Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Michał Kulpaczyński
2 dni do końca
Michał Kulpaczyński , 24 lata

Jak dalej żyć, gdy nowotwór zabrał prawie wszystko?

Przez 17 lat miałam w domu zwykłego nastolatka. Dokazującego, zabawnego, ze swoimi planami, marzeniami. I nagle, bez żadnego ostrzeżenia ta normalność została nam odebrana!  U syna pojawił się nieznośny ból. Szybko trafiliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy diagnozę, która zwala z nóg - 4-centymetrowy guz w mózgu. Od 2017 roku mój syn przeżył już tak wiele… Ból, rozpacz, ogromne cierpienie. Nowotwór mózgu prawie pozbawił go życia, odcisnął ogromne piętno na zawsze. Czy to już koniec walki z guzem? Tego nie wiemy, możemy jedynie mieć nadzieję.  Michał, tocząc nierówną walkę z chorobą, przeszedł wiele operacji i zabiegów. Pojawiły się liczne powikłania jak ostre wodogłowie, udar mózgu, niedowład w lewej nodze, duże zaburzenia i zachwiania równowagi oraz problemy ze wzrokiem. To tylko nieliczne, z trwających do dziś skutków ubocznych. Syn nie może normalnie żyć, chodzić do szkoły, spotykać się z przyjaciółmi. Moje serce pęka na samą myśl, że nie ma możliwości szczęśliwie dorosnąć.  Jedyną nadzieją dla Michała są codzienne rehabilitacje. Już ponad 3 lata walczymy za ich pomocą z powikłaniami po operacjach i następstwami guza. Ćwiczenia ułatwiają synowi przejęcie kontroli nad swoim ciałem. Pomagają zwalczyć zawroty głowy i bóle. Jeszcze długa droga przed nami, ale już dziś widzimy pozytywne skutki regularnych rehabilitacji. Patrząc, jaką Michał czerpie radość z codziennych zajęć, ciepło i szczęście wypełniają moje matczyne serce. Syn chce walczyć, chce żyć! Ja z kolei, pragnę zrobić wszystko, aby mu w tym pomóc.  Już raz otrzymaliśmy ogromną pomoc, jednak jestem zmuszona prosić o nią po raz drugi. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Tylko specjalistyczna rehabilitacja może uwolnić Michała z piętna nowotworu. Błagam, pomóż mojemu synowi. Daj mu szansę na dobre życie. Mama, Anna

16 874,00 zł ( 45,17% )
Brakuje: 20 480,00 zł
Aga Więckowska
Aga Więckowska , 28 lat

Choroba, która postępuje, ale nikt nie chce pomóc❗️Odmieńmy życie Agnieszki...

