Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Aleksandra i Leon Plichta
Aleksandra i Leon Plichta , 4 latka

Prośba o pomoc dla Leosia i Oli!

Wszystko zaczęło się od zwykłych, niepozornych infekcji, które pojawiły się całkowicie niespodziewanie, gdy córka skończył 2 latka... Do tego czasu Ola rozwijała się jak każde zdrowe dziecko. Dopiero po kilku tygodniach liczne badania i konsultacje doprowadziły nas do diagnozy – zespół PANDAS. To dzięki Wam, kochani Darczyńcy, zaczęliśmy wlewy immunoglobulinowe! Dzięki Wam stało się to możliwe! W planach jest ich jeszcze co najmniej 5. Ciągle przeprowadzamy też konsultacje medyczne i robimy specjalistyczne badania, żeby leczenie było jak najbardziej skuteczne, m.in. odkryliśmy, że Ola ma celiakie i nietolerancje histaminy. Te choroby wymagają restrykcyjnej diety. Od początku leczenia nasza Ola urosła i przybrała na wadze, co wpłynęło na ilość potrzebnych immunoglobulin. Zwiększyła sie tez cena preparatu. Stąd zwracamy się z prośbą o dalsze wsparcie – chcemy zabezpieczyć środki na całość planowanych wlewów. Będziemy wdzięczni za każdy grosz, który nam w tym pomoże. Za Wasze wielkie serca, za to, że mogliśmy pojechać juz na pierwsze wlewy do Gdańska, za słowa otuchy i wsparcia, za wszystkie działania i akcje, których celem była pomoc naszej córeczce – bardzo Wam dziękujemy! Wierzymy, że z tak wielkim wsparciem, uda nam się pokonać chorobę Oli! Poznaj historię Oli: Ola urodziła się jako zupełnie zdrowa dziewczynka. Była szczęśliwym i promiennym dzieckiem rozświetlającym nasze życie. Prawidłowo się rozwijała – nawiązywała kontakt wzrokowy i wypowiadała pierwsze słowa. Sprawna, żywiołowa, uśmiechnięta – taką ją pamiętamy i wierzymy, że jeszcze kiedyś zobaczymy...  W wyniku chorób córeczka zaczęła przejawiać znaczne regresy w rozwoju – zaburzenia zachowania, zaburzenia motoryczne oraz procesów poznawczych. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Choroba siała spustoszenie w organizmie naszej malutkiej córki, a my nie byliśmy w stanie jej zatrzymać...  Zespół PANDAS powoduje nieprawidłowe działanie układu odpornościowego. Znaczy to, że własne przeciwciała atakują mózg, niszcząc go! Każda mniejsza choroba, infekcja, wirus czy zapalenie powoduje regres rozwoju.  Od tego czasu przeszliśmy niezliczoną ilość badań oraz konsultacji, wszystko po to, by pomóc naszej Oli. Niestety, sami nie jesteśmy w stanie przeskoczyć jednej bariery – finansowej... Lekarze z Centrum św. Łukasza w Gdańsku zalecili terapie immunoglobulinami. Niestety, koszty są ogromne, a dotychczasowe leczenie pochłonęło już wszystkie nasze oszczędności...  Bez leczenia nasza córeczka przestanie się rozwijać! Nie będzie mogła normalnie funkcjonować i cieszyć się życiem jak inne dzieci. My – rodzice – nie możemy na to pozwolić!  Wiemy, że musimy działać, tu i teraz! Dlatego prosimy wszystkich ludzi dobrego serca – pomóżcie nam uzbierać środki na leczenie córki. Jedynie to leczenie daje Olusi nadzieję i szansę na normalne życie! Przemysław i Justyna, rodzice Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową. 

214 304,00 zł ( 93,65% )
Brakuje: 14 526,00 zł
Abduś Azamov
Pilne!
Abduś Azamov , 13 lat

Stan jest KRYTYCZNY❗️Bez natychmiastowej pomocy nasz synek UMRZE, ratunku!

