Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Tomasz Obliński
6 dni do końca
Tomasz Obliński , 48 lat

Nagłe zatrzymanie krążenia to początek... Pomóż Tomkowi odzyskać dawne życie!

Moja codzienność to zawodowe ratowanie ludzkiego życia. Ale moment, w którym zdałam sobie sprawę, że mój mąż nie oddycha… Parę minut później straciłabym go na zawsze.  Tomek jest moim mężem od prawie dwudziestu trzech lat. Mamy dwójkę fantastycznych, dorosłych już dzieci, spełniamy marzenia o budowie domu, ciężko pracujemy na nasze życie. I nagle wszystko stanęło w miejscu. Plany, które mieliśmy, studia dzieci, ciężki dzień w pracy – wszystko nagle zeszło na dalszy plan, by ratować życie mojego męża. W jednej godzinie rozmawiałam z nim, a w drugiej robiłam wszystko, by przywrócić akcję jego serca. Razem z synem przywróciliśmy Tomkowi krążenie. Resztą zajęła się załoga karetki, lekarze, ratownicy medyczni i pielęgniarki. Niedotlenienie spowodowało zaburzenia pamięci. Poznaje mnie, Marka i Madzię – nie zapomniał, że nas kocha. Niestety zupełnie nie radzi sobie z przyjęciem teraźniejszości i aktualnych informacji. Wszystkie umiejętności, wiedza, którą miał… przepadły.  Lekarze już teraz mówią, że przed nami długie miesiące terapii i leczenia, by odzyskać dawne życie. Po dwudziestu latach pracy w służbie zdrowia znalazłam się po drugiej stronie jako jeden z wielu tysięcy potrzebujących pacjentów. Jako ratowniczka medyczna robiłam co w mojej mocy, by pomóc ludziom, by dać im nadzieję – dziś o tę pomoc muszę prosić ja. Czasem ogarnia mnie niemoc, beznadzieja, ale jak mogłabym się poddać bez walki o najlepszego przyjaciela, męża i cudownego ojca moich dzieci?  Jak najszybciej musimy włączyć różne rodzaje pracy terapeutycznej, neuropsychologicznej i farmakologicznej. Nie mam pojęcia jak duże będą to koszty, lecz dotychczasowa organizacja naszego życia runęła. Mąż nie będzie w stanie pracować przez najbliższe miesiące. Moja pensja nie pozwoli na utrzymanie w ryzach domowego budżetu i koniecznego leczenia Tomka. Po raz pierwszy w swoim życiu proszę o wsparcie… Zawsze niosłam w sobie przekonanie, że jestem silna i dźwignę wszystko. Jednak ten moment, w którym uświadomiłam sobie, że mogę stracić Tomka był moją granicą. Ufam, że proszenie o pomoc nie jest wstydem, ale naturalnym odruchem w momentach, które przekraczają naszą wytrzymałość. żona Tomka – Mariola

14 571 zł
Marlena Sobolewska
Marlena Sobolewska , 19 lat

Wygrałam z GUZEM MÓZGU. Teraz walczę o sprawność!

