Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krystyna Chwirot-Males
8 dni do końca
Krystyna Chwirot-Males , 72 lata

Jako pielęgniarka nigdy nie pozostała obojętna! Teraz my musimy pomóc!

Mama bardzo poświęcała się swojej pracy, choć ta nie należy do łatwych. 40-letnie doświadczenie w pielęgniarstwie sprawiło, że w pierwszej kolejności zawsze obchodziło ją zdrowie pacjentów, a dopiero w drugiej kolejności swoje. Nie zliczę ile razy niosła pomoc pacjentom, ile razy wspierała ich w trudnych chwilach, widząc w tym jednocześnie swoją największą pasję. Dziś mama jest już na emeryturze, ale do samego końca pomagała innym, wykonywała swoją pracę chodząc przy balkoniku, ze względu na odkładaną operację biodra… Tak naprawdę już wcześniej zaczęły się poważne komplikacje ze zdrowiem mamy. Pierwszy cios przyszedł, gdy dowiedzieliśmy się, że choruje na raka jelita grubego. Mama przeszła operację, po której mieliśmy ogromne nadzieje. Wydawało nam się, że nic złego już się nie wydarzy. Tymczasem kilka lat później, w 2018 roku, u mamy zdiagnozowano chorobę Parkinsona.  Nie potrafię wyrazić słowami tego, jak bardzo podziwiam moją mamę za to, że nawet w najtrudniejszych momentach się nie poddaje, że nawet wtedy nie ma ani trochę żalu do losu, który narzuca jej bolesne i trudne do przebrnięcia przeszkody. Nawet wtedy uważa, że należy cieszyć się z życia i z tego, co się ma, jak najwięcej pomagać innym, bo właśnie to przynosi prawdziwe szczęście. Mama jest dla mnie jedną z najważniejszych osób. Kocham ją za ciepło, którym obdarza wszystkich dookoła oraz za hart ducha. Nie mogę jej teraz zostawić samej z tą potworną walką o zdrowie! W maju 2021 roku mama przeszła rozległy udar niedokrwienny prawostronny. Mimo długotrwałej rehabilitacji ledwo porusza się przy balkoniku. Widok mamy z trudem stawiającej kolejne kroki łamie mi serce. Mama nie może się nawet sama ubrać i wstać z łóżka. Wymaga stałej opieki przy codziennych czynnościach, które sprawiają jej teraz ogromną trudność. Dodatkowo mama wymaga ciągłych, specjalistycznych ćwiczeń, aby jej stan się nie pogarszał. Zebrane środki chciałam przeznaczyć właśnie na rehabilitację w ośrodku oraz specjalistyczne turnusy. Bardzo Was proszę o wsparcie!  Marta, córka

6 683 zł
Leon Lernaciński
Leon Lernaciński , 4 latka

Ratujmy Leonka... Autyzm zamyka go w niedostępnym świecie!

Trzy ciąże, jedno dziecko i druzgocące diagnozy… Najpierw długo czekaliśmy na upragnione maleństwo, a kiedy w końcu przyszło nam przywitać je na świecie, okazało się, że będzie mierzyło się z licznymi komplikacjami zdrowotnymi… Jak wiele będziemy musieli jeszcze udźwignąć?  Leonek urodził się jako wcześniak w 35. tygodniu ciąży i ważył nieco ponad 2 kilogramy. Był maleńką kruszynką w inkubatorze, z krwiakiem w główce, z niedrożnymi jelitami. Odbyliśmy liczne wizyty w szpitalach, klinikach, na badaniach w poradni patologii noworodka zanim wreszcie usłyszeliśmy, że synek rozwija się prawidłowo. Uwierzyliśmy, że los się odwrócił i będziemy mogli odetchnąć z ulgą. Niestety nasze szczęście nie trwało długo… Zaobserwowaliśmy u synka szereg coraz dziwniejszych zachowań. Nie lubił naszej czułości, przytulania, buziaków. Nie potrafił bawić się zabawkami zgodnie z ich przeznaczeniem – wszystkie przedmioty ustawiał w rzędy, często fiksował się na kręcących się kółkach, wirującej pralce. Nie reagował na imię, a w chwilach gdy ktoś płakał, on się śmiał, co oznaczało, że nie był w stanie rozróżniać emocji. Cały czas zachowywał się jakby był w innym świecie i jakby w ogóle nas nie słyszał.  Kiedyś synek mówił kilka pojedynczych słów, a później wystąpił u niego nagły regres tej umiejętności. Leonek cofnął się w rozwoju o dwa lata! Trafiliśmy do kliniki zaburzeń rozwoju w Łodzi. Po przejściu wszystkich badań dostaliśmy diagnozę: autyzm dziecięcy, zaburzenia integracji sensorycznej, zaburzenia czucia głębokiego… Inny świat oderwał od nas Leonka i cały czas nam go zabiera. U synka pojawiają się coraz gorsze objawy: silna autoagresja uderzanie głową w drzwi, ściany, podtapianie się. Do wszystkiego dochodzą silne zaburzenia snu oraz wybiórczość pokarmowa. Nie jest też w stanie zjeść nic w obcym miejscu, przez co już dwa razy doszło do zagłodzenia, odwodnienia i pobytu w szpitalu.  Synek ma orzeczenie o niepełnosprawności, jest pod opieką alergologa, neurologa, neurologopedy, logopedy, laryngologa, genetyka, okulisty, gastroenterologa, psychiatry, psychologa, fizjoterapeuty, a to nadal nie koniec listy. Nigdy nie prosiliśmy nikogo o pomoc, ale teraz, gdy chodzi o życie naszego jedynego synka, prosimy Was całym sercem o wsparcie, które umożliwi pokrycie kosztów dalszej diagnostyki Leonka, wizyt u specjalistów oraz systematycznej terapii i rehabilitacji. Aleksandra, mama