Jak grom z jasnego nieba! W wieku 21 lat otrzymałam diagnozę — stwardnienie rozsiane. Niewiele wiedząc o tej chorobie — ze szpitala wyszłam już inna... Od tamtej pory minęło 6 lat, a ja już powoli zapominam o tej radości, która towarzyszyła wchodzącej w dorosłość, pełnej planów i marzeń kobiecie. SM, bo taki skrót nosi stwardnienie rozsiane, dawało o sobie znać w okresie edukacji w liceum. Chodząc po różnych specjalistach, nie przyszło mi do głowy, aby udać się do neurologa. Mózg — to ten organ nieprawidłowo "kierował" innymi narządami aż doszłam do punktu, w którym utrudnia codzienne funkcjonowanie. Ból żołądka jakbym miała wrzody, nietrzymanie moczu, depresja, ataki lęku i panika aż po drżenie kończyn... Stwardnienie rozsiane ma niezliczoną ilość twarzy. Każdy chory to inna walka i inne dolegliwości! W mojej walce zaczęłam przegrywać. Dlatego zgłaszam się o pomoc. Brak stałej pracy, ciągłe koszta — psychoterapia, psychiatra, suplementy, leki i pampersy. Leczenie to nieodłączny element i ogromny koszt w moim życiu, a na wsparcie nie mogę liczyć od strony państwa. Choroba odbiera mi samodzielność i niezależność i środki do życia. Ze względu na kondycję oczu i dłoni właściwie zaczynam być niezdolna do pracy. Jestem tatuatorką, to moja pasja i jedyny zawód, który potrafię wykonywać. Tylko co z tego, jeśli ciało odmawia posłuszeństwa? Codziennie się boję! Boję o przyszłość, o to, czy nie czuć za mną nieprzyjemnego zapachu, o to, czy za parę chwil nie pojawi się rzut i (znowu) nie wyłączy oczu poprzez zapalenie nerwu twarzowego. Stwardnienie rozsiane jest nieprzewidywalne, nieuleczalne i jeszcze za mało nieznane. Wiem, że obecnie muszę skupić się na zdrowiu psychicznym... By dalej walczyć.  Państwo nie pomogło mi po diagnozie, a wręcz kazano czekać na kolejne rzuty by "uzupełnić dokumentację". Nie spełniałam warunków, których jest po prostu dużo, by dostać się do kolejki na program lekowy. Z kolei, jeśli będę czekała, choroba nie zrobi tego samego. SM rozwija się nieprzerwanie, z dnia na dzień. U każdego w innym tempie, w innych płaszczyznach mózgu, z innymi dolegliwościami. U mnie układ moczowy już w wieku 19 lat utrudniał życie... Jest tylko gorzej! Bałam się wszystkiego i byłam w tym sama. Wyjechałam do Anglii gdzie przyjmuję co 6-tygodni wlewy leku. Jednak i tutaj, ta choroba była niewystarczająca, by dostać status osoby niepełnosprawnej.  Skutki choroby bywają niewidoczne gołym okiem... Dlatego słyszę: "Taka młoda a windą?", "czym się tak zmęczyłaś, jeszcze rano", "nie przesadzasz czasem?". "To toaleta dla niepełnosprawnych! Czemu ją zajmujesz!"... Ludzie oceniają, nie często kpią, bo przecież nie widać. Boli to i osłabia, ale jeszcze nie tracąc wiary w ludzi — proszę o pomoc. Może ktoś z Państwa, kto poznał moją historię, zechce pomóc mi w mojej codzienności, obarczonej ciężarem choroby! Proszę... Aga

16 859 zł
Franio Koszucki
Franio Koszucki , 4 latka

Sprawność Franka pod znakiem zapytania... Walczymy o lepszą przyszłość!

Każdy rodzic marzy o zdrowym i szczęśliwym dziecku. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Ja już w 13 tygodniu ciąży dowiedziałam się, że Franio urodzi się inny niż reszta dzieci. Teoretycznie mieliśmy czas na to, by przygotować się do sytuacji. Jednak czy z wadami wrodzonymi wyczekanego maleństwa można się pogodzić? Nie wiem, co poszło nie tak i dlaczego to właśnie nasze dziecko będzie musiało mierzyć się z takimi problemami.  Franek urodził się 1 września 2020 roku z rozszczepem lewostronnym wargi, podniebienia, zębodołu i niedosłuchem. Jest jeszcze taki malutki, zupełnie nieświadomy tego, z czym przyszło mu się zmierzyć. Dla mnie piękny, idealny, jednak wiem, że jeśli teraz mu nie pomogę, jego życie nie będzie proste. Rozszczep nie tylko widać, rozszczep utrudnia synkowi funkcjonowanie każdego dnia. Mimo tego, że zaraz Franek będzie obchodził pierwsze urodziny, poza musami, jogurtami czy mlekiem nie może zjeść nic innego. Kęs jedzenia może być niebezpieczny dla jego życia. W wietrzne dni możemy jedynie pomarzyć o spacerze, bo każdy takie na pewno skończy się infekcją. A jeśli nic z tym nie zrobimy, będzie tylko gorzej… Franka czeka wieloetapowe i wielospecjalistyczne leczenie, kilka operacji i intensywna rehabilitacja. Potrzebuje opieki chirurgicznej, logopedycznej, laryngologicznej i ortodontycznej. Konsultacje, badania, leczenie będą musiały odbywać się w większości prywatnie. Chociaż jesteśmy dopiero na początku naszej drogi, to już wiemy, że sami nie damy rady.  Franek uwielbiam zabawy z siostrą Marceliną. Chcemy dla nich obu wspaniałego dzieciństwa. Nie mamy czasu do stracenia! Pragniemy, tylko by mógł w życie wkroczyć jako zdrowy i szczęśliwy chłopczyk! Chcielibyśmy przychylić mu nieba, jednak  przed nim wiele wizyt i pobytów w szpitalu. Dlatego potrzebujemy w tym Twojej pomocy. Prosimy, nie bądź obojętny! Pomóż nam, pomóż naszemu dziecku! Przyszłość może być jeszcze piękniejsza! Rodzice Franka      

16 851 zł
Michał Jucha
Michał Jucha , 36 lat

Brutalnie pobity 2 dni przed ślubem❗️Bandyta zniszczył Michałowi życie... Ratunku!