Jesteśmy rodzicami, którzy stoją w obliczu najgorszego dramatu, jaki może spotkać człowieka - śmiertelnej choroby własnego dziecka... Desperacko walczymy o jego życie 12 lat. Przez ten czas byliśmy na wielu pogrzebach dzieci, które nasz synek znał z oddziału, których życia przedwcześnie skończyła choroba. Widzieliśmy rozpacz ich rodziców... Śmierć dotyka swoimi wykręconymi szponami również naszego synka, dlatego, zdesperowani i bezsilni, prosimy Cię o pomoc! 12 lat temu spełniło się nasze największe marzenie - zostaliśmy rodzicami. Syn był spełnieniem naszych snów... Wydawało się, że urodził się zupełnie zdrowy. Wróciliśmy do domu w trójkę i nie dowierzaliśmy własnemu szczęściu. Z troską opiekowaliśmy się naszą malutką, kruchą istotką... Wszystko było wspaniałe, nawet nieprzespane noce nie wydawały się dużym zmartwieniem. Niestety, wkrótce wszystko się zmieniło... Nasz synek nie miał w ogóle apetytu... Wydawał się bardzo słaby, cały czas płakał, a potem nawet nie miał na to siły. Zaniepokojeni, zaczęliśmy bić na alarm... Przyjęto nas do szpitala, zaczęły się badania. Lekarze wiedzieli już, że coś mu dolega... Czekaliśmy na diagnozę, nie spodziewaliśmy się jednak, że będzie taka... Opuszczając szpital położniczy, niepokoiło nas tylko jedno - synek miał niespotykany odcień skóry, wydawało się lekko żółta. Lekarze jednak powiedzieli, że to nic złego - wszystkie parametry i badania wyszły prawidłowo i wykluczyli wszystkie choroby. Niestety nasza intuicja rodzicielska nas wtedy nie zawiodła... Przeżyliśmy najszczęśliwsze pół roku w naszym życiu, a potem, w ciągu jednego wieczora, bajka zamieniła się w najczarniejszy koszmar... Okazało się, że nasz syn cierpi na talasemię - genetyczną chorobę krwi.  Organizm Abdulka nie wytwarza odpowiedniej ilości hemoglobiny, niezbędnej do prawidłowego rozwoju...  Hemoglobina przenosi tlen i umożliwia właściwe funkcjonowanie komórek. Jej brak powoduje wady rozwojowe, zaburzenie życiowych procesów, a w najcięższych przypadkach po prostu śmierć, do której prowadzi niewydolne serce... Co czuje się w takich chwilach, kiedy słyszy się, że Twoje dziecko jest chore na chorobę, która powoli i boleśnie je zabija...? My mieliśmy wrażenie, że ktoś odciął nam dopływ tlenu... Nie mieliśmy czym oddychać, rozpacz i strach wypełniły wszystko, pojawiły się w naszym życiu i są do dziś. Nasz syn ma najcięższą postać tej choroby, od początku kazano nam się liczyć z najgorszym... Postanowiliśmy, że zrobimy wszystko, żeby go ratować, że nie pozwolimy mu umrzeć! Już wtedy mówiono nam, że leczenie będzie trudne i długie... Nie mieliśmy jednak pojęcia, jak ciężko będzie, że przez 12 lat choroba będzie deptać nam po piętach, że nasz syn przez 12 lat będzie torturowany ciągłymi transfuzjami krwi, że nie będzie mieć dzieciństwa, że lepiej niż dom będzie znać szpital... Niestety stan Abdula pogarsza się, jest coraz słabszy, narządy coraz gorzej funkcjonują, a my jesteśmy bezsilni. Kiedy synowi zaczęły puchnąć nóżki, spuchła buzia, a parametry pracy serca spadły do zagrażających życiu, wiedzieliśmy, że nie możemy dłużej czekać... Przyjechaliśmy do szpitala w Turcji, tutaj Abdul ma jeszcze szansę... Przejdzie przeszczep szpiku, to jedyna szansa na uratowanie życia. Zaczęliśmy leczenie, chociaż nasz syn jest tu prywatnym pacjentem, za wszystko trzeba płacić... Nasza rodzina sprzedała wszystko, co mieliśmy: mieszkanie, samochód, aby opłacić drogie leczenie przez 12 lat. A teraz mamy szansę uratować życie naszego synka, a nie mamy już pieniędzy... Nie możemy pozwolić mu umrzeć! Wskaźniki badań syna są krytyczne, lekarze powiedzieli nam, że jest bardzo źle... Abdul może umrzeć w dowolnym momencie. Musimy działać szybko! Trwają przygotowania do przeszczepu, dawca szpiku już się znalazł w międzynarodowej bazie - mamy ogromne szczęście, że będzie to osoba z Polski. Niestety, sama procedura jest bardzo kosztowna... Jesteśmy uzależnieni od pieniędzy, których nie mamy! Ścigamy się z czasem... Szpital robi, co może, aby stan naszego synka się polepszył i nadawał się do przeszczepu. Procedura rozpocznie się, gdy zbierzemy pieniądze. Błagamy Cię, pomóż ratować naszego syna, tak bardzo chcemy go uratować ze szponów śmierci, modlimy się za każdego Anioła Stróża, który da naszemu synowi szansę na życie! Z wyrazami szacunku i prośbą o pomoc,  Rodzice