6 677,00 zł ( 62,75% )
Brakuje: 3 962,00 zł
Rafał Wesołowski
Rafał Wesołowski , 36 lat

Wypadek odebrał mi czucie w nogach❗️Proszę, pomóż❗️

Z trudem podjąłem tę decyzję, ale wiem, że muszę Wam opowiedzieć moją historię. W zeszłym roku, w zwykły poniedziałek, życie diametralnie się dla mnie zmieniło. Pracując na budowie, w wyniku nieszczęśliwego wypadku, spadłem z dachu z wysokości 8 metrów. Upadłem na plecy. Pamiętam, że leżałem na ziemi przytomny i świadomy. Poczułem silny prąd przechodzący przez brzuch, a potem nic. Straciłem czucie w nogach, a diagnoza w szpitalu była bezlitosna – uszkodzenie kręgosłupa.  Od tamtego czasu każdy dzień to dla mnie ból, rehabilitacja i walka o powrót do normalności. Korzystam z rehabilitacji w szpitalu, ale wiem, że w pewnym momencie fundusz się skończy. A według lekarzy pierwsze dwa lata po wypadku są decydujące. Bez rehabilitacji mogę już nie odzyskać sprawności, na którą teraz jest spora szansa. Szukam różnych metod i opcji, by zacząć leczenie prywatne i nie przerywać tej passy, ale wszystkie oferty uderzają we mnie cenami z rzędu kilkunastu tysięcy! Od wypadku jestem na zwolnieniu i nie jestem w stanie sam sprostać tym kosztom. Dlatego proszę Was o wsparcie. Każda złotówka zebrana w tej zbiórce to krok w stronę poprawy mojego życia. Nie ukrywam, że przyszłość wydaje się niepewna, ale z Waszą pomocą mam nadzieję na odzyskanie choć części normalności. Rafał

