Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ksawery Odziomek
Ksawery Odziomek , 6 lat

Chcę dać mu szansę na lepszą przyszłość! Pomożesz mi?

Każdego dnia walczę o to, by Ksawery miał szansę na szczęśliwą przyszłość. Staram się robić wszystko, by pomimo trudnego dzieciństwa, mógł funkcjonować jak jego rówieśnicy. Nie jest łatwo… Proszę, poznaj naszą historię. Wychowuję mojego synka jak najlepiej. Niestety jego funkcjonowanie nie jest prawidłowe… Ksawcio cierpi na autyzm, całościowe zaburzenia rozwoju i zespół FAS. Wymaga stałej kontroli, opieki i wsparcia w codziennych, najprostszych czynnościach… Synek jest bardzo nieufny, potrzebuje sporo czasu, by oswoić się z obecnością nowych osób, terapeutów. Wymaga jednak wielu zajęć rehabilitacyjnych, ćwiczeń i stałej opieki specjalistów. Uczęszcza na zajęcia ze wczesnego wspomagania rozwoju, z logopedą i psychologiem. Bez rehabilitacji synek może stracić wszystkie umiejętności, które zdobył dzięki swojej ciężkiej pracy. Nie mogę na to pozwolić! Niestety wszystko, co niezbędne do jak najlepszego rozwoju Ksawerego, generuje również wysokie koszty, które znacząco wykraczają poza moje możliwości finansowe… Jestem zmuszony poprosić o pomoc… Każda złotówka przybliży nas do sprawności i szczęśliwej przyszłości synka. Nawet najmniejszy gest ma ogromne znaczenie! Tata Ksawerego

5 297,00 zł ( 33,19% )
Brakuje: 10 661,00 zł
Saszka Korovin
Saszka Korovin , 10 lat

SMA nie odpuszcza! Chłopczyk potrzebuje pomocy!

SMA odebrało naszemu dziecku sprawność. Walka o zatrzymanie choroby trwa już kolejny rok. Marzymy o szczęśliwym dzieciństwie synka. Bez Twojej pomocy ta wizja może się nie udać. Potrzebne wsparcie! Rozwój Saszki nagle się zatrzymał. Kiedy jego rówieśnicy stawiali pierwsze kroki, on nie potrafił stanąć na nogach. Wiedzieliśmy, że coś się dzieje. Niestety, diagnostykę utrudniła wojna. W 2014 większość ukraińskich lekarzy opuściła wschodnią część Ukrainy w obawie przed utratą życia. Badania genetyczne, które potwierdziły SMA, mogły zostać przeprowadzone dopiero gdy Saszka miał 1,5-roczku. Bardzo martwiliśmy się o naszą przyszłość. W tamtym momencie leki były w fazie testów. Sytuacja była dramatyczna. Mieliśmy związane ręce. Kiedy po kilku latach lek został wypuszczony na rynek, zaczęliśmy szukać państwa, w którym moglibyśmy rozpocząć leczenie. Saszka miał wtedy sześć lat. Postanowiliśmy opuścić nasz ukochany kraj, by uratować synka przed dalszym rozwojem choroby. Cieszyliśmy się, gdy polscy lekarze zaoferowali nam pomoc. Dzięki odpowiedniej farmakoterapii udało nam się zahamować rozwój choroby. Niestety, przez pierwsze sześć lat SMA zdążyło wyrządzić wiele krzywd. Saszka nie chodzi. Jest przykuty do wózka. Choć bardzo chciałby biegać i skakać ze swoimi przyjaciółmi, los brutalnie mu to odebrał. Dodatkową trudność sprawia pogłębiająca się skolioza. Niebawem kręgosłup trzeba będzie operować. Lekarze mówią, że bez operacji i rehabilitacji może zacząć uciskać organy. To przerażająca wizja. Z roku na rok jest coraz starszym chłopcem. Coraz trudniej przenosić nam go z łóżka na wózek inwalidzki, czy nosić po domu. Boimy się, że kiedyś zabraknie nam siły, a Saszka wypadnie nam z rąk. Jeśli nic nie zrobimy, ten straszny scenariusz może się spełnić. Jedyną nadzieją jest specjalistyczny podnośnik, który uwolni nas od potencjalnych problemów. Niestety, jego koszt przekracza nasz domowy budżet. Jeśli zechcecie pomóc nam w tej trudnej sytuacji, będziemy Wam niezwykle wdzięczni. Wasza pomoc napełni nasze serca nadzieją. Chcemy zawalczyć o samodzielną przyszłość synka. Czy będziecie naszym wsparciem? Rodzice

5 296,00 zł ( 45,25% )
Brakuje: 6 407,00 zł
Dagmara Makarewicz
2 dni do końca
Dagmara Makarewicz , 34 lata

Każdego dnia pomagała innym. Teraz sama potrzebuje wsparcia! Pomożesz?

