Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Ines Charków
Ines Charków , 4 latka

Maleńkie serduszko Ines potrzebuje pomocy!

O wadzie córeczki dowiedziałam się, gdy jeszcze nosiłam ją pod swoim sercem. Podczas drugich badań prenatalnych lekarz zauważył ubytek międzykomorowy. Starałam się nie panikować, stosować się do wszystkich zaleceń lekarzy. Jednak z każdą wizytą dochodziły nowe informacje, które coraz bardziej mnie przerażały… Ines przyszła poprzez cesarskie cięcie. I choć widziałam ją tylko przez ułamek sekundy, tę chwilę zapamiętam do końca życia. Moje ogromne wzruszenie mieszało się jednak z okropnym lękiem o jej życie. Zaledwie kilka godzin później córeczka została przetransportowana do innego szpitala, gdzie dalej walczono o każdy jej oddech.  W czwartej dobie po narodzinach lekarze przeprowadzili operację serduszka, która na szczęście zakończyła się pomyślnie. Po trzech tygodniach zostałyśmy wypisane ze szpitala i w końcu mogliśmy cieszyć się naszym maleństwem. Wiedzieliśmy jednak, że przed nami jeszcze wiele trudnych chwil i wyzwań. Przez kolejne miesiące byliśmy pod kontrolą specjalistów. Gdy Ines skończyła 5 miesięcy, okazało się, że musimy przeprowadzić operację ubytku na serduszku. Niestety, zabieg był na tyle skomplikowany, że po kilku dniach pojawiły się pierwsze komplikacje. Konieczne było przeprowadzenie reoperacji… Kolejne tygodnie były dramatyczne. Córeczka była w bardzo złym stanie, rokowania były tragiczne. Gdy myślałam, że gorzej już być nie może, Ines dostała sepsy. Lekarze w kółko powtarzali, że musimy być przygotowani na najgorsze. Trudno wracać mi do tego myślami, jeszcze trudniej opisywać. Na samo wspomnienie łzy same spływają po moich policzkach. To CUD, że Ines przeżyła. Niestety nie obyło się bez kolejnych komplikacji. Okazało się, że córka zmaga się także z kamicą nerkową. Nie było takiego miesiąca, w którym nie byłyśmy w szpitalu. Z czasem szpital stał się naszym drugim domem. Ines w swoim krótkim, bo zaledwie 3-letnim życiu przeszła jeszcze kolejne operacje – cewnikowania, wprowadzenia stentu do aorty, a w styczniu tego roku plastykę aorty.  Za nami tak wiele, przed nami być może jeszcze więcej. Wiemy, że w przyszłości konieczna będzie wymiana aorty na sztuczną, ponieważ obecna jest w tragicznym stanie. Leczenie, konsultacje lekarskie, dojazdy do szpitali bardzo mocno obciążają nasz budżet. Nasza walka się nie kończy, dlatego pełni nadziei prosimy o pomoc! Rodzice Ines

8 095 zł
Jaś Sobczak
Jaś Sobczak , 21 miesięcy

Choroba Jasia szybko postępuje! Ratunku!

Od narodzin Jasia każda chwila radości miesza się ze smutkiem i ogromnym żalem. Odczuwamy szczęście, że synek jest już z nami, że możemy trzymać go na rękach, bawić się z nim, opiekować się. Przy tym jednak towarzyszy nam głęboka rozpacz, bo nasze dziecko jest nieuleczalnie chore. Jasiu walczy o zdrowie od pierwszych dni, a my nie możemy mu pomóc. Nie możemy zdjąć z jego barków ciężaru i cierpienia… Nie ma leku, który mógłby uzdrowić Jasia. Choroba, która go dotknęła to encefalopatia padaczkowa uwarunkowana genetycznie. Zdiagnozowany u niego wariant choroby jest niezwykle rzadki. Na świecie opisanych jest tylko kilka podobnych przypadków. Informacji o schorzeniu wciąż brakuje…  Dlatego na razie możemy walczyć jedynie z objawami choroby. Ataki padaczki, obniżone napięcie mięśniowe, opóźnienie rozwoju psychoruchowego, problemy z przyjmowaniem pokarmów stałych… Czasami wydaje nam się, że problemów przybywa każdego dnia. W dodatku zapobieganie występującym objawom jest jak napędzanie błędnego koła – leki przeciwpadaczkowe, które obecnie przyjmuje Jaś, mają swoje działania niepożądane. Źle wpływają na jego rozwój psychoruchowy. Niestety nie ma innej drogi leczenia! Synek przyjął już masę leków i tylko te zadziałały. A każda próba zmniejszenia dawki kończy się atakiem. Wybieramy więc mniejsze zło…  Wylaliśmy morze łez. Rozpacz i strach to emocje, które nieustannie nam towarzyszą. Nasze życie to tykająca bomba. Czy nasz synek kiedyś poczuje się lepiej? Codziennie budzimy się mając nadzieję, że wszystkie choroby Jasia okażą się tylko złym snem. Szybko jednak wraca do nas rzeczywistość. Każdego poranka znów podejmujemy ciężką pracę – zarówno my, jak i Jasiu. On też się stara. Jest bardzo dzielny. Nasz dzień to w 80% rehabilitacja i dojazdy, pionizowanie oraz czas poświęcony na karmienie. A przecież poza chorobą, jaką syn jest obciążony, to nadal dziecko, które potrzebuje zabawy, nowych doświadczeń, bliskości oraz normalnego dzieciństwa! Już jako tak mały chłopiec ma wielką wolę walki i codziennie pokonuje największe trudności ruchowe. Choroba szybko postępuje, dlatego od samego początku walczymy o stworzenie jak najlepszych warunków do rozwoju Jasia. Oprócz terapii z rehabilitantami chcemy zapewnić mu możliwość ćwiczeń w domu. Niestety, koszty rehabilitacji i dojazdów, a także zakupu specjalistycznych sprzętów oraz leków i odpowiedniej suplementacji są ogromne. Dlatego z całego serca prosimy o wsparcie – tylko Wasza pomoc może odmienić życie Jasia! Rodzice

