Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Edward Bronicki
Edward Bronicki , 71 lat

Udar odebrał tacie sprawność! Proszę, pomóż mu wrócić do dawnego życia!

Tego lata życie mojego taty zmieniło się raz na zawsze...  Kiedyś zawsze radosny, pogodny i nieustannie uśmiechnięty – teraz przykuty do łóżka, z grymasem na twarzy i gasnącym w oczach blaskiem... Jedynym ratunkiem jest dla niego kosztowne leczenie i rehabilitacja…  Jeszcze niedawno tata żył na pełnych obrotach – grał w piłkę ręczną, kochał długie wędrówki po górach i jazdę na rowerze. Był aktywny zawodowo i zarażał innych swoimi pasjami. Czerpał z życia garściami i realizował swoje marzenia. Niestety nagle, bez żadnego ostrzeżenia spadła na nas tragedia, która zmieniła dosłownie wszystko! 25 sierpnia tata źle się poczuł. Szybko został przewieziony do szpitala, gdzie otrzymał straszliwą diagnozę – rozległy udar mózgu.  Tata miał wiele szczęścia – przeżył. Jednak udar był na tyle poważny, że zabrał mu kontrolę nad lewą stroną ciała, zniekształcił mowę, zabrał samodzielność… Przez długi czas nie docierało do nas to, co się wydarzyło. Byliśmy przerażeni i zdruzgotani! Stan taty był naprawdę poważny! Cała lewa strona jego ciała do dziś jest sparaliżowana. Tata w jednej chwili stał się osobą niepełnosprawną,  wymagającą całodobowej opieki. Stracił sprawność i umiejętność wyrażania swoich myśli i potrzeb. Choroba znacznie zaburzyła jego mowę, która jest bardzo zniekształcona i często niewyraźna.  Co gorsza, przez poważną niewydolność serca, tata nie kwalifikuje się do rehabilitacji standardowymi metodami. Jedyną szansą dla niego jest rehabilitacja w wysokospecjalistycznych ośrodkach, przy pomocy sprzętu, który nie obciąży jego serca. Bez leczenia dalsze życie spędzi przykuty do łóżka, bez jakiejkolwiek szansy na samodzielność...   Tata skończył w tym roku 68 lat i mimo poważnego stanu wierzę, że jeszcze wiele dobrego przed nim. Jest szansa, aby znów o własnych siłach stanął na nogi, zaczął  żyć bez stałej opieki. Niestety, na przeszkodzie do jego samodzielności stoją pieniądze. Potrzebujemy zarówno środki na rehabilitację, jak i sprzęt medyczny — wózek inwalidzki, łóżko z materacem przeciwodleżynowym oraz leki. Koszty są ogromne, a czas nie jest naszym sprzymierzeńcem. Im szybciej rozpoczniemy specjalistyczną rehabilitację, tym większa szansa na sprawność! Dlatego zwracamy się do wszystkich osób o wielkich sercach, by pomogli zebrać pieniądze na profesjonalną rehabilitację oraz dalsze leczenie.  Proszę, pomóżcie, abym mogła znów zobaczyć uśmiech na jego twarzy, a jego przyszłość ponownie nabrała kolorowych barw. Córka Magdalena

16 052,00 zł ( 60,95% )
Brakuje: 10 283,00 zł
Maciej Ciepliński
Maciej Ciepliński , 18 lat

Do szczęścia Maćka potrzeba niewiele! Twoje wsparcie jest na wagę złota!

