Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Antoś Kidoń
Pilne!
Antoś Kidoń , 10 miesięcy

Okrutny nowotwór chce odebrać nam synka! Jedyną nadzieją przeszczep! Ratunku!

Historia z najgorszych koszmarów zaczęła stawać się brutalną rzeczywistością, gdy choroba zaatakowała nasz cenny skarb – ukochanego synka. Piekło zaczęło się od druzgocącej diagnozy brzmiącej jak jednoznaczny wyrok – w ciele Antosia rozwija się nowotwór wątroby. Od tamtej pory widok cierpiącego syna rani nas jak cierń, a niewiadoma, co przyniesie jutro, nie pozwala spać... Po przerażających słowach lekarzy nasze życie zmieniło się nie do poznania. Mamy za sobą krótki, ale intensywny okres usłany strachem oraz ogromnym cierpieniem. Wszystko zaczęło się zaledwie półtora miesiąca temu – Antoś przestał jeść, narzekał na ból brzucha, a dotknięcie go sprawiało mu ogromny ból. Trwało to jakiś czas, więc pojechaliśmy do szpitala w Kaliszu, aby zweryfikować jego stan zdrowia. Tam padły słowa, które zrujnowały nasze plany, a spokojna rzeczywistość rozsypała się w drobny mak – Wasz synek ma GUZA! Nowotwór postępuje szybko – Antoś w ciągu doby spuchł przez zbierające się w jego organizmie płyny. Po oddziale w Kaliszu przeniesiono go do szpitala w Poznaniu, gdzie synek przeszedł jeden cykl chemioterapii. Dzięki nim jego stan się w niewielkim stopniu się poprawił, ale to nie koniec koszmaru – czeka go skomplikowana operacja. Antoś nie skończył jeszcze roczku, a choroba, która okrutnie rozgościła się w jego organizmie, odebrała nam resztki nadziei na jego spokojne życie. Mój syn choruje na wątrobiaka zarodkowego (Hepablostoma). Brakuje nam słów, które potrafią opisać rozpacz, rozdzierającą nasze serca. Nasze dziecko obecnie przebywa w specjalistycznej klinice w Warszawie, gdzie jest poddawane intensywnemu leczeniu chemioterapią. Ma za sobą w tej placówce już 5 cykli. Przed nami jeszcze trudniejszy etap – Antoś będzie musiał przejść PRZESZCZEP WĄTROBY, który jest zaplanowany na 17 września. Ciągle drżymy o jego przyszłość. Niestety, życie zdaje się być dla naszej rodziny coraz bardziej okrutne. Znaleźliśmy się w sytuacji, na którą nie byliśmy przygotowani – zarówno psychicznie, jak i finansowo. Nie możemy się jednak poddać – przed nami najważniejsze działania, czyli proces leczenia Antosia. Niestety, ja – ojciec –  nie mogę wrócić do pracy, ponieważ muszę być przy synku każdego dnia. Nasze oszczędności są na wyczerpaniu, a koszty leczenia oraz koniecznej rehabilitacji po operacji nas przerastają.  Błagamy z całego serca o Wasze wsparcie. Każda wpłata jest dla nas największym darem ludzkiej dobroci. Codziennie budzimy się z nadzieją, że nasz synek w końcu pozbędzie się okrutnego przeciwnika z organizmu i będzie mógł spokojnie się żyć, odpoczywając od szpitalnych ścian. Dziękujemy za każdą pomoc oraz dobre słowo. Rodzice Antosia

