Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Zosia Walter
Zosia Walter , 2 latka

Zosia jest podpięta pod specjalną pompę przez 20 godzin na dobę! Pomóż w walce o zdrowie!

Gdy dowiedzieliśmy się, że nasza rodzina się powiększy, nie posiadaliśmy się ze szczęścia! Odliczaliśmy dni do planowanej daty porodu, marząc o chwili, w której poznamy nasze maleństwo. Niestety, chwila ta przyszła o wiele za wcześnie, a w dniu narodzin Zosi ogromna radość przeplatała się z ogromnym lękiem… Już w pierwszych sekundach po narodzinach rozpoczęła się walka o życie naszej córeczki. Zosia była reanimowana i przez 35 dni podłączona pod respirator. Serce pękało za każdym razem na widok tej bezbronnej istotki.  Zosia jest skrajnym wcześniakiem. Przyszła na świat aż o 3 miesiące za szybko... Był dopiero 28. tydzień ciąży, gdy rozpoczęła się akcja porodowa. Lekarze nie mogli nam niczego obiecać, więc przez głowę przewijały się przeróżne, najczęściej te czarne scenariusze. Zosieńka jednak jest nadal z nami! Robimy wszystko, by ten cud życia pielęgnować – najlepiej jak tylko potrafimy. Łatwo się domyślić, że przychodzi nam to z wielkim trudem właśnie przez wcześniactwo, którego konsekwencje są mocno dotkliwe. Od samego początku Zosia mierzy się z wieloma wyzwaniami rozwojowymi. Jest pod stałą kontrolą licznych specjalistów m.in.: neurologa, kardiologa, gastroenterologa, okulisty i pulmonologa.   Przyszłość Zosi jest niepewna. Nie wiadomo, jakie skutki wcześniactwa jeszcze mogą się u niej uaktywnić... Obecnie nie może samodzielnie jeść. Każda próba kończy się wymiotami. To dlatego Zosia jest karmiona dojelitowo przez sondę. Do specjalnej pompy regulującej przepływ pokarmu córeczka musi być podłączona przez 20 godzin na dobę! Istnieje ogromne niebezpieczeństwo, że np. w trakcie zabawy kabel owinie jej się wokół szyi. To dlatego muszę stale być przy Zosi.  Zosia w wyniku nieokreślonych zaburzeń metabolicznych, które powodują ciągle wymioty i nieprawidłowe wyniki prób wątrobowych jest karmiona przez specjalną rurkę doprowadzoną do żołądka i jelit (tak zwany PEG–PEJ).  Szansą na jedzenie buzią są dla Zosi turnusy neurologopedyczne. Cena jednego pobytu jest bardzo wysoka – wynosi aż 6 tys. złotych. Niestety, w przypadku Zosi potrzebne będzie kilka takich turnusów. Koszty leczenia są niezwykle wysokie, a my nie damy rady sami zgromadzić takiej kwoty. Z całego serca prosimy Was o wsparcie dla naszej kruszynki. Los jest wobec niej wyjątkowo okrutny, jednak wierzymy, że dzięki pomocy ludzi o dobrych sercach Zosia ma szansę na zdrowe i szczęśliwe dzieciństwo. Każda wpłata i udostępnienie jest na wagę złota! Mama i tata Zosi

16 208,00 zł ( 30,47% )
Brakuje: 36 984,00 zł
Joanna Fotek
Joanna Fotek , 34 lata

Rozpadam się na kawałki... Pomagamy Joannie wygrać z endometriozą!