8 090 zł
Julcia Król
2 dni do końca
Julcia Król , 18 miesięcy

Julia wygrała życie❗️Wesprzyj jej dalszą walkę❗️

9 marca 2023 roku – to właśnie wtedy zupełnie niespodziewanie, bo w 25 tygodniu ciąży, z powodu zagrożenia życia mojej żony, przyszła na świat nasza córeczka Julka. Ten dzień stał się jednocześnie najpiękniejszym i najgorszym dniem w naszym życiu. Najpiękniejszy, bo po raz pierwszy mogłem ujrzeć córkę. Najgorszy, bo w jednej chwili mogłem stracić je obie.  Na szczęście lekarzom udało się uratować ich życie. Ogromne przerażenie mieszało się z radością trudną do opisania. Juleczka jest niezwykle malutka, tak że jej paznokcie wyglądają jak ziarenka maku, przez skórę widać każdą żyłkę, a najmniejsze pieluszki są co najmniej o kilka rozmiarów za duże…  Tak naprawdę nie wiemy, co nas czeka. Córeczka przez cały czas przebywa na oddziale intensywnej terapii. Gdy widzę jej drobne ciałko leżące w inkubatorze ukryte pod masą rurek, moje serce rozpada się na milion kawałków. W pierwszym tygodniu życia Julia przeszła wylew krwi do mózgu. Nie wiemy jednak, jak wpłynie to na jej dalszy rozwój. Lekarze 24 godziny na dobę monitorują jej stan. Każdy z nas robi wszystko, by wygrała tę walkę. Walkę o życie.  Jesteśmy świadomi, że to dopiero początek. Przed nami długa droga o zdrowie i sprawność córeczki. Wiemy też, że odpowiednie leczenie i rehabilitacja wiele kosztują. Nie byliśmy gotowi na tak duże wyzwanie, stąd już teraz prosimy o wsparcie. W tej sytuacji każda złotówka będzie na wagę złota. Rodzice Julki

8 079 zł
Eliza Jacewicz
Eliza Jacewicz , 35 lat

Operacja, która doprowadziła do tragedii! Ratujemy Elizę!

Eliza ma dopiero 32 lata. Jej całym światem była rodzina i dzieci. Chciała dla nich zawalczyć o zdrowie, a pomóc miała w tym operacja – resekcja żołądka. Miało być tak pięknie... Komplikacje pooperacyjne wywróciły do góry nogami całe życie, zniszczyły plany na przyszłość i bezpieczeństwo. Po operacji Eliza miała coraz mniej siły. Ręce i nogi męczyły się zdecydowanie za szybko, a do tego pojawiły się zaburzenia świadomości. Niecałe dwa tygodnie po operacji nastąpiła ostra niewydolność oddechowa i epilepsja.  W domu czeka na nią trójka dzieci – najmłodszy Kamilek nie ma nawet roku. Starsi, Szymek i Wiktoria potrzebują i boją się o mamę. Ta, która była dla nich wszystkim cierpi, a one nie mogą jej pomóc. Eliza nie jest w stanie chodzić i w dalszym ciągu występują zaburzenia świadomości. Najważniejsza teraz jest rehabilitacja i intensywna terapia, którą zapewniają specjalistyczne ośrodki. Gdyby nie ogromne koszta, tej zbiórki by nie było. Dziś prosimy Was o wsparcie, które pozwoli wrócić Elizie do rodziny i przede wszystkim do dzieci. Chcielibyśmy cofnąć czas. Nie dopuścić do tego co się wydarzyło. Każdy z nas wie, że to niemożliwe, dlatego musimy zawalczyć o to co jest możliwe. Do tej walki i pomocy potrzebujemy wielu serc, które dadzą siłę i nadzieję. rodzina i bliscy Elizy