94 632,00 zł ( 19,64% )
Brakuje: 387 002,00 zł
Małgosia Tomczak
Małgosia Tomczak , 18 lat

Małgosię czeka kolejna operacja❗️Potrzebna pilna pomoc...

Walka z przeciwnościami, które narzuca nam życie jest wycieńczająca, niesprawiedliwa i bolesna… To cud, gdy w tym wszystkim potrafimy jeszcze odnaleźć w sobie odwagę, by się nie poddać i wychodzić naprzeciw wszystkim przeszkodom. Jestem dumna z mojej córki, że odnajduje w sobie taką siłę. Czasem brakuje jej nawet mi, mamie, gdy muszę patrzeć na cierpienie własnego dziecka, ale Małgosia… jest z nas wszystkich najsilniejsza. To każdego dnia mnie wzrusza…  Małgosia ma siedemnaście lat. Od urodzenia, czyli tak naprawdę całe swoje dotychczasowe życie, zmaga się ze schorzeniem, które naznaczyło jej codzienność. Jest to PFFD - Proximal Femoral Focal Deficiency, bardzo rzadka, niedziedziczna wada układu kostnego, uwidaczniająca się deformacjami w obrębie miednicy i wrodzonym skróceniem kości udowej. Prawa noga Małgosi jest w tej chwili o 11 cm krótsza od lewej. Nadal nie rozwija się prawidłowo i nie rośnie tak, jak powinna. Różnica ta wciąż się zwiększa wraz ze wzrostem Małgosi. Wszystko to powoduje pogłębianie się wady. W ostatnim czasie pojawiła się jeszcze skolioza, która utrudnia córce funkcjonowanie. Wiele lat temu, szukając pomocy z maleńką Małgosią na ręku, odwiedzając polskich specjalistów, słyszeliśmy, że nie warto męczyć dziecka operacjami, bo i tak całe nasze starania skończą się na amputacji i Małgosia będzie jeździć na wózku. Takie opinie tylko zmobilizowały nas do dalszego szukania właściwego i doświadczonego lekarza, bo amputacja w naszym odczuciu pozostawała jedynie ostatecznością... Na szczęście wszystkie starania w końcu przyniosły dobre wiadomości i wlały w nasze serca nadzieję. W 2011 roku Małgosia przeszła pierwszą operację w USA, polegającą na rekonstrukcji stawu biodrowego i kości udowej oraz na jej zespoleniu i naprawie stawu kolanowego. Od tamtego czasu córka przeszła aż kilkanaście skomplikowanych zabiegów! Codziennością Małgosi stał się ból i rozłąka z rodziną oraz przyjaciółmi. Mimo to, wierzyliśmy, że już wkrótce córka przejdzie ostatni etap leczenia, po którym najgorsze będzie za nami…  W grudniu 2022 roku odbyliśmy konsultację w Warszawie z doktorem Paley’em w sprawie zaplanowanego wydłużenia kości udowej u córki - jednego z ostatnich. Nasz entuzjazm szybko zastąpiły kolejne bolesne wieści. Okazało się, że w związku z narastającymi dolegliwościami bólowymi stopy i stawu kolanowego, musimy zmienić wcześniejszy plan leczenia. Małgosia musi pilnie przejść rekonstrukcję prawej stopy z korekcją jej ustawienia i rekonstrukcję tkankową wewnątrz prawego stawu kolanowego wraz z przeszczepem chrząstki. Jest to dodatkowa operacja, na którą nie byliśmy przygotowani! Małgosia musi jak najszybciej przejść kolejny etap leczenia, wstępnie zaplanowany na sierpień 2023 roku. Prawdopodobnie będziemy musieli spędzić w klinice dra Paley'a w USA 3-4 miesiące. Czas pobytu jest uzależniony od efektów operacji, ogólnego stanu stopy i kolana oraz pracy wykonanej podczas rehabilitacji.  Małgosia jest niezwykle ambitna. Uczy się w klasie licealnej i oprócz ogromu nauki, mierzy się jeszcze z przeszkodami, które narzuca jej codzienna walka o sprawność. Córka dzielnie dźwiga wszystko na swoich barkach, ale marzę o tym, by zdjąć z niej ten ciężar, by w końcu mogła normalnie żyć. Już nieraz przekonaliśmy się, że nie ma rzeczy niemożliwych. Prosimy, przyłącz się do naszej zbiórki. Liczy się każda złotówka, a mamy tak mało czasu! Jolanta, mama