4 197 zł
Dominika Kluz
Dominika Kluz , 31 lat

Serce matki nagle przestało bić... Pomóż Dominice znów zobaczyć dzieci❗️

Dominika wstała rano do najmłodszego synka. Nagle w domu rozległ się huk… Antoś nie doczekał się mamy, Dominika upadła, jej serce przestało bić. Do dziś nikt nie wie dlaczego. Do przyjazdu karetki reanimował ją mąż, w szpitalu powiedzieli, że będzie “rośliną”. Rodzina nie uwierzyła w to i rozpoczęła walkę. Dzięki ogromnie ciężkiej pracy, małymi krokami odzyskuje sprawność. Niestety, niedotlenienie mózgu i 40-minutowe zatrzymanie akcji serca poczyniły ogromne spustoszenie… Przed mamą 4 dzieci daleka droga do zdrowia, które może zapewnić może tylko intensywna rehabilitacja. A ta bez pomocy nie będzie możliwa… Lenka, Emilka, Maja i Antoś tęsknią za dawną mamą. Pomóż, by mogły ją odzyskać! Dziś Dominika nie może nawet zobaczyć swoich dzieci… Przez niedotlenienie straciła wzrok. Jest szansa, że go odzyska – lekarze twierdzą, że nerwy nie są uszkodzone! Jednak to długa i kosztowna droga. Bardzo się boimy, że Dominika i jej rodzina po prostu się poddadzą. Sami nie dadzą rady… Dlatego jako rodzina i przyjaciele z całego serca prosimy o pomoc! Dramat rozegrał się 19 grudnia 2019 roku, chwilę przed Świętami Bożego Narodzenia. Dzień zaczął się jak każdy inny. Dominika była młodą, energiczną mamą czwórki maluchów, kochającą żoną, zdrową, pomocną i uwielbiającą życie kobietą. Nic nie zapowiadało, że w jednej chwili jej świat się zatrzyma… Do dzisiaj nieznana jest przyczyna nagłego zatrzymania akcji serca. Zatrzymało się na prawie 40 minut… W szpitalu, do którego trafiła mama Lenki, Mai, Emilki i Antosia powiedzieli, że nie ma szans z tego wyjść. Jeśli przeżyje, czeka ją wegetacja do końca jej dni… Nie chcieliśmy przyjąć tego do wiadomości. Dominika jest młoda, całe życie przed nią, jej dzieci jej potrzebują, wszyscy jej potrzebujemy! Ona jednak dzielnie walczyła, tak bardzo chciała tu zostać… Znaleźliśmy prywatny ośrodek rehabilitacyjny, który przyjął Dominikę. Od 10 lutego 2020 roku trwa walka o jej powrót. W swój powrót do zdrowia włożyła tak ogromny wysiłek. Jej stan był tragiczny i nic nie wskazywało na to, że Dominika będzie miała jakikolwiek kontakt z otaczającym światem. Dziś Dominika znów się uśmiecha do swoich dzieci, rozumie, co się do niej mówi, logicznie odpowiada na zadawane pytania, potrafi się kontrolować i utrzymywać zamknięte usta przez długi czas i przełyka ślinę (wcześniej miała cały czas otwarte usta i nie radziła sobie z nadmiarem śliny). Zaczyna kontrolować ruchy kończyn i potrafi wykonać ruchy pojedynczą kończyną. Powoli również psychika Dominiki wraca do zdrowia, bo napady lęku i ataki paniki, które towarzyszyły jej na samym początku, dziś zdarzają się bardzo sporadycznie i tylko w sytuacjach nieznanych Dominice. To wszystko, co osiągnęła to jej wielki wysiłek, ale nie byłoby najmniejszych szans na to, gdyby nie ogromne zaangażowanie rzeszy ludzi, którzy bezinteresownie wpłacają środki na powrót Dominiki do zdrowia. Największe wyzwanie na ten moment stanowi wzrok i determinacja, by go odzyskać…  Walka wciąż trwa, wciąż potrzebne są środki na rehabilitację, która przynosi niesamowite efekty. Rodzina jest motorem napędowym Dominiki, to dla nich codziennie daje z siebie wszystko! Dajmy jej szansę na powrót do życia i do bycia szczęśliwą mamą. Prosimy...   ➡️ Bazarek – Licytacje dla Dominiki Kulz  

88 362,00 zł ( 29,22% )
Brakuje: 213 958,00 zł
Jaś Górniak
Jaś Górniak , 21 miesięcy

