Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Dawid Selke
2 dni do końca
Dawid Selke , 32 lata

Jego życie w ułamku sekundy zostało zburzone❗️POMOCY❗️

Dawid był lubianym, pełnym energii i pasji nauczycielem historii. Uwielbiał naukę, zamierzał kształcić się dalej i wciąż rozwijać swoje kompetencje. Niestety los miał dla niego inne plany. Zamiast walczyć o dalsze wykształcenie, dziś Dawid walczy o życie… Od dłuższego czasu syn skarżył się na silne bóle głowy, ale leki przepisane przez lekarzy na szczęście przynosiły poprawę. 3 lata temu Dawid zachorował na cukrzycę, był pod stałą kontrolą specjalistów i mógł normalnie funkcjonować. Niestety nagle jego życie zmieniło się o 180 stopni. W lipcu, o 3 nad ranem mojego męża obudziły dziwne odgłosy z pokoju syna. Od razu pobiegł, by sprawdzić, co się dzieje. Dawid siedział na fotelu, myśląc, że spadł mu cukier – chciał przyjąć insulinę. Niestety jak się później okazało – sytuacja była dużo poważniejsza. Karetka zabrała naszego syna do szpitala w bardzo złym stanie. Wprowadzono Dawida w stan śpiączki farmakologicznej, w której tak naprawdę przebywa do dziś. Nie ma z nim kontaktu.  U syna zdiagnozowano rozlane uszkodzenia centralnego układu nerwowego na skutek hipoksemii oraz długotrwałej hipoglikemii, ślepotę korową, ropień płuca prawego, padaczkę i dekompensację cukrzycy typu I. Lekarze kilkukrotnie próbowali go wybudzić, niestety syn nie odzyskał pełnej świadomości. W międzyczasie przebył również zapalenie płuc. Najważniejsze jest, żeby jak najszybciej zapewnić mu intensywną rehabilitację. Tylko ona daje mu szansę na odzyskanie dawnego życia. Pomożecie nam? Leczenie i rehabilitacja generują koszty, na które nie byliśmy przygotowani. Prosimy, pomóżcie nam uratować syna. Mama Dawida

33 866 zł
Bartosz Kapral
Pilne!
Bartosz Kapral , 37 lat

Ojciec dwójki dzieci walczy o życie! Potrzebne pilne wsparcie!