Miałem wziąć ślub z miłością mojego życia, mieć szczęśliwą rodzinę i piękną przyszłość. 2 dni przed ślubem zostałem brutalnie pobity. Sprawca zaatakował i skatował mnie bez żadnego powodu. Straciłem wszystko. Nie mam już nic… 14 sierpnia 2016 roku miał odbyć się mój ślub z moją byłą już narzeczoną. Tego dnia były też moje urodziny… Wszystko było gotowe. Zaproszenia dla 230 osób, sala, garnitur i obrączki... 2 dni przed ślubem spotkałem się z przyjacielem, który miał być moim świadkiem. Przyleciał specjalnie z Norwegii. Wyszliśmy omówić ostatnie szczegóły wesela. Chcieliśmy coś zjeść na mieście, a potem złapać taksówkę. Nigdy nie wróciliśmy do domu… Przed barem z zapiekankami zaczepiła nas grupka agresywnych mężczyzn. Jednym z nich był łysy osiłek, który wyraźnie szukał zaczepki… Nic nikomu nie zrobiliśmy, nie powiedzieliśmy. Zostaliśmy zaatakowani bez żadnego powodu. Bandyta rzucił się na mojego przyjaciela, a potem na mnie. Brutalnie nas pobił. Straciłem przytomność, a on bestialsko katował mnie dalej… Sekundy dzieliły mnie od śmierci. Po pobiciu zapadłem w śpiączkę. Byłem na skraju życia i śmierci… Do szpitala w Jarosławiu trafiłem z połamanymi żebrami, urazem oskrzeli, rozwaloną ręką oraz nogą i tak dużym obrzękiem mózgu, że trzeba było wyciąć kawałek kości czaszki, a potem zastąpić ją tytanową płytką. Czaszkę miałam pękniętą aż w 14 miejscach. Lekarze nie dawali mi żadnej nadziei. Kazali moim bliskim podpisać zgodę na pobranie organów.  Wszystko, co piszę, wiem tylko z opowiadania mojej rodziny i znajomych... Nie pamiętam praktycznie nic. Całe szczęście przeżyłem. Kilka tygodni byłem w śpiączce.  Następnie przez kilka miesięcy byłem rehabilitowany. Nic nie pamiętałem, nikogo nie poznawałem. Od nowa musiałem uczyć się chodzić, mówić... Moje życie zostało kompletnie zniszczone… Straciłem pamięć, zdrowie, narzeczoną. Ze ślubu nic nie wyszło... Sprawca pobicia – oprych o pseudonimie „Cyklop” - uciekł i przez 2 lata cieszył się wolnością. Poszukiwano go listem gończym. Dopiero dzięki pomocy detektywa i programie „Sprawa dla Reportera” został złapany w Anglii i przewieziony do Polski. Za to, co mi zrobił, został skazany prawomocnie jedynie na 4 lata więzienia. 4 lata za moje zniszczone życie... Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego mnie zaatakował. Sąd Najwyższy dokonał kasacji wyroku i zwolnił go wcześniej... Mój oprawca wyszedł już z więzienia. Nie mam słów, żeby to skomentować. Przez to, co mi zrobiono, utrzymuję się tylko z renty. Szukam pracy, ale nikt nie chce przyjąć inwalidy… Niestety spłacam również kredyt, który wziąłem rok przed ślubem, żeby zapłacić za wesele. Z przyczyn finansowych musiałem wziąć kolejny kredyt. Po zapłaceniu zobowiązań nie zostaje mi prawie nic... Leczenie i rehabilitacja kosztują fortunę, pomagają mi ludzie o dobrych sercach. Już wiele razy otworzyliście na mnie swoje serca, moja wdzięczność naprawdę nie zna granic. Niestety, skutki pobicia będę odczuwał do końca życia... Moje leczenie cały czas trwa. Odbywam regularne wizyty u lekarzy specjalistów. W odpowiednim czasie otrzymam też skierowanie do szpitala w celu wykonania wszystkich dalszych badań. Jestem pod stałą opieką okulisty, dermatologa, pulmonologa, bo od urodzenia choruję na astmę oskrzelową. Będę wdzięczny za każde okazane wsparcie z Waszej strony! Michał Przeczytaj historię Michała w mediach: ➡️ Skatował Michała na dwa dni przed ślubem. Zapadł wyrok w sądzie w Jarosławiu: cztery lata więzienia dla „Cyklopa“ ➡️  „Cyklop” skatował Michała przed ślubem. Zapadł wyrok ➡️  Cyklop skazany na 4 lata więzienia za bestialskie pobicie ➡️ Skatował przyszłego pana młodego dwa dni przed ślubem. Prawomocny wyrok: cztery lata więzienia ➡️ Prawie zatłukł go na śmierć. Teraz chce kasacji wyroku - rozmawiamy z ofiarą