412 633,00 zł ( 59,81% )
Brakuje: 277 263,00 zł
Laura Gąsior
Laura Gąsior , 2 latka

Razem dla Laury – walczymy o sprawność naszej córeczki!

Walka o zdrowie Laury rozpoczęła się zaraz po narodzinach! Już w ciąży badania wykazały, że coś jest nie tak z lewym płucem i kiedy córeczka przyszła na świat stwierdzono torbielowatość płuc. Mieliśmy nadzieję, że na tym zakończą się problemy zdrowotne Laury, niestety stało się inaczej!  Gdy córka miała 7 miesięcy zdarzył się wypadek! Przechodziłam z małą Laurą w wózku przez pasy i zostałyśmy potrącone przez samochód osobowy! Wózek z córeczką znalazł się poza jezdnią i Laurka z niego nie wypadła, jednak miała mocno obite okolice oka. Ja znalazłam się pod samochodem, jednak na szczęście skończyło się to tylko skręconą kostką i siniakami. Przez jakiś czas wszystko było w porządku, niestety w trakcie nauki chodzenia u Laury zaczęły się problemy z prawidłowym poruszaniem się. Po licznych badaniach zdiagnozowano u niej dziecięce porażenie mózgowe połowicze! We wrześniu tego roku córeczka otrzymała orzeczenie o niepełnosprawności.  Laura uczęszcza na intensywną rehabilitację m.in. na turnusach oraz na wizytach u fizjoterapeutów aż do 4 razy w tygodniu. Korzysta też z zaopatrzenia medycznego: ortez na obie nóżki, butów do ortez i pasów derotacyjnych. Czeka nas teraz rozpoczęcie leczenia spastyki toksyną botulinową i dalsze rehabilitacje na oddziałach rehabilitacji neurologicznej. Chcielibyśmy również rozpocząć leczenie na turnusach uzdrowiskowych w celu zapewnienia córeczce prawidłowego rozwoju układu oddechowego.  Koszty stałego leczenia i rehabilitacji są naprawdę duże i boimy się, że niedługo przekroczą nasze możliwości finansowe… Będziemy ogromnie wdzięczni za wsparcie drogi do sprawności Laury! Dzięki Waszej pomocy córka będzie mogła rozwijać się prawidłowo! Rodzice

1 340 zł
Piotr Kożuchowski
Piotr Kożuchowski , 45 lat

🚨Po udarze był w stanie KRYTYCZNYM! Mąż, tata i strażak walczy o powrót do sprawności!🚨