Straciliśmy już jednego synka, teraz toczymy walkę o zdrowie i sprawność Jasia❗️

Oczekiwanie na naszych wspaniałych synków, było najpiękniejszym i zarazem najtrudniejszym okresem w naszym życiu. Z niecierpliwością odliczaliśmy dni, by móc w końcu zobaczyć i przytulić naszych chłopców. Niestety musieliśmy zmierzyć się z ogromną tragedią… W 30. tygodniu ciąży z groźbą martwicy przez nagłe cesarskie cięcie przyszli na świat Jaś i Julek. Przez ich stan i wady wrodzone, od razu przewieziono nas na oddział neonatologii i intensywnej terapii. Tam bliźniacy zostali rozdzieleni. Po kilku godzinach stan Julka się pogorszył. Reanimowano go przez 60 minut i w stanie ciężkim trafił znów na oddział. Nad inkubatorami wylaliśmy morze łez, by następnego dnia dowiedzieć się o odejściu Julka.  Nasze serca rozpadły się na milion kawałków. Po tej tragedii Jaś spędził w szpitalu 58 długich, okrutnych dni. Zdiagnozowano u niego wodonercze nerki prawej, która sprawna jest tylko w 1% i brak kości przedramienia prawego.  Niestety… konieczna jest operacja usunięcia chorej nerki, ponieważ bardzo obciąża tą, która pracuje prawidłowo… Pod koniec kwietnia Jasiu ma już zaplanowany zabieg. Liczymy, że wszystko pójdzie dobrze… Na szczęście pojawiła się też nadzieja na poprawę funkcjonowania rączki synka. W klinice Paley’a zaproponowano nam 3-etapowe leczenie, z czego na pierwszy etap już udało nam się uzbierać środki! To wszystko dzięki Wam, bardzo dziękujemy! Teraz musimy zebrać kolejną, kolosalną kwotę na drugi etap, podczas którego lekarze zajmą się rekonstrukcją kciuka po prawej stronie. Zabieg ten polegać będzie na wytworzeniu przeciwstawnego do pozostałych palca o funkcji kciuka poprzez poszerzenie II przestrzeni międzypalcowej, transferu mięśni oraz ścięgien. Operacja ta może być wykonana po 3. miesiącach od pierwszego etapu. Jaś ciągle chodzi na kontrole do różnych specjalistów. Dalej jesteśmy pod opieką wielu poradni specjalistycznych między innymi kardiologicznej, nefrologicznej, urologicznej, neurologicznej, okulistycznej, audiologicznej i pulmonologicznej.  Za nami pierwszy poważny zabieg operacyjny. W grudniu 2023. roku Jaś miał usuwany nowotwór niezłośliwy za lewym oczodołem, którego na szczęście udało się pokonać. Operacja przebiegła bez powikłań. Nie zwalniamy tempa i kontynuujemy intensywną rehabilitację. Jaś bardzo nie lubi ćwiczyć, ale dzięki temu, w końcu zaczął stawiać swoje pierwsze kroki! Za każdym razem podczas rehabilitacji staramy się jak najbardziej usprawnić jego prawą rączkę, aby w codziennych czynnościach było mu łatwiej. Mimo wszystkich przeciwności losu nasz syn na co dzień to bardzo radosny i uśmiechnięty chłopczyk. Jest bardzo dzielny i każdego dnia zaraża nas swoich szczerym uśmiechem. Jesteśmy pewni, że jego braciszek patrzy na nas z góry i wspiera w tej trudnej walce. Bardzo Was prosimy o dalsze wsparcie. Wasza pomoc jest naszą nadzieją! Rodzice Jasia

277 970,00 zł ( 70,61% )
Brakuje: 115 648,00 zł
Piotr Kożuchowski
Piotr Kożuchowski , 45 lat

🚨Po udarze był w stanie KRYTYCZNYM! Mąż, tata i strażak walczy o powrót do sprawności!🚨