Jestem Bartek, mam 37 lat i wspaniałą rodzinę, żonę Anię i dwoje cudownych dzieci – 12-letniego Huberta i 7-miesięczną Maję. Ostatnie wyniki badań przyniosły przerażające wieści… Mam nowotwór złośliwy rdzenia kręgowego! I choć rokowania przy glejaku są złe, ja nie zamierzam się poddawać! Potrzebuje jednak pomocy w dalszej walce z okrutną chorobą. Pomocy – nie mogę zostawić mojej wspaniałej rodziny! Półtora roku temu w czasie ćwiczeń wojskowych skręciłem kostkę w stawie skokowym. Po tym zdarzeniu pojawiły się u mnie kurcze i bóle nogi oraz bóle okolicy lędźwiowej kręgosłupa. Zacząłem uczęszczać prywatnie na zajęcia fizjoterapeutyczne. Zostałem też skierowany na MRI kręgosłupa. Okazało się, że mam przepuklinę krążka międzykręgowego. Dostałem leki i zostałem zakwalifikowany do nadtwardówkowego ostrzykiwania korzeni nerwowych.  Mimo że po zabiegu dotychczasowe dolegliwości troszkę zelżały, nadal nie czułem się dobrze. Choroba postępowała, z dnia na dzień pojawiały się kolejne niedowłady… Nie przerywałem rehabilitacji, licząc, że wszystko w końcu ustąpi. Pewnego dnia żona powiedziała mi, że spodziewa się drugiego dziecka! Byliśmy przeszczęśliwi, po latach starań w końcu się udało. Razem z synem dbaliśmy o Anię, tak aby niczego jej nie brakowało. Ciąża przebiegała prawidłowo, termin porodu został wyznaczony na koniec listopada 2023. Planowałem wziąć urlop, aby pomóc małżonce dojść do siebie po porodzie. Niestety... Gdy zbliżał się termin, ja zacząłem mieć kolejne dolegliwości. Początkowo było to drętwienie jednego palca dłoni, później całej dłoni oraz osłabienie mięśni. Z tygodnia na tydzień miałem coraz większe zaburzenia czucia w rękach oraz nogach. Położono mnie w szpitalu, żeby wykonać niezbędne badania. Dostałem leki i zalecenia rehabilitacje. Zamiast cieszyć się narodzinami córeczki, być z rodziną, jeździłem od lekarza do lekarza, z rehabilitacji na fizjoterapię. Objawy nie ustępowały… Minęło ponad pięć miesięcy, w końcu trafiłem na wspaniałego fizjoterapeutę, który zasugerował wykonanie rezonansu magnetycznego kręgosłupa szyjnego. Wynik okazał się przerażający… Okazało się, że mam GUZA NA RDZENIU KRĘGOWYM!!! Świat runął w jednej chwili, nie mogłem poskładać myśli… Przecież mam żonę, dwoje cudownych dzieci, plany, marzenia i całe życie przed sobą… 26 czerwca trafiłem na stół operacyjny. Podczas zabiegu lekarze stwierdzili, że guz jest nieoperacyjny! Wykonano laminektomię, dekompresję kanału kręgowego, plastykę opony z wszyciem łaty oraz pobrano fragment zmiany. 8 lipca dostałem wynik biopsji: nowotwór złośliwy, glejak… Najgorszy z nowotworów… Zostałem zakwalifikowany na radioterapię oraz chemioterapię. Rokowania tej choroby są bardzo złe, ale ja się nie poddaję, walczę każdego dnia i będę walczył, bo nie akceptuję tych okrutnych statystyk. Wierzę w to, że mogę pokonać chorobę i znam historię osób, które z nią wygrały. Potrzebuję jednak pomocy, ponieważ sam nie dam rady uzbierać kwoty potrzebnej na to, aby skorzystać z wszystkich dostępnych możliwości leczenia. Jak do tej pory wszystkie wydatki związane z leczeniem, dojazdami, wizytami u specjalistów, rehabilitacją oraz suplementacji pokrywałem sam. Niestety jestem świadomy tego, że to dopiero początek mojej walki, dlatego dłużej nie poradzę sobie bez wsparcia. Niestety choroba coraz mocniej daje mi się we znaki. Mam problemy z podstawowym funkcjonowaniem, pisaniem, chodzeniem, tracę czucie w kończynach, potrzebuję stałego wsparcia, opieki żony oraz bliskich. Te objawy bardzo ograniczają mnie w codziennych czynnościach, mimo to staram się funkcjonować normalnie. Wierzę, że z pomocą rodziny, przyjaciół oraz dobrych osób uda mi się wygrać z tą chorobą. MAM DLA KOGO ŻYĆ! Z całego serca proszę o pomoc! Bartosz