Nigdy nie sądziłam, że dotknie nas tak ogromna tragedia.... W ciągu zaledwie jednego dnia runął cały nasz świat. Piotr – ukochany mąż, troskliwy tata i odważny strażak nagle musiał walczyć o życie! Mój mąż trafił do szpitala z ostrym bólem głowy. Miał zadzwonić do mnie następnego dnia rano. Mijały godziny, a mój telefon milczał… Pamiętam doskonale tę przerażającą ciszę. W końcu, po kilku godzinach oczekiwania zadzwonił lekarz – Piotr w stanie KRYTYCZNYM był przewożony do szpitala w Warszawie! Okazało się, że miał UDAR! Wiedliśmy spokojne i szczęśliwe życie. Mamy czterech wspaniałych synów, chłopcy są bardzo zżyci ze swoim tatą. Piotr jest strażakiem, a służba zawsze sprawiała mu wielką satysfakcję. Był zdrowym, pełnym życia i energii mężczyzną! Dzień, w którym miał udar, pamiętam doskonale, jakby to było wczoraj… Świat na chwilę się zatrzymał, a chwilę później zawalił! To był styczniowy poranek, jak każdy inny. Piotr wstał rano i zaczął szykować się do wyjścia. Po chwili zawołał mnie i powiedział, że bardzo boli go głowa. Potem wszystko działo się już tak szybko…  Piotr zaczął tracić czucie w prawej ręce, następnie w prawej nodze. Wiedziałam, że muszę działać i natychmiast wezwałam pogotowie. Aż boję się pomyśleć, co by się stało, gdybym w tamtym momencie nie była z nim w domu! Gdy przyjechała karetka, Piotr dostał leki, po których poczuł się lepiej. Myślałam wtedy, że ten koszmar się skończył, a stan męża jest już stabilny. Ratownicy medyczni postanowili jednak zabrać Piotra do szpitala na dodatkowe badania. Jeszcze tego samego dnia rozmawialiśmy przez telefon, mówił, że znów boli go głowa. Miał wziąć leki i odezwać się następnego dnia. Nie przypuszczałam, że będzie to moja ostatnia, zwyczajna rozmowa z mężem… Piotr nie był w stanie do mnie zadzwonić. W rozmowie z lekarzem dowiedziałam się, że doznał udaru, a jego stan jest krytyczny! Nie mogłam uwierzyć w nieszczęście, jakie na nas spadło! Nasze dzieci potrzebują obojga rodziców, tymczasem ich ojciec walczył o życie! Z drżącym sercem czekałam na poprawę stanu zdrowia Piotra. Modliłam się, by wszystko było dobrze. Ten niepewny czas był tak bardzo przytłaczający... Jednak determinacja, jaką mąż na co dzień wykazywał się w pracy, objawiła się też w tej nierównej walce o życie! Piotr wygrał! Jego stan w końcu zaczął się poprawiać, ale sytuacja nadal jest trudna. Lekarze z początku nie dawali mu właściwie żadnych szans – mówili, że Piotr do końca życia będzie przykuty do łóżka. Na szczęście się mylili! Mój mąż każdego dnia walczy o powrót do sprawności. Ogromna poprawa jego stanu zdrowia nastąpiła po rozpoczęciu rehabilitacji. Dzięki niej, Piotr jest już w stanie siedzieć przy asekuracji. Mąż nie mówi, ale rusza oczami i stara się poruszać rękoma. Kręci głową, ruchem warg próbuje też przekazywać krótsze słowa. Żyje i jest świadomy – a to najważniejsze.  Nie ma słów, które wyrażą to, jak bardzo chciałabym, by Piotr odzyskał sprawność. Niestety wiem, że wymaga to intensywnej rehabilitacji i ciężkiej pracy. Pęka mi serce, gdy codziennie patrzę jak mój mąż, niegdyś pełen energii i radości, teraz nie jest w stanie sam utrzymać własnej głowy. Sama mogę jedynie dbać o niego najlepiej jak potrafię i wspierać przy ćwiczeniach w domu. Chłopcy też tak bardzo tęsknią za tatą, z którym mogli pograć w piłkę czy po prostu porozmawiać! Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy udało się opłacić turnus rehabilitacyjny. Jestem Wam za ro niezwykle wdzięczna! Udało się nam wypracować już pierwsze małe sukcesy. Piotr coraz lepiej porusza lewą ręką i nogą oraz pomału zaczyna podnosić głowę. Są to drobne postępy, jednak dla nas to prawdziwe kamienie milowe! Dodatkowo mąż coraz częściej się z nami komunikuje – najczęściej poruszając głową – kiwając nią lub kręcąc. Czasami nawet odpowiada nam szeptem. Za każdym razem nie mogę powstrzymać wzruszenia, tak bardzo się bałam, że już nigdy nie usłyszę głosu Piotra... Niestety, nasza walka wciąż tra i nadal potrzebujemy waszego wsparcia. Po powrocie z turnusu rehabilitacyjnego niezbędne jest kontynuowanie terapii w domu. Koszty zaadoptowania garażu na pokój rehabilitacyjny oraz zakup niezbędnego specjalistycznego sprzętu są jednak ogromne i bardzo ciężko jest udźwignąć je samodzielnie. Piotr każdego dnia pokazuje nam ogromną siłę i determinację do odzyskania sprawności. Wierzę, że uda mu się wywalczyć zdrowie – nie da rady zrobić tego jednak sam. Mój mąż całe życie pomagał innym, lecz teraz to on potrzebuje wsparcia... Z całego serca proszę Was o pomoc!  Ewa, żona

9 340,00 zł ( 12,9% )
Brakuje: 63 055,00 zł
Jan Pasternak
Jan Pasternak , 9 lat

Choroba izoluje naszego synka i niszczy jego narządy!

