Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Paweł Domański
Paweł Domański , 48 lat

Nie dopuścić do amputacji! Leczenie jest jedyną szansą na uniknięcie złego losu!

Cztery lata czekałem na uwolnienie od bólu spowodowanego zwyrodnieniami kręgosłupa. Miałem nadzieję na powrót do pracy, odzyskanie sprawności i kontroli nad własnym życiem. Jestem tatą dwóch fantastycznych córek i mężem wspaniałej kobiety. Lecz od kilku lat czuję się jak wrak człowieka przez ilość chorób, które mnie dotknęły. Ból był nie do zniesienia. Promieniował do drętwiejących nóg, nasilał się przy każdym, najmniejszym nawet ruchu. Oczekiwanie na operację doprowadziło do stanu zapalnego i powikłań w postaci neuropatycznej stopy Charkota. Przedstawione leczenie było nie tylko bardzo długie, ale przede wszystkim niezmiernie kosztowne. Choroba nie pozwala mi pracować, a nasz budżet składa się głównie z zarobków żony oraz mojej skromnej renty. Postanowiłem podjąć radykalną decyzję o amputacji dużego palca u stopy, aby ograniczyć koszty do minimum. To było bardzo, bardzo trudne i nie wyobrażam sobie ponownej decyzji o odjęciu stopy czy całej kończyny.  Każda wizyta lekarska to kilkaset złotych, wymiana gipsu, antybiotyki, opatrunki, regularna rehabilitacja – nasze możliwości finansowe i wsparcie rodziny są na wyczerpaniu… Boję się, że jeśli nie starczy mi na leczenie i ponownie usłyszę opinię o niezbędnej amputacji. Doświadczenie pokazało mi, że to nie rozwiązuje wszystkich problemów codzienności, zawsze generuje nowe. Każda złotówka może uchronić mnie przed jeszcze gorszym losem, a przy dobrym leczeniu być może pewnego dnia stanę na dwóch nogach. Życie jest najważniejsze, lecz boję się, że to będzie nieskończona walka o podstawy. Dziś poruszam się na wózku, nie mam szans na powrót do pracy. Jest szansa i jest nadzieja, że jeszcze będzie lepiej – nie mogę się poddać! Paweł z rodziną

5 674 zł
Hania Tobor
Hania Tobor , 7 lat

Chwilę po narodzinach lekarz w serduszku Hani usłyszał szmer. Wtedy już wiedzieliśmy... POMOCY❗️