Choroba odwróciła moje życie do góry nogami. Wcześniej prowadziłam bardzo aktywny tryb życia, jestem fizjoterapeutą i trenerem sportowym. Pierwszy objawy i symptomy nie wzbudziły we mnie zbyt dużego niepokoju. Ból kolan przy tak aktywnym trybie życia zdarza się często. Usprawiedliwiałam to przeciążeniem albo kontuzją. Rzeczywistość okazała się jednak inna, dużo gorsza. Odpuściłam sport, regenerowałam się i odpoczywałam. Chodziłam na rehabilitację, jednak efekty utrzymywały się tylko 3 godziny po zajęciach. Później wszystkie, niezwykle uciążliwie symptomy powracały. Pojawiały się bardzo silne bóle łydek, problem stanowiło nawet wejście po schodach. Nie raz zdarzało mi się upaść.  Sukcesywnie, od dolnych kończyn, objawy zaczęły się przemieszczać coraz wyżej, atakując całe moje ciało. Nie mogłam się rozluźnić, miałam problemy z kręgosłupem, sztywnym karkiem i ruchomością szyi. Jedno odpuszczało – atakowało drugie, tak jest do teraz. Przeszłam długotrwałą i szeroką diagnostykę, która w końcu dała odpowiedź. Wykryto u mnie miopatię i tężyczkę. Cały świat runął, choroba zaatakowała całe ciało i bardzo utrudniała funkcjonowanie. Na pół roku musiałam zrezygnować z pracy i pasji. Byłam załamana. Podjęłam się walki, robię wszystko, by odzyskać zdrowie. Miopatia ma różne odmiany, lekarzom jeszcze nie udało się zdiagnozować, która z nich atakuje mój organizm. Dostałam skierowanie na badania diagnostyczne, na które mnie nie stać... Na moje schorzenie nie ma lekarstwa, jedynym ratunkiem jest intensywna, regularna rehabilitacja. Leki łagodzą jedynie objawy. Udało mi się wrócić do pracy, ale tylko częściowo. Moja codzienność jest niezwykle trudna. Muszę sama sobie radzić z codziennymi, najprostszymi czynnościami, które stały się niezwykle trudne do wykonania. Bardzo potrzebuję wsparcia. Moja praca polega na pomaganiu innym, wymaga sprawności mięśni całego ciała. Boję się pomyśleć, co się stanie, gdy nie uda mi się zatrzymać postępu choroby. Nie mogę pozwolić, by na drodze do zdrowia stanęły pieniądze. Mogę na Ciebie liczyć? Dagmara ➡️ Instagram Dagmary 💚

5 294 zł
Tadeusz Golec
Tadeusz Golec , 54 lata

Tadeusz cudem przeżył wypadek! Prosimy o pomoc!

Nasz kolega Tadeusz uległ bardzo poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Było to 10 października, w jego urodziny! Tak naprawdę to cud, że przeżył! Teraz walczy o powrót do zdrowia i sprawności. Bardzo prosimy o pomoc! Tadeusz dostał nową pracę, zaczął parę tygodni temu. Przeprowadził się do innego miasta, wynajął z rodziną mieszkanie. Cieszył się na nowy start, miał dobrze zarabiać. Wszystko zostało brutalnie przerwane przez wypadek. Podczas prowadzenia TIRa, Tadeusz zasłabł. Uderzył w naczepę jadącego przed nim pojazdu. Całe szczęście, że była pusta. Tylko dlatego przeżył! Strażacy musieli ciąć kabinę, żeby go wyciągnąć! Zabrano go na OIOM, gdzie stwierdzono rozległe obrażenia: złamanie żeber i mostka, otwarte złamanie przedramienia, stłuczenie płuc i serca. Doszło do ostrej niewydolności oddechowej, a także zaburzeń przewodzenia przedsionkowo-komorowego! Obecnie Tadeusz jest już w domu, ale nie jest samodzielny. Pilnie potrzebuje rehabilitacji, żeby wrócić do normalnego funkcjonowania. Czas gra tu dużą rolę! Na NFZ terminy są odległe, a ilość terapii jest niewystarczająca. Dodatkowo chcielibyśmy zakupić specjalnego łóżko dla osoby niepełnosprawnej, które umożliwiłoby samodzielne wstawanie i większy komfort funkcjonowania. Bardzo prosimy o wsparcie! Rodzinie Tadeusza jest niezwykle trudno. Wierzymy, że wesprzecie naszego kolegę w walce o powrót do dawnego życia! Przyjaciele

