Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tair Alpenev
Pilne!
Tair Alpenev , 6 lat

Złośliwy nowotwór ZABIJA naszego synka❗️Błagamy, RATUJ❗️

„U Państwa synka wykryliśmy rzadkiego i złośliwego guza wątroby” – w momencie, w którym onkolog wypowiedział te słowa, dla nas świat się zatrzymał. Patrzyliśmy po sobie nawzajem, ale nie byliśmy w stanie nic powiedzieć. Gardła zacisnęły się nam z przerażenia, a po twarzach popłynęły palące łzy rozpaczy…  Nie mogliśmy zrozumieć… Dlaczego? Nasz synek miał zaledwie 3 latka, nie zrobił nigdy niczego złego. To przecież maleńkie, niewinne dziecko. Czym zasłużył na śmierć?  Nic nie zapowiadało naszej tragedii. Synek rósł i rozwijał się tak, jak jego rówieśnicy. Zawsze uwielbiał bawić się z innymi dziećmi, rysować i grać w gry – był bystrym i pełnym życia chłopcem… Niestety, w 2020 roku zauważyliśmy, że synek czuje się słabo i ma coraz mniejszy apetyt. Zaniepokojeni zaczęliśmy szukać pomocy, jednak w najgorszych wizjach nie podejrzewaliśmy, w jak potwornym niebezpieczeństwie się znajduje.  Wyniki badań okazały się jednak bezlitosne. Nasze maleństwo od środka wyżerał zabójczy nowotwór. Rozpoczął się wyścig z czasem o życie synka.  Konieczne okazały się aż 3 operacje usunięcia guza z wątroby, dodatkowo kilkanaście cykli chemioterapii. Codziennie staliśmy przy szpitalnym łóżeczku Tairka i trzymaliśmy go za rączkę, gdy kolejne dawki chemii paliły jego żyły. Ocieraliśmy łzy synka i zbieraliśmy wypadające garściami włoski, modląc się o ratunek. Stał się cud. W lutym 2023 roku nasz koszmar się skończył. „Remisja” – żadne słowo nigdy nie przyniosło nam takiej ulgi. Wzięliśmy synka w ramiona i po raz pierwszy od momentu usłyszenia diagnozy – płakaliśmy nie z rozpaczy, lecz ze szczęścia. Odżyliśmy. Czuliśmy się, jakbyśmy po 3 latach wstrzymywania powietrza, mogli w końcu znowu oddychać. Cieszyliśmy się każdym dniem, każdą godziną, każdą minutą…  Szczęście trwało jednak bardzo krótko, zaledwie rok. W marcu 2024 roku kontrolne badania wykryły nowego guza w jamie brzusznej. Nagle znowu nie mogliśmy oddychać. Dławiliśmy się łzami, jednocześnie obiecując sobie nawzajem, że tym razem także wyrwiemy naszego synka z objęć śmierci. Musimy uratować go za wszelką cenę, nie mamy już jednak pieniędzy – wszystko wydaliśmy na wcześniejsze leczenie. Sprzedaliśmy więc dom, samochód i wszystko, co mieliśmy. Niestety, okazało się, że to wciąż zbyt mało, by nasz synek miał szansę przeżyć.  Koszty leczenia onkologicznego są bardzo wysokie i bez pomocy nie będziemy w stanie go opłacić – a to dla Tairka oznacza wyrok śmierci. Wiemy, że tak nie musi być, już raz w końcu wygrał z nowotworem! Jedyną przeszkodą są... pieniądze. Błagamy na kolanach, ratujcie nasze dziecko! Synek jest całym naszym światem, a bez potwornie kosztownego leczenia czeka go długa i bolesna śmierć. Błagamy Was o litość i jakąkolwiek pomoc – jesteśmy zrozpaczeni, bo wiemy, że sami nie damy rady ocalić naszego synka. Teraz jego los leży w rękach ludzi o dobrych sercach… Rodzice

6 160,00 zł ( 6,86% )
Brakuje: 83 635,00 zł
Agnieszka Popielska
Agnieszka Popielska , 54 lata

Mama dwójki dzieci walczy z ostrą białaczką! Pomóż!