Radośnie oczekiwaliśmy przyjścia na świat naszej małej Hani. Córeczka miała urodzić się zdrowa – badania prenatalne nie wykazywały żadnych nieprawidłowości. Niestety rzeczywistość okazała się inna. Kilka chwil po urodzeniu, pediatra podczas pierwszego badania usłyszał w serduszku naszej Hani szmer. Już wtedy wiedzieliśmy, że jest chore. W drugiej dobie życia lekarze zdiagnozowali wrodzoną wadę serca — poronny zespół Ebsteina i umiarkowaną niedomykalność zastawki trójdzielnej. Gwarantowali, że Hania będzie rozwijać się prawidłowo, jednak wraz z jej wzrostem serduszko może być coraz mniej wydolne, co będzie prowadziło do bardzo poważnych konsekwencji. Dziś Hania ma 6 lat, jest wesołą, radosną, wspaniałą dziewczynką, jednak my – jej rodzice, ani przez chwilę nie przestaliśmy martwić się o jej przyszłość.  Lekarze prowadzący wskazują na potrzebę przeprowadzenia operacji serca polegającej na wstawieniu zastawki mechanicznej lub biologicznej. Zabieg i jego przeprowadzenie spowoduje u Hani przyjmowanie do końca życia leków przeciwzakrzepowych, a w przyszłości kolejne operacje w związku z wapnieniem sztucznej zastawki i rozwojem córki.  Aby uniknąć tych kolejnych zabiegów i przyjmowania leków, chcemy zastosować inną metodę, którą oferują lekarze w klinice w Monachium. Przeprowadza się tam zabieg, wykorzystując naturalną tkankę serca, a co za tym idzie – późniejsze leczenie i rozwój nie są tak obciążone. Niestety koszt operacji w Monachium w zależności od diagnozy i stopnia wady to około 200-350 TYSIĘCY ZŁOTYCH! Do tego trzeba doliczyć również koszt pierwszej konsultacji i pobytu pooperacyjnego na terenie Monachium.  Hania uwielbia spędzać czas na świeżym powietrzu. Kocha zwierzęta, sport, wszystko, co związane z ruchem. Nie możemy pozwolić, by straciła szansę na szczęśliwe życie i dzieciństwo. Teraz córeczka nie odczuwa skutków swojej wady, jednak wraz z wiekiem jej serduszko będzie coraz słabsze i coraz mniej wydolne… Mając na uwadze dobro naszej córki oraz doświadczenie innych rodziców, których dzieci przeszły pomyślnie zabieg w Monachium, chcemy zebrać wymagane środki na pokrycie diagnostyki, wyjazdu, operacji, opieki pooperacyjnej i rehabilitacji w klinice w Monachium. Potrzebujemy jednak pomocy. Koszt operacji znacząco przekracza nasze możliwości finansowe, ale tu chodzi o życie naszego dziecka. Zrobimy wszystko, by dać jej szansę. Zrobimy wszystko, by uzbierać tak ogromną kwotę, bo od niej zależy dalsze życie i przyszłość naszej ukochanej córeczki. Pomożecie nam? By serduszko Hani nie zgasło.  Rodzice

5 671 zł
Karolinka Rumak-Zawadzka
Karolinka Rumak-Zawadzka , 6 lat

Pomóżmy Karolince usłyszeć wszystkie dźwięki świata!

Nasza córeczka to wspaniała wesoła dziewczynka. Każdego dnia robimy wszystko, żeby zapewnić jej jak najlepszą przyszłość. Niestety, nie jest to proste zadanie... Karolinka cierpi na obustronny niedosłuch. Diagnozę otrzymaliśmy późno, bo dopiero, gdy córeczka miała 3,5 lata. Początkowo zaniepokoiło nas, że Karolinka pomimo wieku nie mówi, nie reaguje na nasze polecenia. Badania dały nam odpowiedź, która w jednej chwili zmieniła naszą rzeczywistość. Rozpoczęliśmy maraton po lekarzach i specjalistach, który trwa do dziś. Karolinka jest pod opieką psychologa, surdologopedy, audiologa, protetyka, laryngologa. Chodzi do prywatnego przedszkola, gdzie ma zapewnioną konieczną opiekę. Dzięki intensywnej pracy i niemałej inwestycji w aparaty słuchowe córka poczyniła znaczne postępy. Dziś Karolinka mówi, lecz nadal ten obszar wymaga dużych nakładów pracy. Jedyną szansą, żeby nasze dziecko zaczęło prawidłowo odbierać świat, jest operacja wszczepienia implantów ślimakowych. Już 3 razy córeczka została odrzucona w trakcie procesu kwalifikacji. Jednak wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać. Za 4. razem się udało! Podpisaliśmy już wstępne dokumenty, mamy nadzieję, że wszystko pójdzie pomyślnie i operacja się odbędzie. Jest to póki co jeden implant, ale będziemy się starać, żeby w przyszłości zakwalifikować się też na drugi. Po operacji Karolinka będzie wymagała intensywnej rehabilitacji. Już teraz każdorazowy wyjazd do instytutu, to wyprawa prawie 6 godzin jedną stronę. A tych wyjazdów będzie jeszcze wiele, na pewno minimum 10. Koszty samych dojazdów są ogromne, a do tego dochodzi opieka pooperacyjna, akumulatory do procesora, praca z wieloma specjalistami. Konieczne w tej sytuacji jest powolne wdrażanie, żeby córka mogła przyzwyczajać się do nowych dźwięków.  Wiemy, że Karolinka ma ogromny potencjał. Córeczka urodziła się w świecie ciszy. Naszym największy marzeniem jest, żeby mogła dorastać wśród wszystkich dźwięków! Wierzymy, że z Waszym wsparciem będzie to możliwe. Rodzice