6 675 zł
Leoś Acosta Kotomska
8 dni do końca
Leoś Acosta Kotomska , 4 latka

Urodził się zupełnie zdrowy, a dziś jest niepełnosprawny... Pomożesz mu❓

Leoś urodził się jako zdrowy chłopiec. Jednak to, co wydarzyło się gdy miał 3 tygodnie zmieniło wszystko, na zawsze, nieodwracalnie... Żegnaliśmy się z nim i walczyliśmy o jego życie, baliśmy się jak nigdy. Dzisiaj jest wśród nas i potrzebuje pilnej pomocy! W jego 3 tygodniu życia skręciło mu się jelito w dwóch miejscach. Był środek pandemii, położna nie przychodziła na wizyty poporodowe do domu, a my nie zauważyliśmy żadnych niepokojących oznak, do czasu.  Pewnego dnia Leoś podczas karmienia ZROBIŁ SIĘ szary, SINY... Po przewiezieniu do szpitala Leoś zatrzymał się po raz pierwszy, a potem działo się to jeszcze kolejne dwa razy... Odchodziliśmy od zmysłów, gdy nasze dziecko było na granicy życia! W szpitalu został zdiagnozowany i przewieziony na salę operacyjną. Po otworzeniu jamy brzusznej Leoś miał skręcone jelito cienkie w dwóch miejscach (na początku i na końcu jelita). Część ‚‚nieaktywna" jelita była już martwa... Nie pracowały nerki i inne organy. Sytuacja była TRAGICZNA! Lekarze nie dawali szans naszemu dziecku na przeżycie. Byliśmy pytani kilkukrotnie podczas kilkumiesięcznego pobytu w szpitalu, czy zdecydujemy się w końcu na pożegnanie się z nim i odłączenie od aparatury. To był dla nas koszmarny czas, który chcielibyśmy wymazać z pamięci...  My jednak zawsze byliśmy pewni, że chcemy, aby Leo żył dalej. Gdy najtrudniejszy czas minął, po kilku miesiącach życia w szpitalu Leo wrócił do domu z rodzicami. Dzisiaj jest niepełnosprawnym, ale często uśmiechającym się dzieckiem. Ma 2,5 roku, nie chodzi samodzielnie i nie mówi. Leo rośnie i potrzebuje odpowiedniego sprzętu oraz rehabilitacji, aby powalczyć o swoją przyszłość. Dbamy o niego i staramy się zapewnić mu wszystko, co możliwe, aby pomóc w rozwoju. Leo na tę chwilę potrzebuje specjalistycznego wózka inwalidzkiego oraz stołu do pionizacji. Potrzebna jest również intensywna rehabilitacja do 4-5 godzin dziennie, natomiast fundusz zdrowia refunduje jedynie 45 minut dziennie. Chcemy więc jako rodzina zebrać środki... Chcemy naprawić to co zabrała chwila, co zabrał moment...  Rodzice

6 670 zł
Marcel Józefczyk
Marcel Józefczyk , 13 lat

Walka o zdrowie Marcelka wciąż trwa! Nie pozwólmy chorobie zawładnąć życiem chłopca!

Kochani, dzięki Waszemu wsparciu mogliśmy w zeszłym roku opłacać wiele godzin intensywnej rehabilitacji dla naszego synka. W przypadku jego choroby to jedyna droga, żeby powstrzymać degradację mięśni i jak najdłużej utrzymać sprawność. Niestety, nasz Marcelek będzie potrzebował regularnych ćwiczeń ze specjalistami jeszcze przez wiele lat, a być może do końca życia. Dlatego raz jeszcze prosimy Was o wsparcie. Oto nasza historia: Marcel ma już prawie 10 lat i cierpi na genetyczny zanik mięśni - dystrofię  Emery'ego-Dreifussa. Choroba ta polega na zaniku mięśni praktycznie każdej części ciała (włączając mięśnie oczu czy serca) w konsekwencji na niepełnosprawności czy nawet śmierci. Przez wiele lat szukaliśmy przyczyny jego ciągłego potykania się, przewracania i problemów z powstawaniem. Jego niezgrabność widoczna była gołym okiem. Odwiedziliśmy mnóstwo gabinetów. Pielgrzymowaliśmy od drzwi do drzwi, żeby tylko znaleźć odpowiedź i mieć pełną świadomość choroby, z którą walczymy. Poród przebiegał prawidłowo i okres wczesnego dzieciństwa też nie wskazywał na tak poważne schorzenie. Synek miał zwykle kiepski apetyt i słabo przybierał na wadze. Dopiero z biegiem czasu docierało do nas, że Marcelek rozwija się inaczej, niż jego starsze rodzeństwo. Wtedy po kolei zapalały nam się kolejne lampki ostrzegawcze. U mojego synka lekarze zdiagnozowali chorobę o wiele lat za późno, bo dopiero w zeszłym roku. Ten dzień był pewną ulgą, bo wreszcie wiedzieliśmy, co mu dolega, ale jednocześnie potwornym ciosem, bo okazało się, że nie ma lekarstwa, które mogłoby pomóc Marcelowi. Tej dystrofii nie da się wyleczyć! Jedyną nadzieją na samodzielność fizyczną oraz umysłową jest długoletnia, intensywna i bardzo kosztowna rehabilitacja.  W ostatnim czasie do całego zastępu problemów doszły jeszcze kłopoty z układem oddechowym i synek musi być na noc podłączany do respiratora. To dla nas wszystkich ogromny stres, nie znam już takiego pojęcia, jak spokojny sen… Choroba okrada go z kolejnych umiejętności, boimy się o każdy dzień... Zdecydowaliśmy się na badania genetyczne, żeby jeszcze lepiej poznać chorobę synka i nasze obawy w pełni się potwierdziły. Nocami musimy go podpinać pod respirator. Obecnie Marcel jeszcze chodzi, ale bez rehabilitacji choroba posadzić go na wózek. Synek powinien być rehabilitowany nieustannie, bo tylko ćwiczenia zapewniają mu sprawność. Na WF-ie coraz częściej nie może dorównać rówieśnikom z powodu osłabienia i braku sił. Chcę, aby mógł jak najdłużej chodzić i był samodzielny. Dlatego proszę Cię o dalsze wsparcie i pomoc. Rehabilitacja pochłania ogromną część naszego budżetu domowego. Nie chcę, aby doszło do sytuacji, że któregoś dnia mój synek nie będzie mógł mieć zajęć, bo zabraknie mi pieniędzy... Ewa, mama Marcela