Moje nastoletnie życie zachwiało się w posadach. Wszystkie plany, marzenia, cele stanęły pod wielkim znakiem zapytania. Więcej. Niepewne było nawet to, czy dożyję kolejnego dnia. Przyczyną był GUZ MÓZGU. Miałam wtedy 15 lat.  Zaczęło się od zwykłego bólu głowy, który okazał się być pierwszym objawem. Gdy doszły do tego wymioty zaczęłam coraz bardziej się bać. Otrzymałam skierowanie do neurologa, ale nie zdążyłam do niego pójść, ponieważ wylądowałam na SOR. Wtedy zaczął się mój KOSZMAR. Wszystko, w tempie ekspresowym, wydarzyło sie jednego dnia. Wykonano tomograf komputerowy, a po chwili otrzymałam wyniki. Guz mózgu – nie wierzyłam, gdy lekarz wypowiadał te słowa! Przecież to były tylko bóle głowy! Przecież przyjechałam tylko na badania! Tego dnia już mnie nie wypuszczono ze szpitala.  Tysiące myśli, tysiące wspomnień kotłowało się w mojej głowie. Żeby się nie załamać, wspominałam wszystkie dobre chwile. Strach przed każdym kolejnym dniem był nie do opisania! Nie chciałam żegnać się na zawsze z moją rodziną, przyjaciółmi, marzeniami, całym moim dotychczasowym życiem! Lekarze walczyli o mnie. Guz ulokowany był blisko nerwu wzrokowego i móżdżku. Z tego względu konieczna była natychmiastowa operacja. Tak też się stało. Kilka dni po otrzymaniu diagnozy przeprowadzono inwazyjną operację, która w ostateczności URATOWAŁA MOJE ŻYCIE! Czy tutaj mogę postawić kropkę i powiedzieć, że to już koniec? Chciałabym, ale rzeczywistość okazała się inna.  Po zabiegu doznałam podwójnego widzenia i afazji. Często dochodziło do sytuacji, gdy nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa! Tak bardzo chciałam powiedzieć mamie, że ją kocham, że się boję, ale żadne słowa nie potrafiły przejść przez moje usta! Tak, jakby została rzucona na mnie jakiś okropna klątwa! Potem nastąpił kolejny etap mojego leczenia – chemioterapia, radioterapia i chemia uzupełniająca. Mimo że byłam wówczas bardzo osłabiona i nie miałam siły, aby wstać z łóżka, to wszystko także mnie ocaliło! ŻYJĘ! Regularnie wykonuję badania kontrolne. Spełnia się moje marzenie – nie mam wznowy! Z niczego chyba tak bardzo się nie cieszę. Odzyskałam szansę, aby żyć! Guz mózgu pozostawił jednak po sobie dotkliwe piętno. Samodzielne poruszanie się jest wręcz niemożliwe, głównie przez zawroty głowy, które atakują mnie nagle. Utrzymanie równowagi, kiedyś dziecinnie proste, dzisiaj jest niemal atletycznym wyzwaniem. Dopadała mnie także ataksja prawej strony ciała – przestałam mieć kontrolę nad koordynacją moich własnych ruchów!  Z dnia na dzień straciłam swoją niezależność. Stałam się osobą niepełnosprawną, która potrzebuje pomocy w codziennych czynnościach. Ciężko jest mi się z tym pogodzić. Nie mogę jednak pozwolić, aby ten stan trwał wiecznie! Wkrótce skończę 18 lat, czeka więc mnie dorosłość, do której chcę się bardzo rozsądnie przygotować.  Pragnę prosić Was o pomoc w uzbieraniu funduszy na turnusy rehabilitacyjne. To dzięki nim będę mogła odzyskać pełną władzę nad własnym ciałem. Lekarze twierdzą, że mam duże szanse. A ja mam w sobie ogromne pokłady siły i woli walki!  Nie pozwoliłam, aby ta śmiertelna choroba mnie dorwała. Wyrwałam się z jej szponów. Kocham życie, wiem, że mam jeszcze wiele do zrobienia. Dlatego proszę o Wasze wsparcie. Wierzę, że po odzyskaniu sprawności, będę mogła w końcu postawić kropkę w historii mojego koszmaru.  Marlena

14 568,00 zł ( 22,82% )
Brakuje: 49 262,00 zł
Lina Ivasiv
Lina Ivasiv , 21 miesięcy

Lina przyszła na świat z wadą rączki! Pomóżmy w walce o sprawność!

W czasie ciąży nic nie wskazywało na to, że nasza córeczka urodzi się z wrodzonymi wadami. Niestety, los sprawił nam bolesną niespodziankę. Tuż po narodzinach Liny okazało się, że córeczka przyszła na świat z szeregiem komplikacji m.in. wadą serduszka (niedomykalność zastawki trójdzielnej) i wadą lewej rączki. Jej dłoń i paluszki nie są prawidłowo wykształcone. Jest to problem nie tylko estetyczny, ale też funkcjonalny. W paluszkach Liny nie ma kości, co oznacza, że bez odpowiedniego leczenia nie będzie w stanie chwytać i trzymać przedmiotów, a to przekłada się na dalsze problemy i opóźnienia w ogólnym rozwoju Liny!  Chciałabym, aby moja córeczka miała jak najlepszą przyszłość, dlatego musimy zrobić, co w naszej mocy, aby podjąć odpowiednie leczenie. Nie wiemy jeszcze co nas czeka, czy Lina będzie poddana protezowaniu, czy operacji. Czekamy na konsultację z chirurgiem, po której, mamy nadzieję, że uda się przygotować odpowiedni plan leczenia.  Już teraz potrzebujemy Waszego wsparcia. Wiemy, że leczenie i rehabilitacja wiążą się z ogromnymi kosztami, których nie damy rady pokryć samodzielnie! Proszę, pomóżcie nam zawalczyć o zdrowie i sprawność Liny, aby zdiagnozowana wada nie przeszkodziła jej w dalszym rozwoju. Mama Liny