5 652 zł
Barbara Pierzchała
Barbara Pierzchała , 7 lat

By móc zobaczyć mamę i tatę! Pomagamy Basi!

Basia cierpi na wrodzoną ślepotę Lebera. Niestety, przez długi czas lekarze nie mogli postawić prawidłowej diagnozy. Do tego córeczka jest ciężko upośledzona i całkowicie niezdolna do samodzielnej egzystencji. Basia nie widzi, nie mówi, nie chodzi, a na domiar złego ma padaczkę lekooporną. Wciąż walczymy o naszą córeczkę. Obecnie czekamy na odpowiedź z Wielkiej Brytanii, gdzie Basia mogłaby przejść terapię genową, która daje jej szansę na to, że wreszcie zobaczy mamę i tatę! Leczenie, rehabilitacja, środki medyczne, wizyty i dojazdy do specjalistów pochłaniają ogromne sumy pieniędzy, których powoli nam już braknie. To dlatego jesteśmy tutaj i prosimy o pomoc, wierząc, że Basia będzie mogła nas zobaczyć.  Janusz i Karolina, rodzice

5 651 zł
Jacek Ratajczak
Jacek Ratajczak , 59 lat

Zakrzepica zabrała mi nogę... Teraz walczę o powrót do dawnego życia!

Niesamowite, jak jeden dzień, jedna chwila potrafią tak wiele zmienić w życiu. Muszę przyznać, że to, czym pewnego dnia obdarował mnie los, zupełnie się nie spodziewałam. W grudniu wszystko, co spokojne i dobre zamieniło się w ogromną niepewność i żal. Niespodziewanie, w ciężkim stanie trafiłem do szpitala, gdzie w wyniku zakrzepicy amputowano mi nogę.  Początkowo lekarze próbowali zrobić wszystko, by ją uratować. Niestety ponad 12 godzin silnego niedokrwienia, silny obrzęk i postępująca martwica były bezlitosne. Nie można było uniknąć amputacji. Po zabiegu obudziłem się w nowej rzeczywistości – w rzeczywistości, której nie znałem i w której na nowo musiałem nauczyć się żyć.  Mam 58 lat i można powiedzieć, że za mną naprawdę duży kawał życia. Trudno było więc mi się pogodzić z tym, że tak z dnia na dzień po prostu zostałem bez nogi. Mój dom i przestrzeń, w której spędziłem wiele lat przestały być dla mnie funkcjonalne. Poruszanie sprawia mi wiele trudności. Dom nie jest przystosowany do osoby niepełnosprawnej.  W dodatku chciałbym móc w przyszłości pójść na spacer o własnych nogach. Wiem, że jest to możliwe dzięki protezie. Niestety koszty leczenia, przystosowania domu i zakup protezy znacznie przekraczają moje możliwości. Nie jestem w stanie zebrać potrzebnych środków na remont i dalsze leczenie. Choć trudno mi prosić o pomoc, nie mam innego wyboru. Ta zbiórka i wasze wsparcie są dla mnie ostatnią nadzieją na to, że choć w małym stopniu będę mógł wrócić do dawnego życia, za którym tak bardzo tęsknie.  Jacek

5 647 zł
Grażyna Kowalczyk
Grażyna Kowalczyk , 58 lat

Nie chcę, by nowotwór zniszczył mi życie... Proszę, pomóż!

