Lokalizacja

  • Cała Polska
  • dolnośląskie
  • kujawsko-pomorskie
  • lubelskie
  • lubuskie
  • łódzkie
  • małopolskie
  • mazowieckie
  • opolskie
  • podkarpackie
  • podlaskie
  • pomorskie
  • śląskie
  • świętokrzyskie
  • warmińsko-mazurskie
  • wielkopolskie
  • zachodniopomorskie
Krystyna Stefanowicz
Krystyna Stefanowicz , 55 lat

Choroba nowotworowa niszczy życia pani Krystyny! Pomóż!

Takie wiadomości nigdy nie przychodzą we właściwym czasie. W czerwcu 2021 roku lekarze zdiagnozowali u mnie nowotwór złośliwy śródstopia prawego. Dalsze leczenie przebiegało bardzo szybko. Decyzja o amputacji nogi na poziomie podudzia, liczne kontrole i badania, to wszystko sprawiło, że w jednej chwili z wydawać by się mogło zdrowego człowieka, stałam się osobą niepełnosprawną... Leczenie i jeżdżenie do specjalistów do tej pory pochłonęło moje całe oszczędności. Obecnie nie stać mnie na to, by kontynuować leczenie, by zakupić protezę i niezbędny sprzęt ortopedyczny. Tak bardzo chcę wierzyć w to, że wygram z chorobą, a moje życie, choć w pewnym stopniu będzie wyglądać tak, jak kiedyś. Niestety tak bardzo ogranicza mnie brak środków. Proszę Cię o pomoc, o każdą złotówkę, która pozwoli wierzyć w lepsze jutro... Krystyna  

17 018 zł
Dawid Klogie
Dawid Klogie , 35 lat

Dawid przeżył tragiczny wypadek - pomóż odzyskać dawne życie!

20 sierpnia 2021 roku rozpoczął się jak co dzień. Byłem w pracy, później umówiłem się z kolegami, by wspólnie zagrać w piłkę nożną. Pamiętam, że droga na trening przebiegała bez pośpiechu, mimo to zdarzył się wypadek, który w ułamek sekundy zmienił moje życie.  Niestety nie potrafię sobie przypomnieć tego wydarzenia, jednak z opowieści wiem, że doszło do wypadku z udziałem ciężarówki. Straciłem przytomność. Obudziłem się w szpitalnym łóżku, po 21 dniach śpiączki. Szok ogarnął całe moje ciało. Na początku głowa płatała mi figle, nie wierzyłem w to co widzę. Byłem prawie nieruchomy od pasa w dół, z ręką zagipsowaną po bark. Już pierwszej nocy wiedziałem, że coś jest nie tak, gdy usilnie chciałem opuścić łóżko. Z własnej nieporadności moje ruchy prawie zakończyły się upadkiem z łóżka, tylko nieruchome, ciężkie nogi powstrzymały moje ciało od upadku. Kolejnego dnia wezwano do mnie psychologa, który przedstawił realia tego co się wydarzyło i co ze mną się stało. W końcu uwierzyłem. Moje myśli ze stanów lękowych zmieniły się w stany depresyjne. Nie wierzyłem, że jest szansa, że kiedykolwiek będę chodził. Zacząłem myśleć o przyszłości — przecież mam dwójkę małych dzieci, pracę, plany i marzenia. Wszystko się posypało. Lekarze rozważali amputację nogi, ręki, bądź obu kończyn. Otumaniony i zmęczony bólem zacząłem myśleć, czy nie lepiej by było gdybym tam zginął… Płacz i wszystkie złe myśli przeplatały się ze świadomością, że przecież mam małe dzieci, które muszą mieć ojca. Następne tygodnie to ciężka walka o zdrowie. Pierwsze przeszczepy skóry, których wymagała moja noga nie przyjęły się. Znów czarne myśli zaczęły wracać.  Fakt, że nie mogę chodzić, bardzo utrudnia mi kontakt z dziećmi. Dziś stoi przede mną wiele problemów, nie jestem w stanie samodzielnie się poruszać i wymagam stałej opieki, jest mi bardzo trudno wykonywać podstawowe codzienne czynności.  Prowadząc dotychczasowe życie, byłem osobą mocno energiczną, udzielającą się sportowo, w przyszłe lato miałem nauczyć córkę pływania, a zimą jazdy na nartach. Dziś staram się za wszelką cenę skrócić czas mojego powrotu do zdrowia, ale nie jest to łatwe. Na wyznaczonej kontroli lekarze stwierdzili, że moje rany nie goją się prawidłowo i będą wymagały zwiększonej uwagi. Mam terminy wyznaczonych kolejnych wizyt, a na każdą z nich muszę organizować transport karetką.  Oddałbym wszystko za to, by móc cofnąć czas... Może pojechałbym wtedy inną drogą. Czasu nie cofnę, wiem. Wiem też, że jedyną nadzieją, by zminimalizować skutki tego, co się stało, jest rehabilitacja. Intensywna i bardzo kosztowna. Nie mam takich pieniędzy. Bardzo proszę o pomoc. Dawid