31 575 zł
Oskar Rolka
Oskar Rolka , 20 lat

W wypadku uderzył głową w przednią szybę samochodu❗️ Potrzebne wsparcie❗️

Wszystko może się zmienić w jednej chwili. Naszą chwilą był czerwiec 2024 roku i powrót do domu po rodzinnym obiedzie. Ilość samochodów na drodze nas zmartwiła, zastanawialiśmy, się czy coś się stało, a potem zdaliśmy sobie sprawę, że przecież nasz syn Oskar wracał chwilę przed nami… Miał zaledwie 20 lat. Podczas wypadku Oskar uderzył w przednią szybę i doszło do poważnych uszkodzeń mózgu. Teraz syn znajduje się w stanie czuwania lub minimalnej świadomości, walcząc o każdy dzień. Oskar to młody chłopak pełen życia, marzeń i planów na przyszłość. Po ciężkiej walce w szpitalu teraz stoi przed kolejnym wyzwaniem – powrotem do zdrowia, który wymaga kosztownej neurorehabilitacji i intensywnej rehabilitacji ruchowej. Lekarzom udało się go wybudzić ze stanu śpiączki farmakologicznej i na szczęście życiu Oskara nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale to nie koniec zmagań. Ale nikt nie jest do końca pewny, czy widzi i słyszy, co się dzieje wokół. Syn obecnie wciąż przebywa na oddziale intensywnej terapii. Choć jego stan jest stabilny, potrzebuje pilnie specjalistycznego ośrodka rehabilitacyjnego, aby mózg mógł się odbudować i odzyskać sprawność. Lekarze mówią, że jest nadzieja – mimo braku większej świadomości, Oskar między innymi otworzył oczy i porusza kończynami, co daje nam ogromną siłę, by walczyć dalej. Wiemy jednak, że przed nami długa i trudna droga. Koszty leczenia i rehabilitacji są ogromne, a my, jako rodzice, stajemy przed wyzwaniem, któremu sami nie damy rady sprostać. Dlatego zwracamy się do Was z gorącą prośbą o wsparcie. Każda, nawet najmniejsza, pomoc finansowa pozwoli nam zapewnić Oskarowi opiekę, której tak bardzo potrzebuje. Wierzymy, że wspólnie możemy dać mu szansę na powrót do zdrowia i normalnego życia. Wasza pomoc to dla nas światło w najciemniejszych chwilach. Rodzice

77 242 zł
Aleksy Szargan
9 dni do końca
Aleksy Szargan , 6 lat

Gdy cierpi dziecko, cierpi cały świat... Aleksy pilnie potrzebuje pomocy!

Aleksy przyszedł na świat 27 sierpnia 2018 roku w 41 tygodniu ciąży. Pomimo zapewnień o prawidłowym przebiegu ciąży i przebytych badaniach prenatalnych, pojawiło się wielowodzie. Mimo to cały czas byliśmy zapewniani, że wszystko jest tak, jak należy, a dziecku po prostu nie spieszy się na świat. W trakcie porodu lekarze zauważyli, że Aleksy ma zniekształconą rączkę. Po minucie, od pojawienia się synka na świecie, zabrali go na dalsze badania. Powtarzano nam, że to standardowa procedura, a my trwaliśmy nieświadomi nadchodzącej walki o życie dziecka. Po kilku godzinach przyszła pani doktor, od której usłyszałam, że potrzebna jest zgoda na przewiezienie dziecka na intensywną terapię do specjalistycznego szpitala. Syn musiał być jak najszybciej operowany, bo był w stanie zagrażającym życiu. Nie wiedziałam, co tak naprawdę się dzieje. Przecież jeszcze przed chwilą wszyscy powtarzali mi, że z Aleksym jest wszystko w porządku.  Następnego dnia okazało się, że synek ma atrezję przełyku z przetoką tchawiczo – przełykową, co oznaczało, że przełyk nie był połączony z żołądkiem. Wymagało to natychmiastowej operacji, która na szczęście przebiegła pomyślnie. Gdy myśleliśmy, że najgorsze już za nami i teraz będzie tylko lepiej, spadły na nas kolejne druzgocące diagnozy. Lekarze stwierdzili u synka wadę serca, nerki, ręki i przetokę grzbietu nosa. Byliśmy przerażeni. Aleksy radził sobie dobrze jak na problemy, z którymi musiał się mierzyć. Zaczynał jeść po kilka kropel mleka dziennie i w końcu mogliśmy wziąć go na ręce, przytulić i nakarmić z butelki. Po miesiącu pobytu na oddziale wyszliśmy ze szpitala, z długą listą zaleceń, badań i skierowań do specjalistów. Nareszcie mogliśmy położyć naszego synka w pustym dotychczas łóżeczku.  Radość nie trwała długo. Po tygodniu Aleksy zaczął się krztusić i przestał przyjmować mleko. Okazało się, że doszło do krytycznego zwężenia przełyku. W szpitalu założyli synkowi PEG – karmienie odbywało się przez rurkę. Rozpoczęliśmy walkę, podczas której synek przeszedł kilkanaście zabiegów poszerzania przełyku, operację i reoperację serca i operację przetoki nosa.   Od tamtego czasu minęło już 5 lat. Teraz przyszedł czas na podjęcie kolejnych trudnych decyzji dotyczących wady ręki. Aleksy przeszedł już 3 operacje – centralizację nadgarstka, amputacje kciuka i policyzację palca, które nie przyniosły pożądanego efektu. Znaleźliśmy ratunek w Paley European Institute, gdzie dano nam nadzieję i zaproponowano 3 kolejne operacje. Niestety ich koszt przekracza nasze możliwości finansowe. Jest szansa na wyprostowanie nadgarstka i wydłużenie kości łokciowej, ale żeby tak się stało, potrzebujemy Waszej pomocy.  Aleksy doświadczył już dużo i nie możemy się teraz poddać. Mimo tego, co przeszedł, jest pogodnym, energicznym, silnym i pozytywnie nastawionym dzieciakiem. Pękają nam serca, gdy widzimy jego cierpienie, jednak zrobimy wszystko, by pomóc naszemu ukochanemu dziecku. Bardzo prosimy o pomoc w uzbieraniu środków na niezbędne operacje! Rodzice Aleksego ➡️ ARMwrestling Aleksego - licytacje ➡️ Telekurier. Potrzebna pomoc dla 6-letniego Aleksego z Poznania ➡️ epoznan.pl Mały poznaniak potrzebuje ponad 400 tysięcy złotych na leczenie. Zostało niewiele czasu

