nas. Sebastian

5 300 zł
Katarzyna Majewska
Katarzyna Majewska , 40 lat

Cukrzyca wyniszcza mój cały organizm. Proszę, pomóż mi...

Od 32 lat zmagam się z cukrzycą typu I. Tak naprawdę nie pamiętam innego życia. Codzienność z przewlekłą chorobą jest niezwykle trudna. Kosztuje wiele wyrzeczeń i poświęceń. Często wymaga od nas zmiany nawyków, diety i przyzwyczajeń. Niestety, w moim przypadku nie było inaczej. O diagnozie dowiedziałam się, gdy miałam zaledwie 6 lat. Byłam małą dziewczynką, jeszcze wtedy zupełnie nieświadomą, z czym przyjdzie mi się zmagać. Nie było łatwo, jednak nie miałam innego wyjścia. Szybko musiałam pogodzić się z chorobą i nauczyć się z nią żyć. Niestety w ostatnim czasie cukrzyca szczególnie dała mi się we znaki i wyrządziła wiele szkód.  W 2019 roku zupełnie niespodziewanie dostałam krwotoku w oku. Można powiedzieć, że u cukrzyków to normalne i tak się zdarza. Jednak wylew był na tyle mocny, że do dzisiaj męczę się z jego powikłaniami. Trudno mi wykonywać codzienne czynności jak, chociażby czytanie książki. Od kilku lat zmagam się również z częstą utratą przytomności, spowodowaną spadkiem cukru – najczęściej nad ranem. To bardzo uciążliwe dolegliwości, wykluczające mnie z życia. Muszę przyznać, że los nigdy nie był dla mnie łaskawy. Gdy myślałam, że wszystko mam pod kontrolą – na tyle ile mogę, żyjąc z cukrzycą – spotkało mnie największe nieszczęście, jakie można sobie wyobrazić. Zmarł mój ukochany mąż. Dziś, gdy wracam wspomnieniami do tamtych czasów, łzy same napływają mi do oczu. To była bardzo smutna i trudna lekcja... Dla mnie i dla naszej kochanej córeczki. Po śmierci męża wychowuję ją samotnie. I choć minęło już trochę czasu, nadal jest nam naprawdę ciężko pogodzić z tragedią, która nas spotkała. Wiem jednak, że muszę walczyć dalej dla mojego dziecka. Nie tracę nadziei i głęboko wierzę w to, że mogę jeszcze funkcjonować, jak zdrowe osoby. Wiem, że byłoby to możliwe, gdybym mogła korzystać z pompy insulinowej. Niestety nadal mnie na nią nie stać, dlatego zwracam się o pomoc do Was! Przez cukrzycę musiałam zrezygnować z pracy, dlatego obecnie pobieram zasiłek z renty socjalnej. Niestety ze środków, które otrzymuje, nie jestem w stanie odłożyć potrzebnej kwoty na zakup pompy, która tak bardzo poprawiłaby komfort mojego życia.  Jeśli chcesz mi pomóc, pamiętaj, że każda złotówka będzie dla mnie ogromnym wsparciem! Dziękuję. Kasia

5 299 zł