Czerwiec 2022 roku – właśnie wtedy zaczęła się moja historia, która z całą pewnością jest bardzo podobna do wielu, które mogliście tu przeczytać. W moim przypadku było tak samo – najpierw diagnoza, która była dla mnie szokiem – ostra białaczka szpikowa. Dalej niedowierzanie, łzy i paniczny lęk. Lęk o własne życie, ale też o to, co będzie później. Jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci, których nie mogłam zawieść. Wiedziałam więc, że w kolejnym kroku muszę podjąć walkę, by pokonać chorobę raz na zawsze.  Od 10 czerwca leczona byłam w szpitalu Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Warszawie. Po kilku chemiach okazało się, że muszę przyjąć przeszczep komórek macierzystych. Na szczęście wszystko odbyło się bardzo szybo – dawcą był mój ukochany brat. I tak 7 października byłam już po przeszczepie szpiku, pełna nadziei, że teraz będzie już tylko lepiej… Jestem niezmiernie wdzięczna mojemu bratu, wspaniałym lekarzom i pielęgniarkom obraz wielu bliskim i obcym osobom, które mi pomogły. Po przeszczepie okazało się, że jestem całkowicie niezdolna do jakiejkolwiek pracy i samodzielnej egzystencji. Samotnie wychowuję dwójkę moich cudownych nastolatków. Sama ponoszę wszystkie koszty, łącznie z wynajmowaniem mieszkania. Teraz doszły kolejne, a mianowicie rehabilitacja, leki, wizyty lekarskie i badania oraz dojazdy na nie.  Cieszę się, że leczenie idzie w dobrym kierunku i równocześnie jestem bardzo zmartwiona, że nie daję rady finansowo. Dlatego, dziś nie mam wyboru i muszę prosić Was o pomoc. Wasze wsparcie będzie dla mnie nieocenione. Przecież obiecałam dzieciom, że wygram tę walkę. Nie mogę więc jej przegrać w taki sposób. Za każdą pomoc już teraz serdecznie dziękuję. Agnieszka

6 159,00 zł ( 24,12% )
Brakuje: 19 373,00 zł
Michał Mętlak
Michał Mętlak , 39 lat

Sprzęt rehabilitacyjny dla Michała pilnie potrzebny!

Dzięki wsparciu wielu wspaniałych darczyńców udało nam się zapewnić Michałowi kilka miesięcy intensywnej rehabilitacji, która pozwoliła usprawnić jego ciało. Oto nasza historia: Rehabilitacja, rehabilitacja, rehabilitacja… Nie ma innej drogi dla Michała na większą sprawność i samodzielność. Ponad 30 lat walki z niepełnosprawnością, niezliczona ilość godzin spędzonych w gabinetach, litry wylanych łez i kropli potu. Dzięki pracy z najlepszymi specjalistami mój syn zaczął powoli stawać na własnych nogach.  O tym, że Michał ma Mózgowe Porażenie Dziecięce, dowiedziałam się dopiero, kiedy skończył rok. Ogromny szok i niedowierzanie... Takie były czasy i poziom wiedzy medycznej. O dostępie do informacji jak dzisiaj mogłam tylko pomarzyć. Czterokończynową spastykę próbowaliśmy zniwelować ćwiczeniami. Ciągła codzienna walka. Monotonna, czasami zbyt trudna. Nie mogliśmy się jednak poddać. Dzięki wytrwałości i uporowi udało się synowi ukończyć szkołę. Byłam z niego taka dumna. Tak wiele przeciwności, często zniechęcenia, a jednak dał radę. Niestety, w zeszłym roku zaczęły poważne kłopoty. Michał stracił czucie w nogach. Wcześniej mógł się na nich oprzeć i mimo wszystko jakoś mu pomagały w poruszaniu. Teraz nagle wszystko runęło… Nikt nie wiedział dlaczego. Lekarze obwiniali MPD, które miało dać taki rzut i uszkodzić nogi. Dopiero jednak wizyta w specjalistycznym zakładzie rehabilitacji w Mysłowicach pokazała nam, gdzie tak naprawdę tkwi przyczyna… Winowajcą okazał się złamany trzon kręgu Th11, a także silna osteoporoza. Nie jesteśmy w stanie dojść do tego, kiedy Michał odniósł kontuzję. Najważniejsze, że praca z rehabilitantami przyniosła dobre rezultaty. Dzięki wysokiej klasy specjalistycznemu sprzętowi oraz fachowości terapeutów udało się syna postawić na jego własne nogi. Co prawda tylko na kilka sekund, ale dla nas taki mały krok Michała jest niczym pierwszy krok człowieka na księżycu. Niestety, ta przynosząca świetne rezultaty rehabilitacja jest bardzo kosztowna i zdecydowanie przekracza nasze możliwości finansowe. Dlatego proszę o pomoc… Musieliśmy wrócić do domu, dzisiaj Michał nie ma żadnych zajęć. Z każdym rokiem jesteśmy coraz starsi. Sama opiekuję się synem i mocno odczuwam na zdrowiu wszystkie te lata poświęcone mojemu dorosłemu już dziecku. Po ludzku zaczyna brakować sił. Kto się nim zajmie, kiedy mnie zabraknie? Proszę Was o pomoc. Tylko z Państwa wsparciem może się udać zrobić kolejne postępy. Iwona — mama