To niewiarygodne, że z Twoją pomocą uzbieraliśmy podczas poprzedniej zbiórki 100%. W tamtym ciężkim czasie okazaliście nam dużo serca, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.  Musieliśmy jednak wrócić tutaj, ponieważ stan zdrowia naszego synka znacznie się pogorszył! Dzisiaj jeszcze mocniej prosimy o Twoją pomoc… Nasza historia: Janek jest wspaniałym chłopcem, który marzy, aby jego życie było beztroskie i szczęśliwe. Niestety każdego dnia musimy się mierzyć z wieloma diagnozami i chorobami syna.  Autyzm, niedobór odporności, a wraz z tym nawracające stany gorączkowe, astma oskrzelowa mieszana, a także refluks – to tylko część tego, z czym zmaga się Jaś.  Od dawna zapewniamy naszemu dziecku systematyczną rehabilitację, chcąc jak najlepiej przygotować go do samodzielnej przyszłości. Myśleliśmy, że już więcej nic złego się nie przytrafi. Myliliśmy się.  Lekarze postawili nowe rozpoznanie choroby autozapalnej o nieznanym podłożu genetycznym! Od czerwca musieliśmy wdrożyć kurację lekiem biologicznym, codziennie wykonujemy Jasiowi zastrzyki i raz w miesiącu musimy wstawić się w szpitalu, oddalonym od naszego domu o 500 km.  Nikt z nas nie spodziewał się, że choroba spowoduje wyniszczenie narządów wewnętrznych! Ponadto niedobór odporności sprawia, że każda infekcja może być dla Jasia bardzo niebezpieczna! Z tego powodu synek nie może już uczęszczać do szkoły ani podróżować środkami transportu publicznego… Leczenie na razie jest objawowe, ponieważ nie mamy jeszcze końcowej diagnozy. Musimy więc wykonać szereg innych, dodatkowych badań… Chcielibyśmy, aby synek mógł czerpać z życia pełnymi garściami i cieszyć się dzieciństwem, jednak teraz nie jest to możliwe...  Wierzymy, że w końcu będzie dobrze. Wierzymy, że znajdziemy sposób, aby pomóc Jasiowi i sprawić, że jego życie będzie choć trochę łatwiejsze. Każda przekazana złotówka wzmacnia naszą nadzieję. Walka o lepszą przyszłość Jasia wciąż trwa – Ty także możesz pomóc. Bardzo prosimy o wsparcie!  Rodzice Jasia ➡️ Pomoc dla Jasia <3 

91 409 zł
Kacper Tomczuk
Kacper Tomczuk , 11 lat

Życie Kacpra to nieustanny ból i walka o lepsze jutro. Prosimy, pomóż!

Kacper zawsze marzył o bieganiu z rówieśnikami, o uśmiechu bez bólu, ale zamiast tego codziennie zmaga się z chorobą, która nie pozwala mu normalnie żyć. Każdego dnia przeżywa koszmar, który bezlitośnie odbiera mu to, co najcenniejsze – zdrowie i radość. Kacper mimo młodego wieku musiał stoczyć już wiele trudnych bitew z własnym ciałem. Choruje na rzadką i niezwykle trudną chorobę genetyczną – zespół Duplikacji MECP2. Schorzenie to dotyka głównie chłopców, powodując poważne uszkodzenia w rozwoju mózgu oraz wpływa na  funkcjonowanie całego ciała. Każdy dzień dla Kacpra to walka o przetrwanie. Syn również nie mówi, cierpi na zaburzenia czuciowo-ruchowe, spastyczność mięśni oraz przykurcze kończyn dolnych. Każda czynność – od ubierania, przez karmienie, po dbanie o higienę – wymaga wsparcia dorosłego. Z powodu postępującej padaczki stracił umiejętność chodzenia. Jego życie to nieustanny ból i walka z ograniczeniami. Padaczka ma wyjątkowo ciężki przebieg. Jest oporna na leczenie. Mimo przyjmowania wielu leków ataki wciąż wyniszczają ciało i umysł syna, uniemożliwiając normalne życie. Kacper przeżywa trudne chwile, podczas gdy my – jego rodzina – robimy wszystko, co w naszej mocy, by mu pomóc. Marzymy o tym, by Kacper mógł bez przeszkód się poruszać oraz cieszyć choćby odrobiną spokoju, na jaki zasługuje każde dziecko. Aby mogło się to spełnić, Kacper potrzebuje stałej i intensywnej rehabilitacji, opieki specjalistów oraz odpowiedniego sprzętu medycznego. Niestety, koszty z tym związane są ogromne, a nam nie starcza środków na ich pokrycie. W oczach syna widzimy nadzieję na polepszenie jego rzeczywistości. Jednak małe ciało Kacpra coraz trudniej znosi ciężkie chwile. Każdy atak padaczki to dla nas ból, strach i łzy. Proszę, pomóżcie nam walczyć o lepsze jutro dla naszego dziecka. Razem możemy sprawić, że życie Kacperka stanie się chociaż odrobinę łatwiejsze. Rodzice Kacpra