272 177,00 zł ( 63,96% )
Brakuje: 153 355,00 zł
Katarzyna Fuchs
Katarzyna Fuchs , 44 lata

Udar mógł zabić matkę dwójki dzieci❗️ Pomóż Kasi wrócić do rodziny❗️

W ciągu dnia staram się jak mogę, by zapewnić mojej żonie wsparcie. W nocy nie jestem w stanie spać. Bałagan myśli w mojej głowie nie daje mi spokoju. Mieliśmy tak piękne i szczęśliwe życie. Dziś pozostały po nim tylko niewielkie ślady. Wszystko rozpadło się w jednej chwili… Na początku marca 2024 roku Kasi dokuczał uporczywy ból głowy. Zgłosiliśmy się do lekarza, jednak nie można było wskazać jednoznacznej przyczyny. Ból był na tyle silny, że karetka zabrała żonę do szpitala, gdzie doszło do nagłego pogorszenia stanu i utraty przytomności. Niezbędna była ratująca życie operacja. Godziny dłużyły się, jak jeszcze nigdy wcześniej. Nie dawałem rady… Po operacji lekarz poinformował nas, że żona przeszła udar, a rokowania nie są dobre. Kasia mogła się już nigdy się nie obudzić. Byłem załamany. Świadomość, że możemy już nigdy nie porozmawiać łamała mi serce. Wydawało mi się, że to zły sen, który zaraz odejdzie w zapomnienie. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że los chce mi ją odebrać… Na szczęście, po dziesięciu dniach śpiączki, powieki Kasi delikatnie się podniosły. Nawiązała ze mną kontakt wzrokowy. Początkowo, bardzo krótki i niepewny, jakby dopiero uczyła się patrzeć. Z upływem dni coraz częściej pozostawała przytomna. Odpowiadała na pytania poprzez mruganie lub delikatny uścisk dłoni. Te gesty trzymały mnie przy życiu. Niedługo później Kasia zaczęła oddychać samodzielnie, bez pomocy respiratora. To był dla nas wielki dzień. Dawał nadzieję i siłę do dalszej walki. Codziennie czuwaliśmy przy jej łóżku. Nie mogliśmy pozwolić, żeby była sama. Od końca kwietnia 2024 roku Kasia przebywa w ośrodku rehabilitacyjnym. Choć z każdym nowym tygodniem widać postępy, przed nami bardzo dużo pracy. Koszty są ogromne, a oszczędności topnieją w zastraszającym tempie. Wspólnie z rodziną, jesteśmy z Kasią prawie 24 godziny na dobę, wspieramy ją i bierzemy udział w jej ćwiczeniach. Takie działanie przynosi dobre efekty. Kasia jest bardzo zdeterminowana i daje z siebie wszystko.  Jest bardzo dużo do zrobienia. Żona ma poważne problemy ze wzrokiem, nie mówi i nie je samodzielnie. Ma problem z przełykaniem, niedowład całej lewej strony ciała i bardzo osłabione od długotrwałego leżenia mięśnie. Wymaga stałej opieki. Nie mogę uwierzyć, że jeden moment zmienił ją nie do poznania. Przed udarem Kasia była bardzo aktywna. Pracowała w kilku międzynarodowych korporacjach, kochała górskie wyprawy, jazdę na rowerze, zwiedzanie klimatycznych miasteczek i odpoczynek nad wodą. Ostatnio zaczęła naukę gry na pianinie. Dla Kasi od zawsze najważniejsza była rodzina. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci: Mię i Leona oraz dwa psy. Jesteśmy nierozłączni. Kochamy spędzać razem czas. Teraz ta możliwość jest ograniczona. Dzieci bardzo tęsknią za mamą… To trudne chwile. Zawsze ze wszystkim radziliśmy sobie sami. Tym razem się to nie uda. Musiałem zredukować pracę do koniecznego minimum, by mieć czas na zajmowanie się żoną i dziećmi. Koszty leczenia, rehabilitacji oraz przejazdów są tak wysokie, że nie jestem w stanie sam ich pokryć. Potrzebne nam wsparcie. Pokładam w Was moją nadzieję… Proszę, pomóżcie nam… Mąż Wojciech