16 847 zł
Rafał Łuszkiewicz
Rafał Łuszkiewicz , 49 lat

Rafał już potrafi wstać z wózka! Dalej walczymy o jego sprawność!

Po pierwszej zbiórce i pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym widzimy kolosalne postępy! Mąż przy pomocy drugiej osoby oraz balkonika potrafi przejść pewien dystans. Na dłuższe wyjścia jednak wciąż wymaga wózka inwalidzkiego. Dalej też utrzymuje się prawostronny niedowład, jednak poprzez regularną rehabilitację wciąż możliwa jest dalsza poprawa motoryki. Poznaj naszą historię: Gdy mój mąż pod koniec lutego stracił przytomność, czułam, jakby ziemia osunęła mi się spod nóg. Zmieniło to życie całej naszej rodziny... Rafał został przewieziony na SOR w Sieradzu, gdzie badania wykazały krwawiącego tętniaka ACoA. Mój mąż został operowany w trybie pilnym. W trakcie operacji doszło do ponownego wylewu! Po ponad pięciu godzinach operacji zaklipsowano tętniaki. Na drugi dzień dostał dwóch wtórnych udarów niedokrwiennych. Myślałam, że świat wali mi się na głowę. Wszystko to spowodowało głęboki niedowład prawostronny oraz afazję. Obecnie Rafał jest po 8-tygodniowym pobycie w ośrodku rehabilitacyjnym, gdzie każdego dnia walczył o powrót świadomości oraz sprawności fizycznej. Czeka nas jeszcze długa droga, ale niestety kończą się nam możliwości finansowe, dlatego jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc. Siłę i wolę walki mamy, każdego dnia nawet coraz większą. Brakuje tylko możliwości materialnych. Cały czas utrzymuje się afazja i dlatego Rafał wymaga opieki ze strony neurologopedy oraz neuropsychologa. Bardzo potrzebuje kontynuacji rehabilitacji w ośrodku, w którym przebywał dzięki pierwszej zbiórce. Lekarze dają nam nadzieję na swobodne poruszanie się przy pomocy trójnoga. Jednak bez rehabilitacji nic nie zdziałamy. Rafał jest z zawodu geodetą. Praca to wręcz jego pasja. Dzięki jego umiejętnościom i wiedzy powstało wiele domów, farm wiatrowych i fotowoltaicznych. Przez lata wygaszał spory graniczne, wielokrotnie doprowadzając skłóconych sąsiadów do zgody. Mąż prowadził jednoosobową działalność gospodarczą, więc zostaliśmy tylko i wyłącznie na mojej pensji. Jestem w trakcie załatwiania dokumentacji z orzeczeniem o niepełnosprawności i renty, jednak potrzeby nadal rosną. Nie jestem w stanie sama sprostać wydatkom. Bardzo proszę Cię o pomoc… Na utrzymaniu mamy jeszcze dwójkę dzieci, którymi również muszę się opiekować. Ewa, żona Rafała

16 846,00 zł ( 13,19% )
Brakuje: 110 814,00 zł
Amelia Kłosowska
Amelia Kłosowska , 7 lat

Pierwszy krok w drodze do dobrej przyszłości!