Maciej urodził się 8 sierpnia 2006 roku. Już w dniu narodzin pojawił się u niego problem z oddychaniem. Synek nie płakał. Po dalszych badaniach okazało się, że urodził się w zamartwicy, z niedotlenieniem i z wrodzonym zapaleniem płuc. Kolejne tygodnie nie były łatwe ani dla Maćka, ani dla nas. Maciuś bardzo płakał, doszły do tego dziwne zachowania. Trafiliśmy na oddział neurologii i neuroinfekcji, gdzie po bardzo dokładnych badaniach stwierdzono małogłowie, padaczkę lekooporną i mózgowe porażenie dziecięce. Ataki padaczki pojawiały się codziennie. Zdarzały się takie dni, że było ich ponad 15 dziennie! Maciek wymagał rehabilitacji, ale napady padaczkowe niestety nie pozwalały nam na ćwiczenia. Obecnie syn ma skończone 16 lat. Nie chodzi, nie mówi, nie sygnalizuje potrzeb fizjologicznych. Wymaga opieki przez całą dobę. Jest podopiecznym Krakowskiego Hospicjum ks.J. Tischnera. Uczęszcza na zajęcia rewalidacyjno-wychowawcze i świetlicę terapeutyczną. Obecnie ataki padaczki się wyciszyły do 4 dziennie. Syn jest rehabilitowany, korzysta z wielu sprzętów ortopedycznych. Jest przesympatycznym chłopcem, wesołym i pogodnym. Kontakt z nim mamy wzrokowy, ale rozumiemy się bez słów. Przez tyle lat wypracowaliśmy już sposób komunikacji, dzięki któremu Maciek jest w stanie przekazać nam jak się czuje i czego potrzebuje. W obecnej sytuacji brakuje nam pieniędzy na pieluchomajtki, leki i sprzęt, z którego Maciej wyrasta... W naszej rodzinie pracuje tylko mąż. Ja zrezygnowałam z zatrudnienia, aby opiekować się synem. Mamy też 10-letnią zdrową córkę, która też ma swoje potrzeby. Wierzymy, że przy wsparciu dobrych ludzi wokół nas uda się zabezpieczyć środki na najważniejsze potrzeby Maćka.  Wdzięczni Rodzice *Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową.

16 052,00 zł ( 75,44% )
Brakuje: 5 225,00 zł
Hanna Тkaczenko
Hanna Тkaczenko , 41 lat

Błagam, pomóż mi nim zniknę na zawsze! Ratuj!

Wszystko okazało się trudniejsze, niż się spodziewałam. Początkowo, kiedy zwróciłam się do Was o pomoc, moja sytuacja nie wydawała mi się aż tak straszna. Byłam pewna, że wszystko będzie ograniczone do minimalnej operacji. Teraz kiedy odwiedziłam klinikę i zostałam przebadana, okazało się, że mój stan jest znacznie gorszy... Lekarze w klinice nazywali mnie Śnieżną Panną, ponieważ rozpływam się jak ona od upału. Po badaniu rezonansem magnetycznym okazało się, że moje kości twarzy i kości szczęki praktycznie zniknęły. Zęby nie mają się czego trzymać! Nie mogę nawet jeść...  Czuję jak się topię i rozpuszczam. Przede mną bardzo długie i kosztowne leczenie, które muszę zacząć jak najszybciej, bo liczy się każdy dzień. Teraz najważniejsza jest operacja usunięcia fragmentu kości, aby lekarze mogli zaplanować dalszą, konieczną rekonstrukcję szczęki oraz zrozumieć jak zatrzymać proces jej niszczenia. Niestety, aby to było możliwe, potrzebuję wpłacić zaliczkę w wysokości 6000 euro! Poprzednie środki zostały przekazane na wszelkie badania i konsultacje. Wiem, że mam coraz mniej czasu. Dlatego wszystkich ludzi dobrej woli ponownie błagam o pomoc! Jesteście moją jedyną nadzieją! Poznaj moją historię: Znikam. Po prostu znikam. Proszę, pomóż mi nim rozpuszczę się na zawsze... Okrutna choroba, której przyczyny do tej pory nie znam – spontaniczna osteoliza kości żuchwy i podstawy czaszki. Cierpienie i ból trwają od kilku lat. Brakuje mi połowy szczęki – zęby poluzowały się i wypadły. Moje życie jest zrujnowane, a mam dopiero trzydzieści dziewięć lat. Boję się tego, co może się ze mną stać. Każdego dnia przeżywam koszmar, który nawet nocą nie daje odpocząć.  Przeprowadzono wiele badań klinicznych i genetycznych – wszystkie pieniądze przeznaczyłam na leczenie, które nie przyniosło efektu. Miejscowi lekarze rozkładają ręce i nie wiedzą, jak mi pomóc. Nadzieję daje niemiecka klinika. Jedyne co mam do stracenia to czas, z którego upływem znikam. Kwota badań to ponad trzydzieści tysięcy złotych. Nie mam takich pieniędzy... Po prostu nie mam. Tak bardzo wierzę, że po wielu latach rozpaczy i codziennego dramatu, niemieccy lekarze postawią trafną diagnozę i uda się podjąć leczenie. Moją szansą jest zbiórka i ufność, serca dobrych ludzi wzruszą się moim losem. Tylko dzięki Wam mogę jeszcze raz zawalczyć o siebie i o swoje życie.  Hanna

16 047,00 zł ( 47,88% )
Brakuje: 17 464,00 zł
Józef Sikora
Józef Sikora , 56 lat

Leczenie onkologiczne po przeszczepie! Wesprzyj Józefa!