Mam na imię Asia i choruję na endometriozę - chorobę, która niszczy ciało, umysł i duszę. Jest ona niewidoczna na pierwszy rzut oka. Uśmiecham się, a wewnątrz rozpadam się na kawałki.  Endometrioza, choć histopatologicznie łagodna, atakuje narządy jak nowotwór złośliwy. Mówiąc obrazowo: błona, która powinna znajdować się tylko w jamie macicy, lokuje się w innych miejscach. O ile przy prawidłowej miesiączce krew ma całkowite ujście z ciała, tak przy tej patologii zostaje w danym miejscu, tworząc ogniska, blizny, guzy i zrosty narządów. Jest to bardzo bolesna i nieuleczalna choroba. Można ją tylko czasowo wyciszyć. Potrzebuję operacji! Będzie ona miała na celu przywrócenie ruchomości narządów, bo wszystko w brzuchu mam "zabetonowane". Z aktualnych badań wynika, że jajniki są zamienione w torbiele w zroście ze sobą, z jelitami, macicą oraz ścianą miednicy mniejszej. Moja macica jest nieruchoma, w przodozgięciu, z cechami adenomiozy. Mam całkowitą obliterację Zatoki Douglasa. Endometrioza głęboko naciekająca ulokowała się na pochwie, więzadłach krzyżowo-macicznych i przegrodzie pochwowo-odbytniczej. Mam długi naciek na odbytnicę i końcowy odcinek esicy, zwężający światło jelita o 40%, w zroście z tylną ścianą szyjki i trzonu macicy oraz jajnikami. Czeka mnie resekcja około 6 centymetrów jelita. Mam także krwotoczne ognisko endometriozy na przeponie. Mam za sobą 2 niekompletne operacje na NFZ, które przyniosły więcej szkody, niż pożytku. Przez stan zapalny, który nieustannie toczy się w moim organizmie, żyję w ciągłym, niewyobrażalnym bólu, a codzienne funkcjonowanie sprawia mi ogromną trudność. Walczyłam z chorobą, stosując zastrzyki wprowadzające w czasową menopauzę, różne hormony, dietę przeciwzapalną, suplementację i fizjoterapię uroginekologiczną. Niestety, to wszystko nie zadziałało. Choroba postępuje, mój stan zdrowia się pogarsza, stąd decyzja o trzeciej operacji.  Będę operowana w ciągu dosłownie kilku miesięcy przez zespół specjalistów w klinice w Warszawie.  Operacje endometriozy są bardzo trudne do przeprowadzenia i niosą za sobą duże ryzyko powikłań pooperacyjnych (u mnie może to być stomia i przetoka). Trwają wiele godzin oraz wymagają zaangażowania lekarzy różnych specjalizacji, którzy mają wiedzę i doświadczenie w operowaniu tej choroby. Musi się to odbyć w specjalistycznym ośrodku. W Polsce można takie placówki policzyć na palcach 1 ręki, dlatego tyle to kosztuje. Kwota specjalistycznej operacji jest dla mnie zawrotna i nieosiągalna w pojedynkę, dlatego z całego serca proszę Was o wsparcie. Każda, najmniejsza nawet wpłata będzie cegiełką. Każde udostępnienie zbiórki będzie nieocenioną pomocą. Z góry wszystkim dziękuję.  Nie mam już sił i środków do samotnej walki z chorobą, która jest wyjątkowo bezlitosnym przeciwnikiem. Błagam, pomóżcie mi! Joanna

16 205,00 zł ( 25,38% )
Brakuje: 47 625,00 zł
Zosia Majewska
Zosia Majewska , 4 latka

Zosia uwolniła się od ciszy, teraz walczy o prawidłowy rozwój! Potrzebna Twoja pomoc!