Wrzesień 2017 roku - to czas, w którym powitaliśmy na świecie naszą najkochańszą córeczkę. Wydawało się, że nic nie będzie w stanie zrujnować naszego szczęścia.  Już w 5. miesiącu życia córki zaczęliśmy jednak zauważać pierwsze niepokojące objawy. Amelka dużo później od swoich rówieśników zaczęła obracać się na brzuszek, siadać, raczkować i gaworzyć. Po czasie pojawiły się pierwsze ataki padaczkowe, z którymi zmaga się do dziś. Córka musi na stałe przyjmować leki wyciszające napady, ale i tak nie są one w stanie całkowicie wyeliminować objawów choroby.  Ataki padaczki mają różnorodny przebieg i nasilenie. Wpływają destrukcyjnie na rozwój Amelki. W wieku 3,5 roku wykryto u córki ropień na mózgu, który umiejscowił się w bardzo niebezpiecznym miejscu. Po prawie 3-miesięcznym pobycie w szpitalu udało się zlikwidować naciek bez interwencji chirurgicznej. Wszystko za pomocą silnych leków i sterydów.  Amelka musi być jednak pod regularną kontrolą w celu obserwacji, czy naciek się nie odnawia. Niestety, na chwilę obecną córka nie chodzi i nie mówi. Jesteśmy pod stałą opieką specjalistów w szpitalu J. Bogdanowicza i korzystamy z różnego rodzaju terapii - przedszkola terapeutycznego, z możliwością wykupienia zajęć dodatkowych, oraz prywatnej rehabilitacji, która może zapewnić jej lepszą przyszłość. Wraz z wiekiem rosną kolejne potrzeby w walce o sprawność naszej córki, a wraz z nimi zwiększają się z kolei koszty terapii i sprzętów. Wierzymy, że wspólnymi siłami pomożemy naszej córeczce w lepszym starcie w dorosłe życie. Naszym bieżącym celem jest zakup ortez ułatwiających naukę chodzenia, kamizelki dociążającej oraz zgromadzenie funduszy na turnusy rehabilitacyjne. Będziemy wdzięczni za każde okazane wsparcie! Katarzyna i Dominik, rodzice

16 845 zł
Bartosz Mądrzyk
Pilne!
Bartosz Mądrzyk , 15 lat

Bartek swoje 15. urodziny spędził na oddziale onkologicznym... Pomóż wygrać z chłoniakiem!

Jeszcze niedawno Bartek szykował się do rozpoczęcia nauki w liceum o wymarzonym profilu – mundurowym. Tak jak rówieśnicy grał w klubie piłkarskim, spotykał się ze znajomymi i rozwijał kolejne pasje.  Dziś po dawnej sprawności Bartosza nie zostało nic. Zamiast boiska i szkolnej klasy jego codzienność wypełniają paląca żyły chemioterapia i walka o każdy kolejny dzień... W lipcu 2023 roku, w jednej krótkiej chwili runął nasz świat. Bartek nagle źle się poczuł. Bardzo szybko duszności stały się tak silne, że musieliśmy wezwać karetkę. Stan zdrowia Bartka pogarszał się w zastraszającym tempie – z minuty na minutę. Natychmiast został przewieziony do szpitala, gdzie pobrano wycinek z węzła chłonnego oraz założono dreny odbarczające płyn. Po zabiegu od razu trafił na OIOM. W naczyniach krwionośnych Bartka został wykryty zakrzep, który stanowił śmiertelne niebezpieczeństwo. Bartosz nie mógł mówić, nie był w stanie podnieść ręki. Z całych sił walczył o każdy kolejny oddech. Niedługo później Bartek trafił na oddział onkologiczny, gdzie spadła na niego straszliwa diagnoza. Chłoniak z niedojrzałych limfocytów T. Nie było czasu na szok, nie było nawet czasu na ocieranie łez. Przez żyły Bartka natychmiast popłynęła pierwsza dawka chemioterapii. Myśleliśmy, że już nic gorszego nas nie spotka. Stan zdrowia Bartka uległ jednak drastycznemu pogorszeniu. Natychmiast trafił do izolatki, a następnie na OIOM. U Bartka rozwinęła się zabójcza SEPSA. Jego odporność spadła właściwie do zera. Strach zacisnął nasze gardła i sprawił, ze nie mogliśmy oddychać.  Jedynym ratunkiem stało się przetoczenie masy granulocytarnej z pozyskanej krwi od  dawcy. Rozpoczęła się walka z czasem – w panice poszukiwaliśmy dawców krwi. Warunki  przy uzyskaniu krwi do masy granulocytarnej są bardzo rygorystyczne. Z każdą minutą malały szanse Bartka na przeżycie. Na szczęście odzew był niesamowity i udało się znaleźć dawców. Kiedy Bartek zobaczył nas przez szklane drzwi OIOM-u, rozpłakał się. Widzieliśmy w jego oczach strach i ogromny lęk, lecz także radość i ulgę, że nas widzi. Że nie jest w tym koszmarze sam. Na OIOM-ie spędził kolejne kilkanaście dni przypięty pod aparaturę. Bartek nie umiał sobie poradzić z tym, że nie jest samodzielny, że leży, że nie ma sił, że spotkało go to wszystko.  Miał bardzo osłabione mięśnie, ogóle nie chodził, nie siedział. Sepsa spowodowała spustoszenie w jego organizmie. Dotknęła narządów, pojawiły się także liczne i obszerne zmiany na skórze w postaci rozstępów. Po wyleczeniu infekcji wprowadzono ponownie chemioterapię. Jak długo jeszcze Bartek będzie musiał żyć w onkologicznym piekle? Ile cierpienia zniesie jego ciało? Ile dawek chemioterapii będzie jeszcze paliło jego żyły? Ile łez będziemy musieli otrzeć? Nie znamy odpowiedzi na żadne z tych pytań.  Wiemy jednak, jak wysokie są koszty związane z leczeniem, rehabilitacją i specjalistyczną dietą, której wymaga Bartek. Każda wpłata to dla nas ogromna pomoc w walce z chłoniakiem.  Każdego dnia modlimy się o powrót Bartka do domu. Nie możemy zrozumieć, czemu to wszystko na niego spadło, dlaczego tak bardzo cierpi. Jedyne, o czym teraz marzymy to powrót Bartka do zdrowia. Tak bardzo chcemy, by znalazł się już bezpieczny w domu, w objęciach najbliższych. Prosimy – podajcie nam dłoń i pomóżcie wyciągnąć Bartka z tego piekła.  Rodzina