W 2019 roku przeszczepiono mi nerkę. Zachorowałem na cukrzycę. Choć mój stan zdrowia dawał się we znaki, jakoś sobie radziłem. We wrześniu 2021 zdiagnozowano u mnie raka prostaty z przerzutami do żeber... Diagnoza była prawdziwym ciosem. Mam dopiero 54 lata, ale choroby osłabiły moje ciało i organizm w niewyobrażalnym stopniu. Najbardziej przejąłem się tym, że jeśli mnie zabraknie, kto zaopiekuję się mamą?  Przeszczep wyklucza mnie z typowego leczenia onkologicznego. Guzy na żebrach są naświetlane, zaś w maju czeka mnie operacja prostaty. Jedyną szansą na terapie farmakologiczne, która powstrzyma rozprzestrzenianie się raka jest nierefundowane leczenie. To jednak jest poza moim zasięgiem. Kwoty leków opiewają na kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie. Do tego niezbędne suplementy i witaminy. Choroba wykluczyła mnie z rynku pracy, a renta nie starcza nawet na podstawowe potrzeby życiowe. Paradoksalnie przeszczep uratował mi życie, a teraz stanowi największą barierę w walce o nie. Nie mam szans na inną terapię. A muszę żyć i walczyć, by dbać o chorą mamę. Józef

16 021 zł
Wiktoria Koper
Wiktoria Koper , 21 lat

Dopiero zaczynam dorosłe życie. Nie pozwolę, by choroba mi je odebrała!

Mam na imię Wiktoria. Mam 19 lat i jestem w klasie maturalnej. Na co dzień jestem uśmiechniętą nastolatką. Niestety od urodzenia choruję na nieuleczalną i niezwykle rzadką chorobę genetyczną – Zespół Ehlersa – Danlosa. Choroba ta przyciąga inne diagnozy, jest nieprzewidywalna w swoim przebiegu. Schorzenie  powoduje wiotkość stawową, przeprosty i zwichnięcia rzepek. Ostatnio uległam urazowi zwichnięcia rzepki, co spowodowało dużą niestabilność kolana, a co za tym idzie, ogromny ból. Jestem jeszcze młoda, dopiero zaczynam dorosłe życie. Pragnę marzyć, planować, realizować się. Przeraża mnie, że pewnego dnia choroba może odebrać mi szansę na normalne życie. Potrzebuję pilnej operacji. Niestety koszty zarówno leczenia, jak i rehabilitacji znacznie przekraczają moje możliwości finansowe. Dlatego proszę Was o pomoc… Dziś moim największym marzeniem jest sprawność i życie bez ciężaru nieustępującego bólu. Proszę, pomóż mi.  Wiktoria Kwota zbiórki jest kwotą szacunkową

16 011,00 zł ( 50,16% )
Brakuje: 15 904,00 zł
Jaś Maciejewski
14 dni do końca
Jaś Maciejewski , 11 lat

Skutki skrajnego wcześniactwa odebrały Jasiowi już zbyt wiele... POMÓŻ❗️

Nasz synek Jasiu nie jest taki jak jego rówieśnicy. Nigdy nie przyniesie medalu za wygrane zawody sportowe, nie powie, że nas kocha, ani nie poda przysłowiowej szklanki z wodą, gdy będziemy starsi. Jest za to wyjątkowo silny, bo codziennie na swoich barkach nosi trudności, których nie udźwignąłby nie jeden dorosły… Jasiu jest wcześniakiem, urodzonym w 24. tygodniu ciąży. Gdy przyszedł na świat był taki maleńki! Ważył zaledwie 700 gram. Wygrał walkę o to, co najcenniejsze, czyli życie. Jednak ze skutkami skrajnego wcześniactwa będzie się mierzył już zawsze. Nasz syn ma zdiagnozowane czterokończynowe porażenie mózgowe, nie widzi, nie siedzi, nie chodzi, ma obniżone napięcie mięśniowe.  Wymaga naszej całodobowej opieki.  Syn wymaga także stałego wsparcia wielu specjalistów oraz regularnych wizyt u fizjoterapeuty. W celu ułatwienia transportu na ćwiczenia rehabilitacyjne niezbędny jest nam samochód przystosowany do przewozu osób niepełnosprawnych. Dodatkowo bardzo chcielibyśmy kupić Jasiowi specjalistyczny sprzęt rehabilitacyjny zarówno do domu jak i na prywatne zajęcia z fizjoterapeutą. Niestety to wszystko wymaga od nas ogromnych środków, które przewyższają nasze możliwości. Dlatego z całego serca prosimy o pomoc. Każda złotówka to cegiełka, dzięki której uda nam się zbudować lepszą przyszłość dla naszego dziecka. Pomożesz? Rodzice Jasia

15 999 zł
Dariusz Kaszuba
2 dni do końca
Dariusz Kaszuba , 34 lata

Przeżyłem, ale skutki wypadku są tragiczne❗️Pomóż mi wyjść na prostą...