Nigdy nie sądziłam, że dotknie nas tak ogromna tragedia.... W ciągu zaledwie jednego dnia runął cały nasz świat. Piotr – ukochany mąż, troskliwy tata i odważny strażak nagle musiał walczyć o życie! Mój mąż trafił do szpitala z ostrym bólem głowy. Miał zadzwonić do mnie następnego dnia rano. Mijały godziny, a mój telefon milczał… Pamiętam doskonale tę przerażającą ciszę. W końcu, po kilku godzinach oczekiwania zadzwonił lekarz – Piotr w stanie KRYTYCZNYM był przewożony do szpitala w Warszawie! Okazało się, że miał UDAR! Wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie. Mamy czterech wspaniałych synów, chłopcy są bardzo zżyci ze swoim tatą. Piotr jest strażakiem, a służba zawsze sprawiała mu wielką satysfakcję. Był zdrowym, pełnym życia i energii mężczyzną! Dzień, w którym miał udar, pamiętam doskonale, jakby to było wczoraj… Świat na chwilę się zatrzymał, a chwilę później zawalił! To był styczniowy poranek, jak każdy inny. Piotr wstał rano i zaczął szykować się do wyjścia. Po chwili zawołał mnie i powiedział, że bardzo boli go głowa. Potem wszystko działo się już tak szybko…  Piotr zaczął tracić czucie w prawej ręce, następnie w prawej nodze. Wiedziałam, że muszę działać i natychmiast wezwałam pogotowie. Aż boję się pomyśleć, co by się stało, gdybym w tamtym momencie nie była z nim w domu! Gdy przyjechała karetka, Piotr dostał leki, po których poczuł się lepiej. Myślałam wtedy, że ten koszmar się skończył, a stan męża jest już stabilny. Ratownicy medyczni postanowili jednak zabrać Piotra do szpitala na dodatkowe badania. Jeszcze tego samego dnia rozmawialiśmy przez telefon, mówił, że znów boli go głowa. Miał wziąć leki i odezwać się następnego dnia. Nie przypuszczałam, że będzie to moja ostatnia, zwyczajna rozmowa z mężem… Piotr nie był w stanie do mnie zadzwonić. W rozmowie z lekarzem dowiedziałam się, że doznał udaru, a jego stan jest krytyczny! Nie mogłam uwierzyć w nieszczęście, jakie na nas spadło! Nasze dzieci potrzebują obojga rodziców, tymczasem ich ojciec walczył o życie! Z drżącym sercem czekałam na poprawę stanu zdrowia Piotra. Modliłam się, by wszystko było dobrze. Ten niepewny czas był tak bardzo przytłaczający... Jednak determinacja, jaką mąż na co dzień wykazywał się w pracy, objawiła się też w tej nierównej walce o życie! Piotr wygrał! Jego stan w końcu zaczął się poprawiać, ale sytuacja nadal jest trudna. Lekarze z początku nie dawali mu właściwie żadnych szans – mówili, że Piotr do końca życia będzie przykuty do łóżka. Na szczęście się mylili! Mój mąż każdego dnia walczy o powrót do sprawności. Ogromna poprawa jego stanu zdrowia nastąpiła po rozpoczęciu rehabilitacji. Dzięki niej, Piotr jest już w stanie siedzieć przy asekuracji. Mąż nie mówi, ale rusza oczami i stara się poruszać rękoma. Kręci głową, ruchem warg próbuje też przekazywać krótsze słowa. Żyje i jest świadomy – a to najważniejsze.  Nie ma słów, które wyrażą to, jak bardzo chciałabym, by Piotr odzyskał sprawność. Niestety wiem, że wymaga to intensywnej rehabilitacji i ciężkiej pracy. Pęka mi serce, gdy codziennie patrzę jak mój mąż, niegdyś pełen energii i radości, teraz nie jest w stanie sam utrzymać własnej głowy. Sama mogę jedynie dbać o niego najlepiej jak potrafię i wspierać przy ćwiczeniach w domu. Chłopcy też tak bardzo tęsknią za tatą, z którym mogli pograć w piłkę czy po prostu porozmawiać! Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się opłacić turnus rehabilitacyjny. Jestem Wam za ro niezwykle wdzięczna! Udało się nam wypracować już pierwsze małe sukcesy. Piotr coraz lepiej porusza lewą ręką i nogą oraz pomału zaczyna podnosić głowę. Są to drobne postępy, jednak dla nas to prawdziwe kamienie milowe! Dodatkowo mąż coraz częściej się z nami komunikuje – najczęściej poruszając głową – kiwając nią lub kręcąc. Czasami nawet odpowiada nam szeptem. Za każdym razem nie mogę powstrzymać wzruszenia, tak bardzo się bałam, że już nigdy nie usłyszę głosu Piotra... Niestety, nasza walka wciąż tra i nadal potrzebujemy waszego wsparcia. Po powrocie z turnusu rehabilitacyjnego niezbędne jest kontynuowanie terapii w domu. Koszty zaadoptowania garażu na pokój rehabilitacyjny oraz zakup niezbędnego specjalistycznego sprzętu są jednak ogromne i bardzo ciężko jest udźwignąć je samodzielnie. Piotr każdego dnia pokazuje nam ogromną siłę i determinację do odzyskania sprawności. Wierzę, że uda mu się wywalczyć zdrowie – nie da rady zrobić tego jednak sam. Mój mąż całe życie pomagał innym, lecz teraz to on potrzebuje wsparcia... Z całego serca proszę Was o pomoc!  Ewa, żona

9 440,00 zł ( 13,03% )
Brakuje: 62 955,00 zł
Asia Grzywacz
Asia Grzywacz , 7 lat

Asia przeżyła. Teraz walczy o lepsze życie!