14 507 zł
Laura Adamczyk
Laura Adamczyk , 5 lat

Jedno dziecko i ogrom cierpienia! Laura potrzebuje Twojej pomocy!

Laura ma 3-latka i przyszła na świat jako całkowicie zdrowe dziecko. Do drugiego roku życia rozwijała się prawidłowo, była bardzo żywiołowa, radosna i pełna energii. Niestety, w jednej chwili wszystko się zmieniło.  Laura zaczęła zachowywać się inaczej... Była apatyczna, dużo spała, nie wykazywała chęci do zabawy... Czuliśmy, że dzieje się coś niepokojącego, jednak nawet w najgorszych snach nie spodziewaliśmy się, że nasza codzienność lada moment zmieni się tak drastycznie.  Pierwszym objawem, który wzbudził nasz niepokój, było to, że Laura zaczęła kuleć na jedną nogę. Niezwłocznie udaliśmy się do lekarza pierwszego kontaktu, który po konsultacji stwierdził podejrzenie zapalenia stawu biodrowego. Skierował nas na USG bioderek, które potwierdziło diagnozę... Rozpoczęliśmy leczenie.  Niestety z racji tego, że wybuchła epidemia COVID-19 leczenie zostało wstrzymane i zostaliśmy skierowani na teleporadę, po której lekarz zbagatelizował sprawę. Kazał dalej obserwować stan Laury, który w dalszym ciągu się pogarszał. Córeczka stawała się bardziej senna, markotna i traciła siły. Byliśmy bardzo zaniepokojeni. Postanowiliśmy więc działać na własną rękę.  Pojechaliśmy z Laurą do polecanego lekarza ortopedy w Słupsku. Pierwsza wizyta opierała się na zbadaniu nóżek pod kątem zapalenia, które zostało stwierdzone przez pierwszego lekarza. Faktycznie ta diagnoza się potwierdziła, jednak dodatkowo lekarz zaniepokoił się uciekającą lewą nóżką. Po obejrzeniu USG zrobionego wcześniej, potwierdził zapalenie biodra i zauważył niewielkie zbieranie się płynu w stanie zapalnym... Stwierdził, że zapalenie powinno ustać samoistnie i zalecił nam obserwację uciekającej nóżki. Minęły kolejne dwa tygodnie. Niestety z Laurą było coraz gorzej... Jej stan zdrowia pogarszał się jeszcze bardziej. Byliśmy przerażeni! Postanowiliśmy ponownie udać się do lekarza, który tym razem stwierdził, że to coś poważniejszego, a problem nie leży po stronie ortopedycznej. Niezwłocznie wysłał nas na SOR...  Lekarz, który przyjął nas w szpitalu po rozmowie, objawach i jej zachowaniu, zalecił szereg kolejnych badań, w tym rezonans głowy. Wtedy usłyszeliśmy, że Laura ma guza w tylnej jamie czaszki! Na początku byliśmy w szoku. Nie mogliśmy w to uwierzyć i nie myśleliśmy racjonalnie. Na szczęście lekarz w Słupsku wykazał się dużym doświadczeniem i zainteresowaniem stanem zdrowia naszej córeczki. Dzięki jego zaangażowaniu Laura już następnego dnia została przetransportowana do szpitala dziecięcego w Warszawie, gdzie zaczęła się prawdziwa walka o jej zdrowie i życie.  Na miejscu lekarze zalecili następne badania i powtórny tomograf, który niestety potwierdził straszliwą diagnozę... Konieczne było jak najszybsze przeprowadzenie operacji, ponieważ życie Laury było poważnie zagrożone! Przygotowanie do zabiegu trwało dwa dni, które dla nas były wiecznością... W dniu operacji zostaliśmy poinformowani o możliwości wystąpienia powikłań. Bardzo się baliśmy, niestety wiedzieliśmy, że nie ma innego wyjścia. Bez operacji nasze dziecko nie miałoby szans na przeżycie...  Zabieg trwał 12 godzin! Usunięcie guza przebiegło pomyślnie, lecz podczas operacji Laura straciła wzrok. Obecnie córka poznaje świat wyłącznie za pomocą dotyku i słuchu. Jest bardzo aktywną dziewczynką, cieszy się każdym dniem, lecz potrzebuje opieki na każdym kroku...  Przed nami kolejne konsultacje, wyczerpujące badania i częste wizyty w szpitalach. Specjaliści dają naszej córce szansę na odzyskanie wzroku oraz odzyskanie zdrowia. Jednak, aby do tego doszło potrzebna jest intensywna rehabilitacja, zajęcia i zabiegi...  Wydatki z każdym dniem rosną i już teraz znacznie przekraczają nasze możliwości. Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak prosić Was o wsparcie... To straszny ból, kiedy nie można pomóc własnemu dziecku, bo na przeszkodzie stają pieniądze... Rodzice 