5 286,00 zł ( 24,84% )
Brakuje: 15 991,00 zł
Grażyna Reczek
Grażyna Reczek , 70 lat

Nierefundowany lek jedyną szansą dla mojej siostry❗️Prosimy o pomoc❗️

Mojej siostrze od 45 lat towarzyszy ciężka dolegliwość – stwardnienie rozsiane, które stopniowo ogranicza jej możliwości życiowe. Przez tyle lat pokazywała niesamowitą siłę w obliczu walki z chorobą, ale w końcu przyszedł ten moment, że musimy poprosić o pomoc.  Kiedy pojawiła się diagnoza, leczenie SM wyglądało zupełnie inaczej. Na początku nie było żadnego, potem pojawiała się możliwość skorzystania z programów leczniczych, ale te okazywał się nietrafione. 45 lat zmagać się z chorobą, która stopniowo coraz bardziej uniemożliwia bycie samodzielną… To ciężkie do wyobrażenia, a Grażynka przez ten czas dawała sobie radę. 5 lat temu udało się nam skorzystać z programu, w którym siostra otrzymała tabletki i po nich było lepiej. Niestety, tylko przez jakiś czas. Kiedy lekarze stwierdzili, że dobrze byłoby przyjąć lek jeszcze raz, siostra przestała kwalifikować się do programu z racji wieku. Zostaliśmy więc z zapytaniem: Co teraz? Nie mogliśmy po prostu się poddać, zwłaszcza że widziałam, jak bardzo Grażyna boi się dnia, w którym położy się do łóżka… i już nie wstanie. Siostra jest niezwykle silną osobą. Walczy, obecnie porusza się przy chodziku, ale jej kręgosłup jest już poważnie powykręcany. Niepewność co do przyszłości i strach przed utratą zdolności do samodzielnego funkcjonowania są dla niej ogromnym obciążeniem. Zwłaszcza że siostra od roku jest wdową.  Jako pielęgniarka z wykształcenia, Grażyna doskonale wie, jak postępować w swojej chorobie, ale wie też, jak groźny jest jej stan i rozpoznaje wszelkie, przerażające objawy. Lekarz wystawi receptę na niezbędny lek, ale niestety bez Waszego wsparcia nie będziemy w stanie go zakupić. Lek nie jest refundowany, a jego koszt wynosi około 190 000 złotych! Ta kwota jest dla nas ogromna. Nawet cała nasza rodzina nie jest w stanie zebrać takich pieniędzy. Dlatego zwracam się do Was z gorącą prośbą o wsparcie finansowe. Każda kwota, jaką jesteście w stanie ofiarować, będzie ogromną pomocą w zapewnieniu Grażynie leczenia, które może zmienić jej życie. Teresa, siostra

5 280,00 zł ( 2,75% )
Brakuje: 186 210,00 zł
Marcin Pawlak
Marcin Pawlak , 18 lat