Minęło już 5 lat od kiedy w moim życiu strach zamieszkał na stałe. Był październik 2016 roku. Usłyszałam diagnozę, której nigdy nikt nie chciałby usłyszeć — nowotwór dolnego odcinka jelita grubego. Przeszłam serie radio i chemioterapii. Za mną już 7 operacji i nadal walczę! Niestety leczenie nie zatrzymało rozwoju choroby, pojawiły się przerzuty na wątrobę, a z czasem i na płucach. Wiem, że sytuacja jest bardzo poważna, jednak nie tracę nadziei... Chcę żyć! Moja córka daje mi wielkie wsparcie, chcę zostać dla niej!  Szukamy wielu rozwiązań, które chociaż trochę spowolnią rozwój nowotworu. W ostatnim czasie było to naświetlanie. Czekam aktualnie na wyniki, które wykażą, w jakim stopniu pomogły one w poprawie mojego stanu. Czuje się nieco lepiej, cieszę z każdego dnia i mam dobre przeczucia! Jestem świadoma tego, że sytuacja nie jest najlepsza. Bardzo dużo kosztuje mnie proszenie o pomoc, ale nie chcę się poddawać, chcę walczyć do samego końca!  Ten bój pochłania siły, ale też ogromne kwoty pieniędzy. Dlatego proszę o pomoc, a tym samym szansę na życie. Każda złotówka będzie dla mnie niezwykle cenna! Grażyna

5 645 zł
Artuś Kosior
Artuś Kosior , 14 lat

Najpierw z nowotworem walczył młodszy, teraz mierzy się starszy syn! Pomóż Arturowi

Jestem mamą dwóch wspaniałych synów. Artur ma 12 lat, Patryk 7. Są moimi oczkami w głowie. Jednak nasze życie nie jest sielanką. Najpierw z nowotworem mierzył się młodszy. Teraz walczy pierworodny! Gdy Patryk miał 5 lat, zdiagnozowano i niego guza włosowatego. Lekarz zalecił pilne leczenie, gdyż nowotwór łagodny mógł przeobrazić się w złośliwy. Mimo przerzutu na łopatkę tak się nie stało. Patryk miał wykonane 2. operacje. Dziś jest “czysty”. Myślałam, że najgorsze mamy za sobą do dnia, w którym Artur, starszy syn, dostał napadu padaczki. Niezwłocznie pojechaliśmy do szpitala. Był to 2 października 2022 roku. Z początku lekarze myśleli, że jest to powiązane z niedoczynnością tarczycy, na którą w przeszłości cierpiał Artur. Tomograf nic nie wykazał. Dopiero po wykonaniu rezonansu magnetycznego dostaliśmy wiadomość o guzie mózgu. Byłam w szoku, ciało miałam sparaliżowane  sparaliżowana, nie mogłam wykrztusić słowa… Zaczynamy walkę na nowo!  Na ten moment nowotwór jest łagodny. Lekarze proponują mrożenie guza, ale wiem, że przy tym sposobie leczenia jest duże prawdopodobieństwo uaktywnienia go… Nie mogę na to pozwolić. Znalazłam jednego lekarza, który zdecydował się operować Artura. Jestem dobrej myśli. Bardzo proszę Cię o pomoc. Koszty rehabilitacji i intensywnego, pilnego leczenia przewyższają nasz domowy budżet. Nie jestem w stanie udźwignąć tych kwot. Wiem, że z Tobą jesteśmy w stanie wyleczyć mojego synka.  Estera, mama

5 641 zł
Ewa Kossowska
Ewa Kossowska , 49 lat

Bezdech i chory kręgosłup zamykają mnie w domu - Błagam, pomóż mi...