14 505 zł
Oliwia Orłowska
Oliwia Orłowska , 2 latka

Straciła siostrę bliźniaczkę❗️ Oliwka walczy o zdrowie❗️

Czekaliśmy na córeczki bliźniaczki. Ku naszej rozpaczy przeżyła tylko Oliwka. Jako rodzice byliśmy zdruzgotani stratą dziecka... O tym nie myśli żaden rodzic. Teraz walczymy o zdrowie Oliwki.  Nasz waleczny skarb urodził się w 24 tygodniu ciąży! Ważyła zaledwie pół kilo. Była tak krucha, tak maleńka, że gdy ją dotykaliśmy, drżały nam ręce. Była długa jedynie na 31 cm! Wiedzieliśmy, że czeka nas długi czas patrzenia na naszą uratowaną córeczkę przez inkubator...  Oliwia ma już rok, ale nie siedzi sama, nie raczkuje, nie robi przewrotów. Skrajne wcześniactwo niesie za sobą ogromne straty — jej zdrówko jest wątłe, ciałko zmęczone i nieposłuszne. Jako rodzice robimy wszystko, by pomóc naszej córeczce, bo wiemy, że już teraz ważą się jej losy.  Rehabilitujemy się na NFZ, ale niestety jest to zbyt mało. Opieki potrzebuje także słuch Oliwki. Jesteśmy w trakcie diagnostyki. Po urodzeniu zdiagnozowano też retionopatię 2 stopnia, czyli chorobę, która obejmuje patologiczne zmiany w obrębie siatkówki. Z tego powodu miała podany lek bezpośrednio do oczka — dogałkowo. Gdyby tego było mało, Oliwka jest po wylewie 2 stopnia. Tych chorób, schorzeń jest niestety bardzo dużo, dlatego zakwalifikowano Oliwkę jako osobę z niepełnosprawnością. Nasza córeczka bardzo potrzebuje Twojej pomocy! Dziękujemy za każdą Twoją wpłatę. Rodzice

14 502 zł
Helenka Kowalczyk
Helenka Kowalczyk , 6 lat

By świat nigdy nie przerażał ciszą... Ratujemy Helenkę!