Ogromna tragedia rodziny... Budzimy Marcina❗️

Prosimy o pomoc i wsparcie dla naszego syna. Marcin cudem przeżył próbę samobójczą… Nie zostawił żadnego listu. Nie wiemy, co się stało. Nie wiemy, dlaczego podjął taką decyzję. Wiemy jedno – żyje, a my o to życie musimy teraz zawalczyć. By do nas wrócił… Nasz 16-letni syn Marcin 28.02.2022 roku po prostu wyszedł z domu. Jeszcze kilka dni wcześniej snuł plany na przyszłość. Nic nie wskazywało na to, że już za moment postanowi odebrać sobie życie.  Początki walki były bardzo ciężkie. Brak pracy jelit, mózg uszkodzony- śpiączka, niedowład spastyczny czterokończynowy, gastrostomia odżywcza, tracheostomia, neurogenny pęcherz moczowy. Tygodnie spędzone w szpitalu, a następnie 13 miesięcy w ośrodku, w którym walczyliśmy o jego powrót…  Przed Marcinkiem ogrom godzin rehabilitacji. Teraz jesteśmy w domu. My rodzice, zajmujemy się synem. Każdą wolną chwilę spędzamy właśnie z nim. Czwórka rodzeństwa nam pomaga. Sprawdzamy, czy oddycha, czy czegoś potrzebuje, czy może zrobił jakiś postęp… Wiemy, że Marcin nas słyszy ale nie mamy wypracowanej komunikacji, nie odpowiada mruganiem, nie macha ręką, nie rusza głową. Jednak Pani psycholog z ośrodka mówiła, że jest ogromna szansa i nadzieja na to, że jeszcze będzie dobrze. Wymaga to jednak ogromu pracy i nakładów finansowych, które są zbyt duże dla naszej rodziny. I choć chcielibyśmy przychylić mu nieba i zrobić wszystko, by wrócił, sami nie dam rady.  Rehabilitacja domowa, czy wizyty logopedy to wciąż za mało. Turnusy rehabilitacyjne, terapie ze specjalistami, sprzęt medyczny i ortopedyczny – to koszty, których nie dam rady udźwignąć bez Waszej pomocy.  Ogromna tragedia, która nas spotkała, zawsze będzie o sobie przypominać. Najważniejsze, że Marcin przeżył. O jego wybudzenie i dalszą sprawność walczymy. Bardzo prosimy o wsparcie finansowe i pomoc dla naszego dziecka. Niech ta jedna zła decyzja w jej życiu nie przekreśli wszystkiego… Rodzice Marcina ➤ Walkę Marcina możemy obserwować także na Facebook'u – Budzimy Marcina

5 277,00 zł ( 1,98% )
Brakuje: 260 681,00 zł
Oskar Bujak
Oskar Bujak , 2 latka

Widziałam, jak reanimują mojego 13-dniowego synka! Nasza walka trwa do dziś…

Oskar ma dopiero trzy miesiące. Urodził się zupełnie zdrowy i od razu skradł nasze serca. Jednak w trzynastej dobie jego życia wydarzyła się nasza tragedia… Chciałam wybudzić go na karmienie i zobaczyłam, że jest blady, ma nierówny, płytki oddech. Leżał w łóżeczku i zupełnie nie reagował. Byłam przerażona! Sąsiadka, która jest pielęgniarką, zaczęła reanimację Oskarka. Panicznie bałam się, że go stracę! Mimo szybkiej reakcji i działania, skutki niedotlenienia są dla mojego synka tragiczne… Reanimacja się udała, Oskar trafił do szpitala. Tam przeszedł szereg badań. Tak małej kruszynce podano morfinę i mnóstwo innych leków. Stwierdzono wylew krwi do mózgu! Podjęto decyzję o natychmiastowym przewiezieniu go do Szpitala Dziecięcego na Oddział Patologii i Intensywnej Terapii Noworodka. Miałam wrażenie, że grunt ucieka mi spod nóg. Wszystko działo się tak nagle i szybko…  Przez długi czas nie wiedziałam nawet, czy synek przeżyje. Lekarze robili, co mogli, a czekanie na informacje trwało wieczność. Oskarowi założono drenaż zewnętrzny mózgu, aby odprowadzać nadmiernie gromadzony płyn mózgowo-rdzeniowy. Moje dziecko spędziło na intensywnej terapii dwa tygodnie! Leżało w śpiączce pod respiratorem… Lekarze stwierdzili uszkodzenia móżdżku, pnia mózgu oraz leukomalację, czyli zniszczoną tkankę mózgu. Gdy stan Oskara się ustabilizował, został przeniesiony na oddział neurochirurgii, gdzie podjęto decyzję o założeniu zastawki komorowo-otrzewnowej.  Dla mnie, jako matki, przeżycia z tamtego okresu były traumatyczne. Do dziś odruchowo i panicznie sprawdzam, czy z synkiem wszystko dobrze. Czy nie jest siny, czy oddycha… Było nam dane jedynie 13 dni wspólnego, spokojnego życia z synkiem. Teraz codzienność to strach i walka o jego przyszłość. Nigdy nie myślałam, że coś takiego może nam się przytrafić. Nie mamy czasu na żal i rozgoryczenie. Oskar potrzebuje pomocy natychmiast! Syn w tym momencie wymaga kosztownej opieki wielu specjalistów oraz stałej i systematycznej rehabilitacji. Żaden lekarz nie jest mi w stanie powiedzieć, jakie zmiany w mózgu nastąpiły po wylewie oraz jak będzie wyglądało jego życie w przyszłości. Dlatego profilaktycznie działamy już teraz. Jako mama chcę dołożyć wszelkich starań, aby mój synek miał szansę chodzić, mówić, żeby był samodzielny. Koszty leczenia, lista specjalistów i koniecznych zabiegów się nie kończą. Niestety środki, jakie na to przeznaczamy, już teraz mocno nas przerastają…  Będę bardzo wdzięczna za każdą okazaną pomoc! Mama Oskarka