6 156,00 zł ( 48,62% )
Brakuje: 6 503,00 zł
Magdalena Matysiak
12 dni do końca
Magdalena Matysiak , 43 lata

Uśmiech, którym kiedyś zarażała innych, został zastąpiony niewyobrażalnym cierpieniem❗️

Chcemy podzielić się z Wami historią naszej Madzi, która od najmłodszych lat potrzebowała wsparcia i szczególnej opieki. Pomimo chorób neurologicznych i swojej niepełnosprawności emanowała uśmiechem i radością – była prawdziwym promykiem w naszym domu. Do czasu… Madzia z radością uczęszczała na zajęcia terapeutyczne, w których brała aktywny udział. Pomimo swojej niepełnosprawności i trudności z tym związanych – kochała życie, swoim uśmiechem zarażała innych. W grudniu ze względu na swój stan zdrowia musiała przejść dwie operacje. Zadecydowano o przeprowadzeniu dwóch tego samego dnia — lekarze uważali, że to jest dla niej najlepsze i najodpowiedniejsze rozwiązanie.  Niestety wydarzyło się coś koszmarnego. Nasza wspaniała Madzia doznała wstrząsu septycznego… Była w krytycznym stanie — drżeliśmy w obawie o jej życie. Tygodnie, w których przebywała w śpiączce, zdawały się nie mieć końca, ale w końcu nadszedł dzień, w którym otworzyła oczy.  Niestety nasza radosna córka nie jest już taka, jaką znaliśmy… Swoim spojrzeniem błaga nas o pomoc, bo tylko to może zrobić… Lekarze mówią, że rekonwalescencja może trwać naprawdę bardzo długo i generować ogromne koszty. Nie dają gwarancji, że Madzia do nas wróci, ale nie możemy się poddać! Kochani, nasza Magda każdego dnia walczy o odzyskanie sprawności. Jej uśmiech, który kiedyś był dla nas największym szczęściem, gdzieś zniknął, a nasza córeczka jest pogrążona w bólu. Zwracamy się do Was z prośbą o ratunek dla Madzi. Jesteście naszą nadzieją – sami nie damy rady. Rodzice

6 156 zł
Jacek Mucha
Jacek Mucha , 49 lat

Trwa walka z nowotworem❗️Jacek potrzebuje Twojej pomocy 🚨

Nasza codzienność nie należy do najprostszych. Każdego dnia walczymy z diagnozą, która spadła na mojego męża i odwróciła nasze życie do góry nogami. Nie tracimy nadziei, robimy wszystko, by ułatwić jego funkcjonowanie i dać szansę na lepszą przyszłość. U Jacka zdiagnozowano nowotwór niezłośliwy opon mózgowych. Mąż ma za sobą wiele operacji, wymagających zabiegów, po których za każdym razem traci jakieś umiejętności i jego ogólny stan się pogarsza… Jacek cierpi również na niewydolność, chorobę niedokrwienną serca i epilepsję.  Uczęszcza na specjalistyczne zajęcia, kontrole i wizyty u specjalistów. Musi od nowa uczyć się mówić, czytać, pisać… Jego funkcjonowanie jest bardzo mocno ograniczone. Staram się zrobić wszystko, by miał szansę stale poprawiać swój stan i na miarę możliwości – korzystać z życia. Ma przecież dopiero 48 lat... Jego problemy zaczęły się już w dzieciństwie, a nowotwór zaatakował w 2013 roku. Od tamtej pory toczymy wymagający bój, by jego codzienność nie była aż taka trudna… Bardzo prosimy o wsparcie. Brakuje nam środków na leczenie, wizyty, specjalistyczne zajęcia, leki, kontrole... To wszystko jest niezbędne, taka jest cena życia i funkcjonowania mojego Jacka. Choć robię, co mogę. Sama nie dam rady. Jestem zmuszona prosić o wsparcie! Otworzysz swoje serce? Twój mały gest może odmienić nasze życie! Żona Jacka