Zaczęło się bardzo niewinnie. W październiku 2020 roku, moja córka Helenka (obecnie 3,5l) miała mieć wykonany prosty zabieg polegający na drenażu ucha. Kilka minut po wpowadzeniu córki w stan narkozy zostałam poproszona przez profesora wykonującego zabieg na rozmowę… Okazało się, że Helenka ma perlaka. Planowany zabieg na 30 minut przeobraził się w poważną operację trwającą 3,5 godziny. Perlak był tak rozległy, że konieczne było wykonanie rekonstrukcji wszystkich trzech kosteczek w uchu środkowym  oraz przeszczep błony bębenkowej. Trzy tygodnie później córka musiała przejść kolejną operację, ponieważ doszło do wysięku z kości (tzw. ryzyko komplikacji po wykonanej operacji).  Czas wakacyjny spędziliśmy głównie na infekcjach, alergiach, bólach brzucha itd. Sporo czasu spędziliśmy jeżdżąc od lekarza do lekarza, szukając pomocy i odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że warto ufać swojej intuicji w kwestii zdrowia Helenki. Bywały dni, że było ciężko, zwłaszcza wtedy, kiedy trzeba było jechać na wizytę do "naszego" profesora ponad 4h w jedną stronę. Niektórzy pomyśleliby – no zwariowali, przecież za miesiąc mogliby mieć wizytę w Kajetanach... Otóż nie, nie zwariowaliśmy... i jak będzie taka potrzeba, to pojedziemy nawet na koniec świata, po to, żeby ratować Helenkę. Dziś, równe 3 tygodnie po wizycie u Profesora Helenka jest po operacji. Niestety po otwarciu ucha okazało się, że guz znowu jest duży. Niestety nie został usunięty w całości, gdyż było to niemożliwe... Wiemy już z poprzedniej operacji, że perlak zmierzał w kierunku nerwu twarzowego i nerw ten jest odsłonięty (nie chroni go już kość, którą trzeba było usunąć). Teraz guz przeszedł na kość chroniącą opony mózgowe, dlatego nie mógł zostać usunięty całkowicie. Niestety w związku z zaistniałą sytuacją Profesor wystawił już skierowanie na kolejną operację za rok! Jest jeden problem –  wiemy już, że zawsze będziemy kierować się własną intuicją, będziemy słuchać i obserwować zachowania Helenki, które naprawdę zmieniają się o 180° kiedy guz jest już dużych rozmiarów i najważniejsze jesteśmy spokojni, bo wiemy, że jesteśmy pod opieką lekarza, na którego możemy liczyć. Jego wiedza i doświadczenie jest uznawane nie tylko w Europie, ale i na całym świecie. Mamy ogromną prośbę do całej rodziny, wszystkich znajomych i znajomych znajomych ;) Trzymajcie kciuki za szybką rekonwalescencję Helenki, ponieważ bardzo chciałaby wrócić, jeszcze we wrześniu do swoich koleżanek i kolegów z przedszkola. Prosimy,  pomóż nam w walce o zdrowie Helenki, liczy się każda złotówka, która przybliża nas do celu. Marta Kowalczyk 

14 428,00 zł ( 45,2% )
Brakuje: 17 487,00 zł
Tomasz Jaruga
Tomasz Jaruga , 5 lat

Przyszłość Tomka jest w naszych rękach! Pomóż nam wesprzeć rozwój synka!

Tomuś do 18 miesiąca życia rozwijaj się prawidłowo. Od urodzenia był spokojny, potrafił dłużej zajmować się jedną zabawką. Nikt z nas nie spodziewał się, że mogą to być pierwsze objawy problemów, z jakimi nasz syn zmaga się teraz każdego dnia.  Nasz synek w tym roku skończy 3-latka. Jego rozwój różni się od rozwoju jego rówieśników. Autyzm – z takim zaburzeniem przyszło nam się zmierzyć. Zabierającym mu radość z dzieciństwa, utrudniającym codzienne funkcjonowanie. Mimo to jest niezwykłym chłopcem, który codziennie dzielnie walczy ze swoimi niepełnosprawnościami. Tomek ma głębokie zaburzenia integracji sensorycznej. Do dziś nie mówi, nie wskazuje przedmiotów, jest zupełnie niesamodzielny. Pomimo opóźnienia rozwoju robi powoli postępy, które niezwykle cieszą. Specjaliści mówią, że jest bardzo spokojnym dzieckiem, choć potrzebującym dużo ruchu. Zmaga się z niskim napięciem mięśniowym, astygmatyzmem i nadwzrocznością. Nosi okulary od kiedy skończył 4 miesiące.  Każdego dnia uczymy się funkcjonować razem. Tomek to dobry obserwator. Prowadzi za rękę do kuchni gdy jest głodny, do swojego pokoju gdy czuje zmęczenie i chce spać. Nadal skupia się długo na jednym przedmiocie podczas zabaw. W tym momencie najbardziej zależy nam na rozwoju mowy. By w końcu usłyszeć upragnione słowa mama i tata.  Autyzm to diagnoza, z której nie da się wyleczyć. Raz stwierdzona zostaje już z człowiekiem do końca życia. Zaburzenie zamyka we własnym świecie, powoduje niezwykłe trudności z przystosowaniem w normalnym życiu. Chcielibyśmy jak najbardziej pomóc naszemu synkowi, jednak sprzęty rehabilitacyjne jak i sama terapia przerażają swoją ceną. Prosimy, pomóż nam zapewnić dziecku dobrą przyszłość.  Rodzice Tomka