W jednej sekundzie moje życie zmieniło się na zawsze. Mogłem wyjechać chwilę później lub wcześniej. Mogłem w ogóle nigdzie nie wyjeżdżać. Mogłem tego dnia cofnąć się po coś, zapomnieć, odwrócić bieg zdarzeń. Dzisiaj jestem w tym miejscu i walczę o swoją przyszłość... Na nią mogę mieć wpływ!  25 sierpnia moje życie zmieniło się na zawsze… Miałem wypadek motocyklowy, w wyniku którego doznałem bardzo obszernych obrażeń lewej strony ciała.  Mam uszkodzony splot ramienny, połamaną łopatkę i obojczyk, oderwane korzenie z rdzenia kręgowo — szyjnego. W wyniku tych obrażeń moja lewa ręka jest niewładna i bardzo boli. Ból jest nie do zniesienia w szczególności nocą. Doznałem również uszkodzenia śledziony z płynem w jamie otrzewnej oraz połamania kilku kręgów. Moja lewa noga również uległa licznym obrażeniom. Mam zmiażdżone podudzie, kość udowa w wyniku licznych złamań została prawie cała usunięta. Lewe kolano zostało doszczętnie zmiażdżone, potrzebny jest przeszczep. Niestety dawca się jeszcze nie znalazł. Żyję i jest to cud, skutków wypadku było tak wiele! Od trzech miesięcy jestem osobą leżącą, nadal przebywam w szpitalu w Lublinie. Przeszedłem już szereg operacji i czekają mnie koleje. 5 dni byłem w śpiączce. Do dnia wypadku byłem osobą energiczną, bardzo lubiłem chodzić na siłownię. Moją ogromną pasją były motocykle. A dziś jestem przykuty do łóżka… Bardzo proszę o wsparcie finansowe na dalsze leczenie oraz rozpoczęcie potrzebnej mi rehabilitacji, na którą w danym momencie mnie nie stać. Będę niezmierne wdzięczny za każdą pomoc.  Dariusz

15 997,00 zł ( 30,07% )
Brakuje: 37 195,00 zł
Monika Pawlikowska
Monika Pawlikowska , 31 lat

Pomóż mi zostać mamą, pozwól żyć bez ciągłego bólu...