6 663,00 zł ( 53,25% )
Brakuje: 5 848,00 zł
Staś Morzydusza
Staś Morzydusza , 4 latka

‚‚Gdyby miłość mogła wyleczyć..." Musimy walczy o przyszłość Stasia, pomożesz❓

Staś widzi i czuję świat w sposób odmienny od naszego. Prawdopodobnie nigdy tego nie zmienimy, bo przecież nie zmienimy go samego. Jednak istnieje nadzieja, że sprawimy, aby jego świat był trochę lżejszy i umiał współgrać z naszym... Wierzymy w to! Kontynuujemy intensywną terapię, która jest bardzo kosztowna, lecz dzięki niej Staś robi postępy. Ciężko pracujemy nad sposobem porozumiewania się, ponieważ syn nie mówi. Ćwiczymy koncentrację i trudne zachowania. Wierzymy, że jeszcze kiedyś będzie nam dane z nim porozmawiać. O życiu, o pasjach, o nowej miłości, o emocjach, które też są dla niego zagadką.  Nie jest łatwo, ale gdy widzimy, że nasze starania dają efekt, to spadają nam z serca ogromne kamienie! Poczucie, że jest nadzieja — to już naprawdę wiele! Obecnie Staś szczęśliwie uczęszcza do prywatnego przedszkola terapeutycznego i jeździ na terapie takie jak: fizjoterapia, logopedia, SI, behawioralna, krzyżowo- czaszkowa, Emost. Synek przeszedł również jedną turę mikropolaryzacji. Próbujemy tego, co rekomendują specjaliści — chcemy wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko! Uczęszczamy tam, gdzie jest to możliwe, aby choć trochę dorównać rówieśnikom. Naszym najskrytszym marzeniem jest to, aby Stasiek w naszym świecie czuł się bezpiecznie i aby odnalazł się w chaosie dnia codziennego. Wiemy, że intensywna terapia i leczenie podjęte właśnie teraz mogą przybliżyć naszą szansę na sukces i pomoc Stasiowi. Dlatego tu jesteśmy i mocno, z całych sił, prosimy Cię o wsparcie! Rodzice

6 663 zł
Ewa i Sara Laufer
Ewa i Sara Laufer , 33 lata

Nie pozwól, aby bliźniaczki utraciły to, o co tak ciężko walczyły!