14 426 zł
Maria Gruszecka
Maria Gruszecka , 23 lata

PILNE ❗️Każdy kolejny dzień życia naszej córki to CUD❗️

Nasza córka jeszcze dwa i pół roku temu pracowała, miała pasje, plany. Zdając maturę marzyła, żeby studiować dietetykę i pomagać ludziom, a przede wszystkim móc cieszyć się życiem i zarażać radością innych. Niestety okrutna choroba przykuła ją do łóżka, gdzie każdego dnia walczy o cud, jakim jest kolejny dzień życia… Krótko po napisaniu egzaminu dojrzałości Marysia zaczęła się gorzej czuć. Zaczęła mówić przez nos, miała problemy z przełykaniem, trudności w utrzymaniu głowy… Była bardzo osłabiona. Rozpoczęto diagnostykę, a następne tygodnie wykluczały kolejne choroby. Nasza córeczka zaczęła bardzo chudnąć. Proces ten był na tyle agresywny, że lekarze musieli założyć Marysi PEG’a.  Kolejne miesiące przyniosły inne, niesamowicie okrutne dolegliwości. Córka nie mogła mówić, ciężko jej było oddychać. Konieczne było założenie rurki tracheotomicznej. Bardzo modliliśmy się o zdrowie naszej córki i trwaliśmy w wierze, że szybko z tego wyjdzie. Stan Marysi niestety się nie poprawiał, było coraz gorzej! Maria trafiła na oddział intensywnej terapii, z którego wyszła po 1,5 miesiąca już z respiratorem. Wtedy też otrzymaliśmy finalną, rujnującą nasze życie diagnozą. U naszej córki wykryto stwardnienie zanikowe boczne (SLA)! Jest to choroba nieuleczalna, wywołana uszkodzeniem układu nerwowego, która objawia się osłabieniem, a w konsekwencji zanikiem mięśni. Rokowania w przebiegu stwardnienia zanikowego bocznego są bardzo złe. U większości pacjentów do zgonu dochodzi zazwyczaj w okresie 3-5 lat od postawienia diagnozy.  Nasza córka ma dopiero 23 lata, to nie jest czas, żeby umierać. Niestety do dnia dzisiejszego nie wynaleziono leku, który mógłby uratować jej życie… Po poznaniu diagnozy istniała możliwość leczenia w Belgii. Niestety, ze względu na tracheotomię i postępujące kłopoty z oddychaniem, Maria nie mogła rozpocząć tej terapii. Cały czas staramy się szukać alternatywnego leczenia, aby móc jej pomóc. Jest to niestety niezwykle trudna i wyboista droga.  Obecnie Marysia przebywa w domu. Waży zaledwie 28 kg! Jest bardzo słaba, praktycznie cały czas leży. Nie byliśmy przygotowani na tak szybki rozwój choroby – już nawet nie jesteśmy w stanie porozumiewać się z córką werbalnie. Czasem pisze do nas wiadomości w notatniku, lecz nawet na to zaczyna brakować jej sił... Marysia wymaga stałej opieki fizycznej i wsparcia emocjonalnego. Niestety, zaczyna brakować nam nie tylko sił, ale również pieniędzy, aby dalej towarzyszyć córce w walce z chorobą. Chcielibyśmy zapewnić jej większą ilość rehabilitacji, specjalistyczny sprzęt ułatwiający jej życie, pomoc psychologiczną oraz opiekunkę. To co teraz zapewniamy Marysi to niestety nadal za mało. Codziennie otaczamy nasze dziecko modlitwą i jesteśmy wdzięczni za każdy kolejny dzień spędzony razem. Niestety doszliśmy do momentu, gdzie sami nie jesteśmy w stanie zapewnić Marysi wszystkiego, czego potrzebuje. Dlatego zwracamy się z uprzejmą prośbą o wparcie. Jesteśmy pełni wiary i nadziei, że znajdą się dobre dusze, które pomogą naszej kochanej córce. Dobro wraca – błagamy, nie odwracajcie wzroku!  Rodzice Marysi

14 425 zł
Wiktoria Frączek
6 dni do końca
Wiktoria Frączek , 6 lat

Życie naznaczone ogromem bólu i cierpienia – pomagamy Wiktorii!