126 243,00 zł ( 29,66% )
Brakuje: 299 289,00 zł
Teodor Górski
Teodor Górski , 9 lat

Synek ma 8 lat, a rówieśnikom sięga do pasa... Przed nim kolejna PILNA operacja ❗️

Żadne słowa nie oddadzą naszej wdzięczności! Wielokrotnie pomogliście naszemu dziecku, za co zawsze będziemy Wam wdzięczni! Nasz strach jeszcze nie minął. Na horyzoncie pojawiły się kolejne problemy! Nasza historia:  Teoś przyszedł na świat o kilka tygodni za wcześnie, ze skróconymi i zwichniętymi nóżkami i rączkami. Jak się później okazało, zwichnięte są wszystkie stawy oprócz barków. Stwierdzono u niego także wiotkość mięśni oraz duży niedobór wzrostu. Przeszedł dwie operacje nóżek w Polsce, jednak nie przyniosły one oczekiwanych rezultatów. Lekarze stwierdzili, że możliwości leczenia w Polsce się wyczerpały, a Teo i tak zdaniem polskich lekarzy chodzić nie będzie. Świat się nam zawalił… Zaczęliśmy szukać lekarza, który da jakąś szansę. Nadzieję na odzyskanie sprawności przyniosła dopiero konsultacja w Paley Institute. Lekarz podjął się leczenia Teodora, a to zadanie niełatwe dlatego, że choroba, z jaką się urodził, jest ultrarzadka – Zespół Desbuquois – dysplazja chrzęstna. Zwichnięcia, które miał, powstały wskutek niedoboru kolagenu w tkankach. Na świecie zostało udokumentowanych tylko 35 przypadków, a w Polsce jeden i to właśnie Teoś. Od urodzenia Teoś przeszedł już 12 operacji, z czego większość w Stanach Zjednoczonych, dzięki którym obecnie może stawiać samodzielne kroki. Po 7. latach leczenia, niezliczonych godzinach rehabilitacji, płaczu i niemocy wreszcie nadeszły rezultaty i uśmiech na twarzy – Teodor CHODZI, bez chodzika, ortez i lasek! Obecnie Teodor jest uczniem drugiej klasy szkoły podstawowej. Chodzi do klasy integracyjnej, ale tylko on jest niepełnosprawny ruchowo. Ma 85 cm wzrostu i  sięga kolegom do pasa. Cały czas potrzebuje pomocy innych osób w czynnościach samoobsługowych i podczas przemieszczania się. Jednak jego rozwój intelektualny jest prawidłowy: syn czyta, liczy, pisze, rysuje i co ważne, uwielbia spędzać czas w szkole z rówieśnikami. Czuje się akceptowany i szczęśliwy.  Choroby Teosia nie da się wyleczyć, jedyne co można zrobić, to dbać o utrzymanie dobrej kondycji i poprawianie jakości życia. Do tego konieczna jest regularna rehabilitacja, konsultacje u wielu specjalistów, odpowiedni dobór sprzętu, a także niwelowanie wszelkich barier architektonicznych tak, aby był jak najbardziej samodzielny. Ostatnia operacja odbyła się w 2021 r. Od tego czasu wydarzyło się wiele dobrego, a przede wszystkim to, że Teodor chodzi. Nie jest to chód idealny – Teo często się przewraca, ma zachwiania równowagi, ale ciężko pracuje, aby być coraz silniejszy. Przez te 1,5 roku, kiedy porusza się samodzielnie, jego nogi i kręgosłup są pod baczną