Asieńka przyszła na świat w 2017 r. To był piękny moment. Po chwili cały nasz świat został jednak wywrócony do góry nogami. Z każdą następną minutą coraz bardziej bledliśmy ze strachu! Córeczka urodziła się w zamartwicy i z zachłystowym zapaleniem płuc. Potem nastąpił jeszcze większy szok. Okazało się, że Asia ma tylko jedną nerkę, która w dodatku nie pracuje prawidłowo! To było dla nas jak cios prosto w serce! Wcześniej żadne badania nie wykazały, że będzie aż tak źle! Po opuszczeniu szpitala przez krótką chwilę byliśmy spokojni. Potem zaczęło się piekło! Nasza malutka córeczka dostała drgawek i zaczęła mieć problemy z oddychaniem! Znowu trafiliśmy do szpitala, a strach ściskał nasze gardła! Stała opieka medyczna, badania, rehabilitacja stały się naszą codziennością. Od stycznia zeszłego roku nasza mała wojowniczka była dializowana. Jednak to przeszczep stał się jedynym sposobem, aby nie dopuścić do tragedii! Zabieg został wykonany w tym roku,  pod koniec stycznia. Gdy jechała na blok operacyjny ledwo trzymaliśmy się na nogach. W naszych głowach ciągle powracało pytanie „a co jeżeli…?” Czas mijał, a my ciągle czekaliśmy na wieści od lekarzy. Nie było dobrze. Asia nie poradziła sobie oddechowo, musiała zostać wykonana tracheotomia! Przez trzy kolejne tygodnie walczyła o swoje życie na oddziale intensywnej terapii!  Wygrała. To jest dla nas najważniejsze. Już do końca życia będzie musiała przyjmować leki immunosupresyjne.  Oprócz tego wszystkiego Joasia zmaga się z niedokrwistością, opóźnieniem psycho-ruchowym, z przykurczami w kolanach i biodrach. To dużo, ale najważniejsze, że żyje! Nasza córeczka wystarczająco już się nacierpiała. Nie możemy dopuścić do tego, że jej koszmar się powtórzy. Dlatego oprócz leków kluczowa jest stała rehabilitacja. Asieńka nadal nie chodzi, chcemy pomóc jej postawić swoje pierwsze kroki. Potrzebujemy Waszej pomocy, aby codzienność naszego dziecka była w końcu łaskawa.  Rodzice Joasi ➡️ Razem dla Joasi- pomagając innym pomagasz i sobie ➡️ licytacje dla Joasi

66 259,00 zł ( 62,28% )
Brakuje: 40 124,00 zł
Grzegorz Jeleń
Grzegorz Jeleń , 51 lat