Choroba dziecka, a w zasadzie wiele chorób to cios prosto w serce, który sprawia, że świat pęka w pół, a życie na chwilę traci sens. Jeśli los zsyła Ci największą tragedię masz dwie opcje: poddać się i czekać bezczynnie na to, co przyniesie przyszłość lub zdusić bunt wobec świata, pokonać strach, zatrzymać łzy i walczyć o każdy dzień. Patrząc na ogromną wolę życia naszej córeczki stajemy do walki razem z nią, żałujemy tylko, że nie możemy przynajmniej części jej cierpienia wziąć na siebie…  Najtrudniejszą walkę – te o życie – Wiktoria stoczyła na samym starcie, w pierwszych swoich dniach. Wygrała. Niestety ze skutkami tego, co się wydarzyło, walczymy do dzisiaj. Każdego dnia robimy wszystko, co w naszej mocy, by odzyskała jak najwięcej sprawności.  Wikusia urodziła się w 28 tygodniu ciąży. Nie dość, że dużo za wcześnie, to z „bratem bliźniakiem”. Na imię mu było potworniak. To nowotwór zawierający elementy tkanek z różnych narządów... U noworodków jest on zlokalizowany w okolicy krzyżowej. Córeczka przy urodzeniu mierzyła 31 cm, z czego prawie połowę wielkości jej ciała zajmował nowotwór. Wiktoria od pierwszych dni musiała walczyć o życie. Tuż po narodzinach, zamiast w moje ramiona, trafiła na stół operacyjny i potem do inkubatora. Zamiast matczynego ciepła czuła chłód kabli i rurek, które ją oplatały. Modliliśmy się o to, by żyła, jednocześnie słysząc diagnozy, które raziły jak pioruny. Po resekcji guza ujawniły się kolejne choroby: całkowita obustronna głuchota, porażenie zwieraczy cewki moczowej i odbytu, kurczowe porażenie połowiczne, niedowład wiotki prawej kończyny dolnej. Wikusia przeszła wiele ciężkich chorób, operacji i zakażeń zagrażających jej kruchemu życiu. Od samego początku jej rozwój jest opóźniony, wymaga całodobowej opieki. Musiałam zrezygnować z pracy zawodowej, by móc w całości poświęcić się córeczce. Ciężar utrzymania spadł na głowę taty. Niestety koszty związane z codzienną opieką nad córką ciągle rosną i przerastają nasze możliwości. Kiedy patrzę w oczy mojej córki, widzę dziewczynkę, która przeżyła, chociaż po urodzeniu wróżono jej śmierć. Przypominam sobie wszystkie te chwile spędzone na oddziale dla noworodków i znów czuję ten sam strach. Wiem, że teraz cała jej przyszłość jest w naszych rękach. Jako rodzice musimy zrobić wszystko, by mogła walczyć o swoją sprawność. Niestety ta droga jest długa i wyboista, ale jako rodzice walczący o własne dziecko nie możemy z niej zawrócić. Naszym obowiązkiem i największym marzeniem jest zapewnienie dziecku jak najlepszego życia. My zamierzamy ten obowiązek wypełnić. Przed Wikusią dalsza rehabilitacja, na którą zaczyna brakować nam już pieniędzy. Do tego dochodzą dodatkowe koszty: cewniki wymieniane co trzy godziny, środki higieniczne oraz leki. Rocznie daje to kwotę ponad 30 tysięcy! Bezsilność jest gorsza niż strach. Naszą nadzieją jesteś Ty, dlatego prosimy, pomóż nam walczyć o przyszłość naszej córki... Rodzice

14 386,00 zł ( 32,62% )
Brakuje: 29 708,00 zł