obserwacją. Niestety są też minusy, gdyż w miarę zwiększonej aktywności, nogi Teo zaczęły się wykoślawiać. Ostatnie badania wykazały, że lewa noga, która od urodzenia jest gorsza, wymaga kolejnego zabiegu. Będzie miał on na celu zabezpieczenie stawu kolanowego przed zwichnięciem, aby nie zniweczyć dotychczasowych efektów leczenia. Wspomniany zabieg miałby się odbyć w USA i to na przełomie kilku miesięcy. Mamy mało czasu, na uzbieranie tej astronomicznie wielkie kwoty… Od ośmiu lat nieustannie jednak walczymy o lepszą przyszłość Teosia. Wierzymy, że i tym razem, z Waszą pomocą, uda się pomóc naszemu dzielnemu synkowi. Rodzice ➡️ Targowisko dla Teosia

29 928,00 zł ( 40,18% )
Brakuje: 44 541,00 zł
Ada Dziedzic
Ada Dziedzic , 9 miesięcy

Tragiczny finał porodu – Ada zmaga się z wieloma problemami zdrowotnymi! Pomóż!

Gdy nasza córeczka przyszła na świat, nastała cisza. Cisza, która trwała zbyt długo… Nigdy nie zapomnimy strachu i przerażenia, które nam towarzyszyło. Usłyszeliśmy: „brak oznak życia, 0 punktów a skali Apgar”. Maleństwo natychmiast zostało reanimowane i trafiło pod respirator. Ada została ochrzczona zaraz po narodzinach. Wiedzieliśmy, że musimy być przygotowani na wszystko…  W czasie porodu doszło do pęknięcia macicy oraz odklejenia się łożyska. Życie mamy i dziecka było zagrożone! Konieczne było cesarskie cięcie. Niestety, doszło do komplikacji i u naszej córeczki doszło do zamartwicy urodzeniowej. Od razu rozpoczęto hipotermię terapeutyczną oraz zdecydowano o przewiezieniu jej do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.  Ada na oddziale Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka spędziła ponad dwa miesiące. Po 5 dniach udało się odłączyć maleństwo z respiratora, niestety wciąż konieczne było wsparcie tlenowe. Brak odruchów ssania jak i połykania skłonił lekarzy do podjęcia decyzji o wykonaniu gastrostomii oraz tracheotomii.  Codzienność naszej córeczki jest trudna… Wskutek niedotlenienia, Ada cierpi na mózgowe porażenie dziecięce. Nie wiemy, czy w ogóle coś słyszy i widzi… Obecnie maleństwo jest pod opieką hospicjum domowego. Nad jej rozwojem czuwa szereg specjalistów: neurolog, nefrolog, laryngolog, okulista, osteopata, neurologopeda, chirurg, fizjoterapeuta oraz poradnia żywienia. Ada wymaga stałej rehabilitacji i stymulacji, to jedyny sposób na poprawę jej stanu zdrowia.  Marzyliśmy o wielkiej, szczęśliwej rodzinie. Mamy 4 wspaniałe córeczki, dla których zrobilibyśmy wszystko. Będziemy walczyć o zdrowie i sprawność Ady. Nasze maleństwo ma ogromną wolę życia. Już raz usłyszeliśmy, że córeczka nie ma zbyt dużych szans… Jednak Ada jest z nami i każdego dnia będziemy dokładać wszelkich starań, aby jej codzienność była możliwie jak najlepsza. Wesprzyjcie nas w tych trudnych chwilach. Rodzice Ady