Dziękuję, że kiedyś już nam pomogliście! Rehabilitacja jest najważniejszą częścią życia moich córek, dlatego raz jeszcze musiałam założyć zbiórkę. Proszę, wspomóż nas w tej ciężkiej walce… Nasza historia: Ewa i Sara urodziły się o miesiąc za szybko. Wtedy też rozpoczął się horror walki o ich życie. Moje córeczki ważyły nieco ponad kilogram i od początku były skazane na śmierć… Nie umiały same oddychać, ich płuca były niewykształcone. Przez długi poród doszło do niedotlenienia oraz do krwotoków do komór…  Sara była w nieco lepszej sytuacji – silniejsza, walczyła dzielnie. Ale Ewunia… Lekarze kazali przygotować się na najgorsze i nie mogli uwierzyć, że żyje kolejną godzinę, kolejny dzień. Dziś córeczki mają 32 lata i nie umiem sobie wyobrazić, by którejś miało zabraknąć… Nigdy jednak nie wiem, jak to wszystko się skończy, dlatego walka trwa nieustannie. U Ewy najpoważniejsza jest niewydolność oddechowa – garb uciska na płuca, przez co nieustannie boję się o jej życie. Córa niestety prawie nie widzi, to cena za to, że żyje. Zbyt duża mieszanka tlenowa uszkodziła nerw wzrokowy, a zaawansowana skolioza jest realnym zagrożeniem. Nie sprawdziły się żadne nowoczesne metody. Ewa nie przeżyje długotrwałej operacji, dlatego walczymy, by skolioza się nie pogłębiała. Boimy się każdego zapalenia płuc, najdrobniejszej infekcji… Życie w stresie nie jest łatwe! Ewa cały czas jest osobą leżącą. Niestety z biegiem lat doszły nowe problemy. W wyniku ostrego zapalenia trzustki wymaga specjalistycznej diety trzustkowej. Przeszła też kilka operacji okulistycznych, w wyniku odklejenia siatkówki w obu oczach. Jedno oko pozostało niewidzące. Jej skolioza nadal się jednak powiększa i obecnie wynosi aż 115  stopni! Z tego względu często dochodzi do niewydolności oddechowej. Z uwagi na przemieszczenia organów wewnętrznych, potrzebne są stałe ćwiczenia rozciągające, aby nie doprowadzić do znacznego pogorszenia stanu zdrowia. Sara także potrzebuje intensywnej rehabilitacji, ponieważ to dzięki niej może się samodzielnie poruszać. Przez wiele lat przebywała na wózku, dlatego tym bardziej nie chce stracić tego, co udało jej sie wypracować.  Te wszystkie lata, to nieustanna walka i ciężka praca. Boję się jednak, że jeżeli zabraknie środków na systematyczną rehabilitację, wszystko stracimy! Proszę, nie pozwól, aby moje córki cierpiały jeszcze mocniej! Mama Ewy i Sary

6 655 zł
Ewa Piechowiak
Ewa Piechowiak , 44 lata

Wózek to marzenie o niezależności. Proszę, pomóż mi je spełnić!

Chociaż tak bardzo bym chciała, wiem, że nie jestem w stanie zrobić nić, by stać się zdrowym człowiekiem. Moja choroba jest bowiem nieuleczalna. Od urodzenia zmagam się z dziecięcym porażeniem mózgowym i chociaż robię, co w mojej mocy, by przechytrzyć niepełnosprawność, są sytuacje, w których czuję się bezsilna... Mam 42 lata, a moim obecnie największym marzeniem jest nowy elektryczny wózek inwalidzki, który codziennie zastępuje mi nogi. Nie umiem sobie wyobrazić dnia, w którym nie będę w stanie opuścić swojego domu, dnia, w którym poczuję, że jestem w 100% zależna od pomocy drugiego człowieka. Jak najdłużej chciałabym móc cieszyć się niezależnością mimo MPD.  Niestety, niepełnosprawność sprawia, że odłożenie jakichkolwiek środków na elektryczny wózek inwalidzki jest obecnie niemożliwe. Koszt nowego sprzętu to kwota 14 tysięcy złotych. Wierzę, że dzięki Wam uda mi się spełnić marzenie, nie tylko o wózku, ale także o niezależności.  Ewa

6 650,00 zł ( 44,64% )
Brakuje: 8 244,00 zł
Łukasz Kowal
10 dni do końca
Łukasz Kowal , 22 lata

Choroba nie ma litości❗️Błagam, pomóż mojemu bratu❗️

Mój brat Łukasz ma zaledwie 21 lat. Od małego choruje na dystrofię mięśniową Duchenna. Całe życie uśmiechnięty, radosny chłopak teraz jest przykuty do łóżka i całkowicie zdany na opiekę innych… Choroba postępuje z każdym dniem. Powoli, niepowstrzymanie i okrutnie prowadzi do nieodwracalnego zaniku mięśni. Jego własne ciało zwraca się przeciwko niemu. Więzi go. I chociaż wydawałoby się, że to już wystarczająca tragedia, tak niestety, nie jest. Łukasz traci oddech. Przewlekła niewydolność oddechowa sprawia, że musi być podłączony do respiratora. Każdy dzień to dla nas walka o Łukasza. Z każdym dniem narastają też koszty, z którymi w końcu nie jesteśmy w stanie sobie poradzić. Dlatego zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc. Potrzebne są leki, rurki do odsysania, gaziki, maści, by zatrzymać odleżyny… Wszystko to nas przerasta. Proszę, wesprzyjcie nas nawet drobną wpłatą, udostępnieniem albo dobrym słowem w walce o Łukasza – mojego kochanego, najlepszego brata. Magdalena, siostra Kwota zbiórki jest szacunkowa.

6 606,00 zł ( 20,69% )
Brakuje: 25 309,00 zł