5 271 zł
Antoś Tokoń-Czyżewski
Antoś Tokoń-Czyżewski , 3 latka

Wrodzona wada może być przeszkodą ku pełnej samodzielności Antosia!

Ciąża z Antosiem była "książkowa". Dopiero w dniu porodu okazało się, że synek urodził się z wadą wrodzoną – stopą końsko-szpotawą.  Początki były trudne. Niektórzy lekarze twierdzili, że nasz synek będzie poruszać sie na wózku inwalidzkim… Nie chcieliśmy poddać się na samym starcie, więc zaczęliśmy szukać rozwiązania. Nasze zmagania z wadą cały czas trwają. Antek musi nosi specjalistyczne buty wraz z szyną, której nie lubi. Każda noc jest ciężka i nieprzespana… Dla tak małego dziecka, unieruchomienie jest ogromną trudnością, wręcz niesprawiedliwością!  Niestety sytuacja znacznie się skomplikowała i konieczne będzie gipsowanie nogi. Już na początku lutego jesteśmy umówieni na wizytę u lekarza prowadzącego. Wiemy, że dla naszego synka będzie to kolejne trudne przeżycie… Stopa końsko-szpotawa nie jest jedynym naszym zmartwieniem. W październiku 2022 r., jadąc autobusem, ulegliśmy wypadkowi komunikacyjnemu. W wyniku gwałtownego hamowania, Antek uderzył główką o podłogę! Od tego czasu synek jest pod opieką neurologa, ponieważ zaczęło występować tzw. zawieszenie uwagi i całkowita utrata kontaktu. Mamy pilne skierowanie na oddział neurologii dziecięcej, w celu szerokiej diagnostyki z podejrzeniem epilepsji…  Pragniemy, aby nasz synek był zdrowym chłopcem. Wierzymy, że zbiórka jest w stanie uczynić nasze marzenie realnym. Dzisiaj stoimy przed wyzwaniem opłacenia wielu kosztów, związanych z leczeniem, rehabilitacją, zapewnieniem specjalistycznego sprzętu. Jak najszybciej musimy zakupić dla Antka nowe buty, które będą pasowały do szyny. Będziemy bardzo wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą pomoc! Rodzice Antka ➡️ Pierwsze proste kroki Antosia - Grupa licytacji

5 265 zł
Łukasz Musielak
Łukasz Musielak , 43 lata

Przeszczep serca to nie koniec! Łukasz wciąż walczy o zdrowie!

W październiku 2021 nasz świat stanął na głowie. Mój ukochany mąż przeszedł zator płucny, a jedyną szansą, by mógł żyć był przeszczep serca. Aby nie zmarnować szansy, którą otrzymał od losu potrzebujemy wsparcia – by jego nowe serce mogło bić jak najdłużej. Jesień zeszłego roku była absolutnym koszmarem, a dramat gonił dramat. Perspektywa przeszczepu wydawała się nam szczęśliwym zakończeniem, lecz tak naprawdę ta droga dopiero się zaczęła.  Dziś mąż kursuje między domem a szpitalem. Z ogromną wdzięcznością i troską otaczamy nasze plany, przyszłość, by nie dopuścić do ponownej tragedii. Jednak nim stan męża się ustabilizuje mogą minąć długie miesiące, a nawet lata. Odrzut może nastąpić w każdym momencie. Najważniejsze jest leczenie, stałe monitorowanie stanu zdrowia oraz rehabilitacja. Przy codziennych wydatkach, dwójce dzieci i ograniczonych możliwościach zarobkowych – jest to ponad nasze siły. Dzięki zbiórce wierzymy, że odejdą nam zmartwienia, które dziś spędzają nam sen z powiek. Koszmar, który przeżyliśmy może wrócić. Boję się, że jeśli znowu serce moje męża przestanie bić, moje również przestanie – z żalu i smutku. Razem jesteśmy w stanie to przejść i dać radę przeciwnościom! Ania, żona Łukasza

5 260 zł