25 882 zł
Iga Wawrzynkiewicz
Iga Wawrzynkiewicz , 16 lat

Iga nawet nie może poprosić o pomoc, a tak bardzo jej potrzebuje❗️

Stan Igi jest bardzo ciężki. Saturacja spada. Chorób towarzyszących nie da się wręcz zliczyć. Tylko intensywna rehabilitacja może pomóc, ale brakuje nam pieniędzy! Bardzo boję się o jej zdrowie i przyszłość… Bajki jej nie interesują. Godzinami może oglądać Formułę 1 i skoki narciarskie. Jest już nastolatką, więc żywo wyraża swoje zdanie. Iga nie mówi, jednak grymas twarzy wyraża bardzo dużo. Wiemy, kiedy jest zadowolona, kiedy zaniepokojona. Ona też wie, co do niej mówimy, rozumie, co się dzieje dookoła. Gdy podjeżdżamy pod szpital, widzę strach w jej oczach, pamięta, że to nie do końca przyjemne miejsce. Nie wyobrażam sobie życia bez Iguni, mojej córki pełnej radości, ale równocześnie na każdym kroku wyrażającej swoje zdanie. Ona nie chce leżeć w łóżku i patrzeć w sufit. Mimo że siedzenie pogłębia skoliozę, ona chce być z nami przy stole, na spacerze. Bardzo się złości, gdy kładziemy ją do łóżka w środku dnia. Uwielbia chodzić do szkoły. Tam nie ma tęsknoty za mamą czy tatą. Koleżanki i koledzy to jej aktualny świat. Trudno się dziwić, ma już 14 lat. Urodziła się jako zdrowa dziewczynka. Problemy zaczęły się dopiero w 5 miesiącu po kolejnej skojarzonej szczepionce. Jej stan drastycznie zaczął się pogarszać. Nasza córeczka spędziła wiele tygodni w różnych szpitalach i klinikach. U Igi zdiagnozowano: padaczkę, małogłowie, zespół pozapiramidowy, poważne uszkodzenia mózgu, porażenie czterokończynowe, refluks żołądkowo-przełykowy, atetozę, skoliozę, astmę oskrzelową. Ostatnio niestety u Igi coraz gorzej ze zdrowiem. Saturacja spadła do 88%, podczas gdy norma to 95-98%. PEG przecieka, ponieważ jest za luźna przetoka. Problemy z żelazem nie ustępują. Z powodu obniżonego napięcia mięśniowego ma bardzo duże problemy oddechowe, wymaga stałych inhalacji i rehabilitacji oddechowych. Ma bardzo silny ślinotok, cały czas musi być odsysany ssakiem. Przez deformację zgryzu, dostaje szczękościsku, notorycznie odgryza język i policzki, w związku z tym nosi specjalny aparat ortodontyczny, który musimy regularnie wymieniać. U naszej córeczki przez lata wykluczono szereg chorób, jednak mimo szerokiej diagnostyki ostatecznej diagnozy nie udało się postawić do dziś. Na tę chwilę diagnoza brzmi: encefalopatia o nieustalonej etiologii, czyli ogólne uszkodzenia mózgu niewiadomego pochodzenia. Iga ma bardzo obniżone napięcie mięśniowe, jest bardzo wiotka, ma problem z samodzielnym utrzymaniem główki. Nadal nie potrafi sama siedzieć, nie chodzi, nie mówi. Wiem, że Iga nigdy nie będzie zdrową dziewczynką, ale tak bardzo chcę jej pomóc, by mogła być jak najbardziej sprawna i doznawała jak najmniej bólu. Do tego potrzebuje stałej rehabilitacji, regularnej wymiany sprzętów medycznych. Koszty nas przerastają. To niewyobrażalne, ile trzeba płacić, by zapewnić godny byt niepełnosprawnemu dziecku. Koszt godzinnej rehabilitacji to często aż 140 złotych, a potrzebuje jej codziennie. Bardzo proszę Cię o pomoc dla mojej córki! Widzę, ile zmienia rehabilitacja, jak Iga dzięki niej staje się silniejsza, sprawniejsza. Niestety każda przerwa w ćwiczeniach to cios, który tworzy ranę ciężką do zagojenia. Najlepszą opcją są turnusy rehabilitacyjne, na które w tym roku nas nie stać. Każda Twoja wpłata to bardzo dużo. Iga jest dla nas całym światem, wszystkim, co mamy i zrobimy dla niej wszystko! Dlatego chowam dumę do kieszeni i proszę Cię o wsparcie dla mojego dziecka.  Patrycja, mama Igi