Pomoc dla Grzegorza – walka z SLA❗️

Takich zbiorek, jak ta jest wiele, a ja nigdy nie prosiłem o pomoc. Tym razem jednak proszę o wsparcie, przede wszystkim dla mojej rodziny. Nazywam się Grzegorz i żyję w cieplej, kochającej rodzinie jako szczęśliwy mąż oraz ojciec dwojga dorosłych dzieci. Przez wiele lat byłem filarem mojej rodziny – niestety, rok temu wszystko się zmieniło. Latem ubiegłego roku mój organizm zaczął wysyłać niepokojące objawy: moja prawa noga nie nadążała za lewą, nie mogłem samodzielnie zejść z roweru. Szybko dołączył ogromny ból barku, a potem – stopniowy niedowład wszystkich kończyn. Leczono mnie na różnego rodzaju zapalenia, ale niestety ból się nasilał. Po długotrwałych badaniach, niezliczonych wizytach u specjalistów i oczekiwaniu na diagnozę, zaledwie dwa miesiące temu usłyszałem – „stwardnienie zanikowe boczne (SLA)”. Ta wiadomość była dla mnie i rodziny porażająca. Przyszła w momencie, kiedy moja córka planowała swój ślub. W dniu uroczystości, zamiast z nią tańczyć, spędziłem ten wyjątkowy moment na wózku inwalidzkim. SLA to choroba, która rozwija się szybko i prowadzi do paraliżu ciała, w tym organów odpowiedzialnych za przełykanie i oddychanie. Obecnie mój stan zdrowia ulega szybkiemu pogorszeniu. Doświadczam coraz większych trudności z poruszaniem się – nie jestem w stanie samodzielnie funkcjonować. Już od kilku miesięcy każdego dnia potrzebuję pomocy przy codziennych czynnościach, takich jak mycie, jedzenie czy korzystanie z toalety. Osłabienie mięśni sprawia, że jestem zależny od mojej rodziny, co jest dla mnie trudne do zaakceptowania. Moja żona musi w pełni poświęcić się opiece nade mną, co odbija się na jej zdrowiu, też tym psychicznym, co przekładało się na kolejne zwolnienia lekarskie. Moje dzieci musiały zaniechać swoje dotychczasowe zawodowe plany, by pomagać mi na co dzień i przejąć moje obowiązki domowe. Cała sytuacja jest dla mnie bardzo trudna, czuję się bezsilny, jakbym nagle stracił kontrolę nad swoim życiem. Razem z rodziną staramy się zebrać fundusze na kosztowne leki poprawiające jakkolwiek komfort codziennego życia, przyszłą rehabilitację oraz przystosowanie domu do moich potrzeb: dostosowanie sypialni, zainstalowanie rampy wjazdowej na piętro (obecnie jestem znoszony przez rodzinę, żonę, dzieci lub znajomych) i przystosowanie łazienki. Chcemy skorzystać z wszelkiej dostępnej terapii, aby utrzymać jak największą jakość życia, mimo trudności, z którymi się zmagamy. Każda forma wsparcia jest dla mnie ogromnie istotna. Wierze, że dzięki Waszej pomocy będę mógł dzielić się radością z moimi bliskimi dłużej, niż zakłada okrutna statystyka, a wspólne życie przez kolejne lata będzie nieco mniej uciążliwe. Grzegorz

24 746 zł
Elżbieta Łazicka
Pilne!
Elżbieta Łazicka , 53 lata

PILNE❗️Ratujcie naszą mamę! Drogie leczenie to jedyna szansa!

Zmaganie się z chorobą nowotworową jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń, jakie może spotkać rodzinę. Przez ostatni rok nasza rodzina przeżywała prawdziwy koszmar, widząc, jak nasza ukochana mama walczy o życie. Pomimo trudności i niepowodzeń, nie tracimy nadziei. Chcemy podzielić się naszą historią, aby pokazać siłę i determinację mamy oraz naszą gotowość do walki o jej zdrowie. W zeszłym roku w maju u mojej mamy zdiagnozowano nowotwór piersi (II stadium) z przerzutami do węzłów chłonnych. Lekarz onkolog zlecił cykl chemioterapii, po której przeprowadzono mastektomię i usunięcie węzłów chłonnych. Po operacji mama kontynuowała chemioterapię, tym razem w formie tabletek. Po otrzymaniu wyników histopatologii stwierdzono postęp choroby, pomimo zastosowanego leczenia. Usunięty guz został oceniony jako III stadium. Onkolog skierował mamę na kolejną scyntygrafię kości i tomografię, które wykazały przerzuty do kości ciemieniowej, dwóch kręgów szyjnych, żeber i łopatki. Zastosowane leczenie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Mama choruje na nowotwór hormonozależny, który jest „nieczuły” na chemioterapię. Leczenie hormonalne zastosowano dopiero rok po diagnozie. Postanowiliśmy szukać pomocy na własną rękę, aby wspomóc leczenie mamy. Jest nas sześcioro, najmłodsze z rodzeństwa ma dopiero 13 lat. Znaleźliśmy klinikę w Niemczech i po zebraniu odpowiedniej sumy pieniędzy na pierwszy wyjazd, wysłaliśmy tam mamę. W połowie czerwca otrzymaliśmy wycenę leczenia na 80 tysięcy euro. Jest to wycena leczenia na 2024 rok. Leczenie jest podzielone na kilka etapów, z drugim etapem zaplanowanym na 19 sierpnia. Ile mama potrzebuje takich etapów, by wyzdrowieć? Tego nie wiemy. Nie tracimy jednak nadziei. Ufamy, że uda się nazbierać odpowiednią kwotę i że mama wyzdrowieje.