17 000,00 zł ( 19,57% )
Brakuje: 69 830,00 zł
Staś Dekowski
Staś Dekowski , 2 latka

Walka Stasia trwa od narodzin❗️POMOCY❗️

Staś urodził się w 40 tygodniu ciąży, która przebiegła bez żadnych komplikacji. Przyszedł na świat jako zdrowy chłopiec – otrzymał 10 punktów w skali Apgar. Jednak nasze problemy zaczęły się już kilka dni po porodzie…  Gdy nasza mała istotka miała niecały miesiąc, całkowicie przestała się wypróżniać. Trafiliśmy wtedy do szpitala z ciężkimi zaparciami. Po długiej diagnostyce i dwóch biopsjach jelita, lekarz prowadzący zdiagnozował u synka wrodzone wady rozwojowe jelit -  chorobę Hirsprunga. Stasio przeszedł resekcję odbytnicy metodą Duhamela. U naszego rocznego maleństwa usunięto nieprawidłowy odcinek odbytnicy i esicy w wymiarze aż około 20 cm. Synek dostał orzeczenie o niepełnosprawności, wymaga stałej opieki, wsparcia i częstych kontroli lekarskich. Od kwietnia jest regularnie hegarowany, co ma na celu stopniowe poszerzenie jelita. Stasiu znosi niewyobrażalny ból, ale jesteśmy z niego dumni, bo dzielnie wytrzymuje przeciwności, które postawił na jego drodze los! Synek wymaga specjalistycznej diety. Coraz większe koszty leczenia, pielęgnacji i dojazdów do szpitali są dla nas bardzo trudne do udźwignięcia. Obecnie wydajemy na lekarstwa i środki higieniczne ponad 2000 złotych miesięcznie – to ogromne obciążenie! Ja ze względu na opiekę nad synkiem nie mogę podjąć żadnej pracy. Utrzymuje nas wyłącznie mąż. Stasiu, poza swoimi jelitowymi problemami, rozwija się prawidłowo. Jest kochanym, grzecznym i mądrym chłopcem, który na co dzień musi znosić ogromne cierpienie i ból… Niedawno, gdy wydawało nam się, że będzie trochę lepiej, dowiedzieliśmy się od lekarzy, że Stasio jest prowadzony w kierunku zakwalifikowania do kolejnego zabiegu operacyjnego – plastyki odbytnicy. Doktor stwierdził, że w związku z komplikacjami, które nastąpiły po resekcji części jelita i esicy, będzie ona niezbędna. Bardzo prawdopodobne jest, że u Stasia dojdzie do zamknięcia światła odbytnicy, co uniemożliwi mu defekację… Musimy tego uniknąć! Dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc. Nie bądźcie obojętni na cierpienie naszego małego Stasia…  Rodzice

16 981,00 zł ( 53,2% )
Brakuje: 14 934,00 zł
Ireneusz Piekorz
Ireneusz Piekorz , 55 lat

Proszę, pomóż mi wrócić do samodzielności!