Mam męża i trójkę dzieci, w tym jedno wymagające większej opieki. Chciałabym żyć normalnie, ale nie pamiętam już dnia, w którym choroba nie zamykałaby mnie w domu... W wieku 13 lat przeszłam zabieg operacyjny polegający na chirurgicznej stabilizacji bocznego skrzywienia kręgosłupa. Mój kręgosłup miał skrzywienie na ponad 90% - byłam na tamten czas ewenementem. Mam syna autystyka. Nasza codzienność jest wymagająca — staramy się za nim nadążać, pomóc mu żyć wśród ludzi i bez strachu. W pewnym momencie opieka nad nim stała się niemożliwa. Brakowało mi sił. Po 30 latach od operacji znów trafiłam do szpitala. Tym razem lekarze mówili mojemu mężowi, że stan jest krytyczny. Moje płuca przestały wydolnie funkcjonować! Skutkiem niewydolności była zapaść i miesięczna hospitalizacja (łącznie z pobytem na Oddziale Intensywnej Terapii). Od tego momentu wymagam wspomagania mojego oddechu respiratorem. Całą noc i kilka godzin dziennie muszę podłączać się do urządzenia, które dostarcza tlen i pozwala mi przeżyć.  Moja rodzina to dwie uczące się córki oraz najmłodszy syn z autyzmem. Mną i synkiem opiekuje się teraz mąż. Jesteśmy od niego zależni...  Proszę o wsparcie na zakup sprzętu rehabilitacyjnego ułatwiającego możliwość poruszania się, wyjścia z domu. Chciałabym móc, chociaż w małym stopniu wrócić do samodzielności... Dziękuję, Ewa

5 640 zł
Paulina Babecka
Paulina Babecka , 17 lat

Paulina każdego dnia toczy HEROICZNĄ WALKĘ! Pomóż...

Kochani Darczyńcy! Bardzo dziękujemy za Waszą dotychczasową pomoc i wsparcie. Niestety nasza walka nadal trwa… Potrzebujemy Was! Poznaj naszą historię: Wierzyłam, że ze wszystkim damy sobie radę. Wierzyłam, że choroba nie podporządkuje sobie każdego naszego dnia. Trzymałam się nadziei tak mocno, że niemal nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Niestety, każdego dnia było coraz trudniej, stan Paulinki się pogarszał, a nadzieja, która jeszcze do niedawna była tak silna, malała... Moja córeczka przyszła na świat z zespołem Downa. Niemal od początku wydawało mi się, że dokładnie wiem, z czym przyszło mi się zmierzyć. Kocham Paulinkę tak bardzo, że myślałam, że to uczucie pomoże nam pokonać niemal wszelkie przeszkody. Dziś wiem, że nawet największa miłość jej nie uleczy...  Gdy moja córeczka skończyła roczek, lekarze zdiagnozowali u niej padaczkę lekooporną. Mimo że Paulinka jest już nastolatką, nie mówi i nie chodzi. Jest całkowicie zależna od naszej pomocy. Dzięki Wam mamy możliwość uczestniczyć w turnusach rehabilitacyjnych. Ćwiczenia przynoszą efekty! Paulina bardziej się otwiera, szuka kontaktu i interakcji z innymi ludźmi. Jednak duży kłopot na co dzień sprawia nam noszenie córki, która niestety nie chodzi i nie komunikuje nam swoich potrzeb… Paulina ma zajęcia indywidualne w domu. Gdy ma dobry dzień, to widzimy, że jest chętna i stara się uczestniczyć w lekcji. Jednak częste ataki sprawiają, że przeważnie jest wycofana, śpiąca i bezsilna… Heroiczna walka o córkę toczy się każdego dnia, a my codziennie stajemy na ringu walki z losem, który tak brutalnie ją potraktował. Staramy się zaspokoić potrzeby Paulinki, ale finansowo przestajemy już sobie radzić. Codzienna rehabilitacja i turnusy dają światełko nadziei, które nigdy nie zgaśnie... Pomóżcie nam je podtrzymać! Alina, mama Paulinki

5 635,00 zł ( 58,85% )
Brakuje: 3 940,00 zł