5 379 zł
Adam Węgierski
Adam Węgierski , 33 lata

Dla moich dzieci muszę walczyć! To leczenie to moja ogromna szansa!

Miałem plany, chciałem się rozwijać, podróżować, pokazywać dzieciom świat... Niestety, zamiast tego wszystkiego muszę uczyć się na nowo żyć i każdego dnia walczyć o sprawność. W jeden dzień moje marzenia runęły, niczym domek z kart… Wypadek bezpowrotnie zmienił moje życie. Po upadku z rusztowania doszło u mnie do bardzo poważnego uszkodzenia rdzenia kręgowego. Jestem sparaliżowany od klatki piersiowej w dół oraz mam spastyczność, która nie pozwala mi wykonywać najprostszych czynności. Nie mogę nawet sam przesiąść się z łóżka na wózek, umyć, ubrać... To, czy jeszcze kiedyś będę chodził, zależy od długotrwałej rehabilitacji. Od ponad 4 lat nieprzerwanie ćwiczę i pracuję z fizjoterapeutami. Jest to bardzo kosztowne, jednak konieczne dla osiągania postępów. Moją ogromną nadzieją jest operacja w Bangkoku, która polega na wszczepieniu stymulatora oraz leczeniu komórkami macierzystymi. Ma to na celu poprawę funkcji motorycznych oraz zmniejszenie napięcia spastycznego i bólu neuropatycznego.  Wierzę, że leczenie może znacząco podnieść komfort fizyczny i psychiczny mojego dalszego życia. Jestem mężem i ojcem trójki małych dzieci, którzy są moim całym życiem i największą motywacją. Dopóki jest nadzieja, to na pewno się nie poddam. Dla moich bliskich będę walczyć. Każda wpłata to dla mnie nieoceniona pomoc! Adam

7 002,00 zł ( 1,35% )
Brakuje: 509 777,00 zł
Agnieszka Foremska
Pilne!
Agnieszka Foremska , 56 lat

Agnieszka od ponad dekady walczy z nowotworem... Prosimy, pomóż opłacić kosztowne leczenie!

Agnieszka. Kochająca życie i ludzi. Zawsze pogodna i pomagająca innym. Niezwykle trudno opisać naszą Agnieszkę w krótkim tekście. Jest po prostu dobrą osobą. Od 15 lat dzielnie walczy z niechcianym towarzyszem życia, nowotworem piersi. Teraz możliwe jest leczenie, które stwarza szansę wyleczenia, życia spokojnego i pełnego, powrotu do pracy, do normalności. Dlatego kierujemy prośbę do wszystkich przyjaciół, ludzi o otwartych sercach, po prostu dobrych – takich jak Agnieszka. Do końca stycznia 2025 roku musimy uzbierać ogromną kwotę. Środki te przeznaczone będą na zakup leku, który jest ratunkiem dla osób zmagających się z nawrotem nowotworu. Niestety, polska opieka zdrowotna finansuje go jedynie w przypadkach przerzutów choroby. Lek przyjmuje się co pięć tygodni przez okres dwóch lat, a każda dawka kosztuje 12 tysięcy złotych. Jest to duża kwota, lecz mamy nadzieję, że możliwa do osiągnięcia wspólnymi siłami. Nawet niewielka wpłata pomoże i jest nieoceniona. Jeżeli jesteście Państwo w stanie wspomóc sfinansowanie leczenia, będziemy niezmiernie wdzięczne. Agata i Olga

83 390,00 zł ( 62,7% )
Brakuje: 49 589,00 zł