Zosia jest radosną dziewczynką, dużo biega, skacze i uwielbia bawić się z innymi dziećmi. Na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od swoich rówieśników. Jednak nie zawsze tak było – nasza córeczka od urodzenia zmaga się z wadą, która utrudnia jej prawidłowy rozwój! Kiedy Zosia przyszła na świat, była bardzo malutka i lekka. Z tego względu dostaliśmy skierowanie na dodatkowe badania, by sprawdzić, czy jest w pełni zdrowa. Niestety, niedługo po narodzinach córeczki wybuchła pandemia COVID-19, więc na wizyty u niektórych lekarzy musieliśmy czekać blisko rok! Po długim okresie oczekiwania i niepewności, Zosia przeszła konieczne badania. Okazało się, że ma niedosłuch! Z jednej strony ta diagnoza była przytłaczająca, z drugiej w końcu wiedzieliśmy, co dzieje się z naszym dzieckiem… Zaczęliśmy szukać specjalistów, którzy będą w stanie jej pomóc! Zosia przeszła już trzy poważne zabiegi. Każdy z nich wiązał się z ogromnym stresem i strachem o jej zdrowie… Przerażający widok naszej półtorarocznej córeczki pod narkozą będziemy pamiętać do końca życia! Wiedzieliśmy jednak, że to jedyna szansa, by wyrwać ją ze świata ciszy. Zabiegi na szczęście przyniosły rezultaty – Zosia mogła zacząć używać aparatów słuchowych. Z początku było jej trudno i musiała przyzwyczaić się do tego, że słyszy. Konieczne było też rozpoczęcie specjalistycznych zajęć. Dzięki temu, z czasem zaczęliśmy zauważać postępy w rozwoju córeczki! Obecnie Zosia jest pod opieką audiologa, logopedy, psychologa i fizjoterapeuty. Córeczka coraz więcej mówi, a my staramy się zapewnić jej wszystko czego potrzebuje, by prawidłowo rosnąć. Ciężko jest przewidzieć, co przyniesie przyszłość – nie wiemy, czy aparaty będą potrzebne Zosi do końca życia. Na ten moment są jednak niezbędne, aby córeczka jak najlepiej się rozwijała! Nasze dziecko potrzebuje zajęć i terapii ze specjalistami, które niestety są ogromnym wydatkiem. Zrobimy jednak wszystko, by Zosia mogła w pełni usłyszeć i zrozumieć otaczający ją świat! Sami nie damy rady, dlatego prosimy, pomóżcie nam w walce o przyszłość naszej córeczki!  Rodzice

16 157 zł
Marek Anzorge
Marek Anzorge , 52 lata

Upadek zniszczył zdrowie Marka! Ratuj!

Moment, ułamek sekundy, chwila… Tak niewiele trzeba, by wydarzyła się tragedia. 15 stycznia tego roku, mój ukochany mąż uległ wypadkowi. Upadek z wysokości kilku metrów zmieniła nasze życie... Skutkiem upadku jest złamany odcinek piersiowy kręgosłupa oraz uszkodzony rdzeń... Byliśmy załamani, ale jednocześnie pełni nadziei, ponieważ mąż natychmiast trafił na stół operacyjny, by ratować jego stan przed jeszcze gorszymi skutkami.  Dalsze postępowanie to przede wszystkim rehabilitacja. Lekarze mówią, że nie można tego zaniedbać – chodź rdzeń został uszkodzony jest szansa, że mąż odzyska jakiś procent sprawności. Niestety, główną przeszkodą w odzyskiwaniu zdrowia są środki –  a dokładniej ich brak. Kwoty rehabilitacji, turnusów oraz zabiegów przekraczają nasze możliwości. A najważniejsze, to działać szybko. Razem z mężem zdecydowaliśmy się na założenie zbiórki, ponieważ wierzymy, że wspólnymi siłami uda się zawalczyć o sprawność Marka.  Każda złotówka, dobre słowo czy udostępnienie to paliwo do działania. Musimy przejść tę drogę sami, a największy jej trud spoczywa na Marku. Każda pomoc uczyni ją lżejszą do pokonania. Zofia, żona Marka