21 707,00 zł ( 65,82% )
Brakuje: 11 272,00 zł
Hubert Waligóra
Hubert Waligóra , 4 latka

By diagnozy nie odebrały szansy na szczęśliwe dzieciństwo – Wesprzyj Huberta!

Chodziliśmy po wielu specjalistach i po badaniach w końcu stało się jasne, że Hubert ma autyzm. Niestety, potem zaczęły pogłębiać się zaburzenia ruchowe, synek zaczął się bardziej potykać, zaczęło wykręcać mu ręce. Udaliśmy się do kolejnych specjalistów i zalecili ortezy na nogi. Hubert od początku nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, nie reagował na imię, nie pokazywał paluszkiem… Bardzo mało mówił, bardzo źle sypiał, a w wieku 2 lat doszły kolejne problemy – jego ciało „powykręcało”! Zaczęły się też problemy z poruszaniem się – synek bardzo się potykał i nadal potyka, ale mimo to się nie poddaje. Po każdym upadku wstaje, otrzepuje ręce i stara się utrzymać równowagę. Cały czas biegnie do przodu, tak że ciężko go zatrzymać. Pokazuje tym, jak silnym chłopcem jest. Dzieciństwo naszego synka wypełniło się szeregiem terapii logopedycznych, psychologicznych, pedagogicznych, SI i dietą. A gdyby tego było mało, to do rozpoznania doszła nam padaczka… Hubert nie jest samodzielny, ma trudności nawet w utrzymaniu łyżeczki, jest pampersowany, a podczas ataku padaczki ciało naszego dziecka wygina się w literę C. Bardzo go to boli… Nasze serca krwawią za każdym razem, kiedy leki nie działają. W tej sytuacji dzięki badaniom medycznym z zakresu genetyki, neurologii i gastrologii wiemy, co robić dalej, żeby wspomóc rozwój Huberta, by pomimo tylu przeciwności dalej był uśmiechniętym chłopcem, który chce po prostu żyć normalnie. Prosimy o wsparcie w naszych działaniach. Wizyty lekarskie, badania medyczne, regularne zajęcia i turnusy rehabilitacyjne kosztują krocie. Choć sumy są ogromne, nie poddajemy się, bo widzimy, że nasze działania przynoszą efekty. Nasze dziecko ma realną szansę na rozwój! Póki mamy zdrowie i siły, chcemy zrobić wszystko, by Hubert w przyszłości był samodzielny, by potrafił radzić sobie w dorosłości. Dlatego prosimy o wsparcie finansowe, aby nie gasła nadzieja na równe traktowanie dzieci, które są wyjątkowe i wspaniałe. Potrzebują tylko trochę pomocy, by pomóc im zrozumieć nasz świat i pokazać swój. Natalia i Daniel, rodzice Huberta

10 474 zł