6 155 zł
Karolek Pałaszczuk
10 dni do końca
Karolek Pałaszczuk , 13 lat

Nie możemy przerwać leczenia❗️Pomóż w walce o Karola❗️

Nie oczekujemy cudów. Przedwczesny poród spowodował u naszego Karolka poważne schorzenia neurologiczne – wodogłowie pokrwotoczne, epilepsję… Ale to wciąż cudowne, uśmiechnięte dziecko. Nasz Aniołek, o którego nie przestaniemy walczyć. Od pierwszej dobry życia synek przebywał na Oddziale Intensywnej Terapii Noworodka. Jego stan był krytyczny… Rozpoznano nadciśnienie płucne, zaburzenia rytmu serca, wstrząs kardiogenny, niewydolność nerek, krążeniowo oddechowa, infekcje…  Obecnie Karolek ma czterokończynowe porażenie mózgowe. Nie chodzi, nie siedzi samodzielnie, nie mówi. Jest pampersowany i wymaga całodobowej opieki oraz wielu, naprawdę wielu kontroli lekarskich i, co najważniejsze, rehabilitacji. Wizyty są w większości prywatne, dlatego koszty leczenia ciągle wzrastają. A nie możemy przerwać rehabilitacji! Może nie postawi ona naszego dziecka na nogi, ale zdecydowanie ułatwi mu funkcjonowanie. Dlatego prosimy o pomoc naszemu synkowi. Każda wpłata, nawet najmniejsza, to pewność, że rehabilitacja i leczenie będą trwały dalej, zapewniając Karolkowi to, czego potrzebuje jego zdrowie. Rodzice

6 155,00 zł ( 22,25% )
Brakuje: 21 505,00 zł
Natalia Poletyło
Natalia Poletyło , 16 lat

Jest już po przeszczepie, choć ma dopiero 15 lat❗️POMOCY 🚨

Nasza Natalka już od paru lat cierpiała ze względu na bardzo duże zmęczenie i osłabienie po wysiłku fizycznym. Często bywała w szpitalach, na wizytach lekarskich, u specjalistów. Męczyła się nawet podczas wchodzenia po schodach… Po przeprowadzonych badaniach okazało się, że córeczka wymaga przeszczepu wątroby… To był dla nas ogromny cios, świat na chwilę się zatrzymał. Zgodziliśmy się i pełni obaw czekaliśmy na telefon, który w końcu zadzwonił… Kolejnego dnia Natalka miała już inną wątrobę.  Na początku niestety nastąpił odrzut, córka brała sterydy, aby uniknąć najgorszego... Potem pojawił się niechciany płyn w opłucnej, którego trzeba było się pozbyć. Natalia przeszła dwa zabiegi z powodu nieszczelnych dróg żółciowych. W szpitalu spędziła łącznie dwa miesiące.  Mimo tego, że przeszczep został przeprowadzony już kilka miesięcy temu, córeczka nadal bardzo się męczy. Nie może chodzić do szkoły, widywać się ze znajomymi, cieszyć się młodością, jak większość jej rówieśników. Bardzo schudła, chodzi przygarbiona. Bierze dużo leków, które obniżają odporność, przez co jest jeszcze słabsza.  Dalsze, niezbędne leczenie, terapie, wizyty u specjalistów i leki są niezwykle kosztowne. Nie jesteśmy w stanie zapewnić Natalce wszystkiego, czego potrzebuje. Bardzo prosimy o pomoc. Wasze wsparcie będzie dla nas ratunkiem.  Rodzice Natalki

6 143 zł
Amelia Łosiak
Amelia Łosiak , 4 latka

Milczący Anioł w sidłach bezwzględnej choroby! Amelka potrzebuje Twojej pomocy!