16 150 zł
Robert Rutka
Pilne!
2 dni do końca
Robert Rutka , 57 lat

Pilne❗️ Brak diagnozy wykańcza doszczętnie mój organizm❗️

Od dwóch lat walczę o zdrowie i do tej pory nie wiem, co dokładnie jest przyczyną mojego złego stanu zdrowia. Tyle czasu i cierpienia, a do tego mnożące się znaki zapytania... Jak długo jeszcze?  Na przestrzeni tego czasu schudłem 40 kilogramów. Początkowo diagnozowano mnie pod kątem nowotworu, jednak nie to było przyczyną mojego pogarszającego się stanu. Szczęście i dalej wielka niewiadoma... W lipcu trafiłem do szpitala. Na sali operacyjnej okazało się, że mam ostry stan zapalny trzustki.  Po kilku dniach lekarze postanowili ponownie otworzyć brzuch i usunąć mi woreczek żółciowy. Po kolejnych kilku dniach okazało się, że jest kolejny stan zapalny. Usunięto mi śledzionę, przez 10 dni leżałem na OIOMIE w śpiączce farmakologicznej pod respiratorem. Mój stan był ciężki, ale nadal nie było wiadomo, co mi dolega. Zamknięte koło! Moją największą tragedią jest to, że mija kolejny rok, a ja nadal nie wiem nic... Do dziś nie wiadomo, co jest przyczyną mojego pogarszającego się stanu zdrowia. To postępuje, dalej zabiera mi kilogramy, zostawia kości i skórę. Niszczy i sprawia ból, ale nie znamy źródła. Wciąż potrzebuję rehabilitacji i dalszego leczenia, jednak sam wobec wydatków pozostaję bezsilny. Jak walczyć i szukać przyczyny, jak ratować to, co jeszcze można ratować, gdy za żadne leczenie nie zapłacę uśmiechem.  Zresztą na ten uśmiech już coraz częściej mniej nie stać.  Proszę o pomoc, każda złotówka jest naprawdę ważna! Każda jest na wagę mojego zdrowia...  Robert

16 143 zł
Lina Pietraszewska
Lina Pietraszewska , 26 lat

Ból nie pozwala mi normalnie funkcjonować❗️POMOCY❗️

Mam na imię Lina i od wielu lat zmagam się z bólem, który na przestrzeni czasu stał się nie do zniesienia. Nie jestem już w stanie normalnie funkcjonować, dlatego dziś muszę prosić o pomoc... Codziennie rano, po nieprzespanej nocy, zakładam „maskę” i próbuję przeżyć kolejny dzień. Uśmiecham się, a wewnątrz rozpadam się na kawałki. Bo odczuwam silny ból, który przypomina cięcie nożyczkami wnętrzności. Są takie dni, gdzie cierpienie sięga zenitu i po prostu już nie daję rady… Cierpię przez żylaki miednicy mniejszej i żylaki przymacicza. W listopadzie 2023 roku miałam wykonany pierwszy zabieg (embolizacja) na żylaki przymacicza. Niestety poczułam się tylko gorzej. Wtedy podejrzenie padło na macicę, wyniki wskazywały na endometriozę.  W lutym 2024 roku musiałam przejść kolejny zabieg – usunięcia całej macicy z jajowodami. Kiedy otrzymałam wyniki badań histopatologicznych byłam w ogromnym szoku! Okazało się, że to nie macica była źródłem mojego cierpienia. Po miesiącu ból znowu powrócił i był tak silny jak przed operacją. Odwiedziłam wielu specjalistów, zjeździłam całą Polskę w poszukiwaniu pomocy. Gdy ponownie wykonałam rezonans byłam przerażona! Żylaki przymacicza znów były znacznie powiększone!  Obecnie nie daję już rady nawet pobawić się z własnym dzieckiem. Ból odbiera mi resztki sił. Jestem młodą osobą, która ma plany na życie, ale zdrowie nie pozwala mi ich realizować. Moją jedyną nadzieją jest nierefundowana operacja żylaków, która niestety kosztuje majątek.  Marzę o tym, żeby w końcu żyć bez bólu, zacząć żyć normalnie. Dlatego proszę Was, pomóżcie mi w tym. Samodzielnie nie uzbieram pieniędzy na operację, dlatego błagam – wesprzyj mnie, chociaż najmniejszą kwotą… Liczy się każda złotówka! Lina

16 128,00 zł ( 75,8% )
Brakuje: 5 149,00 zł
Martyna Wiśniewska
12 dni do końca
Martyna Wiśniewska , 25 lat

Naczyniak uszkodził mi rdzeń kręgowy... Pomagamy Martynie!