Jestem po amputacji lewej nogi. Początek nie był łatwy, wiedziałem, że zmieni się radykalnie moje życie. Chciałbym jednak wrócić na tyle ile to możliwe do normalności. Proszę o pomoc...  Do funkcjonowania jest mi potrzebna proteza. Chciałbym zacząć chodzić za jej pomocą i wrócić do samodzielności.  Jestem 54 latkiem i czuję się mimo chorób, które mam będę w stanie pokonać barierę niepełnosprawności! Chciałbym móc spróbować. Nie chcę utknąć we własnym domu...  Niestety na mojej drodze stoi ogromna przeszkoda, której sam nie przeskoczę! Nie stać mnie na zakup protezy. Jej koszt jest ogromny! Chciałbym prosić o pomoc. Każdą, nawet tą najmniejszą.  Chciałbym, aby nadzieja wróciła do mojego życia, chciałbym mieć szansę...  Ireneusz

16 965,00 zł ( 26,57% )
Brakuje: 46 865,00 zł
Andrzej Kur
Andrzej Kur , 28 lat

Czeka na przeszczep nerki i wycięcie żołądka – narządy Andrzeja w tragicznym stanie!

Zaczęło się od nieustających bólów głowy, wymiotów i ogólnego zmęczenia. Lekarz rodzinny leczył mnie na migrenę. W końcu zaczęły chodzić plotki, że biorę L4, ponieważ nie chce mi się pracować. To, że tak tragicznie się skończy, nikt nie przewidział. W końcu poszedłem do innego lekarza, a ten od ręki skierował mnie na dokładne badania krwi. Wyniki okazały się bardzo złe. Stanowczo wskazywały na problemy z nerkami. W trybie pilnym zostałem przyjęty na SOR.  Przez pół roku miałem przykazane różne metody dializowania. Nauczyłem się nawet sam je przeprowadzać. W końcu wykorzystywałem automatyczne dializowanie nocne. W dzień mogłem w miarę normalnie funkcjonować. Wszystko było dobrze do marca 2022 roku. Niestety mój stan znów się pogorszył, po interwencji ustabilizował, aż w połowie sierpnia wylądowałem na SOR. Wymiotowałem krwią, niebezpiecznie skakało mi ciśnienie. Po kilku dniach przeprowadzono mi pierwszą operację. Chirurg wyciął mi m.in. kawałek dwunastnicy. Po ponad tygodniu wyszedłem ze szpitala, lecz sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie. Łącznie, w ciągu bardzo krótkiego czasu, przeszedłem 3 operacje. Teraz z lekarzem czekamy, aż trochę wydobrzeję. Czeka mnie czwarta nieunikniona operacja. Tym razem w całości usuną mi żołądek i połączą przełyk z jelitem. Potem będę musiał przestrzegać rygorystycznej diety. Niestety po usunięciu żołądka nie będę mógł podjąć się żadnej pracy, zabronione zostanie mi dźwiganie. Czekam jeszcze na przeszczep nerki. Jednak rekonwalescencja po wycięciu żołądka będzie trwała aż 8 miesięcy. W tym czasie nie będę mógł mieć wykonanego przeszczepu. Bardzo proszę o pomoc! Choroba krok po kroku zabiera mi wszystko: zdrowie, sprawność, pracę… normalne życie. 

16 916 zł
Michał Kulpaczyński
2 dni do końca
Michał Kulpaczyński , 24 lata

Jak dalej żyć, gdy nowotwór zabrał prawie wszystko?