8 073 zł
Patryk Wójcik
Patryk Wójcik , 16 lat

Bez Twojej pomocy, Patryk pogrąży się w wiecznej ciemności❗️

Patryk ma 15 lat i do tej pory cieszył się każdym dniem, rozwijał swoje pasje i planował przyszłość. Jego choroba spadła na nas niespodziewanie w 2024 roku. Najpierw na lekcji w szkole pojawił się ból głowy. Na początku myśleliśmy, że wszystkie te dolegliwości są wynikiem zwykłego przemęczenia.  Jednak nagle, zupełnie niespodziewanie synek zaczął tracić wzrok w lewym oku. Obecnie nie widzi na nie wcale, oko nie reaguje na ruch… W prawym zostało około 10% widzenia… Toczymy heroiczną walkę, by mój Patryk nie pogrążył się w wiecznej ciemności… Synek przeszedł szereg badań. Niestety stwierdzono obrzęk tarczy nerwu wzrokowego. Jest również podejrzenie neuropatii nerwu wzrokowego obojga oczu. Natychmiast rozpoczęłam walkę o wzrok na dziecięcym oddziale okulistycznym. To miejsce, gdzie człowiek uświadamia sobie, jak niebezpieczna i bezwzględna jest obuoczna i stale postępująca choroba, na którą nie ma refundowanego leczenia… Jedyną nadzieją na postępującą utratę wzroku jest szybkie rozpoczęcie terapii genowej... Syn stracił apetyt, bardzo schudł, nie radzi sobie z tą tragiczną sytuacją… Jest kruchy, obolały i bezbronny... Dla mnie – jego matki – to straszliwy widok, który już na zawsze pozostanie w mojej pamięci.  Obecnie od całkowitej utraty wzroku dzieli nas tylko kilka miesięcy. Tyle wystarczy, aby choroba pochłonęła wzrok mojego synka.  Patryk wciąż przyjmuje leki. Jest pod stałą opieką wielu lekarzy i specjalistów. Nasza walka jest trudna, bolesna i niestety bardzo kosztowna. Nie wiem, jak mam mu powiedzieć, że rokowania są złe i że jeśli nie uzbieramy niezbędnej kwoty, na zawsze przestanie widzieć… Jego ból i strach łamią moje serce. Wydatki piętrzą się z każdym dniem, a nasze oszczędności już dawno się wyczerpały... Jest nam ciężko. Jestem mamą trójki dzieci, mój synek i córki są dla mnie wszystkim... Dlatego nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Was o pomoc. Błagam, pomóżcie uratować wzrok Patryka. Nie pozwólcie, by pogrążył się w krainie ciemności… Mama

8 071 zł
Adam Zieliński
Adam Zieliński , 34 lata

Adam od ponad 30 lat wymaga całodobowej opieki... Pomocy!

Gdy tylko dowiedzieliśmy się o ciąży, nie posiadaliśmy się ze szczęścia... Niestety, nasz syn urodził się w 8. miesiącu ciąży, a z czasem zdiagnozowano u niego choroby neurologiczne oraz niepełnosprawność intelektualną. Przez wiele lat podejmowaliśmy różne metody leczenia oraz rehabilitacji, które miały zapewnić mu złagodzenie skutków choroby oraz usprawnić ruchowo. Ku naszej rozpaczy – nieskutecznie. Syn już dawno jest dorosłym mężczyzną, a wraz z wiekiem jego potrzeby są coraz większe. Nie jest zdolny do samodzielnej egzystencji, w związku z czym wymaga całodobowej opieki.  Po urodzeniu syna zrezygnowałam z pracy w szpitalu jako pracownik laboratorium, aby zapewnić mu jak najlepszą opiekę. Do tej pory samodzielnie radziliśmy sobie z wydatkami, jednakże nasza obecna sytuacja materialna uległa znacznemu pogorszeniu. Sama bardzo poważnie choruję, a leczenie nie przynosi skutków. Tak bardzo obawiam się, co stanie się z Adamem, gdy nam zabraknie... Aktualnie żyjemy jedynie z zasiłków oraz renty syna. Mój mąż musiał zrezygnował z pracy, aby się nami zaopiekować. Jest nam szczególnie ciężko, ponieważ musimy zakupić dla syna nowy sprzęt, w szczególności łóżko i wózek rehabilitacyjny oraz podnośnika. Potrzebujemy także wsparcia, aby móc co miesiąc zakupić dla Adama leki oraz środki higieny osobistej. Jest to związane z ogromnymi kosztami, które coraz trudniej jest nam udźwignąć samodzielnie Jeżeli nasza sytuacja choć trochę poruszy Wasze serca, będziemy wdzięczni za okazane wsparcie. Prosimy, wyciągnijcie do nas pomocną dłoń. Każda wpłata to dla nas nadzieja na lepsze jutro. Małgorzata wraz z mężem Mirosławem