Jeszcze rok temu nie byłam osobą niepełnosprawną. Nie sądziłam, że ból nogi, który się wtedy u mnie pojawił, może przerodzić się w tak poważną sytuację. Dziś poruszam się na wózku i walczę o powrót do sprawności! Proszę o wsparcie! Pewnego dnia bardzo zaczęła boleć mnie noga. Przez dwa tygodnie praktycznie ciągnęłam ją tylko za sobą. Myślałam, że to problemy z kręgosłupem. W końcu trafiłam do szpitala, gdzie nie znaleziono przyczyny moich dolegliwości. Gdy tego dnia wróciłam do domu i usiadłam, nie mogłam już wstać. Lekarze ponownie sprawdzali, co mi jest. Po wykonaniu rezonansu z kontrastem wykryto naczyniaka jamistego!  Przeszłam pilną operację jego usunięcia. Niestety, od tego momentu jestem sparaliżowana od pasa w dół… Mój rdzeń kręgowy jest uszkodzony! Długi czas spędziłam w różnych szpitalach w Niemczech, ponieważ tam znajdowałam się w momencie wystąpienia problemów. Od 1,5 miesiąca jestem już w Polsce na oddziale rehabilitacji. W grudniu będę musiała wrócić do domu i tu pojawia się problem… Moje mieszkanie nie jest przystosowane do potrzeb osoby niepełnosprawnej. Nie byłabym w stanie nawet skorzystać z łazienki. Dodatkowo potrzebna będzie specjalna winda, ponieważ mieszkam na 1. piętrze. Duże wydatki to także środki medyczne. Mam podłączony cewnik, bo nie kontroluję potrzeb fizjologicznych. Żeby móc walczyć o sprawność konieczna jest oczywiście dalsza rehabilitacja, najlepiej na specjalnym turnusie. Wszystko to generuje ogromne koszty, z którymi nie jestem w stanie sobie poradzić. Boję się też, co będzie dalej… W mojej głowie wykryto 7 kolejnych naczyniaków… Dlatego bardzo proszę Was o pomoc. Wierzę, że dzięki wsparciu będę w stanie pokonać wszystkie przeciwności. Z góry dziękuję wszystkim, którzy zdecydują się otworzyć swoje serce. Będę wdzięczna za każdą wpłatę! Martyna

16 123 zł
Piotr Zgórski
Piotr Zgórski , 46 lat

Nieprzytomnego Piotra znaleziono na ulicy! Pomóż ratować jego przyszłość!

Tak naprawdę nikt do końca nie wie, co się stało Piotrowi. Brata znaleziono, gdy leżał nieprzytomny na chodniku. Chwilę później przetransportowano go do szpitala. Informacja o tym była dla mnie szokiem. Bezsilność i brak odpowiedzi na tak wiele pytań, które zresztą do tej pory krążą w mojej głowie, jedynie spotęgowały moje przerażenie.  Piotra poddano szczegółowym badaniom. Tomografia komputerowa wykazała liczne złamania kości czaszki z wbiciem odłamków kostnych w mózgowie. Okazało się, że powstał duży krwiak i konieczna była jak najszybsza operacja. Sytuację udało się opanować, ale Piotr jeszcze przez długi czas przebywał na oddziale intensywnej terapii, a jego oddech musiał być wspomagany poprzez respirator. To wszystko było jak koszmar, z którego nie można się wybudzić. Dobre informacje chwilę później zastępował strach o to, co będzie jutro. Na szczęście Piotr przetrwał najtrudniejszy moment, odzyskał przytomność, zaczął nawiązywać z nami kontakt. Po czasie wykonano mu tracheotomię i założono rurkę PEG, umożliwiającą żywienie dojelitowe. Wkrótce później możliwe było rozpoczęcie intensywnej rehabilitacji.  Po miesięcznym pobycie w szpitalu brata przetransportowano do specjalistycznego ośrodka. Tylko dzięki regularnym ćwiczeniom i fachowej opiece Piotr może zawalczyć o choć częściowe odzyskanie sprawności. Koszt rehabilitacji jest ogromny, ale obiecałam, że będę walczyć o mojego brata. Brak pieniędzy nie może przekreślić jego szansy na lepsze jutro. Bardzo proszę o pomoc! Edyta - siostra Piotra