Przez 17 lat miałam w domu zwykłego nastolatka. Dokazującego, zabawnego, ze swoimi planami, marzeniami. I nagle, bez żadnego ostrzeżenia ta normalność została nam odebrana!  U syna pojawił się nieznośny ból. Szybko trafiliśmy do szpitala, gdzie usłyszeliśmy diagnozę, która zwala z nóg - 4-centymetrowy guz w mózgu. Od 2017 roku mój syn przeżył już tak wiele… Ból, rozpacz, ogromne cierpienie. Nowotwór mózgu prawie pozbawił go życia, odcisnął ogromne piętno na zawsze. Czy to już koniec walki z guzem? Tego nie wiemy, możemy jedynie mieć nadzieję.  Michał, tocząc nierówną walkę z chorobą, przeszedł wiele operacji i zabiegów. Pojawiły się liczne powikłania jak ostre wodogłowie, udar mózgu, niedowład w lewej nodze, duże zaburzenia i zachwiania równowagi oraz problemy ze wzrokiem. To tylko nieliczne, z trwających do dziś skutków ubocznych. Syn nie może normalnie żyć, chodzić do szkoły, spotykać się z przyjaciółmi. Moje serce pęka na samą myśl, że nie ma możliwości szczęśliwie dorosnąć.  Jedyną nadzieją dla Michała są codzienne rehabilitacje. Już ponad 3 lata walczymy za ich pomocą z powikłaniami po operacjach i następstwami guza. Ćwiczenia ułatwiają synowi przejęcie kontroli nad swoim ciałem. Pomagają zwalczyć zawroty głowy i bóle. Jeszcze długa droga przed nami, ale już dziś widzimy pozytywne skutki regularnych rehabilitacji. Patrząc, jaką Michał czerpie radość z codziennych zajęć, ciepło i szczęście wypełniają moje matczyne serce. Syn chce walczyć, chce żyć! Ja z kolei, pragnę zrobić wszystko, aby mu w tym pomóc.  Już raz otrzymaliśmy ogromną pomoc, jednak jestem zmuszona prosić o nią po raz drugi. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Tylko specjalistyczna rehabilitacja może uwolnić Michała z piętna nowotworu. Błagam, pomóż mojemu synowi. Daj mu szansę na dobre życie. Mama, Anna

16 874,00 zł ( 45,17% )
Brakuje: 20 480,00 zł
Aga Więckowska
Aga Więckowska , 28 lat

Choroba, która postępuje, ale nikt nie chce pomóc❗️Odmieńmy życie Agnieszki...

Jak grom z jasnego nieba! W wieku 21 lat otrzymałam diagnozę — stwardnienie rozsiane. Niewiele wiedząc o tej chorobie — ze szpitala wyszłam już inna... Od tamtej pory minęło 6 lat, a ja już powoli zapominam o tej radości, która towarzyszyła wchodzącej w dorosłość, pełnej planów i marzeń kobiecie. SM, bo taki skrót nosi stwardnienie rozsiane, dawało o sobie znać w okresie edukacji w liceum. Chodząc po różnych specjalistach, nie przyszło mi do głowy, aby udać się do neurologa. Mózg — to ten organ nieprawidłowo "kierował" innymi narządami aż doszłam do punktu, w którym utrudnia codzienne funkcjonowanie. Ból żołądka jakbym miała wrzody, nietrzymanie moczu, depresja, ataki lęku i panika aż po drżenie kończyn... Stwardnienie rozsiane ma niezliczoną ilość twarzy. Każdy chory to inna walka i inne dolegliwości! W mojej walce zaczęłam przegrywać. Dlatego zgłaszam się o pomoc. Brak stałej pracy, ciągłe koszta — psychoterapia, psychiatra, suplementy, leki i pampersy. Leczenie to nieodłączny element i ogromny koszt w moim życiu, a na wsparcie nie mogę liczyć od strony państwa. Choroba odbiera mi samodzielność i niezależność i środki do życia. Ze względu na kondycję oczu i dłoni właściwie zaczynam być niezdolna do pracy. Jestem tatuatorką, to moja pasja i jedyny zawód, który potrafię wykonywać. Tylko co z tego, jeśli ciało odmawia posłuszeństwa? Codziennie się boję! Boję o przyszłość, o to, czy nie czuć za mną nieprzyjemnego zapachu, o to, czy za parę chwil nie pojawi się rzut i (znowu) nie wyłączy oczu poprzez zapalenie nerwu twarzowego. Stwardnienie rozsiane jest nieprzewidywalne, nieuleczalne i jeszcze za mało nieznane. Wiem, że obecnie muszę skupić się na zdrowiu psychicznym... By dalej walczyć.  Państwo nie pomogło mi po diagnozie, a wręcz kazano czekać na kolejne rzuty by "uzupełnić dokumentację". Nie spełniałam warunków, których jest po prostu dużo, by dostać się do kolejki na program lekowy. Z kolei, jeśli będę czekała, choroba nie zrobi tego samego. SM rozwija się nieprzerwanie, z dnia na dzień. U każdego w innym tempie, w innych płaszczyznach mózgu, z innymi dolegliwościami. U mnie układ moczowy już w wieku 19 lat utrudniał życie... Jest tylko gorzej! Bałam się wszystkiego i byłam w tym sama. Wyjechałam do Anglii gdzie przyjmuję co 6-tygodni wlewy leku. Jednak i tutaj, ta choroba była niewystarczająca, by dostać status osoby niepełnosprawnej.  Skutki choroby bywają niewidoczne gołym okiem... Dlatego słyszę: "Taka młoda a windą?", "czym się tak zmęczyłaś, jeszcze rano", "nie przesadzasz czasem?". "To toaleta dla niepełnosprawnych! Czemu ją zajmujesz!"... Ludzie oceniają, nie często kpią, bo przecież nie widać. Boli to i osłabia, ale jeszcze nie tracąc wiary w ludzi — proszę o pomoc. Może ktoś z Państwa, kto poznał moją historię, zechce pomóc mi w mojej codzienności, obarczonej ciężarem choroby! Proszę... Aga