8 052,00 zł ( 42,51% )
Brakuje: 10 885,00 zł
Mikołaj Mucha
Mikołaj Mucha , 22 miesiące

Pomóżmy, by wcześniactwo nie naznaczyło dzieciństwa Mikołaja!

Mikołaj urodził się w listopadzie 2022 roku jako skrajny wcześniak. W trzeciej dobie życia u synka zdiagnozowano rozległy wylew, po którym nastąpiły komplikacje m.in. wodogłowie pokrwotoczne. Miki musiał mieć wielokrotnie przetaczaną krew i płytki krwi. Przeszedł kilka razy infekcje wywołane paciorkowcem i gronkowcem oraz zapalenie układu moczowego i sepsę. To nie był jednak koniec trudnej walki… U Mikiego zdiagnozowano martwicze zapalenie jelit i perforację przewodu pokarmowego. Trafiliśmy do szpitala dziecięcego w Prokocimiu i tam w dwunastej dobie życia synek został poddany pierwszej operacji, podczas której wycięto kawałek jelita grubego i wyłoniono stomię. Chwilę później konieczny stał się kolejny zabieg. Tym razem było to założenie zbiornika Rickhama w główce w celu leczenia wodogłowia. Po dwóch tygodniach okazało się, że nasz koszmar się nie skończy… U synka wykryto zapadnięte płuca i rhinowirusy. Miki spędził ponad miesiąc pod respiratorem. Po tym czasie zdiagnozowano u niego retinopatię i dysplazję oskrzelowo-płucną.  Mikołaj jest cały czas poddawany leczeniu. Czekają go jeszcze dwie skomplikowane operacje. Małymi krokami walczymy o to, by wreszcie synek mógł być z nami w domu, a nie na szpitalnych oddziałach. To jednak nie oznacza końca naszych przygód. Wiemy, że nawet po wypisie ze szpitala synek będzie potrzebował systematycznej i kosztownej rehabilitacji, a do tego dochodzą jeszcze regularne wizyty u specjalistów. Właśnie dlatego zwracamy się z prośbą  do wszystkich wielkich serc o pomoc. Miesięczne koszty rehabilitacji są ogromne i przekraczają nasz budżet. Nie jesteśmy w stanie opłacić wszystkiego sami. Jak każdy rodzic chcemy, aby nasz synek był sprawny i zdrowy, a ma na to naprawdę ogromną szansę!  Miki stoczył, i zarazem wygrał, największą walkę – walkę o życie! Chcielibyśmy, żeby wcześniactwo nie zostawiło po sobie żadnych śladów, aby w naszej pamięci zostało jedynie przykrym wspomnieniem. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę lub udostępnienie zbiórki. Z góry dziękujemy za okazaną pomoc! Angelika i Piotrek, rodzice Mikołaja

8 050 zł
Gabrysia Częstochowska
Gabrysia Częstochowska , 20 miesięcy

Wada serca zabrała siostrzyczkę Gabrysi... Muszę chronić moją drugą córkę!

W zeszłym urodziłam dwie cudowne córeczki, bliźniaczki. Niestety los bardzo mocno doświadczył naszą rodzinę.  Dziewczynki urodziły się z wadą serca. W maju choroba okazała się silniejsza i zabrała jedną moją córeczkę. Została tylko Gabrysia… Ciężko jest pogodzić się ze stratą dziecka. Na własnym przykładzie wiem, jak poważna jest jednak ta choroba. Muszę więc zrobić wszystko, aby uchronić moje drugie dziecko! W czerwcu ubiegłego roku Gabrysia przeszła operację serduszka w Warszawie, która uratowała jej życie! To dzięki niej, mogę dziś ją przytulać do swojej matczynej piersi… Nadal jesteśmy po opieką wielu specjalistów. Gabrysia ma także zespół Downa, a jej rozwój ruchowy jest wyraźnie opóźniony. Aby mogła jak najlepiej funkcjonować w przyszłości, potrzebna jest intensywna rehabilitacja.  Jako matka, proszę o pomoc! Coraz ciężej przychodzi mi opłacenie kolejnych rachunków na wizytę u lekarza, zajęcia z logopedą i fizjoterapeutą. Dlatego proszę o pomoc, aby choroba znowu nie wkradła się do mojej rodziny! Monika, mama