16 837 zł
Rozalia Grodzicka-Żero
Rozalia Grodzicka-Żero , 10 miesięcy

Diagnozy rozbiły nasz świat... Pomóż nam ratować Rozalkę!

Jestem mamą trójki wspaniałych dzieci, ale kiedy urodziła się najmłodsza Rozalka, nasz świat wywrócił się do góry nogami. Nagle musieliśmy przejmować się takimi rzeczami jak leczenie, zebranie pieniędzy, rehabilitacja i pytania o przyszłość córeczki. W trakcie rutynowych badań zdiagnozowano u Rozalki rdzeniowy zanik mięśni, czyli SMA, i Zespół Downa. To był dla nas ogromny szok i nieopisane uczucie bezsilności. Dwie ciężkie diagnozy na raz – to był moment, który zatrząsł naszym światem. Od tamtej pory codzienność to ciągłe leczenie, rehabilitacja i nieustanne diagnozowanie. Mimo ogromnych trudności próbujemy znaleźć drogę, aby zapewnić Rozalce najlepszą opiekę i szanse na poprawę jej stanu zdrowia. Na szczęście lekarze twierdzą, że występuje lekki Zespół Downa, co mają jeszcze potwierdzić badania. Udało nam się też zakwalifikować do leczenia jednym z najdroższych leków świata. To pozwoliło nam odetchnąć, ale tylko na krótką chwilkę. Koszty leczenia i tak są ogromne, a nasze środki finansowe są na wyczerpaniu. By lek na SMA działał, Rozalka powinna być rehabilitowana codziennie, co w połączeniu z innymi kosztami daje kwotę nawet 100 000 rocznie! A mamy jeszcze dwójkę dzieci, które wkraczają w dorosłość. To dla nas niewyobrażalne obciążenie emocjonalne i finansowe, ale nie pozwalamy sobie na załamanie. Rozalka potrzebuje naszej siły i determinacji bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego wciąż szukamy, pytamy i chwytamy się każdej opcji. Stąd nasz prośba do Was, ludzi dobrego serca o pomoc. Każde wsparcie pomoże Rozalce rozwijać się jak najlepiej, pomimo swoich chorób i trudności. Justyna, mama

16 808,00 zł ( 15,79% )
Brakuje: 89 575,00 zł
Halina Malińska
Halina Malińska , 63 lata

Błagam, pomóż mi zapomnieć o bólu!