16 859 zł
Franio Koszucki
Franio Koszucki , 4 latka

Sprawność Franka pod znakiem zapytania... Walczymy o lepszą przyszłość!

Każdy rodzic marzy o zdrowym i szczęśliwym dziecku. Nikt nie dopuszcza do siebie myśli, że coś może pójść nie tak. Ja już w 13 tygodniu ciąży dowiedziałam się, że Franio urodzi się inny niż reszta dzieci. Teoretycznie mieliśmy czas na to, by przygotować się do sytuacji. Jednak czy z wadami wrodzonymi wyczekanego maleństwa można się pogodzić? Nie wiem, co poszło nie tak i dlaczego to właśnie nasze dziecko będzie musiało mierzyć się z takimi problemami.  Franek urodził się 1 września 2020 roku z rozszczepem lewostronnym wargi, podniebienia, zębodołu i niedosłuchem. Jest jeszcze taki malutki, zupełnie nieświadomy tego, z czym przyszło mu się zmierzyć. Dla mnie piękny, idealny, jednak wiem, że jeśli teraz mu nie pomogę, jego życie nie będzie proste. Rozszczep nie tylko widać, rozszczep utrudnia synkowi funkcjonowanie każdego dnia. Mimo tego, że zaraz Franek będzie obchodził pierwsze urodziny, poza musami, jogurtami czy mlekiem nie może zjeść nic innego. Kęs jedzenia może być niebezpieczny dla jego życia. W wietrzne dni możemy jedynie pomarzyć o spacerze, bo każdy takie na pewno skończy się infekcją. A jeśli nic z tym nie zrobimy, będzie tylko gorzej… Franka czeka wieloetapowe i wielospecjalistyczne leczenie, kilka operacji i intensywna rehabilitacja. Potrzebuje opieki chirurgicznej, logopedycznej, laryngologicznej i ortodontycznej. Konsultacje, badania, leczenie będą musiały odbywać się w większości prywatnie. Chociaż jesteśmy dopiero na początku naszej drogi, to już wiemy, że sami nie damy rady.  Franek uwielbiam zabawy z siostrą Marceliną. Chcemy dla nich obu wspaniałego dzieciństwa. Nie mamy czasu do stracenia! Pragniemy, tylko by mógł w życie wkroczyć jako zdrowy i szczęśliwy chłopczyk! Chcielibyśmy przychylić mu nieba, jednak  przed nim wiele wizyt i pobytów w szpitalu. Dlatego potrzebujemy w tym Twojej pomocy. Prosimy, nie bądź obojętny! Pomóż nam, pomóż naszemu dziecku! Przyszłość może być jeszcze piękniejsza! Rodzice Franka      

16 851 zł
Michał Jucha
Michał Jucha , 36 lat

Brutalnie pobity 2 dni przed ślubem❗️Bandyta zniszczył Michałowi życie... Ratunku!