8 045 zł
Mariusz Dębowski
Pilne!
Mariusz Dębowski , 45 lat

Stwardnienie rozsiane zatrzymało i zmieniło moje życie... Choroba postępuje w ZASTRASZAJĄCYM TEMPIE❗️

Stwardnienie rozsiane. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym usłyszałem tę diagnozę. Wiedziałem, że ta nieuleczalna choroba naznaczy całe moje życie. Przez ponad dekadę stawiałem jej czoła i walczyłem z całych sił o sprawność. Niestety, w ciągu ostatniego roku stwardnienie rozsiane postępuje w zastraszającym tempie, odbierając mi wszystko po kolei… W 2012 roku zauważyłem, że jedna z moich stóp bardzo opada przy chodzeniu, nie byłem w stanie nad nią zapanować. Coraz częściej zahaczałem nią o przedmioty i przewracałem się. Szukając pomocy, zdecydowałem się skonsultować z lekarzem. Już podczas pierwszego kontaktu z internistą usłyszałem, że przyczyna może być bardzo poważna.  Doskonale pamiętam niepokój lekarza po pierwszym badaniu oraz to, co mi wtedy powiedział… „Pan sobie nie zdaje sprawy z tego, jak bardzo może być chory”. Niedługo później przyszło mi się niestety o tym przekonać.   Otrzymałem skierowanie do neurologa, który potwierdził najgorsze przypuszczenia: stwardnienie rozsiane. Szok, niedowierzanie i przerażenie, które mi wtedy towarzyszyły – zapamiętam do końca życia. Ze względu na agresywny przebieg choroby już 2 lata po diagnozie zostałem zakwalifikowany do specjalnego programu lekowego. Dodatkowo raz do roku byłem przyjmowany na oddział szpitalny, gdzie podawano mi sterydy, by zmniejszyć stan zapalny wywołany przez stwardnienie rozsiane. Przez ponad dekadę dzięki leczeniu udawało się panować nad chorobą i normalnie żyć… Niestety, w lipcu 2023 roku w trakcie corocznego pobytu w szpitalu lekarze zauważyli coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Leki przestały działać. Moje życie załamało się po raz drugi. Prawa strona ciała właściwie całkowicie odmówiła mi posłuszeństwa. Miałem coraz większe problemy z chodzeniem, musiałem poruszać się o lasce. Nie mogłem nic nosić, potrzebowałem pomocy drugiej osoby w codziennym funkcjonowaniu.  Dzięki Waszej dotychczasowej pomocy mogłem korzystać z rehabilitacji, za co dziękuję Wam z całego serca. Niestety, choroba wciąż postępuje i odbiera mi coraz więcej – przyszła teraz także po mięśnie lewej strony ciała. Już praktycznie nie mogę się poruszać, nie mogę wyjść z domu... Moje mięśnie są  niesamowicie napięte, codziennie czuję ogromny ból. Tracę czucie w rękach, nogi są ociężałe i do tego spastyka… Nie da się opisać jakim koszmarem jest życie z tą chorobą. Z każdym dniem jest mi coraz ciężej znosić to wszystko… Ostatkami sił staram się nie załamywać i łapać strzępków nadziei. Lekarze szukają sposobu, by jakkolwiek mi pomóc, jednak na razie jedyną szansą na utrzymanie, choćby częściowej, sprawności są intensywne turnusy rehabilitacyjne. Niestety, ich koszt jest ogromny, a ja nie jestem w stanie udźwignąć tak dużego ciężaru finansowego sam. Z całego serca proszę Was, nie opuszczajcie mnie w tej dramatycznej sytuacji. Nie pozwólcie mi się poddać, nie pozwólcie przegrać tej walki. Ja tak bardzo chcę móc chodzić, wyjść z domu, po prostu żyć… Proszę Was o pomoc – każda, choćby najmniejsza wpłata, to dla mnie ogromna szansa na zahamowanie postępu choroby! Mariusz ➡️ Mariusz Dębowski walczy ze stwardnieniem rozsianym ➡️ Relacja walki Mariusza z chorobą na Tik Toku ➡️ Licytacje Allegro

8 045 zł