Amelka to nasza ukochana córeczka. Odkąd wzięliśmy ją w ramiona, chcieliśmy podarować jej wszystko, co najlepsze. Niestety, na pewne rzeczy nie mamy wpływu... Nie jesteśmy w stanie dać jej najważniejszego – zdrowia. Amelka choruje na rzadką, nieuleczalną chorobę, która uwięziła ją we własnym ciele! Kiedy córeczka przyszła na świat, wydawało się, że jest zupełnie zdrowa. Przez pierwsze miesiące rozwijała się prawidłowo. Niestety, jej choroba okazała się podstępna i nieprzewidywalna... Pozwoliła nam cieszyć się rozwojem Amelki, żeby chwilę później wyrwać z naszego życia całą radość i szczęście. Córka nie osiągała kolejnych kamieni milowych w rozwoju. Inne dzieci siadały, pełzały, raczkowały... Amelka nie. Zaniepokojeni, rozpoczęliśmy wędrówkę po lekarzach. Uspokajano nas, że nasze dziecko rozwija się wolniej, ale dzięki rehabilitacji z pewnością dogoni rówieśników. Pełni nadziei, rozpoczęliśmy zajęcia ze specjalistą. Czekaliśmy na poprawę, której jednak nie było… W sierpniu 2021 roku, po serii badań, uzyskaliśmy odpowiedź na pytanie, co dolega naszemu dziecku... Amelka cierpi na zespół Retta. Choroba ta jest wynikiem mutacji występującej w genie i dotyka wyłącznie dziewczynki. To ciężkie, nieuleczalne zaburzenie rozwoju. Chorujące na nie dzieci nazywa się „Milczącymi Aniołami”. Są piękne, mądre, wrażliwe, świadome wszystkiego, co się dzieje. Nie potrafią jednak komunikować się ze światem... Amelcia wymaga stałej opieki... Nie chodzi, nie ma kontroli nad swoimi rączkami, nie jest w stanie komunikować swoich potrzeb, nie potrafi się przemieszczać, raczkować, siadać, ma nagłe wybuchy krzyku… Nie mówi, a tak bardzo chcielibyśmy usłyszeć słowa: „mama”, „tata”, „kocham”, „dziękuję”. Córeczka już zawsze będzie pod kontrolą lekarzy i specjalistów. Amielia rośnie, więc potrzeby się zmieniają. Przed nami kolejne z takich następstw. Musimy wymienić jej fotelik samochodowy na większy i dostosowany do jej potrzeb. Niestety zakup takiego sprzętu przewyższa nasze możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić Was o pomoc. Dzięki temu fotelikowi Amelia przez najbliższe lata będzie mogła być bezpiecznie transportowana na zajęcia i rehabilitację. Już raz podarowaliście nam wsparcie. Jesteśmy za to niesamowicie wdzięczni! Proszę, przynieście pomoc naszemu dziecku ponownie! Magda i Paweł, rodzice Amelki

6 143,00 zł ( 42,77% )
Brakuje: 8 219,00 zł
Jurek Klus
15:36:12  do końca
Jurek Klus , 14 lat

SMA niszczy Jurka! Pomocy!

Na podanie najdroższego leku świata jest już za późno. Jurek choruje na SMA od dwunastu lat. Otoczony miłością i opieką rodziców, walczy, by być jak najdłużej z tymi, którzy go kochają. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi – o bezpieczeństwo i miłość. Jurek jest niesamowitym dzieckiem, cudownym braciszkiem i pociechą swoich rodziców. Mieszkają pod Lwowem, gdzie wszystkie te obowiązki związane z leczeniem i rehabilitacją spoczywają na barkach rodziców. Z racji na panującą wojnę, najprostsze sprawy stały się niemożliwe, a co dopiero mówić o specjalnych potrzebach czy leczeniu. Rodzina próbuje ze wszystkich sił gromadzić środki na leki dla Jurka. Z każdym miesiącem traci siły i umiejętności, które pomagały mu porozumiewać się ze światem. Przestał poruszać rączką, która dawała mu szansę na komunikację. Ratunkiem dla Jurka jest preparat, który pomaga chłopakowi żyć. Wartość tego leku jest jednak oszałamiająca. Rodzice nie poddają się, walczą o zdrowie syna i proszą o wsparcie. Wierzymy, że razem uzbieramy potrzebną kwotę!  Choroba dziecka to zawsze bezsilność jego rodziców. Ciągły strach i nieprzespane noce, ale też te delikatne uśmiechy, zaciekawienie w oczach i zarumienione policzki, gdy coś mu się spodoba, gdy czuje, że coś "może".  rodzice Jurka

6 134 zł