Miałem wziąć ślub z miłością mojego życia, mieć szczęśliwą rodzinę i piękną przyszłość. 2 dni przed ślubem zostałem brutalnie pobity. Sprawca zaatakował i skatował mnie bez żadnego powodu. Straciłem wszystko. Nie mam już nic… 14 sierpnia 2016 roku miał odbyć się mój ślub z moją byłą już narzeczoną. Tego dnia były też moje urodziny… Wszystko było gotowe. Zaproszenia dla 230 osób, sala, garnitur i obrączki... 2 dni przed ślubem spotkałem się z przyjacielem, który miał być moim świadkiem. Przyleciał specjalnie z Norwegii. Wyszliśmy omówić ostatnie szczegóły wesela. Chcieliśmy coś zjeść na mieście, a potem złapać taksówkę. Nigdy nie wróciliśmy do domu… Przed barem z zapiekankami zaczepiła nas grupka agresywnych mężczyzn. Jednym z nich był łysy osiłek, który wyraźnie szukał zaczepki… Nic nikomu nie zrobiliśmy, nie powiedzieliśmy. Zostaliśmy zaatakowani bez żadnego powodu. Bandyta rzucił się na mojego przyjaciela, a potem na mnie. Brutalnie nas pobił. Straciłem przytomność, a on bestialsko katował mnie dalej… Sekundy dzieliły mnie od śmierci. Po pobiciu zapadłem w śpiączkę. Byłem na skraju życia i śmierci… Do szpitala w Jarosławiu trafiłem z połamanymi żebrami, urazem oskrzeli, rozwaloną ręką oraz nogą i tak dużym obrzękiem mózgu, że trzeba było wyciąć kawałek kości czaszki, a potem zastąpić ją tytanową płytką. Czaszkę miałam pękniętą aż w 14 miejscach. Lekarze nie dawali mi żadnej nadziei. Kazali moim bliskim podpisać zgodę na pobranie organów.  Wszystko, co piszę, wiem tylko z opowiadania mojej rodziny i znajomych... Nie pamiętam praktycznie nic. Całe szczęście przeżyłem. Kilka tygodni byłem w śpiączce.  Następnie przez kilka miesięcy byłem rehabilitowany. Nic nie pamiętałem, nikogo nie poznawałem. Od nowa musiałem uczyć się chodzić, mówić... Moje życie zostało kompletnie zniszczone… Straciłem pamięć, zdrowie, narzeczoną. Ze ślubu nic nie wyszło... Sprawca pobicia – oprych o pseudonimie „Cyklop” - uciekł i przez 2 lata cieszył się wolnością. Poszukiwano go listem gończym. Dopiero dzięki pomocy detektywa i programie „Sprawa dla Reportera” został złapany w Anglii i przewieziony do Polski. Za to, co mi zrobił, został skazany prawomocnie jedynie na 4 lata więzienia. 4 lata za moje zniszczone życie... Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego mnie zaatakował. Sąd Najwyższy dokonał kasacji wyroku i zwolnił go wcześniej... Mój oprawca wyszedł już z więzienia. Nie mam słów, żeby to skomentować. Przez to, co mi zrobiono, utrzymuję się tylko z renty. Szukam pracy, ale nikt nie chce przyjąć inwalidy… Niestety spłacam również kredyt, który wziąłem rok przed ślubem, żeby zapłacić za wesele. Z przyczyn finansowych musiałem wziąć kolejny kredyt. Po zapłaceniu zobowiązań nie zostaje mi prawie nic... Leczenie i rehabilitacja kosztują fortunę, pomagają mi ludzie o dobrych sercach. Już wiele razy otworzyliście na mnie swoje serca, moja wdzięczność naprawdę nie zna granic. Niestety, skutki pobicia będę odczuwał do końca życia... Moje leczenie cały czas trwa. Odbywam regularne wizyty u lekarzy specjalistów. W odpowiednim czasie otrzymam też skierowanie do szpitala w celu wykonania wszystkich dalszych badań. Jestem pod stałą opieką okulisty, dermatologa, pulmonologa, bo od urodzenia choruję na astmę oskrzelową. Będę wdzięczny za każde okazane wsparcie z Waszej strony! Michał Przeczytaj historię Michała w mediach: ➡️ Skatował Michała na dwa dni przed ślubem. Zapadł wyrok w sądzie w Jarosławiu: cztery lata więzienia dla „Cyklopa“ ➡️  „Cyklop” skatował Michała przed ślubem. Zapadł wyrok ➡️  Cyklop skazany na 4 lata więzienia za bestialskie pobicie ➡️ Skatował przyszłego pana młodego dwa dni przed ślubem. Prawomocny wyrok: cztery lata więzienia ➡️ Prawie zatłukł go na śmierć. Teraz chce kasacji wyroku - rozmawiamy z ofiarą

16 847 zł