86 063,00 zł ( 19,68% )
Brakuje: 351 172,00 zł
Mikołaj Specht
Pilne!
Mikołaj Specht , 48 lat

Pilne❗️Pomóż w walce ze złośliwym nowotworem❗️

Moja walka z chorobą rozpoczęła się na przełomie czerwca i lipca tego roku. Właśnie wtedy zacząłem zauważać u siebie wiele niepokojących symptomów. Natychmiast udałem się do lekarza, ale nie spodziewałem się, że wyjdę od niego z tak tragiczną diagnozą... Bardzo proszę o pomoc! Trafiłem na SOR, a z niego natychmiast na oddział szpitalny, ze względu na znaczną utratę mowy, problemy z koncentracją, pamięcią… Już wtedy lekarze przekazali mi informację, że w mojej głowie znajduje się guz… Operację chcieli przeprowadzić natychmiast, ale ze względu na utrzymujący się w organizmie stan zapalny, przełożyli ją na miesiąc później. Mój świat w ciągu kilku godzin wywrócił się do góry nogami! Poznałem diagnozę – glejak złośliwy lewego płata czołowego, nowotwór… Dziś jestem już po operacji usunięcia guza. Udało się go pozbyć aż w 95%. Niestety statystycznie od momentu poznania tej tragicznej diagnozy, mam tylko rok życia… Mam też wspaniałą rodzinę – żonę i dwójkę synków – 9-letniego Janka i 12-letniego Stefana. Muszę walczyć, bo mam dla kogo! Rozpocząłem już chemioradioterapię. Na szczęście dzięki operacji i leczeniu udało się odzyskać mowę, jestem też w stanie funkcjonować samodzielnie. Niestety nasza sytuacja jest bardzo trudna... Potrzebuję pomocy w zdobyciu środków na niezbędne leczenie i walkę z nowotworem! Przed diagnozą uwielbiałem spędzać aktywnie czas z moją rodziną. Moją pasją jest bieganie w górach, uwielbiam też uczestniczyć w zainteresowaniach moich dorastających synów. Chciałbym jak najdłużej obserwować ich rozwój… Dzieciaki wiedzą, że jestem po operacji. Było im bardzo przykro, że nie mogliśmy spędzić wspólnie wakacji. Mam jednak nadzieję, że czeka nas jeszcze wiele wspólnych chwil... Żeby było to możliwe, potrzebuję Twojej pomocy. Proszę, każda złotówka jest dla mnie niezwykle cenna. Mikołaj

358 zł
Laura Gąsior
Laura Gąsior , 2 latka

Razem dla Laury – walczymy o sprawność naszej córeczki!

Walka o zdrowie Laury rozpoczęła się zaraz po narodzinach! Już w ciąży badania wykazały, że coś jest nie tak z lewym płucem i kiedy córeczka przyszła na świat stwierdzono torbielowatość płuc. Mieliśmy nadzieję, że na tym zakończą się problemy zdrowotne Laury, niestety stało się inaczej!  Gdy córka miała 7 miesięcy zdarzył się wypadek! Przechodziłam z małą Laurą w wózku przez pasy i zostałyśmy potrącone przez samochód osobowy! Wózek z córeczką znalazł się poza jezdnią i Laurka z niego nie wypadła, jednak miała mocno obite okolice oka. Ja znalazłam się pod samochodem, jednak na szczęście skończyło się to tylko skręconą kostką i siniakami. Przez jakiś czas wszystko było w porządku, niestety w trakcie nauki chodzenia u Laury zaczęły się problemy z prawidłowym poruszaniem się. Po licznych badaniach zdiagnozowano u niej dziecięce porażenie mózgowe połowicze! We wrześniu tego roku córeczka otrzymała orzeczenie o niepełnosprawności.  Laura uczęszcza na intensywną rehabilitację m.in. na turnusach oraz na wizytach u fizjoterapeutów aż do 4 razy w tygodniu. Korzysta też z zaopatrzenia medycznego: ortez na obie nóżki, butów do ortez i pasów derotacyjnych. Czeka nas teraz rozpoczęcie leczenia spastyki toksyną botulinową i dalsze rehabilitacje na oddziałach rehabilitacji neurologicznej. Chcielibyśmy również rozpocząć leczenie na turnusach uzdrowiskowych w celu zapewnienia córeczce prawidłowego rozwoju układu oddechowego.  Koszty stałego leczenia i rehabilitacji są naprawdę duże i boimy się, że niedługo przekroczą nasze możliwości finansowe… Będziemy ogromnie wdzięczni za wsparcie drogi do sprawności Laury! Dzięki Waszej pomocy córka będzie mogła rozwijać się prawidłowo! Rodzice

1 340 zł