Ktoś kiedyś powiedział, że stary jest każdy, kto przestał w pełni korzystać z życia, kochać je i nim się cieszyć. Co jednak zrobić, kiedy człowiek chce żyć pełnią życia, a choroba bezlitośnie mu to odbiera? Całą moją radość powoli zabiera podstępna Choroba Parkinsona, której towarzyszy bolesna skolioza idiopatyczna. Jedynym ratunkiem dla mnie jest operacja! W miarę upływu czasu przychodzi moment, kiedy wkraczamy w jesień życia. Nie da się przed nią uciec. Zaczyna się niepozornie – kolejny siwy włos, zmarszczka na czole. Jedni mają to szczęście, że tylko strzyka w ich kręgosłupie, a inni dostają druzgocące diagnozy, które zamieniają ich życie w koszmar.  Kiedy usłyszałam diagnozę, zawalił mi się świat. Choroba Parkinsona jest bardzo przebiegła. Na początku rozwija się powoli, aby następnie objąć swym żelaznym uściskiem całego człowieka. To zaburzenie, które powoli degraduje organizm, zabiera sprawność, powoduje drżenie kończyn i zesztywnienie mięśni. Krok po kroku odcina człowieka od normalnego funkcjonowania. Stawia go w punkcie, z którego nie ma odwrotu... Nie zdążyłam dobrze poznać pierwszej choroby, a już za chwilę życie wymierzyło mi kolejny, dotkliwy cios. Pamiętam jak dziś... Uderzającą falę ciepła, przerażenie i ugięcie nóg na informację o kolejnym wyroku: skolioza idiopatyczna. Szybko dowiedziałam się, że to choroba, która deformuje kręgosłup i sylwetkę, powoduje także ogromny ból i niedowład kończyn. I tak było też w moim przypadku... Obecnie moje skrzywienie kręgosłupa cały czas się pogłębia. Ja czuję się coraz bardziej niepełnosprawna i bezradna, a lekarze nie są w stanie mi pomóc. Skolioza skutecznie utrudnia mi codzienne funkcjonowanie. Kiedyś uwielbiałam aktywność, nuda i rutyna rzadko gościły w moim domu. Teraz wykonywanie najprostszych czynności staje się nie lada wyzwaniem, a dzień bez silnych leków przeciwbólowych  – niemożliwy.  Spodziewałam się, że kiedy wkroczę w jesień życia, będę realizowała nowe zadania, znajdę nowe cele i zainteresowania, poznam ciekawych ludzi i znajdę czas na to, na co wcześniej ciągle go brakowało. Długo odkładane hobby, pogłębienie starych znajomości i nawiązywanie nowych kontaktów.  Codziennie marzę o dniu, w którym ból ustąpi, a ja odzyskam swoje dawne życie... Teraz wszystkie siły tracę na walkę z bólem. Chodzę zgięta wpół i mocno przekrzywiona na prawą stronę.  Nie pamiętam kiedy przespałam całą noc. Codziennie budzę się z niesamowitym bólem pleców i klatki piersiowej, drętwieniem nóg. Coraz trudniej mi się oddycha. Powoli już nie wytrzymuję bólu. Strasznie boję się ucisku na narządy wewnętrzne, który może poważnie zagrażać mojemu życiu! Mimo że jestem pod stałą opieką lekarzy specjalistów, nikt nie potrafi zatrzymać postępujących chorób. Jedynym ratunkiem na złagodzenie mojego cierpienia jest operacja. Niestety w Polsce nie ma ośrodka, który mógłby się podjąć skutecznego i bezpiecznego wykonania zabiegu. Udało mi się nawiązać kontakt ze specjalistycznym instytutem w Barcelonie. Lekarze przeanalizowali mój przypadek i zaproponowali mi zabieg nowoczesną i co ważne, mało inwazyjną metodą Filum System.  Ta informacja spowodowała, że nieśmiało zaczął tlić się we mnie płomień nadziei na nowy, lepszy rozdział mojego życia. Jednak kiedy tylko otrzymałam wstępny kosztorys, mój entuzjazm zgasł. Już teraz koszty rehabilitacji i leczenia pochłaniają większą część mojej emerytury i z ledwością starcza mi na życie! Bez pomocy ludzi dobrej woli i wielkiego serca nie jestem w stanie sfinansować zabiegu dającego mi możliwość powrotu do życia bez bólu i postępującej niepełnosprawności.  Dla wielu ludzi jesień życia to złote lata. Dla mnie to czas, w którym marzę o życiu bez bólu i łez. Błagam o pomoc w zebraniu kwoty potrzebnej do wykonania operacji. Nie chcę dłużej cierpieć!  Halina

16 775 zł