16 112,00 zł ( 14,84% )
Brakuje: 92 399,00 zł
Nikodem Tazbir
6 dni do końca
Nikodem Tazbir , 2 latka

By małe serduszko mogło dalej bić - pomóż Nikosiowi❣️

Nikoś, nasz synek, na pierwszy rzut oka wygląda jak zdrowe maleństwo... Niestety zdrowy nie jest. W jego klatce piersiowej bije chore serce... To, że synek jest z ciągle z nami, zawdzięczamy tylko ciężkiej pracy lekarzy. Kilka razy baliśmy się, że go stracimy... Wada serca, jak tykająca bomba, kładzie się cieniem na życiu naszej rodziny. Dziś prosimy o pomoc, aby serce naszego synka wciąż mogło być... Wszystko zaczęło się w 32. tygodniu ciąży... Ostatni trymestr ciąży, widoczny brzuszek, wyprawka, wszystko gotowe na przyjście na świat maleństwa. Wszystkie wyniki wychodziły prawidłowo, a my cieszyliśmy się, że wszystko jest dobrze. To badanie miało być formalnością... Tymczasem zniszczyło nasz świat. To wtedy lekarz zaczął podejrzewać, że nasz synek może być poważnie chory. Kolejne badania, pobyt w szpitalu i słowa, które zmieniły wszystko... Lekarz oznajmił, że nasz syn urodzi się z wadą serca.  Do radości z oczekiwania na narodziny maleństwa doszedł potworny strach... Pytaliśmy siebie, co teraz będzie? Czy nasz synek sobie poradzi? Czy chore serduszko umożliwi mu dobre życie? Jaka przyszłość go czeka? Gdy Nikoś przyszedł na świat, byliśmy niezwykle szczęśliwi. Okazało się, że nie trzeba robić operacji i wróciliśmy do domu. Przez pierwsze chwile synek radził sobie świetnie, wyglądał jak zupełnie zdrowe dziecko.  Niestety, gdy Nikoś skończył 6 tygodni, jego stan nagle się pogorszył. Był ospały, ciągle spał, usypiał w trakcie jedzenia... Przerażeni trafiliśmy do szpitala. Wtedy po raz pierwszy zdaliśmy sobie sprawę z tego, co znaczy mieć dziecko z wadą serca... Badania wykazały niewydolność krążeniową, duszności oraz brak przyrostu masy ciała. Zapadła decyzja o pilnej operacji, aby serduszko naszego synka mogło nadal bić. To były  dla nas bardzo trudne chwile. Życie Nikosia było w rękach lekarzy... Na szczęście operacja się udała. Widok synka, bezbronnego, malutkiego, nieprzytomnego, podłączonego do urządzeń, zapamiętamy jednak na zawsze... Nasze maleństwo jest pod stałą opieką lekarzy. Nikoś musi często odwiedzać kardiologów oraz potrzebuje rehabilitacji, aby dogonić rówieśników. Niestety, kiedy oni się rozwijali, on walczył o życie... Stan serduszka jest stale monitorowany. Jeśli się pogorszy, a synek będzie niewydolny, Nikosia czeka jeszcze jedna operacja lub wymiana zastawki na sztuczną. Abyśmy mogli pokryć koszty związane z dojazdami, leczeniem oraz rehabilitacją maleństwa, potrzebujemy Twojej pomocy. Każda złotówka będzie dla nas ogromnym wsparciem. Każda sprawi, że serce naszego synka będzie mogło dalej bić. Bardzo dziękujemy za pomoc. Ewelina i Hubert, rodzice

16 112 zł