Z endometriozą i adenomiozą zmagam się już od kilkunastu lat. Objawy pojawiły się wraz z pierwszą miesiączką. Później każdy okres wiązał się z bólem aż po omdlenia, zimnymi potami i niemożnością normalnego funkcjonowania. Chodziłam od jednego gabinetu ginekologicznego, do drugiego, szukając przyczyny wszystkich dolegliwości. Za każdym razem słyszałam jednak, że “okres ma boleć” albo “jedną boli, drugą nie, proszę się tak nie użalać”, “taka jest pani natura, wszystko jest w porządku”.  Nie zliczę, ile razy trafiałam na SOR. W szpitalu zwykle podejrzewano wyrostek robaczkowy lub zapalenie jelit. Dawano mi jedynie zastrzyk, a następnie wypis. Z czasem objawy zaczęły się nasilać, a ból stawał się nie do wytrzymania. Gdy będąc już dorosłą osobą, po raz kolejny spóźniłam się do pracy z powodu omdlenia i silnych krwawień pozamiesiączkowych, wiedziałam już, że jest coraz gorzej i nie można z tym zwlekać, że muszę walczyć o pomoc, aby stan mojego zdrowia nie pogorszył się jeszcze bardziej. Postanowiłam poszukać lekarza, który specjalizuje się w leczeniu endometriozy. Pomyślałam, że nawet, jeśli podejrzenia się nie potwierdzą i to nie jest ta choroba, to może przynajmniej nikt nie zbagatelizuje moich objawów. Udało się, lekarz był prawie pewnien diagnozy, ale skierował mnie jeszcze kontrolnie na rezonans. Czytając opis badania całkowicie się załamałam, wiedziałam, że jest źle, nie wiedziałam tylko do jakiego stopnia. Niestety, ten sam lekarz, mimo zdiagnozowania choroby, nie był w stanie mi pomóc w leczeniu. Szukałam więc dalej i trafiłam z polecenia do doktora Rubisza. Był zaskoczony, że zjawiłam się już z wykonanym rezonansem. Okazało się, że jest dużo gorzej, niż myślałam, nawet po zdiagnozowaniu przez poprzedniego lekarza. Zrosty i zmiany są wyczuwalne dłonią i widoczne już na USG, czego nie widział żaden poprzedni lekarz przez kilkanaście lat! Endometrioza zaatakowała między innymi macicę, pęcherz, odbytnicę, pochwę, wykryto również adenomiozę rozproszoną. Jajniki są przyrośnięte do macicy, macica zaś do kości krzyżowej i jest praktycznie unieruchomiona. Zlecone zostało laparoskopowe usunięcie głębokich zmian. Operacja musi być wykonana jak najszybciej, a jej koszt to 45 tys. złotych… Termin wyznaczono na luty 2023 roku. Zostało naprawdę niewiele czasu... To dla mnie jedyny ratunek, ponieważ leki, które przyjmuję nie zatrzymują rozrostu choroby, a jedynie go spowalniają!  Każdego dnia odczuwam ogromny, dyskwalifikujący mnie z normalnego funkcjonowania ból, a silne środki przepisywane na receptę nie są w stanie go uśmierzyć. Z racji tak wysokich kosztów operacji i późniejszego leczenia, jestem zmuszona prosić Was o pomoc. Sama nie uzbieram tak ogromnej kwoty na operację, a jest to jedyna nadzieja na dalsze życie bez bólu i możliwość zajścia w ciążę. Marzę o tym, aby zostać mamą, ale choroba na ten moment mi to uniemożliwia. Wiem, że jest ogrom ludzi z wielkimi sercami i liczę, że uda mi się zebrać potrzebną kwotę! Dzięki Wam mogę otrzymać szansę na lepsze życie i zostanie mamą… Proszę, pomóżcie! Monika

15 975,00 zł ( 33,36% )
Brakuje: 31 898,00 zł
Marcel Dybek
2 dni do końca
Marcel Dybek , 17 lat

Wypadek, śpiączka, a teraz walka o sprawność! Błagam, pomóż Marcelowi!

Mój syn Marcel ma jeszcze szansę na sprawną przyszłość. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której spędzi resztę życia na wózku… Jeden pechowy dzień nie może przekreślić tych wszystkich dobrych momentów, które są dopiero przed nim. Jest na to zdecydowanie za młody!  Wakacje – beztroski czas, o którym marzy każde dziecko, na które czeka i odlicza dni. W życiu mojego syna jedna chwila doprowadziła do tragedii, z której konsekwencjami walczymy do teraz.  4 sierpnia, pamiętny dzień. Marcel jechał na rowerze, przechodził przez ulicę, kiedy został potrącony przez samochód.  W trybie natychmiastowym trafił do szpitala, gdzie lekarze ratowali jego zdrowie i życie. Przez trzy tygodnie przebywał w śpiączce. To były najdłuższe dni w moim życiu. Podłączony do aparatur, z rurką tracheotomijna dzięki której mógł oddychać. Dni oczekiwania na dobrą wiadomość, na moment, kiedy Marcel otworzy oczy… Dopiero za czwartym razem udało się go wybudzić. A po ponad miesięcznym pobycie w szpitalu udało się wrócić do domu!  Skutkiem wypadku jest podkurcz mięśni, całkowicie wygięta stopa, a także brak możliwości samodzielnego poruszania się. Dziś Marcel przemieszcza się na wózku. Lekarza dają duże szanse na to, że stanie na własnych nogach. To trzyma go przy życiu. daje ogromną nadzieję i wolę walki. Jestem bardzo dumna i poruszona, że mój syn jest tak silny i dojrzały.  Marcel powinien jak najszybciej rozpocząć rehabilitację. Był nawet w refundowanej placówce, jednak nie spełniała ona warunków sanitarnych, a sprawa została zgłoszona do sanepidu.  Marcel musi być rehabilitowany! Jest jeszcze taki młody, ma szansę odzyskać sprawność, jednak uciekający czas jest naszym wrogiem. Prosimy o pomoc, o wsparcie, które może dać mu szanse na samodzielność... Justyna, mama

15 967 zł